Często przeżywamy mszę, jakbyśmy byli na stypie. Gdy patrzymy na wielu katolików, nie widać po nich radości, głębi życia. Może i tak jest, ale to, jak ja reaguję na sytuacje, które mnie dotykają, zależy ode mnie, nie od świata. To ja jestem odpowiedzialna za mój kontakt z Bogiem i za to, na czy ciągle kręcę się wkoło swojego smutku i niedostatku.
Jedna z dwóch najważniejszych modlitw żydowskich rozpoczyna się od słowa "słuchaj". To przypomnienie o tym, co w naszym życiu powinno być najważniejsze.
Żyjemy w niełatwych czasach. Nie potrzeba o tym nikogo przekonywać. Nie tylko w wymiarze społeczno-politycznym, świeckim, ale też w tym religijnym i kościelnym. Wielu zadaje sobie pytania o to, w jakim kierunku podążamy i co ja, zwyczajny człowiek, mogę i powinienem w tym kontekście robić? Jaka powinna być prawdziwie chrześcijańska reakcja?
Żeby kochać Kościół, trzeba się nim rozczarować. Dopiero wtedy wiadomo, że nie kochamy tylko swojego wyobrażenia. Ale taki Kościół jest najtrudniejszy: bo jak nie przestać mówić „bracie” do człowieka, który ciężko nas rozczarował, raniąc wspólnotę?
Opinia publiczna nie żyje na co dzień problematyką wykorzystywania seksualnego w Kościele. Zaczyna się tematem interesować mocniej, gdy robi się szum. Pokaże się kontrowersyjna publikacja w prasie, reportaż w telewizji. Ale w towarzyszącym im zgiełku nikt specjalnie nie zajmuje się tym, co robi Kościół. Bo to zwyczajnie nie jest interesujące. I na dobrą sprawę nie bardzo da się coś z tym zrobić.
Okres wielkanocny i zbliżające się Święto Bożego Miłosierdzia mogą być dla katolików pewnym wyzwaniem… Czasem jest tak, że spowiedź nam spowszednieje. Warunki sakramentu pokuty dobrze znane, od lat. Sama spowiedź przed świętami też „zaliczona”, a jakże. Gorzej, że nie ma to przełożenia na codzienność.
Deon.pl
Każda struktura stworzona przez człowieka jest grzeszna. Choćby stawiała sobie bardzo szczytne cele, będzie zawsze naznaczona ludzką słabością. Taką grzeszną strukturą jest również strona organizacyjna Kościoła katolickiego. O bezsilności wobec bierności i zaniedbań ludzi Kościoła mówił ostatnio Marcin Mogielski opuszczając zakon i kościelną instytucję, jako niereformowalną. Czy jednak odnajdzie się w nowej strukturze? Czy będzie ona idealna, a przynajmniej bardziej znośna?
Jeśli ktoś chce zrozumieć, na czym polega głębokie niezrozumienie wojny w Ukrainie jakie dotyka Stolicę Apostolską, powinien przeczytać rozważania z X stacji rzymskiej Drogi Krzyżowej, które przygotować mieli wspólnie Rosjanin i Ukrainiec.
Czy w trakcie toczącej się w sercu chrześcijańskiej Europy straszliwej i pełnej okrucieństwa wojny, powinno się wzywać do światowego rozbrojenia? A jednak Franciszek to robi. Dlaczego?
Tylko raz dane mi było być w Jerozolimie, spędzić kilka chwil w samotności w pustym grobie. Przypomnienie sobie tego w Wielkanoc robi wielkie wrażenie. Polecam, jeśli tylko będziecie mieli możliwość. Jest to okazja do spotkania ze Zmartwychwstałym, o jaką gdzie indziej jest znacznie trudniej.
Deon.pl
Z przymrużeniem oka patrzę na wielkosobotnią tradycję święcenia pokarmów. Będąc jeszcze ministrantem zachodziłem w głowę, dlaczego do mojego parafialnego kościoła tłumnie przybywali ludzie, którzy na co dzień niewiele mieli wspólnego z wiarą katolicką.
Także inni, którzy wiedzieli, nie byli bez winy. Jakże bowiem obojętnie przejść obok historii dziewczynki, która po opowiedzeniu babci o krzywdzie, którą wyrządził jej ksiądz, została zbita? Jak patrzeć na tych rodziców, którzy brali od sprawców pieniądze w zamian obiecując milczenie i nie zgłaszanie przestępstwa organom ścigania? Jaką miarą oceniać całe społeczności, które słyszały, wiedziały, a mimo wszystko odwracały oczy?
Wielkanoc, czy rzeczywiście taka wielka? Czy chcę, by była ważnym wydarzeniem mojego życia? Czy chcę się realnie spotkać z Jezusem? Nie nakładając na siebie kolejnych wyzwań i całonocnych czuwań przy grobie, gdy nie mam na to siły?
Ewangelia Wielkiego Wtorku, co roku wywołuje we mnie te same myśli, pytania, wątpliwości. Ten tekst, tak często przedstawiany po prostu jako zapowiedź zdrady Judasza, jest dla mnie w istocie opowieścią o zdradzie przyjaciół i o tym, jak się ją sami przed sobą usprawiedliwiali.
Trudno zapomnieć o takim dniu, jak śmierć papieża Jana Pawła II. Choć minęło już 18 lat, wspomnienia są wciąż żywe. I dlatego nie mogę się do tych wydarzeń nie odnieść. Z drugiej strony to, co się dzieje teraz wokół osoby Karola Wojtyły tak bardzo nas polaryzuje i tworzy wrogie obozy do tego stopnia, że nie chce się wchodzić pomiędzy te tryby, bo one człowieka przemielą i wyplują, nie dając poczucia, że się spotkaliśmy, usłyszeliśmy i rozumiemy.
Nie jestem typową przedstawicielką pokolenia JP2 i przez większość życia podchodziłam do bicia w bębenek jego wielkości ze sporym dystansem. I miałam nic na ten temat nie pisać, bo tyle już głosów się odezwało, że przecież wystarczy. Ale, czytając myśli i emocje innych, nie widzę nikogo, kto mówiłby moim głosem. I nie mogę już znieść jatki, świadomie i celowo rozkręcającej społeczne emocje. A więc, drodzy czytelnicy, wytrzymajcie. Będzie o Janie Pawle II, ale trochę inaczej.
Niby wszyscy chcą działać na rzecz troski, ale ścierają się różne wizje. Jedni chcą odważnie iść na przód, inni wolniej, jeszcze inni przyjmują postawę zachowawczą, kolejni udają, że problemu nie ma. To wbrew pozorom nie tylko proces dotyczący Polski, ale także i struktur Watykanu.
Wspominam kurs dla narzeczonych i słowa, które w prezentacji o komunikacji i konfliktach zaznaczyłam caps lockiem „zajmij się sobą teraz, dzieci nie poczekają aż dojrzejesz”. To słowa, które bardzo aktualnie brzmią w moich uszach, gdy mój sześcioletni syn pyta dlaczego tatuś jego kolegi wyprowadził się z domu i mówi mu, że już go nie kocha…
To zaskakujące, że w świecie, w którym ludzkie ciała otaczane są idolatrycznym kultem, po osiągnięciu progu śmierci, zasługują tylko na to, by zrobić z nich kompost lub spłukać w toalecie.
Marzy mi się Kościół, w którym będziemy rzeczywiście świadomi krzywdy (nie tylko tej związanej z wykorzystaniem seksualnym), w którym nauczymy się dostrzegać w skrzywdzonych rzeczywiście Chrystusa, a nie tylko "przedmiot duszpasterskiej troski".
{{ article.description }}