Nie, nie jest to tekst pesymistyczny i w tym, co napisałem, proszę nie doszukiwać się drugiego dna - po prostu minęło lato: tym razem wyjątkowo gorące i suche, w konsekwencji szybciej niż zwykle zaczęły opadać liście, dni jak co roku o tej porze zrobiły się coraz krótsze, a my, wypoczęci i pełni nowych energii, wróciliśmy do pracy. Wiele wskazuje na to, że w polskim Kościele będzie to bardzo interesujący rok i tylko jestem ciekaw, czy za dwanaście miesięcy będziemy się śmiać, czy płakać… Zobaczymy.
Z pewnym zaskoczeniem obserwuję na Instagramie, na kontach katolickich twórców, wysyp zaproszeń do litanii do świętego ojca Pio, przed jego liturgicznym wspomnieniem wypadającym w Kościele 23 września, czyli już za kilka dni. Zaskakuje mnie to w przypadku osób, które nigdy wcześniej o tym świętym nie wspominały, których nie podejrzewałabym o przyjaźń z kapucynem. Trochę przekornie powiem, że to swego rodzaju moda, choć przyznaję, że pomimo zaskoczenia, jest we mnie też z tego powodu duża radość.
Trwa powódź. I w tym kryzysowym czasie widać naszą hojność, troskę i dobro, a cierpienie uruchamia nas ku działaniu na rzecz bliźniego bez zbędnego ociągania. Są jednak pewne mniej oczywiste obszary, którymi dobrze, abyśmy akurat my, chrześcijanie, właśnie w tym czasie się zaopiekowali.
Czasem to już mnie śmiech ogarnia, jak u nas w Polsce wali się cytatami z Jana Pawła II czy Benedykta XVI w Franciszka, jakby każdy z tych papieży był z innej planety czy Kościoła. To właśnie Jan Paweł II tak niesamowicie dowartościował człowieczeństwo, nie tylko przez nauczanie, ale spotkania. I to na całym świecie. On zaprosił przedstawicieli tylu religii do Asyża. Czy w ten sposób popełnił grzech indyferentyzmu? Czy zanegował jedyność zbawienia w Chrystusie? Co więcej, ten papież pierwszy napisał, że "człowiek jest drogą Kościoła", ten konkretny, uwarunkowany, w konkretnej kulturze.
Obfite opady deszczu, które w ostatnich dniach ogarnęły nie tylko część Polski, kolejny raz pokazały ludzką bezradność i bezsilność wobec sił natury. To protest naszej planety czy znak czasu?
Wzruszające, ale i bardzo pouczające były wszystkie spotkania z młodymi, jakie mogliśmy śledzić w czasie co dopiero zakończonej pielgrzymki papieża do Azji i Oceanii. Bądźcie wyraziści! Nie ulegajcie pokusie mówienia językiem ‘salonowego bla, bla, bla...’ Uczcie się dialogu i zrozumienia, szacunku dla inności. Opuszczajcie swoje ‘strefy komfortu’, bo kto się nie ruszy ‘tyje’ – jakby echo krakowskich Światowych Dni Młodzieży i ‘wstawania z kanapy’. Po raz kolejny można powiedzieć, że mimo podeszłego wieku, Franciszek uczył wszystkich bycia ‘młodymi duchem’.
Papież jest heretykiem – obwieścili polscy ultrakonserwatyści po tym jak papież Franciszek na międzyreligijnym spotkaniu z młodzieżą w Singapurze stwierdził, że wszystkie „religie są drogami dojścia do Boga”, bo „Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. (…) Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki”.
Zacisnąć zęby, dać radę, wytrzymać. Dobrze zarabiać i utrzymać dom. Nie poddać się, nie załamać. Być ciepłym, odpowiedzialnym, mającym czas ojcem. Ignorować objawy wypalenia, przeciążenia, nadchodzącego załamania. Dbać o potrzeby żony i pamiętać o rocznicach. Udawać, że kryzysy mają inni. Walczyć na siłce o własną formę. Nie być wśród tych dwunastu, którzy dzisiaj przegrają wszystko, odbierając sobie życie.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
W najbliższy weekend wspominamy w Kościele katolickim coś niezwykle ważnego, co niejednemu wierzącemu może sprawiać ogromną trudność. W sobotę obchodzimy święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w niedzielę wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Krzyż, boleść, śmierć, cierpienie, ból. Coś, od czego normalnie uciekamy i jest to zupełnie naturalny i zdrowy odruch, a z drugiej strony - to też prawda, do której kontemplacji zachęca nas Kościół. Po co?
Zestawiając różne dane i informacje można złożyć dwa różne obrazy Kościoła katolickiego w Polsce. Obrazy pokazujące swego rodzaju dwa życia. Czy on mogą się spotkać?
Czy jest jakiś ratunek dla nas? Złe wieści zastępują jeszcze gorsze. Nawet pogoda nie współpracuje. Długotrwałe upały są już bardzo uciążliwe, początek roku szkolnego zdaje się być wielkim wyzwaniem dla dzieci i rodziców, ale też dla szkół i władz, nawet dla Kościoła. Polityka wydaje się być nieustannym konfliktem i nic nie zapowiada, żeby w możliwej do przewidzenia przyszłości coś się zmieniło. Wszyscy jesteśmy zakładnikami tej walki. Wojna za granicami trwa w najlepsze, a jakieś ‘jaskółki’ dialogu mają wszelkie cechy gry pozorów. Tutaj też trudno oczekiwać jakichś radykalnych zmian i natychmiastowych rozwiązań. Co może zrobić pojedynczy człowiek?
Oficjalnie ich nie ma. Nikt tych liczb nie podaje, myślę, że chyba trochę jak w wojsku, żeby nie psuć morale. Czemu? Bo inni, jak zobaczą, też będą chcieli odejść? Nie wiem. Wydaje mi się, że to niezbyt trafna motywacja do tego, by zamilczać temat.
Politycy nie potrafią żyć bez Kościoła. W twierdzeniu tym nie chodzi jednak o fakt bycia katolikiem, który chodzi w niedzielę na mszę, przyjmuje sakramenty i jest po prostu członkiem kościelnej wspólnoty. Politycy nie potrafią żyć bez Kościoła rozumianego jako instytucja. Nie mogą się obyć bez biskupów, czy toruńskiej rozgłośni radiowej.
Polski internet rozgrzała wiadomość o tym, że córka marszałka sejmu Szymona Hołowni nie została przyjęta do Społecznej Szkoły Podstawowej Świętej Rodziny w Otwocku. Jakie wnioski można wyciągnąć z tej sytuacji?
Niedzielna Msza święta z udziałem dzieci, początek kazania. Młody kapłan, nowy w parafii, wychodzi do przodu i opowiada, że jest mu trudno, że trochę się boi, bo zmiany budzą lęk, w nim również. Kilka dni później okazuje się, jak jego słowa były nam bardzo potrzebne.
Trzy różne szkoły podstawowe w trzech różnych miejscach Polski. Troje chłopców w wieku od 8 do 11 lat, spokojnych, inteligentnych, w powszechnym mniemaniu "kulturalnych i ułożonych". Sześcioro rozważnych, wykształconych rodziców. W tej historii łączy ich jedno - bezsilność wobec przemocy w szkole.
Wciąż nie brak sugestii, że Kościół w Polsce jest w lepszym stanie, niż w innych krajach na naszym kontynencie. Czy potwierdza to niedawne spotkanie przedstawicieli europejskich Kościołów lokalnych na II sesję XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, które odbyło się w Linzu?
Po raz kolejny, 1 września – od Światowego Dnia Modlitw o Ochronę Świata Stworzonego – rozpoczynamy ekumeniczną inicjatywę ‘Czas dla Stworzenia’, która potrwa do 4 października, święta św. Franciszka z Asyżu. Niektórzy słysząc to, myślą, że to znowu jakaś ‘odleciana’ inicjatywa ekologów, miłośników muszek i kumkających żabek, i w konsekwencji dosłownie lub w przenośni zatykają uszy i nie chcą o tym słyszeć. To błąd, bo świat stworzony to jest jedyna rzeczywistość, którą mamy ponad wszelkimi podziałami, z religijnymi włącznie.
O religii w szkole mówi się dużo, ale brakuje mi ze strony Kościoła jednego, kluczowego przekazu: dlaczego w ogóle warto być człowiekiem wierzącym? Co to daje, że naszej wiary uczymy dzieci? Czy ten przekaz jest tak oczywisty, że wszyscy to wiedzą? No cóż, rzeczywistość jasno pokazuje, że nie do końca.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}