Rok szkolny za pasem, dyskusja o religii trwa w najlepsze. Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego pozytywnie odpowiedziała na prośbę Kościoła rzymskokatolickiego oraz kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej i lipcowe rozporządzenie minister edukacji dotyczące organizacji lekcji religii w szkołach zostało zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego.
Kilka dni temu mignęła mi na Facebooku mojej parafii wzmianka o Liście Duszpasterskim KEP dotyczącym wychowania. Na końcu listu widnieje informacja, że przeznaczony jest do wykorzystania duszpasterskiego 1 września, tydzień przed planowanym XIV Tygodniem Wychowania. Przeczytałam go, bardzo uważnie i z otwartością. Czy wniósł coś do mojego życia? Nie, choć jest we mnie ogromna wdzięczność, że biskupi starają się taki temat podjąć.
Najnowszy numer „Do Rzeczy” straszy na okładce „ukrainizacją Polski”, czyli – jak czytamy w tekście – „nasyceniem struktury etnicznej Polski komponentem ukraińskim na taką skalę i w taki sposób, które uniemożliwiają asymilację ukraińskiego elementu napływowego do polskości”. Pomijając pytanie o sens owej „asymilacji” – Ukrainiec jest Ukraińcem i jeśli chce, to niech sobie nim zostanie – warto zauważyć, że w przeszłości najczęstszą alternatywą dla braku asymilacji była eliminacja. Czy przy całym szacunku do obaw, które towarzyszą obecności naszych wschodnich sąsiadów wśród nas, rzeczywiście w naszym interesie jest budzenie nacjonalistycznych demonów?
Masowy ruch pielgrzymkowy jest właściwie polskim fenomenem. Pielgrzymowanie – te kilka dni, gdy różni ludzie, o różnym statusie społecznym, wyruszają razem w podróż – to w pewnym sensie papierek lakmusowy polskiego katolicyzmu.
Mierząc się z bieżącymi problemami Kościoła w Polsce warto posłuchać, co mówi w ostatnim czasie papież Franciszek. A mówi m.in. o prawach człowieka, zmianie kontekstu kulturowego i powołaniu Kościoła w konkretnej rzeczywistości.
No i stało się! Zapowiadany scenariusz rugowania lekcji religii ze szkół i przedszkoli publicznych zaczął się realizować. Na razie niby ‘osłodzony’ przepisami przejściowymi, niby pewne rozwiązania nie są obligatoryjne, jak to łączenie w grupy różnych poziomów, ale kierunek jest jasny. Jeszcze są jakieś próby ratowania sytuacji ‘in extremis’, ale raczej można przypuszczać, że w obecnych uwarunkowaniach społeczno-politycznych nie przyniosą znaczących efektów.
Skąd się biorą opinie o Kościele? W sieci znajdziemy dwa nieco zaskakujące źródła, które mogą wpływać na jego wizerunek. A jedno z nich ma moc porządnie go psuć.
Gdy dzielę się swoim doświadczeniem wiary i codzienności w mediach społecznościowych, często dostaję wiadomości od ludzi, którzy czują się zagubieni. Tak bardzo pragną być bliżej Pana Boga i tak mocno nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć. Co zrobić, by rzeczywiście się z Nim spotkać? Jak żyć, gdy ciągle wraca się do konfesjonału z tą samą listą grzechów?
Przy okazji wakacyjnego pobytu w rodzinnych stronach zabraliśmy się za renowację drewnianego płotu wokół posesji. Pracy było sporo i dla każdego z naszej sześcioosobowej rodziny znalazło się jakieś zadanie.
Jezus potępiał faryzeizm. Niestety wielu katolików wciąż wpada w jego zgubne sidła. Przy okazji kolejnego sporu o piątkowe dyspensy roztrząsaliśmy np. ile gramów mięsa zjedzonego w piątek, to jeszcze grzech lekki, a ile już ciężki… Tak jak Żydzi z czasów Jezusa „przecedzamy komara a połykamy wielbłąda”.
Czy dzisiejszy świat przejmie się sugestiami i apelami Następcy św. Piotra, związanymi z Jubileuszem Roku 2025? Wydaje się, że czasy temu nie sprzyjają. A jednak Franciszek z nich nie rezygnuje.
Wracają jak bumerang dwa gorące tematy na styku Państwo-Kościoły, choć wielu odnosi to, czy nam się podoba, czy nie, tylko do Kościoła katolickiego. Chodzi o lekcje katechezy w szkołach i przedszkolach publicznych, ich status, ilość i finansowanie. Chodzi też o tzw. Fundusz Kościelny, relikt poprzedniego systemu, oszukańczo wprowadzony przez komunistów po drugiej wojnie światowej i kontynuowany bez odpowiednich reform w III RP. Rozwiązanie tych dwóch spraw wymaga jasności i dobrej woli, które zdają się być deficytowe.
Minister edukacji narodowej w ostatnich dniach lipca po cichu zmieniła rozporządzenie w sprawie organizacji zajęć religii w szkołach. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od 1 września. Zakładają one, że dyrektorzy szkół będą mogli łączyć w grupy dzieci w różnym wieku – np. pierwszoklasista będzie się uczył religii z trzecioklasistą, a szóstoklasista z ósmoklasistą. Eksperci są zgodni, że tego typu rozwiązanie jest niekorzystne dla rozwoju dzieci.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, nazwa tej uroczystości brzmi bardzo poważnie, prawda? Zatrzymałam się ostatnio nad pytaniami moich dzieci, które tę nazwę zaczęły rozkładać na czynniki pierwsze, zadając milion pytań o znaczenie każdego ze słów. Kto by pomyślał, że odpowiedzi połowiczne wystarczyły, ten żyje w błędzie. Pokazało mi to jedną ważną rzecz. My, dorośli nawet jeśli czegoś nie do końca rozumiemy, często z góry zaczynamy to negować, albo traktować z obojętnością. Tymczasem ciekawość dzieci budzi we mnie poczucie, że warto się czasem zatrzymać, nie tylko nad stanem wiedzy pod względem intelektualnym, ale również nad głębokością i świadomością swojej wiary.
Gdybym była księdzem, to jedną z sierpniowych homilii poświęciłabym na pewno ulubionemu kłamstwu szatana, które sączy nam z uporem do uszu w rozmaitych sytuacjach życiowych. To kłamstwo brzmi: „Nic się z tym nie da zrobić”.
Dość żarliwą dyskusję wywołał na portalu X mój wpis, w którym odniosłem się do słów Romana Dmowskiego i stwierdziłem, że katolicyzm nie jest istotą polskości. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony gwałtownością reakcji niektórych Internautów, bo to przecież oczywista oczywistość. Nigdy nie miałem wątpliwości, że aby być w pełni Polakiem, nie trzeba być katolikiem. Wielu jednak o dziwo nie zgadza się z tym bezdyskusyjnym dla mnie stwierdzeniem i stąd postanowiłem swoją wypowiedź nieco rozszerzyć i uzupełnić.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Internet, w tym również sieci społecznościowe, to miejsce, w którym trzeba głosić Ewangelię. Jednak ten „cyfrowy kontynent” nie jest łatwym polem do działania. Katoliccy influencerzy potrzebują specyficznej formacji.
Nic w naszym życiu nie dzieje się bez powodu. Możemy być co najwyżej mało uważni, nieprzygotowani albo rozproszeni i niezdolni do zrozumienia znaczenia tego, co przeżywamy. Nie zauważamy nadarzających się chwil szczęścia, śnimy o czymś extra, marnując okazje do rozwoju i bliskości, które są na wyciągnięcie ręki. I to zarówno w naszym zwyczajnym, ludzkim świecie, jak i w przestrzeni ducha. Może czas się przebudzić i zacząć pełniej żyć?
Mentalność zmienia się najwolniej. O potrzebie spotkań księża – pokrzywdzeni mówi się od lat. Wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, by w końcu zaczęły się one odbywać. To kropla, która być może wydrąży skałę.
Tytuł jest może prowokacyjny, ale realistyczny. Faktem jest, że niektórzy z nas, choć wiele i ładnie mówią, a nawet potrafią “czarować” słuchaczy, to z trudem w ich wypowiedziach można się doszukać Ewangelii. Jakie to ma konsekwencje? Praktycznie niewielkie. Jakoś z tym żyją…
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}