Chwyć się wiary, a AI cię nie pożre
Jakiś czas temu uwagę przynajmniej części społeczeństwa skupiła sprawa krakowskiego Radia Off i jego audycji w całości wykreowanej przez silnik sztucznej inteligencji. Zbiegła się ona z tym, że "google mapy" nie będą już nas kierować na południe głosem Jarosława Juszkiewicza... I chociaż wciąż nie brakuje entuzjastów zawrotnej rewolucji technologicznej, jaka ma miejsce w związku z wykorzystaniem tzw. sztucznej inteligencji, to nieuchronnie zaczynamy na własnej skórze odczuwać, że od lat spychane na margines wątpliwości natury etycznej przynoszą pierwsze bolesne pokłosie.
Kiedy przeczytałam informację o wywiadzie, jaki odbyła awatarowa Emi z awatarową Szymborską, tylko wzruszyłam ramionami. Zewsząd dochodziły głosy, że wywiad nieudany, infantylny i na kilometr czuć, że sztuczny. Szybki podgląd zdjęcia wygenerowanego przez AI nawet uspokajał. No widać, że to nie Wisława. Ale z ciekawości postanowiłam choć kawałka wspomnianej audycji posłuchać. I przyznam, że zrobiło mi się niedobrze. Tyle się mówi o szkodliwości deep fake'ów, a nikomu w publicznym radiu nie stanęła przed oczami wątpliwość, że wykorzystanie głosu pisarki i przypisanie jej jakichkolwiek poglądów na współczesność, jest rodzajem kradzieży tożsamości? Słuchałam tej audycji i w głowie huczało mi, że moje dzieci (te starsze, tzn. w wieku: 10 i 9 lat), które w ubiegłym roku zachwycały się poezją Szymborskiej i w związku z tym obejrzały nawet mowę noblowską, by zobaczyć, jak wyglądała i jak wyrażała się pierwsza dama polskiej poezji, z całą pewnością słuchając tej wykreowanej przez AI audycji, nie zwróciłyby uwagi na ten drobny, malutki szczególik, że Wisława perorująca dziś o twórczości tegorocznej noblistki Han Kang ... od 12 lat nie żyje. Pewnie, gdyby się zastanowiły, połączyły fakty, to tak. Tylko...tak z ręką na sercu... jak wygląda dziś percepcja treści przeciętnego dziecka czy dorosłego? Ośmielę się powiedzieć, że znacząca większość z nas karmi się przeczytanymi/usłyszanymi w mediach słowami, nie poddając ich krytycznej analizie, a ich natłok osłabia i tak mizerną czujność naszego odbioru.
Wydaje się, że puszczone w ruch koło zamachowe rozwoju technologii sztucznej inteligencji jest nie do zatrzymania. Po fali miażdżącej krytyki Radio Off wycofało się co prawda ze swojego "eksperymentu", a choć popularna nawigacja będzie do nas mówić sztucznie wygenerowanym głosem, to opinia publiczna została uspokojona, ponieważ głos Jarosława Juszkiewicza dość szybko został zagospodarowany i będzie cieszył słuchaczy materiałów marketingowych na stacjach Orlenu. Więc uff, sprawy nie ma, wszyscy szczęśliwi. Tyle, że nie zmienia to faktu, że AI już wpływa na życie każdego człowieka z dostępem do internetu, a w najbliższych latach (a raczej miesiącach) niewątpliwie przemodeluje rynek pracy i usług wszelakich w sposób fundamentalny. I tych pytań, wątpliwości i zastrzeżeń w odniesieniu do wykorzystania tej technologii będzie coraz więcej. Abstrahując od kolejnej szansy dla Kościoła, by stać się w tych dyskusjach ważnym, mądrym i wyraźnym głosem przypominającym o godności każdego człowieka i konieczności sprawiedliwego budowania naszego świata, to warto zwrócić uwagę na bardziej osobisty potencjał tkwiący w świadomym, religijnym życiu. Bo wiara daje człowiekowi coś, czego żadna technologia nie ma szansy dać. Co na przykład?
Przede wszystkim poczucie sensu życia i odpowiedź na głód Miłości, którego nikt i nic zaspokoić nie może. Odkrywanie tego, dlaczego zostaliśmy stworzeni, kim jest Pan Bóg, w jaki sposób kocha człowieka wszystkich czasów i do jakiego życia nas wzywa, jest wciąż i wciąż treścią dobrej nowiny, której potrzebuje każdy człowiek. Wiara pozwala spojrzeć na swoje życie/lęki i troski z odpowiedniej perspektywy. Wszystko dlatego, że wierzący uznaje Pana Boga za Kogoś, kto oprócz tego, że jest wszechmocny (zatem nikt i nic nie jest potężniejsze czy mądrzejsze niż On, nawet AI ;-)), to na dodatek ukochał człowieka absurdalnie szaleńczą i nie do końca pojętą Miłością, stając się przy tym najlepszym Ojcem każdego z nas. Ta świadomość ukochania jest dla wierzących źródłem niezwykłej nadziei i zawierzenia, co pomaga dostrzegać w swojej codzienności, jakakolwiek by ona nie była, sens i cel.
W świecie niezliczonych szans, zagrożeń, dróg, opcji, różnorodności, wiara daje też jasne drogowskazy i precyzyjne, choć nie zawsze wygodne odpowiedzi, co zrobić, by nasze życie miało sens. Współczesny człowiek z uporem maniaka pyta (niestety coraz częściej ChatGPT) "jak żyć, by żyć szczęśliwie?", utożsamiając "szczęście" z przerysowanymi obrazkami wypełniającymi po brzegi internet. Słowo Boże i całe niezgłębione bogactwo chrześcijańskiej duchowości wskazują, że odpowiedź na to pytanie i drogi dojścia do pełni szczęścia są od zarania dziejów te same. I są dane człowiekowi ot tak, na wyciągnięcie ręki, za darmo! Problem tylko taki, że człowiek chciałby, by były podane w formie 30 sekundowych rolek, których samo obejrzenie sprawi, że zadzieje się magia i życie stanie się wyłącznie lekkie, łatwe i przyjemne. A Pan Bóg nigdy człowieka nie okłamuje. W tym sensie wiara z pewnością idzie w poprzek współczesnej kultury i wymagań medialnej komunikacji: wyrywa człowieka ze świata ułudy, kłamstwa i obfiltrowanych fikcji, broni wartości oraz nie daje prostych odpowiedzi. Mówi: będziesz szczęśliwy, gdy będziesz uznawał jednego Boga, gdy będziesz pielęgnował umiar, gdy będziesz przestrzegał przykazań, gdy będziesz służył zamiast panować, gdy będziesz karmił się Pismem Świętym, ciszą, komunią, a nie napychał serce wszystkim, co ci wpadnie przed oczy itd. itp... Nie są to wygodne ani popularne slogany. Sęk w tym, że to one niosą prawdziwą tajemnicę szczęśliwego i spełnionego życia. I Kościół ze swoim przekazem o konieczności stałego nawracania serca, usilnie stara się o to życie w prawdzie zabiegać.
W ogóle te niestrudzone starania, by przekonać człowieka do tego, jakim cudem jest życie, jakim darem jest każdy oddech i piękno stworzenia, które otacza nas na wyciągnięcie ręki - to kolejna wyciosana z wiary deska ratunku, której warto się chwycić, gdy życie online zasysa nas do swojego sztucznie wykreowanego świata. Kościół, odczytując ciągle na nowo Boże Słowo, stara się zachęcać wiernych do życia w prawdzie i na pełnej petardzie, do zachwytu Życiem, które dzieje się tu i teraz. Usłyszałam niedawno taką historię: "Stary, co ty palisz, że ty jesteś taki radosny i zachwycony światem?!" - zapytał pewien młody człowiek pewnego franciszkanina. "Ducha Świętego, mordeczko" - odpowiedział tamten. I to jest właśnie to! Człowiek sam z siebie takiego entuzjazmu do Życia i miłości do bliźniego nie wykrzesze. A już tym bardziej nie uzyska go, wpatrując się w swojego smartfona. Pan Bóg, nasz ukochany Ojciec, Jezus, nasz najlepszy Nauczyciel, i Duch Święty, sprawca wszelkiego chcenia - to Ci, którzy są dawcą takiego Życia, które nie ma sobie równych. I to w każdym przypadku szytego na indywidualną miarę.
I jak już przy Trójcy Świętej jesteśmy, to to, że logika naszej wiary w sposób fundamentalny oparta jest na relacji i spotkaniu z żywą Osobą, chroni człowieka przed złudą bliskości kreowanej online. Co ważniejsze, gdy patrzymy na Pana Jezusa i Jego życie, to widzimy jak istotny był dla Niego kontakt fizyczny z drugim człowiekiem. Zresztą, choć posłany do wszystkich, sam wybrał tylko 12 apostołów z rzeszy ciągnących się za Nim uczniów. Dlaczego tych a nie innych. Długo nie mogłam tego zrozumieć. Dziś myślę, że dla współczesnego człowieka, to taka wskazówka, że jako człowiek nie możesz być równie blisko z każdym. Mimo najlepszych chęci. To nie ekskluzywizm. To zdrowa, naturalna potrzeba każdego człowieka, by otaczać się gronem najbliższych ludzi mierzonych w konkretnych twarzach, a nie w setkach tysięcy obserwatorów czy awatarów. Ludzi z krwi i kości, z ich pięknem i niedoskonałościami! Bo więzi potrzebują czułości dotyku, uważności spojrzenia i czasu straconego na dogłębne poznanie. Tego wszystkiego, czego żaden, nawet najbardziej nowoczesny bot człowiekowi nie da.
Wymieniać można długo. Modlitwa jako doświadczenie powolnego, skupionego na Kimś Innym niż ja bycia tu i teraz, pielęgnowanie bliskości, intymności, szacunku do Tajemnicy, uwalnianie człowieka od pokusy zrozumienia wszystkiego i wszystkich, dbanie o rozmaite wymiary relacji - wiara zakotwicza człowieka w Życiu. I jest to wezwanie dla każdego z nas, by z jednej strony dokładać starań, by chronić ten podarowany nam skarb, a jednocześnie dbać o to, by się tym bogactwem hojnie i bezinteresownie dzielić. Do tego zostaliśmy wezwani. Słowem Bożym, a nie komendą wystukaną na klawiaturze.
Skomentuj artykuł