Wracać do domu, by słuchać przed mówieniem

Wracać do domu, by słuchać przed mówieniem
Depositphotos.com (159360898)

Słuchanie przed mówieniem to pierwsza zasada dialogu, do której z uporem maniaka wracamy w Ruchu Spotkań Małżeńskich. Myślałam o niej dużo podczas minionego weekendu, który spędziłam w Tarnowie na Kongresie Nowej Ewangelizacji zorganizowanym pod hasłem: ‘Wracam do domu’.

Mam to szczęście, że piszę ten tekst właśnie w domu. Łeb mi pęka, gardło boli, ale mogę siedzieć na kanapie z laptopem na kolanach, zaopiekowana od stóp do głów. Sześcioletni syn zrobił mi serduszka z sera żółtego, bym coś przegryzła. Mąż przed wyjściem do pracy otulił mnie kocykiem, najstarszy syn zaopatrzył w herbatę z nieprzyzwoitą ilością miodu (bo jego zdaniem to najskuteczniejsze lekarstwo na wszelkie smutki), a córa obiecała wrócić ze szkoły czym prędzej, bym nie musiała z łóżka wychodzić co 5 minut do najmłodszego z rodzeństwa. Zaopiekowana. Otoczona troską. W kokonie dobrych, ożywczych więzi. W takim domu mieszkam. Takim domem jest też dla mnie Kościół. Mam to szczęście? Błogosławieństwo? A może przede wszystkim łaskę patrzenia na swoje otoczenie przez Jezusowe, miłosierne okulary? Jakakolwiek odpowiedź by nie była, to nie zmienia to faktu, że domy miewamy bardzo różne, a doświadczenia z nich wyniesione potrafią być radykalnie odmienne. Do niektórych domów nie chce się albo nie można wrócić.

Do Tarnowa jechałam z otwartą głową i sercem. Właściwie nie miałam żadnych oczekiwań ani specjalnych nadziei, że dowiem się, co zrobić, by ludzie chcieli odkryć w Kościele swój dom na nowo. Nie mam ani krztyny wątpliwości, że ten temat jest zbyt skomplikowany, by dało się go ująć w kilka prostych recept i krótkich referatów. Ale jest to dla mnie osobiście bardzo ważne zagadnienie. I jak to dobrze, że coraz częściej zaczynamy o nim ze sobą szczerze, otwarcie i na różnych płaszczyznach rozmawiać! Bo choć sama jestem rodzicem małych dzieci, które w Kościele czują się bardzo ‘jak u siebie w domu’ (jeszcze?), to przecież tak wielu bliskich mi wspaniałych, wierzących ludzi dźwiga dziś w sercu dojmujący ból odejścia od wiary swojego syna lub córki! I to wywołuje rozmaite konsekwencje w życiu całego Kościoła. Jest to więc temat, który jest żywy, wieloaspektowy i dotykający każdego. Ucieszyłam się więc na okazję wysłuchania refleksji i świadectw dotykających tego zagadnienia z bardzo różnych perspektyw. W programie kongresu znalazły się bowiem głosy i duszpasterzy, i rodziców, i rozmaitych ekspertów (m.in. od psychologii/dogmatyki/wizerunku – różnorodność prelegentów była doprawdy fantastyczna! Tu ukłony należą się zwłaszcza ks. Krzysztofowi Porosło, który był – z tego, co zrozumiałam – głównym kompozytorem tej trzydniowej symfonii). Ale przede wszystkim głos dano młodym. I to ten aspekt był dla mnie osobiście największą wartością kongresowego czasu.

W piątek moją szczególną uwagę przykuło świadectwo dziewczyny, która od malucha rosła otoczona wspólnotą. Dobrymi przykładami, żywą wiarą, zaangażowaniem. Ale i tak to nie uchroniło jej od odejścia z Kościoła. Czego zabrakło? Dostrzeżenia, że dzieci w pewnym momencie przestają być dziećmi; przestrzeni, by przeżywać wiarę na swój sposób, a nie tylko w ten, jaki rodzice uznają za najlepszy; dojrzałego mentoringu, który pozwala odkrywać w sobie potencjał i brać odpowiedzialność za swoje życie; słuchania... Z kolei w niedzielnym panelu młodzi ludzie (Monika Dubiel, Jan Paciorkowski, Michał ‘Pax’ Bukowski) mówili o tym, jak łatwo dziś wieść podwójne życie – chodzić na religię, należeć do oazy, jeździć po uwielbieniach, a równoległe kraść, hejtować i ‘żółcić’ papieża na tiktoku. Pokazywali, jak wiele w ich otoczeniu jest nienawiści, pustki, samotności i jak bardzo my, dorośli, tego nie widzimy. Doceniali diagnozy dotyczące np. przeobrażeń ich systemów wartości czy zmian mentalnych, o których słuchali podczas sobotnich wystąpień i dorzucali własne postulaty (np. dotyczące nudy i nieadekwatności tematów poruszanych w przestrzeni kościelnej). Urzekała mnie w ich świadectwach głęboka wiara, autentyczność i brak roszczeń czy pretensji do pokolenia swoich rodziców. Raczej stwierdzali fakty: „Nie mówicie naszym językiem i – z całym szacunkiem – nikt z nas nie chce, byście próbowali mówić tak jak my. Bądźcie sobą, bądźcie żywymi świadkami Jezusa, bądźcie autentyczni, a ewangelizację młodych zostawcie nam. Dajcie nam tylko swoje zaufanie i poświęćcie uwagę na nasze potrzeby. A w domu – wasz czas, słuchanie i docenienie”.

Tak na marginesie, szkoda, że wypowiedzi tych młodych ludzi nie słuchali przeciwnicy religii w szkole. To oczywiście w ogóle nie był temat ich świadectw, to nawet nie był wątek jakiejkolwiek refleksji, a jednak bardzo mocno wybrzmiało, jak to właśnie katecheci potrafili trafić do zbuntowanych, pogrążonych w depresji, samotności, pornografii czy w innych bagnach nastoletniego życia chłopaków. Jak ta wyśmiewana religia dla niektórych z nich stała się szansą, by zmierzyć się z refleksją nad sensem swojego życia i podjęciem realnej walki o swoją godność. I ci młodzi, piękni ludzie bardzo klarownie i dobitnie w swoich świadectwach pokazywali, że oni pragną Pana Boga dokładnie tak samo jak to czy inne pokolenie. Tylko, że zmieniło się otoczenie, ba, zmieniły się nawet ich mózgi. I choć dobra nowina wciąż jest potrzebna, aktualna, życiodajna, ważna do usłyszenia, to nie można ignorować tego, jak zmienił się świat.

Konflikt pokoleń to naturalny etap w życiu każdego człowieka. Sęk w tym, że z powodu drastycznej, nie mającej porównania do żadnego innego wydarzenia w historii ludzkości zmianie społecznej – a mam na myśli całokształt wpływów technologicznych, jakie sobie współczesny człowiek zaaplikował – coraz szybciej zmieniają się świat i pokolenia (kiedyś mówiono o przedziale 25 lat, dziś między młodymi z generacji Z a tymi z Alfa wyróżnia się tylko 5 lat różnicy). Nałóżmy na to drastycznie zmieniające się warunki komunikacji, stylu życia i hierarchii wartości, a bez trudu zauważymy, że znalezienie wspólnego języka porozumienia staje się kompletnie nowym wyzwaniem. Boża rada jak budować dobry świat międzyludzkich relacji jest jednak niezmiennie trafna i zaczyna się od Słowa: ‘Słuchaj’ (Pwt 6, 3 i n.).

W Ruchu Spotkań Małżeńskich wiemy, że tworzenie sprzyjających warunków do słuchania jest szalenie istotne w każdym dialogu. Ponieważ młodzi często mówią do nas w stylu i o rzeczach, które dla nas, starszego pokolenia, są trudne do przyjęcia, tworzenie takich sytuacji jak tarnowski kongres bywa jedyną szansą na realne usłyszenie ich głosu. Gdy młodzi dostali mikrofon i czas do swojej dyspozycji, a audytorium musiało zamilknąć, mieliśmy unikatową szansę, by wysłuchać ich historii do końca i zmierzyć się z czasami niewygodnymi spostrzeżeniami. Nie sądzę, by wielu z nas z własnej i nieprzymuszonej woli poświęcało swój czas, by poznawać świat młodych, wędrując w meandrach social mediów czy nasłuchując, o czym mówią w swoich licznych live'ach, podcastach, muzyce itd. I to nie jest zarzut. To stwierdzenie faktu. W świecie, w którym każdy bez umiaru śle w świat swoje oświadczenia i przemyślenia, prawdziwe, głębokie zrozumienie kogokolwiek staje się nie lada wyzwaniem. Nie da się tego osiągnąć w cyfrowym świecie, co nie znaczy, że można dziś ignorować tę część życia, która dzieje się w sferze wirtualnej.

Panel młodych na kongresie zakończył się postulatem stworzenia kongresu o tej tematyce, ale nie dla rodziców, tylko dla dorosłych dzieci, które odeszły z Kościoła. I myślę, że jeśli do niego dojdzie, to będzie to jeszcze jeden widoczny znak, że Duch Święty hulał w Tarnowie na potęgę. Bo jeśli w jego programie pojawi się panel, w którym rodzice będą mogli w spokoju opowiedzieć o swoich potrzebach, emocjach, bólu i nadziejach, to być może i młodzi zaskoczą się tym, co usłyszą. I może okaże się, że w tym naszym domu ciągle łączy nas Miłość, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet jeśli dotyczy to takiego challenge'u jak dogadanie się Millenialsa z Alphą.

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wracać do domu, by słuchać przed mówieniem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.