Słuchanie przed mówieniem to pierwsza zasada dialogu, do której z uporem maniaka wracamy w Ruchu Spotkań Małżeńskich. Myślałam o niej dużo podczas minionego weekendu, który spędziłam w Tarnowie na Kongresie Nowej Ewangelizacji zorganizowanym pod hasłem: ‘Wracam do domu’.
Słuchanie przed mówieniem to pierwsza zasada dialogu, do której z uporem maniaka wracamy w Ruchu Spotkań Małżeńskich. Myślałam o niej dużo podczas minionego weekendu, który spędziłam w Tarnowie na Kongresie Nowej Ewangelizacji zorganizowanym pod hasłem: ‘Wracam do domu’.
Pilotażowe wprowadzenie alkotubek do sklepów wywołało spore oburzenie. Dla osób, które osobiście zetknęły się z problemem alkoholizmu, a także dla rodziców małych dzieci i nastolatków sprawa jest oczywista – alkotubki to produkt zwodniczny, nieetyczny, a działania producenta są z premedytacją obliczone na zysk bez uwzględniania potencjalnych kosztów społecznych. Jednocześnie wciąż nie brakuje głosów, że reakcja znacznej części społeczeństwa była przesadzona, a wprowadzenie alkotubek nie złamało żadnego obowiązującego przepisu, więc afera jest bezprzedmiotowa. Dlaczego zatem alkotubki i podobne innowacje to zło? Oto 12 najważniejszych argumentów przeciwko.
Pilotażowe wprowadzenie alkotubek do sklepów wywołało spore oburzenie. Dla osób, które osobiście zetknęły się z problemem alkoholizmu, a także dla rodziców małych dzieci i nastolatków sprawa jest oczywista – alkotubki to produkt zwodniczny, nieetyczny, a działania producenta są z premedytacją obliczone na zysk bez uwzględniania potencjalnych kosztów społecznych. Jednocześnie wciąż nie brakuje głosów, że reakcja znacznej części społeczeństwa była przesadzona, a wprowadzenie alkotubek nie złamało żadnego obowiązującego przepisu, więc afera jest bezprzedmiotowa. Dlaczego zatem alkotubki i podobne innowacje to zło? Oto 12 najważniejszych argumentów przeciwko.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
Kojarzycie "Macarenę"? Chyba nie będzie to przesada, jak stwierdzę, że na dzisiejsze standardy jest to utwór o statusie dyskotekowego evergreenu. Czy jednak wywijając rękami w zabawnym tańcu, myślimy o tym, co śpiewamy? "Nie martw się moim chłopakiem/Chłopakiem, który ma na imię Vitorino/Ha! Nie chcę go, nie mogę go znieść/Nie był dobry, więc ja, ha ha ha/ Daj spokój, cóż miałam zrobić? Był poza miastem, a jego dwaj koledzy byli taaaaacy świetni". Konia z rzędem temu, kto, wywijając na parkiecie, ma świadomość, że oto cieszy go rozwiązłość pewnej Hiszpanki.
Kojarzycie "Macarenę"? Chyba nie będzie to przesada, jak stwierdzę, że na dzisiejsze standardy jest to utwór o statusie dyskotekowego evergreenu. Czy jednak wywijając rękami w zabawnym tańcu, myślimy o tym, co śpiewamy? "Nie martw się moim chłopakiem/Chłopakiem, który ma na imię Vitorino/Ha! Nie chcę go, nie mogę go znieść/Nie był dobry, więc ja, ha ha ha/ Daj spokój, cóż miałam zrobić? Był poza miastem, a jego dwaj koledzy byli taaaaacy świetni". Konia z rzędem temu, kto, wywijając na parkiecie, ma świadomość, że oto cieszy go rozwiązłość pewnej Hiszpanki.
Kilka dni temu wróciłam z rodzinnej wyprawy do Rzymu. Przez blisko tydzień obcowaliśmy ze sztuką przez wielkie ‘S’, sycąc oczy piękną architekturą i zachwycającymi dziełami rzeźby i malarstwa. Kto był w stolicy Włoch, ten zapewne się zgodzi, że takiego nagromadzenia Michałów Aniołów, Rafaelów i da Vincich nigdzie w świecie się nie uświadczy. W mnogości wzruszeń i zachwytów, nie mogłam się opędzić od paru myśli.
Kilka dni temu wróciłam z rodzinnej wyprawy do Rzymu. Przez blisko tydzień obcowaliśmy ze sztuką przez wielkie ‘S’, sycąc oczy piękną architekturą i zachwycającymi dziełami rzeźby i malarstwa. Kto był w stolicy Włoch, ten zapewne się zgodzi, że takiego nagromadzenia Michałów Aniołów, Rafaelów i da Vincich nigdzie w świecie się nie uświadczy. W mnogości wzruszeń i zachwytów, nie mogłam się opędzić od paru myśli.
Jak co roku u początku maja tu i ówdzie możemy się natknąć na artykuły ukazujące rozmaite skrajności związane z uroczystościami pierwszych komunii świętych. Nie brakuje relacji z niemiłosiernie długich przygotowań, zdjęć limuzyn podjeżdżających pod kościoły, refleksji nad grubością kopert i narzekania na wygórowane oczekiwania wszystkich osób zaangażowanych w to wydarzenie, o rozpamiętywaniu ‘traum’ związanych z pierwszą spowiedzią już nawet nie wspomnę. Mam wrażenie, że – nomen omen – pokutuje w tych tekstach wciąż logika skrajności. Jedne media pokazują tylko i wyłącznie bulwersujące, a w najlepszym razie – kiczowate – zachowania związane z pierwszą komunią. Inne uderzają w bardzo podniosłe tony, między wierszami snując oczekiwania, że każdy rodzic/członek rodziny, czy pierwszokomunijne dziecko podejdzie do tego wydarzenia z namysłem godnym średniowiecznych mistyków.
Jak co roku u początku maja tu i ówdzie możemy się natknąć na artykuły ukazujące rozmaite skrajności związane z uroczystościami pierwszych komunii świętych. Nie brakuje relacji z niemiłosiernie długich przygotowań, zdjęć limuzyn podjeżdżających pod kościoły, refleksji nad grubością kopert i narzekania na wygórowane oczekiwania wszystkich osób zaangażowanych w to wydarzenie, o rozpamiętywaniu ‘traum’ związanych z pierwszą spowiedzią już nawet nie wspomnę. Mam wrażenie, że – nomen omen – pokutuje w tych tekstach wciąż logika skrajności. Jedne media pokazują tylko i wyłącznie bulwersujące, a w najlepszym razie – kiczowate – zachowania związane z pierwszą komunią. Inne uderzają w bardzo podniosłe tony, między wierszami snując oczekiwania, że każdy rodzic/członek rodziny, czy pierwszokomunijne dziecko podejdzie do tego wydarzenia z namysłem godnym średniowiecznych mistyków.
O codziennym czytaniu Pisma Świętego, gdy ma się czwórkę dzieci i krótką dobę, o tym, że Słowo Boże nie tylko wspiera w trudnych momentach, ale także towarzyszy w radości i zachwycie tym, co przynosi codzienność i o wyzwaniu, jakim jest dzielenie się wiarą w mediach społecznościowych z Agatą Rusek, blogerką Deonu, doktorem nauk społecznych, żoną i mamą rozmawia Marta Łysek. 
O codziennym czytaniu Pisma Świętego, gdy ma się czwórkę dzieci i krótką dobę, o tym, że Słowo Boże nie tylko wspiera w trudnych momentach, ale także towarzyszy w radości i zachwycie tym, co przynosi codzienność i o wyzwaniu, jakim jest dzielenie się wiarą w mediach społecznościowych z Agatą Rusek, blogerką Deonu, doktorem nauk społecznych, żoną i mamą rozmawia Marta Łysek. 
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Wakacje się zaczęły, więc ostatnio częściej zdarza mi się spacerować „na dzielni” z moją bandą w komplecie. Miszka, nasze czwarte dziecko, urodził się w kwietniu, a jego najstarszy brat ma obecnie osiem lat. Nasza wesoła gromadka maluchów wzbudza zazwyczaj swego rodzaju zainteresowanie. Często wiąże się ono z (zadanym z nutą niedowierzania) pytaniem: „To wszystko Pani?!”.
Wakacje się zaczęły, więc ostatnio częściej zdarza mi się spacerować „na dzielni” z moją bandą w komplecie. Miszka, nasze czwarte dziecko, urodził się w kwietniu, a jego najstarszy brat ma obecnie osiem lat. Nasza wesoła gromadka maluchów wzbudza zazwyczaj swego rodzaju zainteresowanie. Często wiąże się ono z (zadanym z nutą niedowierzania) pytaniem: „To wszystko Pani?!”.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Tym, co zawsze zwraca moją uwagę, gdy spoglądam na ikonę Spotkań Małżeńskich, jest to, czego (a właściwie – kogo!) na niej nie ma. A nie ma niej dzieci. To dla mnie dobitne przypomnienie, że Bóg ustanowił sakrament małżeństwa, a nie sakrament rodziny.
Tym, co zawsze zwraca moją uwagę, gdy spoglądam na ikonę Spotkań Małżeńskich, jest to, czego (a właściwie – kogo!) na niej nie ma. A nie ma niej dzieci. To dla mnie dobitne przypomnienie, że Bóg ustanowił sakrament małżeństwa, a nie sakrament rodziny.