Ostatni raz słyszałem kazanie o piekle w latach 80-tych, kiedy byłem w szkole podstawowej. Przyznaję, że misjonarz ludowy (jezuita), który mówił o mękach piekielnych, trochę mnie rozśmieszył, ale mimo tego jest to jedno z nielicznych kazań, które pamiętam do dzisiaj po tylu latach. Potem nigdy nie spotkałem się z tym tematem. Chyba, że jakoś na marginesie podczas rekolekcji ignacjańskich, ponieważ temat piekła był bardzo ważny dla św. Ignacego.
Ostatni raz słyszałem kazanie o piekle w latach 80-tych, kiedy byłem w szkole podstawowej. Przyznaję, że misjonarz ludowy (jezuita), który mówił o mękach piekielnych, trochę mnie rozśmieszył, ale mimo tego jest to jedno z nielicznych kazań, które pamiętam do dzisiaj po tylu latach. Potem nigdy nie spotkałem się z tym tematem. Chyba, że jakoś na marginesie podczas rekolekcji ignacjańskich, ponieważ temat piekła był bardzo ważny dla św. Ignacego.
Lider pewnej wspólnoty miał wyjątkowe zamiłowanie do rozeznawania, a jaszcze większy talent do niepodejmowania decyzji. Skrupulatnie przygotowywał materiały na rozeznanie, a następnie z zaangażowaniem prowadził spotkanie całej grupy. Jak tylko dynamika grupy prowadziło do momentu, że należałoby by podjąć decyzje, finezyjnie przechodził do modlitwy uwielbienia, by za jakiś czas znowu wrócić do rozeznania tej samej sprawy. Kiedy na kolejnym spotkaniu ktoś z grupy nieśmiało zauważył, że sprawa już jest dostatecznie przemodlona i można by przystąpić do działania, oświadczył, że samo rozeznawanie jest procesem, który pomaga w konsolidacji i budowaniu wspólnoty, tak więc nie musi za każdym razem prowadzić do jakiegoś konkretnego rozwiązania.
Lider pewnej wspólnoty miał wyjątkowe zamiłowanie do rozeznawania, a jaszcze większy talent do niepodejmowania decyzji. Skrupulatnie przygotowywał materiały na rozeznanie, a następnie z zaangażowaniem prowadził spotkanie całej grupy. Jak tylko dynamika grupy prowadziło do momentu, że należałoby by podjąć decyzje, finezyjnie przechodził do modlitwy uwielbienia, by za jakiś czas znowu wrócić do rozeznania tej samej sprawy. Kiedy na kolejnym spotkaniu ktoś z grupy nieśmiało zauważył, że sprawa już jest dostatecznie przemodlona i można by przystąpić do działania, oświadczył, że samo rozeznawanie jest procesem, który pomaga w konsolidacji i budowaniu wspólnoty, tak więc nie musi za każdym razem prowadzić do jakiegoś konkretnego rozwiązania.
"Oczywiście są tacy co ruszają na Camino na wózku inwalidzkim, ale czy to musimy być my? Nie czekajmy na to. Pakujmy rzeczy do plecaka i ruszajmy w drogę!". Przeczytaj czwartą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Oczywiście są tacy co ruszają na Camino na wózku inwalidzkim, ale czy to musimy być my? Nie czekajmy na to. Pakujmy rzeczy do plecaka i ruszajmy w drogę!". Przeczytaj czwartą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Samotność i cisza Camino de Santiago pomagają nam spojrzeć w głąb swojego serca. Via de la Plata to w dużej mierze pustkowie. Niewielka wioska na wzgórzu, skąd z daleka widać na drodze każdego wędrowca. Dobry Ojciec musiał wiele razy dziennie wychodzić na rozstaje dróg u granic swojej wioski i wypatrywać syna. I w końcu, jak go zobaczył, pobiegł dróżką między kamiennymi murkami, by go ucałować". Przeczytaj trzecią część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Samotność i cisza Camino de Santiago pomagają nam spojrzeć w głąb swojego serca. Via de la Plata to w dużej mierze pustkowie. Niewielka wioska na wzgórzu, skąd z daleka widać na drodze każdego wędrowca. Dobry Ojciec musiał wiele razy dziennie wychodzić na rozstaje dróg u granic swojej wioski i wypatrywać syna. I w końcu, jak go zobaczył, pobiegł dróżką między kamiennymi murkami, by go ucałować". Przeczytaj trzecią część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Życie to pielgrzymka w czasie. I pielgrzymka na nogach, w przestrzeni, nam o tym przypomina. Każdy z nas ma odmierzoną ilość dni do celu, choć nikt nie zna ich ilości. Patrzę do przodu, a droga wydaje się wić bez końca. Co będzie na końcu? Na co mam nadzieję?". Przeczytaj drugą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Życie to pielgrzymka w czasie. I pielgrzymka na nogach, w przestrzeni, nam o tym przypomina. Każdy z nas ma odmierzoną ilość dni do celu, choć nikt nie zna ich ilości. Patrzę do przodu, a droga wydaje się wić bez końca. Co będzie na końcu? Na co mam nadzieję?". Przeczytaj drugą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Człowiek zawsze sobie marzy jak to będzie pięknie i duchowo wzniośle na pielgrzymce, tymczasem zaraz na początku byłem odarty z wszelkich iluzji. Szlak Camino Via de la Plata zaczyna się pierwszą muszelką na ścianie na rogu znamienitej katedry w Sewilii (...). Potem idzie się przez jakieś niezbyt schludne przedmieścia, puste parkingi, przejazdy kolejowe, obok obdrapanych lub w ogóle porzuconych hangarów i budynków gospodarczych. Poboczem szosy, ścieżką wśród chwastów, w deszcze zacinającym w twarz. Wszystko to po to, aby oczyścić się z wszelkich wyobrażeń, romantycznych wizji i być gotowym na to, co przyszykuje sam Pan Bóg". Przeczytaj pierwszą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.
"Człowiek zawsze sobie marzy jak to będzie pięknie i duchowo wzniośle na pielgrzymce, tymczasem zaraz na początku byłem odarty z wszelkich iluzji. Szlak Camino Via de la Plata zaczyna się pierwszą muszelką na ścianie na rogu znamienitej katedry w Sewilii (...). Potem idzie się przez jakieś niezbyt schludne przedmieścia, puste parkingi, przejazdy kolejowe, obok obdrapanych lub w ogóle porzuconych hangarów i budynków gospodarczych. Poboczem szosy, ścieżką wśród chwastów, w deszcze zacinającym w twarz. Wszystko to po to, aby oczyścić się z wszelkich wyobrażeń, romantycznych wizji i być gotowym na to, co przyszykuje sam Pan Bóg". Przeczytaj pierwszą część historii brata Damiana Wojciechowskiego SJ.