Czy towarzyszenie duchowe stanie się oficjalną posługą w Kościele?
Świeckie osoby pełnią rolę kapelanów w szpitalach i odwiedzają osadzonych w więzieniach. Towarzyszą duchowo odprawiającym rekolekcje ignacjańskie. Doradzają młodym kobietom i mężczyznom w rozeznawaniu ich powołania. Dlaczego towarzyszenie duchowe nie miałoby stać się oficjalną posługą w Kościele uroczyście ustanawianą podobnie jak lektorat czy akolitat, które są dostępne od niedawna również dla kobiet?
Dokument końcowy synodu o synodalności wspomina o dyskusji w tym temacie, jaka toczyła się podczas procesu synodalnego. Opór przed takim rozwiązaniem mieli ci, którzy uważają, że wystarczającym towarzyszem duchowym jest spowiednik i to raczej spowiedź należałoby zreformować. Zwykle ogranicza się ona do wyznania grzechów, krótkiej nauki, pokuty i rozgrzeszenia. Czy księża znajdą w konfesjonale wystarczający czas i czy znają wystarczająco penitenta, by udzielić mu porady duchowej? Czy są w stanie wysłuchać jego opowieści o relacji z Bogiem, wsłuchać się w jego poruszenia wewnętrzne i wzmocnić pragnienie rozwijania się od dobrego ku lepszemu, a nie tylko postanowienie unikania grzechu? Czy każdy spowiednik jest przygotowany do tego, by pomóc w rozeznawaniu osobie stojącej przed ważną życiową decyzją?
Za ustanowieniem posługi towarzysza duchowego przemawiałaby jej dostępność dla każdej, przygotowanej osoby, a nie tylko dla kapłanów. Zwolennicy sformalizowania tej posługi chcą większego włączenia osób świeckich w odpowiedzialność za innych, za ich duchową kondycję. Siostry i bracia zakonni oraz inni świeccy świadkowie wiary wiedzieliby, że posyła ich Kościół, że powierza im odpowiedzialną rolę i na nich liczy. Gdyby wprowadzono oficjalnie taką posługę, nie byłoby również samozwańczych kierowników duchowych przeświadczonych, że otrzymują „misję od samego Boga”, w wyniku jakiegoś prywatnego objawienia, bez potwierdzenia ze strony wspólnoty i jej pasterza. „Byłby większy porządek i większa troska o jakość tej posługi” – tłumaczy mi jeden z przyjaciół. Natomiast znajoma siostra zakonna ma nadzieję, że „przez sam fakt noszenia sutanny, nikt nie będzie już z automatu towarzyszem duchowym”. Liczy na to, że będą to ludzie sprawdzeni i wypróbowani, księża i świeccy, oceniani na równi.
#PapieżFranciszek w przyszłym roku dokona kanonizacji bł. Carlo Acutisa (Jubileusz Dzieci i Nastolatków: 25-27 kwietnia) oraz bł. Pier Giorgia Frassatiego (Jubileuszowe Spotkanie Młodzieży: 28 lipca - 3 sierpnia).
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) November 20, 2024
️ https://t.co/vOXcrXHcOk@EpiskopatNews pic.twitter.com/TwnB254h4W
Jednym z argumentów przeciw ustanowieniu takiej posługi jest niepotrzebne sformalizowanie tego, co już teraz dobrze funkcjonuje, jeśli świeccy i pasterze ze sobą dobrze współpracują. Po co umacniać nadmierną centralizację różnorodnych darów, którymi posługują wierni? Po co „certyfikować” kierownictwo duchowe? Podobnie jak nie „certyfikuje” się katolickich działaczy społecznych, katolickich publicystów czy wolontariuszy opiekujących się osobami potrzebującymi pomocy. To prawda, że dzisiaj świat ma większe zaufanie do wszystkiego, co certyfikowane, opatrzone pieczęcią znanej uczelni lub rekomendowane przez jakiegoś celebrytę. Czy jednak w Kościele służenie bliźnim różnymi darami, jakie otrzymało się od Boga, powinno wymagać zawsze zatwierdzenia przez kogoś z hierarchów? Czy to nie jest klerykalizm?
Moim zdaniem dyskusja na poruszony przeze mnie temat jest warta kontynuowania. Wypływa ona z obserwowanego w społeczeństwach coraz większego głodu doświadczeń duchowych i tęsknoty za mistrzami duchowymi. Rzadko spowiednik jest w stanie sprostać oczekiwaniom ludzi poszukujących sensu życia i chcących pogłębić swoją więź z Bogiem.
Świeccy nie są rodzajem współpracowników zewnętrznych czy oddziałów pomocniczych duchowieństwa, ale mają właściwe sobie charyzmaty i dary, poprzez które mogą wnosić swój wkład w misję Kościoła – #PapieżFranciszek#AudiencjaGeneralna ️ https://t.co/i6L9YQWKVN @EpiskopatNews pic.twitter.com/IFY5ZrV4TA
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) November 20, 2024
Od czasu, gdy papież Franciszek zachęcił wszystkich do wolności w myśleniu i rozmawianiu, rodzi się wiele pytań, na które warto szukać odpowiedzi. Czy towarzyszenie duchowe powinno być oficjalną posługą w Kościele? Czy dobrze byłoby przenieść sakrament pokuty i pojednania z zakratowanego konfesjonału do „pokoju zwierzeń”? Czy zmienią się wymagania w stosunku do przygotowania spowiedników? Czy towarzyszami duchowymi powinny być tylko osoby duchowne?
Mam nadzieję, że dialog wewnątrz Kościoła, rozbudzony przez papieża Franciszka, nie zakończył się wraz z opracowaniem końcowego dokumentu. Wręcz przeciwnie. Wiele kwestii jest otwartych i poddanych dalszemu rozeznawaniu. Bierzmy w nim udział.
Skomentuj artykuł