Wizja nieuniknionej zmiany, jaka czeka Kościół katolicki, dotyczy każdego katolika i każdej katolickiej struktury. Została ona naszkicowana w końcowym dokumencie synodalnym. Wyzwaniem może być nowy model Kościoła, bardziej zróżnicowany, miłosierny i misyjny. Nie będzie proste szukanie harmonii w różnorodności czy nowej inkulturacji z licznymi lokalnymi jej odmianami. Wyzwanie jest wielkie, ale nie niemożliwe.
Oficjalne polskie tłumaczenie nie jest jeszcze dostępne. Niektóre kwestie mogą być trudne do zrozumienia, czyli do przełknięcia, przez bardziej konserwatywną część Kościoła. Jakie to są kwestie? To bardzo odważne patrzenie w przyszłość i nowy model Kościoła, który jest miłosierny i misyjny, mniej doktrynalny i bardziej zróżnicowany oraz bardziej otwarty na dialog. W tekście pojawia się określenie jedności Ludu Bożego jako harmonii w różnorodności oraz jednoznaczne stwierdzenie, że Kościół jest wezwany do bycia ubogim i blisko ubogich, jest wezwany do ubierania się w każdą lokalną kulturę.
Być częścią Kościoła miłosiernego i misyjnego, o którym mówi dokument, to uczestniczyć we Wspólnocie wiernych poprzez uczynki miłosierdzia i budowanie pozytywnych relacji, poprzez dzielenie się z innymi darami otrzymanymi od Boga, a nie tylko uczestniczenie w obrzędach religijnych. Jednak większość katolików ogranicza się – zdaniem autorów dokumentu – do niedzielnej obecności na Eucharystii.
Na początku tego prawie 40-stronicowego tekstu znajdziemy wstęp historyczny i odniesienie do kontekstu, w którym żyjemy, naznaczonego ludzkimi dramatami. Nie chcę omawiać całości dokumentu, czy nawiązywać do każdego poruszonego tematu. Skupię się na tym, co mogłoby się wydawać najmniej oczywiste czy dla niektórych zbyt odważne.
Potrzeba towarzyszy duchowych
Autorzy przypominają, że Królestwo Chrystusa jest już na ziemi obecne, choć jeszcze nie w pełni, a miejscem szczególnie w nim uprzywilejowanym jest domowy Kościół, rodzina. Mówi się o braku towarzyszy duchowych, którzy pomagaliby wzrastać w wierze poszczególnym osobom, rodzinom i wspólnotom. Wszyscy bowiem, wraz ze strukturami, które tworzymy, potrzebujemy uzdrowienia, pojednania i odbudowania zaufania wewnątrz Kościoła.
Pod koniec drugiej części dokumentu odnajduję ślady ciekawej dyskusji o ustanowieniu odrębnej posługi towarzyszenia duchowego, która według jednych nie wiąże się z sakramentem pokuty i pojednania, a według innych należy do jego istoty i spowiednik powinien też pełnić rolę duchowego towarzysza a nie tylko rozgrzeszać.
W innym miejscu kładzie się nacisk na formację formatorów, w tym nauczycieli teologii i wychowawców przyszłych księży, którzy uczyliby otwartości, realnej współpracy, refleksji i wspólnego rozeznawania, czytania rzeczywistości w kluczu teologicznym.
Czytając podrozdział zatytułowany „Synodalność jako głos proroczy w społeczeństwie” zwróciłem uwagę na chęć wypracowania wśród wiernych kultury zdolnej do zajmowania krytycznego stanowiska, z mocą proroctwa, wobec dominujących trendów myślowych, zdolną do zaproponowania odpowiedzi na wyzwania współczesności. W tekście znajdujemy też ważną przestrogę, by nie mylić sensus fidei ('zmysł wiary') ze zdaniem opinii publicznej.
Ekumenizm i dialog
Wiele miejsca poświęca się ekumenizmowi i dialogowi z innymi religiami. Powinniśmy „otworzyć się na relacje z innymi tradycjami religijnymi w celu ustanowienia przyjacielskich relacji, pokoju, harmonii oraz dzielić się wartościami i doświadczeniem życia moralnego i duchowego w prawdzie i miłości” (p. 41). Zaskoczeniem dla niektórych może być stwierdzenie, że świadkowie wiary innych chrześcijańskich wspólnot niż katolickie, mogliby być również wspominani w katolickim kalendarzu liturgicznym. Ponadto pada propozycja zorganizowania synodu ekumenicznego, w którym wzięłyby udział różne denominacje chrześcijańskie.
Zachęca się także do włączania przedstawicieli innych religii w proces rozeznawania. Ale również przedstawiciele świeckich władz i organizacji pozarządowych mogliby brać udział we wspólnym szukaniu rozwiązań w obliczu pojawiających się wyzwań.
Kultury rożnych religii przenikają się i problemy tego świata dotyczą wszystkich. Dlatego powinniśmy starać się zrozumieć je wspólnie i wspólnie szukać odpowiedzi.
Czytamy w dokumencie, że potrzebna nam jest zmiana mentalności. Musimy porzucić połowiczne wizje rozwoju Kościoła i uwolnić się od uprzedzeń. A to czasem boli, bo najtrudniej jest zmienić własne myślenie (por. Rz 12,1-2).
Przypomina nam się, że również sam katolicyzm nie jest monolitem i należy chronić tradycje katolickich kościołów wschodnich, doceniać ich piękno oraz autonomię. Łaciński katolicyzm to tylko jeden z wielu rytów i nie należy go w żaden sposób preferować spychając na margines mniejsze liczbowo wspólnoty.
Miejsce i rola kobiet
Wiele jest w dokumencie o miejscu i roli kobiet w Kościele. Stanowią one większość pośród osób przychodzących do kościołów, są pierwszymi świadkami wiary w swoich rodzinach, są aktywne w parafiach, prowadzą wspólnoty, szkoły, szpitale, ośrodki pomocy, upominają się o społeczną sprawiedliwość. Nie brakuje teolożek i kobiet obecnych na wielu odpowiedzialnych stanowiskach na najwyższych szczeblach struktury Kościoła (por. p. 60).
Zachęca się między innymi, aby zwrócić uwagę na język, jakiego używamy w Kościele. Zawsze bulwersuje mnie, gdy lektor czyta fragment listu z Nowego Testamentu zwracając się do zgromadzonych kobiet per bracia. W greckim tekście słowo „adelphoi” znaczy „bracia i siostry”. Czy tak trudno dostosować lekcjonarze?
Również kwestia diakonatu kobiet jest wciąż otwarta, gdyż nie ma tu żadnych przeciwskazań natury teologicznej i prawnej.
Rola zakonów i osób świeckich
Podkreśla się znaczenie różnorodności charyzmatów i proroczej misji wspólnotowego życia konsekrowanego oraz zachęca się do promowania różnych form zaangażowania świeckich, którzy mogą być ustanawiani do wszystkich posług, które nie wymagają sakramentu święceń. Mogą być także proszeni ad hoc o włączenie się w dystrybucję Komunii, czy przewodniczenie liturgii Słowa. W uzasadnionych sytuacjach mogą udzielać sakramentu chrztu czy błogosławić małżeństwo. Rzeczywistość jest jednak daleka od tych szlachetnych synodalnych pragnień. Nie zapomnę, gdy na pogrzebie mojego Taty leśnika, proboszcz nie pozwolił przedstawicielowi Lasów Państwowych pożegnać go od ambonki, bo jak twierdził „jest to zakazane przez Episkopat”.
Lektorzy, akolici, nadzwyczajni szafarze i katecheci (nie „katechiści” jak próbują tłumaczyć księża oporni na zbyt radykalne zmiany) powinni być ustanawiani i posyłani ze świadomością, że Kościół obdarza ich autorytetem, że nie są jedynie wyciągniętą ręką księdza, który nie ma czasu. Podobnie z wieloma innymi posługami, które wymienia dokument. Takie posługi jak prowadzenie nabożeństw, kierowanie wspólnotą czy organizowanie akcji charytatywnych, powinny wiązać się z powierzeniem osobie realnej władzy a nie tylko z obarczeniem jej obowiązkami. Takiemu podejściu ma pomóc publiczne powierzanie różnych posług, nawet jeśli nie istnieje żaden oficjalny ryt jej ustanawiania. Wówczas cała wspólnota wiernych będzie wiedziała jaki autorytet ma osoba posłana do takiej czy innej posługi.
Obowiązek konsultacji z wiernymi
Trzecia część dokumentu daje praktyczne wskazówki, jak powinien wyglądać proces rozeznawania. Mówi też, że przełożeni i pasterze mają obowiązek konsultowania z wiernymi istotnych kwestii przed ostatecznym podjęciem ważnej decyzji. Zastanawiam się, czy zostanie wprowadzony taki przejrzysty proces konsultacji przed nominacją biskupa? Czy będzie nadal odbywał się pod sekretem papieskim i jedynie pośród kleru? Pożyjemy, zobaczymy.
Przeczytamy także o przejrzystości finansowej Kościoła. Nie tylko powinni wszyscy wiedzieć, ile pieniędzy zebrano na tacę i na co je przeznaczono. Jesteśmy zobowiązani do zdawania sprawy z rezultatów podejmowanych przedsięwzięć. Czy były zrealizowane gospodarnie i uczciwie? Czy czasem powiązania rodzinne i kolesiostwo nie decydowały o tym, kto będzie remontował dach kościoła. Czy cele zostały osiągnięte i w jakim stopniu spełniły oczekiwania?
Zachwiana terytorialność Kościoła
Czwarta i piata część rozwija temat Kościoła misyjnego we współczesnym świecie, który powinien poważnie traktować różne lokalne konteksty. Zauważa się, że Kościół staje się coraz mniej terytorialny geograficznie. W dużych miastach ludzie wybierają sobie kościół, do którego uczęszczają na liturgię i czasem nawet nie znają własnego proboszcza. Zakony, międzynarodowe wspólnoty i różne organizacje kościelne nie mieszczą się w granicach diecezji, a nawet w granicach państw. Zawsze miałem problem, gdy proszono mnie o dane statystyczne dotyczące jezuickiej prowincji, do której należę. Polska instytucja zajmująca się kościelną statystyką nie interesuje się liczbą członków mojej prowincji, którzy pracują poza Polską i nie są Polakami. Musiałem obliczać dane statystyczne, które nijak się mają do rzeczywistości zakonnej. Struktury kościoła „narodowego” nie potrafią się do tej rzeczywistości dostosować. Prędzej, czy później będą musiały.
Podsumowanie
W podsumowaniu czytamy, że uczta w królestwie Bożym już się rozpoczęła na ziemi. Nie zapominajmy więc o zaproszeniu do stołu ubogich i wykluczonych, tych którzy stracili nadzieję i którzy nie doświadczyli miłości. „Doświadczając procesu synodalnego po raz pierwszy uświadomiliśmy sobie, że zbawienie jakie otrzymujemy i głosimy przebiega przez relacje. Żyje się nim i świadczy się o nim wspólnie” – czytamy w przedostatnim punkcie dokumentu (154).
W tych wszystkich przemianach, do jakich zachęca nas synod, rolą papieża jest bycie gwarantem jedności w różnorodności oraz troska o zachowanie depozytu wiary i moralności. Problem w tym, że niektórzy mylą wierność Ewangelii z obroną stagnacji i rekonstrukcją podniosłych choć martwych od dawna zwyczajów. Nowy model Kościoła musimy stworzyć, a nie zrekonstruować.
DEON.PL POLECA
Skomentuj artykuł