Być światłem w świecie pełnym ciemności
Jakiś czas temu brałam udział w wydarzeniu organizowanym przez Fundację Ludzi Pełnych Życia. Jak to mam w zwyczaju, rzuciłam jednym okiem na stoisko z ich kubkami, torbami, książkami… Mimo że nie planowałam wielkich zakupów, jedna rzecz bardzo mocno przyciągnęła moją uwagę. Torba, albo raczej napis, który jest na niej nadrukowany: „Bądź światłem w świecie pełnym ciemności!”. Pomyślałam: tak! To jest przesłanie, które mocno biorę nie tylko do własnego serca, ale też takie, którym chcę dzielić się z innymi. Kupiłam tę torbę i kolejny dzień chodzę z nią po mieście, często wywołując uśmiech mijanych ludzi.
Potrzebujemy światła. Potrzebujemy innych ludzi i takich relacji, które wyprowadzają nas ze smutku, mroku, beznadziei. Myślę o świetle, jako o zadaniu też dla samej siebie. Bardzo mocno wybrzmiewa to we mnie kilka dni przed adwentem, gdzie symbolika światła jest bardzo mocna.
Lubię chodzić z dziećmi na roraty. Mieszkamy kilka minut spacerem od parafialnego kościoła, zapalamy nasze lampiony, idąc do niego przez miejski park. Wymowne jest dla mnie to, jak dzieci idą w procesji ze światłem, do stóp ołtarza. Niosą światło. Mamy też w adwencie wieniec i cztery świecie, każda z nich symbolizuje coś innego. Pierwsza to Świeca Nadziei, druga Świeca Pokoju, trzecia Świeca Radości, a czwarta to Świeca Miłości. Nadzieja, pokój, radość, miłość. Rzeczy z pozoru tak proste, ale bez nich życie traci smak. W czasie rorat zapala się też specjalną świecę, roratkę, która symbolizuję Matkę Bożą, która w czasie adwentu oczekuje na przyjście na świat swojego Syna - prawdziwej światłości świata. Wiele symboli, wszystkie związane ze światłem, świecą.
Czy łatwo jest być dziś światłem w świecie pełnym ciemności? To zależy… Usłyszałam ostatnio bardzo mądre zdanie, że stawanie się radosnym i prawdziwym świadkiem Boga (więc i owego światła) to proces. Nie da się tego osiągnąć od tak, nie mając bliskiej relacji z Jezusem. Nie można tego w sobie tak po prostu siłą wyćwiczyć, to płynie z napełnionego wnętrza. Z pustego, zagubionego i poranionego serca wielka jasność nie wybije. Takie serce potrzebuje, by się tą światłością napełnić…
Myślę o tym, że w niedzielę zacznie się nowy rok liturgiczny. Kolejny rok, który może stać się dla nas szansą na wielu płaszczyznach. Również na tej, byśmy poszukali wokół siebie ludzi, którzy emanują Jego miłością i karmili się, napełniali ich światłem, mądrością, pokojem serca. Znamy zapewne powiedzenie, że z kim przystajesz, takim się stajesz… Wierzę głęboko w to, że wielu z nas nosi w sobie to pragnienie, by nie tylko brać, ale i dawać. By być wsparciem i światłem dla innych. Wciąż jednak czujemy się mało godni, za bardzo grzeszni, za mało napełnieni Bogiem, niewystarczający. Zapominamy, że to proces, do którego jesteśmy zaproszeni i że jak to z procesem bywa – on trwa – nie dzieje się na pstryknięcie palców.
Świat pełen ciemności potrzebuje ludzi, którzy potrafią stawiać twardy opór złemu. Czasem bardzo wprost, głośno nazywając zło złem. Czasem ludzie światła to ci, którzy modlą się i poszczą za innych, nawet gdy ci nie mają o tym pojęcia. Innym razem będą to osoby, które po prostu są życzliwe, uśmiechają się do innych i traktują z szacunkiem kasjerkę w sklepie i panią salową w szpitalu. Nie trzeba wiele by zacząć. Trzeba mieć jednak w sobie otwartość na Jego łaskę i pragnienie bycia dla innych.
Skąd brać na to siły? Adwent to dobry czas na pogłębioną spowiedź. Może warto do swojego rachunku sumienia dorzucić pytania o to, czy jestem wsparciem dla innych, czy towarzyszę im w przechodzeniu przez życiowe ciemności? Czy chcę w relacjach dawać siebie, ale i po drugie – czy jestem otwarty na to, by czerpać siłę od drugiego człowieka? Wszak przykazanie miłości mówi wprost, by kochać drugiego, jak siebie samego… Roraty to szansa na częstszą niż niedzielna Komunię świętą, z dziękczynieniem za tych wszystkich uśmiechniętych ludzi, dających życie. Być może też spotkanie z kimś, kogo dawno nie widzieliśmy, a to taka osoba, przy której wystarczy usiąść i chwilę posiedzieć, nawet bez słów, by nasze serce przestało pędzić. Warto. Potrzebujemy światła w świecie pełnym ciemności. Bądźmy nim, czerpiąc siły od Boga i drugiego człowieka. To naprawdę może zmienić nasz świat.
Skomentuj artykuł