Jej życie zniszczyła wojna. Poznaj losy niezwykłej kobiety

(fot. pixabay.com)
Reyes Monforte

Kiedy ostatnio czytałeś coś naprawdę wciągającego? Poznaj początek historii Zehery, której spokojne życie niespodziewanie zmienia się w dramatyczny los uchodźcy.

Tylko u nas przedpremierowy fragment "Ukrytej róży" - najnowszej powieści Reyes Monforte, hiszpańskiej bestsellerowej pisarki i dziennikarki. Książkę już możesz zamówić w przedsprzedaży na stronie Wydawnictwa WAM.

Zehera i jej siostra Suhra należały do najbardziej znanych młodych osób w Wiszegradzie, małym mieście liczącym nieco ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców - Bośniaków, Serbów i Chorwatów - położonym we wschodniej części Bośni, bardzo blisko granicy z Serbią i zaledwie sto kilometrów na wschód od wielkiego Sarajewa. Zehera uwielbiała miasto, w którym się urodziła i którym się cieszyła, przebiegając z jednego jego krańca na drugi. Zatracała się w jego zielonych zakamarkach, którymi bujna miejscowa roślinność chętnie obdarowywała ludzi ciekawych świata i mających oko artysty, by zauważyć zadziwiającą urodę tego miasta. Godzinami podziwiała karnawał światła i kolorów, który przyroda dla własnego kaprysu urządzała na tutejszych żyznych ziemiach. Nie przypadkiem niezwykły, zielony płaszcz, który szczelnie otulał góry, doliny i pagórki oraz obrysowywał strumienie żywo spływające do głównego nurtu rzeki Driny, przyciągał młodą dziewczynę z taką siłą i rzucał na nią urok, od jakiego nie potrafi ła się wyzwolić. Przynajmniej tak uważała jej babcia ze strony ojca, Mirsa, zawsze spiesząca z wyjaśnieniem hipnotycznego zachwytu wnuczki.

- Piękno jest w twoich oczach, dziecko. Przez te swoje szmaragdowe oczy masz dar widzenia wszystkiego na szmaragdowo. Z takimi oczami nic, co widzisz, nie może ci się wydać brzydkie. Piękno jest w tobie. Zapamiętaj sobie dobrze, co ci mówię.

Zehera śmiała się, słysząc dywagacje babci, i wtedy jej wargi - zawsze za namową siostry i na jej podobieństwo idealnie umalowane na czerwono - rozchylały się jak płatki róży w pierwszych dniach wiosny.

- Jesteśmy różami, siostro - szeptała do niej Suhra, siedząc przed lustrem i instruując, jak wyprofilować wargi za pomocą szkarłatnej szminki, tak jakby chodziło o niezwykle ważny rytuał. - A nie znam ani jednej osoby, której nie podobałyby się róże. W różach zawsze jest przekaz życia, marzeń, optymizmu, zawsze jest dobra nowina. Dlatego kiedy twoje wargi się rozchylają i otwierają, a inni to widzą, rozumieją, że w twoim wnętrzu dzieje się coś dobrego. I to jest chwila, żeby świętować, możesz być tego pewna.

Słowa starszej siostry dźwięczały zawsze tak, jakby wypowiadała je troskliwa matka. Pobrzmiewała w nich gotowość do opieki, mądra i bezinteresowna rada, delikatna ochrona, czułe oddanie. Suhra była tylko o siedem lat starsza od Zehery, ale od kiedy młodsza sięgała pamięcią, zawsze widziała starszą siostrę przy sobie, u swego boku. Opiekowała się nią w chorobie, chroniła przed nocnymi koszmarami, które przerażały ją, gdy miała zaledwie sześć lat, odprowadzała do szkoły, szykowała jedzenie, pomagała odrabiać lekcje, była przewodniczką przy pierwszych egzystencjalnych wątpliwościach dotyczących miłości, życia, przyjaźni i śmierci. Zajmowała się wszystkim, co zwykło się kojarzyć z postacią matki.

Dziewczęta rzadko widywały swoich rodziców, Edina i Selmę. Kiedy starzy wpadali do domu, atmosfera stawała się napięta, choć nikt za dobrze nie wiedział dlaczego. Nie było żadnego realnego powodu, żadnej zakotwiczonej w przeszłości pretensji, która miałaby dostateczny ciężar gatunkowy, żeby uzasadniać tę sytuację - tak jawnie sprzeczną z naturą. Po prostu postaci rodziców nie należały do codziennego życia rodziny, wszyscy wydawali się z tym faktem pogodzeni i nieszczególnie nim przejęci. Babcia Mirsa starała się tuszować przed dziewczynkami brak zainteresowania i troski ze strony rodziców, opowiadając o nadmiarze pracy, który miał dokuczać jej synowi i synowej, o obowiązku częstego wyjeżdżania w podróże, o konieczności spędzania czasu z innymi ludźmi, otwierania nowych horyzontów dla lukratywnego i dobrze prosperującego biznesu tekstylnego. Ale cała ta wymuszona słowna gimnastyka, którą próbowała uprawiać babcia, nie na wiele się zdawała. Tym, do których były adresowane wszystkie niezliczone wyjaśnienia, wydawały się one śmieszne i pozbawione znaczenia. Siostry nie zwracały na nie uwagi. Nieobecność rodziców ukształtowała osobowość obu dziewcząt. Żadna z nich nie potrafiła nawiązać z nimi prawdziwych więzów rodzinnych, ale za to bardzo silny był związek między nimi dwiema. Kiedy pojawił się mały Dino, młodszy o dziewięć lat od Zehery, historia powtórzyła się, jakby odtwarzano ją zgodnie ze szczegółowym scenariuszem. Wydawało się jednak, że wspólnota i wzajemne oddanie łączące Zeherę i Suhrę wykraczają poza więzy krwi i genetykę. Podczas długich wycieczek po górach, w trakcie spacerów nad rzeką albo wypraw rowerowych, kiedy rywalizowały, która potrafi szybciej pedałować - a była to jedna z ich ulubionych rozrywek i poświęcały jej znaczną część wolnego czasu - siostry często żartowały na temat błędów popełnianych przez naturę:

- Ty i ja powinnyśmy się urodzić jednocześnie. Mam wrażenie, że siedziałyśmy w tym samym worku owodniowym - mówiła, śmiejąc się, Suhra. - Ale ty już wtedy się strasznie leniłaś, więc musiałam się uniezależnić i wyjść pierwsza. Nie mogłam na ciebie czekać. Życie mnie wołało. Powinnyśmy być bliźniaczkami, może nawet jednojajowymi. Jesteśmy do siebie zbyt podobne, żeby być tylko siostrami.

Tę opinię podzielali wszyscy w Wiszegradzie. Obie młode kobiety były wysokie i szczupłe, miały czarne, lśniące włosy obcięte na chłopczycę, delikatną skórę, jasną, niemal bez jednej plamki, wolną od niedoskonałości - dziedzictwo po babci ze strony ojca. Poruszały się żwawo, krokiem niewolnym od kokieterii. Zawsze odważnie wyprostowane, skandalicznie śmiałe, zadziorne, radosne; na ich twarzach niezmiennie malował się uśmiech, w który układały się usta pociągnięte szminką w żywym kolorze wiśni.

- Jesteśmy dwiema różami, siostrzyczko. Dwiema pięknymi różami.

Jedynym, czego siostry nie dzieliły po równo, była niezwykła fascynacja Zehery ogromną konstrukcją z regularnych bloków jasnego kamienia, która spinała dwa brzegi rzeki w ich rodzinnym mieście - długa na sto osiemdziesiąt metrów, elegancko osadzona na jedenastu dostojnych łukach z piętnastometrowymi prześwitami. Wzniósł ją nadworny architekt Mimar Koca Sinan w 1571 roku, za panowania wielkiego wezyra Mehmeda Sokolovicia. Niewątpliwie był to ulubiony obiekt Zehery w Wiszegradzie: most z białych, ogromnych, kamiennych bloków, wznoszący się pysznie, śmiało, niemal dumnie ponad zielonymi i przejrzystymi wodami rzeki Driny. Regularnie przemierzała ten ogromny i dostojny pomnik: chodziła po nim z takim spokojem, jakby był to obiekt święty, godny uwielbienia. Ręce Zehery muskały majestatyczne i precyzyjnie ociosane białe kamienie, jakby dotykała najszlachetniejszego jedwabiu świata. Obejmowała je, przykładała do nich swą delikatną twarz, czekając, aż odsłonią przed nią jakąś tajemnicę.

- Suhra, jeśli przytulisz się mocno do tych kamieni, jeśli do nich przylgniesz, tak jak przylgnęłabyś do ostatniego człowieka, który został na świecie, pozwolą ci dotrzeć do historii, która w nich jest zawarta. Nie zauważyłaś energii, którą przekazują? Nie czujesz jej? Kilka minut później starsza siostra niezgrabnie naśladowała jej ruchy, próbując uświadomić młodszej rosnące zaniepokojenie tym, że w jej głowie lęgną się coraz to nowe ptaszki. Ale Zehera daleka była od obrażania się na siostrę. Śmieszyła ją, a nawet rozczulała, troska Suhry.

To upodobanie do perły szesnastowiecznej inżynierii oto mańskiej było niemal chorobliwe. Zeherę pociągały również niezliczone legendy i historie związane z mostem, opowiadane przez starych ludzi z Wiszegradu, między innymi przez jej babcię. Mirsa wplatała w swoje opowiadania tyle ozdobników i przepysznych szczegółów, że młodsza wnuczka słuchała jej z otwartymi ustami jak zahipnotyzowana. W opowieściach babci występowały złe czarownice, które przeszkadzały twórcy mostu wznieść to wspaniałe dzieło. Pojawiały się krwawe historie o okrutnych zemstach, jakich przyczyny sięgały najdawniejszej przeszłości. Były tam nawet potwory, które podpostacią przerażających straszydeł zamienionych w czarnego Araba mieszkały od niepamiętnych czasów w jednym z przęseł niezwykłego mostu, pozbawiając życia wszystkich, którzy na nie choćby spojrzeli. Opowieść wprawiająca Zeherę w największą ekstazę, do tego stopnia, że za jej sprawą nie była potem w stanie zasnąć przez wiele nocy, dotyczyła jąkającej się kobiety, która urodziła braci bliźniaków.

- Budowę tego mostu, który teraz tak bardzo ci przypadł do serca, ukończono z pięcioletnim opóźnieniem, bo wszystko, co budowniczowie wznieśli w ciągu dnia, coś albo ktoś niszczył potem w nocy - snuła babcia słodkim i kojącym głosem, godnym najlepszego opowiadacza bajek na świecie. - Mieszkańcy miasteczka zapewniali, że odpowiedzialny za te wszystkie zniszczenia, które rozwścieczały tureckich władców, był pewien czarownik.

Powiedział on zarządcy robót o imieniu Abidaga, że jeśli chce, żeby most powstał, musi zamurować w jego przęsłach bliźnięta, chłopca i dziewczynkę noszących imiona Stoia i Ostoia. Wszyscy wiedzieli, że to sami robotnicy, wycieńczeni ogromnym wysiłkiem związanym z budową mostu i przerażeni dużą liczbą ofiar, które te prace za sobą pociągały, niszczyli to, co budowali. Szczególnie aktywny był przy tym pewien człowiek o imieniu Radislav, który namawiał usilnie pozostałych pracowników, żeby się zbuntowali. Przekonywał, że Turcy w gruncie rzeczy chcą ich zniszczyć, a nie zbudować most. Ale legenda o złym czarowniku stawała się coraz bardziej popularna i w końcu dotarła do uszu jąkającej się i szalonej kobiety, zatrudnionej w domu u pewnych cudzoziemców. Kobieta zaszła tam w ciążę i urodziła martwe bliźnięta, chłopców. Na przekór wyjaśnieniom, z jakimi spieszyli różni ludzie, kobieta wierzyła, że bliźniacy, których zażądał czarownik i których kazał zamurować w filarze mostu, to jej synowie. Wszyscy wiedzieli, że kobieta jest szalona. Dawano jej jałmużnę, żeby tylko zniknęła z okolicy. Teraz jednak znalazła sens życia. I to jej zawdzięczamy legendę, według której dwoje tureckich dzieci zostało zamurowanych w moście wiodącym przez Drinę. Nawet dzisiaj jeszcze możesz spotkać ludzi, którzy w to wierzą. Ale to tylko bajki, legendy i przesądy, żeby wzbogacić historię miasteczka. Nie zwracaj na nie uwagi, dziecko.

Były też baśnie, w których główne role odgrywali odważni bohaterowie, zbawcy tej ziemi. One jednakże - nie bardzo wiadomo dlaczego - nie budziły w mieszkańcach Wiszegradu (i w Zeherze) takiego zainteresowania i żądzy wiedzy.

"Kiedy będę starsza, muszę objechać cały świat, żeby poznać wszystkie mosty i wszystkie straszne historie, które są w nich zamknięte" - marzyła Zehera. "I opowiem je wszystkim, którzy zechcą je poznać. Będę wielkim przewodnikiem. Albo jeszcze lepiej: zostanę historyczką, a studenci będą siedzieli z otwartymi ustami na moich wykładach".

Być może w tych myślach pobrzmiewało echo zamętu, który był dziełem lęgnących się w jej głowie ptaszków - tych samych, które tak niepokoiły Suhrę. Tak czy owak Zeherę cieszyło opowiadanie o planach na przyszłość, o najważniejszych marzeniach.

Nie potrafiła temu zaradzić. Uwielbiała ten most i wszystko, co sobą przedstawiał. Z tego powodu na piętnaste urodziny siostra podarowała jej wielką, ciężką księgę, którą napisał Ivo Andrić, laureat Nagrody Nobla z 1961 roku: Most na Drinie. Jako namiętna czytelniczka Zehera już wkrótce potrafiła recytować z pamięci wiele fragmentów książki, którą przeczytała chyba z tysiąc razy. "W każdym razie jedno jest pewne: istnieje głęboka więź pomiędzy tym mostem a życiem mieszkańców kasaby - twierdził Andrić. - Losy ich tak się splatają, że oddzielnie nie sposób ich sobie ani wyobrazić, ani opisać". Nie wyobrażała sobie, jak makabryczna i bolesna rzeczywistość zawarta była w tych słowach.

***

Przeczytaj o dalszych losach sióstr, w których życie wkroczy wojna...

Zamów "Ukrytą różę" na stronie naszej księgarni najtaniej - z kodem DEONUR otrzymasz 30% rabatu!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jej życie zniszczyła wojna. Poznaj losy niezwykłej kobiety
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.