Czy Bogu "uda się" zbawić wszystkich?
Czy niebo jest naszą zasługą, czy darem?
Jak długo "trwają" kary czyśćcowe?
Czy piekło płonie ogniem?
Wyobrażenia trzech stanów ostatecznych: nieba, piekła i czyśćca, przechodziły na przestrzeni wieków ewolucję. Ojciec Zdzisław Kijas bada, w jaki sposób rzeczywistości te przedstawia Biblia, święci i mistycy, pisma ojców i doktorów Kościoła oraz teologów innych wyznań chrześcijańskich i literatura piękna. Autor pisze też o wierzeniach dalekiego Wschodu, kulturze starożytnych Greków i Rzymian.
WIZJA NIEBA W TEKSTACH STAREGO TESTAMENTU
Wiara w życie pozagrobowe była szeroko rozpowszechniona w całym świecie starożytnym. Ludzie tamtych czasów, o czym informują nas zachowane z tego okresu teksty, przyjmowali za rzecz normalną, że aktualna, ziemska forma egzystencji nie jest jedyną i wyłączną formą życia człowieka. Na różne sposoby wyrażali przekonanie, że fizyczna śmierć nie unicestwia życia, lecz daje mu jedynie nowy początek, nową formę, dotychczas nieznaną. W zdecydowanej większości starożytni przyjmowali, że ziemskie życie jest jedynie rodzajem preludium, swoistym początkiem znacznie dłuższej przygody, która w istocie nigdy się nie kończy, przedłużana w określoną nieskończoność, równą nieskończoności samego Dawcy życia. Liczba zwolenników trwałości życia przewyższała zdecydowanie jego przeciwników, sądzących, że śmierć w zupełności unicestwia życie.
Przeciwnicy „wieczności” sądzili, że widzialna forma życia, z jaką spotykamy się na ziemi, jest jedyną z możliwych i poza nią nie ma nic innego. Ale jak wspomnieliśmy, zwolennicy tej opinii byli w zdecydowanej mniejszości w stosunku do zwolenników ciągłości życia, którzy wierzyli niezachwianie, wyrażając swoje przekonania w tym względzie na różne sposoby, że śmierć cielesna kończyła jedynie widzialną fazę życia, po której następowała druga, niewidzialna wprawdzie dla ludzkich zmysłów, ale nie mniej realna od obecnej. Jej niewidzialność była pełna tajemnicy, rodziła w żyjących napięcia, niepewności, a nierzadko również lęki i obawy. I chociaż w opisach zaświatów nie brakowało również obrazów pozytywnych, scen pełnych szczęścia, radości, pokoju, harmonii itd., to jednak niewielu żyjących pragnęło szybkiego pożegnania się z obecnym światem i udania się w te nowe, egzotyczne strony nieznanej egzystencji. Lecz owa niechęć nie znaczyła bynajmniej, że uważali, iż nigdy nie stanie się ona ich udziałem. Była to jedynie kwestia czasu, który dla każdego był inny, ale dla wszystkich nieunikniony.
Starożytni mędrcy, pisarze, poeci, malarze i inni często powracali do tych zagadnień. Uczyli wprawdzie o pięknie i radości obecnego życia, ale przypominali jednocześnie o realności jego końca i konieczności śmierci. Wielu z nich zachęcało odbiorców swoich dzieł do życia w perspektywie śmierci, czyli do bycia gotowym na odejście z tej ziemi. Tego rodzaju gotowość miała, ich zdaniem, przekładać się na praktykę dobrego, cnotliwego życia, jako rękojmię szczęśliwego życia w przyszłości, po śmierci. Judaizm nie „wymyślił” prawdy o życiu przyszłym, która wpisana jest w naturę człowieka przez jego Stwórcę. Autorzy ksiąg Starego Testamentu nie „wymyślili” zaświatów z ich bogatą i złożoną geografią. Wiarę w życie po śmierci, czyli w życie, które raz dane nie zna końca, judaizm otrzymał „bezpośrednio” od Boga, wiecznego i wszechmocnego. Dziełem pisarzy biblijnych było wyrażenie tych przekonań w słowach, i wzbogacenie ich jednocześnie w dodatkowe elementy, zaczerpnięte z kultur ludów ościennych, pośród których przyszło Izraelitom żyć na przestrzeni swojej długiej historii. Prawda o życiu wiecznym szła więc w parze z prawdą o jego Dawcy, Bogu wszechmocnym i sprawiedliwym, który od początku działa w historii i który wynagradza czyny dobre, a karze złe. Judaizm był „zapatrzony” w swojego Boga. Podziwiał Jego wielkość, wychwalał Jego moc, rozgłaszał Jego dzieła. Wierni Żydzi niczym w zwierciadle przeglądali się w swoim Stwórcy, pytając o sens swojego życia, o jego wewnętrzną treść i długość. To właśnie w perspektywie wieczności Boga rodziła się u nich perspektywa wiecznego życia człowieka, który posiada wprawdzie początek, ale koniec jest mu nieznany. Autorzy żydowscy nie przyjmowali zatem biernie i bezkrytycznie treści oraz obrazów zaświatów obecnych w kulturach swoich sąsiadów: jedne z nich oczyszczali skrupulatnie z elementów jawiących się jako sprzeczne z prawdą o Bogu jedynym, inne zaś wzbogacali o rysy dotąd im nieznane i o szczegóły obce kulturom ościennym. Podstawowym kryterium była dla nich zawsze nauka objawiona. Słowa Boga, przekazywane przez proroków i inne osoby do tego powołane, pełniły podwójne zadanie: z jednej strony były miarą poprawności prowadzonej refleksji na temat życia w jego bogactwie, z drugiej zaś źródłem nowych inspiracji, nieznanych dotąd jego aspektów, objawiających się jednak w świetle wiary.
1. „Ciemność” Szeolu
Izrael należał do tej grupy ludów, które uczeni europejscy XVIII wieku, w oparciu o wykopaliska archeologiczne, skrawki odnalezionych tekstów i inne rodzaje materialnych świadectw z przeszłości, zwykli określać terminem ludów semickich. Obok Izraelitów zalicza się do niej także Asyryjczyków, Babilończyków, Kananejczyków, Fenicjan, Etiopczyków czy Arabów. Od Sumeryjczyków, Egipcjan, Hetytów czy Persów ludy semickie różniły się zarówno językiem, jak również odmienną tradycją literacką. I chociaż późniejsi pisarze żydowscy poddawali ostrej nieraz krytyce wpływ obcej kultury (także semickiej) na swoją tradycję narodową, niemniej jednak nikt ze współczesnych znawców tematu nie zamierza powątpiewać w semickie korzenie kultury Izraela i jej licznych powiązań z tymi ludami. Związki te widoczne są wyraźnie już w samej biblijnej historii początków życia na ziemi. Łatwo doszukać się ich także w opisie jego końca, jak również w rozważaniach o jego kontynuacji po śmierci cielesnej. Znawcy odkrywają bogatą siatkę powiązań między nimi, wiele zależności jednych od drugich. Oczywiście, niektóre wpływy kultur ościennych, uznane za sprzeczne z wiarą Izraela, zostały odrzucone przez późniejszych pisarzy żydowskich, inne z kolei poddano określonej modyfikacji, jednak spora ich liczba zadomowiła się na trwałe w tradycji izraelskiej. Poniżej zaznaczę te z nich, które odnoszą się do naszego tematu.
Semicka wizja kosmosu zakładała istnienie trzech różnych poziomów, z których każdy obejmował inny zakres świata widzialnego i niewidzialnego. Ziemia znajdowała się pośrodku, nad nią rozpostarte było niebo (sklepienie niebieskie), natomiast poniżej poziomu ziemi sytuował się trzeci obszar, zwany Szeolem.
Szeol był więc obszarem położonym najniżej, poniżej poziomu Ziemi i, jak uważano powszechnie, zamieszkały był przez zmarłych. Wyobrażenia o nim nie odbiegały od wyobrażeń ziemskich. Opisywano go w obrazach na wskroś materialnych, jako rodzaj zamkniętego pomieszczenia, przestrzennie wielkiego miejsca. Stąd też spotkać można w tekstach starotestamentowych wyrażenia przestrzenne: „w Szeolu”, „z Szeolu”, „do Szeolu”. Obok nich występują również inne określenia, jak: „głębokość Szeolu” (Jon 2, 18; Mdr 17, 13), czy „bramy Szeolu” (Iz 38, 10). Opisując sposób przechodzenia zmarłych do Szeolu, teksty biblijne używają określeń: „zstąpienie” lub „zejście” [do Szeolu] (Rdz 37, 35; 42, 38; Hi 7, 9). Inne z kolei mówią o „pochłonięciu” Szeolu przez ziemię (Lb 16, 33; Ps 9, 18). Niektórzy znawcy tematu sądzą jednak, że z określeń tych nie wynika jednoznacznie, że Szeol był rozumiany wyłącznie przestrzennie, jako „miejsce” o ściśle określonych granicach. Ich zdaniem wiele tekstów biblijnych, opisujących Szeol, należy traktować poetycko, przenośnie, a więc raczej symbolicznie. Spotkać można również teksty biblijne, które Szeolem nazywają zarówno miejsce przebywania zmarłych, jak i „stan śmierci”, do którego zaliczano cierpienie oraz chorobę. W tym kontekście prorok Ozeasz pytał na przykład: „Czy mam ich wyrwać z Szeolu albo od śmierci wybawić? Gdzie twa zaraza, o śmierci, gdzie twa zagłada, Szeolu?” (Oz 13, 14). Każdy zatem, kto zapadł na ciężką chorobę, mógł powiedzieć, że znalazł się nad przepaścią, wstąpił do Szeolu i że schodzi do doliny cienia śmierci (por. Ps 23, 4; Jon 2, 3-7). Lecz Szeol nie jest wyłącznie rozumiany jako miejsce czy jako stan. Można spotkać w Biblii teksty, które nadają mu rysy jakiegoś potężnego potwora, dokonując tym samym swoistej jego „animalizacji”. Z czymś takim spotykamy się na przykład u proroka Izajasza, który pisze: „Tak, Szeol rozszerzył swą gardziel, rozerwał swą paszczę nadmiernie; wpada doń tłum miasta wspaniały i wyjący z uciechy” (Iz 5, 14). On [Szeol] także „budzi umarłych” (Iz 14, 9) i jawi się jako nigdy nienasycony („Szeol i zatrata niesyte, niesyte i oczy człowieka” (Prz 27, 20; 30, 15-16).
Czym zatem był Szeol dla ludzi tamtych czasów? W pierwszym rzędzie był on „krajem ciemności i cienia śmierci, krajem, gdzie jutrzenka jest czarną nocą, gdzie cień śmierci pokrywa nieład, a światłość jest czarną nocą” (Hi 10, 21). Dlatego też bytowanie człowieka w Szeolu - niezależnie od jego postępowania na ziemi - uważano powszechnie za ponure i posępne (Koh 9, 2.10), z którego nie było powrotu (Hi 7, 9 n.; 10, 21). Kto się tam znalazł, musiał pozostać w nim na zawsze. Jego mieszkańcy, nazywani mētîm, tj. „zmarłymi” lub fjalm, tj. „istotami bezsilnymi”, żyli w całkowitej inercji, ponieważ jak powiadał Hiob: „Tam niegodziwcy nie krzyczą, spokojni, zużyli już siły” (3, 17). W Szeolu brak więc było jakichkolwiek oznak życia, wszelka działalność była zawieszona (Koh 9, 10). Nikt nie pracował i nikt też nie zażywał żadnych przyjemności (Syr 14, 16). Dla jego mieszkańców obce było to, co dzieje się na poziomie wyższym, czyli na ziemi. Szeol był miejscem braku pamięci i całkowitego zapomnienia (Ps 88, 13). Kto wstąpił do Szeolu, już z niego nie wracał (Hi 7, 9; por. 10, 21; 14, 12).
Niektórzy pisarze biblijni, którzy tworzyli w okresie wczesnego Izraela, przypuszczali, że jedynie Henoch (Rdz 5, 24) i Eliasz (2 Krl 2, 11) uniknęli smutnego losu wszystkich pozostałych i nie znaleźli się w Szeolu. Istniało bowiem powszechne przekonanie, że Jahwe zabrałich bezpośrednio z tego świata do siebie bez przeprowadzania ich przez Szeol. Sądzono również, że podobny los mógł spotkać tajemniczego Sługę Jahwe, który po swojej śmierci nie pozostał w Szeolu, ale zmartwychwstał do życia wiecznego, jak sugeruje Księga Izajasza:
Po udrękach swej duszy,
ujrzy światło i nim się nasyci.
Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu,
ich nieprawości On sam dźwigać będzie (Iz 53, 9-11).
W okresie początkowym Szeol nie był tym samym, co znane nam obecnie piekło. Nie był miejscem nagrody czy kary, ale raczej powszechnym miejscem przebywania wszystkich zmarłych, niezależnie od ich etycznego życia na ziemi. Pogląd ten zaczynał jednak ulegać powolnej zmianie i Szeol zaczął przybierać barwy szare, jego wydźwięk stawał się raczej negatywny, pesymistyczny. Ostatecznie stał się miejscem pośmiertnej kary. Z takim odczytaniem Szeolu spotkamy się w Psalmach:
Niechaj występni odejdą precz do Szeolu,
wszystkie narody, co zapomniały o Bogu.
Bo ubogi nie pójdzie w zapomnienie na stałe,
ufność nieszczęśliwych nigdy ich nie zawiedzie (Ps 9, 18-19).
Także prorocy grozili bezbożnym zatraceniem w Szeolu. Słowa ostrzeżenia kierowali w stronę ludzi młodych, aby roztropnie korzystali z darów życia. Autor Księgi Przysłów ostrzega ówczesną młodzież, aby nie poddawała się zasadzkom pokusy, która może ją zaprowadzić do Szeolu, na zatracenie:
Teraz, synowie, słuchajcie mnie,
zważajcie na słowa ust moich:
niechaj twe serce w jej [pokusy – Z. K.] stronę nie zbacza,
po ścieżkach jej się nie błąkaj;
bo wielu – a wszystkich zabiła.
Dom jej drogą jest do Szeolu:
co w podwoje śmierci prowadzi (Prz 7, 24-27; 15, 24).
Niektórzy przypuszczają, że ostrzeżenia tego rodzaju posiadały podwójne znaczenie. Pierwsze mogło sugerować, że przedwczesna śmierć jest Bożą karą, która spotyka złych ludzi, drugie z kolei mówiło o realnej możliwości kary po śmierci.
Żyjący na ziemi, według wierzeń ludów semickich, mogli zwracać się o pomoc do mieszkańców sfery górnej i dolnej. Poszerzał się w ten sposób znacznie obszar ich życia i działania. Intensywny kontakt z tymi dwoma poziomami, czyli z bogami niebios (czy z Bogiem niebios) i zmarłymi w Szeolu, miał doniosłe znaczenie dla jakości ich ziemskiego życia, i to niezależnie od miejsca, jakie zajmowali w hierarchii społecznej. Bowiem oprócz dobrych czynów, modlitwy, troski o świątynię i kapłanów, zapewniały im błogosławieństwo i przychylność dobre relacje z bogami [Bogiem] niebios oraz ze zmarłymi. Owa bliskość Boga i życzliwość zmarłych konkretyzowała się najpełniej obfitością plonów, tłustą trzodą, zwycięstwami w wojnie i wielu innymi dobrodziejstwami. Tymczasem bez zjednania sobie bogów nieba i bogów podziemia dobra te byłyby trudne, wręcz niemożliwe do osiągnięcia. Istotną zatem sprawą było ułożenie przyjaznych stosunków z bogami.
Błogosławieństwo, jako jakaś niewidzialna nić, łączyło w ścisłą jedność owe trzy poziomy kosmosu: ziemię, niebiosa i Szeol. Jego obecność lub brak były wyraźnie odczuwane i przeżywane przez człowieka w formie nagrody lub kary, szczęścia lub nieszczęścia. Mnożyła się więc liczba różnego rodzaju obrzędów i ofiar, mających zjednać przychylność Boga [bogów] i oddalić nieszczęścia. Składając je, rolnicy prosili o odpowiednią ilość deszczu i słońca, gwarantujących obfity urodzaj. Naród z kolei prosił o błogosławieństwo, o oddalenie czyhających nieszczęść i potrzebne siły do pokonania swoich nieprzyjaciół. Z prośbą, którą wyrażano w formie różnych obrzędów mniej lub bardziej prywatnych, zwracano się również do zmarłych przodków i krewnych. Ich także proszono o pomyślność dla siebie i dla swojego domu, dla rodziny i znajomych.
Obrzędy publiczne i prywatne nie były wyłącznie dowolną sprawą poszczególnych osób, lecz ich stałym obowiązkiem, a zlekceważenie go mogło prowadzić do zemsty zmarłych. Przejawiała się ona w postaci różnego rodzaju nieszczęść, które dotykały ich osobistego życia, albo posiadanych przez nich dóbr. Tym między innymi tłumaczyć należy wielką troskę żyjących o swoich zmarłych, których przychylność starano się pozyskać poprzez składane ofiary, nierzadko bardzo obfite i bogate. Proszono ich nie tylko o nieszkodzenie, ale przede wszystkim o pomoc w trudnych momentach życia. Zwracano się do nich z prośbą, aby życie doczesne było rzeczywiście przygotowaniem do przyszłego, które nagrodzi aktualne trudności lub doznane krzywdy.
Izrael, żyjący pośród obcych sobie ludów, przejmował niektóre elementy ich wierzeń. Nie było jednak zgodnego podejścia w tej sprawie, stąd też jedni z wyrozumiałością i przychylnością przejmowali ryty obcych ludów, podczas gdy inni odrzucali je, krytykując wszelkie pozytywne do nich nastawienie. Ta dwuznaczność zachowań znalazła wyraz w oficjalnym prawodawstwie Izraela (Kpł 19, 27-28.31; 20, 6.27; Pwt 14, 1-2; 18, 11). Pojawia się także w nauczaniu proroków (np. Iz 8, 19-20), którzy przypominali ludowi, że zmarli nie mają możliwości wpływania na los ludzi żyjących na ziemi, ponieważ nie są „obdarzeni wiedzą dotyczącą tego, co się dzieje na ziemi”, ani też nie znają tajemnic przyszłości. Byli jednak tacy, którzy głosili opinię przeciwną. Powołując się na przepis Księgi Powtórzonego Prawa (21, 33), zakazujący pozostawiania zwłok powieszonego człowieka przez noc, oraz na Drugą Księgę Samuela (21, 1), uczyli, że zmarli mają władzę szkodzenia lub pomagania żyjącym. Autor Księgi Samuela wyjaśnia bowiem, że głód, który nawiedził Izrael za panowania Dawida, był w istocie zemstą wymordowanych Gibeonitów. To właśnie zdają się sugerować słowa starożytnego pisarza:
W czasach Dawida nastał głód, trwający przez trzy lata z rzędu. Dawid więc radził się Pana. A Pan dał mu taką odpowiedź: „Krew pozostaje na Saulu i jego domu: bo wymordował on Gibeonitów” (2 Sm 21, 1).
Na znajomość przez zmarłych spraw przeszłych, teraźniejszych i przyszłych zdaje się wskazywać również Pierwsza Księga Samuela (28, 3-25). Mówi się tam o królu Saulu, który prosi wróżkę z Endor, aby wywołała ducha zmarłego proroka Samuela, którego chciał zapytać, jak postąpić w trudnej dla siebie sytuacji. Sugerował tym samym, że Samuel, chociaż już nie żyje, orientuje się jednak doskonale w sytuacji, jaka zaistniała między nim a Jahwe i że jest w stanie przepowiedzieć końcowy wynik bitwy z Filistynami. Autor Pierwszej Księgi Samuela relacjonuje słowa kobiety: „«Widzę istotę pozaziemską, wyłaniającą się z ziemi». [Saul] zapytał się: «Jak wygląda?» Odpowiedziała: «Wychodzi starzec, a jest on okryty płaszczem». Saul poznał, że to Samuel, i upadł przed nim twarzą na ziemię, i oddał mu pokłon. Samuel rzekł do Saula: «Dlaczego nie dajesz mi spokoju i wywołujesz mnie?». Saul odrzekł: «Znajduję się w wielkim ucisku, bo Filistyni walczą ze mną, a Bóg mię opuścił i nie daje mi odpowiedzi ani przez proroków, ani przez sen; dlatego ciebie wezwałem, abyś mi wskazał, jak mam postąpić»” (1 Sm 28, 13-15). Zapytany o radę Samuel przepowiada Saulowi śmierć, która rzeczywiście niebawem przychodzi na niego i na jego syna Jonatana.
Bibliści zwracają uwagę, że Samuel jawi się przed Saulem jako 'elóhtm, tj. jako „istota pozaziemska” (por. Rdz 3, 5; Ps 8, 6), nie zaś jako istota bezsilna, określana terminem ffalm. Niezależnie jednak od opinii egzegetów, historia Saula zdaje się sugerować, że starożytni interesowali się losem zmarłych, podejmując próbę wniknięcia w tajemnicę życia pośmiertnego. Z ich poszukiwań wynikało, że ci, którzy odeszli z tego świata, chociaż pozbawieni substancji materialnej, nie utracili całkiem swojej osobowości. Nadal cieszą się charakterystyczną dla siebie formą, posiadaną w życiu ziemskim. Dlatego też Saul od razu rozpoznał jawiącego mu się Samuela i „upadł przed nim twarzą na ziemię i oddał mu pokłon”. Zmarli ponadto nie tylko zachowywali ziemski wygląd, ale co ważniejsze, świadomi byli własnej tożsamości. Tak więc Samuel wiedział doskonale, kim jest i co ma do przekazania Saulowi. Przytoczony powyżej tekst biblijny sugeruje jednoznacznie, że cieszyli się również dobrą znajomością rzeczy przyszłych, które zakryte były przed żywymi. Wszystko to sprawiało, że zmarli mogli zarówno przychodzić z określoną pomocą żyjącym, jak również działać na ich szkodę, powodując różne nieszczęścia, niepowodzenia, klęski. Aby jednak temu przeciwdziałać, należało zaskarbić sobie ich przychylność, zjednać ich dla siebie, składając różne ofiary czy dokonując pewnych obrzędów.
Zmarli cieszyli się określoną mocą, nieznaną do końca dla żyjących, która rodziła u nich respekt, szacunek i trwogę. To z kolei pozwalało prosić ich o opiekę dla siebie i bliskich, o życzliwość i przychylność, a także o dobre miejsce w zaświatach dla osób już zmarłych. Należy bowiem pamiętać, że Szeol, podobnie jak ziemia, nie był bynajmniej „miejscem” jednorodnym dla wszystkich zmarłych. Również w nim istniały określone stopnie, gradacje, rozróżnienia. Inny więc był dla zwykłych rzezimieszków, inny zaś dla tych, którzy oddali swoje życie w obronie ojczyzny. Lecz ostateczna lokalizacja zależała także od samego pochówku. Tak więc ciała zmarłych czy ciała ofiar poległych w boju, które nie zostały pochowane, ale porzucone na otwartej przestrzeni, mogły zajmować niższe pokłady Szeolu od ciał tych, którzy zostali złożeni do grobów. Istniała zatem pewna niewiadoma co do miejsca zajmowanego w zaświatach przez zmarłych.
W dotychczasowym opisie Szeolu i przebywających w nim zmarłych zetknęliśmy się z pewnym dualizmem. Jedni z pisarzy biblijnych nie przypisują Szeolowi większego znaczenia, sugerując, że zmarli nie posiadają żadnego wpływu na żyjących, podczas gdy inni wyrażają opinie przeciwne. Czym wytłumaczyć ów „dualizm”? Niektórzy przypuszczają, że zrodził się on pod wpływem roszczeń jahwizmu do władzy Boga Jahwe nad żywymi i umarłymi. Zwolennicy wyjątkowości i wszechmocy Jahwe (stąd jahwizm), zaczęli przedstawiać Szeol jako miejsce bez możliwości powrotu, a przebywających w nim jako bezsilnych, zapomnianych przez Boga, pozostawionych samych sobie. Nic więc ich nie cieszy, z niczego się nie radują, ponieważ smutni spędzają dni wieczności w ciemnościach. Nie mogą wpływać na żyjących, ani im pomagać, gdyż władzę taką posiada wyłącznie Jahwe. Jest to, oczywiście, tylko jedna z hipotez, tłumaczących pojawiający się „dualizm” w opisie Szeolu, niemniej jednak zdaje się ona wiele wyjaśniać.
Zdzisław Józef Kijas OFMConv. Niebo, czyściec, piekło. W domu Ojca, dla kogo, w oddaleniu, Wydawnictwo WAM 2009
Skomentuj artykuł