Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem

Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem Wydawnictwo WAM
Ks. Robert Skrzypczak / Wydawnictwo WAM

Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem to zbiór fascynujących esejów dotyczących barwnych, kontrowersyjnych postaci współczesnych, których życie, choć nieraz źle ocenione przez innych, okazało się oryginalnym zapisem zafascynowania Chrystusem. Wśród nich znajduje się Joseph Ratzinger. Autor nazywa go "papieżem miłości wymagającej", bowiem właśnie miłość jest jego zdaniem kluczem do pontyfikatu Benedykta XVI.

Błogosławiony Antonio Rosmini-Serbati

DEON.PL POLECA

PRZEZNACZENIE PROROKÓW

Czegoś takiego w historii zachodniego chrześcijaństwa jeszcze nie było. Człowiek, kapłan, naukowiec potępiony oficjalnym dekretem Świętego Oficjum, którego tezy zostały uznane za heretyckie i szkodliwe, a książki umieszczone na Indeksie tytułów zakazanych, sto dwadzieścia lat później zostaje nie tylko zrehabilitowany, ale i ogłoszony błogosławionym. Antonio Rosmini-Serbati, włoski duchowny i filozof, 18 listopada ubiegłego roku, w katedrze Novary, miasta położonego 30 kilometrów na zachód od Mediolanu, został wyniesiony do grona błogosławionych w niebie.

Profetyczny myśliciel

Nigdy jeszcze nie zdarzyło się - jak stwierdza włoski historyk idei, Luciano Malusa - aby Kongregacja Doktryny Wiary (bądź dawnej Świętej Inkwizycji), odwołała swą uprzednią decyzję, ogłoszoną oficjalnym dekretem. A tak stało się w tym wypadku. 1 lipca 2001 roku watykańskie L’Osservatore Romano, w 146. rocznicę śmierci Rosminiego, publikuje Notę Kongregacji, podpisaną przez jej ówczesnego prefekta, kard. Josepha Ratzingera, w której czytamy, iż „można dziś uważać, że powody zaniepokojenia oraz wątpliwości doktrynalnych, które doprowadziły do promulgacji Dekretu Post obitum potępiającego 40 Tez wyjętych z dzieł Antoniego Rosminiego zostały usunięte. A to z tej racji, że sens owych Tez, tak pojętych i potępionych Dekretem, nie przynależał w rzeczywistości do autentycznej myśli i pozycji Rosminiego, lecz do możliwych wniosków wynikających z lektury jego pism”.

Owszem, zdarzały się „pomyłki” w ocenie pracy teologów, takich choćby jak wielcy dwudziestowieczni myśliciele Kościoła: Henri de Lubac, napiętnowany przez Piusa XII w encyklice Humani generis za nauczanie o naturze i łasce, Yves Congar, francuski dominikanin za swe dzieło o prawdziwej i fałszywej reformie Kościoła, amerykański jezuita John Courtney Murray za teorie o relacji Kościoła do państwa, benedyktyn Dom Baoudoin czy wreszcie Karl Rahner, podejrzewany przez pracowników Kongregacji Świętego Oficjum o szerzenie modernizmu. Nikt z nich jednakże nie został potępiony oficjalnym dekretem Kongregacji. Zresztą, nowatorski geniusz niektórych z tych myślicieli doczekał się uznania w postaci zaproszenia ich przez kolejnego papieża Jana XXIII do udziału w pracach eksperckich Soboru Watykańskiego II, ku oburzeniu „konserwatywnego” arcybiskupa Marcela Lefebvra, późniejszego schizmatyka.

W wypadku Rosminiego chodzi o coś znacznie większego. Owszem, ocena pracy włoskiego kapłana przypada na moment szczególnie trudny w historii Kościoła, pomiędzy ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu przez Piusa IX w 1854 roku a zwołaniem Soboru Watykańskiego I w 1970 roku. Chodzi o okres szczególnej nadwrażliwości na zagrożenia „modernizmem”, w którym łatwo było popaść w niełaskę czujnego oka Magisterium Kościoła. Mógł Rosmini pozostać w długim szeregu odsuniętych od oficjalnego nauczania i zapomnianych intelektualistów, którym brakło pokory lub cierpliwości w dochodzeniu prawdy. Przypomnę niektórych: Felicité Robert Lamennais, który w konsekwencji opuścił szeregi Kościoła, Georg Hermes, Augustyn Bonnetty, Anton Günther, Johannes Balzer, Jakob Frohschammer, Ignaz Döllinger, Alfred Loisy, George Tyrrell, czy włoscy znajomi Rosminiego Vincenzo Gioberti oraz Gioacchino Ventura. Przeciwstawiali się oni ogłoszonym dogmatom, bądź upierali przy partykularnych koncepcjach teologicznych, redukujących często depozyt wiary do jakiegoś szczegółowego aspektu. Niektórzy z nich reagowali buntem i gniewem na decyzje Stolicy Apostolskiej. Wszystkich ich dzisiaj przykrył grubą warstwą kurz zapomnienia. W przypadku Antonio Rosminiego, który przeszedł podobną, co tamci kenozę upokorzenia, rozbłysnął geniusz intelektu połączony ze świętością życia.

Trudno znaleźć adekwatne porównanie Rosminiego z innymi świętymi Kościoła. I to nie tylko z powodu bezprecedensowej rehabilitacji kogoś potępionego przez własny Kościół. „Być może najwłaściwszą analogię można by znaleźć z Ojcami pierwszych wieków Kościoła – zauważył były prezydent Republiki Włoskiej, Francesco Cossiga – u których rzetelność i rozległość zainteresowań naukowych łączyła się z ewangelicznym żarem pasterzy dusz, intelekt z sercem i działaniem, wiedza ze świętością, i to aż do granic ludzkich możliwości. Mam na myśli Orygenesa, Augustyna czy Ambrożego”.

W przypadku Rosminiego chodzi o genialny umysł oraz zdumiewającą, encyklopedyczną wiedzę. Jego dorobek obejmujący ponad sto opasłych tomów zasługuje na miano „summa totius cristianitatis” (według określenia Michele Federico Sciacca). Kto kocha książki i zna różne biblioteki świata pozostałby przejęty wrażeniem, jakie wywarłaby na nim prywatna biblioteka ks. Antonio, przechowywana w stanie nienaruszonym do dziś w jego rodzinnym pałacu w Rovereto. Liczne pomieszczenia zamiast ścian mają wspinające się aż po wysoki sufit regały wypełnione woluminami z różnych dziedzin i w różnych językach. Niektóre wyróżniają się postrzępionymi końcówkami okładek, innych skórzana struktura każe myśleć z podziwem o wytwórcach ówczesnej sztuki typograficznej. Ich wartość z pewnością pozwoliłaby wstawić w każde z tych pomieszczeń po kilka nowoczesnych, lśniących ferrari. Pomiędzy regałami można odnaleźć, a to masywne biurko, a to pulpit do czytania na stojąco, a to wreszcie piękny - budzący moją zazdrość - stół w kształcie sześciokąta, obrotowy, pozwalający jednocześnie korzystać z sześciu otwartych ksiąg. Wystarczy tylko obracać blatem w prawo lub w lewo.

Jednakże Rosmini nie jest - jak go próbowano nazywać - kimś w rodzaju „katolickiego Kanta”. Jest myślicielem profetycznym, który oddał całego siebie Chrystusowi i Jego Kościołowi, od którego zresztą wycierpiał ponad miarę. „A los proroków jest taki - wyjaśnia kard. Martins, aktualny prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych - zarówno w Biblii, jak i, niestety, w dziejach Kościoła polega często na tym, iż jest się niezrozumianym i prześladowanym”.

„Dawał świadectwo o miłości we wszystkich wymiarach i to na wysokim poziomie - powiedział Benedykt XVI w dniu beatyfikacji Antonio Rosminiego - lecz szczególnie zasłynął w hojnym zaangażowaniu się w to, co on sam nazywał «miłością intelektualną» (cantà intellettuale), będącą pojednaniem rozumu z wiarą”. Jan Paweł II w swej słynnej encyklice Fides et ratio wymienił Antonio Rosminiego wśród tych, których działalność była „przejawem owocnej relacji między filozofią a słowem Bożym”. Dzięki temu stanowią oni „znamienne przykłady pewnego typu refleksji filozoficznej, która wiele zyskała dzięki konfrontacji z prawdami wiary”.

Kiedy Antonio przyszedł na świat, 24 marca 1797 roku, Rovereto liczyło ok. dziewięć tysięcy mieszkańców i należało politycznie do imperium austro-węgierskiego. Oprócz rodziców Piero i Giovanny, jego narodzin oczekiwali: trzyletnia siostra Gioseff a Margherita oraz o rok od niej młodszy Giuseppe. Trzy lata później urodzi się jeszcze Felice, lecz wbrew swemu imieniu umrze już po roku. Antonio wzrasta pod czujnym okiem don Pietro Orsi, swego nauczyciela matematyki, fizyki i filozofii. Równocześnie z uczęszczaniem do liceum w Trydencie zacznie on rozczytywać się w niemieckich filozofach: Kancie, Fichtem, Schellingu i Heglu. Jak zauważy: „rzeczywiście, unoszą ducha w górę, ale jeszcze łatwiej nasycają go pychą”. W latach 1816-1819 podejmuje studia teologiczne na uniwersytecie w Padwie, które w 1822 roku ukończy dyplomem z teologii i prawa kanonicznego. W 1820 roku umiera jego ojciec, w związku z czym Antonio odziedziczy cztery szóste całej rodzinnej posiadłości, wartej ok. 600 tysięcy florenów, dzięki czemu nigdy mu nie braknie na książki i papier.

Święcenia kapłańskie przyjmuje rok potem w katedrze w Chioggii. Św. Giovanni Bosco powie o nim: „Nie przypominam sobie, abym widział jakiegoś księdza, który by odprawiał mszę z taką pobożnością i troską, jak Rosmini. Widać w nim było żywą wiarę, z której czerpał miłość, łagodność, skromność i zewnętrzną powagę”. Antonio Rosmini kierował się tzw „zasadą pasywności” (principio di passività), w zgodzie z którą w życiu fundamentalną rolę odgrywa nastawienie kontemplatywne, czyli ciągłe nawracanie i oczyszczanie duszy oraz poszukiwanie zjednoczenia z Bogiem. Z tego wynikała inna postawa, wedle której jeśli Bóg poprzez różne okoliczności zasugeruje jakąś określoną działalność, należy ją podjąć i uznać za rodzaj powierzonej misji, jakakolwiek by ona była. Odpowiada to głębokiemu nastawieniu Rosminiego do poszukiwania coraz to ściślejszej więzi z wolą Boga.

Kolejne lata są dla niego czasem intensywnych przyjaźni, między innymi ze słynnym włoskim pisarzem Alessandro Manzinim, czy też księciem Gustavo Cavour, bratem Camillo, będącym jednym z czołowych protagonistów zjednoczenia Italii w 1871 roku. W Mediolanie kontynuuje studia politologiczne, działalność publicystyczną i społeczną, którą to nagle przerywa, wycofując się na kilkumiesięczny czas odosobnienia (od lutego do listopada 1828 roku) w okolice Domodossola, na wzgórze zwane Kalwarią. Tam oddaje się całkowicie postom, modlitwie, milczeniu oraz lekturze, utrzymując jedynie kontakt listowny z wybranymi osobami. Tam nabierze wyrazu jego życiowa opcja preferencyjna: „Przedkładaj to, co wieczne nad to, co tymczasowe, abyś mógł zbudować najpierw fundament, a potem budynek…, najpierw miłość, a potem wiedzę”. Na koniec swego życia złoży na ręce Manzoniego swój duchowy testament ujęty w trzy słowa: „adorować, milczeć, cieszyć się” (adorare, tacere, godere). Czytelnik, który nie znuży się opowieścią o Rosminim, poznawszy dalsze okoliczności jego życia, pojmie głęboki sens tejże maksymy.

Tam, w odosobnieniu wzgórz Domodossola, tworzy się projekt założenia dwóch zgromadzeń zakonnych: męskiego Instytutu Miłości (Istituto delia Caritd - założonego wraz z o. Loewenbruckiem i inny­mi czterema towarzyszami, aprobowanego przez papieża Grzegorza XVI w 1839 roku) oraz zgromadzenia Sióstr Opatrzności (Suore delia Prowidenza, od 1833 roku). Domy rosminiańskie pojawiają się niebawem w różnych miejscach Włoch: w Trydencie, Veronie, Turynie, Strezie, a także w Anglii i Francji.

Ks. Antonio z pewnością nie przypuszczał, jak brzemienna w konsekwencje okaże się jego pierwsza podróż do Rzymu w towarzystwie patriarchy weneckiego Ladislao Pyrkera. Poznał tam m.in. kardynała Castiglione, późniejszego papieża Piusa VIII oraz opata Mauro Cappelloni, wybranego na kolejnego Następcę św. Piotra o imieniu Grzegorz XVI.

Podczas następnej wizyty w Rzymie, 15 maja 1829 roku, w trakcie audiencji u Piusa VIII, trzydziestodwuletni kapłan z Rovereto usłyszy z ust papieża: „Jest wolą Bożą, abyś się zajął pisaniem książek. Takie jest twoje powołanie. Kościół dzisiejszy ma pilną potrzebę pisarzy”. Stąd rodzi się w Rosminim głębokie przekonanie o konieczności zastosowania „miłości intelektualnej”, mającej na celu oczyszczenie umysłów. Korzeń zła współczesnego świata nie leży, według niego, w niewłaściwych wyborach politycznych, co raczej w błędnym sposobie myślenia ludzi. Ten rodzaj nieprawości, ukryty pomiędzy zwojami mózgowymi w ludzkich myślach, poglądach i interpretacjach da się usunąć jedynie dzięki „zdrowej” filozofii. „Ludzie odeszli daleko, w związku z tym również i my musimy ruszyć w dal, by ich odnaleźć” - mówił.

Epoka zamętu

Rosmini należy do tych, którym towarzyszy przekonanie o naglącej konieczności odnowy życia etyczno-politycznego, jak i eklezjalnego. W tym względzie rolę „zaczynu” ma do spełnienia chrześcijaństwo. W tamtej epoce dominują cztery zasadnicze kierunki myślenia. We Francji odradza się nurt tradycjonalistyczny będący odreagowaniem stresu porewolucyjnego i koncepcji oświeceniowych. Ten konserwatywny, restauracyjny kierunek rozwijają René Chateaubriand, Louis de Bonald, Joseph de Maistre czy wspomniany już Felicité Robert de la Mennais. W kręgach kościelnych umacnia swe pozycje filozofia neotomistyczna, będąca powrotem do myśli św. Tomasza, lecz zastosowanej polemicznie do zwalczania nowoczesnego myślenia politycznego oraz poglądów fizycznych i metafizycznych autorów XVII i XVIII-wiecznych. Służy więc do walki z newtonowskim mechanicyzmem oraz koncepcjami Leibniza. Umacnianie hylemorfizmu, doktryny o duszy jako formie substancjalnej ciała zostaje wprzęgnięte w starcie z kartezjańskim dualizmem czy zmysłowym empiryzmem. Tacy autorzy, jak Serafino Sordi, Mateo Liberatore oraz Gioacchino Ventura di Raulica oraz całe naukowe środowisko jezuitów włoskich, poza dyskusjami akademickimi, zaangażują się w zwalczanie tendencji narodowych wśród tych, których myślenie zostanie uznane za zbyt „liberalne”. Niektórych reprezentantów tego kierunku będzie musiał przecierpieć „na własnej skórze” Antonio Rosmini.

Inny istotny nurt myślowy wyjdzie z Niemiec. Friedrich Schlegel, Adam Müller, Joseph Görres czy wreszcie sam Schelling dadzą początek „romantyzmowi” w filozofii, koncentrując się przede wszystkim na rozwoju subiektywnej świadomości religijnej oraz filozofii idealistycznej. Jeszcze inną tendencją w myśli włoskiej będzie „katolicki liberalizm”, wzrastający na bazie idei zapożyczonych z Rewolucji Francuskiej i filozofii burżuazyjnej XVII i XVIII wieku, szukający sposobów na zaszczepienie w środowisku politycznym, jak i w samym Kościele pojęcia wolności.

Kościół oficjalnie nie chce brać strony ani tradycjonalistów, ani tym mniej liberałów, w których dostrzega zagrożenie iluminizmem. W związku z tym odcina się od nowoczesnych prądów myślowych pojawiających się wewnątrz środowisk kościelnych. Głośne staje się potępienie ojca Lamennais przez Grzegorza XVI, który w encyklice Mirari vos z 1832 roku próbuje udowodnić, jak niebezpiecznym dla wiary jest mówienie o wolności słowa, sumienia czy wolnych wyborach. Nie dopuszcza jakichkolwiek innowacji na polu praw jednostkowych czy obywatelskich. Nie dostrzega też żadnego pożytku w dyskutowaniu o reformie Kościoła. Choćby nie wiem jak dziwne i odległe wydawało nam się dzisiaj tamto myślenie, nie należy zapominać, że ludzie żyjący w Europie w pierwszej połowie XIX wieku muszą żyć w sytuacji permanentnego szoku wywołanego dopiero co zakończoną wojenną epoką napoleońską, rewolucją przemysłową, narastającymi tendencjami rewolucyjnymi w życiu społecznym oraz w filozofii. Poczucie zagrożenia wzmaga się wraz ze wzrostem towarzyszących tamtym zjawiskom sił antykościelnych i antychrześcijańskich. Nic dziwnego, że w uszach niektórych czujnych stróżów wiary czy tradycji słowa „wolność” czy też „odnowa” nie brzmią sympatycznie.

Geniusz intelektualny Rosminiego, wsparty zachętą ze strony papieża, zaczyna przygotowywać „umysłowe lekarstwo” na zagrożenia myślenia ideologicznego epoki. Powstaje cała seria książek: Nuovo saggio sull’origine delie idee (Nowy traktat o powstawaniu idei - 1828-1830), Teodicea (1825), Principi delia scienza morale (Zasady nauki moralnej - 1831), Trattato delia coscienza morale (Traktat o świadomości moralnej - 1839), Antropologia in servizio delia sciena morale (Antropologia w służbie nauk moralnych - 1839), Filosofia delia politica (Filozofia polityczna - 1839) czy wreszcie monumentalna Fiosofia del diritto (Filozofia prawa - 1841-1843, w dwóch tomach) - by wymienić tylko niektóre. Jednakże najważniejszą i wzbudzającą najwięcej kontrowersji książką - za którą Rosmini zapłacił najwyższą cenę szykan i uprzedzeń - była pozycja poświęcona eklezjologii Delie cinąue piaghe delia Santa Chiesa (O pięciu ranach Kościoła świętego - 1848).

Beatyfikacja Antonio Rosminiego zawiera w sobie z całą pewnością uznanie dla jego odwagi inspirowanej „miłością intelektualną”, za którą prorocy płacą wielką cenę. Porównanie z naszą aktualną sytuacją pozwala dostrzec w ostrzejszych kolorach, o co walczył filozof z Rovereto. Świat zachodni sukcesywnie wprawia człowieka w coraz to dotkliwsze wewnętrzne męki. Najpierw oddalił go od Boga, gasząc w nim nadprzyrodzony posmak nieba. Następnie poddał umartwieniom jego umysł, skłaniając go do ofiary z intelektu w nihilistycznym amoku. W końcu spustoszył mu wolę, pozostawiając go w świecie moralnej dowolności. Bez wątpienia powrót do postaci, takich jak Rosmini może okazać się pomocą Opatrzności w odzyskiwaniu człowieka w jego całości.

Ks. Robert Skrzypczak,Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem, Wydawnictwo WAM 2010

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pomiędzy Chrystusem a Antychrystem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.