Rozwój duchowy - inspiracje biblijne.

Rozwój duchowy - inspiracje biblijne Wyd. WAM
Harrington Wilfrid J. OP / Wyd. WAM

Nasza wiara jest zaufaniem Bogu. Musimy się przekonać, że Bóg, któremu ufamy, jest cudowny, jest Bogiem nieskończonej miłości, miłosierdzia i przebaczenia. Takiego Boga odnajdujemy w Świętej Księdze Izraela. Jego łaskawość została w pełni objawiona w Synu i poprzez Syna. Bóg staje się Bogiem widzialnym, jeśli przyjmiemy, że Jezus Chrystus jest Jego ikoną, jeśli damy dojść do głosu Jezusowi. (Ze Wstępu)

W książce Autor podjął się opracowania zasadniczych tematów biblijnych w świetle duchowości chrześcijańskiej. Książka podzielona jest według biblijnego schematu na zagadnienia Starego i Nowego Testamentu. Podejmowane tematy biblijne są postrzegane w perspektywie wiary, miłości i nadziei. Autor pokazuje, w jaki sposób, podążając za nauką płynącą z Pisma Świętego, możemy dążyć do pełnego rozwoju duchowego, stając się jednocześnie w pełni naśladowcami Chrystusa.

Fragment książki:

Wiara

DEON.PL POLECA

„Winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala" (Hbr 12, 1-2). Dla autora Listu do Hebrajczyków wiara w Jezusa Najwyższego Kapłana, siedzącego „po prawicy tronu Boga" (Hbr 12, 2) jest tym, co nadaje sens życiu chrześcijańskiemu. Jednocześnie żaden inny pisarz nowotestamentowy nie kładł takiego nacisku na człowieczeństwo niebiańskiego Najwyższego Kapłana. Miał on bowiem na uwadze konkretną historyczną osobę: Jezusa z Nazaretu. Każda religia posiada swoje mity, ale chrześcijaństwo nie opiera się na micie. Jednakże po czasach Nowego Testamentu pojawiła się ahistoryczna chrystologia, która w niewielkim stopniu odsłaniała bezbronność Jezusa ukrzyżowanego. Nawet jeśli brano pod uwagę ziemskiego Jezusa, istniała tendencja do oddzielania śmierci Jezusa od Jego życia oraz zmartwychwstania Jezusa od Jego ziemskich losów i śmierci. W ten sposób osłabiano prorockie wyzwanie rzucone przez Jezusa i ostatecznie gubiono zbawczy sens Jego śmierci i prawdziwe znaczenie Jego zmartwychwstania. My, chrześcijanie, nie możemy wciąż pomijać Jezusa, chociaż świetnie wychodzi nam zapieranie się Go.

Jezus z Nazaretu uosabia zagadkę, paradoks chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo jest, lub też powinno być, religią niezwykłej nadziei. I jest nią dla tych, którzy je rozumieją. W dużym stopniu koncentrowano się na krzyżu - i słusznie. Chrześcijanin jednak zawsze pamięta, że po Wielkim Piątku następuje Niedziela Wielkanocna. Końcem Drogi Krzyżowej nie jest grób. Nasza wiara jest wiarą wielkanocną. Nasza nadzieja jest nadzieją paschalną.

Aby dojść do Boga, musimy nauczyć się akceptować fakt, że to Bóg pierwszy przyszedł do nas. Grzech pierworodny polegał na tym, że człowiek usiłował wydrzeć mądrość, która mogła być tylko darem (Rdz 3, 1-7). Grzech ludzki w dalszym ciągu jest próbą zejścia z dróg Bożych. Od dawna jestem zakłopotany i zaniepokojony tym, że mężczyźni i kobiety w Starym Testamencie często głębiej rozumieli Boga, a ich relacja z Bogiem była z pewnością bardziej osobista, niż jest to udziałem wielu chrześcijan. W Jezusie z Nazaretu Boskość weszła w nasz świat i w naszą historię. Bóg stał się jednym z nas. Ale my chcielibyśmy ominąć drogę Bożą. Pierwotna pokusa jest wciąż aktualna: będziecie „tak jak Bóg". Podstawowa prawda chrześcijańska brzmi: „Ja jestem drogą" Q 14, 6). Jeśli droga Boga do ludzkości wiedzie przez człowieka Jezusa, to nasza chrześcijańska droga do Boga prowadzi przez człowieczeństwo Jezusa.

BÓG W CHRYSTUSIE

„Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat" (2 Kor 5,19). Można przyjąć, że jest to najlepsze stwierdzenie chrystologiczne, które łączy chrystologię z soteriologią. Tam gdzie jest Jezus, tam jest Bóg; a Bóg jest Bogiem dia nas. Ale Jezus z Nazaretu jest człowiekiem z krwi i kości, „zrodzonym z niewiasty" (Ga 4, 4), który żył w naszym świecie i poniósł straszną śmierć na krzyżu. Nie możemy poznać Boga. Ale spotykamy Go w Jezusie. Autor Listu do Hebrajczyków wyraził to jednoznacznie: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ojców naszych przez proroków". Było to wprawdzie rzeczywiste objawienie Boga, ale fragmentaryczne i zapośredniczone przez sługi. „[A] w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna..., który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1, 1-3; wyróżn. W.J. H.). Syn, Słowo Boże, to Jezus, który „musiał się upodobnić pod każdym względem do braci" (Hbr 2, 17). Został On doświadczony „we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu" (Hbr 4, 15).

Jezus jest odbiciem samej istoty Boga jako osoba ludzka, podobna do nas we wszystkim. Jezus mówi nam, jaki jest Bóg. Jezus jest Bożym wezwaniem i wyzwaniem pod naszym adresem. Możemy powiedzieć zgodnie z prawdą, że Bóg jest miłością, ale nie mamy pojęcia, czym miłość Boga jest sama w sobie. W Jezusie widzimy miłość Boga w działaniu. Dowiadujemy się, że Bóg jest z nami w naszym cierpieniu i w śmierci. Upewnia nas o tym cierpienie i śmierć Jezusa.

W Jezusie Bóg ukazał się w ludzkiej postaci: „On jest obrazem Boga niewidzialnego" (Kol 1, 15). W praktyce prześlizgnęliśmy się obok tego ludzkiego aspektu. Zwróciliśmy się natomiast w stronę „ikony Boga", w wygodny sposób pozbawionej cech krytycznego proroka. Umieściliśmy Jezusa w Jego niebieskim domu. I postąpiliśmy mądrze, ponieważ dawno zdaliśmy sobie sprawę, że tam jest bezpieczniejszy! Klękamy przed „naszym Panem", który w niczym nam nie przeszkadza, dzięki temu, w jaki sposób Go postrzegamy. W rzeczywistości nie wywiera On żadnego krytycznego wpływu na życie naszego świata. Ale bliskość Jezusa z Nazaretu jest dla nas bardzo niewygodna. Pozostaje Ewangelia i niesione przez nią wyzwanie, jej „niebezpieczna pamięć".

Pomniejszając znaczenie człowieczeństwa Jezusa, przesłaniamy Boga, którego blask przez Niego prześwieca. Można zaobserwować taką tendencję w chrystologii. Zrodziła się ona pod wpływem greckiego obrazu Boga. My natomiast musimy uznać bezbronnego Jezusa, jeśli chcemy spotkać bezbronnego Boga. Tajemnica Jezusa polega na tym, że w Nim Bóg udziela się w sposób pełny i nieograniczony. Boskość Jezusa nie jest, jak to czasem przedstawiano, czymś w rodzaju Jego drugiej substancji. Istotą Jego Boskości jest to, że jako doskonały odpowiednik Boga, manifestuje On obecność Boga w świecie. Wszelkie błędne, a niestety częste, wyobrażenia w rodzaju: „Jezus jest człowiekiem, ale..." prowadzą w rezultacie do odrzucenia Boga, który objawił się w Jezusie. Jeśli nie uznajemy człowieczeństwa Jezusa, cierpi na tym nasze pojmowanie Boga i nasze chrześcijaństwo.

Ewangelia jest Dobrą Nowiną nie tylko o Jezusie, ale także o Bogu Jezusa, Stworzycielu nieba i ziemi, Bogu wszystkich mężczyzn i kobiet. [...] Patrząc na życie Jezusa, my, chrześcijanie, uczymy się wyrażać z trudem to, kim jest „Bóg" i czym może stać się „ludzkość".

Być może wszystko to, co da się powiedzieć, najlepiej wyraża zdanie: Jezus jest osobą ludzką, w której Bóg jest obecny w pełni.

JEZUS CHRYSTUS

Przedmiotem wiary chrześcijańskiej jest osoba Jezusa Chrystusa, który żył kiedyś na ziemi, przez krótki czas, w pierwszym wieku naszej ery, a teraz żyje dalej w obecności Ojca. Tematem Ewangelii jest ten właśnie Jezus Chrystus. Ewangelie, które są historyczne, a zarazem teologiczne, głoszą, że Jezus z Nazaretu jest Chrystusem, ostatecznym objawieniem Boga. Będący przedmiotem orędzia Jezus jest w pewnej mierze konstruktem chrześcijańskiej wyobraźni teologicznej i duchowej, który ma na celu wzbudzenie odpowiedzi wiary. Orędzie zawiera elementy ściśle historyczne (np. śmierć Jezusa na krzyżu) oraz interpretację teologiczną w kategoriach biblijnych (np. zasiadanie po prawicy Boga).

Prawdziwy i rzeczywisty Jezus jest uwielbionym Zbawicielem, który żyje pośród nas. Zawsze będzie On okryty mgłą tajemnicy. Ludzki umysł nie jest w stanie przeniknąć do końca rzeczywistości jakiejkolwiek osoby - a cóż dopiero rzeczywistości Zmartwychwstałego. W Ewangeliach widzimy „ziemskiego Jezusa": Jego portret w czasie życia na ziemi. Wyłaniające się z nich obrazy -cząstkowe i zabarwione teologicznie - służą za podstawę dla teoretycznego konstruktu „Jezusa historycznego". Historyczny Jezus nie jest prawdziwym Jezusem, lecz jedynie fragmentaryczną i hipotetyczną rekonstrukcją Jego postaci wykonaną za pomocą współczesnych metod badawczych. Rekonstrukcja ta ma jednak olbrzymie znaczenie - zwłaszcza dzisiaj. Postać Jezusa pociąga nas, a zarazem stawia przed nami wyzwanie.

Jezus historyczny nie pokrywa się z Jezusem ewangelicznej narracji. Narracja ta zawiera wiele treści, które nie są historyczne. Obraz przedstawiony w Ewangelii jest „wierny" nie w znaczeniu detalicznej ścisłości, ale w tym sensie, że zawiera prawdę. Prawdę ewangelicznego przekazu w istotnych kwestiach gwarantuje zaakceptowanie go przez pierwotną wspólnotę wierzących. Ewangeliczny Jezus to więcej niż Jezus historyczny: Ewangelia przedstawia nie tylko historię, ale także to, co ponadhistoryczne, nie tylko fakty, ale również ich teologiczną interpretację. Z drugiej strony, obraz Jezusa w kościelnym przepowiadaniu jest często pomniejszony lub niewierny w stosunku do Jezusa historycznego, w którym obraz ów jest zakorzeniony.

W Nowym Testamencie istnieje wiele różnych chrystologii. W praktyce jedna z nich wywarła najbardziej znaczący wpływ na późniejsze spekulacje chrystologiczne. Trzeba, abyśmy pokrótce przyjrzeli się zatem chrystologii Janowej.

POSŁANY

Czwarta Ewangelia w istotny sposób przyczyniła się do nadania kształtu teologii trynitarnej oraz chrystologii na Soborach Efeskim (431 r.) i Chalcedońskim (451 r.). Przez wieki panowało przekonanie, że Sobór Chalcedoński wypowiedział ostatnie słowo w dziedzinie chrystologii - cała zaś reszta była jedynie komentarzem. Chrystologia stała się w praktyce subtelną grą słów, opartą na formule chalcedońskiej. Jakikolwiek nie byłby jego wpływ na sobory, rozumienie Jezusa przez św. Jana jest zupełnie niezależne od późniejszego rozwoju wypadków. Z drugiej strony, czwarta Ewangelia nie może być sama w sobie punktem wyjścia chrystologii z tej prostej przyczyny, że nim nie jest. Uczeni uważają, że Ewangelia św. Jana powstała najpóźniej ze wszystkich czterech Ewangelii. Początek chrystologii sięga czasów wcześniejszych niż najwcześniejsza Ewangelia św. Marka. Wyznacza go św. Paweł, pierwszy i największy teolog chrześcijański. Mimo to czwarta Ewangelia zasługuje na uwagę.

Cechy wyróżniające Janowego Jezusa są widoczne od pierwszej linijki czwartej Ewangelii. Jest On wcielonym Logosem - ludzką obecnością Boga w świecie. Jezus jest nową świątynią: miejscem spotkania Boga z człowiekiem - „miejscem" prawdziwego kultu (por. J 2, 13-22; 4, 20-24). Zastąpił On święta Izraela; jest Światłem świata 0 7-9). On jest Dobrym Pasterzem, który daje swoje życie za owce (J 10). Jest Drogą do Ojca, prawdziwą Drogą, Drogą życia ON). Jako prawdziwy Krzew winny jest Źródłem życia dla swoich uczniów (J 15); jest Tym, który wywyższony nad ziemię pociągnie wszystkich do siebie 0 8, 28; 12, 32); wylewa życiodajnego Ducha 0 7, 37-39; 19, 34-35).

Jako Ten, który zstąpił z nieba, Jezus od samego początku wydaje się postacią z innego świata. Co prawda można Go spotkać siedzącego ze znużenia przy studni (J 4, 6). Jest człowiekiem, który „miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza" (J 11, 5). Ale są to rzadkie przebłyski. Na stronach Ewangelii św. Jana widzimy głównie majestatyczne Słowo, które stało się Ciałem. Opis męki (J 18 - 19) stanowi wyraźną ilustrację cech wyróżniających „jego" Jezusa. Jan przedstawia mękę jako tryumf Syna Bożego. Jezus przez cały czas panuje nad sytuacją. On jest Sędzią, który sądzi swojego sędziego (Piłata) oraz swych oskarżycieli („Żydów"). Jest Królem, który panuje, a Jego tronem jest krzyż.

Równocześnie dla Jana Jezus jest „posłanym". Jest przedstawicielem Ojca, upoważnionym do przemawiania i działania w Jego imieniu. Rola przedstawiciela tłumaczy stwierdzenia czwartej Ewangelii, które inaczej byłyby sprzeczne. Największe napięcie rodzi kontrast pomiędzy dwiema zwięzłymi deklaracjami: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10, 30) oraz „Ojciec większy jest ode Mnie" (J 14, 28). Gdy czytamy je, mając na uwadze rolę przedstawiciela oraz w kontekście innych tekstów Ewangelii, zdajemy sobie sprawę, że nie ma pomiędzy nimi sprzeczności.

Janowy Jezus ma stale świadomość bycia „posłanym". Jego stwierdzenia są jednoznaczne: „nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał" (J 5, 30). Jeśli dobrowolnie oddaje swe życie, to, paradoksalnie, dlatego że „Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca" (J 10,18). Jest Synem, który uczy się wszystkiego od Ojca: „Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni" (J 5,19). „Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni" (J 5, 20). Będąc przedstawicielem, pełnomocnikiem Ojca, jest tym samym żywą obecnością Ojca; otrzymał Jego Imię i moc. „Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie" (J 14, 11) - „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca" (J 14, 9). Jest Synem Bożym, ponieważ jest Tym, „którego Ojciec poświęcił i posłał na świat" (J 10, 36). Jezus wypowiada JA JESTEM (J 8, 24. 28. 58; 13, 19) jako Ten, który nosi Boże imię i sprawuje Boską władzę. Odwieczny Bóg objawia się w Nim i uobecnia. Jezus objawiający Ojca nie jest tożsamy z Ojcem, zgodnie ze stwierdzeniem: „Ojciec większy jest ode Mnie (J 14, 28). Pierwszeństwo Ojca wynika z faktu, że od Niego pochodzi moc Jezusa. Jak w takim razie należy rozumieć wyznanie: „Pan mój i Bóg mój" (J 20, 28) na końcu Ewangelii? Tomasz zareagował zachwytem i uwielbieniem na Boga, który w tak dramatyczny sposób objawił się w zmartwychwstałym Jezusie.

LOGOS

Pozostaje jeszcze Słowo. Tradycyjnym punktem wyjścia chrystologii było zdanie świętego Jana ho logos sarx egeneto - Słowo stało się ciałem, osobą ludzką (J 1, 14). Logos, Słowo, było z Bogiem od początku i było Bożym pośrednikiem w stworzeniu. Tłem jest tu starotestamentalna Mądrość; postać Mądrości stanowi najbardziej rozwiniętą personifikację w tradycji żydowskiej (obok Słowa i Ducha).

Mądrość jest uosobieniem Boskiej jaźni - czynnej i łaskawej obecności Boga w świecie (por. Prz 8, 22. 27. 30-31; Syr 24, 3. 12; Mdr 7, 25-26.) U św. Jana Logos przyjmuje rolę, która była przypisywana Mądrości. Logos jest zobowiązaniem Boga do osobistej obecności w historii. Jezus z Nazaretu to historyczny kształt i forma, jaką przybrał ów odwieczny Boży zamiar. Wpatrując się w Słowo wcielone, ujrzeliśmy objawienie Boskości w historii człowieka.

Jako ten, który jedyny uobecnia Boga i objawia Go, Jezus jest jednorodzonym Synem Bożym. Być może lepiej wyraża to prolog Listu do Hebrajczyków. W przeszłości Bóg wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do nas przez proroków. Gdy nadeszła pełnia czasu przemówił przez Osobę Syna, który jest „odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty" (Hbr 1, 1-3). Jezus jest znakiem obecności Boga w świecie.

Pisma synoptyków, podobnie jak Jana, były wyrazem ich wielkanocnej wiary. Do pewnego stopnia pozwalali oni jednak dojść do głosu historycznemu Jezusowi. Z kolei u Jana Chrystus wiary całkowicie wyparł ziemskiego Jezusa. Jan namalował ikonę. Celem ikony nie jest dosłowne przedstawienie przedmiotu; jest ona świadomie stylizowana. Ikona ujawnia duchowe znaczenie tego, co przedstawia. Janowa ikona przedstawia Jezusa wiary, zmartwychwstałego Pana. Czwarty ewangelista wkłada w usta swego Jezusa teologiczną interpretację tego, co miał na myśli ziemski Jezus. Jego Jezus jest ikoną Chrystusa wiary; słowa jego Jezusa są słowami zmartwychwstałego Pana. Krótko mówiąc, Jezus Janowy to Chrystus popaschalnego doświadczenia wiary.

KRZYŻ

Potrzebna jest równowaga. Można ją dostrzec zwłaszcza w chrystologii św. Marka. Dla Marka Bóg z pewnością był obecny w Jezusie z Nazaretu. Jego Jezus był człowiekiem, który w Getsemani błagał Boga, by oddalił od Niego kielich męki i który na krzyżu przeżył straszne cierpienie opuszczenia przez Boga. Chrystologia Markowa nie była chalcedońska - i nie mogła być. Jego chrystologia jest na wskroś chrześcijańska i stanowi wielkie wyzwanie. Chrystologia Marka nie jest gorsza od innych chrystologii nowo-testamentalnych. Jest odmienna. Chrześcijaństwo dotyczy rzeczywistości. Marek był teologiem realistycznym. Jego realizm uwidacznia się w autentycznie chrześcijański sposób w jego chrystologii -portrecie Jezusa Chrystusa.

Zgorszenie śmierci Jezusa trwa. Musiał się z nim zmagać św. Paweł. Znalazł on określenie na Boską logikę, która za tym stała: głupstwoBoga. Jeśli, będąc Żydem, musiał się boleśnie zmagać z zatwardziałością Izraela, to wcześniej jeszcze, również jako Żyd, musiał pogodzić się z głębszą trudnością - problemem ukrzyżowanego Mesjasza. W Liście do Galatów stwierdził: „Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się dla nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie" (Ga 3,13). Przyznaje w tym miejscu to, co w oczach każdego Żyda jednoznacznie obaliłoby chrześcijańskie twierdzenie, że Jezus jest Mesjaszem. Przeciwko temu twierdzeniu przemawiało słowo Tory, niedwuznaczne słowo Księgi Powtórzonego Prawa: „Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie - trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga" (Pwt 21, 22-23).

Według tradycji chrześcijańskiej Jezus został zgodnie z zapowiedzią skazany na śmierć przez arcykapłana i Sanhedryn jako „bluźnierca" (Mk 14,63-64 i teksty paralelne). I został „powieszony na drzewie" - ukrzyżowany. Najwyraźniej opuszczony przez Boga nie mógł, zgodnie z wszelką logiką, być Bożym Pomazańcem. Jest rzeczą oczywistą, że Paweł, „prześladowca Kościoła" (Flp 3, 6; por. Ga 1, 14· 23), musiał, w obliczu szokującego chrześcijańskiego twierdzenia, sam pogodzić się ze „zgorszeniem".

Paweł doskonale zdawał sobie sprawę z ogromnej trudności, jaką sprawiało przyjęcie chrześcijańskiego orędzia. Jeśli pod Cezareą Filipową Piotr na samą sugestię, że Mesjasz mógłby cierpieć i umrzeć zareagował protestem pełnym oburzenia (Mk 8, 31-33), o ileż bardziej nie do przyjęcia dla każdego Żyda było uznanie za Mesjasza kogoś, kogo Bóg wydał na haniebną śmierć. Jeśli zaś chodzi o nie-Żydów: trudno było oczekiwać, żeby rozpoznali Zbawi-cielą w bezbronnym skazańcu na krzyżu. Paweł oświadczał: „My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan" (1 Kor 1, 23) na podstawie własnych gorzkich doświadczeń. Nie myślał tylko o wyzwaniu, jakim była działalność misyjna, ale z pewnością wspominał również swoje wewnętrzne rozdarcie. Nie chciał znać „niczego więcej, jak tylko Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (1 Kor 2, 2), ponieważ w Nim właśnie odkrył moc Bożą i mądrość Bożą (por. 1 Kor 1, 24). Paweł nie postrzegał zmartwychwstania Jezusa jako „operacji ratunkowej". Uważał je za nieodłączny wymiar krzyża.

Zmartwychwstanie ukazało krzyż we właściwym świetle i dowiodło, że „co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi" (1 Kor 1, 25). Paweł nie chciał ukrywać zgorszenia krzyża. Nie zamierzał kwestionować głupstwa Boga. W zgorszeniu krzyża Jezus był autentycznym obrazem wszechmocnego Boga - Boga nieskończonej potęgi, który nie jest nigdy Bogiem przemocy. Ukazywał On prawdziwego Boga nieskończonej miłości, współczucia i przebaczenia. Przyjrzyjmy się, jak to czynił, zanim jeszcze zawisł na krzyżu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozwój duchowy - inspiracje biblijne.
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.