Sieroty ekonomiczne

(fot. Mario Inoportuno / flickr.com)
slo

Termin "eurosieroty", używany na określenie sieroctwa społecznego, wszedł na stałe do polskiej terminologii po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej.

Oznacza on dłuższy brak w wychowaniu dziecka jednego lub dwojga rodziców. Jakie skutki społeczne i psychiczne wywołuje takie sieroctwo?

Wyjazdy na saksy do krajów Zachodu zawsze były popularne w Polsce. Standardy życia u nas i w rozwiniętych krajach Europy oraz Stanów Zjednoczonych różniły się zasadniczo. Furtką do lepszego życia był wyjazd z Polski i praca umożliwiająca godziwe zarobki, które były skrupulatnie odkładane na inne życie w Polsce. Wyjazdy te były jednak obwarowywane murem przepisów często niemożliwych do pokonania. Dla wielu paszport do raju ekonomicznego pozostawał w strefie marzeń. Sytuacja zmieniła się z chwilą wstąpienia Polski do Unii Europejskiej i otwarcia granic. Rozpoczęła się masowa emigracja Polaków za chlebem. Ponad 2 mln rodaków znalazło się na obczyźnie. Niektóre emigracje są tymczasowe, ale wielu Polaków zbudowało swój nowy dom poza granicami ojczyzny.

Prof. Krystyna Iglicka-Okólska, rektor Uczelni Łazarskiego, przewiduje, że w ciągu pięciu lat z kraju wyjedzie kolejne 500-800 tys. osób. Gus-owskie dane wykazują, że ponad rok przebywa za granicą ok.1,6 mln Polaków. Jesteśmy w czołówce euroimigrantów. Coraz częściej mamy do czynienia z eurosieroctwem. MEN zdefiniował to zjawisko jako dekonstrukcję głównych zadań rodziny, a składa się na to: przekazywanie wartości kulturowych, wspieranie emocjonalne, nauka życia w społeczeństwie. Za kluczowy okres budowania pierwotnej więzi z rodzicami uważa się pierwsze trzy lata życia dziecka. To wówczas powstaje bezpieczeństwo emocjonalne oparte na miłości i bliskości rodzica. A jest to podstawa prawidłowych więzi społecznych w przyszłych latach życia dziecka, a później - dorosłego człowieka.

DEON.PL POLECA

Sieroty społeczne

Przeważnie na wyjazd zarobkowy decydują się mężczyźni, ale coraz częściej dom rodzinny opuszcza matka, zostawiając dzieci pod opieką ojca. Prawdziwy problem jest jednak wtedy, gdy i ojciec, i matka wyjeżdżają za granicę, pozostawiając dzieci pod opieką dziadków, wujków, ciotek, przyjaciół, a nawet - w skrajnych sytuacjach - umieszczając dzieci w placówce wychowawczej.

Fundacja Prawo Europejskie po raz pierwszy przeprowadziła badania dotyczące eurosieroctwa w 2008 r. Już pięć lat temu doliczono się 110 tys. takich dzieci. Badaniami zostały objęte jedynie dzieci pochodzące z rodzin patologicznych, dotkniętych biedą, przemocą społeczną, mających problemy z wymiarem sprawiedliwości, zarejestrowanych w poradniach pedagogicznych. Dlatego szacuje się, że rzeczywista liczba eurosierot jest dużo wyższa.

Według statystyk, bez ojca wychowuje się 9 tys. chłopców i dziewczynek, bez matki - 2, 5 tys., a bez obojga rodziców - 8 tys. W 2007 r. z powodu wyjazdu rodziców aż 1299 dzieci trafiło do domów dziecka. Najwięcej dzieci dotkniętych tego rodzaju sieroctwem jest w województwach: zachodniopomorskim, świętokrzyskim i dolnośląskim. Bardzo dużo osób wyjeżdżających do pracy na Zachód pochodzi z województw: warmińsko-mazurskiego, podkarpackiego, podlaskiego.

- Zięć stracił pracę kilka lat temu - mówi pani Halina z małej wioski w woj. zachodniopomorskim. - W pobliskim mieście zlikwidowali zakład. Ludzi wyrzucili na bruk. Zięć to taka złota rączka. Potrafi wszystko zrobić, toteż początkowo na brak roboty nie narzekał. Ale gdy ludzie zbiednieli, zlecenia trafiały się rzadko. Córka od kilku lat nie pracuje, chyba że dorywczo - ot tak, komuś posprzątała, dziecka przypilnowała. Ostatnio nie było z czego żyć. Zięć wyjechał dwa lata temu do Holandii. Kilka miesięcy temu ściągnął tam moją córkę. Zgodziłam się zaopiekować trójką ich dzieci. Ania ma 12 lat i trochę mi pomaga przy młodszych dzieciakach, bo Michaś i Marzenka to jeszcze drobiazg - 3 i 5 lat. Jest mi bardzo ciężko, bo sama mam 75 lat, a mój mąż - 80. Ale nie mogliśmy odmówić pomocy dzieciakom i pozwolić, aby z głodu umarły. Dzieci bardzo tęsknią za rodzicami. Gdy córka przyjechała na święta, Michaś nie poznał mamy i uciekał od niej z płaczem, a Marzenka niedawno prosiła, aby mogła do mnie mówić "mama". Ania ma gorsze stopnie w szkole, bo nie mamy już siły, aby przypilnować ją w nauce.

Brak rodziców w życiu malucha to ogromne spustoszenie emocjonalne. Rodzice są dla niego całym światem. I nagle cały ten gmach bezpieczeństwa zostaje zachwiany. A zdarzają się nawet wyjazdy na saksy mam i zostawienie kilkumiesięcznego niemowlaka.

Myliłby się jednak ktoś, kto sądzi, że większe dzieci nie są narażone na takie niebezpieczeństwa po rozłące z matką czy ojcem. Dr Danuta Morańska, pedagog z Wyższej Szkoły Biznesu w Dąbrowie Górniczej, sądzi, że "bez względu na wiek dziecka w jego prawidłowym rozwoju obecność rodziców jest bardzo istotna. Choć wydawać by się mogło, że im dziecko jest starsze, potrzebuje mniej wsparcia z ich strony - tak jednak nie jest. Młodzi ludzie przechodzą okres buntu, a w tym czasie poczucie bezpieczeństwa, jakie mogą zapewnić rodzice, jest bezcenne. To rodzic ma stanowić wsparcie dla dziecka. Dawać mu poczucie bezpieczeństwa, wprowadzać w dorosłe życie. To od rodziców dzieci powinny uczyć się, co jest dobre, a co złe".

Przeważnie starsze sieroty społeczne mają wielki żal do rodziców za opuszczenie ich na dłuższy czas. 24-letni dziś Łukasz mówi, że nie zna swoich rodziców: - Wyjechali, gdy miałem 12 lat. Zostawili mnie pod opieką dziadków. Babcia była już wówczas chora. Nie nadawała się, aby sprawować nade mną opiekę. Wkrótce umarła. Rok później odszedł dziadek. Rodziców to nie otrzeźwiło. Trafiłem do domu kuzynki, u której po krótkim czasie sytuacja rodzinna tak się zmieniła, że musiałem przenieść się do koleżanki mamy. I tak było jeszcze kilka razy. Wiadomo, jak to się odbiło na mojej psychice, na ocenach w szkole. Gdy skończyłem 17 lat, rodzice orzekli, że mogę zamieszkać sam. Wtedy zaczęło się najgorsze. Wolność uderzyła mi do głowy. Nieustające balangi, alkohol, narkotyki. Gdyby nie dziewczyna, w której się zakochałem, poszedłbym na dno. To tylko dla niej zerwałem z takim stylem życia. Wróciłem do szkoły. Zdałem z opóźnieniem maturę i rozpocząłem studia. Podczas ostatnich wakacji spędzonych z rodzicami na Teneryfie zrozumiałem, że z moją matką i ojcem nic mnie nie łączy. Jesteśmy sobie zupełnie obcy. Wyznajemy inne wartości. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Szkoda czasu na przebywanie z takimi osobami, nawet gdy będzie to Teneryfa.

Nie wszystkie przeżycia są tak ekstremalne. Wielu dorosłych dziś młodych ludzi nie ma żalu do rodziców za ich nieobecność. Padają argumenty, że lepiej, iż tak się stało. Nie muszą klepać biedy. Stać ich teraz na wszystko - prywatne studia, samodzielne mieszkanie, dobry samochód. Sami by tak samo postąpili ze swoimi dziećmi. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Rozłąka z bliskimi nie pokiereszowała ich życia. Są zwarci i gotowi, aby podjąć tak modny teraz wyścig szczurów. Ale gdy się z nimi dłużej porozmawia, wyziera z nich pustka ideowa, moralna. W ich świecie rządzi swoista hierarchia. Najwyższym dobrem jest pieniądz.

Nie ma miejsca na sentymenty, miłość i podobne bzdury. Jeśli chcesz być kimś, musisz być bezwzględny dla innych. Jak z takim bagażem budować rodzinę, tworzyć więzi społeczne?

Groźne skutki psychiczne

O niebezpiecznych następstwach eurosieroctwa pisze Alicja Szymborska w swej pracy "Sieroctwo społeczne". Autorka twierdzi, że takie sieroctwo jest nawet udziałem dzieci, których jedno z rodziców opuszcza dom.

Takie dzieci często popadają w depresję. Tracą poczucie bezpieczeństwa i utwierdzają się w przekonaniu, że nikomu na nich nie zależy. Dzieci pozostawione przez obojga rodziców przeżywają traumę ze zwiększoną siłą.

Maluchy nadmiernie lgną do dorosłych, a tzw. lepkość uczuciowa jest bardzo niebezpieczna - dziecko szuka bliskości i może stać się obiektem zachowań pedofilskich. Abstrahując nawet od patologicznych zagrożeń, odrzucony maluch będzie w przyszłości izolował się od otoczenia. Prowadzi to do obojętności, chłodu uczuciowego, wrogości, apatii, niezdyscyplinowania, lęku przed uczuciowym zaangażowaniem się. Następują zaburzenia osobowości. Dziecko nie ma wzorców matki i ojca. Pojęcia takie jak "rodzina" czy "dom" nie mają żadnego odniesienia. Aby wypełnić pustkę, mały człowiek poszukuje wspólnoty, szuka akceptacji w różnych grupach. W końcu, w lęku przed podwórkowym wykluczeniem, gotowy jest zrobić wszystko, aby zasłużyć na akceptację. Stąd rodzą się patologie, w skrajnych przypadkach prowadzące później do wykroczeń prawnych.

Kilka lat temu głośny był proces 18-latka, który w kłótni zabił młotkiem swego dziadka, a po dokonaniu zbrodni poszedł ze swoją dziewczyną na dyskotekę. Na drugi dzień, aby zatrzeć ślady zbrodni, podpalił mieszkanie ze zwłokami. Nastolatek był eurosierotą wychowywanym przez dziadków. Rodzice, od lat zaangażowani w zdobywanie euro, stracili kontakt z synem.

Kłopoty w szkole i w urzędach

Dziecko przeżywające traumę z powodu rozbicia czasowego rodziny ma przeważnie kłopoty w szkole. Wagary, nieprzygotowanie do lekcji - wszystko to odbija się na końcowych ocenach. Dziecko pozostawione samo sobie zwykle opuszcza się w nauce. Opiekunowie zapewniają mu wikt i opierunek, ale o przypilnowaniu w odrabianiu lekcji zapominają.

Kłopoty są także z dziećmi wracającymi z długich podróży zagranicznych. Inny styl nauczania, oparty na odmiennych programach, przyczynia się do trudności adaptacyjnych w polskiej szkole. Ilonka wyjechała z rodzicami do Irlandii po ukończeniu czwartej klasy podstawówki. Rodzice z dziewczynką wrócili do Polski. Dziecko rozpoczęło naukę w drugiej klasie gimnazjum. Jest jej bardzo trudno przystosować się do nowego programu. W Irlandii nie uczyła się osobno biologii, fizyki, chemii, geografii, ale jednego przedmiotu, zawierającego elementy ich wszystkich. Dziewczynka nie rozumie nazw procesów czy reakcji, o których mówi nauczyciel, bo zna jedynie nazewnictwo angielskie.

Szkolne programy i oceny to niejedyne trudności, z którymi muszą się zmierzyć dzieci rodziców wyjeżdżających za granicę. Sieroty społeczne mają nieuregulowany status prawny. Rodzice wyjeżdżając za chlebem, zwykle nie wyznaczają prawnego opiekuna, a to oznacza, że dziecko będzie miało trudności przy zapisie do szkoły, przy zabiegach w szpitalu, przy wypisie skierowań do poradni specjalistycznych. Dlatego, zdaniem Piotra Bajora, prezesa Fundacji Prawo Europejskie, trzeba dokonać korelacji działań rządu i instytucji pozarządowych, aby nałożyć na rodziców obowiązek wyznaczenia prawnych opiekunów, usprawnić także ściąganie alimentów z zagranicy.

Wyjazd za granicę i pozostawienie dziecka nawet pod opieką najbardziej kochających dziadków - to ostateczność. Aby zniwelować skutki takiego rozstania, konieczny jest stały kontakt z dzieckiem. Są telefony, rozmowy na skypie, listy, odwiedziny w kraju. Dziecko powinno mieć ustalony harmonogram takich spotkań, wiedzieć, że o określonej porze dnia mama czy tata będą z nim rozmawiać. Takie "żelazne" kontakty pozwolą choćby w minimalnym wymiarze zachować poczucie bezpieczeństwa, tak niezbędne do prawidłowego rozwoju osobowości dziecięcej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sieroty ekonomiczne
Komentarze (12)
M
matka
16 stycznia 2014, 15:16
Witam jestem matką samotnie wychowującą dzieci -mąż nie żyje .Wystąpilam do Zusu o rentę dla dzieci i nie przyznano.Odwolalam się do Sądu Najwyższego i Pani sędzia stwierdzila że jestem mloda i mogę znalezc pracę .Aw tym czasie mialam dziecko 5 miesięczne i jeszcze większe i niestety musialam wyjechać za granicę żeby zarobić na życie bo w naszym kraju to tylko praca za 1200 zl -to nie dosc ze malo i nie wiadomo co za to kupić to jeszcze i nie ma tej pracy.Ia jak my mamy życ jesli takie są realia w naszym kraju tylko wyjezdzac i zarabiac,bo nasi poslowie to tylko patrzą zeby oni mieli duzo pieniedzy a zwykly czlowiek to nie liczy sie dla nich.Tylko wiecznie malo im i malo.
W
wędrowiec
15 stycznia 2014, 16:33
To nie jest Misiu wojna tylko rzeź .  Jeśli jest wojna  to nawet słabsza armia ma swego dowódcę , wie z kim walczy i o co .  My nie mamy przywódcy takiego jak np. Piłsudski , nie mamy takiego duszpasterza jak St. Wyszyński , nie mamy nawet ... inteligencji ,  nie mamy nawet koncepcji znalezienia się w niesprzyjąjacym środowisku ekonomicznym.  Kiedyś J. Kuroń sformułował koncepcję "samoorganizacji społeczneństwa "  . To się nazywało ""Solidarnorść " i działało , później oszolomiono nas rynkowymi mirażami zamiast konsekwentnie rzecz kontynuować. Fakt , sam twórca był tym zainteresowany , on reprezentoiwał interesy innych grup społecznych , ale...  no właśnie ,był człobnkiem narodu który swe panowanie ekonomiczne zawdzięcza min. solidarności narodowej , także wymiarze ekonomicznym .  a może warto się od tego nauczyć ?  Nie mamy inteligencji ,  tak , bo ta warstwa która nazywamy inteligencją może przynajmniej teoretycznie  rozprawiać o sposobach zaradzenia sytuacji .  To co nazywamy inbteligencją , elitami  [?] potrafi albo nie zauważać problemu albo...biadolić.  Oczywiście ,że pierwszymi ofiarami są rodziny .
M
misio
15 stycznia 2014, 02:18
Dobra, dobra, do Niemiec ludzie chcieli jechać od co najmniej lat '80 lub nawet wcześniej. UE zmieniło tylko tyle, że teraz mogą to zrobić legalnie. ... Dobra, dobra, przedtem wyjeżdżali aby poprawić swoją sytuację finansową, dzisiaj często dlatego, że po likwidacji w Polsce setek zakładów zwyczajnie nie mają innego wyjścia. Obecne straty ludności dla kraju są porównywalne tylko z katastrofą wojenną. Bo też i jest to w pewnym sensie wojna; wojną, którą póki co niestety przegrywamy na całej linii.
O
Olek
14 stycznia 2014, 23:40
Niestety jeste też prawdą, że ( obserwuje to w mojej rodzinie) jak ktoś juz posmakuje większych pieniędzy, to potem staja sie one celem samym w sobie. Ojcowie pracują latami za granicą a matka z dziećmi już wcale nie chce od ojca niczego, jak tylko pieniędzy. Małżonkowie oddalają się od siebie, dzieci półsieroty, mającę "tatę od prezentów" tylko od święta.. Ale oboje przzwyczajają się do tego.. widzę to, jak taki mąż wraca na urlop do domu i po 3 dniach już nie mogą na siebie patrzeć, bo odzwyczaili się od siebie. Tylko pieniądze się liczą co i ile zdołamy kupić za EURO. Dlatego drodzy Małżonkowie: jak wyjeżdżć za chlebem to RAZEM! 
M
mm
14 stycznia 2014, 09:44
W dzisiejszych czasach jest łatwiej jak jedno z rodziców musi na trochę wyjechać: są tańsze loty wiec czesciej mozna sie spotykac, tanie rozmowy, skype, kamerki internetowe. Ale trzeba chcieć i baaardzo się starac interesować swoimi dzieci które zostały, trzeba znac ich problemy i miec zaufanie do partnera który z nimi został i z nim tez trzeba utrzymywac jak najczestszy kontakt. Bo serce musi zostac tu z Rodziną choc fizycznie moze nas nie byc przez jakis czas.  
BK
Bartosz Klimek
14 stycznia 2014, 09:14
W czasie okupacji Hans Frank mawiał, że Polacy powinni być tak biedni aby sami bez łapanek chcieli jechać na roboty do Niemiec. Dzisiaj za pomocą UE ta wizja jest praktycznie zrealizowana (...). ... Dobra, dobra, do Niemiec ludzie chcieli jechać od co najmniej lat '80 lub nawet wcześniej. UE zmieniło tylko tyle, że teraz mogą to zrobić legalnie. Zresztą z rodzinnych opowieści wiem, że przynajmniej niektóre osoby wracające z robót całkiem sobie chwaliły niemiecki porządek i dobrobyt (choć takie wyjazdy były dla ich rodzin traumą).
S
samamama
14 stycznia 2014, 08:17
Taki sam negatywny wpływ na dzieci mają rozwody i odejście jednego rodzica. Rozwód jest nawet gorszy niz wyjazd za granicę, bo odchodzący rodzic nie interesuje się dzieckiem w takim stopniu jak rodzic na emigracji zarobkowej i bardziej krzywdzi rodzinę, którą porzuca, a nie wyjeżdza "za chlebem".
S
sierota
14 stycznia 2014, 01:25
Gdy byłam mała moja mama wyjeżdzała do pracy do Niemiec. To była dla mnie trauma Dziś mam 25 lat, mam problemy w kontaktach z ludźmi, a tego artykułu nie umiem przeczytać bez łez. Szczerze nie czuje do nikogo żalu, ale nie potrafię normalnie rozmawiać ze swoimi rodzicami. Pomimo, że mam już własną rodzinę wspomnienia są dla mnie koszmarem z którym nie umiem sobie poradzić.
M
misio
13 stycznia 2014, 22:14
W czasie okupacji Hans Frank mawiał, że Polacy powinni być tak biedni aby sami bez łapanek chcieli jechać na roboty do Niemiec. Dzisiaj za pomocą UE ta wizja jest praktycznie zrealizowana, a wnuczek dziadka z Wehrmachtu udając polskiego premiera i likwidując na potęgę resztki polskiego przemysłu robi wszystko aby ten proces ostatecznie dokończyć.
K
kuba
13 stycznia 2014, 21:51
Sam pamiętam swój wyjazd gdy straciłem pracę w Polsce gdy musiałem, naszczęście tylko albo aż na 3 miesiące zostawić swojego dwuletniego syna. Naszczęście wszystko się ułożyło i wszyscy jestśmy w Norwegii od prawie 4 lat. Trzymam kciuki za wszystkich z trudnymi wyborami :)
I
irlandczyk
13 stycznia 2014, 21:47
Polska trudna rzeczywistość za którą stoi tragedia wielu polskich rodzin. Smutne
T
tomek
13 stycznia 2014, 18:46
Pozostaje pytanie z czego żyć? Pracy juz w tej chwili nie ma nie tylko w mniejszych miejscowosciach i na wsi ale takze w duzych miastach. Zatrudnienie bez skladek, na umowe o dzielo, zlecenie na pól etatu w teorii, za 1200 zl pracujac po kilkanascie godzin, jesli ktos wynajmuje lokum za ktore placi 600, 800, 1000zl to z czego tu zyc, gdzie na bilety? A co mowic o dzieciach , rodzinie?