Słownik polskich wyszydzeń

(fot. Flооd / flickr.com / CC BY)
Wiesława Lewandowska / slo

Wyszydzić, zdyskredytować, wyśmiać - to najłatwiejszy sposób rozprawienia się z przeciwnikiem, kimkolwiek lub czymkolwiek by nie był. Człowiekiem, słowem, działaniem, czy nawet tylko ulotną ideą.

Jednakże to zjawisko, z którym mamy dziś w Polsce do czynienia, na ogół ma niewiele wspólnego z błyskotliwym poczuciem humoru na poziomie dobrego kabaretu. Nietrudno też zauważyć, że ze szczególnym upodobaniem szyderstwem posługują się ci, którzy tak bardzo gorszą się językiem nienawiści w polskiej debacie publicznej, językiem wykluczenia, polskim zaściankiem oraz rzekomą ksenofobią Polaków.

Mimo że mamy dziś w Polsce mnóstwo rozmaitych kabaretów - jak nigdy dotąd i chyba jak nigdzie na świecie - to porzekadło z czasów komuny, że życie przerasta kabaret, właśnie dopiero teraz zdaje się nabierać dosłowności i mocy. Sławne poczucie humoru Polaków dało się z łatwością wprząc w walkę polityczną, ideologiczną, a nawet - bez przesady mówiąc - w walkę religijną. Kpina i szyderstwo są już nie tylko ekskluzywnie kabaretowym rozbawianiem publiczności, ale całkiem potocznym narzędziem dysput, zarówno na politycznych wyżynach, jak i w towarzyskich grajdołach. Śmiejemy się, podśmiewamy, dyskredytujemy osoby, sprawy i znaczenia, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. I całkiem automatycznie, lecz niesamodzielnie (choć tak nam się zdaje), wyciągamy wnioski, zazwyczaj bardzo daleko idące, a przede wszystkim zgodne z wolą tego, kto ma monopol na podpowiadanie, kogo i kiedy trzeba lub wypada wyśmiać. Zmęczone i otumanione społeczeństwo zachowuje się jak widownia w telewizyjnym studiu, której specjalny człowiek zza kamery daje sygnały, kiedy klaskać, kiedy się śmiać, kiedy buczeć. Najbardziej smutne jest to, że szyderstwo z taką łatwością i mocą przemawia do Polaków, że jest powielane, powtarzane.

DEON.PL POLECA

Polska telewizja publiczna wprost kipi od programów kabaretowych - wygląda na to, że tak właśnie realizuje społeczne zapotrzebowanie. Że w imię oglądalności schlebia nawet najprymitywniejszym gustom i emocjom. I że głównie w taki sposób rozumie swoją społeczną misję. Można też odnieść wrażenie, że kabarety, często bardzo marne, konkurują w polskiej telewizji z równie marną i równie prześmiewczą publicystyką. Główną pożywką i tworzywem tej telewizyjno-kabaretowej radosnej twórczości jest polska religijność, polski "ciemnogród" i oczywiście prawicowa opozycja. Ochoczo, jak chyba nigdy wcześniej (nawet za komuny), wyśmiewa się np. religijne dogmaty. Oczywiście wyłącznie chrześcijańskie, bo szydzenie z innych religii jest politycznie niepoprawne i może grozić krwawą zemstą wyśmiewanych.

Czy gdy dziś, komentując publiczne zdarzenia, często powtarza się - z bezmyślną uciechą - że życie przerosło kabaret, to znaczy, że wszyscy doskonale się bawimy? Bynajmniej. To znaczy tylko tyle, że bierzemy - chętnie, ale jakby bezwolnie i nie w pełni świadomie - udział w nieustannej i narzucanej skądś z góry obowiązkowej zabawie. Naśladujemy kiepski kabaret w przekonaniu, że to on nas naśladuje. I gubimy prawdziwe znaczenia słów, sprawiedliwą ocenę ludzi oraz zdarzeń, gubimy własne myśli.

Niestety, destrukcyjne szyderstwo jest nie tylko domeną kabaretów i popkultury, staje się też coraz częściej tworzywem tzw. sztuki wysokiej i narzędziem poważnej publicystyki.

Prawdziwa cnota nie boi się krytyki

Procesowi obróbki metodą wyszydzania podlegają coraz liczniejsze pojęcia i słowa, przede wszystkim te, które z uwagi na niesioną przez nie treść jakoś nie pasują do teraźniejszości.

Z grubsza biorąc, chodzi tu o słowa nie mieszczące się w ramach obecnie obowiązującej tzw. poprawności politycznej. Słowa groźne, bo psujące aktualnie lansowaną jedynie słuszną wizję świata. Dlatego nie wystarcza samo ich wyłączenie z użycia. Należy je jeszcze wyśmiać, zdyskredytować, obrzydzić. A jeśli już trzeba je wypowiadać, to zawsze z przekąsem, ironią albo w znaczeniu całkowicie przeciwnym do pierwotnego.

Jak doszło do tego, że niektóre słowa nabrały ironicznych, szyderczych, pejoratywnych znaczeń? Dlaczego właściwe, pierwotne znaczenie tych słów zostało wykreślone przez wyśmianie? Trudno znaleźć prostą i jedną odpowiedź na te pytania. Śledząc medialne przekazy, nie sposób nie odnieść wrażenia, że od dawna trwa kampania metodycznie ośmieszająca "przestarzałe" pojęcia, określenia, a zwłaszcza kryjące się za nimi tradycyjne, sprawdzone wartości. Analitycy procesów kulturowych uważają, że być może źródeł tego zjawiska należy szukać w kontrkulturze lat 60. - przynajmniej w odniesieniu do niektórych pojęć związanych z dziedziną obyczajowości (cnota, dziewictwo) - a może znacznie wcześniej. Z pewnością jednak proces dyskredytowania "niewygodnych" słów stale postępuje, mimo podejmowanych od czasu do czasu, tu i ówdzie, nieśmiałych prób przywracania właściwych znaczeń i sensów. Ale i te próby powrotu do korzeni znaczeń również podlegają wyszydzaniu albo - jakże wspaniałomyślnie! - traktuje się je z przymrużeniem oka, jako rodzaj śmiesznej donkiszoterii.

Spróbujmy dziś o kimś mówić, że jest człowiekiem pełnym cnót (np. obywatelskich), a zrobimy mu niedźwiedzią przysługę, natychmiast stanie się obiektem szyderstw. Bo ta "prawdziwa cnota, która krytyk się nie boi" (Krasicki) w dzisiejszej Polsce nie jest już "właściwością świata" (Cyceron); stała się raczej przeszkodą na drodze do jedynie słusznego, ociekającego blichtrem sukcesu.

Pod szczególnym pręgierzem znalazły się - w Polsce bodaj od czasów Boya-Żeleńskiego - cnotliwe kobiety, zwłaszcza dziewice. Do tego stopnia, że dzisiejsze nastolatki z gimnazjum cnotliwość i dziewictwo traktują jako przypadłość, wręcz niepełnosprawność i czują się z tego powodu napiętnowane. Gdy bohaterka jednego z polskich seriali postanowiła zachować dziewictwo aż do ślubu, stała się oczywiście obiektem recenzenckich kpin.

Niepotrzebni harcerze, zbędni patrioci

Jednym z bardziej niedzisiejszych pojęć jest "misja", a zwłaszcza "poczucie misji" we wszystkim, co się robi. Wprawdzie jeszcze mówi się w Polsce o misji, ale przede wszystkim w kontekście zagranicznych ekspedycji wojskowych lub pracy polskich misjonarzy gdzieś na dalekim Czarnym Lądzie. Gdy natomiast idzie o poczucie misji w związku z wykonywaniem jakiegoś zwykłego zawodu, zwykłej pracy, to już powstaje spory kłopot, bo łączenie zawodu lekarza, nauczyciela, naukowca, dziennikarza czy śmieciarza (to nie ironia, bo to bardzo przyszłościowy zawód) z nieodzownością misji trąci myszką. A ci, którzy jeszcze mimo wszystko starają się pracować z poczuciem jakiegoś posłannictwa - i w dodatku sami się do tego przyznają - uznawani są za niekoniecznie nieszkodliwych wariatów zaburzających neoliberalne porządki. Jako tacy zasługują na eliminację; jeśli nie przez obcesowe wyszydzenie, to przynajmniej przez kpinę, politowanie, przymrużenie oka.

Chyba najdłuższą historię wyśmiewania ma w Polsce słowo "harcerz". Mimo pięknych kart prawdziwej historii - a może właśnie dlatego? - poddane zostało procesowi społecznej deprecjacji. Przez dziesięciolecia PRL-u usilnie starano się zniszczyć etos prawdziwego harcerstwa. Okazało się, że w wolnej Polsce niewiele się zmieniło. Słowo "harcerz" nabrało jeszcze bardziej prześmiewczego znaczenia.

Harcerz w najbardziej potocznym ujęciu to ktoś bardzo niedzisiejszy, niepraktyczny idealista, wiecznie w krótkich spodenkach, pomagający staruszkom przechodzić przez ulicę. Staruszkom, których - jak dziś sugerują liberalni politycy - nie powinno się leczyć, bo nas na to nie stać, bo warto przecież rozważyć dopuszczalność eutanazji...

To taki harcerz, harcerzyk, mówi się o kimś, kto jakoby nie dorósł do prawdziwych wyzwań dzisiejszego czasu, czyli do dążenia do sukcesu, do kariery choćby "po trupach". Na szczęście, i mimo wszystko, prawdziwych harcerzy - tych młodych i tych bardzo już dorosłych - choć niewielu, to w Polsce jeszcze wciąż mamy. I to właśnie oni są ostoją oraz uosobieniem takich ważnych, a wykreślanych dziś z polskiego słownika cnót, jak patriotyzm, służba Ojczyźnie i bliźniemu.

Poprawna poppolityka

Poprawność polityczna (political correctness) to zaszczepiona w latach 80. i 90. przez lewicujące środowiska amerykańskich uniwersytetów zasada unikania określeń, które mogłyby być uznane za przejaw dyskryminacji w stosunku do osób ze względu na ich przynależność rasową, narodową, wyznaniową, pochodzenie społeczne lub płeć. W formie bardziej radykalnej postulowała przebudowę całego języka, co oznaczało wprowadzenie specyficznej cenzury, a w istocie autocenzury.

Obserwując polską scenę polityczną i toczoną na niej debatę, można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z dość potworną przewrotnością poprawności politycznej. Z jednej strony obowiązują jej ideologiczne zasady, a z drugiej - bez żadnych poprawnościowych zahamowań stosowane są: bardzo wybiórcza dyskryminacja inności (zwłaszcza innych niż lewicowo-liberalne przekonań), niewybredny, obraźliwy język, szyderstwo. Eliminacja przeciwników politycznych przez wyszydzanie jest dziś podstawową i jedyną specjalnością wielu polskich polityków. W uprawianej przez nich "poppolityce" prymitywne szyderstwo zastępuje rzeczowe argumenty. Najgorsze jest to, że całkiem spora część społeczeństwa bynajmniej się tym nie gorszy. Przeciwnie, nader gładko przyłącza się do narzucanego w ten sposób tonu.

Według modyfikacji polskiej poprawności politycznej, samo słowo "polityka" jest nieprawne, wręcz nieprzyzwoite. Można się długo zastanawiać, analizować, dlaczego nabrało w Polsce aż tak wyjątkowo złych konotacji. Specyficznie polskim paradoksem ostatnich lat - o ile nie głupotą - jest to, że sami politycy ze zgorszeniem zarzucają sobie… uprawianie polityki! A zatem, ich zdaniem, polityka to podejrzany, nieczysty proceder, a nie działanie na rzecz dobra wspólnego.

Niestety, ten tok rozumowania znajduje liczne potwierdzenia w rzeczywistości. Czystości polityki nie sprzyja tak popularna w ostatnim czasie metoda politycznego szyderstwa, która dość skutecznie odwraca uwagę od nijakości merytorycznego przekazu, od braku dobrych dla kraju propozycji, od politycznej impotencji.

Polityczne szyderstwo nie zna dziś w Polsce żadnych świętości. Z punktu widzenia poprawności politycznej oczywiste jest, że obejmuje ono wszystko, co prawicowe, konserwatywne i religijne. Najbardziej jednak drastycznym przykładem wydaje się ostatnio - właśnie szyderstwem wyrażana - polityczna niechęć do wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. W tej sprawie wyszydzane jest niemal wszystko, każdy krok tych, którzy usiłują dociekać prawdy. Pod ich adresem padają najcięższe zarzuty, ale przede wszystkim szyderstwo. Spreparowane i nagłośnione niczym prymitywna reklama. Bo tylko w ten sposób - jak sądzą polityczni nadawcy - polskie społeczeństwo kupi ten niezbyt wyrafinowany socjotechniczny produkt. I, niestety, kupuje.

I tak to, sami nie wiedząc kiedy, przyczyniamy się do zamiany szlachetnego harcerza w dziecinnego głupka, pokory w fałszywość, polityki w działalność niemal przestępczą lub uprawianą przez idiotów. Ciekawe, z jakich jeszcze słów zrezygnujemy w niedalekiej przyszłości, jakich będziemy się wstydzić, z jakich zaczniemy szydzić? Słownik polskich wyszydzeń już dziś jest bardzo długi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słownik polskich wyszydzeń
Komentarze (13)
E
elk-a59
18 stycznia 2014, 19:10
Do facetów tu piszących! Kto Was wychowywał? Tyle chamstwa i agresji!!! Nie umiecie normalnie rozmawiać? A może jesteście po jakiś srodkach odurzających ( co obserwuje u pisiorów) ?
E
elk-a59
18 stycznia 2014, 19:04
Do bart! Twoje chamstwo oddaje cały charakter pisiorów! współczuję rodzinie i znajomym!
R
Robert
18 stycznia 2014, 13:58
@krab: nie bądź taki sPOstrzegawczy
K
krab
18 stycznia 2014, 13:35
Po PrOstu, POwiem tak - pewna partia POlityczna POstanowiła POwyszydzać i POupadlać Polaków. Te POmioty POgradzają nami. Nie POwiem, o których POlityków mi chodzi. POzostanie to moją tajemnicą. ... Miało być "POgardzają". POpełniłem POmyłkę - PardOn. 'pomioty' - sam sie wkopałeś ...
K
krab
18 stycznia 2014, 13:34
'10 powodów dlaczego premier tusk jest matołem', to było na okładce gazety polskiej. skandaliczne słowa red. brauna na kulu. o onr nie wspomnę - vide ich strona na fb. ostrzegam, gdybym zaczał wyliczac, byłoby tego tyle, ze znudzilibyście sie.
R
Robert
18 stycznia 2014, 12:14
Po PrOstu, POwiem tak - pewna partia POlityczna POstanowiła POwyszydzać i POupadlać Polaków. Te POmioty POgradzają nami. Nie POwiem, o których POlityków mi chodzi. POzostanie to moją tajemnicą. ... Miało być "POgardzają". POpełniłem POmyłkę - PardOn.
R
Robert
18 stycznia 2014, 12:12
Po PrOstu, POwiem tak - pewna partia POlityczna POstanowiła POwyszydzać i POupadlać Polaków. Te POmioty POgradzają nami. Nie POwiem, o których POlityków mi chodzi. POzostanie to moją tajemnicą.
C
cm
18 stycznia 2014, 09:41
Do bietka 1959 Nie kabaretu dostarczyłaś sama tym idiotycznym wpisem. Widać, że ocipiałaś tak samo jak Po-wcy,liberałowie i lewacy wszelkiej maści (SLD i TR). Łeb Ci wyczyszczono i jest teraz pusty jak bęben. Ty trwaj w bydlęcym uśmiechu. My cóż... oremus. ... "Wyszydzić, zdyskredytować, wyśmiać - to najłatwiejszy sposób rozprawienia się z przeciwnikiem". To właśnie przed chwilą zrobiłeś/zrobiłaś. Artykuł niestety jest obłudny. Bo oczywiście zło jest tylko po jednej stronie. Wystarczy wziąć do ręki "Gazetę Polską", "Gazetę Warszawską" i im podobne aby przekonać się jak tam się rzecz ma. Niestety "Niedziela" - pismo rzekomo katolickie bardzo milczy na temat języka używanego w tzw. prawicowych mediach. Warto dostrzec tą hipokryzję.  
B
bart
18 stycznia 2014, 09:06
Do bietka 1959 Nie kabaretu dostarczyłaś sama tym idiotycznym wpisem. Widać, że ocipiałaś tak samo jak Po-wcy,liberałowie i lewacy wszelkiej maści (SLD i TR). Łeb Ci wyczyszczono i jest teraz pusty jak bęben. Ty trwaj w bydlęcym uśmiechu. My cóż... oremus.
B
bietka1959
18 stycznia 2014, 08:33
Najlepszy kabaret jest w czasie konferencji prasowych PIS-u !. Ci to potrafią wciskać kit i oczerniać innych z uśmiechem na twarzy( Macierewicz). To oni wymyślili Resortowych Dzieci! Fuj!!!!!!!!!!!!!
B
bart
18 stycznia 2014, 08:17
Bardzo trafne spostrzeżenia (aż dziw bierze, że kobieta jest autorem). To prawda, głupkowata papka kabaretowa, uderzająca w prymitywne odczucia i instynkty cieszy się w ogłupiałym już społeczeństwie coraz większym uznaniem.  Chyba wszystko idzie zgodnie z planem liberałów i lewaków, póki co to oni wygrywają. Szkoda. Zresztą znacznie wcześniej zaczęło się ściemniać.
P
pg
17 stycznia 2014, 15:25
@pomidor A gdzie jest ta wina? Daj znać jak znajdziesz.
P
pomidor
17 stycznia 2014, 12:08
Nie ma to jak wylać swoje frustracje na zasadzie stawiania winy całkowicie po stronie drugiej strony