Cyryl chce pojednania z katolikami, ale...

(fot. kremlin.ru / Wikipedia Commons / CC BY)
Radio Watykańskie / drr

Patriarcha Cyryl chce pojednania z katolikami, ale musi dbać o jedność swego Kościoła powiedział Radiu Watykańskiemu o. Hyacinthem Destivell OP, odpowiedzialny w Papieskiej Radzie ds. Jedności Chrześcijan za relacje Watykanu ze słowiańskimi Kościołami prawosławnymi.

RV: Jaki jest stan relacji między Kościołem katolickim a Rosyjską Cerkwią Prawosławną?

H. Destivelle: Można powiedzieć, że te relacje się zintensyfikowały w ostatnich latach. Odbyło się wiele wizyt wysokich przedstawicieli obu Kościołów. Podjęto też wiele wspólnych inicjatyw kulturalnych. W ubiegłym roku na rozpoczęcie pontyfikatu Franciszka przybył do Watykanu metropolita Hilarion. Potem w listopadzie przybył tu ponownie. Tym razem odbył długą rozmowę z Papieżem oraz szereg spotkań z szefami watykańskich dykasterii: kard. Kochem odpowiedzialnym za ekumenizm, kard. Ravasim z Rady Kultury oraz abp. Paglią z Papieskiej Rady ds. Rodziny. W grudniu natomiast kard. Koch gościł w Rosji. Był Petersburgu, gdzie został przyjęty w Prawosławnej Akademii Duchownej. W Moskwie spotkał się natomiast z patriarchą Cyrylem i metropolitą Hilarionem. Ponadto w listopadzie byli w Rosji kardynałowie Scola i Poupard, którzy uczestniczyli w różnych inicjatywach patriarchatu i mogli się też spotkać z samym patriarchą. To pokazuje, jak intensywne są to relacje. Nasza współpraca dokonuje się w różnych dziedzinach. Przede wszystkim w teologii. Dialog teologiczny to najważniejszy aspekt wzajemnych relacji. Odbywa się on w ramach Międzynarodowej Komisji ds. Dialogu. Pod koniec ubiegłego roku Patriarchat Moskiewski opublikował oficjalny dokument Świętego Synodu, w którym pokazuje, jak Cerkiew Rosyjska rozumie prymat. Ten dokument precyzuje stanowisko tego Kościoła i dlatego jest bardzo ważny, ponieważ umożliwia rozwój dialogu teologicznego, który na obecnym etapie dotyczy właśnie relacji między prymatem i synodalnością.

W tym dokumencie patriarchat odmawia uznania jakiejkolwiek władzy Papieża. Czy to nie oznacza przypadkiem końca wszelkiego dialogu?

Dokument patriarchatu Moskiewskiego nie dotyczy władzy Papieża. Mówi on ogólnie o prymacie. Poprzedni dokument, przyjęty przez Międzynarodową Komisję ds. Dialogu, tak zwany dokument z Rawenny z 2007 r., wyjaśnia, że istnieją trzy szczeble prymatu i synodalności: na poziomie diecezji, regionu i Kościoła powszechnego. Ostatni dokument patriarchatu wyjaśnia, że nie można w identyczny sposób transponować prymatu na wszystkie trzy poziomy, lecz, że należy zastanowić się ponownie nad tym, jak w przeszłości, w historii praktykowano prymat na poziomie Kościoła powszechnego. Myślę, że jest to raczej wezwanie, by ponownie zgłębić źródła historyczne i kanoniczne relacji między naszymi Kościołami, w szczególności w pierwszym tysiącleciu, co pomoże nam sprecyzować, jak każdy z naszych Kościołów rozumie prymat na szczeblu Kościoła powszechnego. Ponieważ jest oczywiste, że jeśli pewnego dnia jedność Kościoła zostanie przywrócona, prymat na poziomie Kościoła powszechnego, a zwłaszcza prymat biskupa Rzymu, będzie sprawowany inaczej na Wschodzie, a inaczej na Zachodzie. Joseph Ratzinger jeszcze w latach 70-tych mówił, że nie można domagać się od Kościołów prawosławnych więcej niż to, co było praktykowane w pierwszym tysiącleciu. A zatem musimy ponownie zgłębić źródła, zwłaszcza z pierwszego tysiąclecia.

W swym dokumencie Cerkiew Rosyjska mówi raczej o prymacie honorowym. Czy Kościół katolicki mógłby przystać na taki prymat honorowy?

Wszystko zależy od tego, jak rozumie się taki prymat honorowy. Jeśli oznaczałoby to jedynie zasiadać na pierwszym miejscu czy być pierwszym na liście, to nie o to nam chodzi. Nie tak funkcjonuje prymat w Kościele katolickim. Nie może to być prymat honorowy w tym sensie, że nie miałby on żadnego znaczenia kanonicznego. Na przykład w pierwszym tysiącleciu biskup Rzymu miał pewne uprawnienia, uznane w kanonach. I trzeba się nad tym zastanowić. Chodzi tu na przykład o możliwość interwencji, kiedy dochodzi do konfliktów między Kościołami lokalnymi. Pewne procedury są tu ważne. Kolejna kwestia to sobory powszechne. W pierwszym tysiącleciu to cesarz zwoływał sobory. Kto teraz może to robić? Ważne jest, by ktoś był pierwszy, i to nie tylko na pierwszym miejscu, ale by miał pewną władzę, możliwość inicjatywy, w zgodzie oczywiście z innymi, bo prymat sprawuje się zawsze wraz z synodalnością. A zatem nie ma prymatu bez synodalności, ale nie ma też synodalności bez prymatu.

A zatem Kościół katolicki nie wyklucza prymatu honorowego?

Myślę, że trzeba na nowo podjąć wezwanie, które skierował Jan Paweł II w Encyklice Ut unum sint zarówno do katolików, jak i do prawosławnych, aby zastanowili się nad takim sposobem sprawowania prymatu, aby było to do przyjęcia przez jednych i przez drugich. Prymatu w jego obecnej postaci w Kościele katolickim, nie można zastosować do całego Kościoła powszechnego. Potrzeba zatem wspólnej refleksji. Tu nie chodzi o to, czy my się na coś zgodzimy, czy oni się na coś zgodzą, ale o to, byśmy razem coś przyjęli, byśmy mieli wspólną koncepcję prymatu.

Czy ten dokument nie neguje przypadkiem woli wspólnej inicjatywy w tym zakresie?

Rosyjska Cerkiew Prawosławna opublikowała ten dokument z myślą o dialogu teologicznym, aby umożliwić jego postęp i Rosyjska Cerkiew będzie obecna na następnym posiedzeniu komisji ds. dialogu. A zatem ten dokument nie ma powstrzymać dialogu, lecz przeciwnie precyzuje stanowisko Patriarchatu Moskiewskiego na temat prymatu.

A jak się układają relacje z prawosławiem na Ukrainie?

Kard. Koch był na Ukrainie w maju ubiegłego roku. Doświadczył tam wielkiego dynamizmu chrześcijaństwa, co jest niewątpliwie darem dla Kościoła na Zachodzie. Spotkał się z przedstawicielami poszczególnych Kościołów, między innymi z metropolitą Włodzimierzem, metropolitą Kijowa, który stoi na czele Ukraińskiej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, a także z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem grekokatolików. Kard. Koch zdał sobie sprawę z różnorodności kontekstów. Był bowiem w Kijowie, we Lwowie, w Zakarpaciu. Jak wiadomo, czynnik narodowy odgrywa istotną rolę w relacjach międzykościelnych. Ukraina jest krajem, który wciąż poszukuje swej tożsamości i stabilności. I ma to również wpływ na sytuację kościelną. Rozdarta między Wschodem i Zachodem, leżąca, powiedzmy, w różnych strefach wpływów. Czuć to również w Kościołach. Potrzeba jeszcze czasu, by pojednanie mogło się w pełni urzeczywistnić. Pamiętajmy, że dopiero od 20 lat chrześcijanie mogą swobodnie praktykować swą wiarę, bez względu na to, do jakiego Kościoła należą. Ale dzieło pojednania ma na celu jedność, jedność kraju, a także jedność kościelną.

A jakie jest stanowisko Watykanu względem tego procesu pojednania?

To w pierwszym rzędzie sami Ukraińcy muszą uregulować pojawiające się problemy w ich kraju. My możemy jedynie zachęcać do podejmowania kolejnych kroków pojednania. Doskonałym przykładem pojednania jest spotkanie z grudnia ubiegłego roku, zorganizowane przez Episkopat Polski i Patriarchat Moskiewski na temat pojednania między Polakami i Rosjanami. Kościoły mogą odegrać ważną rolę w dziele pojednania pamięci. Ale to Kościoły lokalne i miejscowe społeczeństwa muszą o to zadbać. My możemy jedynie do tego zachęcać.

Czy w ramach Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej istnieją przeciwnicy ocieplenia relacji z katolikami?

Rosyjska Cerkiew Prawosławna to Kościół bardzo duży, liczący 130 mln wiernych. A zatem podobnie jak w Kościele katolickim istnieją różne nurty, wrażliwości, tradycje. Dla nas wielkim bodźcem jest Sobór Watykański II i wszystko, co wydarzyło się w relacjach ekumenicznych po Soborze. W tym roku przypada 50-ta rocznica spotkania Pawła VI z patriarchą Atenagorasem. My chrześcijanie zachodni mamy w tym oparcie. W Rosji było inaczej. Nie było odpowiednika Soboru Watykańskiego II. Kościół był prześladowany, nie można było prowadzić badań teologicznych, chrześcijanie nie mieli kontaktu z Zachodem przez 70 lat. Cała Rosyjska Cerkiew nie musi patrzeć na kwestię jedności z taką samą wrażliwością, co chrześcijanie zachodni. Na pewno istnieją nurty rosyjskiego prawosławia, które są raczej zamknięte na kontakty z katolikami, ale istnieje też wielka i bardzo dynamiczna tradycja kontaktów, która została zainicjowana jeszcze przed rewolucją październikową. Cerkiew Rosyjska była jednym z pionierów w kontaktach ekumenicznych z Kościołem katolickim, a także z anglikanami czy starokatolikami. Synod Moskiewski w latach 1918-1918 postanowił nawet utworzyć specjalną komisję do spraw kontaktów z innymi chrześcijanami mając na względzie jedność Kościoła. Jest to decyzja prekursorska. Rosyjska Cerkiew uprzedziła w tym Kościół katolicki. Cała ta tradycja popadła w zapomnienie w czasach Związku Radzieckiego, ale i w tej epoce istnieli tacy ludzie jak metropolita Nikodem, którzy odegrali istotną rolę w otwarciu rosyjskiej Cerkwi na ruch ekumeniczny. To dzięki metropolicie Nikodemowi na przykład na Soborze Watykańskim II byli obserwatorzy rosyjskiej Cerkwi. I między innymi z tego względu kard. Koch podczas swej niedawnej wizyty w Petersburgu bardzo chciał nawiedzić grób tego hierarchy. Przypomnijmy, że metropolita Nikodem umarł w objęciach Jana Pawła I w 1978 r. i że był on, o czym nie wolno zapominać, ojcem duchownym aktualnego patriarchy Cyryla. Całe to dziedzictwo metropolity Nikodema, które pod wieloma względami przejął i uosabia patriarcha Cyryl, budzi wielkie nadzieje. Jest to nurt rosyjskiego prawosławia otwarty na kontakty. Ten nurt wciąż istnieje i trzeba się na nim oprzeć. Jest oczywiste, że będą sprzeciwy. Patriarsze Cyrylowi bardzo zależy na zachowaniu jedności swego Kościoła. I dlatego dopóki są opory, nikt nie chce iść zbyt szybko w pogłębianiu relacji z Kościołem katolickim. Oczywiście, w takiej sytuacji trzeba być roztropnym. Ale jako syn duchowy metropolity Nikodema patriarcha chce iść naprzód, tylko że musi zachować jedność swej owczarni. Musi być, pewny, że jego wierni pójdą za nim.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cyryl chce pojednania z katolikami, ale...
Komentarze (1)
M
Marianna
25 stycznia 2014, 22:04
"To dzięki metropolicie Nikodemowi na przykład na Soborze Watykańskim II byli obserwatorzy rosyjskiej Cerkwi." I dzięki temu II sobór watykański nie potępił komunizmu. Jak widać, dla Jana XXIII dobre stosunki z komunistami ( wówczas cerkiew rosyjska była de facto agenturą KPZR) były ważniejsze niż cierpienia katolików. Doświadczyli tego choćby kardynałowie Slipyj i Mindszenty za rządów Pawła VI, kiedy to, w imię "dobrych relacji ekumenicznych" i "dialogu" pozbawiono ich możliwości mówienia prawdy o rządach komunistycznych.