Ekwador: polskie misjonarki ratują ludzi od głodu
W Ameryce Południowej koronawirus uderzył przede wszystkim w rodziny biedne. Wiedzą o tym doskonale misjonarze, którzy starają się im pomóc organizując paczki żywnościowe i lekarstwa. W Ekwadorze w diecezji Santo Domingo robią to Siostry Benedyktynki Misjonarki.
Polskie misjonarki pracują na peryferiach miejscowości Santo Domingo de los Tsáchilas od ponad 20 lat. Jest to dzielnica bardzo biedna i niebezpieczna. Epidemia koronawirusa jeszcze bardziej pogorszyła sytuację. Ludzie wywieszają przed domami białe lub czerwone szarfy na znak, że nie mają jedzenia.
Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Misjonarek od ponad 20 lat prowadzi misję na obrzeżach miasta Santo Domingo de los Tsachilas na Juan Eulogio – bardzo biednej i niebezpiecznej dzielnicy. "Tu mamy żłobek dla 36. dzieci z najbiedniejszych rodzin i pomagamy w parafii. W czasie pandemii dzieci nie przychodzą do placówki, a praca z dziećmi i rodzinami oraz monitorowanie sytuacji w ich domach odbywa się w sposób wirtualny. W ostatnim tygodniu dla rodzin naszych podopiecznych zrobiłyśmy paczki żywnościowe" - mówi s. Ligia Krukowska.
Parafia pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny jest bardzo biedna. Szacuje się, ze może tu mieszkać ok 5 tys rodzin. "Z darów z diecezji rozdaliśmy 2 tysiące paczek. Ponadto wiele dodatkowych paczek zakupiliśmy i mogliśmy to zrobić dzięki wsparciu życzliwych ludzi. Ale to ciągle kropla w morzu potrzeb. Każdego dnia kolejni parafianie wywieszają czerwone szmaty, wołając SOS. Każdego dnia do naszej furty klasztornej pukają kolejni ludzie, błagając, że nie mają co jeść i że do tej pory nie otrzymali pomocy…
Chodzimy po domach – z zachowaniem zasad bezpieczeństwa – i przygotowujemy listy osób potrzebujących. W parafii pomagamy w przygotowaniu paczek, w rozwożeniu darów po domach. Pomagamy w zakupie leków. Gdy trzeba, załatwiamy banany dla parafian. Unikamy skupisk, by nie była potrzebna interwencja policji. Jednak zdarza się, że brakuje wdzięczności i że spotykamy się z agresją ludzi, którzy nie otrzymali pomocy lub otrzymali jej za mało" - mówi zakonnica i dodaje: "Oczywiście modlimy się!"
Siostry mają dostęp do sakramentów. "W naszej klasztornej kaplicy Miłosierdzia Bożego ksiądz proboszcz prawie każdego dnia celebruje Eucharystię i transmituje ją przez Facebook. Włączyłyśmy się w odmawianie różańca zainicjowanego przez diecezję. Ksiądz przez pierwszy miesiąc przez głośniki z wieży kościoła odmawiał modlitwę Anioł Pański, dodawał ludziom otuchy, nadziei, zachęcał do zachowania pokoju i błogosławił domostwa. Gdy przybyło pracy na rzecz potrzebujących, modlitwę przeniósł na godz. 20.00. Wtedy puszcza przez głośniki pieśni religijne, czyta Słowo Boże, prowadzi rozważania, modlitwę. Stara się kierować słowo nie tylko do katolików, ale też do członków innych wyznań, których u nas jest nie mało. Zachęca do stosowania się do wytycznych władz, ale też do cierpliwości, okazywania sobie wzajemnej miłości, dobroci i błogosławi! Wielu w tym czasie, na znak jedności, wychodzi przed dom z zapaloną świecą" - opowiada s. Krukowska.
Do dnia dzisiejszego nie kursują autobusy. Kierowcy samochodów prywatnych i taksówek mogą poruszać się tylko raz w tygodniu (wg ostatniego numeru na tablicy rejestracyjnej). Od godziny 14.00 do 5.00 rano mieszkańcy powinni przebywać w domach. A w mieście otwarte są jedynie sklepy spożywcze i apteki oraz banki. W centrum zaś w tych placówkach można załatwić sprawy jedynie raz w tygodniu – zgodnie z ostatnim numerem w dowodzie.
W związku z pandemią koronawirusa od 11 marca sytuacja w Ekwadorze zaczęła się zmieniać, a rząd wezwał Kościół, by zawiesił celebrowanie nabożeństw i organizowanie zgromadzeń. Biskupi byli zobligowani by od 15 marca zamknąć kościoły i odwołać sprawowanie Eucharystii z udziałem wiernych. Kult został ograniczony do przestrzeni wirtualnej.
Biskup diecezji Santo Domingo w Ekwadorze Bertram Wick Enzler, tłumaczył, że to ogromny ból, bo Kościół żyje z Eucharystii i dla Eucharystii i że nie mogą tego zrozumieć osoby nie należące do niego. "W momencie, gdy rząd boryka się z poważnymi problemami finansowymi, gdy ludzie cierpią głód, niepokój i lęk, to właśnie Eucharystia może wprowadzić pokój i Boga do domów i do ludzkich serc. Jednak wobec takiej a nie innych decyzji rządu, zachęcał by wierni pozostawali w domach i nie ustawali w modlitwie. Zachęcał do modlitwy różańcowej" - mówi zakonnica.
W parafiach 24 godziny na dobę odmawiany jest różaniec w intencji ustania pandemii, za osoby pełniące różnorakie służby, ratujące zakażonych, za ofiary wirusa.
"Już na początku wprowadzonej przez rząd kwarantanny nasz biskup w płomiennych słowach apelował do przedsiębiorców i ludzi mających możliwości finansowe o pomoc dla tych, którzy nie mają żadnego zaplecza, a tych jest ogromna większość i żyją tylko z tego, co danego dnia zarobią na ulicy. Ksiądz biskup chciał za wszelką cenę wyprzedzić płacz głodnych dzieci, bezradność matek, agresję ojców pozostających w zamknięciu. W związku z tym, w diecezji Santo Domingo w Ekwadorze została zainicjowana kampania: «Wy dajcie im jeść»" - mówi s. Krukowska.
Santo Domingo de los Tsáchilas bardzo szybko się rozrasta i już teraz liczy ponad pół miliona mieszkańców, ponadto jest wielu obywateli z Wenezueli, którzy na ulicach miasta proszą o coś do jedzenia. Apel biskupa spotkał się z pozytywną odpowiedzią ze strony przedsiębiorców, rolników, osób prywatnych a także z zagranicy. Proboszczowie zostali poproszeni o przygotowanie list osób potrzebujących, a następnie o pomoc w przekazaniu darów. Tym sposobem do dnia dzisiejszego dzięki staraniom diecezji Santo Domingo w Ekwadorze do potrzebujących dotarło 23 600 paczek żywnościowych zakupionych za 350 tys dolarów. Jednak liczba potrzebujących stale rośnie. Na znak, że potrzebują jedzenia, ludzie wywieszają białe lub czerwone szarfy.
Siostry Benedyktynki Misjonarki są wdzięczne za każda pomoc, którą otrzymują, w tym także z Polski.
Skomentuj artykuł