Józef, brat - homilia z Mszy za abpa Życińskiego

Kościół akademicki KUL (fot. Kazimierz S. Ożóg / wikipedia.pl / CC BY-SA 3.0)
ks. Alfred Wierzbicki / DEON.pl

- "Styl" był jego ulubionym słowem. Używał go może dlatego, że bardzo sobie cenił piękno - mówił o abp. Józefie Życińskim ks. Alfred Wierzbicki podczas Mszy świętej, która odbyła się w kościele akademickim KUL w Lublinie, w pierwszą rocznicę śmierci metropolity.

Poniżej publikujemy pełną treść homilii:

Józef, brat

Dziękujemy Bogu za obecność wśród nas księdza arcybiskupa Józefa Życińskiego. Przedwczesna śmierć przed rokiem przerwała dzieło jego życia. Śmierć jednak zawsze musi mieć swój moment, w którym przychodzi…

Dzisiejsza liturgia dobrze ukazuje dwie strony naszej egzystencji i ludzkiej historii. Z jednej strony - widzimy rozpad. To starotestamentowa straszliwa wizja płaszcza ludzi Izraela, który rozpada się na dwanaście części. Z drugiej strony - Ewangelia. I całkiem inna opowieść, w której człowiek głuchoniemy odzyskuje zdolność mówienia i słyszenia. Czytania te dają nam klucz do spojrzenia na postać tym nam droższą, że oddziela nas od niej granica śmierci. Pamiętam, jak sam Arcybiskup Józef stawał w miejscu, w którym ja teraz stoję, by żegnać profesorów naszego uniwersytetu, ostatnio członków wydziału filozofii: o. Iwo Zielińskiego i ks. Tadeusza Stycznia.

Arcybiskupa charakteryzowała wielka ruchliwość, tym dotkliwszy jest jego brak, że wciąż mieliśmy przekonanie, iż jest między nami ciągle obecny. Pamiętam zdumienie jednego z gości, który niedowierzał, że Arcybiskup może występować na każdej z czterech odbywających się jednego dnia sesji naukowych. Taki był jego styl. Jak zresztą wiemy, słowo "styl" było jego ulubionym słowem. Używał go może dlatego, że bardzo sobie cenił piękno. Sam też był człowiekiem piękna. Przypominał jednak, że piękno jest wielorakie i niesie w sobie także dobro oraz prawdę. Lubił przywoływać słowa Hansa Ursa von Balthasara: "prawda jest symfoniczna". Teraz mamy okazję do przyglądania się i przypominania sobie różnych aspektów myśli Arcybiskupa Józefa podczas szeregu sympozjów, jakie się odbywają ku jego pamięci. Cieszyłby się, że to spotkania symfoniczne, że spotykają się na nich przedstawiciele trzech uczelni, z którymi był związany studiami: dawnym ATK, dziś UKSW, wieloletnią pracą w PAT, dziś UPJPII i KUL - ostatni etap jego pracy naukowej.

Wiemy, że Arcybiskup nie dopuszczał jakiegokolwiek monizmu w patrzeniu na rzeczywistość. W języku kaznodziei i publicysty powtarzał, że nie powinniśmy zamykać się w kapliczkach, ale patrzeć szerzej, odkrywać spojrzenia innych. Pozostawał przy tym także szermierzem racjonalności i piękna. Kiedy dominowała mentalność pozytywistyczna rozszerzał perspektywę, że do prawdy dochodzi się też innymi drogami. Kiedy modny stał się postmodernizm, obnażał i demaskował to, co sam nazywał "bigosem intelektualnym". Ale i to nie jest jeszcze cały Arcybiskup Życiński.

Przede wszystkim musimy na niego patrzeć jako na człowieka, w którym realizowało się piękno. Objawiało się wrażliwością na człowieka, na tych, którzy są bliscy, ale też dalecy. Zawsze przypominam sobie liturgie celebrowane w archikatedrze lubelskiej, kiedy pojawiał się ktoś obcy: był tak ciekawy, kim jest ta osoba, skąd przybywa, że od razu chciał nawiązać z nią kontakt. Człowiek symfonii, a nie jednej monotonnej melodii. Pamiętam ostatnią Epifanię, święto Trzech Króli, kiedy dochodziły z Egiptu wieści o masakrze chrześcijan. Ktoś powiedział wtedy Arcybiskupowi, że w Lublinie zamieszkuje pewien Kopt. Arcybiskup go odnalazł i zaprosił na liturgię, a ten dał świadectwo. Dla Arcybiskupa rzeczywistość nigdy nie była bowiem gotowa, ale sam był jej aktorem i nas wszystkich do tego zapraszał.

Był człowiekiem wielkiej myśli, ale również człowiekiem wielkich gestów. Gdy już po jego śmierci spotykałem się z przedstawicielami religii żydowskiej to wskazywali, że cenią to, czego chyba żaden biskup na świecie nie uczynił. Kiedy zdał sobie sprawę, że w archidiecezji, do której przybył, są miejscowości zranione przez nieobecność dawnych sąsiadów, postanowił wspólnie z wiernymi opłakiwać nieżyjących Żydów. To wychodziło poza jakikolwiek dialog doktrynalny, bo było dialogiem serca. To było piękno otwierania uszu - co czyni Chrystus, ale także i my jakoś w tym uczestniczymy. To było także piękno delikatnego dotykania ran. Kiedy strajkowały pielęgniarki, Arcybiskup nie zastanawiał się, która partia je wspiera, ale udał się, żeby prowadzić mediacje. Kiedy okazało się, że w Lublinie są supermarkety, w których nie ma związków zawodowych - a przecież o to toczył się strajk, w wyniku którego powstała "Solidarność": by pracownicy mogli wyrażać swoje dążenia i oczekiwania - natychmiast interweniował. Dość też wspomnieć o azylantach: uciekinierach z Czeczeni, dla których zabrakło pieniędzy w kasie miejskiej, a może także zabrakło urzędniczej wyobraźni, więc przez dłuższy czas Arcybiskup ich utrzymywał w własnych środków. Bo Arcybiskup Józef bardzo szeroko otwierał drzwi Kościoła.

Kiedy dziś bierzemy do ręki jego książki, kiedy jesteśmy atakowani przez kolejne wydarzenia, bo świat nie stoi przecież w miejscu, zastanawiamy się, co by nam powiedział. Ale Arcybiskup milczy. Pozostawił nam jednak tak wiele słów, gestów i czynów, które układają się w symfonię! Prośmy więc Boga, byśmy nie tylko tą symfonią się zachwycali, ale także dali się jej porwać. Także stylowi Arcybiskupa, w którym nie było granic, bo - jak mówił - chciał dla wszystkich być "Józefem, bratem".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Józef, brat - homilia z Mszy za abpa Życińskiego
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.