Ach, ten niebezpieczny modernizm!

(fot. Jeremiasz Dx / (CC BY-SA 2.0) / flickr.com)

Z modernizmem to jest tak, że zawsze był mój i najlepszy. Każda konfrontacja kończyła się naiwnymi snami o kwiatach, łąkach i obojętnością wobec mijanego fin de siècle'u. Lawirowałam gdzieś między Szymanowskim, Wyspiańskim a Muchą Alfonsem świadoma, że takie towarzystwo jest co najmniej szemrane.

Dziś mogę się przyznać wszem i wobec - praktykowałam impresjonizm codzienny, zupełnie świadomie i umyślnie. Pielęgnowałam w sobie młodopolskie pobudki i chłopomanię. Nie wyrzekałam się ekspresjonistycznych wyrazów (się i z się). Po prostu... pozwalałam sobie na modernizm, znaczy się, na swawolę okołoumysłową.

Między Alfonsami, emancypatorami dysonansów i innymi moralnie wątpliwymi typami trwał przy mnie także pewien Przyjaciel. Całkiem wyjątkowy, choć chwilami niepozorny. Podsuwał mi historie o dobrym towarzystwie przy wspinaczkach na Górę Tabor i pieśni nad wszelkimi pieśniami. Miałam chyba nosa, bo Jemu ufałam najbardziej. Niemniej bez modernistów byłoby mi bardziej niż smutno. Fajnie się dorasta z duchami i głową pełną subtelnych ornamentów... tak mi się przynajmniej wydawało.

Całkiem niedawno zaczęłam jednak wartość tego "wydawania się" poddawać pod wątpliwość. Wzruszyły mym niewzruszeniem ludzkie recepty na bycie "prawdziwym katolikiem", którym (-ą) być chciałam bardzo. Bardzo! Z czystej wdzięczności za modernistów i ostatnie sukcesy zdrowotne. Myślałam, że mi może z tej wdzięczności wręcz wypada być oddaną i katolicką? Bez cienia przekory tkwię zresztą w tym przekonaniu do dziś.

DEON.PL POLECA


Ale potem dowiedziałam się, że to niemożliwe. Zwyczajnie nie. Wiele osób w sposób oczywisty i objawiony przekonuje, że być "modernistą" katolik nie może, bo modernizm to herezja i basta. Cóż, godzę się pokornie i po cichu i znikam w kąt już za moment, w którym wytłumaczę że nic mi się w głowie nie przewraca... Bo tak bym sobie pomyślała, czytając o fascynacjach sztuką początku minionego wieku na katolickim portalu internetowym.

Otóż, modernizm, to nie sztuka tylko, choć sztuka (do niedawna mnie przewyższająca) o tym wiedzieć. Z kontekstów licznych wypowiedzi pojęłam, że dla wielu osób "modernizm" to dopasowywanie czegoś stałego do czegoś zmiennego. Na przykład, dopasowywanie nauki Kościoła Katolickiego do współczesności.

Szperając głębiej dowiedziałam się jednak, że modernistami byli teolodzy i filozofowie przełomu XIX i XX w., których zainspirował Henri Bergson. Trochę niepokoi mnie ta okoliczność, bo jedyna książka filozoficzna którą kiedykolwiek sobie kupiłam to "Ewolucja twórcza" tego właśnie autora. Zainteresowała mnie idea élan vital (franc. pędu życiowego, siły twórczej), dzięki któremu chce się żyć. Co więcej, zdarzało mi się znajdować ten cały élan w twórczości panów z pierwszego akapitu. Kiedy dowiedziałam się, że Bergson doprowadził kogoś do herezji, dziękowałam Bogu, że traktaty filozoficzne są pisane w sposób tak nieprzystępny, że nawet moja ciekawość i szczera fascynacja wystarczyły zaledwie do siódmej strony.

Katoliccy moderniści nie mieli za to z filozofią najmniejszych problemów i przeczytali Bergsona w całości. Ich błąd polegał jednak nie tyle na doborze lektur co na na czytaniu Biblii w sposób dosłowny oraz na stwierdzeniu, że wiara to tylko emocje a dogmaty zmieniają się tak jak czasy. O rety, pomyślałam, mój modernizm to żaden modernizm, lichota! Obrazków mi się zachciało, dźwięków, słów - toć to ćwierćmodernizm, ten mój, nic więcej! Ufff...!

Odetchnęłam z ulga, kopie młodopolskich pejzaży nadal mogą wisieć w moim (mimo to katolickim) pokoju. A jeżeli ktoś powie, że jestem modernistką, sprecyzuję: impresjonistką codzienną. I jeżeli ten ktoś, robiąc się purpurowy, krzyknie: nie o to chodzi! Jesteś "katolicką modernistką"! Powiem: nie, nie chcę zmieniać dogmatów i kocham Kościół taki jaki jest. Nawet, gdy bywa purpurowy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ach, ten niebezpieczny modernizm!
Komentarze (23)
29 września 2014, 22:36
,,Kiedy dowiedziałam się, że Bergson doprowadził kogoś do herezji, dziękowałam Bogu, że traktaty filozoficzne są pisane w sposób tak nieprzystępny, że nawet moja ciekawość i szczera fascynacja wystarczyły zaledwie do siódmej strony.'' Generalnie to nie ma się czym za bardzo chwalić, to po pierwsze. Po drugie mam pytanie: ile traktatów miała szanowna Autorka w swoich rączkach? Pytam z racji tego, że sam ukończyłem filozofię i jestem bardzo ciekaw na jakiej podstawie wypisuje pani takie bzdury?
29 września 2014, 22:54
A w ogóle to szczere gratulacje za tego Bergsona. Nie dziwię się, że Pani nic z niego nie zrozumiała.  Azaliż można nauczyać fizyki jeśli nie opanowało się tabliczki mnożenia?
Jolanta Szymańska
30 września 2014, 19:14
Panie Johnny, muszę Pana zmartwić. Nie znam się na filozofii i nigdy szczególnie się nią nie interesowałam. Historię filozofii miałam kiedyś na studiach ale mało z niej pamiętam. Za to byłam całkiem niezła z logiki formalnej, a mimo to nie potrafię pojąć toku Pańskiego wnioskowania, które zdecydowanie mnie przerasta. Gratuluję Panu ukończenia studiów filozoficznych. Ja z kolei jestem prawnikiem i nie wyobrażam sobie naśmiewać się z nieznajomości prawa osoby, która prawnikiem nie jest. Ale pewnie to ze mną jest coś nie tak. Nie jestem złośliwa i słabo ripostuję więc zwyczajnie gratuluję Panu dystansu, przytomności i wyobraźni. Wszystkiego dobrego!
30 września 2014, 22:40
Pani Jolanto, rzeczywiście mnie Pani zmartwiła. Ale spokojnie. To czy Bergson doprowadził kogoś do herezji jest trudne do zweryfikowania (został rzeczywiście wywołany przez papę Piusa X w Pascendi Dominici Gregis, ale tam potępiono w zasadzie wszystko). To, że grupki kawiarnianych intelektualistów i artystów przejęło jakieś pojęcie, przerabiając je (zapewne dosyć powierzchownie) na swoją modłę w sobie wiadomych tylko celech jest osobną kwestią. Ja nigdy nie byłem fanem Bergsona, ale muszę biedaka trochę bronić (nie był modernistą). Podwaliny położyli ( z jednej strony) niemieccy myśliciele religijni pokroju Ernsta Troeltscha, Hermana Cohena, Adolfa von Harnacka i Franza Overbecka, którzy reprezentowali tzw. Kulturprotestantismus. To nie była nazwa oficjalnie funkcjonująca, niemniej takie określenie jest używane w historii idei. Rozpoczęli oni de facto proces sekularyzacji chrześcijaństwa ,,od wewnątrz''. Starali się pogodzić kulturę ówczesnych czasów z religią chrześcijańską. Zaczęto min. kwestionować poznawczą wartość objawienia.
30 września 2014, 22:41
Drugim aspektem były, z wielką furią i dufnością wprowadzane na uniwersytetach, historyczno-krytyczne metody badań źródeł religijnych. Zaowocowało to później powstaniem nowoczesnej egzegezy, która interpretuje objawienie poprzez zakorzenienie w realich ówczesnej kultury. Był też taki koleś o nazwisku Dilthay, który zakochał się w hermeneutyce i nauczał, że trzeba wyrobić sobie krytyczny model interpretacji, próby zrozumienia dokumentów historycznych, literackich etc., aby znaleźć uzasadnienie dla nauk humanistycznch. I właśnie to miało decydujący wpływ na modernizm, a nie jakiś Bergson. Bergson siedział sobie na ławeczce w parku, opalał się i myślał o intuicji.
30 września 2014, 22:43
A teraz trochę o katolickim modernizmie ( postaram się pisać w miarę skrótowo, aby Pani nie zanudzić). Był sobie taki papa co zwał się Pius IX. Zrobił dwie ważne rzeczy: zgodził się na budowę kolei żelaznej i oświetlenie gazowe Rzymu. Ale po rewolucji 48' bronił starego reżimu. Wydał chyba nawet sylabus będący spisem niegodziwości ówczesnych czasów takich jak np. wolność sumiena. On zwołał taki konwent o nazwie Sobór Watykański I. I na tym Soborze uchwalono dekret o nieomylności papieża. No i zaczął się istny ,,kocioł czarownic''. Część purpuratów ( np. niemieckich) mówiła: ,, a takiego wała!''.  Ale sprawa przycichła. Następny papa Leo13 wprowadził różne różności. Przede wszystkim zalecał powrót do św. Tomasza, bo widział, że na uczelniach (również kościelnych) robi się coraz nieciekawiej i dużo szemranych typów głosi różne wywrotowe kwestie. Ale poparł też nowe badania nad Biblią i i nawet powołał w tym celu komisję. Chodziło z jednej strony o rozwój, ale również czuwanie nad prawidłowym rozwojem tychże nauk. To jest bardzo ogólne tło.
30 września 2014, 22:44
Wytrzyma Pani jeszcze trochę? O co chodziło w tym całym zamieszniu? Np. objawienie versus historia. Czyli jak się mają abstrakcyjne sformułowania metafizyczne do przekazu biblijnego, który opowiada o wędrownym kaznodziei Jezusie, który mieszkał w jednej z bardziej zapyziałych prowincji Imperium Rzymskiego. Zaczęto pytać czy Ewangelia daje nam wiarygodny obraz Jezusa ( wpływ myśli protestanckiej aż nadto widoczny). Dalej, czy rzeczywiście Ewa zerwała jabłko czy to tylka taka metafora upadku i wyjaśniania skąd zło, nieszczęścia i takie tam. Czy w ogóle opis stworzenia należy postrzegać jako dokument historyczny? Jak w ogóle ma się katolicka wizja świata do ustaleń ówczesnych nauk przyrodniczych? Nastąpił cały szereg istnych trżęsień ziemi. Odkryto np., że tzw. przywilej Konstantyna (dającym papie państwo kościelne) był falsyfikatem i powstał sporo czasu po tym jak Konstantyn wyciągnął kopyta. Naprawdę działo się sporo. We Francji rozwijały się krytyczne studia historyczne nawiązujące do prac bollandystów, dzięki czemu sporo świętych okazało się nie być świętymi więc musiano ich wykreślić z kalendarzy. Au revoir! Był też taki ksiądz Loisy i też namieszał, ale już nie będę o nim pisał.
30 września 2014, 22:55
Już kończę. W końcu papa Pius X nie wytrzymał i wydał encyklikę Pascendi Dominici Gregis, w której całe to modernistyczne cholerstwo, całe to mącenie wody i krytycyzm w badaniach potępił w czmbuł. Bo jak będzie krytycyzm w badaniach to nie będzie cudów takich jak chodzenie po wodzie czy rozmnożenie chleba, a to doprowadzi do ateizmu. A ateizm doprowadzi do wiadomo czego. W encyklice potępiono generalnie prawie wszystko co wychodziło od Oświecenia. Wymieniono w niej min. wspomianego nieszczęśnika Bergsona, ale nie za to że doprowadził kogoś do herezji,   tylko za jego pokręcony i niejasny system filozofowania. Potępiono też np. Kanta, ale juz nie pamiętam za co. Za to że był Kantem. Papież uznał, że tylko twardy tomizm i basta! Tyle w temacie czym rzeczwiście był modernizm. Z Panem Bogiem.
X
x
30 września 2014, 23:40
Prawniczce wystarczy ze zrozumieniem i niezbyt śpiesznie przeczytać Dominici Gregis Piusa X aby poznać powody dla których powstała ta encyklika. Tym bardziej warto, że okazuje się być nadal aktualna.
T
tomtom
1 października 2014, 14:59
Z tego co kojarzę to Kant przyczynił się do kreowania protestanckiego indywidualizmu i herezji interpretacyjnych w ramach Sola sc<x>riptura, Sola Fide które stoją w sprzeczności z misyjnym i nauczycielskim charakterem Kościoła Katolickiego podważając podstawy naszej wiary ale nie chcę się wymądrzać... Pani Jolanta w słodziutko-rozczulający sposób próbuje ocieplać wizerunek modernizmu ukazując (znany sobie) element kierunku artystycznego relatywizując przy tym (mam nadzieję nieświadomie) jego religijną sferę wraz z całym smrodem który po sobie pozostawił ten nurt... Świadomie czy nie, Pani Jolanta działa w sposób "wzorcowy" i typowy dla modernistów sposób... Jak widać "duch modernizmu" ożywia się ponownie... Pani Jolancie również polecam Pascendi Dominici Gregis Świętego Piusa X. Jak się ją czyta to sprawia wrażenie napisanej obecnie...
J
jack
1 października 2014, 15:28
Ale Pierre Douhy (proszę o wybaczenie). Nie słyszałem, żeby ktokolwiek przynudzał tu o transformacie Karhunen–Loève, a przecież ma ona, w przeciwieństwie do powyższych bredni (i wcale nie chodzi mi tu o słowa imć Johnny'ego), jakieś znaczenie, i to nawet w kontekście zrozumienia zasad funkcjonowania tego, na co właśnie patrzycie (nie, nie tu, bardziej do góry i na lewo, to tutaj to raczej krzywe Béziera drugiego stopnia). "Myślenie o intuicji", "krytyczny model interpretacji", "uzasadnienie dla nauk humanistycznych". Normalnie taniec jeżozwierza na dnie talerza. Zdecydowanie wolę tekst pani Jolanty, nie powoduje niestrawności wizyjnej.
Janusz Brodowski
27 września 2014, 17:08
Ha, ha, ha. Ten tekst ma bardzo krakowski klimat (intelektualny).
J
jack
28 września 2014, 11:02
Obawiam się, że większość p.t. Czytających tego nie wychwyciła ;)
H
H
27 września 2014, 10:40
"Ach, ten niebezpieczny modernizm!" Dodajmy: Ach, ten niebezpieczny genderyzm! - Tu się pani Szymańska ucieszy. Ach ten niebezpieczny komunizm! Ach ten niebezpieczny eugenizm! Ach ten niebezpieczny nazizm! I temu wszystkiemu przeciwstawiał się ten niemodernistyczny Kk.
E
e
28 września 2014, 21:15
jeśli nie umiesz czytać ze zrozumieniem, to przynamniej nic nie pisz...
M
Marek
26 września 2014, 22:38
Te komentarze stają się coraz nudniejsze.
SB
stary belfer
26 września 2014, 19:52
Drogie dzieci, wy tu sobie gadu gadu a tymczasem w Rzymie odkryto ogromne zasoby najdzikszej pornografii na watykańskich komputerach. Korzystał z nich arcyzbok Wesołowski, ale chyba nie tylko on. Wydaje się, że kuria rzymska i wiele innych agend kościoła jest zbyt zarżona zepsuciem aby je reformować. Papież chciałby z tym coś zrobić ale idzie opornie. Co my możemy zrobić, oto temat do powaznej dyskusji.
26 września 2014, 21:24
Mimo tego Bramy Piekielne Go nie przemogą - czyżbyś stracił wiarę Belfrze?
MR
Maciej Roszkowski
26 września 2014, 21:44
Ten b. ważny temat powinien być monitorowany na Deonie, ale z modernizmem nie ma nic wspólnego.
SB
stary belfer
26 września 2014, 23:15
Co do modernizmu, to doktryny tak zwane a potępione przez Piusa X nie miały nic, po za nazwą, wspólnego z modernizmem w literaturze i sztukach plastycznych. Natomiast dla Kościoła katolickiego nie ma w tej chwili nic ważniejszego niż oczyszczenie duchowieństwa  ze zboczeńców, przebierańców i oszustów. Podkreślam, należy ich wyrzucić z szeregów duchowieństwa, choćby miało to oznaczać zeświecczenie 90 % księży. Nie idzie o wyrzucenie ich z Kościoła, bo wyrucenie grzeszników z Kościoła oznacza oczywiście, że nikt z żywych ludzi w nim nie zostanie.
ZD
zapomniana dziś encyklika
26 września 2014, 19:44
ŚW. PIUS X, PAPIEŻ  ENCYKLIKA PASCENDI DOMINICI GREGIS - O ZASADACH MODERNISTÓW [url]http://www.ultramontes.pl/pius_x_pascendi.htm[/url]
J
jt
26 września 2014, 19:17
Ile razy ktoś rzuci moderniście pytanie: „To wszystko dobrze i pięknie, ale czy ja mogę za pomocą mojego rozumu zdać sobie z tego sprawę, że moja wiara jest prawdziwa? Że świat dowodzi istnienia Boga? Że cuda Chrystusowe, że Jego zmartwychwstanie dowodzi jego Boskości?” – tyle razy modernizm odpowiada formułkami agnostycyzmu: „Drogą rozumową tego nigdy nie dojdziesz, bo rozum nie posiada uzdolnienia do wnioskowania przyczynowego poza obrębem świata wrażeń i zmysłów”. Modernizm wspiera się na agnostycyzmie, a agnostycyzm otwiera szeroko wrota pesymizmowi i wątpieniu. Agnostycyzm i programowy sceptycyzm jest wrodzonym nieprzyjacielem aktu wiary i próba pogodzenia jednego i drugiego musi zawieść. Tymczasem stało się i dzieje nadal coś gorszego. Nie tylko, że modernistom nie udało się za pomocą agnostycyzmu nawrócić dzisiejszego człowieka, ale ponadto zostali oni sami zamknięci sidłami tej teorii. Ostatecznie wszystkie przejawy, wszystkie tezy modernizmu nieraz najdziwaczniejsze, dadzą się sprowadzić nie tylko do systemu filozoficznego, ale przede wszystkim do ukrytych i zamaskowanych pragnień ludzkiego serca, opartych o kult swojego „ja”.
J
jack
26 września 2014, 17:06
ciekawe