Ameryka - księża i dzieci

Jerzy Sermak SJ

Od miesiąca przebywam w Stanach Zjednoczonych, gdzie została mi powierzona misja pośród tutejszej Polonii. Do naszego Jezuickiego Ośrodka Milenijnego (JOM) przychodzi bardzo dużo ludzi, w tym także młodych małżeństw z małymi dziećmi. Właśnie dla tych dzieciaków odprawiam w każdą niedzielę Mszę św. Żebym jednak mógł tę pracę prowadzić, musiałem najpierw otrzymać tzw. Jurysdykcję, czyli pozwolenie miejscowego biskupa, na pracę w kościele, na udzielanie Sakramentów św., w tym przede wszystkim na sprawowanie Eucharystii i spowiadanie (tzw. Faculties).

Żeby otrzymać ten dokument, musiałem wypełnić wielostronicową ankietę dotyczącą niemal wyłącznie spraw dotyczących kontaktów z dziećmi. Jak na porządnym przesłuchaniu musiałem zeznać czy, gdzie, jak długo i w jakim charakterze pracowałem z dziećmi i czy przypadkiem w kontaktach z nimi jestem na pewno człowiekiem bez zarzutu. Następnie musiałem zapoznać się ze szczegółowymi wskazaniami, w jaki sposób mogę rozmawiać, na jaki gest mogę sobie jeszcze pozwolić, a czego absolutnie muszę się wystrzegać w pracy z dziećmi. Krótko mówiąc, wszelka spontaniczność jest zakazana, a nawet najbardziej przyjazny gest, jak choćby pogłaskanie po głowie, absolutnie zabroniony. Po zapoznaniu się z tymi przestrogami poczułem się bardzo skrępowany, prowadząc w niedzielę Mszę św. dla dzieci, gdzie do modlitwy wiernych, a zwłaszcza do znaku pokoju dzieci po prostu pchają się do ołtarza, by ten znak przyjąć od sprawującego Eucharystię księdza.

Jakby tego było mało wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zaangażowani są w pracę przy kościele, a w tym także "narażeni są" na kontakt z dziećmi, muszą odbyć kilkugodzinne szkolenie, tzw. Virtus.

Wybrałem się w sobotę z moimi współbraćmi, którzy podobnie jak ja, podejmują pracę w Chicago, by i ten obowiązek zaliczyć. Prowadziła go siostra zakonna, a swój wykład oparła na dwóch filmach video, które były kompilacją wypowiedzi dzieci i osób starszych, którzy doświadczyli molestowania seksualnego ze strony księży i innych pracowników kościelnych. Oczywiście, że nie były to przyjemne opowieści. Rozumiem, że w zamyśle organizatorów takiego szkolenia było pokazanie nam, że problem pedofilii istnieje także w Kościele, a zadaniem duszpasterzy jest chronienie dzieci przed takim zachowaniami. Jednakże to. co nas szczególnie poruszyło, to sposób. w jaki Siostra Prelegentka o tym problemie mówiła.

DEON.PL POLECA

Podstawową tezą, jaką wyraźnie dało się wyczuć, było stwierdzenie, że w tej materii nikomu nie można ufać. Poczuliśmy się więc jak w najgorszych czasach komunistycznego reżimu, kiedy to z zasady nikomu się nie wierzyło i nie ufało. Każdy z nas powinien się czuć podejrzany, a w pracy z dziećmi będzie musiał pamiętać o tym, że nieustannie musi udowadniać, że jednak można mu ufać, bo przecież nie ma zamiaru nikomu krzywdy czynić. Nie było jednego zdania na temat pozytywnej pracy z dziećmi, czego powinniśmy ich uczyć, jakie postawy przekazywać, jaki przykład dawać. Były tylko przestrogi, ostrzeżenia, niepokoje i pouczenia. Widocznie nie jest ważne to, co dobrego możemy tutaj uczynić, ale to, byśmy przypadkiem czegoś nie uczynili, za co moglibyśmy być pociągnięci do odpowiedzialności.

To wszystko, dla nas przybywających do Ameryki, by z całym oddaniem pracować dla dobra naszych Rodaków i ich dzieci było strasznie niemiłym doświadczeniem.

Rozumiemy bolesne sytuacje, jakim hierarchia Kościoła katolickiego w Ameryce musiała stawić czoła. Wiemy, jak bardzo bolesny i kosztowny był to proces. Trzeba jednak pamiętać, że spośród wykazanych nadużyć seksualnych w Kościele 60 proc. dotyczyło tzw. woluntariuszy, 20 proc nauczycieli, a tylko 5 proc. księży. Dlaczego jednak, kiedy problem dotyczy kilku promili duchowieństwa jest tak strasznie nagłaśniany, a oskarżenia rzuca się na całe duchowieństwo. Dlaczego nie mówi się, jak dużo dobra czynią tutejsi księża, właśnie dla dzieci, jak ofiarnie z nimi pracują, jak im pomagają wzrastać i dojrzewać. No i jeszcze jedno: dlaczego tego rodzaju oskarżenia kieruje się tylko do księży i ludzi pracujących dla Kościoła, a nie mówi się o wykorzystywaniu dzieci i nieletnich tam, gdzie tego rodzaju zachowań jest najwięcej: w rodzinach, w klubach sportowych, w szkołach, a nawet w gabinetach lekarskich? Chyba komuś zależy na tym, żeby ludzie nie mieli zaufania do swoich kapłanów, żeby się ich bali i żeby od nich stronili. Wtedy pojawią się nowi "przewodnicy" i poprowadzą młode pokolenia nowoczesną, jasną i prostu drogą... tylko nie wiadomo dokąd prowadzącą. I pomyślmy, czy to jest tylko problem Kościoła amerykańskiego?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ameryka - księża i dzieci
Komentarze (31)
3 września 2013, 10:54
Czytelniku, ja nie jest teoretykiem, to co napisałem wynika z mojego doświadczenia.  Przez wiele lat jeździłem jako wychowawca na obozy z dziećmi, przez pięć lat uczyłem w gimnazjum z trudną młodzieżą.  I nie jestem pedofilem.  Na marginesie dopowiem, że w tych wszystkich profilaktycznych działaniach brakuje mi ochrony wywchowacy przed nieprawdziwymi oskarżeniami. Przeżyłem to. Zostajesz sam. Nikt Ci nie pomaga, każdy chce mieć tylko "święty spokój".  Dlatego też napisałem o procedurach, które chronią min. portfele.  @Grzegorz Kramer SJ Zdecydowanie procedura taka chroni min. portfele - wypełnia wymóg szkolenia. Z drugiej nie jest skierowana głównie do pedofila! Jest skierowana do zdrowego człowieka, któremu nie mieści się w głowie, że jego współbrat może być pedofilem. Znam przykład człowieka oskarżonego o pedofilię (w sensie prawnym) nie został sam ale swoje w odsiedział w oczekiwaniu na proces! Nastolatka zemściła się za... odrzucenie jej zalotów. Procedury w jakiś sposób chronią również wychowawcę.
MR
Maciej Roszkowski
29 sierpnia 2013, 14:56
   Oczywiście w porównaniu z innymi profesjami (powołaniami) kler katolicki znacznie rzadziej popełnia grzech/przestępstwo na tle seksualnym. W USA konieczna jest jednak ogromna ostrożność, bo Kościół zapłacił gigantyczne odszkodowania, stąd biurokratyczne procedury. Tam obowiązuje reguła że jak zarabiasz więcej niż sto, sto dwadzieścia tysięcy rocznie, to zawsze znajdzie się łobuz który wrobi cię w coś i zarząda odszkodowania.     Żyjemy w czasie zdziczenia seksualnego. Jedni głoszą, że każdy z każdym może kiedy chce, jak chce i gdzie chce. Systematycznie obniża sie granice wieku dzieci z którymi kontakty seksualne nie są karane. A skandaliczne przypadki wśród duchownych służą jak cep. Ile razy w portalach głównego ścieku pojawia sie temat duchownych tyle razy 90% komentarzy wiąże  ich z pedofilią.     Przypominajmy więc ciągle  skandaliczne oświadczenia i doświadczenia niektórych niemieckich Zielonych, brednie Palikota i jego bandy i tych uświadamiaczy, którzy chcieli by już w przedszkolu... To jest torowanie drogi pedofilli i sexzależnieniom i marketing "popularyzatorów", producentów pornografii i kondonów.
E
Ela
29 sierpnia 2013, 01:06
PS duchownych róznych wyznań
E
Ela
29 sierpnia 2013, 01:05
w ostatnich latach w 300.000.000 USA skazano za pedofilię 50 duchownych a w tym samym czasie 4.000 nauczycieli wychowania fizycznego
W
Winetu
29 sierpnia 2013, 01:02
na 10.000 pedofili 2 to osoby duchowne, czyli 9.998 to osoby nie-duchowne problem więc jest  gdzie indziej: 70% z tych 9.998 to jest w rodzinach a pozostałe 30 w szkołach na ulicach itp itd
TR
Tomek Romaniuk
28 sierpnia 2013, 21:57
Tak, już przyznałem swój błąd. Ale podejrzewam, że "kilka promili" to raczej chwyt erystyczny, a nie prawdziwa liczba.
Jadwiga Krywult
28 sierpnia 2013, 21:10
Leszek, Więc mam jednak trudność ze zrozumieniem mentalności, która zachowuje się rozsądnie gdy chodzi o sprawy mniejszej wagi (samochód) a wypowiada takie beztroskie i nieostrożne uwagi w sprawach dużo większej wagi, gdy chodzi o ochronę dzieci przed przestępstwami na tle seksualnym. Samochód się nie zepsuje od tego, że będzie zamknięty, a dziecku może się psychika zwichnąć od braku przytulania, głaskania itp. 
Jadwiga Krywult
28 sierpnia 2013, 21:00
TOMEKR, 5% to tak mało? To jest co 20. ksiądz. Nieprawda. Całkiem co innego jest napisane: że nadużyć seksualnych w Kościele nauczyciele dopuszczają się 4 razy częściej niż księża (4x5=20), a wolontariusze 12 razy częściej niż księża (12x5=60). "Trzeba jednak pamiętać, że spośród wykazanych nadużyć seksualnych w Kościele 60 proc. dotyczyło tzw. woluntariuszy, 20 proc nauczycieli, a tylko 5 proc. księży. Dlaczego jednak, kiedy problem dotyczy kilku promili duchowieństwa jest tak strasznie nagłaśniany, a oskarżenia rzuca się na całe duchowieństwo."
TR
Tomek Romaniuk
28 sierpnia 2013, 20:34
A nie, proszę mi wybaczyć. Autor podaje procent, ale nie podaje z jakiejliczb jest on policzony. Rachunek nie jest więc tak prosty.
TR
Tomek Romaniuk
28 sierpnia 2013, 20:32
5% to tak mało? To jest co 20. ksiądz. Z iloma księżmi mają Państwo do czynienia?
M
Milena
28 sierpnia 2013, 18:56
Smutno się robi czytając taki artykuł. Z jednej strony mamy obraz księdza, który nie może pogłaskać dziecka po głowie (ciekawe czy Pan Jezus też był tak zapobiegawczy?), a z drugiej propozycję wychowania seksualnego dla małych dzieci, która zawstydziłaby i zażenowała niejednego dorosłego... Czasem odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy doszukują sie problemu w głaskaniu po głowie muszą miec sami ze swoją seksualnością poważny problem... 
Grzegorz Kramer SJ
28 sierpnia 2013, 17:54
Leszek napisałeś taki komentarz, że z niego wynika, że ja jestem za całkowitym brakiem prawa. A to jest nieprawda. 
W
Wojtek1957
28 sierpnia 2013, 17:51
Do "czytelnika" i "leszka". Wygląda na to, że niektórym pedofilia dziwnie kojarzy się niemal wyłącznie z Kościołem. Tymczasem - uwaga - niektórzy ideolodzy "gender" forsują pogląd, że dzieci od wczesnej młodości mają "prawo" do doznań seksualnych. Gdy Putin (nie lubię tego Pana, ale dobrze dba o interes swojego narodu) podpisał stosowną ustawę chroniącą dzieci przed indoktrynacją, odezwały się głosy oburzenia. W ferworze walki z "pedofilią w Kościele" dużo poważniejsze zagrożenie może przyjść z zupełnie innej strony.
L
leszek
28 sierpnia 2013, 17:23
A zgadza się, ta świadomość jest rzeczywiście zaskakująca; o.Kramer ----------- Zboczeniec i tak znajdzie sposób na dotarcie do ofiary. ---------- Jak wiadomo, złodziej także ukradnie każdy samochód, jak tylko będzie chciał. Nawet jak ktoś zaleje koła samochodu betonem, przypnie złego psa i jeszcze opasa grubym łańcuchem, to przyjadą, psa otrują, łańcuch przepiłują, samochód wyrąbią,  wciągną na lawetę i odjadą w siną dal.  Z prawdopodobieństwem bliskim pewności założę, że jednak jeśli o. Kramer ma samochód (czy inne dobro materialne), to zapewne starannie go zamyka na kluczyk zgodnie z zaleceniami producenta. Z faktu, że jak złodziej będzie chciał ukraść ten samochód to na pewno to zrobi, na pewno nie wyciąga wniosku,  że nie ma różnicy czy samochód się zamyka na kluczyk, czy zostawia szeroko otwarty. Więc mam jednak trudność ze zrozumieniem mentalności, która zachowuje się rozsądnie gdy chodzi o sprawy mniejszej wagi (samochód) a wypowiada takie beztroskie i nieostrożne uwagi w sprawach dużo większej wagi, gdy chodzi o ochronę dzieci przed przestępstwami na tle seksualnym.  A - jak napisałem niżej - takie przestępstwa są faktem, rzeczywistością, a nie medialnym wymysłem czy zbiorową psychozą wywołaną przez Złego, aby odsunąć Kościół od wychowania dzieci i młodzieży.
C
Czytelnik
28 sierpnia 2013, 16:32
Leszku, podzielam Twój niepokój związany z nieodrobioną lekcją w pewnych kręgach polskiego KK. Interpretuję to jako brak świadomości problemu i gleby na której wyrósł. Jednego odczucia, lub jego tropu, nie podzielam: że wykorzystywanie w obręcie KK było całkowicie odmienne, gorsze, od tego w innych środowiskach (pisałem trochę o specyfice KK, tzn. wykorzystaniu władzy duchowej). Ale inne gremia wykorzystywały zaufanie (nauczyciele), autorytet (trenerzy sportowi), bliskość (wychowawcy). I tu księża pedofile są faktycznie niewielkim procentem sprawców. Te inne środowiska faktycznie nie rozliczają się tak (takżę medialnie), jak robi to KK, bo też pewnie nie są tak zwartą i ważną organizacją. Niewiele odpowiedzialnych, którym wtedy o takich przypadkach donoszono, tłumaczy. Ale bądźmy sprawiedliwi: Kto wtedy wiedział, jak należy postępowac? Kto zdawał sobie sprawę, że pedofilii tak trudno się leczy w terapii? Kto nie popełnił tu błędu? Ano niewielu, albo praktycznie żadna grupa, ani świecka, ani kościelna. Dziś łatwo mówić, że kogoś zbyto frazesem. Ale wtedy nikt się na powiernika wykorzystywanych też nie zgłaszał. To wszystko, moim zdaniem, jeszcze bardziej potwierdza tezę: odróbmy tę lekcję, w imię szacunku dla ofiar. Nie udawajmy, że polski KK jest pod tym względem inny, lepszy, bo jak się wydaje, nie jest.
.
...
28 sierpnia 2013, 15:52
Nauczyciele boją się dotyku, boją się czułości. To starszny widok, kiedy młodsze dzieci chcą - spontanicznie - przytulić się do "pani", a ta z lęku, bo kamary, bo dyrekcja, bo procedury, je odpycha. ...I niestety smutne jest to,że prawdopodobnie takie niezaspokojne potrzeby czułości, bliskości wylezą w przyszłosci w postaci różnych problemów. ... np. pedofilii
B
beth
28 sierpnia 2013, 15:27
Szanowny Autorze i drodzy Internauci, tym bardziej w kontekscie krytyki Stanow Zjednoczonych nie przyczyniajmy sie -w imie polskiej tradycji jezykowej, a nie kazda tradycja to juz od razu swietosc- do podtrzymyania megalomanii tego kraju. Nie nazywajmy Stanow Zjednoczonych Ameryka,, bo sa tylko jej czescia. Na tym rozleglym kontynencie jest ponad 20 panstw. Na Stanach sie ten lad nie konczy ani sie od niego nie zaczal.
L
leszek
28 sierpnia 2013, 13:38
Sądząc z kroków jakie podejmuje Kościół w Ameryce jednak istnieje coś takiego jak przestępstwa o charakterze seksualnym przeciwko dzieciom których się dopuszczają duchownik katoliccy. W Ameryce jednak Kościół problem już dawno dostrzegł, ma świadomość jakie zło z tego wynikło i podjał kroki, aby szkody zadośćuczynić i im zapobiegać. Co więcej, jest to skutecznie o czym świadczy fakt, że liczba takich spraw znacznie się zmniejszyła. Pierwszym jednak punktem jest dotrzeżenie problemu. Sądząc w wypowiedzi o.Kramera i o. Sermaka to duchowni w Polsce nawet od tego poziomu są bardzo daleko. Ojciec Sermak się dopiero w Ameryce ze zdumieniem dowiedział, że coś takiego istnieje, przecież osoby duchowne niejako z samej definicji powinni byc poza podejrzeniami,a  co najwyżej problem dotyczy jakichś zdemoralizowanych jednostek. A poza tym, to najgorsi się świeccy, a jeszcze indziej to zupełne bagno. Zaś o. Kramer wie tylko że za tym wszystkim stoi kasa a dzieci są tylko pretekstem. I na pewno osoby duchowne nie mają ochrony prawnej, co jest przecież nieprawdą. Bardzo uderzające jest także głębokie przekonanie, że procedury, sprawdzanie i edukacja jest skierowana przeciwko dzieciom, dzieciom się wyrządza w ten sposób wielką krzywdę.  Daje to zrozumienie, na jakiej glebie wyrosło to całe zło. 
C
Czytelnik
28 sierpnia 2013, 13:18
Echu, ten wątek jest o dzieciach i prewencji i o pedofilii. Ja piszę o pedofilach, a Ty o mnie. Napisz cos o poruszanym tu problemie, jeśli potrafisz. O twoich  inwektywach pod moim adresem się nie zająknę, bo inwektywy tylko na pozór zastępują argumenty. A na koniec taka refleksja: nie można po skandalu pedofilskim w KK pisac już tak beztrosko i naiwnie jak Ech (powinna była pisac, bo ona o czym innym na razie) i tak jednostronnie jak zrobił to o. Kramer. Jeśli ktoś tej różnicy nie rozumie, nie rozumie, że coś się tu zmieniło, coś czemu na imie perfidna krzywda wyrządzona dziecku pod płaszczykiem religii.
T
tak
28 sierpnia 2013, 13:14
W tym całym rozhisteryzowaniu najbiedniejsze są dzieci. Hsiteryczni zwolennicy oskarżania wszystkich o pedofilię, rzekomo w trosce o dzieci, najbardziej szkodzą właśnie dzieciom. Spróbujmy sobie wyobrazić jak będzie wyglądał swiat zapełniony istotami, które nidgy nie doznały czułości, przytulenia , miłości. (bojak wyrazić miłość bez gestów?) Jak będa wyglądały stosunki międzyludzkie w domu , w rodzini, w małżeństwach ,w pracy. Czy nie będzie to świat ludzi zimnych, zamkniętych w sobie i okrutnych, które nie są zdolne do  wyrażenia ciepła? Pare lat temu szlismy z kolegą przez park. Zobaczylismy mężczyzne, który szedł z dziewczynką za rączkę. Potem usiedli na ławce a mężczyzna wziął dziewczynkę na kolana. Szliśmy dalej w milczeniu, a za chwile kolega pyta mnie: czy pomyślałeś o tym samym? Niestety pomyslałem- pierwsze skojarzenie: pedofil.  Jeszcze 20,30lat temu nidgy by mi to do głowy nie przyszło. Okazuje sie, że wszyscy zaczynamy wariować, podejrzewać siebie n awzajem o najgorsze rzeczy i tylko jedno nam w głowach. Jak da się żyć w atmosferze permanentnej podejrzliwości. Co na to zwolennicy tak niedawno szalenie, ze względów politycznych,  popularyzowanej ideologii zaufania? społecznego?
Grzegorz Kramer SJ
28 sierpnia 2013, 12:44
Czytelniku, ja nie jest teoretykiem, to co napisałem wynika z mojego doświadczenia.  Przez wiele lat jeździłem jako wychowawca na obozy z dziećmi, przez pięć lat uczyłem w gimnazjum z trudną młodzieżą.  I nie jestem pedofilem.  Na marginesie dopowiem, że w tych wszystkich profilaktycznych działaniach brakuje mi ochrony wywchowacy przed nieprawdziwymi oskarżeniami. Przeżyłem to. Zostajesz sam. Nikt Ci nie pomaga, każdy chce mieć tylko "święty spokój".  Dlatego też napisałem o procedurach, które chronią min. portfele. 
E
ech:)
28 sierpnia 2013, 12:35
CZYTELNIKU!!! jestem zdruzgotana tym co piszesz. Mam podejrzewać świat o samo zło. Jak ciężko musi ci być w tym świecie. Gdzie dotyk nawet przypadkowy zmusza cie do podejrzliwości. Nie zazdroszczę ci. Gdy w ludziach szukamy tylko zła, zawsze ja tam znajdziemy. Źli ludzie byli, są i będą, ale twoje spojrzenie na świat zakrawa na paranoję. Czego się lękasz. Swojego dotyku czy dotyku innego człowieka? Czy nikt cię nigdy nie przytulił? Zwyczajnie spontanicznie, bez ukrytych pobudek, tylko z samej potrzeby serca i bliskości drugiego człowieka. Jeżeli nie to ty spróbuj. Zobaczysz, że świat wcale nie jest taki zły.
28 sierpnia 2013, 12:02
Współczesne życie w lekach, strachu, czy mi coś wolno, co ktoś sobie pomyśli, czy zwykłej normalnej międzyludzkiej czułości przypisze jakieś urojone intencje. Kontakty miedzy dziećmi a dorosłymi obleczone w instrukcje, przepisy, deklaracje, podpisy. Biurokratyczne „dupochrony” na wypadek potrzeby wypłacenia odszkodowania. A przykładny rodzony ojciec pedofil, a może tylko szanowany wujek pedofil żyje w spokoju obok, wyrządzając wielką krzywdę swoim dzieciom.
C
Czytelnik
28 sierpnia 2013, 11:58
Wydaje mi się, że za każdym razem analizowany fenomen wymaga odpowiedniego podejścia. Inaczej ustosunkowujemy się do kopania rowu, inaczej do kopania czlowieka, a jeszcze inaczej do skur... stwa, jakiego dopuszczają się (często chore) osoby duchowne wykorzystujące dzieci, WYKORZYSTUJACE DO TEGO AUTORYTET RELIGII (władza duchowa zdaje się tu nie mieć granic). I to różni wykorzystywanie dziecka przez trenera od księdza. Stąd wpis o. Kramera wydaje mi się... hm nieprzemyślany. Podsumujmy (mój komentarz kursywą): Procedury nie chronią dzieci, ale portfele .... odlot! W trakcie procesu (sądowego) nie liczy się dziecko, ale procedury .... odlot nr 2. Procedury zabijają coś istotnego między ludźmi .... a moż jednak coś regulują, coś ustalają i kogoś chronią? Idąc tym tropem można napisać, że kultura jedzenia nożem i widelcem zabija spontaniczne i jakież naturalne wypychanie do gęby sporego kęsa! Dzieci chcą się przytulić do Pani a ta je odpycha... ale z pedofilami było odwrotnie: to oni się przytulali do dzieci, ich dotykali, chodzi o INICJATYWĘ, a to amerykańskie procedury regulują. Przyznaję, że po lekturze takiego wpisu, tzn. szególnie odlotowego  braku wyczucia o czym się pisze, jestem zdruzgotany! Ludzie, historia pedofilii wśród duchownych, trenerów i innych musi nas czegoś nauczyć!!!!! Ano podejrzliwości, ostrożności i rozuimu, bo tu chodzi o najbardziej bezbronnych ludzi, małych ludzi. A jak nas niczego nie uczy, to znaczy że jesteśmy ... no mniejsza o to jacy.
28 sierpnia 2013, 11:48
 Nauczyciele boją się dotyku, boją się czułości. To starszny widok, kiedy młodsze dzieci chcą - spontanicznie - przytulić się do "pani", a ta z lęku, bo kamary, bo dyrekcja, bo procedury, je odpycha. ...I niestety smutne jest to,że prawdopodobnie takie niezaspokojne potrzeby czułości, bliskości wylezą w przyszłosci w postaci różnych problemów.
28 sierpnia 2013, 11:43
Rozumiem niesmak i dyskomfort Ojca, jak również intencje osób, które  za  wszelką cenę starają sie chronić dzieci przed  naduzyciami dorosłych. Jednak przed oczy  pchają mi się obrazy kiedy dzieciaki wieszają się na księżach- katechetach  na przerwach, kiedy niepenosprawny Krzyś siedząc obok proboszcza przytula  głowę do jego  ramienia i w oczach  ma taką radość ...dalej, jedna z moich trudniejszych spowiedzi po której kapłan przytulił mnie czystym, ojcowskim gestem. Zastanawiam się takze nad  tym, jak ja bym się czuła gdyby dzisiaj zakazano mi oraz  dzieciaczkom, które uczę wszelkiego  fizycznego  kontaktu...szkoda,że tak łatwo odbieramy  dzieciom coś co jest  normalne,czyste  i piękne.
Grzegorz Kramer SJ
28 sierpnia 2013, 11:28
Te wszystkie procedury nie tyle chronią dzieci, co portfele. W razie procesu nie liczy się przede wszystkim dziecko, a to, czy zostały zachowane procedury.  Zboczeniec i tak znajdzie sposób na dotarcie do ofiary. A procedury niestety zabiją coś bardzo istotnego między ludźmi. W szkole zaczyna być podobnie. Nauczyciele boją się dotyku, boją się czułości. To starszny widok, kiedy młodsze dzieci chcą - spontanicznie - przytulić się do "pani", a ta z lęku, bo kamary, bo dyrekcja, bo procedury, je odpycha. 
E
ech:)
28 sierpnia 2013, 11:03
Nadmierny rygor nie prowadzi do niczego dobrego i nie zapewni bezpieczeństwa dzieci. Osoby molestujące mogą publicznie być osobami bardzo surowymi. Pamiętam jak opowiadano (gdy byłam mała) o spowiedniku, który był bardzo surowy wobec cudzołożników dopóki... nie okazało się, że ma konkubinę i dziecko. Amerykanie po rzaz kolejny zapędzają się w kozi róg. Już kiedyś przerabiali obecny problem. Jest nawet sporo z fabularyzowanych historii, gdzie nawet fotografia ojca z dzieckiem na plaży była powodem oskarżeniem rodzica o pedofilię. Amerykanie w ten sposób likwidują swoje poczucie (jeśli jeszcze takowe mają) winy za brak czasu i chęci opieki nad dziećmi. Ma to być rozgrzeszenie i zadość uczynienie za pogoni materialnej, a nie duchowej strony życia. Niestety, nikt za amerykańskich rodziców nie obroni dzieci. Otoczyli się prawnikami, paragrafami i precedensami, zapominając, że to oni rodzice muszą bronić swoje dziecko. Wtedy amerykański sen będzie snem, a nie koszmarem, a spontaniczność pozostanie spontanicznością, anie złym dotykiem. Tam gdzie nie ma wiary, gdzie mamonie stawia się ołtarze, tam nie ma i spokoju. A swoją drogą jak w Ameryce pediatrzy badają dzieci. I czy ktoś zbadał ilu wśród nich jest pedofilii?
L
leszek
28 sierpnia 2013, 10:51
Percepcja tego wydarzenia przez Ocja jest zadziwiająca i w dużej mierze tłumaczy dlaczego to takich wydarzeń (tnz. przestępstw o charakterze pedofilskim)  doszło. Nikt przeciez nie ma cienia wątpliwości co do osobistej prawości i uczciwości Ojca. Ale prawdopodobnie 99% księży, którzy się do tych przestępstw dopuścili myślało o sobie dokładnie to samo. Przecież nikt z nich nie był człowiekiem od samego początku zepsutym i zdemoralizowanym. Po prostu gdzieś tam zagubili tę subtelną granicę miedzy zachowaniami które są dopuszczalnymi, a niedopuszczalnymi. A jak raz się taką barierę przekroczy to potem się po prostu idzie dalej. Całe zło się wzięło własnie z takiego myślenia: "chcemy dobrze", "nas to nie dotyczy", "niemożliwe, żebym to właśnie ja wyrządził zło", "zło wyrządzają inni, a na pewno nie ja" itp itd. Przecież te szkolenia są dokładnie zgodne z tym co napisał kardynał Wuerl. : [url]http://www.washingtonpost.com/blogs/guest-voices/post/catholics-must-change-the-statistics-on-child-sex-abuse/2011/05/22/AFcldP9G_blog.html[/url] -Conduct thorough background checks. ... - Create an environment of knowledge through education. The archdiocese requires all clergy, and all employees and volunteers who have substantial contact with children, to attend child safety training ...  .... Te kroki nie są przecież kukułczym jajem podrzuconym przez podstępnych wrogów, ale wnioskami wynikającymi z bolesnym doświadczeń a przede wszystkich wieloletnich badań i analiz.  Zamiast się dziwować i szukać wpływów Złego chcącego odsunąć osoby duchowne od wychowania dzieci i młodzież, może lepsza byłaby refleksja, czy nie lepiej przenieść te doświadczenia i wnioski  do polskiego Kościoła. Zamiast dojść po latach do tego samego i powtórzyć starą mądrość "Mądry Polak po szkodzie". 
W
Wojtek1957
28 sierpnia 2013, 10:22
Prawdopodobnie biskup obawia się, że w przypadku oskarżeń diecezja zbankrutuje. Wszak USA to państwo prawników. Stąd przesadna ostrożność. Drugą przyczyną jest biurokratyzacja. W Polsce przy przyjmowaniu się do pracy też trzeba przejść wiele "szkoleń" i wypełnić wiele papierków. Wszystko po to, by formalnie spełnić liczne urzędowe wymagania, które liczni urzędnicy w pocie czoła formułują uzasadniając tym potrzebę swojego istnienia. Najważniejsza jest, niestety, atmosfera niechęci do chrześcijaństwa tworzona przez prasę, telewizje, urzędy, wyższe uczelnie. Gdyby taka atmosfera była wokół np. homoseksualistów, ich lobby zaraz trąbiłoby o homofobii i "mowie nienawiści".
KA
Ks. Arkadiusz Lechowski
28 sierpnia 2013, 10:19
Myśle, ze problem polega na tym, ze my w Polsce wciąż patrzymy na pedofilię w kosciele jako "bolesna sytuacje jakim hierarchia Kościoła musiała stawiać czoła" (w tym przypadku w Ameryce). A może warto było by uczyć sie (choćby od Amerykanów), że problem pedofilii to przedewszystkim tragedia konkretnych osób, konkretnego dziecka. Proszę Ojca, ja rozumie dyskomfort, ktory ojciec odczuwa, ale proszę mi wierzyć, ze jako ksiądz (pracujący co prawda w Polsce), jestem w stanie przyjąć na siebie jeszcze większy rygor, aby uchronić choćby jedno dziecko przed molestowaniem. I tu ne chodzi o procenty, czy 5, czy 20, czyjeszcze ile było przypadków tu czy tam. Tu chodzi o konkretnego człowieka, którego nie możemy lekceważyć, a mamy obowiązek chronić przed złem ...zreszta przy takim spojrzeniu to ów rygor wcale niewydaje sie wygórowane cena...