Angelina Jolie, drzewo życia i postscriptum

br. Damian Wojciechowski SJ

Usunięcie piersi przez Angelinę Jolie przyciągnęło uwagę mediów nie tylko ze względu na to, że jest ona znaną aktorką, lecz także ze względu na jej motywację.

Jak wiadomo, wiele kobiet dokonuje operacji piersi, by zwiększyć ich rozmiar. Zresztą, operują nie tylko piersi. Nie jest to zresztą nic nowego: jeszcze na początku XX wieku miliony Chinek, żeby mieć piękne stopy, krępowały je w ten sposób, by ulegały deformacji (tzw. "złoty lotos"). Przez ten zabieg zostawały inwalidkami do końca życia. W północnej Tajlandii w plemieniu Karen do dnia dzisiejszego kobiety zakładają obręcze na szyje, aby je wydłużyć i być pięknymi. Zresztą i w Polsce widać wiele dziewcząt z ogromnymi tatuażami i piercingiem we wszystkich możliwych częściach ciała.

Motywacją Angeliny Jolie nie była jednak uroda. Jak przyznała aktora, zrobiła to prewencyjnie ze względu na strach przed chorobą nowotworową, co, rzecz jasna, oznacza także strach przed śmiercią. Chodziło więc o walkę z cierpieniem i śmiercią. Być może jest to zwiastun szerszego zjawiska: kuracji odmładzającej przy pomocy wymiany organów. Co raz więcej mówi się przecież o hodowli tkanek i całych organów - mogą one służyć nie tylko na zamianę chorych i uszkodzonych, lecz także mogą być użyte prewencyjnie, by wymieniać stare organy, bardziej podatne na choroby.

Jak wiadomo "życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową". Martin Heidegger nazwał to krócej: "Sein zum Tode" - czyli "bycie ku śmierci". Nasze życie jest nakierowane na śmierć - nosimy ją w swoim ciele. Każdy z nas boi się śmierci i cierpienia, które jest śmiercią "na raty". Nikt nie chce cierpieć i nikt nie chce umierać. Weszły one do naszego życia nie po naszej natarczywej prośbie, lecz są skutkiem grzechu, który dotknął nie tylko nas, lecz cała przyrodę (wszechświat). Tajemnica to jest wielka.

DEON.PL POLECA

W środku raju rosło drzewo życia i Bóg nie tylko pozwolił człowiekowi zrywać jego owoce, lecz nawet wręcz go do tego zachęcał. Życie było nieskończone i wieczne. Po tym, jak człowiek wystąpił przeciw Bogu, ponieważ sam chciał decydować, co jest dobre, a co złe i stać się Bogiem dla samego siebie, spotkało go kilka niemiłych konsekwencji.

Po czym Pan Bóg rzekł: «Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki». Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia. Rdz 3, 22-24

Dlaczego pan Bóg uniemożliwił człowiekowi dalsze korzystanie z owoców drzewa życia? Czyżby zazdrościł człowiekowi wiecznego życia i wiecznego szczęścia? To pewnie zasugerowałby wąż, ponieważ już w przypadku drzewa poznania dobra i zła "rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». ( Rdz 3, 4-5)

Człowiek niestety nie został Bogiem, co sugerował szatan, lecz doświadczył tego, czym jest zło, którego szczytem jest cierpienie i śmierć. Jeśli Bóg pozostawiłby człowieka w raju i pozwolił mu dalej jeść owoce drzewa życie, to wtedy cierpienie człowieka i jego śmierć trwałyby wiecznie.

Uniemożliwiając kurację odmładzająca przy użyciu owoców drzewa życia, Bóg ratuje nas od wiecznego cierpienia. Nasza śmierć cielesna jest ratunkiem przed wiecznym cierpieniem. Czy rzeczywiście człowiek dotknięty grzechem i jego konsekwencjami mógłby żyć wiecznie? Czy takie życie nie byłoby wieczną męczarnią? I tak śmierć, która przyszła do człowieka poprzez grzech i jest sama w sobie złem, została przez Boga wykorzystana dla naszego dobra. Zło cierpienia i śmierci tkwi w tym, że są bezsensowne i tylko Bóg ma moc nadać im sens: ze zła wyprowadzić dobro.

Czy ludzkość będzie szukać nieśmiertelność i sposobów ucieczki przed cierpieniem? Niewątpliwie będzie, ponieważ śmierć i cierpienie są absolutnie przeciwne naszej naturze. Usunięcie piersi przez Angelinę Jolie jest zapewne jakimś znakiem pokazującym nowy etap zmagania się człowieka ze swoją śmiercią, próbą oszukania jej. Czy jednak podskakiwanie człowieka pod drzewem życia z wyciągniętymi rękami przyniesie oczekiwany rezultat? Pismo Święte twierdzi, że nie. Czy mamy się z tego powodu martwić? Odpowiedź na to pytanie jest sercem Dobrej Nowiny.

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Mt 16, 24-26

Dla człowieka niewierzącego śmierć może być rozpaczą i rezygnacją. Dla wierzącego natchnieniem mogą być słowa Jana Pawła II: "Pozwólcie mi odejść".

W związku z komentarzami i pytaniami Szanownych Czytelników postscriptum

Zostawmy sprawę mastektomii Angeliny Joli na stronie, bo rzeczywiście jest to przypadek graniczny i niejednoznaczny.

Jeden z czytelników napisał: "Wbrew pozorom przekonanie, że ludzie chcą żyć wiecznie na ziemi to mit. Z biegiem życia coraz bardziej myślą o śmierci jako naturalnym uwieńczeniu rosnących niedostatków ciała i ducha." Mieszkam w klasztorze, w którym jest infirmeria - taki mały szpitalik dla starszych zakonników. W zeszłym roku umarł najstarszy o. Stanisław - miał 102 lata. Wcześniej mówił, że tyle właśnie chce przeżyć, jednak w ostatnim roku zmienił zdanie i zaczął mówić, że 112 to dobra liczba. Nie jeden raz widziałem, jak człowiek mimo podeszłego wieku, chorób i niedołężności chce żyć i żyć. W człowieku są dwie przeciwstawne tendencje: chęć życia (strach przed śmiercią) i zmęczenie życiem (pragnienie odejścia). Do tej pory sama natura rozwiązywała ten dylemat. W naszej infirmerii moi współbracia, którzy zazwyczaj prowadzą zdrowy tryb życia, umierają jedni od chorób (trochę wcześniej), inni "na starość" - w okolicach 80-90 lat. Co zresztą potwierdza Pismo Święte: Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt (Ps 90).

Prawdopodobnie w najbliższej przyszłości będzie można wyhodować organy i tkanki, tak że możliwa będzie ich wymiana wyłącznie w celach profilaktycznych i odmładzających. Załóżmy, że terapia genetyczna (lub coś innego) pozwoli zahamować starzenie się komórek. Problemem pozostanie kwestia regeneracji mózgu, bo to on na starość zaczyna przede wszystkim szwankować. Czy da się to zrobić? Pytanie otwarte. Być może trzeba będzie też "resetować" mózg?

W wyniku postępu medycy będzie można przedłużyć życie człowieka do powiedzmy 240 lat. Powstaną kliniki, gdzie tacy ludzie będą żyli. Oczywiście dotyczyć to będzie tylko ludzi bogatych, większość biednego świata będzie umierać około 60-70 roku życia. W tych klinikach oczywiście będą przypadki, że ktoś zdecyduje się na eutanazję, innych będą uśmiercać bo skończą się pieniądze lub inflacja podskoczy.

I teraz pytanie dla czytelników:

1. Jaki będzie miało wpływ tak długie życie na psychikę człowieka, na jego życie duchowe?
2. Jak to wpłynie na społeczeństwo?
3. Czy starzenie się organizmu (i ostatecznie śmierć) jest chorobą, która trzeba zwalczać, czy też wpisane jest w naszą naturę?
4. Czy posiadanie nowego narzędzia (medycyna jest narzędziem!) i użycie go do przedłużania życia jest w każdym wypadku korzystne dla nas? Czy samo zaistnienie nowej technologii oznacza, że każdy sposób, w jaki się ją wykorzystuje, jest dla człowieka pożyteczny?
5. Czy to dobrze dla samego człowieka, że będzie mógł sam podejmować decyzję o swojej śmierci lub przedłużeniu życia? Czy człowiekowi wyjdzie na dobre, że będzie miał taką władzę nad samym sobą?
6. I pytanie od jednego z czytelników: "A w dodatku, dla nas katolików jest jeszcze jedno pytanie. Gdzie w tym wszystkim umieszczamy Boga?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Angelina Jolie, drzewo życia i postscriptum
Komentarze (56)
J
jerzy
29 maja 2013, 08:23
Brat (?) Damian nie ma pojęcia na temat o którym napisał. Po prostu pisze na każdy sensacyjny temat i robi kasę. Bo co ma robić jak nie służy ludziom jako jezuita?
S
Słaba
28 maja 2013, 19:03
@ brat Damian Jeszcze jedno - człowiek jest oczywiście stworzony ku życiu, a nie ku śmierci. Śmierć zostanie pokonana jako ostatni wróg. (1 Kor. 15; 26)
S
Słaba
28 maja 2013, 18:54
@ brat Damian Odnośnie: 5. Czy to dobrze dla samego człowieka, że będzie mógł sam podejmować decyzję o swojej śmierci lub przedłużeniu życia? Czy człowiekowi wyjdzie na dobre, że będzie miał taką władzę nad samym sobą? Nie mamy takiej władzy i nie będziemy jej mieli, żeby decydować o początku i końcu swojego (czy cudzego) życia. Tzn. możemy podejmować działania, żeby człowieka na świat powołać, ale rezultat nie zależy od nas (także przy in vitro). Daje się również człowieka zabić, ale to dwało się i bez "współczesnych osiągnięć". I rozumiem, że brat pyta nie o zabijanie, a o sytuację w której człowiek nie może umrzeć inaczej, niż w wyniku własnej decyzji. W medycynie są natomiast sytuacje, kiedy to człowiek decyduje o tym, czy innego człowieka uznać za żywego, czy zmarłego. Ustalane są jakieś kryteria i potem według nich się działa. Ja nie chciałabym musieć podejmować takich decyzji.
S
Słaba
28 maja 2013, 18:22
@ brat Damian Kontynuując uwagi biologiczne: Chyba nie możliwe jest "wyresetowanie" mózgu, bez zniszczenia jego struktury, bo kolene zapisy są, zdaje mi się, tworzeniem nowych połączeń. Możliwa jest utrata pamięci, ale nie wszystko się traci, część zapisów zostaje, a może tylko tracony jest dostęp do zapisów. Tak więc nie jest możliwy powrót do niemowlęctwa. Zresztą dla reszty ciała też nie jest możliwy. Wszystkie procesy biologiczne są procesami nieodwracalnymi (to z fizyki - z drugiej zasady termodynamiki). I to jest wpisane w naturę naszego ciała na tym świecie. To odnośnie pytania brata: 3. Czy starzenie się organizmu (i ostatecznie śmierć) jest chorobą, która trzeba zwalczać, czy też wpisane jest w naszą naturę? Ale można próbować przedłużać życie ludzkie na tym świecie, godziwymi sposobami. Tym bardziej można a nawet należy życie ratować (w sposób godziwy). Można też starać się o zdrowie (w granicach rozsądku).
28 maja 2013, 13:50
Oczywiście gwarancji nie ma ale z sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na ten nowotwór przechodzimy do sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na coś innego i pożyjesz dłużej. Naprawdę wiesz, że pożyjesz dłużej?!!! ŁAŁ jesteś Bogiem? @fert wiesz co od dziś nie myj się i nie jedz - przecież nie wiadomo czy jeszcze dziś nie umrzesz... ;-)
Z
Zofia
28 maja 2013, 13:48
Beata2 Właśnie. Gdzie jest miejsce na Boga u brata. Boga w bliźnim tam gdzie brat żyje a nie zajmowanie się produkowaniem artykulików na tematy wszelakie. Gdzie realizacja ślubów zakonnych? Te bzdury które w kolejnych artykułach brat rozsiewa sa wyjątkowo czytelnym znakiem że brat chyba pomylił swoją droge. To nie Moskwa i filmy ale prawdziwe życie duchownego. Wstdził by sie brat przynajmniej znajomych którzy to widzą i nie wychodzą ze zdziwienia co też ten brat wyczynia, dokąd dojdzie... do Bartosia JA MYŚLĘ ŻE BRAT DAMIAN  TO PO PROSTU PODPUCHA - TO KOLEJNY CYWILNY REDAKTOREK DEONU ALBO BYŁY BRAT. ZJMUJE SIE TYLKO PISANINA NA DEONIE Z Z TEGO ŻYJE. WIĘC NIE MA SIĘ CZEMU DZIWIĆ ŻE STALE COS PISZE - ZA TO MA KASĘ I MA Z CZEGO ZYĆ. TYLKO DLACZEGO JEZUICI NA TO PRZYZWALAJĄ
F
fert
28 maja 2013, 13:48
Oczywiście gwarancji nie ma ale z sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na ten nowotwór przechodzimy do sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na coś innego i pożyjesz dłużej. Naprawdę wiesz, że pożyjesz dłużej?!!! ŁAŁ jesteś Bogiem?
W
wierny
28 maja 2013, 13:40
Można bratu odpowiedzieć, że wpływ będzie zależny od tego kto będzie poddany operacji przedłuzenia życia. Można sobie wyobrazić, że państwo może również fundować takie operacje np. wybitnym naukowcom, wtedy, gdyby takim naukowcem był teolog to możnaby przypuszczać, że stawałby się coraz świętszy wskazując Kościołowi drogę do coraz większych stopni świętości dzięki swojemu życiu i nauczaniu. Byłby dla Kościoła bardzo cenny. Społeczeństwo też by wtedy korzystało, każdy, kto by chciał. Można dodać, że u ludzi słabszych osobowościowo byłoby ogromne parcie na bycie bogatym, aby uzyskać choćby strzęp nieśmiertelności. Gdyby taki mechanizm się upowszechnił to mogłoby to prowadzić do głębokiego zaniku religijności i upadku religii. Tak byłoby aż w niszowej religii ktoś doszedłby to nieśmiertelności i pokazał innym co mają robić, aby ją zdobyć w ciągu krótkiego 60-70 -cio letniego życia. Bóg wtedy byłby oczywiście w centrum życia takich ludzi, byłby punktem odniesienia dla całego ich życia. Śmierć byłaby zwalczona, czyli życie byłoby przedłużone teoretycznie w nieskończoność a praktycznie, aż do Paruzji, gdzie zaczęłoby się zupełnie nowe życie, nowa jakość życia. Zatem uzyskanie ,,religijnej nieśmiertelności" będzie konkurencyjne w stosunku do przedłużania życia, gdy zaś nie będzie uzyskane doprowadzi to do załamania religijności na świecie na korzyść metod naturalnych i ateistycznego modelu życia. Rozwój nauki bowiem pokazuje, że z czasem technologie tanieją tak dalece, że to co było na początku dostępne tylko dla wąskiej grupy wybranych staje się tanie i dostępne dla wszystkich. Tak było z antybiotykami, operacjami na sercu, leczeniem gruźlicy itp.
N
Nikodem
28 maja 2013, 10:07
Na ulotce leku nie na zazwyczaj informacji u ilu pacjentów statystycznie lek nie pomoże. Jeśli chodzi o mocne leki np. antybiotyki, leki przeciwbólowe itp. zwykle jednak jest taka informacja, które ostrzega, że mogą pojawić się skutki uboczne, które w badaniach na populacji np. miliona osób. Stwierdzono. 500 przypadków żółtaczka, pół miliona osób skarżyło się na ból brzucha, dlatego na ulotce pojawia się informacja, że: 1/2000 < wystąpiła żółtaczka 1/2< wystąpił ból brzucha
28 maja 2013, 09:57
@Nikodem Ale dlaczego do mnie adresujesz uwagi i jak jest ich treść?  :-) Generalnie 1-5% to nie skutek uboczny leczenia a ilość osob nie wyleczonych (czy  u ktorych profilaktyka nie pomgła)! O skutkach ubocznych nie mówimy - gruczoły sa potrzebne więc nie ma co ich usuwać na zapas z automatu. Na ulotce leku nie na zazwyczaj informacji u ilu pacjentów statystycznie lek nie pomoże.
N
Nikodem
28 maja 2013, 09:53
Do T7HRR Ale czy nie podobnie jest z przyjmowaniem leków? Na każdej recpecie na której wypisane są skutki uboczne jest napisane, że: 1 na 10 przypadków: np. występuje wysypka 1 na 100 przypadków: np. ostry ból głowy 1 na 1000 przypadków: żółtaczka 1 na 10 000 przypadków: zapaść 1 na 100 000 przypadków: porażenie mózgowe Mimo to leki takie się przyjmuje i ratują nam one życie Wydaję mi się, że jest ważne czy skutek uboczny pt. zapaś występuje statycznynie 1 na 10 przypadków czy 1 na 10 000 przypadków.
28 maja 2013, 09:45
"Decyzja p. Jolie choć drastyczna ( i spektakularna) mieści się w szeroko rozumianej profilaktyce." ...Profilaktyce czego? Profilaktyka, to zapobieganie. Czemu zapobiegło usunięcie piersi przez tą panią? Obiektywnie - niczemu. Zmniejszyła statystyczne prawdopodobieństwo. Co to jest prawdopodobieństwo statystyczne? Załóżmy, że wybudujemy ileś tam kilometrów bezpiecznych drog. Sprawi to, że prawdopodobieństwo wypadku ze skutkiem śmertelnym zmniejszy się powiedzmy  z 10 % na 7 %. Załóżmy, że Jan Kowalski podejmie profilaktycznie decyzję jeżdżenia wyłącznie po drogach o zwiększonym bezpieczeństwie. Jaką to mu daje gwarancję, że nie zginie w wypadku drogowym? ŻADNEJ. Życie zgodnie z zasadami rachunku prawdopodobieństwa nie daje żadnej gwarancji na nic. @M.R. Dlatego, że chodzi tu ospecyficzny nowotwór uwarunkowany genetycznie i rozwijajacy się w okreslonym gruczole. W zależności od badań prawdopodobieństwo wstąpienia nowotworu w przypadku braku operacji wynosi 85-90%, w przypadku przeprowadzenia operacji 1-5%. Oczywiście gwarancji nie ma ale z sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na ten nowotwór przechodzimy do sytuacji najprawdopodobniej umrzesz na coś innego i pożyjesz dłużej. Usunięcie gruczołów zapobiegło rozwinięciu się w nich komórek rakowych. Najprawdopodbniej będzie to: profilaktyka pierwotna (I fazy) kontrolowanie czynników ryzyka. PS. Jak zawsze podkreślam operacja nie powinna nastapić jedynie na podstawie wyniku testu gentycznego.
BD
br. Damian
28 maja 2013, 09:36
dla Kalina "Jakoś mało płaszczyzny duchowej w tym artykule, myslenie laickie. Życie to nie jest choroba przenoszona drogą płąciową, ale widzę Autor powłuje się na tak niskie i płytkie, antychrześcijańskie  cytaty..." - to tytuł filmu Krzysztofa "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową". To oczywiście metafora, ale niewątpiliwie bliska ST, wystarczy przeczytać np. Ps 90 lub Księgę Koheleta 3, 18-22, więc trudno to uznać za antychrześcijańskie.
N
Nikodem
28 maja 2013, 09:34
Bracie Wojciechu SJ Toż to sobie brat Damian zinterpretował słowa Jezusa! Jest napisane: Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.  Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Jak pan Damian myśli co oznaczy tutaj słowo stracić, w kontekście zaparcia się samego siebie? Bo mi się wydaje, że Jezus mówiąc straci życie miał na myśli (pokutę ze względu na Niego), a nie o stratę - dosłowną śmierć. Św. Frańciszek, słowo strata odczytał jako pokuta i został jednym z największych świętych. A pan słowo utrata odczytał jako przenośnię do ... ignorancji medycyny. Zinterpretował pan te słowa dosłownie, wyciągając z nich naukę, że kto nie chce żyć ten zyska życie. - Co jest kłamstwem! Ja wam mówię, kto będzie pokutował ze względu na Jezusa ten zyska życie w Jego Królestwie - to jest prawda.
BD
br. Damian
28 maja 2013, 09:29
dla Marga "Sein zum Tode to nie Heidegger tylko Rainer Maria Rilke, " - nie wiem czy Rilke używał takiego sformułowania, bo na poezji niemieckiej się nie znam, ale jest to niewątpliwie jedno z bardziej znanych terminów Heideggera pojawia się w "Sein und Zeit" 1927 r. 
B
Beata2
28 maja 2013, 08:50
Właśnie. Gdzie jest miejsce na Boga u brata. Boga w bliźnim tam gdzie brat żyje a nie zajmowanie się produkowaniem artykulików na tematy wszelakie. Gdzie realizacja ślubów zakonnych? Te bzdury które w kolejnych artykułach brat rozsiewa sa wyjątkowo czytelnym znakiem że brat chyba pomylił swoją droge. To nie Moskwa i filmy ale prawdziwe życie duchownego. Wstdził by sie brat przynajmniej znajomych którzy to widzą i nie wychodzą ze zdziwienia co też ten brat wyczynia, dokąd dojdzie... do Bartosia?
B
bemek
28 maja 2013, 08:44
~Jan No chyba już przyzwyczał nas brat Damian do swojej pychy w promowaniu siebie na deonie. Dostał na to przyzwolenie portalu i co tydzień nowa błazenada? Celebryta w jezuickim habicie? Żenujące. Na tym też sie zna? Chyba w tej Moskwie go tak wyuczyli? A gdzie śluby zakonne i rzeczywista a nie medialna ewangelizacja?  Zgadza sie. Taka jest prawda.
B
~berek
28 maja 2013, 08:25
Bracie Damianie, powstał na ten ważki temat nawet film: "Eugenika - w imię postępu". Polecam obejrzeć i napisać taki art. od nowa :D.
K
Kalina
28 maja 2013, 07:50
Jakoś mało płaszczyzny duchowej w tym artykule, myslenie laickie. Życie to nie jest choroba przenoszona drogą płąciową, ale widzę Autor powłuje się na tak niskie i płytkie, antychrześcijańskie  cytaty... Niestety...
M
Marga
27 maja 2013, 23:55
Sein zum Tode to nie Heidegger tylko Rainer Maria Rilke, Drogi Autorze... Kamyczek do ogródka redakcyjnej staranności... Dotyczy nie tylko cytatów.
S
Słaba
27 maja 2013, 23:54
@ brat Damian Ciekawe Postsc<x>riptum. Lubię literaturę SF i dyskusje nią wywołane, więc chętnie podyskutuję. Najpierw - o tym, jakie wg. mnie są perspektywy. Prawdopodobnie w najbliższej przyszłości będzie można wyhodować organy i tkanki, tak że możliwa będzie ich wymiana Być może, będzie taka możliwość techniczna, jeśli chodzi o tkanki. Z organami trudniej. Nie wiadomo, czy organ jest w stanie ukształtować się przestrzennie, jeśli byłby hodowany poza organizmem ("w szkle") lub wewnątrz organizmu zwierzęcego (ten sam problem co przy przeszczepie od dawcy - inne geny i konflikt, czyli problemy z odrzuceniem). Zakładam, że prawo nie pozwoli na "hodowlę ludzi-klonów na części zamienne". Jeśli nie będzie prawnej ochrony zygot, zarodków i embrionów, to mogą być próby "wyhodowania" człowieka u którego rozwinie się tylko jeden organ, a rozwój innych zostanie zablokowany. Ale wtedy problem ten sam, co "w szkle" (pomijając stronę etyczną). wymiana wyłącznie w celach profilaktycznych i odmładzających. "Wymiana" nie jest prosta. To już nie to samo, co naturalne - szwankuje "na złączach". Załóżmy, że terapia  genetyczna (lub coś innego) pozwoli  zahamować starzenie się komórek. Załóżmy, ale to nie rozwiązuje sprawy starzenia się organizmu. Jelki komórki nie będą się starzeć i obumierać, a będą się mnożyć, to uzyskamy coś w rodzaju nowotworu. Być może trzeba będzie też "resetować" mózg? Jeśli komuś by zależało na "młodej świadomości"...
M
M.R.
27 maja 2013, 23:38
"Decyzja p. Jolie choć drastyczna ( i spektakularna) mieści się w szeroko rozumianej profilaktyce." ...Profilaktyce czego? Profilaktyka, to zapobieganie. Czemu zapobiegło usunięcie piersi przez tą panią? Obiektywnie - niczemu. Zmniejszyła statystyczne prawdopodobieństwo. Co to jest prawdopodobieństwo statystyczne? Załóżmy, że wybudujemy ileś tam kilometrów bezpiecznych drog. Sprawi to, że prawdopodobieństwo wypadku ze skutkiem śmertelnym zmniejszy się powiedzmy  z 10 % na 7 %. Załóżmy, że Jan Kowalski podejmie profilaktycznie decyzję jeżdżenia wyłącznie po drogach o zwiększonym bezpieczeństwie. Jaką to mu daje gwarancję, że nie zginie w wypadku drogowym? ŻADNEJ. Życie zgodnie z zasadami rachunku prawdopodobieństwa nie daje żadnej gwarancji na nic.
27 maja 2013, 23:07
Może dużo powtórzeń, ale samo słowo "mastektomia" w uszach kobiety brzmi koszmarnie. Co dopiero decydować się na to prewencyjnie...
27 maja 2013, 23:02
Zdając sobie sprawę z drastyczności decyzji Angeliny, biorąc pod uwagę fakt, że jest matką - rozumiem jej decyzję. Żadna kobieta tak po prostu nie zechciałaby usunąć sobie piersi. Dla nas to jest taka sam decyzja, jaką dla mężczyzny byłaby decyzja o usunięciu sobie jąder. Jest potworna i drastyczna. Nie jest ekscesem i nie może być nieprzemyślana, bo dla kobiety to potworna decyzja...Nie popieram takich decyzji jako normy, ale jestem w stanie wyobrazić sobie, ile ją musiała kosztować. 
J
Jozue
27 maja 2013, 22:23
do Br Wojciechowskiego 1. Życie jest wieczne więc o "bycie ku śmierci" można sobie podarować. Niech drżą ateiści i po co to zaszczepiać katolikom? Martin Heidegger to aż taki pożytek dla Kościoła? 2. Pani Jolie ma chyba 3ego męża, kilku następnych pewno  jeszcze przed sobą. Widac duży rozrzut jej myśli i pragnień(?) ale pytanie czy zrobiła dobrze czy źle jest podstawowe. Ciekawe dlaczego tak lewackie mainstreamowe media pieją tak z zachwytu?
Janusz Brodowski
27 maja 2013, 21:47
Mała uwaga do Postsc<x>riptum. Podobne pytania i niepokój wzbudzały swego czasu przeszczepy. Pomimo wszystkich osiągnięć medycyny nieśmiertelność człowieka zależy od woli Boga. Reszta dotyczy naszej wolnej woli - jakby nie patrzeć jest to Dar Boży.
MR
Maciej Roszkowski
27 maja 2013, 16:47
Decyzja p. Jolie choć drastyczna ( i spektakularna) mieści się w szeroko rozumianej profilaktyce.
W
wierny
27 maja 2013, 15:03
A co drogi bracie Damianie jak można uzyskać bezgrzeszną (od pewnego momentu) naturę i co za tym idzie nieśmiertelność już tu na ziemi? Pamiętajmy o słowach Jezusa:,, a gdyby zechciał go zostawić aż przyjdę cóż ci do tego?" Ponadto medycyna idzie w tym kierunku, aby ludzie nie tyle byli nieśmiertelni co długowieczni tak jak niektóre drzewa, które żyją i 10 tysięcy lat (ponoć niektóre gatunki osiki), tak więc przyroda daje ogromne możliwości jeśli chodzi o długowieczność. Natomiast wiara daje największe - nieśmiertelność absolutną czyli jeśli koniec świata miałby być za miliard lat to miliard i dłużej. Można sobie tylko wyobrazić rozwój duchowy w ciągu tak długiego czasu.
27 maja 2013, 14:31
@brat Damian To nie jest ta sama medycyna i to jest zasadnicza róznica. Pierwsza stawia sobie za cel: po pierwsze nie szkodzić, to znaczy w wyniku leczenia suma sumarum powinno być lepiej (lek który badzo pomaga na jedno troche szkodzi na drugia). Druga stawia sobie za cel: wykonac zlecone zadanie. I tak badania premnatalne moga słuzyć do tej pierwszej medycynie (operacja serca dziecka w łonie matki) albo do tej drugie (zabijamy ludzi chorych). Eutanazja tylko tej drugiej. Ani smierć ani cieprienie nie sa same w sobie wartością. Jezus nie mowił jeśli cierpienie z głodu to dobrze, cierpcie i czekajcie na śmierć. Namawiał raczej jednych by prosili o chleb a drugich by karmili głodnych. Jak mawiał mój znajmoy ksiądz jeśli cierpisz fizycznie módl sie o zdrowie i idź do lekarza, dopiero jak on nie może pomóc przyjmij cierpienie w pokorze. Wbrew pozorom przekonanie, że ludzie chcą żyć wiecznie na ziemi to mit. Z biegiem życia coraz bardziej myslą o smierci jako naturalnym uwieńczeniu rosnących niedostatków ciała i ducha.
BD
brat Damian
27 maja 2013, 14:06
Drodzy Czytelnicy, 1. rzeczywiście tekst mój jest jednostronny i sama sprawa Jolie jest tylko dla mnie punktem wyjścia. Pamiętam o tym, że ona podaje jako motyw ochronę dzieci przed rakiem matki. Nie oceniam Jolie ani negatywnie, ani pozytywnie.  Podjęła decyzję i miała na to prawo. Dzisiaj sam byłem u lekarza, więc przeciw medycynie nic nie mam.Rzeczywiście Papież też był na innym etapie życia, więc oba przykłady nie do końca najlepiej użyłem. 2. Jednak jej przypadek to jakiś punkt graniczny:  medycyna daje i będzie dawać coraz większe możliwości i co z tym robić? Ta sama medycyna stosuje eutanazję czy badania prenatalne, by dokonać później aborcji dzieci upośledzonych. Jaki jest cel  tego postępu? Jak mówi Święty Paweł: "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi pożytek". 3. Obawiam się, że walka ze śmiercią i cierpieniem i to, że człowiek może próbować nimi "sterować", może obrócić sie przeciwko niemu samemu. 4. Sprawa śmierci i cierpienia jest jednym z fundamentalnych pytań, z którym współczesna cywilizacja sobie nie radzi, a próbuje to robić poprez technologie. 
O
Oliwka.
27 maja 2013, 14:02
Czy Angelina J. i jej biust to dobry przykład do snucia poważnych refleksji na temat wiary? 
S
Słaba
27 maja 2013, 13:56
Pisałem już w paru wątkach: Profilktyczna mestektomia jest w pełni do zaakceptowania i popierania. Chodzi głownie o to z jakich wskazań medycznych i w jakim momencie rozwoju choroby takiej operacji się dokonuje. Przy bardzo wysokim prawdopodobieństwiw wystapienia nowotworu złosliwego, wydaje się, że oszczędzająca mastektoami powinna byc dokonana w momencie wystąpienia pierwszych, nawet niezłośliwych symptomów. To jest działanie uzasadnione znacznym zwiększeniem, dalszego przeciętnego trwania życia. Nie tniemy więc bo a nuż, bo być może, ale tniemy gdy sa ku temu medyczne wskazania. @T7HRR No tak. Obie osoby, o których pisałam mieły zmiany chorobowe (nie złośliwe, nie wiem czy nowotworowe) i lekarze ocenili że to może grozić nowotworem. Oczywiście jest pytanie o stopień ryzyka...
Janusz Brodowski
27 maja 2013, 13:24
Tekst ciekawy, zepsuty niestety przez użycie przykładu Angeliny Jolie. Podanie strachu przed śmiercią jako przyczyny operacji to nadinterpretacja słów aktorki. Użycie przykładu Jana Pawła II i cytat "Pozwólcie mi odejść" to niezręczność, w innym okresie swojego życia i w innym stanie swojego zdrowia był papież, gdy wypowiadał te słowa i w innym etapie swojego życia jest Angelina Jolie. Z tego co pamiętam Jan Paweł II miał jedną operację prewencyjną.
S
Słaba
27 maja 2013, 13:24
Trochę mnie dziwi ton tej całej dyskusji (już drugi artykuł na Deonie). Rozumiem, że nazwisko Angeliny jest tu traktowane jako "wabik" do poważnej dyskusji. na temat ważnych decyzji w sprawach medycznych, przed którymi staje czasem także zwykły człowiek. Myślę że, jak w każdym wyborze życiowym, który ma poważne konsekwencje (dla tego kto wybiera i dla innych osób np. dla dzieci, ale nie tylko dla dzieci) konieczne jest ROZEZNANIE. W takich przypadkach chyba raczej trzecia pora wyboru wg. św. Ignacego - ale to sprawa indywidualna. W Polsce kobietom w wieku "po rozrodczym" proponuje się np. wycięcie macicy i jajników, w przypadku zagrożenia nowotworem. Znam 2 takie osoby - każda z nich podjęła inną decyzję.
M
Maria
27 maja 2013, 12:50
Dobry tekas, Bracie Damianie! Ja wiem o czym piszesz i zrozumiałam Twoje intencje. W przeciwieństwie do wielu komentujących, niestety.
27 maja 2013, 12:20
Niestety to nie są śmieciowe tematy. I nikt o zdrowych zmysłach nie odrzuca zdobyczy medycyny. Warto jednak postawić sobie pytanie, jak daleko można się posunąć ze względu na lęk przed ciężką chorobą, lek przed śmiercią. Bo oczywistym jest, że jeśli nowotwór się pojawi, to przeważnie ratuje się jak najwięcej można, koszt ratunku życia jest przeważnie wielki, ale wkalkulowany w działanie medyczne Inna jest sytuacja, gdy istnieje potencjalna możliwość zachorowania, ale człowiek jest zdrowy, w pełni sił. Nic mu nie dolega poza lekiem przed choroba i śmiercią. Bo tu właśnie zaczyna się dyskusja. Jak ktoś statystycznie ma wielkie szanse zachorować na raka płuc, to, aby zapobiec chorobie wytnie sobie płuca? W końcu ma pewnie dzieci na utrzymaniu, niedokończone projekty etc. A jak u kogoś w rodzinie większość umiera na zawał, to, co, ma sobie wyciąć serce? W granicznym przypadku można przestać żyć ze strachu przed chorobą, wypadkiem etc. A w dodatku, dla nas katolików jest jeszcze jedno pytanie. Gdzie w tym wszystkim umieszczamy Boga?
N
Nikodem
27 maja 2013, 11:11
Słowo Boże zostało wykorzystane do plecenia fanatycznej myśli, jakoby należy odrzucić nowoczesną medycynę. Co wy bracia Jezuici robicie w tym zakonie, że takie świństwa niektórym z was przychodzą do głowy? Słuchajcie bracia biskupa Rzymu - Frańciszka! Nie mnóżcie tysięcy artykułów, tylko wyjdźcie do potrzebujących! Z tych artykułów tylko nie wielu z nas ma pożytek, a kwitnie w nich duchowść teoretyczna. bracie Damianie W. SJ, nie jest Pan Alfą i Omegą, a klawiatura to nie jest pańskie powłanie. Większy pożytek będzie z ciebie gdy zacznie brat pomagać potrzebującym. Jesteś zakonnikiem, a piszesz jakbyś traktował innych jak gorszy gatunek. Zejdź człowiecze z krwi i kości do parteru społecznego, inaczej będziesz ostatni w Królestwie Bożym!
A
Adam
27 maja 2013, 10:58
Nie mogę zrozumieć tego, że na takim portalu pojawiają się takie śmieciowe tematy. Co to wnosi do naszego życia duchowego, czy Deon aspiruje tekstami takich autorów do religijnego pudelka. Czy nie ma istotniejszych tematów do poruszenia niż piersi Angeliny Jolie, jeszcze biorąc pod uwagę, że już chyba wszystko w tym temacie powiedziano.
B
berek
27 maja 2013, 10:40
Zgadzam się ze zdaniem, że tekst jest jednostronny. Jolie motywowała decyzję nie strachem przed śmiercią, ale tym, że jej przedwczesna śmierć byłaby ciosem dla szóstki jej dzieci. Czy można więc nazwać to odrzuceniem krzyża? Z drugiej strony warto było ten tekst przeczytać, choć ja raczej postrzegam samo cierpienie jako drogę uświęcenia, zaś śmierć jest tylko przejściem, które kończy nasze szanse na ziemi jako winorośli przynoszącej owoc. Jeśli zatem człowiek wybiera cierpienie, to tylko taka motywacja jest spójna z religią chrześcijańską, jeśli jednak korzysta z osiągnięć nauki, by zmniejszyć ból czy oddalić moment śmierci, to nie widzę w tym nic złego. http://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/brad-pitt-decyzja-angeliny-jest-absolutnie-heroiczna-jestem-z-niej-dumny,325843.html
L
lc
27 maja 2013, 10:37
Nie zgadzam się z autorem, że jest to "podskakiwanie" pod drzewem życia. Nie chodzi o uniknięcie śmierci w ogóle, ale o  zadbanie o dłuższe życie ze względu na dobro dzieci choćby.  Temat budzi tyle emocji , bo chodzi  o piersi??? 87 % prawdopodobieństwa zachorowania na raka to bardzo dużo- jeśli można je zmniejszyć, jestem za.( Piszę zmniejszyć- nie wyeliminować, bo nowotworów jest bardzo dużo i tylko jakiś procent z nich jest dziedziczny, co pozwala coś z tym zrobić. Większość atakuje znienacka ) Takie zapobieganie nie jest niczym nowym, np jeśli u starszych kobiet po menopauzie diagnozowane są komórki rakowe w macicy, jest ona automatycznie usuwana wraz z przydatkami i nikt nie zastanawia się, pojawią się na jajnikach czy może nie ?  Nie rozumiem tego hałasu, wszak  nie zastosowano tu żadnej nieetycznej metody. Że niby w pokorze oczekiwać na to, co będzie? W takim razie transplantacja organów jak wygląda?? Pozwólcie mi odejść" powiedział schorowany papież, który pragnął już tylko odejść do Pana. Dopóki miał siłę i uważał, że ma wiele do zrobienia- dbał o swoje zdrowie. Podnosimy krzyk tam, gdzie nie warto i nie zauważymy , jak  w tak powstałym hałasie zginą  głosy w sprawach naprawdę ważnych.
27 maja 2013, 10:00
Co innego lęk przed smiercią a co innego pragnienie śmierci. Katolik nie powinien pragnac smierci, a nawet mino świadomości oczekującej go chwaly powinien starać sie trwac w ciele (patrz św. Paweł) Pełan zgoda, tylko "trwanie w ciele", czyli często wielka walka o życie (w chorobach nowotworowych przykładowo) nie powinna byc motywowana strachem przed śmiercią, a wolą życia.
27 maja 2013, 09:54
Tak jakby dla katolika śmierć ciała do dzień chwały i radości. Czemu wiec tak bardzo katolicy przywiązują sie do doczesnego życia i tak bardzo lękaja sie własnej śmierci? @TomaszL Co innego lęk przed smiercią a co innego pragnienie śmierci. Katolik nie powinien pragnac smierci, a nawet mino świadomości oczekującej go chwaly powinien starać sie trwac w ciele (patrz św. Paweł) @brat Damian Według mmnie tekst brata jest jednostronny. Zakłada działanie z powody lęku przed śmiercią a nie chęci życia. (Nie rozstrzygam tu ani motywacji, ani stanu zdrowia Jolie) Pisałem już w paru wątkach: Profilktyczna mestektomia jest w pełni do zaakceptowania i popierania. Chodzi głownie o to z jakich wskazań medycznych i w jakim momencie rozwoju choroby takiej operacji się dokonuje. Przy bardzo wysokim prawdopodobieństwiw wystapienia nowotworu złosliwego, wydaje się, że oszczędzająca mastektoami powinna byc dokonana w momencie wystąpienia pierwszych, nawet niezłośliwych symptomów. To jest działanie uzasadnione znacznym zwiększeniem, dalszego przeciętnego trwania życia. Nie tniemy więc bo a nuż, bo być może, ale tniemy gdy sa ku temu medyczne wskazania. Bardziej filozoficzne: Jeśli chodzi o operacje nowotworów to wbrew pozorom operowanie się jest braniem krzyża i kroczeniem z krzyżem na placach (miejmy nadzieję za Jezusem), zostawienie bez operacji i odroczone samobósjtwo jest często odrzuceniem niesienia krzyża.
27 maja 2013, 09:45
@rg - czym innym jest zabijanie siebie, lub kogoś innego (co jest grzechem),a czym innym jest wielki lęk przed śmiercią. @Kropka- co ma płeć do panicznego lęku przed śmiercią?
K
Kropka.
27 maja 2013, 09:24
TomaszL: jesteś mężczyzną, więc tego nie zrozumiesz.
R
rg
27 maja 2013, 09:22
O ile pamiętam to nie dbanie o swoje ciało i zdrowie to też jest grzech zaniedbania? Więc gdzie jest granica? A odpowiedzialność za dzieci, rodzinę? idąc tym tropem autor a także mój przedmówca (TomaszL) zachęca nas do grzechu zaniedbania...
27 maja 2013, 09:12
Tak jakby dla katolika śmierć ciała do dzień chwały i radości. Czemu wiec tak bardzo katolicy przywiązują sie do doczesnego życia i tak bardzo lękaja sie własnej śmierci?
A
Anna
27 maja 2013, 08:53
demagogia - ona ma dla kogo żyć i nie chce umierać przedwcześnie, nie jest idiotką i wie że kiedyś umrze ale po co odchodzić wczesniej zanim dorosną malutkie jeszcze dzieci? Mam wrażenie że tylko facet mógł napisać taki tekst bo jednak oni sa mniej narażeni na ten rodzaj raka. Żeby była jasność, nie jestem ani fanką jej ani mnie nie interesują portale plotkarskie, tylko że sprawa została tak nagłośniona że trudno się na nia nie natknąć...
K
Kropka.
27 maja 2013, 08:27
Amma: zgadzam się w stu procentach. Takie zachowanie może dla kogoś wydać się tchórzostem dopóki nie jest się matką. W ogóle po co istnieją szpitale i lekarze skoro chronią nas przed ewentualną wcześniejszą śmiercią? Zawsze takie artykuły powodują w moim odczuciu bezsilną złość. Takie średniowieczne podejście: śmierć karą za wszystkie doczesne grzechy. Masakra. To w ogóle po co Bóg dał nam życie? Wydaje mi się, że chyba po to by je pielęgnować i dbać o Jego największy dar. Nie mówię tu o przesadnej medycynie estetycznej, sztucznemu wymienianiu tego co od Niego otrzymaliśmy. Ale w tym przypadku chyba chodziło o coś innego.
J
Jan
27 maja 2013, 08:15
No chyba już przyzwyczał nas brat Damian do swojej pychy w promowaniu siebie na deonie. Dostał na to przyzwolenie portalu i co tydzień nowa błazenada? Celebryta w jezuickim habicie? Żenujące. Na tym też sie zna? Chyba w tej Moskwie go tak wyuczyli? A gdzie śluby zakonne i rzeczywista a nie medialna ewangelizacja?
A
~amarylis
27 maja 2013, 00:35
Szkoda, że takie pomieszanie pojęć i wątków w tym artykule :( Przytaczanie nakręconych przez promowany w mediach seksizm operacji plastycznych w kontekście prób ratowania własnego życia... jakoś nie na miejscu. Co do informacji podawanych do mediów - owszem, należy być ostrożnym. Tak i w tym przypadku mam nadzieję, że nie wrzuci to wydarzenie medialne tysiąców kobiet w ręce czekających na zysk prywatnych klinik chirurgii plastycznej. Ale dobrze, bo już teraz widać, że więcej kobiet zgłasza się do poradni onkologicznych - i tak, Boże daj, dostaną informacje jak się przed chorobą najlepiej bronić (też oszczędzając piersi), i będą w porę leczone.
M
marcollini
27 maja 2013, 00:31
To może w ogóle nie róbmy badań przesiewowych, nie szukajmy choroby, nie patrzmy w geny żeby przypadkiem nie znaleźć tam mutacji, która czyni bardzo prawdopodobną śmiertelną chorobę... tylko, że taka jest dzisiejsza medycyna właśnie. Ja nie krytykuje aktorki to bardzo osobista decyzja, wiem tylko, ze są mutacje które predysponują do raka i w niektórych przypadkach istnieją medyczne przesłanki żeby działać prewencyjnie... nie stawiał bym tu znaku równości z wymianą czegokolwiek w naszych organizmach a autorowi przyszło to zadziwiająco łatwo... Na całą sprawę patrzyłem raczej w kategoriach marketingowych, że pewnie za chwilę zrobi operację rekonstrukcyjną, zaistnieje w mediach, sprzeda film itp... jednak dowiaduję się, że mnóstwo kobiet robi sobie badania mammograficzne od czasu ukazania się tego "newsa".. może więc, mówiąc banalnie, Bóhg w ten sposób działa i nie celebrytka a biedna matka z małej wsi nie osieroci swoich dzieci umierając na raka piersi czy jajników?
Ł
Łukasz
27 maja 2013, 00:06
Erm, ja też się cieszyłem z faktu odwagi Jolie. Ale potem dziewczyna mnie uświadomiła, że co to za odwaga skoro wystraszyła się i nie walczyła? Dlaczego nie mogła tego zrobić w momencie wystąpienia choroby, gdyby już nic nie pomogło (nawet modlitwy) ? Ano dlatego, że jak sobie poczytacie na necie chodziło o reklamę kliniki...Zgadzam się z artykułem, szkoda, że tak to widzicie. Prewencja jest dobra, ale jak można zapobiegać skoro już chorujesz?
A
Anma
26 maja 2013, 23:37
Hmm, to może nie warto w ogóle się leczyć? Skoro i tak umrzemy? po co operacje, chemioterapia, itd? A może jak już mocno cierpimy to wtedy leczenie się należy, nawet jeśli szanse są znikome? Druga rzecz - operacje prewencyjne to nic nowego. Nie są wymysłem celebrytki tylko rzeczywistością. Dotyczą i damskich piersi, i pieprzyków, tudzież innych zmian skórnych. Nigdy nie słyszałam, żeby były to zabiegi "grzeszne"? Trzecia rzecz - jestem matką i moja perspektywa życia to nie tylko czubek własnego nosa i ego, ale też dzieci. I tak, gdybym miała taką samą diagnozę, postąpiłabym identycznie. Dziękując Bogu za to, że akurat w przypadku tego nowotwora jest szansa na operację prewencyjną.
S
Sophia
26 maja 2013, 23:27
Oczywiście autor tekstu nie był nigdy u lekarza, a złamawszy sobie rękę lub nogę machnie nią i pójdzie - o, przepraszam, poczołga się w stronę cmentarza - dalej... Smutne są teksty pisane przez ludzi, którzy nie widza żadnej innej perspektywy, poza własną. Na przykład nie mają dzieci na wychowaniu, o których życie tak doczesne, jak i wieczne człowiek ma obowiązek się zatroszczyć. I taka jest różnica między pięknoduchostwem w celibacie, a macierzyństwem (nawet celebrytki).
A
Adam
26 maja 2013, 23:24
Nie rozumiem dlaczego tak uczepiono się osoby Angeliny na tym portalu. Męczy mnie czytanie na katolickim portalu wypowiedzi, które nic nie wnoszą do materii wiary. Czy mamy prawo sądzić innych ludzi za ich decyzje, nie znając ich uczuć i motywacji? Po cholerę czepiliście się tego tematu, to jest życie tej osoby i jej decyzje. Czemu od razu autor zakłada że ta osoba boi się śmierci, instynkt przetrwania jest w naszej naturze, to jedno ale myślę że wiele matek potrafiło by więcej poświęcić żeby zobaczyć jak ich dzieci dosrastają. Nie rozumiem tym bardziej nawiązywania do kwestii religijnych decyzji osoby która jest ateistką, po cholerę to drążyć i bić pianę z czegoś co tak naprawdę nic nie wnosi.
P
Paweł
26 maja 2013, 23:08
Od razu widać, że autor nawet nie raczył przeczytać listu Angeliny Jolie, w którym tłumaczy swoją decyzję. Żałosne.