Bez nich igrzyska w Rio byłyby bez sensu

(fot. facebook.com/UNHCR)

Ta wyjątkowa drużyna sprawiła, że olimpiada w Rio nie będzie zwykłą sportową imprezą. Poznajcie 10 zawodników, którzy udowadniają, że mając determinację i wiarę, można zrobić coś niewiarygodnego.

Sportowcy wchodzący w skład wyjątkowej drużyny uchodźców sprawili, że ta olimpiada nie będzie kojarzyć się wyłącznie z walką o medale, albo - w gorszym razie - aferami dopingowymi czy wyrzucaniem najuboższych ze slumsów brazylijskiej metropolii. Dają nadzieję, że mimo "trzeciej wojny światowej w kawałkach" (jak mówi papież Franciszek), pokój i szczęście są możliwe.

Zawodnicy tej nietypowej drużyny zdecydowanie nie są tak popularni jak Usain Bolt czy Michael Phelps. Nie mają raczej szans na medal. A jednak reprezentują ponad 65 milionów osób, które zostały wygnane ze swoich domów.

Chętnych było wielu. Spośród 43 sportowców sponsorujący drużynę Międzynarodowy Komitet Olimpijski postanowił wybrać tylko 10 zawodników, których sytuacja życiowa była najgorsza.

DEON.PL POLECA

O Boże, masz iPhone'a?

Yusra Mardini - piękna pływaczka - mieszka obecnie w Niemczech. Podczas ucieczki przekroczyła wpław cieśninę między Turcją a wyspą Lesbos, ciągnąc przez trzy godziny łódkę wypełnioną ludźmi, którzy uciekli od koszmaru wojny. Teraz sama przyznaje, że dostała drugą szansę.

(fot. facebook.com/UNHCR)

- Wiele osób sądzi, że nie mieliśmy nic, że nie mieliśmy domu. Czasem patrzą na mojego iPhone'a i mówią: "O Boże, masz iPhone'a?" Wtedy mówię: oczywiście. Myślą, że żyliśmy na pustyni. Ale nie, mieliśmy wszystko - tak jak wy.

Obecnie Yusra pływa w jednym z najstarszych klubów pływackich w Berlinie i chodzi tam do szkoły.

Gdy Bóg daje ci talent, nie możesz go nie wykorzystać

Inny z zawodników, James Chiengjiek, uciekł do Kenii, by nie walczyć w armii złożonej z młodych chłopców. Jego ojciec zginął, gdy James miał 10 lat. Chengjiek po dwóch latach uciekł przez pustynię, mając tylko jedną butelkę wody z narysowanymi kreskami oznaczającymi dzienne porcje. Jest jednym z "utraconych chłopców" Sudanu Południowego.

Teraz startuje w biegu na 400 metrów. "Gdy Bóg daje ci talent, nie możesz go nie wykorzystać" - mówi. Podobnie jak czterech pozostałych uchodźców, którzy przybyli z Kenii, James mieszka obecnie w obozie Kakuma. Dzieli ten los ze 179 tysiącami innych osób wygnanych z Sudanu przez wojnę, która trwa z krótką przerwą od lat 80. XX wieku.

(fot. facebook.com/UNHCR)

Szacunki mówią o 2 milionach ofiar śmiertelnych oraz co najmniej 4 milionach, które opuściły kraj.

Nie potrafię już walczyć dla mojego kraju

Yolande Mabika i Popole Misenga otrzymali azyl w Brazylii w 2013 roku, gdy uciekli ze swojej drużyny (wówczas byli reprezentantami Demokratycznej Republiki Konga) podczas mistrzostw świata w judo. Popole dorobił się już rodziny i podobnie jak Yolande mieszka obecnie w fawelach (czyli slumsach) Rio de Janeiro.

(fot. facebook.com/UNHCR)

Dlaczego uciekli? W latach 1998-2003 w Kongu toczyła się krwawa wojna. Szacunki mówią o 5 milionach ofiar śmiertelnych i jeszcze większej liczbie uchodźców. Rodziny Popole’a i Yolande zginęły w tej wojnie, dlatego oboje wychowali się w sierocińcu.

- Widziałem zbyt wiele wojny, zbyt wiele śmierci. Nie chcę w to wchodzić, chcę pozostać czysty i trenować swój sport - mówi Popole. - W trakcie mistrzostw świata w Brazylii trener nas głodził i przetrzymywał w hotelu po złych występach - Wtedy postanowili uciec. Kongijczykami zajął się brazylijski Caritas, który pomógł im w przygotowaniu do mistrzostw.

(fot. facebook.com/UNHCR)

- Judo to moje życie. Pomogło mi umknąć wojnie, rozpocząć nową drogę - mówi Yolanda. - Nie potrafię już walczyć dla mojego kraju. Chcę walczyć dla olimpiady. Dla uchodźców z całego świata.

Nie mam narodowości. Ta drużyna dała mi szansę na start

Yonas Kinde jest utalentowany tak jak większość maratończyków reprezentujących kraje Afryki Wschodniej. Pochodzi z Etiopii, która od dziesięcioleci zmaga się z wojnami zewnętrznymi, domowymi oraz coraz częstszymi suszami. - W Etiopii jest zbyt ciężko pod każdym względem. Nie da się być profesjonalnym atletą.

(fot. facebook.com/UNHCR)

Yonas ma już 36 lat, to była prawdopodobnie jego ostatnia szansa na start w tak dużej imprezie sportowej.

- Nie mam narodowości, więc nie mogłem brać udziału w igrzyskach czy mistrzostwach Europy. Teraz mam cel i trenuję z całych sił - mówi maratończyk.

Sensem igrzysk olimpijskich jest pokój

Bezpośrednio przed igrzyskami w Rio słyszałem o nich jedynie w dwóch kontekstach: problemach znanych sportowców z używkami i dopingiem oraz wyrzucaniu najuboższych z faweli, które przeszkadzały organizatorom. Niestety, starożytną ideę olimpiady przesłoniła estetyka i dążenie do zarobku bez względu na cenę. Zresztą nie pierwszy raz.

O grecki ideał sportu upomniał się papież Franciszek, który w sierpniowej intencji poprosił o modlitwę o to, "aby sport był okazją do braterskiego spotkania między narodami i przyczyniał się do sprawy pokoju na świecie".

Dziesięciu reprezentantów drużyny uchodźców łączy jedno: wszyscy uciekli przed wojną. Ratowali swoje życie. W ten sposób przywracają starożytny sens igrzyskom, w czasie których ma obowiązywać święty pokój - ekecheiria, dosłownie ‘wyciągnięcie ręki’.

- To przesłanie nadziei dla wszystkich uchodźców na świecie - napisał Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który wyciągnął rękę do dziesięciu z nich. Pomógł im, mimo tragedii i zniszczeń jakich doświadczyli, osiągnąć wiele.

Pokój buduje się powoli. Krok, który zrobili organizatorzy Olimpiady, jest bardzo dobry.

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Prowadzi projekt "Przyjąć przybysza".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bez nich igrzyska w Rio byłyby bez sensu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.