Bez parcia na powołania

Wojciech Werhun SJ

Czy dajemy wiernym wszystko, czego oni potrzebują? Może spadek kondycji Kościoła i braki w opiece duszpasterskiej nie wynikają z małej liczby powołań, tylko z minimalizmu w posłudze już pracujących księży? Może Kościół już nie potrzebuje takich powołań, tylko zaangażowanych pasterzy?

Czytając "Heroiczne Przywództwo" Chrisa Lowneya natrafiłem na słowa św. Ignacego, założyciela Towarzystwa Jezusowego (jezuitów), jakie miał skierować do jednego ze swoich współbraci: "jeżeli jest coś, co by mi dodało siły do dalszego działania […], to właśnie możność bycia bardziej surowym przy naborze do Towarzystwa". Skąd inąd pamiętam cytowane słowa ojca Ignacego, by kandydatów raczej zniechęcać do wstąpienia.

Zastanawiam się, czy Ignacy we współczesnym świecie też by tak myślał. Można by to podsumować komentarzem: "wtedy były setki powołań". Tymczasem Lowney, nakreślając sytuację Towarzystwa w tamtym czasie, pokazuje, że cierpiało ono straszliwie na niedobór kadr. Jezuici zostali "rozsmarowani" po całym świecie, często pracując w pojedynkę.

DEON.PL POLECA

To by świadczyło o tym, że ojciec Ignacy co najmniej zwariował w swojej dziwnej ideologii. Jest jednak coś, co równoważy to "szaleństwo". Ignacy pisał w jezuickich Konstytucjach, w numerze 812: "Ponieważ Towarzystwo nie zostało założone dzięki środkom ludzkim i nie dzięki nim można je zachować i pomnożyć, lecz dzięki łasce wszechmogącego Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa, więc tylko w Nim trzeba złożyć nadzieję, że On będzie zachowywał i wspierał to dzieło". Na tej podstawie można zauważyć dwa priorytety w życiu Ignacego. Z jednej strony kładzie duży nacisk na rozeznawanie i wierność owocom rozeznawania, które Bóg mu potwierdził (stąd upór przy surowych procedurach przy przyjmowaniu). Z drugiej - wielkie zaufanie Panu Bogu, że On sam powołał Towarzystwo, potwierdził owoce rozeznawania, więc sam się zatroszczy o to dzieło. Niby proste i logiczne.

Spróbowałem zrobić eksperyment myślowy i zastanowić się, czy faktycznie św. Ignacy podtrzymywałby to stanowisko we współczesnym świecie. Z jednej strony zapotrzebowanie na jezuitów w jest potężne: dialog wiara - nauka, formacja chrześcijańska oparta na Ćwiczeniach Duchowych, media, dialog z ateizmem, itd. Z drugiej strony z roku na rok obserwujemy spadek jezuitów, którzy przyjmują świecenia kapłańskie. Ogrom potrzeb i mała ilość powołań rodzi duże napięcie i presję na powołania. W takiej sytuacji można przyjąć dwie postawy: stwierdzić, że wszystko się sypie i żyć w lęku, że Kościół upada albo ufać Bogu, że on zachowuje i prowadzi nas wszystkich.

Zaznaczę, że chodzi mi tutaj o wewnętrzne nastawienie, o sposób patrzenia na świat i wiążące się z nim uczucia. Z pierwszej postawy mogą się rodzić paniczne odruchy promocyjne, czy nawet modlitewne, żeby wymusić na społeczeństwie wzrost powołań. To takie siłowanie się z rzeczywistością. Znam to, bo sam się z tym biłem na początku pracy w duszpasterstwie powołaniowym. Nie mówię, że promocja i modlitwa jest zła. Ale jeżeli wynikają z wyżej opisanego niepokoju, to, zgodnie z regułami rozeznawania o. Ignacego, nie prowadzą do Bożego działania. Natomiast z drugiej postawy wynika wielki pokój, wierność, zaufanie Jezusowi, co jest przecież w centrum naszej wiary. To taka postawa a której ciężar odpowiedzialności przenosi się… na Boga (swoją drogą, może Bóg chce nas w taki sposób tego nauczyć?). Myślę, że św. Ignacy faktycznie żył tą drugą postawą. Dalsza historia rozwoju Towarzystwa pokazuje, że jego działanie było Boże i, ostatecznie, owocne.

Co do dzisiejszych czasów. Chcę ufać Panu. Nie chcę wierzyć, że Bóg opuścił lud swój, że się swoim Kościołem nie zajmuje i nie dba o jego rozwój i pomnożenie. Chcę wierzyć, że On jest większy niż to wszystko, co się dzieje w Europie, niż te wszystkie społeczne uwarunkowania, które wpływają na brak powołań. Chcę wierzyć, że Bóg powołuje tylu księży, jezuitów, ilu naprawdę potrzeba. Jeżeli przyjmie się taki punkt widzenia, tzn. że Bóg powołuje tylu, ilu potrzeba, to można w konsekwencji postawić trzy pytania.

- Pierwsze jest do Ciebie: Czy naprawdę potrzebujesz księdza w swoim chrześcijaństwie? Czy potrzebujesz sakramentów i opieki duszpasterskiej? Może po prostu w naszym społeczeństwie coraz więcej osób nie chce korzystać z posługi księży, żyje sobie wiarą "po swojemu" albo korzysta z innych "pomocy" duszpasterskich.

- Drugie jest do księży: Czy dajemy wiernym wszystko, czego oni potrzebują? Może spadek kondycji Kościoła i braki w opiece duszpasterskiej nie wynikają z małej liczby powołań, tylko z minimalizmu w posłudze już pracujących księży? Może Kościół już nie potrzebuje takich powołań, tylko zaangażowanych pasterzy? Broń Boże nie generalizuję i nie mam na myśli wszystkich księży. Myślę, że modlitwa "za powołania" też może skutkować po prostu zwiększeniem zaangażowania i oddania już wyświęconych kapłanów.

- Trzecie jest do Boga: Jakiego Kościoła Bóg potrzebuje? Gdzie nas prowadzi? Jakich kapłanów, jezuitów Bóg potrzebuje dla przyszłości swojego Kościoła? Z tym pytaniem jest gorzej, bo trudno znaleźć pewną odpowiedź. Jedyne na czym możemy się opierać, to znaki czasu. A te pokazują m. in., że liczba powołań na kapłanów spada.

Coś się zmienia, coś będzie inaczej. Jeszcze nie wiemy co. Póki co możemy jedynie dbać o kilka spraw: bądźmy chrześcijanami wiernymi Jezusowi, ufajmy Bogu i módlmy się, aby nas prowadził. Reszta zależy od Pana, a On jest Bogiem dobrym i, jak pisał ojciec Ignacy, "tylko w Nim trzeba złożyć nadzieję, że On będzie zachowywał i wspierał to dzieło".

Coś więcej o powołaniach? rekolekcjepowolaniowe.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bez parcia na powołania
Komentarze (9)
:
:)
6 kwietnia 2013, 05:09
EWA - czyli kaplan ma tylko trzymac mikrofon lub nie i tylko mowic, mowic, mowic. czasem cos wytlumaczyc, wyjasnic, Czy tak? Obawiam sie, ze ty pierwsza ucieklabys z takiego kosciola, zakladajac, ze do niego chodzisz.
T
Trinia
4 kwietnia 2013, 11:42
Cd. i tak kiedy wrociłam do Polski , moim zyciu pojawiły sie problemy , odezwałam sie do tego kapłana proszac o pomoc, i pierwsze jego pytanie było " a to pani nie w Anglii już" a pozniej zbył mnie że nie ma czasu , ze zajęty , zupełne jakbym inna osoba rozmawiała" i zobaczyłam w tym pewna prawdę : jesli jest Ci dobrze, cos znaczysz,wszyscy Ci sprzyjają, zas gdy upadasz, dosiegasz dna , dosiegasz ubóstwa, przestajesz znaczyc, przestaja Cie szanowac, ---- i tak jest wsród duchowieństwa widac to , zwłaszca na parafiach wiejskich : proboszcz po mszy zazwyczaj na placu rozmawia z ludzmi, którzy coś znaczą , maja swoje firmy, pozycję, zas jakoś trudno zobaczyc by stanał  z kim innym.  Dziś nadzieją dla ludzi odrzuconych, dla  ludzi  w gorszej pozycji społecznej, jest to ze Bóg upomniał sie a  zarazem pokazał  co istotą  miłosci  po przez osobę papieża , to taki świeży powiew  na skostniałe kapłaństwo, ja mam nadzieję, ze cos się zmieni, że  ...kapłanstwo nabierze innego wymiaru, wymairu służby, a nie służby sobie samemu...
T
Trinia
4 kwietnia 2013, 11:38
M.A.M.H wiem ze tylko modlitwa, i cierpliwe oczekiwanie mi zostaje, bo cuz innego mogę zrobic, w końcu musi przyjśc taki czas , ze spotkam spowiednika , ze znajdę kogoś, bo poki co rozważam  wylot do Anglii i tylko aby tam spotkac sie ze swym spowiednikiem,i co najwyżej zostane przy Nim, bo wymagań nie mam duzych, ze zwykłej spowiedzi  moge korzystac do woli swej parafi( szybkie wyznanie grzechów, dwu zdaniowa nauka,pokuta) zaś to spotkanie ze stałym spowiednikiem, wystarczy mi raz na rok, spowiedz z całego roku, podsumowanie, rozeznanie, modlitwa, sakrament chorych, błogosławieństwo, poczucie troski, tego ze jest sie kościele, poczucie ze Bogu na mnie zalezy itd. Kaplan w Anglii nie ma łatwo, wszak o ile się nie mylę kościół w Anglii nie ma statusu prawnego, pamietam  w jakim szoku byłam gdy bedąc w na katolickiej angielskiej parafii, na nabożeństwie zobaczyłam ksiedza staruszka,bardzo zniszczonych szatach liturgicznych, a On sam ledwo nogami powłóczył , ale całą  adoracje wyklęczał, dlugo błogosławił Monstrancją,było czuc siłe modlitwy.Kapłani tam maja czesto masę obowiązków, np kapłan miał kilka parafi, dodatkowo pełnił bardzo wazna funkcję swej diecezji, gdzie kazdego dnia dojedzał pociągiem, bo nie posiadał samochodu, a ostanio z wielką radościa odkryłam ze ukazała sie Jego ksiązka w Polsce,i ten kapłan znajdował czas dla wszystkich, bez wyjątku, nawet dla jakis (uznalibyśmy ich zawariatów, namolnych,) modląc sie nad nimi) a w Polsce mam takie wrażenie że kapłani maja chyba za dobrze,ulegają jakiejs ogólnej pogoni, niechcę tego pisac  ale tak jakby dotykało ich skażenie pychą ( będac w Angli mialam okazję spotkac bardzo znanego kapłana w POlsce, autorytet w pewnej dziedzinie, kapłan ten był bardzo miły dla mnie, zyczliwy, choc nie prosiłam , dal mi swój prywatny numer na komórkę, adres, prosił o kontakt)
M
M.A.M.H.
4 kwietnia 2013, 00:13
trinia << módl się >>gorąco i wytrwale do Pana o dobrego stałego spowiednika, a napewno On spełni Twoją prośbę :), no bo jakże by inaczej?  i nie zrażaj się tym, że spotykałaś i pewnie nie raz jeszcze spotkasz takich, co to mają inne priorytety... nie tylko w Anglii są spoko duchowni. Bóg jest łaskawy dla mnie ogromnie , także w tym że spotkałam na swojej drodze już niejednego wspaniałego kapłana, który był gotów otoczyć mnie duchową opieką. Oczywiście nie znaczy to, że zawsze jest łatwo umówić się na Spowiedź św. czy rozmowę, bo jeśli duchowny jest zaangażowany w posługę to ma mega dużo obowiązków i jeszcze mniej czasu. Ale tu trzeba cierpliwości ;). Opłaca się :)). Będzie dobrze, uwierz.
R
rafi
3 kwietnia 2013, 20:48
Bóg nie potrzebuje Kościoła jako anonimowej masy przecież. Bóg powołuje każdego, i każdego potrzebuje takim jaki jest, i tam gdzie jest. Więc myślę że pierwsze pytanie powinno być o relacje z Bogiem. Ja przede wszystkim potrzebuję być blisko Jezusa. I potrzebuję też innych, którzy chcą być blisko Jezusa. Nie takich, którzy są urzędnikami Pana Boga, ani nie takich, którzy błąkają się po obrzeżach wiary, ale takich, którzy poznali Jezusa, pokochali Go. Bo Bóg przecież JEST, działa. Jest żywym Bogiem.
T
trinia
3 kwietnia 2013, 19:54
Od jakiegoś czasu , szukam stałego śpowiednika  i mam ogromny problem : bo do kogo się zwróce , to spotyka mnie odmowa ,a to brak czasu, a to inna posługa, a to znowu ja jestem za trudny przypadek ....staram sie to przyjmowac, ze taka wola Boża, ale z drugiej strony ...jakiś żal - bo z jednej strony tyle jest kapłanów,wchodząc na neta widac ich działanośc,rózne akcje itd.a jednak , czegos  brakuje,gdzieś w listopadzie bojechałam do domu rekolekcyjnego, aby tam poprosic o stała spowiedz , gdy wchodziłam do budynku, jest tam kawiarenka, i zobaczyłam kilka starszych kobiet ( widac takich bardziej zamoznych i kapłana wsród nich) ja byłam umówiona na konkretna godz, w recepcji powiedziano ze mam zaczekac, wiec czekałam, czekałam, w końcu towarzystwo z kawiarenki sie rozszło,a kapłan podszedł do mnie, porozmawialiśmy,a ja prawie walczyłam, prosiłam tego kapłana , ale ten stwierdził ze ma za duzo obowiązków......dziwnie sie poczułam, zas teraz ,po przez Fb odezwałam sie do kapłana, aby ten pomógł mi rozeznac pewne sprawy, napisałam kilka wiadomości, bo nie byłam pewna czy dochodzą moje wiadomości do Niego, niestety nie odpisal, chocby dwa słowa.....a wystarczyło by mi odpisał, ze sobie np. nie zyczy abym pisała do Niego, jest mi przykro z tego powodu, bo bedac w Anglii, i tam na katolickich, angielskich parafia doswiadczałam zupełnie czegos innego : po pierwsze wzajemna zyczliwośc, drugie kapłan pomimo masy obowiązków zawsze potrafił znalez czas i nigdy nieograniczał go do ilus minut,skromnośc zycia na plebaniach itd duzo by tu mówic, a w Polsce , odkąd wróciłam , jestem bez stałego spowiednika, natomiast jak widzę kondycję Polskiego duchowieństwa (np. jak byłam na pielgrzymce) to tylko smutek, sa jakieś moze jednostki , które naprawde zyja miłościa i służba, tylko tak trudno ich odnalez.....
E
Ewa
3 kwietnia 2013, 18:41
no tak jeśli kapłani zajmują się sprawami administracyjnymi czy innymi kompletnie mijając się ze swoim powołaniem to o czym my mówimy... dajmy to świeckim... niech na ich głowie będą te problemy, a ksiądz niech będzie od ewangelizowania i dla oraz z wiernymi... bo obecnie to widzę tylko kapłanów, który jest od zorganizowania, od przygotowania, od ewentualnej reklamy, od znalezenia ludzi, od znalezienia pieniędzy, od wszystkie tylko wtedy nie znajduje czasu dla wiernych... oczywiście w zakonie to wygląda ciut inaczej szczególnie u jezuitów, ale może warto wybrać się do swojej parafii i zorientować się w czym ja mogę pomóc i w co ja się mogę zaangażować, aby pomóc kapłanom
A
a
3 kwietnia 2013, 18:13
Coś tu ojciec pomylił " Jakich kapłanów, jezuitów Bóg potrzebuje dla przyszłości swojego Kościoła? Z tym pytaniem jest gorzej, bo trudno znaleźć pewną odpowiedź" A mnie właśnie jezuici dobitnie utwierdzili w tym że jak człowiek pyta to Pan Bóg odpowie. Patrząc z punktu widzenia świata to w zakresie powołań nowych i starych faktycznie nie najlepiej. Ale patrząc przez wiare to wiem że Pan Bóg przewidzi i poprowadzi we właściwym kierunku, a nawet już nas prowadzi. P.S. Co do powołań jezuitów, jak waszą duchowość zaczełam poznawać to chciałam zostać jezuitą prawie tak bardzo jak marynarzem po przeczytaniu "Znaczy kapitan" :)
W
Wal
3 kwietnia 2013, 18:08
Dzięki za taka "trzeźwość"! Niech Pan błogosławi w tym działaniu!