Biskup, który chodził po manowcach

(fot. Jan Lorek)

Choć krążyła o nim opinia twardego biskupa z kamienną twarzą, to lubił rozmawiać z inaczej myślącymi i czasem płakał.

Biskup Pieronek mówił dosadnie, czasem wkurzał innych swoimi wypowiedziami, niepokoił i wsadzał kij w mrowisko. Choć krążyła o nim opinia twardego biskupa z kamienną twarzą, to lubił rozmawiać z inaczej myślącymi i czasem płakał.

Spotkaliśmy się kilka razy, ale dwa wspomnienia zostaną we mnie na zawsze.

Siedzimy na deskach Teatru Starego. Trwa nagranie do filmu, pierwszego dokumentu o życiu biskupa. Rozmawiamy o czasach młodości i wojnie, która rozdzieliła rodzinę. Zapytałem o ich spotkanie, które wydarzyło się po latach okupacji. Wtedy po raz pierwszy na twarzy biskupa, którego charakterystyczną cechą była kamienna twarz i pewien dystans, zobaczyłem łzy. Bałem się, że poszedłem za daleko, że dotknąłem delikatnej struny, której brzmienia on nie chciał pokazać. Zachował spokój, ze wzruszeniem opowiedział o tym, co się wydarzyło.

Za drugim razem umówiłem się z biskupem na wywiad. Adres: Wawel, po prostu tam mieszkał. Próbuję wejść do środka, ale klamka stawia opór. Widzę, jak na balkon powyżej wychodzi biskup i zaczyna głośno krzyczeć, że trzeba drzwi popchnąć inaczej, bo się nie otworzą. Zaczyna padać deszcz, przez kilka minut próbuję wejść do środka, biskup nadal krzyczy i instruuje mnie, jak popchnąć stare wawelskie wrota. Po chwili znika, pomyślałem: koniec wywiadu. Zjawia się na dole, wpuszcza mnie do środka, schnę, parzy kawę, podaje mleko i miód. Czułem, że mimo trudnego początku rozmowy, byłem tam dobrze widziany.

Medialne wypowiedzi biskupa Pieronka były kontrowersyjne, lubił wsadzić kij w mrowisko, podrażnić tych, z którymi się nie zgadzał. Często wypowiadał się na polityczne tematy, kiedy coś mu się nie podobało, nazywał to po imieniu, mówił, że "biskup ma być jak pies" i szczekać wtedy, kiedy jego zdaniem dzieje się coś alarmującego.

Jednych mocno wkurzał, inni przyklaskiwali mu za każdym razem. Nie bał się mówić niepopularnych rzeczy, bo jak twierdził "nie po to został biskupem, żeby się bać". W kwestiach, które najbardziej "grzeją" w nauce Kościoła (seks, antykoncepcja, in vitro) był kościelnym "betonem" nie do przebicia. Kiedy rozmawiał z ludźmi, stawał się liberałem. Nie miało dla niego znaczenia, czy mówi z niewierzącymi, wrogo nastawionymi do Kościoła, albo wątpiącymi - nie unikał ich, ale autentycznie chciał gadać. Także z dziennikarzami, od których zawsze odbierał telefon i przed którymi (co się zdarza niektórym przedstawicielom Kościoła) nigdy nie uciekał. Chodził po manowcach Kościoła i nie bał się spotkań z tymi, którzy nie są jego częścią.

Nie chciał się nikomu przypodobać, nie planował swoich wypowiedzi tak, żeby przyjemnie łechtały uszy. Mówił prosto, szczerze i zawsze był bardzo autentyczny. Choć jego tezy brzmiały ostro, to nigdy nie były kalkulowane ani mówione z nienawiścią wobec innych.

Taki był, bezpośredni, czasem bezkompromisowy, odważny. Tym, co przyciągało do niego słuchających, był "niekościelny" język, inny od tego, którym posługują się duchowni. Biskup Pieronek go nie znosił, nie "kroczył", ale chodził, nie "pochylał się", ale myślał, nie "głosił", ale mówił. I żył bardzo podobnie, bez asystentów, odźwiernych i kucharek - gotował sobie sam w niewielkiej kuchni swojego mieszkania.

Czasem było mi nie po drodze z jego wypowiedziami, nie zgadzałem się z ich formą, uważałem, że inaczej można rozłożyć akcenty, raczej budować mosty, mówić mniej kontrowersyjnie, wskazywać na to, co bardziej łączy, niż dzieli. Czasem mieliśmy inne zdanie, ale głosu biskupa Pieronka będzie mi bardzo brakowało. Jego szczerości, odwagi, otwartości na innych i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Jestem mu za to zwyczajnie wdzięczny.

Kiedy nasza rozmowa na deskach teatru dobiegała końca, zapytałem o to, czy boi się śmierci. Odpowiedział: "zobaczę wtedy resztę świata i kosmos. Nie muszą mnie wyrzucać jak Gagarina w przestrzeń pozaziemską. To jest zupełnie inny świat, zupełnie inna rzeczywistość. Będzie dobrze. Tak ufam".

Do zobaczenia biskupie Tadeuszu, zwiedzaj ten świat, w którym teraz jesteś.

Michał Lewandowski - dziennikarz DEON.pl, publicysta, teolog

Dziennikarz, publicysta, redaktor DEON.pl. Pisze głównie o kosmosie, zmianach klimatu na Ziemi i nowych technologiach. Po godzinach pasjonują go gry wideo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Biskup, który chodził po manowcach
Komentarze (8)
28 grudnia 2018, 14:55
Mam do niego szacunek jako kapłana i biskupa, ale rzeczywiście chodził po manowcach i coraz częściej plótł głupoty z typową polityczną poprawnością. Jako biskup nie za bardzo służył powierzonej mu wspólnocie, w Sosnowcu nie bywał, wolał studio TVN i temu podobne gremia. Niech Chrystus okaże mu miłosierdzie, wieczny odpoczynek...
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2018, 00:45
Biskup Pieronek głosił Ewangelie. Gdzie nie ma miejsca na kłamstwo, pogardę względem kogokolwiek. Tak jak Chrystus. Ewangelia każe zło nazywać złem, kłamstwo kłamstwem, pogarde pogardą niezależnie kto je głosi. Szedł droga prawdy i dialogu. Szukał jak Chrystus każdej zbłkanej owcy. Ta sama prawdę głosił JP II.
MK
Marek Kępka
30 grudnia 2018, 23:20
Szczególnie szukał tych zaginionych owiec w studiu tvn i w redakcji gw. Oby Bóg miał nad nim litość
SK
Sofia Kowalik
1 stycznia 2019, 21:21
Masz rację, o wiele więcej zagubionych owiec w toruńskim studio!
KB
Kasia Brzez
28 grudnia 2018, 12:58
Odszedł człowiek, przepełniony duchem mądrości i męstwa. Człowiek łaknący sprawiedliwości. Człowiek, który był dla mnie autorytetem.
SK
Sofia Kowalik
28 grudnia 2018, 18:59
jak widać już go walec hejtu rozjechał z lewa i prawa, PL to kraj bez autorytetów 
28 grudnia 2018, 21:48
Autorytetów potrzebują tylko słabi
SK
Sofia Kowalik
28 grudnia 2018, 23:40
yhy