Bóg (i człowiek) Różewicza

Krzysztof Wołodźko

Testament, jaki pozostawił po sobie Tadeusz Różewicz (1921-2014), poeta i dramaturg, jest przede wszystkim znakiem miary człowieka, który wadząc się z Bogiem, zostawił dla Niego dość miejsca w swojej niewierze.

Od śmierci i pogrzebu Różewicza minęło niewiele czasu. Dla mnie był to także czas refleksji nad tym, co pozostawił. Nie tylko jako poeta, ale poprzez swój testament - właśnie jako człowiek, który "walczył z Bogiem": ale nie tak jak walczą ateiści-politykierzy, lecz bodaj ostatni wybitny humanista w polskiej kulturze.

Warto przypomnieć jego słowa zapisane w ostatniej woli: "Jest moim pragnieniem, aby urna z moimi prochami została pogrzebana na cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy kościele Wang w Karpaczu Górnym. Proszę też miejscowego pastora, aby wspólnie z księdzem Kościoła rzymsko-katolickiego, którego jestem członkiem przez chrzest święty i bierzmowanie, odmówił odpowiednie modlitwy. Pragnę być pochowany w ziemi, która stała się bliska mojemu sercu tak jak ziemia, gdzie się urodziłem. Może przyczyni się to dobrego współżycia tych dwóch rozdzielonych wyznań i zbliży do siebie kultury i narody, które żyły i żyją na tych ziemiach. Może spełni się marzenie poety, który przepowiedział, że wszyscy ludzie będą braćmi. Amen".

Różewicz jest jednym z ojców nurtu w powojennej poezji polskiej/światowej, która posługiwała się "poetyką ściśniętego gardła": niewiele prostych słów i fraz, "ocalałych" z czasów zbrodni. Przynajmniej w pierwszym okresie twórczości to zderzenie z zaznanym nihilizmem, ze zezwierzęceniem ludzi było motywem wywoławczym jego twórczości. Znamy to z podręczników do polskiego: pokolenie, które swój manifest formułowało jako prośbę-skargę: "my zazdrościliśmy / roślinom i kamieniom / zazdrościliśmy psom (…) zapomnijcie o nas / nie pytajcie o naszą młodość / zostawcie nas".

Wobec tej poetyki Różewicz pozostał lojalny przez całe twórcze życie. Jego wiersze są skromne, najbardziej liryczny efekt uzyskiwał nie przez rozbudowaną ornamentykę, ale proste słowa, "słowa ostatnie", nieraz czerpiąc z kolokwializmów, z najbanalniejszych zdań padających między ludźmi w rozmowach. Choćby jak w często przywoływany po jego śmierci wierszu: "Czas na mnie": "Czas na mnie / czas nagli / co ze sobą zabrać /na tamten brzeg / nic / więc to już /wszystko / mamo / tak synku / to już wszystko / a więc to tylko tyle / tylko tyle / więc to jest całe życie / tak całe życie".

Na marginesie: tak ascetyczna, dążąca do ogołocenia ze słów poezja okazuje się równocześnie bardzo melodyjna. Udowodniła to Karolina Cicha na świetnej płycie "Do ludożerców", zawierającej muzyczne aranżacje do wierszy Różewicza. Warto posłuchać, jak poradziła sobie choćby właśnie z tytułowym utworem.

Różewicza "spór z Bogiem" w znacznym stopniu interpretowano jako spór o kulturę, czyli o jej etyczną treść w świecie skazanym tylko na człowieka i to nieraz - człowieka, który stał się bestią, albo utracił jakiekolwiek etyczne stałe punkty odniesienia. Dziś można jednak stwierdzić z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że pytania o Boga i do Boga, jakie zadawał Różewicz nie były tylko kulturową konwencją. Ale znakiem jego własnych, duchowych dociekań i rozterek.

Jeśli jego poezja zaczynała się od rozpaczy, to znalazła dopełnienie w pochwale "niewielkiego dobra", jak wtedy gdy pisał: "Nie bójcie się wniebowzięcia / Sięgajcie po gwiazdę / Porównujcie oczy do gwiazd". Lub w zupełnie "banalnym" wierszu "Przepaść", opowiadającym o chłopcu przeprowadzającym przez ulicę starą kobietę: "Rozstępują się / Straszliwe ciemności / Nagromadzone nad światem / Przez złych ludzi / Kiedy w sercu / Małego chłopca / Świeci iskierka / Miłości".

Osobiście nieprzyjaciele Pana Boga niewiele mieli i mają pożytku z Różewicza. Jeśli uznać, że wszystkie swe lata przeżył jako agnostyk, to była to niewiara, która szukała drogi do wiary, nadziei i miłości - wbrew krzywdom, które przynosi świat i ludzie. W jego poezji, która czasem może się wydać wręcz naiwna w podejmowaniu tematów takich, jak powyższy, człowiek znów próbuje ocalić swój świat i własne człowieczeństwo, usiłuje rozbite dobro skleić w dzban.

Różewicz w tych próbach zmierzenia się z rzeczywistością starał się odkryć w niej miejsce na sprawy, które graniczyły już ze świętością, nie tracąc nic ze smaku powszedniego dnia. I stąd tak liczne odwołania do chrześcijaństwa, do figur biblijnych i rzeczy w wierze najistotniejszych: "wy jesteście / ludzie / moi bliźni /czy mogę zostać z wami / jeden dzień noc / jestem człowiekiem / nie jestem obcy / patrzycie na mnie / przez judasza / nie zdejmując łańcuchów / przez drzwi zatrzaśnięte / jestem zmęczony / chcę usiąść przy waszym stole / znamy się przecież / od narodzenia Chrystusa" ("Obcy człowiek").

Trudno w powyższym wierszu nie spostrzec znanego z kart Ewangelii pytania: "Kto jest moim bliźnim?". I odpowiedzi Chrystusa, czyli przypowieści o dobrym Samarytaninie. I trudno też nie zamyślić się nad tym wierszem jako przypisem do pustego, wigilijnego talerza... A we fragmencie testamentu, który przytoczyłem widać jak na dłoni poszukiwanie pojednania między ludźmi, prosty znak uznania własnego chrztu i bierzmowania, przy równoczesnym wyciągnięciu ręki do protestantów i przywołanie tradycji humanistycznej: frazy z "Ody do radości" Fryderyka Schillera.

Czesław Miłosz sformułował kiedyś opinię, że jest sprawą dziwną, iż w społeczeństwie polskim, tak bardzo odwołującym się do chrześcijaństwa, niewiele jest miejsca na poezję religijną. Nie do końca miał rację, bo przecież w XX wieku mieliśmy/mamy Jerzego Lieberta, Annę Kamieńską, księdza Janusza Pasierba, ojca Wacława Oszajcę SJ, Wojciecha Wencla. Ale równocześnie był w polskiej poezji także Tadeusz Różewicz, ten który zapisał, że życie bez Boga jest możliwe i niemożliwe, który nie pisał o Bogu na kolanach ale kiepsko, nie pacykował jak wielu twórców religijnego kiczu, ale nieustannie zmuszał "świat bez Boga" do konfrontacji z Nim - nieobecnym, w wielkiej ciszy, ukrytym między nielicznymi słowami. Bo Bóg w poezji Różewicza, podobnie jak Chrystus na krzyżu - był ogołocony.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bóg (i człowiek) Różewicza
Komentarze (1)
Olinka
5 maja 2014, 20:25
"Nihilista, ateista? jak dalekie od prawdy są te okreslenia, czy zarzuty, które stawiano kiedyś Różewiczowi. Jak wiele jest w jego poezji religinjego dramatu." (Andrzej Franaszek) Wielu polskich poetów zmagało się z Bogiem - w życiu i w twórczości, np. Gałczyński: ... gwiazdka normalna, świeci ziemsko - a Ty byś zaraz  - betlejemską! Posadę przecież mam w tej firmie kłamstwa, żelaza i papieru. Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie? Kto mi da jeść? serafin? Cherub?"