Bóg kopnięty życiem

(fot. shutterstock.com)

- Rozmawiasz czasem z Bogiem? - Tak. Pytam Go, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi. Mąż skopał jej twarz i złamał żebra. Mówi, że i tak najbardziej boli ją serce.

Słychać dźwięki "Blowin in the wind" grane na fletach Karoliny i Zbyszka. Ona - młoda dziennikarka z Krakowa, on - starszy pan z pasją, bezdomny. Spotkali się na Plantach i tak się zaczęło. Przyjaźń i wspólne granie. Mówi o niej "córcia", a Karolina docenia, że nikogo nie musi przed Zbyszkiem udawać.

DEON.PL POLECA

Relację z nim nazywa "kumpelstwem" i zastanawia się, co może zrobić, żeby jego sytuacja przestała być trudna, choć on nie oczekuje pomocy. Na kilka ostatnich spotkań nie przyszedł, bo zrobiło się jaśniej i wstydził się zniszczonych butów. Czekał, aż będzie mógł sam kupić nowe.

Spotkania, które nie dają spać

Brzmienie fletów miesza się z gitarą, bo młody blondyn zbiera na wakacje, śpiewając Jamesa Blunta, i z głosem Olka. Jemu z kolei trudno uwierzyć, że obcy ludzie "stoją za nim murem i są jak rodzina". Może przestanie pić i pójdzie na detoks.

Ponad 80-letnia, dzisiaj zadbana, kiedyś pewnie nienagannie elegancka pani prosi o nowe buty, bo te, które ma, są za ciasne, a pana obok trudno namówić na kanapkę, bo zapewnia, że zupa wystarczy. Dzisiaj akurat jest pomidorowa.

W środy i niedziele, na tzw. kręgu - miejscu na Plantach blisko podziemnego przejścia i Teatru Słowackiego, ludzie ze wspólnoty SaintʼEgidio i z ekipy Zupy na Plantach spotykają się z osobami bezdomnymi. Z pozoru nie ma o czym gadać, bo niby niełatwo znaleźć temat z nieznajomym, ale po kilku minutach obcy ludzie rozmawiają jak przyjaciele. Są żarty i trochę śmiechu, są dramaty i historie, które nie dają spać.

- Rozmawiasz czasem z Bogiem? - Tak. Pytam Go, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi. Mąż skopał jej twarz i złamał żebra. Halina mówi, że i tak najbardziej boli ją serce. Ledwo dojechała, ale chciała pogadać i zjeść coś ciepłego. Za godzinę do niego wróci, bo nie wyobraża sobie życia bez Wojtka. Mieszkają w wagonie ze znajomymi, nikt nie stanął w jej obronie. Dziękuje za wysłuchanie, bo to pomaga jej najbardziej. Nie chce innej pomocy ani szpitala. Pozwoliła, żeby lekarka opatrzyła jej rany.

Planty jak tabernakulum

Jak ona to wszystko znosi? Skąd bierze siłę i jak to robi, że jeszcze żyje. W twarzach tych ludzi tak bardzo widać twarz Jezusa. Boga kopniętego głodem, sepsą, odrzuceniem. Pijanego z bólu albo rozpaczy. Przecież w każdym z miejsc, gdzie człowiek cierpi albo nie ma nadziei, On obiecał być.

Pomyślałam, że powinniśmy przed nimi klęczeć. Zaskoczyła mnie ta myśl, ale szybko przypomniałam sobie lekarza opatrującego prawie zgniłą nogę albo wolontariusza, który zakładał buta na odmrożoną stopę. Oni już to robią.

W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem ojciec Mariusz Wójtowicz powiedział, że na rekolekcjach u karmelitów ludzie są zszokowani, bo zbyt często nie ma wystawienia Najświętszego Sakramentu. "Dlaczego? Bo Karmel kładzie nacisk na Boga, który mieszka w człowieku.

"Mistyk to ktoś, kto przez szarość codzienności dotyka Boga. Teresa od Jezusa (wielka charyzmatyczka!) podpowiada: nie szukajcie spektakularnych darów, szukajcie Boga w codzienności". Dokładnie to samo polecał święty Ignacy z Loyoli. Czyli - sprawdzone info.

Liturgia nie kończy się w kościele

Wzrusza mnie Wielki Czwartek. Bóg, który nie dość, że pozwala się zjeść, to jeszcze klęka przed nami z miską, ręcznikiem i bez zastanowienia. Triduum Paschalne mieści w trzech dobach tyle tajemnic. Chcemy być blisko Jezusa.

Piękne są te dni i to, że od kiedy On zmartwychwstał, nie ma dla nas przegranych spraw. Tylko niech liturgia tego tygodnia nie skończy się w kościele.

"Dopiero wtedy będę szczęśliwy, gdy pozwolę Bogu klęknąć przed moim podeptanym życiem. Pokochać to, co brudne, wstydliwe, zranione we mnie. A potem odważę się klęknąć przed drugim człowiekiem i go obmyć i pokochać w tym, co kruche. Ta akcja idzie dalej. To nie jest pobożna abstrakcja. To jest liturgia mojego życia. Liturgia, która zawsze dzieje się w obecności Boga i konkretnego człowieka. Ale podczas gdy nam kolana tak rzadko drżą i tak rzadko potrafimy klęknąć przed sobą i drugim człowiekiem i być blisko siebie, On to robi pierwszy po to, żebym się już nie bał" (fragment kazania o. Michała Adamskiego).

Ta akcja koniecznie musi pójść dalej. Nieważne, czy dołączeniem do spędzania czasu z osobami bezdomnymi, przelewem, który uratuje życie, herbatą z samotnym sąsiadem, jakimś trudnym "przepraszam", wybaczeniem komuś albo sobie, szczerą rozmową z bratem czy czymś zupełnie innym, osobistym. Tylko zamiast za długo myśleć, czekać, bać się - do it!

Jest tylu ludzi, w których chce być spotkany Jezus. Świat będzie lepszy, jak się nam to uda.

*
Zupa na Plantach&SaintʼEgidio Kraków - dzięki, że zarażacie miłością bez zastanowienia i że wam się chce. Świat już jest lepszy.

Imiona niektórych osób bezdomnych zostały zmienione.

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg kopnięty życiem
Komentarze (10)
Andrzej Ak
15 kwietnia 2017, 22:49
Ideałem chyba byłoby budowanie osad chrześcijańskich do których można by zapraszać ludzi bezdomnych, aby ich wyrwać z rzeczywistości świata upadłych. W tym kontekście to co czyni siostra Małgorzata jest ciężką pracą w winnicy pańskiej. Tylko jak przekonać większą ilość osób, aby podjęli tak ciężką drogę życia, by ten twardy świat trochę zmiękczyć i oswoić?
15 kwietnia 2017, 21:11
Jako,że przeżywamy święty czas Triduum Paschalnego, tym bardziej warto przywołać definicję szczególnego rodzaju obecności Chrystusa Pana - w Najświętszym Sakramencie: "W Najświętszym Sakramencie Eucharystii "są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus" (Sobór Trydencki: DS 1651.)
Edyta Drozdowska
15 kwietnia 2017, 20:46
@stos Dzień dobry, jeśli chodzi o kwestię klękania - użyłam tego słowa bardziej metaforycznie niż dosłownie. Chodziło mi o miłość. Choć faktycznie jej przykłady, o których wspomniałam, działy się w pozycji klęczącej tych, którzy miłość okazywali :) Proszę posłuchać kazania o. Adamskiego (link jest w tekście), może wtedy to, co napisałam będzie bardziej zrozumiałe. A co do Boba Dylana, dziękuję za uwagę. Fakt - nie znam, dzięki Panu wiem, że "How many roads" to fragment tekstu piosenki, tytuł jest inny, zmieniam i pozdrawiam.
DP
Danuta Pawłowska
15 kwietnia 2017, 19:09
Swego czasu był piękny obraz bł. Rafała Chylińskiego w łódzkich Łagiewnikach, który w jednej dłoni trzymał Biblię a w drugiej chleb. Dłoń z Biblią była wyżej. I to jest cała tajemnica wyjścia z naszych niepowodzeń! Cóż z tego że bezdomnemu pomagamy materialnie a duszę zostawiamy w grzechu! Słowa Pana Jezusa do św. Faustyny: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną.
MR
Maciej Roszkowski
15 kwietnia 2017, 17:44
Mąż bydlak ciężko pobił żonę, ta zamiast pójść najpierw do szpitala po obdukcję, potem na policję, oskarża Boga i chce wrócić do tego co było i co będzie. A świątobliwa autorka zamiast podprowadzić tę nieszczęsną kobietę tam gdzie jej pomogą, chce przed nią klęczeć.
15 kwietnia 2017, 17:21
Dobrze pani napisała. Nie tylko dla bezdomnego liturgia jest pobożną abstrakcją, materaca do spania ani chleba z tego nie wykujesz. Tym bardziej herbaty czy ciepłych kalesonów.
15 kwietnia 2017, 17:40
Świadomość religijna koleżanki daglezjama jak widać nie wyrasta ponad poziom ciepłych kalesonów
15 kwietnia 2017, 16:56
Katolicyzm Drozdowskiej zaliczył na tyle solidnego heretyckiego kopa,że wywrócił się do góry nogami. Droga Pani, zamiast chwalić się pseudo znajomością Dylana (How many roads?) radzę przyswoić sobie elementarną wiedzę katechizmową z której można wyprowadzić jeden podstawowy wniosek: Klęczy się tylko przed Bogiem reszta jest tego konsekwencją.
15 kwietnia 2017, 17:17
Nafaszerowany teorią ptasi móżdżek atakuje.
Zbigniew Ściubak
15 kwietnia 2017, 10:30
Śmiały i nieudany tekst. To nie jest tak, że wystarczy odważnie i o wszystkim pisać. Brutalny bezsensownie tytuł. Miszmasz emocjonalno pojęciowy z naciskiem jaki okropny i potworny jest mąż. Żona za to... wiadomo, trzeba walczyć z przemocą mężczyzn. To prawda, że Bóg mieszka w człowieku. Ale to błąd, gdy się go z człowiekiem utożsamia, bo brnie się w dalsze błędy jak ten poplątany tekst i ten mąż co skopał jej twarz i połamał żebra. Za mało razy powtórzone, a przecież takie odważne.