"Bóg rozliczy ciemiężycieli naszych czasów"

(fot. PAP / EPA / GABRIEL BOUYS / POOL)
Kasper Kaproń OFM / DEON.pl

Te słowa skierował papież Franciszek do środowiska ludzi pracy, głównie kobiet zatrudnionych przez północnoamerykańskie i międzynarodowe korporacje. O problemie wykorzystywania taniej siły roboczej i spotkaniu Ojca Świętego z więźniami pisze Kasper Kaproń OFM.

Papież Franciszek zakończył wizytę w Meksyku w mieście, które jaszcze do niedawna nazywane było "miastem śmierci". Ciudad Juárez: niechlubna sława tego miasta zaczęła się w latach dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy to "gringos" przybywali tutaj, aby zaopatrzyć się w alkohol, którego handel i spożycie było zakazane w USA. Następnie, w okresie przypadającym na lata II wojny światowej, miasto to wypełniło się domami publicznymi, przekształcając się stopniowo w stolicę światowej przestępczości.
Rywalizujące grupy karteli narkotykowych - Cartel del Golfo, La Línea, los Z... - walczyły o władzę: wymiana ognia na ulicach pomiędzy zwalczającymi się gangami była na porządku dziennym. Sytuacja w żaden sposób nie była kontrolowana, gdyż poziom korupcji w policji był przeogromny. Mówiło się, że istniejące w budynkach sądów drzwi obrotowe służyły temu, aby wchodzący przestępcy mogli z nich bezpośrednio wychodzić na wolność.
W latach 2008-2011 było to najniebezpieczniejsze miejsce na świecie pod względem liczby zabójstw w stosunku do liczby mieszkańców. Miasto zdobyło ponadto swój międzynarodowy rozgłos na skutek kobietobójstwa. Dokładna liczba zamordowanych tu kobiet nie jest znana, jednakże są to liczby podawane w tysiącach. Proceder ten został opisany w książce "Miasto - morderca kobiet" (wyd. 2005) autorstwa dwóch francuskich dziennikarzy - Jeana-Christophe'a Rampala oraz Marca Fernandeza. Na kanwie tych wydarzeń w 2006 roku powstał również film "Miasto śmierci" z Jennifer Lopez i Antonio Banderasem w rolach głównych. Produkcje te poruszyły międzynarodową opinię i zmusiły władze Meksyku do podjęcia konkretnych działań. Miasto stało się miejscem bitwy z siłami zła. 
Od tego czasu rzeczywiście coś się zaczęło zmieniać na lepsze. Meksykańskie mass media ukazują Ciudad Juárez jako przykład, że można przezwyciężyć "piekło". Na początku tego roku prokurator generalny kraju Jorge González Nicolás przedstawił raport, z którego wynikało, że w ciągu 2015 r. doszło na terenie tego miasta do 308 zabójstw; liczba nieporównywalnie mniejsza w stosunku do 3622 morderstw z roku 2010. W ciągu ostatnich 16 miesięcy nie zanotowano także żadnego porwania, gdy tymczasem jeszcze nie tak dawno dochodziło do 12-14 porwań miesięcznie.
Oczywiście nie wszyscy podzielają ten optymizm. Ksiądz Óscar Enríquez, dyrektor centrum zajmującego się wspieraniem rodzin ofiar [Centro de Derechos Humanos Paso del Norte], rozwiewa wątpliwości: "Administracja próbuje nas uspokajać i przedstawia dane, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Tylko w styczniu tego roku zaginęło 50 dziewcząt w wieku 10-25 lat, z czego los dziewięciu nadal nie jest znany. Władza próbuje wykorzystać wizytę papieża, aby przedstawić modelowe miasto. Kolejny fałsz. Nadal bowiem w pustynię Chihuahua wsiąka krew niewinnych ofiar".
Patrząc z zewnątrz, trzeba jednak przyznać, że miasto się zmienia. Generalnie ludzie czują się dziś bezpieczniejsi niż zaledwie kilka lat temu. Miasto zaczęło tętnić życiem: pojawiły się nowe restauracje i liczne nowe sklepy. Ulice, które niegdyś obumierały o zmroku, wypełniają się teraz ludźmi do późnych godzin nocnych. Dziennikarzowi włoskiego RAI, który przybył do Ciudad Juárez w związku z papieską wizytą, taksówkarz mówi: "W ciągu kilku lat udało nam się wyjść z piekła i czuję się, jakbym znalazł się teraz w raju. Zostawiliśmy już za sobą ten ciężki okres i wydaje mi się, że żyję teraz w innym mieście. Patrzę na przyszłość z optymizmem".
Być może jeszcze nie raj, ale też już nie piekło. Ciudad Juárez, tak jak cały Meksyk, leczy liczne rany i papież przybywa do tego miasta z lekarstwem, jakim jest miłosierdzie. Przybywa jako "Misjonarz miłosierdzia i pokoju". Do więźniów w ośrodku penitencjarnym CeReSo n.3 mówił: "Poznaliście siłę bólu i grzechu, nie zapominajcie, że macie także do dyspozycji siłę zmartwychwstania, siłę miłosierdzia Bożego, które wszystko czyni nowym".
Podkreślił też, że "nie ma takiego miejsca, do którego miłosierdzie Boże nie mogłoby dotrzeć, nie ma takiej przestrzeni ani osoby, której nie mogłoby ono dotknąć. Ten, kto wycierpiał ból i o którym moglibyśmy powiedzieć, że «doświadczył piekła», może przemienić się w proroka i świadczyć o sile miłosierdzia Bożego. Rozmawiajcie ze swoimi bliskimi - zachęcał papież - opowiadajcie im o swoich doświadczeniach, pomagajcie powstrzymać koło przemocy i wykluczenia."
Wielu - i słusznie - łączy miłosierdzie ze sprawiedliwością. Papież odniósł się wczoraj także do tej wartości. Spotykając się ze środowiskiem ludzi pracy (głównie kobietami) zatrudnionych w wielkich międzynarodowych i północnoamerykańskich korporacjach, mających swe fabryki w Meksyku i wykorzystujących w ten sposób tanią siłę roboczą, mówił: "Bóg rozliczy ciemiężycieli naszych czasów". Papież pytał o to, co Meksyk chce zostawić następnym pokoleniom: "Czy chce zostawić wspomnienie wyzysku, nieodpowiednich zarobków, molestowania w pracy? W jakiej kulturze chcemy, aby urodzili się ci, którzy przyjdą po nas? Jaką atmosferą będą oddychać? Powietrzem skażonym przez korupcję, przemoc, brak bezpieczeństwa i nieufność, czy przeciwnie - powietrzem zdolnym do tworzenia alternatyw, odnowy, zmian?".
Papież wskazał w ten sposób na grzech, który w sposób szczególny domaga się sprawiedliwego osądzenia i o przebaczenie którego powinniśmy wszyscy prosić Boga, błagając Go o miłosierdzie nad nami i nad całym światem. Jest to grzech o zasięgu globalnym i ma on globalne konsekwencje. Grzechem tym jest niesprawiedliwy podział dóbr, dzielący świat na niewielką grupę uprzywilejowanych i ogromną rzeszę ludzi żyjących w ubóstwie, a często w skrajnej nędzy.
To grzech, który burzy ustanowiony przez Boga porządek stworzenia. Bóg bowiem stworzył wszystkich ludzi na swój obraz i podobieństwo, obdarzając każdego człowieka tą samą godnością i dając mu równy dostęp do dóbr ziemi. Na skutek grzechu chciwości człowiek sprzeniewierzył się zamierzeniom Stwórcy, doprowadzając do powiększającej się przepaści, która dotyka najboleśniej tych, którzy sami nie potrafią się bronić lub też w akcie desperacji chwytają za broń, chcąc za pomocą siły odzyskać część przysługujących im dóbr. Grzech rodzi grzech, niesprawiedliwość prowadzi do przemocy. Czyż i obecny emigracyjny kryzys nie jest prostą konsekwencją istniejących w świecie dysproporcji?
Ostatnia papieska msza święta w Meksyku nie mogła być bardziej wymowna. Franciszek celebrował ją zaledwie 80 metrów od linii będącej dla wielu urzeczywistnieniem "American dream". Ta najbardziej zmilitaryzowana granica świata jest krwawiącą raną współczesnego świata. Mówi ona o istniejącym podziale między tymi, którzy powinni tworzyć jedną rodzinę dzieci Bożych.
A tymczasem jest tak, że gdy jeden jest głodny, drugi choruje z przejedzenia (por. 1 Kor 11,21). Granicę na Rio Bravo każdego roku próbuje przekroczyć tysiące nielegalnych uchodźców nie tylko z Meksyku, ale także z innych państw Ameryki Środkowej, uciekających przed nędzą, brakiem szansy na przyszłość, prześladowaniem. "Jest to przejście - mówił papież - droga obciążona strasznymi aktami niesprawiedliwości: wielu naszych przyjaciół - zniewolonych, porywanych, zmuszanych do płacenia haraczu - jest przedmiotem handlu ludźmi, handlu osobą". "Migracja - kontynuował - stanowi dziś zjawisko globalne. Kryzys ten, który można zmierzyć liczbami, my chcemy mierzyć imionami, historiami, rodzinami. Są to bracia i siostry, którzy wychodzą popychani do tego ubóstwem i przemocą, handlem narkotykami i zorganizowaną przestępczością".
W obliczu istniejącej niesprawiedliwości "prośmy naszego Boga - wezwał papież - o dar nawrócenia, o dar łez; prośmy Go, abyśmy mogli mieć serca otwarte. Prośmy, aby pomógł obudzić nasze sumienie. Prośmy o łzy, które mogą otworzyć drogę do przemiany, o łzy, które mogą zmiękczyć serce, o łzy, które mogą oczyścić spojrzenie i pomóc dostrzec spiralę grzechu, w którą wielokrotnie jesteśmy wciągnięci; o łzy, które mogą zrodzić zerwanie z grzechem, zdolne do otwarcia się na nawrócenie".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Bóg rozliczy ciemiężycieli naszych czasów"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.