Boli mnie, gdy mijam żebraka na ulicy

Bardzo podobał mi się wywiad z ks. Jackiem Stryczkiem ("GW" 2 XII 2011). Ks. Jacek uczy, jak mądrze pomagać biednym. Rzeczywiście łatwo jest rozdawać pieniądze na ulicy. Natychmiast spotykamy się z uniżoną wdzięcznością, nieważne, czy szczerą. Trudniej budzić w ludziach wiarę, że sami są w stanie zatroszczyć się o swój los.

Jak pokazuje doświadczenie, bieda idzie zwykle w parze z życiową pasywnością i uleganiem lękowi czy nałogom. W ostatnich tygodniach w Nowosybirsku miałem możność spędzić kilka dni z siostrami Matki Teresy, które prowadzą przytułek dla bezdomnych. Ich podopieczni to często ludzie młodzi, którzy znaleźli się na ulicy z powodu notorycznego picia. Gdy siostry przyjmują ich pod swój dach, wymagają od nich abstynencji i leczenia. Proponują im udział w spotkaniach Anonimowych Alkoholików. W tym czasie pomagają im także w wyrobieniu dokumentów (w Rosji to bardzo trudny problem), znalezieniu pracy, mieszkania.

Zdaje mi się, że zdanie to zostało wypowiedziane przez ks. Jacka trochę "pod media". One lubią szokować. To szokujące, gdy ksiądz mówi, że nie boli go, gdy na ulicy mija żebraka. Media natomiast raczej nie lubią, niektóre nawet bardzo nie lubią, natrętnych, śmierdzących i brudnych żebraków na ulicy. Oni psują nastrój i widok ulicy.

Istytucje rządowe i pozarządowe nie są w stanie rozwiązać wszystkich sytuacji ludzkich. Z pewnością jest wielu żebraków wykorzystujących nasze poczucie winy, które budzi się w nas na ich widok. Nie wierzę jednak, aby wszyscy żebracy z ulicy byli kalkującymi graczami. Nawet gdy nic im nie dajemy, popatrzmy na nich współczująco. Niech nas serce boli. Oni też mogą nam coś dać: mogą nam przypomnieć, że przed Bogiem wszyscy jesteśmy podobni do nich; pełni braków, jak oni, wyciągamy ręce do Boga, prosząc o miłosierdzie.

DEON.PL POLECA


Tekst opublikowany: 17 XII 2011

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Boli mnie, gdy mijam żebraka na ulicy
Komentarze (16)
samo życie
20 grudnia 2011, 17:37
Chociaż może mówimy o różnych sprawach. Ty o bezdomnym dziadku, a ja o żebraczych grupach obsiadających każde wejście do kościoła.
samo życie
20 grudnia 2011, 17:32
Oni nie mają czasu na pogwarki, bo są w pracy. Muszą wzbudzać litość, a przy tym dobrze pilnować rewiru, żeby przegonić innego biedaka nie należącego do klanu. ILEZ W TOBIE POGARDY DO TYCH LUDZI... ZA KOGO SIE UWAZASZ... Pomyłka. Nie ma żadnej pogardy. Jest proste stwierdzenie faktu, że prawdziwa nędza rzadko wyciąga rękę na ulicy. Czynią to na ogół ludzie traktujący to jako fach, często rodzinny.
TW
taka wredna
20 grudnia 2011, 11:33
samo życie Oni mają rewiry, ale Ty nie musisz mieć. To ludzie, a nie zwierzęta.
AM
anna m.
20 grudnia 2011, 11:03
Oni nie mają czasu na pogwarki, bo są w pracy. Muszą wzbudzać litość, a przy tym dobrze pilnować rewiru, żeby przegonić innego biedaka nie należącego do klanu. ILEZ W TOBIE POGARDY DO TYCH LUDZI... ZA KOGO SIE UWAZASZ...  
T
t.
20 grudnia 2011, 10:23
T7HRR dlatego trzeba pomyśleć, w jaki sposób można pomóc. A nie uspokajać własne sumienie, rzucając tylko jałmużne.
20 grudnia 2011, 10:14
Lepiej pomóc temu który tej pomocy nie potrzebuje niż przez nadmierną ostrożność zostawić bez pomocy potrzebującego bo to tak jakby Panu nie pomóc a to straszmne Dawanie żebrakowi pieniędzy do reki to najczęsciej nie jest pomoc! Chcesz Beniaminie dam Ci telefon do mojego kolegi z podstawówki, zasilisz go drobną kwotą co parę dni. Starczy mu na picie dłużej... Zapije się nim sie zorientuje się, że ma inne wyjście? Na razie daje sygnał telefonem by prosić o pieniądze tylko wtedy gdy jest trzeżwy.
P
próba...
20 grudnia 2011, 10:04
to nic, jak oni są upierdliwi to my też możemy ;)
SZ
samo zycie
20 grudnia 2011, 09:40
Ci którzy nauczyli się żyć na ulicy, proszą zazwyczaj o pieniądze. Ale może warto spróbować zatrzymać się przy takim człowieku. Porozmawiać. Posłuchać. Próbo,próbo... Oni nie mają czasu na pogwarki, bo są w pracy. Muszą wzbudzać litość, a przy tym dobrze pilnować rewiru, żeby przegonić innego biedaka nie należącego do klanu.
PP
Próba, próba...
20 grudnia 2011, 09:09
a mnie się wydaje że każdy potrzebuje pomocy, tylko każdy innej...Nie chodzi tu tylko o biedę materialną. Ci którzy nauczyli się żyć na ulicy, proszą zazwyczaj o pieniądze. Ale może warto spróbować zatrzymać się przy takim człowieku. Porozmawiać. Posłuchać. Jeden, drugi, trzeci raz. Na początku, może być tak że kłamią, robią duże oczy próbując wzbudzić większe współczucie. Ale później, jest szansa że pokażą prawdę. Otworzą się. Możemy wtedy wejść w  historię tego człowieka. Obudzić w nim coś. Pragnienie innego życia. Może ktoś powie, ale naiwne to co ta dziewczynka pisze. Przecież trzeba mieć jakieś pojęcie o zyciu. Czasem, jeśli chce się dotrzeć do drugiego, trzeba pozwolić się okraść. Myślę, że warto próbować. Jest prawie pewne, że doświadczymy jakiegoś zawiedzenia, czy przykrości. Ale jest też szansa, że ktoś się podniesie. I jeszcze jedno. Próbować pomóc, ale nigdy  z poczuciem wyższości, czy tak na /odczep się/rzucenie resztek. Mnie kilka razy zdarzyło się, tak. niestety. Ci ludzie, pomimo że wg nas są na dnie, mają głęboko ukrytą godność...Królewską.
A
Angelica
20 grudnia 2011, 08:47
Lepiej pomóc temu który tej pomocy nie potrzebuje niż przez nadmierną ostrożność zostawić bez pomocy potrzebującego bo to tak jakby Panu nie pomóc a to straszmne... Pięknie powiedziane. Bogu niech będą dzięki.
20 grudnia 2011, 08:20
 Jeżeli sobie powiem że tan żebrak zarabia ......tysięcy mieszięcznie i to bez podatku to od razu czuję się zwolniony z obowiązku pomagania i sumienie jakby spokojniejsze .Uogólnianie to zawsze fałszywy sposób przedstawiania rzeczywistości no bo jak ona w/g tej metody wydląda :lekarze,policjanci , urzędnicy to łapówkarze ,księża ............nawet pisać nie wypada ,bezrobotni to albo lenie albo pracujący na czarno i tylko my jesteśmy porządni a przecież nam nikt nie pomaga. Lepiej pomóc temu który tej pomocy nie potrzebuje niż przez nadmierną ostrożność zostawić bez pomocy potrzebującego bo to tak jakby Panu nie pomóc a to straszmne
T
tak
19 grudnia 2011, 16:15
Może ksiądz Stryczek już się robi celebrytą . Byłaby to najgorsza rzecz jaka by Jemu i nam się przydarzyła.
S
Słaba
19 grudnia 2011, 11:59
Ja też żyję z jałmużny, chociaż nie żebrzę na ulicy. Jest bardzo wiele ukrytej biedy, widocznej tylko dla ludzi o wrażliwym sercu. Żebranie nie jest łatwe, ani przyjemne. Człowiek się nasłucha rozmaitych rzeczy pod swoim adresem... Żebrakowi można nie dać pieniędzy, ale serce nie powinno twardnieć na jego widok. Bieda materialna nie jest jedynym rodzajem biedy żebrzących.
Ż
żebrak
19 grudnia 2011, 11:30
Gdy ktoś zagląda do kieszeni żebraka z ulicy i twierdzi, że on nie płaci podaktu, to niech najpierw zapyta siebie, czy on sam płaci podatek ze wszystkich pieniędzy, które otrzymuje. Pieniądze - co łaska za Msze -  są takie same, jak każde inne pieniądze. To idzie do ksieszeni księżowskiej... Chyba, że szlachetnie przekaże ubogim... Jeżeli przez palce patrzymy na pieniędze, co łaska za Msze, to też łaskawie popatrzmy na pieniędze użebrane na ulicy...
AC
Anna Cepeniuk
19 grudnia 2011, 10:33
Wielkie dzięki za pokazanie w taki sposób jakże bolesnego tematu. Ale też za odniesienie i prawdę o podatku..... Też jestem zdania, że zamiast "ryby" lepiej spróbować podać "wędkę" i nauczyć "łowić".... ale nie zawsze jest to możliwe.... Za to pokazanie i zachętę, by patrzeć na żebrzących ze swpółczuciem szczególnie dziękuję....... może być to niezłe "lustro" do zbadania wrażliwości własnego serca... Pozdrawiam wszystkich
SP
stale pytania
19 grudnia 2011, 09:42
a mnie boli. I to bardzo, zwłaszcza jeśli widzę polaków na ulicy.(Przebywam teraz w Rzymie, a jest tu dużo żebrzących polaków) Wczoraj np. zaczepiłam jedną kobietę,(w średnim wieku) która zazwyczaj przebywa w okolicach centrum. Miałam przeczucie że to Polka, i się nie myliłam. W Rzymie i okolicach, jest sporo inst. i punktów gdzie bezdomni mogą uzyskać pomoc. Tylko niektórzy oczekują innej pomocy..niestety. Ale jest sporo takich, którym można pomóc. Porozmawiać, podpowiedzieć, zmotywować. Obudzić coś, w nich i w sobie. Ta kobieta(jak wielu innych pewnie) znalazła się na ulicy, ponieważ straciła pracę. Do Polski wracać za bardzo nie chce, bo mówi-nie ma po co. Być może wstydzi się wrócić. Ma dzieci w Polsce. Prawdopodobnie(jak większość) ma też problem z uzależnieniem od alkoholu. Wielu takich ludzi na ulicy kłamie, i kradnie, wykorzystując naiwność- przeważnie turystów. A ja zastanawiam się teraz, co można zrobić  żeby pomóc im wyjść z tej sytuacji. Podejrzewam, że dzieci tej kobiety(które są już dorosłe mieszkają i pracują w Polsce) nie wiedzą o tym że ich matka jest na ulicy, albo nie interesują się tym wcale. Mnie to boli...pytanie, czy ten ból może do czegoś dobrego doprowadzić? Myslę że tak, trzeba tylko pomyśleć co zrobić żeby naprawdę pomóc.