Bycie świadkiem Jezusa to trudna robota

Grzegorz Kramer SJ

Jasne, że łatwiej wziąć sztandary, zwołać grupę ludzi i pokrzyczeć, pokazać zaciśnięte pięści, ale to już nie jest ewangelizacja i nie jest zaproszeniem człowieka do powrotu do Kościoła.

Kilkanaście lat temu, jako nowicjusz mówiłem do dzieci konferencję na temat grzechu. Przysłuchiwał się jej wtedy miejscowy proboszcz, który zaraz po niej zrobił mi niemały ochrzan. Ów jegomość nie należy do tzw. liberałów, a jednak mocno mi się od niego oberwało za to, że nie powiedziałem nic o miłości Boga. Powiedział mi wtedy: zapamiętaj sobie raz na zawsze, że kiedy mówisz o grzechu, zawsze musisz powiedzieć o miłosierdziu. I to nie na kolejnym spotkaniu, ale na tym samym, nie możesz zostawić ludzi tylko z przekazem o grzechu.

Jestem teraz w Czechowicach - Dziedzicach, w naszym jezuickim domu rekolekcyjnym. Prowadzę rekolekcje Szkoły Kontaktu z Bogiem dla piętnastu młodych osób. To jest czas, podczas którego te kilkanaście osób każdego dnia wiele godzin spędza na medytacji Słowa Bożego, w ciszy wsłuchuje się w siebie i to, co Bóg do nich mówi. Za każdym razem młodzi wyjeżdżają bardzo zdziwieni, że Słowo Boga tak bardzo może zmieniać myślenie o nich samych, świecie i Kościele. Mocno doświadczają tego, że Bóg to nie jest system definicji, ale Żywa Osoba, która chce z nami komunikować. Doświadczają Kogoś, kto człowieka nie chce przytłoczyć, ale właśnie nauczyć bycia szczęśliwym.

Tydzień temu prowadziłem rekolekcje parafialne w Zabrzu - Biskupicach. To dość biedna dzielnica Zabrza, zaniedbana i daleka od krakowskich czy warszawskich obrazków nowoczesności. Tam czas w pewien sposób się zatrzymał i choć ludzie korzystają z nowinek technicznych to czuć, że one ciągle są jakby "obok". Proboszcz w takiej parafii musi być "jak jego ludzie". Zwykły, nie żyjący nad nimi, ale mówiący ich językiem, pokazujący Boga

DEON.PL POLECA

Przed tygodniem doszły do nas wieści o tragicznych wydarzeniach w Orlando. Młody człowiek zabił 50 ludzi w gejowskim klubie. Na stronie FB Młodzieży Wszechpolskiej pojawiła się sugestia, że to, co się stało jest karą Bożą. W social-mediach wyraziłem sprzeciw na takie działanie, zaznaczyłem, że nie można nazywać siebie chrześcijaninem, kiedy robi się takie uproszczenia.

Tydzień później dostałem list od młodego człowieka, nawiązujący do mojego sprzeciwu, którego część cytuję. "Wiem, że ma Ojciec swoje zdanie i pewnie tak się już Ojciec w nim zagalopował, że na niewiele się to zda, ale kto wie. (…) dlaczego nie napisze Ojciec, że homoseksualizm jest tak samo obrzydliwy w oczach Boga? Słowo Boże mówi o tym wprost, tu nie ma żadnego wyrwania zdania z kontekstu. Nie uważam że strzelanina była "karą" Bożą, po prostu tego nie wiem. Mogę jedynie podejrzewać, że mogła być w pewnym sensie konsekwencją, ale nie mogę być tego pewnym, po prostu nie wiem, dlaczego Pan Bóg do tego dopuścił. Zgadzam się z tym, że nie należy tego traktować jako Sodomę i Gomorę. Po prostu nie wiemy dlaczego się tak stało. Faktem natomiast jest to, że homoseksualizm jest grzechem i osoby udające się na tą imprezę grzeszyły. Kościół w swoim miłosierdziu nawołuje te osoby do nawrócenia. Wierzę, że albo dzięki bezpośrednim działaniom Ducha Świętego lub np. dzięki terapii i pracy nad sobą są w stanie z tego wyjść i być zdrowe. Dlaczego Ojciec wpadł w jakąś dziwną pułapkę? Czy Ojciec tego nie widzi? Milczenie o homoseksualizmie jako grzechu jest pułapką".

Wspomniałem o rekolekcjach w Czechowicach i Zabrzu dlatego, że te dwa świeże doświadczenia plus to sprzed wielu lat, uświadamiają mi, że nawrócenie, relacja z Bogiem, wiara w Niego to są zjawiska, które możemy opisywać przede wszystkim jako indywidualną relację człowieka do Boga. To konkretny człowiek jest zbawiany, to konkretny człowiek grzeszy. Jasne, łatwiej byłoby powiedzieć o całych grupach, i choć kiedy głosimy używamy wielu uogólnień, ale zawsze to, co nazywamy zasadami uniwersalnymi trzeba przyłożyć do konkretnej sytuacji i historii ludzkiej. Grzech to nie jest to samo co złamanie prawa. Nie zawsze coś, co prawo określa jako zło, jest grzechem. I nigdy grzech - grzechowi nie jest równy.

Dlatego odpowiadając na list - nie zagalopowałem się. Czyn homoseksualny jest tak samo obrzydliwy w oczach Boga (warto zwrócić uwagę na język, którym się posługujemy - na to, że on bardzo często wkłada Boga w nasze, ludzkie myślenie i percepcję świata) jak każdy grzech, który popełniamy. I jasne, że ze strony skutków zabicie człowieka jest gorszą sprawą niż okłamanie szefa w pracy, to jednak grzech zawsze jest rzeczywistością, która oddala mnie nie od Niego. Po drugie Kościół uczy mnie, że mam odróżniać grzech od grzesznika. Jednak to nie może być akademickie rozważanie, które w praktyce sprowadzałoby się do zdania wypowiedzianego nad homoseksualistą: to, co robisz w łóżku jest obrzydliwe, ale ciebie Bóg kocha. Takich rzeczy nie da się powiedzieć publicznie w sposób, który będzie dla odbiorcy nieraniący. I nie chodzi o użalanie się nad ludźmi czy zagłaskiwanie ich. Chodzi o pozyskanie ich dla Jezusa, a tego nie da się robić ciosem obuchem w głowę, nawet jeśli ten obuch jest okręcony gąbką. Byłbym tez bardzo ostrożny z pisaniem o tym, że terapia i Duch Święty leczy z homoseksualizmu. Lata rozmów z homoseksualistami pokazuje mi coś innego, ale to osobny temat. Długi i złożony.

W wyrażeniu sprzeciwu przeciw takiemu porównaniu jakiego dopuściła się MW nie jest nie mówieniem prawdy o homoseksualizmie jako grzechu. Tę część prawdy mówi się w osobistych spotkaniach (kierownictwie, spowiedzi). Głoszenie Ewangelii to przede wszystkim pokazanie Miłości Boga do nas, bo tylko ta miłość jest w stanie przekonać człowieka do Jezusa. Kiedy człowiek w końcu do Niego przyjdzie to pozna także swój grzech.

Nie chcę się bawić w domorosłego psychologa, ale coraz częściej mam przekonanie, że krzycząc głośno o cudzych grzechach, szczególnie tych dotyczących seksualności, tak naprawdę chcemy wykrzyczeć swoją bezradność wobec osobistych problemów.

Jeśli na serio zależy nam na nawróceniu drugiego człowieka, a więc zwróceniu jego życia w stronę Boga i Kościoła to musimy zacząć kochać ludzi, nawet jeśli oni są według nas inni. Agresją, potępieniem, wykluczeniem nie nawrócimy ludzi do Boga. Odwrócimy ich tylko od siebie, utwierdzimy w postawach, z których chcemy ich wyrwać. Tak - bycie świadkiem Jezusa to trudna robota, często nie ogląda się owoców ewangelizowania, często naznaczona porażką. Jasne, że łatwiej wziąć sztandary, zwołać grupę ludzi i pokrzyczeć, pokazać zaciśnięte pięści, ale to już nie jest ewangelizacja i nie jest zaproszeniem człowieka do powrotu do Kościoła.

Jeśli chcemy - bez względu na to, czy jesteśmy w zakonie lub świeckimi, którzy gromadzą się na przykład w Młodzieży Wszechpolskiej - nawracać ludzi, to musimy im zawsze opowiedzieć o miłosierdziu Boga, ale nie jako czymś co jest dodatkiem, ale czymś czego sami doświadczyliśmy - pokazać w jaki sposób mnie osobiście to zmieniło. I zawsze lepiej to zrobić, zapraszając człowieka do osobistej rozmowy, bo kompletnie nie chodzi o to, by pokazać mu swoją siłę i go osaczyć.

Grzegorz Kramer SJ - duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bycie świadkiem Jezusa to trudna robota
Komentarze (18)
Jack French
26 czerwca 2016, 16:45
Czy nie jest czasem tak, że postawą miłości wobec bliźniego, jest uderzeniem go obuchem w łeb? Ojciec wyznaje tylko jedną właściwą drogę ewangelizacij i ciągle potępia inne. Sam sobie zaprzeczając słowami: nie potępiajcie. A widzę te potępienie ciągle i ciągle. I marsze neipodległości, i stop aborcji, i MW, i bilboardy o grzechu itd itd. Nie potępiam drogii jaką ojciec obiera, ale niech ojciec nie potępia innych dróg, które na pewno w niczym nie ustępują od tej tutaj. Po prostu są sobie różne.
25 czerwca 2016, 14:49
Każdego należy kochać i przybliżać do zbawienia, ale czy na pewno wiemy jak, prowadząc jednych, nie zagubić innych? Mówiąc o homoseksualizmie, trochę chyba zapominamy o wpływie swoistego „rozmiękczenia przekazu” na wychowanie dzieci i młodzieży. Młodzież, żyjąc w społeczeństwie niby-otwartym na to, co kiedyś nie było akceptowane, w swoim młodzieńczym buncie może łatwo się zagubić, dokonywać złych wyborów. Przekaz kierowany do młodych ludzi powinien być jasny i klarowny.
L
Ludwik
22 czerwca 2016, 23:47
Kramer brak u ciebie pokory chrześcijańskiej !!!
Ł
Łukasz
22 czerwca 2016, 11:05
Bo widzi brat, tak to już jest, że człowiek prosty nie myśli o ewangelizacji i jej trudach tylko we własny, prosty sposób ocenia rzeczywistość. Ty traktujesz grzeszników po ojcowsku i starasz się ich przyciągnąć do Boga, a prosty człowiek nazywa rzeczy tak jak je widzi. Bog zniszczył Sodomę i Gomorę "ponieważ oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło, że Pan posłał" aniołów "aby je zniszczyć". Czy to było karą bożą w stosunku do mieszkańców tych miast czy raczej gestem miłosierdzia w stosunku do osób prawych? Śmierć nie jest karą i dotyka tak samo świętych jak potępionych. Dla Ciebie śmierć tych 50 osób z Orlando jest osobistą porażką, bo nie zdąrzyłeś ich nawrócić i być może zachęci Ciebie do jeszcze intensywniejszej pracy. Dla ludzi MW karą bożą i ostrzeżeniem. Dla mnie przypomnieniem, że śmierć w końcu przyjdzie ze wszystkimi jej skutkami. Bez względu na to co o tym myślimy, Bóg poprzez radości i umartwienia prowadzi nas przez życie. Tak jedne jak i drugie są wyrazem miłości i bożego planu.
22 czerwca 2016, 08:20
Średnio podoba mi się tytuł, bo to jakby powiedzieć: no, muszę już wstawać do roboty, Boże jak mi się nie chce, no ale co robić, jestem świadkiem Jezusa nie ma rady trzeba iść do roboty. A potem w pracy, niech ktos tylko na odcisk nadepnie: ale wy jesteście niewdzięczni, nie widzicie jak ja się dla was staram i męczę, jestem świadkiem Jezusa, nie potraficie tego docenić, może jakaś podwyżka, awans? A tu nic. Oczywiscie kończy się na gadaniu, bo powszechnie wiadomo, że jak ktoś raz za tę robotę się  weźmie to nigdy jej nie rzuci, chyba że autentycznie leci na kasę:-)
abraham akeda
22 czerwca 2016, 09:20
Kasa musi się zgadzać.
S
stos
21 czerwca 2016, 21:35
Nic nowego w tej kolejnej dawce kramerowszczyzny.Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien fragment, a mianowicie:"Ów jegomość nie należy do tzw. liberałów, a jednak mocno mi się od niego oberwało za to, że nie powiedziałem nic o miłości Boga." Jest to o tyle istotne by zdać sobie sprawę z ideologizacji Kościoła post V2 oraz z tego jaka frakcja pełni w tej rzeczywistości rolę dominującą. Ojcu Kramerowi wypada pogratulować właściwego odczytania znaków czasu ( ktoś mógłby to nazwać koniunkturalizmem, ale bądźmy miłosierni). Zdezorientowanym przypominam w tym miejscu,iż liberalizm jest grzechem   
PG
Pawel G
21 czerwca 2016, 20:20
Grzech to nie jest to samo co złamanie prawa. Nie zawsze coś, co prawo określa jako zło, jest grzechem. To jest bardzo myląca wypowiedź. Oczywiście złamanie prawa stanowionego przez ludzi, nie musi być grzechem. Jest jednak grzechem świadome złamanie prawa Boskiego lub naturalnego. Św. JPII określa grzech tak: Grzech jest nieposłuszeństwem człowieka, który nie uznaje – aktem swej wolności – panowania Boga w swym życiu, przynajmniej w określonym momencie, kiedy przekracza Jego prawo.
PG
Pawel G
21 czerwca 2016, 17:40
W sumie, jak zacząłem czytać, to wiedziałem, że o. Kramer przywali MW - pewnie nie mógł inaczej. No może kiedyś jego serce się skruszy i dostrzeże coś dobrego w MW, a jest tam tego dobrego naprawdę dużo. Gdyby choć odrobina tego była na Deonie, ehh! Ale na razie mamy myślenie - my dobrzy, oni z definicji dobrzy być nie mogą. "Jasne, że łatwiej wziąć sztandary, zwołać grupę ludzi i pokrzyczeć, pokazać zaciśnięte pięści, ale to już nie jest ewangelizacja i nie jest zaproszeniem człowieka do powrotu do Kościoła. ... w Orlando. Młody człowiek zabił 50 ludzi w gejowskim klubie. Na stronie FB Młodzieży Wszechpolskiej pojawiła się sugestia, że to, co się stało jest karą Bożą. W social-mediach wyraziłem sprzeciw ... zaznaczyłem, że nie można nazywać siebie chrześcijaninem, kiedy robi się takie uproszczenia." To by się dopiero o. Kramer zgorszył, gdyby przeczytał stary testament, albo katechizm. Tam jest mowa o karach doczesnych i wiecznych za grzech. Potem mamy wprawki w etyce sytuacyjnej: "nawrócenie, relacja z Bogiem, wiara w Niego to są zjawiska, które możemy opisywać przede wszystkim jako indywidualną relację ... łatwiej byłoby powiedzieć o całych grupach, ... Nie zawsze coś, co prawo określa jako zło, jest grzechem."
PG
Pawel G
21 czerwca 2016, 17:40
W sumie, jak zacząłem czytać, to wiedziałem, że o. Kramer przywali MW - pewnie nie mógł inaczej. No może kiedyś jego serce się skruszy i dostrzeże coś dobrego w MW, a jest tam tego dobrego naprawdę dużo. Gdyby choć odrobina tego była na Deonie, ehh! Ale na razie mamy myślenie - my dobrzy, oni z definicji dobrzy być nie mogą. "Jasne, że łatwiej wziąć sztandary, zwołać grupę ludzi i pokrzyczeć, pokazać zaciśnięte pięści, ale to już nie jest ewangelizacja i nie jest zaproszeniem człowieka do powrotu do Kościoła. ... w Orlando. Młody człowiek zabił 50 ludzi w gejowskim klubie. Na stronie FB Młodzieży Wszechpolskiej pojawiła się sugestia, że to, co się stało jest karą Bożą. W social-mediach wyraziłem sprzeciw ... zaznaczyłem, że nie można nazywać siebie chrześcijaninem, kiedy robi się takie uproszczenia." To by się dopiero o. Kramer zgorszył, gdyby przeczytał stary testament, albo katechizm. Tam jest mowa o karach doczesnych i wiecznych za grzech. Potem mamy wprawki w etyce sytuacyjnej: "nawrócenie, relacja z Bogiem, wiara w Niego to są zjawiska, które możemy opisywać przede wszystkim jako indywidualną relację ... łatwiej byłoby powiedzieć o całych grupach, ... Nie zawsze coś, co prawo określa jako zło, jest grzechem."
QQ
q q
21 czerwca 2016, 17:37
"Powiedział mi wtedy: zapamiętaj sobie raz na zawsze, że kiedy mówisz o grzechu, zawsze musisz powiedzieć o miłosierdziu. I to nie na kolejnym spotkaniu, ale na tym samym, nie możesz zostawić ludzi tylko z przekazem o grzechu". Od pewnego czasu sytuacja jest zupełnie odwrotna i ksiądz ten mógłby powiedzieć samemu Bergoglio: "zapamiętaj sobie raz na zawsze, że kiedy mówisz o miłosierdziu, zawsze musisz powiedzieć o grzechu. I to nie na kolejnym spotkaniu, ale na tym samym, nie możesz zostawić ludzi tylko z przekazem o miłosierdziu". To co się wydarzyło w Orlando oczywiście nie jest karą Bożą ale namiastką piekła już tu na ziemi, kiedy manifestacyjnie odrzuca się prawo Boże, Dekalog i Ewangelię. Ludzie z różnych przyczyn opętani, jak tu; z jednej strony przekazem koranu, a z drugiej demonstracyjnym sprzeciwianiem się przyrodzonemu, z natury danemu prawu bożemu - pokazali zaledwie cząstkę "cywilizacji" szatana. I przyczynia się tej "cywilizacji" fałszywe, bo nieewangeliczne - bezwarunkowe miłosierdzie. Bowiem ewangelicznym warunkiem miłosierdzia jest zawsze nawrócenie.Tam gdzie Kościół o tym wyraźnie i jednoznacznie nie mówi epatując samym tylko miłosierdziem, tam jest właśnie duch antychrysta. od ok. 18,35 minuty wykładu ks. Pawła Murzińskiego [url]https://www.youtube.com/watch?v=MXKUPaabtSs[/url] Tym samym sprzyja również budowaniu "cywilizacji" szatana obecne porzucenie, a nawet jakaś wypowiedziana wojna (bunt) nauczanej od 2 tys. lat przez Kk całej, także praktycznej, nauki o dobru i złu, wolności i skutkach (także tych eschatycznych) podejmowanych decyzji i następujących po niej czynach. To wydarzenie kolejny raz pokazuje czym się kończy odrzucenie nauki Kk jako rdzenia i spoiwa cywilizacji budowanej w zgodzie z wolą Boga.
K
Krzysiek13
21 czerwca 2016, 14:39
Przecież to między innymi ksiądz rozmywa problem mówiąc o gejach a nie o ludziach. To była maskara niewinnych ludzi robiących dziwne rzeczy w klubie dla pederastów. Nawet heteroseksualny, biały facet o poglądach prawicowych mający czwórkę dzieci  zgodzi się, że był to akt bestialstwa, który zasługuje na potępienie. Jeżeli mówi ksiądz o gejach i prasa mówi o gejach i środowiska gejowskie afiszują się ze swoją gejowatością, a przeciętny zjadacz chleba jest gejofobem (bo zwykli ludzie nie lubią zboczeń), to proszę się nie dziwić, że ludzie piszą o karze Boskiej, albo zachowują neutralność wobec tego wydarzenia, ponieważ z jednej strony mamy mordercę, a z drugiej 50 zboczeńców (w gruncie rzeczy nie wiadomo co jest gorsze, przecież te 50 zboczeńców idzie w śiwat afiszując się ze swoją innością, demoralizując innych).  Podsumowując to popełnił ksiądz ten sam błąd, który wytyka MW. Stworzył ksiądz grupę gejów, jakby to była jedyna "wartość" tych ludzi.
QQ
q q
21 czerwca 2016, 13:39
Wszystko to brzmi pięknie. Obawiam się jednak ojcze, że miłosierdziem, wybaczaniem i delikatnością wobec uczuć grzeszników nie pokonamy zła, które co raz bardziej panoszy się w naszym świecie. Ba, które zalęgło się już nawet w Stolicy Piotrowej.
abraham akeda
21 czerwca 2016, 11:07
Ojciec Kramer minął się z powołaniem, zamiast księdzem katolickim powinien zostać protestanckim kaznodzieją, kto wie być może tej klasy co sam Billy Graham. W tekscie jest ukryta teza, taka mianowicie by za pomocą metod protestanckich(akcentowanie indywidualizmu w relacji z Bogiem) przyciągnąć ludzi do Kościoła. Protestantyzacja katolicyzmu w służbie Kościoła, a to dopiero!
K
Krzysiek
21 czerwca 2016, 14:42
Podziwiam Cię człowieku, chociaż momentami myślę że jesteś albo robotem albo inkwyzytorem ;-)
21 czerwca 2016, 10:07
Jak te rady stosuje Ojciec w kontakcie np. z młodzierzą MW? Czy stwierdzenie, że nie mogą sie nazywać chrześcijanami  jest, czy nie jest waleniem w głowę obuchem bez okręcania gąbką? Czy twierdząc, że nie moga się nazywać chrzescijanami ksiądz ich wyklucza czy nie? Czy też zaciska Ojciec pięść i mówi ostrym tonem - ja was tu zewangelizuję! Nie przychodzić mi więcej na Mszę (do katedry)!
QQ
q q
21 czerwca 2016, 13:43
Wykluczać z kościoła nie można nikogo. No chyba, że jest to biały, heteroseksualny katolik o poglądach prawicowych. Każdy Jezuita to potwierdzi ;)
21 czerwca 2016, 13:53
A co jak nie możesz nazywać się chrześcijaninem to nie jesteś w Kościele? ;-) Czytając teksty Ojca Grzegorza, że mamy dobre grzechy i złe grzechy... ale nie chce mi się bawić w "domorosłego psychologa".