Celibat - skarb chrześcijaństwa czy emocjonalna frustracja?

(fot. flickr.com / Catholic Church of England)

Wypowiedzi dotyczące wykorzystywania słyszymy często wśród osób, które popierają "małżeństwo księży" traktowane jako lek na wszelkie zło w Kościele. Czy słusznie?

Właściwie jest to kolejny sposób na to, aby kolejny raz ulec pokusie zatrzaśnięcia tych przeklętych drzwi, które zostawiliśmy otwarte. Byłaby to prawdziwa szkoda, gdyby kościół rzymsko-katolicki powrócił do tradycji święceń żonatych mężczyzn sprzed 1000 lat i to z tego samego powodu, co wtedy - z powodu małej ilości powołań.

Od czasu mojego nowicjatu u dominikanów towarzyszy mi pewne zdanie wypowiedziane przez naszego magistra: "Życie uświęconym celibatem oznacza przyjęcie dyskomfortu i ryzyka pozostawienia otwartymi drzwi własnego życia emocjonalnego". Małżeństwo zazwyczaj pozwala nam zamknąć drzwi dla innych ewentualności na tyle, na ile jest to możliwe, oraz daje szansę zbudowania związku emocjonalnego z mężem lub żoną. W życiu konsekrowanym nie ma niczego podobnego. Życie konsekrowane ze swojej natury inspiruje zwierzenia i przyciąga rozmowy, podczas których ludzie otwierają swoje serca. Może ono także z łatwością prowadzić do przedstawiania wyidealizowanego obrazu osoby żyjącej w celibacie jako tej, która żyje "patrząc na królestwo niebios".

DEON.PL POLECA

W osobach konsekrowanych pojawia się silna pokusa, aby korzystając ze wszystkich możliwych sposobów zamknąć te przeklęte drzwi. Najbardziej naturalnym sposobem, aby to zrobić, jest umiejscowienie się najdalej jak to tylko możliwe od każdej formy relacji, odseparowanie się. Taka postawa po pierwsze oznacza pilnowanie, aby już więcej nie stawiać się po przeciwnej stronie, czyli w sytuacji, w której relacja oznacza wzajemną wymianę i w której każda osoba pozwala na to, aby do niej dotrzeć lub aby to spotkanie dotknęło jego wnętrza. Ta potrzeba odizolowania się, która do pewnego stopnia jest konieczna, jest podstawą istnienia klauzury w życiu monastycznym.

Klerykalizm - zagrożenie dla Kościoła, którego papież Franciszek nigdy nie przestał demaskować - częściowo wywodzi się z prawdziwego pragnienia uchronienia własnego życia emocjonalnego przez wysuszeniem. Ale klerykalna zasłona może szybko zostać zerwana zarówno przez księży, jak i przez osoby, które często z nimi przebywają. Może zostać odkryta nawet, jeśli pragnienie izolacji wywodzi się z najczystszych intencji i powstało jako ochrona. Jednak taka ochrona jest tym bardziej myląca, że może kamuflować ryzyko wzajemnego uwodzenia.

To ryzyko zaostrza się poprzez fakt, że pragnienie odpowiedniego dystansu często łączy się ze skłonnością do budowania klas, tworzenia własnych kodów i kreowania elit, które jest obecne w każdej instytucji prowadzonej przez człowieka. Kościół nie tylko nie jest wyjątkiem od tej reguły, ale ma wyjątkową tendencję do tego, aby podobne tworzenie podziałów uznawać za święte. Co zrobiliśmy z wezwaniem, które Jezus wypowiedział do swoich uczniów: "Nikogo na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden jest bowiem Ojciec wasz, Ten w niebie" (Mt 23,9)? Kiedy wreszcie pojmiemy, że w tych słowach Jezus wyraża swoje pragnienie zbudowania Kościoła braci i sióstr, a nie Kościoła podzielonego na księży i świeckich? Czy nie dokładnie taki podział na duchownych i świeckich papież Franciszek potępił w swoim liście na temat wykorzystywania seksualnego z 20 sierpnia tego roku? "Klerykalizm, któremu sprzyjają zarówno sami kapłani, jak i świeccy, tworzy rozłam w ciele eklezjalnym, który sprzyja i pomaga w popełnianiu wielu złych rzeczy, które teraz potępiamy. Powiedzenie "nie" wobec nadużycia oznacza stanowcze odrzucenie wszelkich form klerykalizmu" - pisał Franciszek.

Dlatego, zamiast być twierdzą broniącą się przed emocjonalnymi atakami, ta klerykalna izolacja objawiająca się także w formie władzy jednych nad drugimi - a jest to proces, który tworzy się naturalnie na skutek wyświęcania księży szczególnie wtedy, gdy nie jesteśmy uważni - może przyczyniać się do stwarzania sprzyjających warunków dla każdego rodzaju zbytku i nadużyć władzy.

Tego typu nadużycia są tym bardziej szokujące, że często dotykają najbardziej czułych miejsc w duszy ich ofiar. Zniszczenie, jakie powodują w ludziach, jest jeszcze bardziej przerażające. A jeśli wykorzystywaniu podlegają dzieci, to ci, którzy się tego dopuszczają są kryminalistami i w ten sposób powinni być traktowani.

Wypowiedzi dotyczące wykorzystywania słyszymy często wśród osób, które popierają "małżeństwo księży" traktowane jako lek na wszelkie zło w Kościele. Właściwie jest to kolejny sposób na to, aby kolejny raz ulec pokusie zatrzaśnięcia tych przeklętych drzwi, które zostawiliśmy otwarte. Byłaby to prawdziwa szkoda, gdyby kościół rzymsko-katolicki powrócił do tradycji święceń żonatych mężczyzn sprzed 1000 lat i to z tego samego powodu, co wtedy - z powodu małej ilości powołań.

W tym kontekście uświęcony celibat jest skarbem chrześcijaństwa, a nie perwersyjną emocjonalną frustracją czy niebezpieczeństwem. Dzisiaj o wiele bardziej niż w przeszłości celibat nosi w sobie ogromny ładunek prorocki. Jest szczęśliwą podróżą i wypełnieniem człowieczeństwa. Jak pięknie jest poczuć tę wolność we wspólnym życiu jako bracia i siostry, w relacji, w której odczuwamy naszą różnorodność oraz absolutną równość w godności. Jak pięknie jest zasmakować w czystości związków przyjaźni między mężczyznami i kobietami, które w świecie, gdzie pożądanie jest główną przyczyną wszelkiej polaryzacji, rzadko są odporne od elementu wzajemnego uwodzenia.

Boże, jak piękna jest ta relacja. Boże, jest tak piękna, że przyprawia o zawrót głowy! Oznacza ona zaakceptowanie ryzyka pozostawienia otwartych drzwi. Oznacza także, że nigdy nie spuszczamy naszego wzroku i zamiast chować się za iluzorycznymi zabezpieczeniami, spoglądamy prosto w twarz naszej ludzkiej słabości. Oznacza pokorę i uniżenie przyjaciela oblubieńca, która woła radośnie, słysząc głos oblubieńca (zob. J 3, 29), a nie bezpieczeństwo "człowieka Bożego", który może się zdziwić, gdy zapomni, że wciąż jest mężczyzną.

bp Jean-Paul Vesco OP - francuski duchowny katolicki, biskup Oranu w Algierii. Tekst pierwotnie ukazał się w L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Celibat - skarb chrześcijaństwa czy emocjonalna frustracja?
Komentarze (5)
21 grudnia 2018, 10:27
Ten artykuł to próba urabiania prostych ludzi, bez formacji. Kochani nie dajmy sie oszukać, Pismo św, listy św Pawła zachęcają do zachowania celibatu, z ogromną emfazą mówią o tym. W ST byli Nazirejczycy jako pewna zapowiedź tej rzeczywistości, po Chrystusie św Paweł mówił, że jest to jedna z najwyższych form służenia Bogu. Dam Wam rozwiązanie kochani, po pierwsze odfeminizować KK, katechetki uczą w szkole religijności naturalnej, nie onanizuj się bo oślepniesz, bozia pokarze zobaczysz itp itd. Religii powinni uczyć księża, powinno się zakazać, zgodnie z tym co mówił nasz kochany papież Benedykt XVI, homoseksualistom wstępu do seminarów. Prawdziwa formacja w seminarium, która pozwoli na przefiltrowanie kandydatów. Celibat nigdy nie był problemem w KK - tylko ludzie. Jeżeli ktoś wie, że nie stać go na wykończenie wieży nie podejmuje się jej budowy bo ludzie go wyśmieją - to przypowieść z Ewangelii Bracia i siostry - trzeba mierzyć siły na zamiary, badać serce. Będzie dobrze.
SK
Sofia Kowalik
19 grudnia 2018, 15:03
Przede wszystkim nie raz ludziom brakuje podstawowych informacji - pedofilia to choroba, nie tylko zboczenie niezaspokojonych mężczyzn. Występuje zarówno w małrzeństwach, związkach partnerskich czy u singli. Normalny, zdrowy mężczyzna nie traktuje dzieci jako obiektów seksulanych. 
DP
damian palusiński
21 grudnia 2018, 08:57
zupełnie się z Tobą zgadzam, dodajmy jeszcze że jak chodzi o KK to 80% przypadków molestawania dotyczyło chłopców i młodych mężczyzn - jest to więc mocno skorelowane ze skłonnościami homoseksualnymi.
Anna Żebrowska
19 grudnia 2018, 09:08
Odnoszę wrażenie, że to czysta teoria. Piękna, ale oderwana od rzeczywistości. Niezgodna także z Pismem Świętym (biskup ma być mężem jednej żony). Może nawet jest herezją, o proweniencji platońskiej (oh, to brzydkie ciało!). Myślę, że nie zdała egzaminu - skandale pedofilskie, łamanie celibatu z kobietami, cierpienia półsierot po takich związkach, nagminne uwodzenie psychiczne kobiet, dzieci i młodzieży, uzależnianie ich od siebie. Inne Kościoły chrześcijańskie wykazały więcej realizmu w tym względzie i może należałoby pójść ich śladem. Celibat nie jest dla mężczyzn. Kobiety lepiej sobie z tym radzą, może dzięki relacji oblubieńczej z Chrystusem. Najwyższy czas wrócić do źródeł.  
SK
Sofia Kowalik
19 grudnia 2018, 15:05
Zastanawiam się czy problem z niezaspokojeniem u mężczyzn to nie kwestia także wychowania (kultury w jakiej żyjemy od wieków). Od wieków są bowiem uczeni, że im wolno wiecej.