Co ma Bóg do jajecznicy?

Wojciech Żmudziński SJ

Psy jedzą, aby zaspokoić głód. Często z pyskiem zwróconym do ściany. Nie urządzają wspólnych kolacji i wystawnych uczt. Dla człowieka jedzenie to okazja do spotkania, dar przyjmowany z wdzięcznością i błogosławieństwem, zastawiony stół do wspólnej liturgii. Czy mamy tego świadomość przygotowując posiłek i siadając do obiadu lub kolacji?

Wiele uwagi przywiązuje się dzisiaj do zdrowego żywienia, mniej do wspólnego spożywania posiłków. Jeszcze mniej do duchowego wymiaru rodzinnej uczty. Tylko raz byłem świadkiem jak chrześcijanin modlił się przygotowując posiłek. Wkładał w to tyle ciepła i energii, że nie tylko potrawa uroczyście pachniała ale cała kuchnia stała się ołtarzem przedziwnej liturgii. Promieniowała obietnicą zdrowego pokarmu nie tylko dla ciała. Gdy skończyliśmy jeść, gospodarz opowiedział krótką historię, którą pamiętam do dziś:

DEON.PL POLECA

Gdy pewien mężczyzna o bardzo słabej pamięci wychodził rano do pracy, żona przypomniała mu:

- Kochanie nie zapomnij, że dzisiaj przeprowadzamy się. Przyjdź więc na obiad nie tutaj lecz do naszego nowego domu.

Mężczyzna oczywiście zapomniał. Stał zdziwiony przed swoim starym, opuszczonym domem aż wreszcie przypomniał sobie słowa żony. Nie pamiętał jednak gdzie się przeprowadzili. Zatrzymał więc przejeżdżającego na rowerku chłopca i spytał go:

- Chłopcze czy nie wiesz dokąd wyprowadziła się ta rodzina?

- Oj tato, mama mówiła, że zapomnisz.

Po radosnej reakcji zaproszonych gości gospodarz dodał: "dziękując Bogu za nasz wspólny posiłek, nie zapomnijcie, że prawdziwa uczta czeka nas pod innym adresem, a jak tam trafić dowiecie się z Ewangelii. Obyśmy się wszyscy tam spotkali".

Opisane przyjęcie jest dla mnie przykładem uczty, która karmi ciało i ducha, łączy zapach i smak z zasłuchaniem się w słowo. Pragnąłbym jak najczęściej w takiej liturgii uczestniczyć. Przy moich skromnych umiejętnościach kulinarnych nie zaproszę pewnie nikogo na coś bardziej wykwintnego niż jajecznica na maśle okraszona cytatem z Pisma świętego.

W żadnym modlitewniku nie znalazłem modlitwy do odmawiania przy smażeniu jajecznicy. Pewnie i tak bym z niej nie skorzystał, bo nigdy nie lubiłem gotowców. "W Twoim imieniu Panie błogosławię wszystkim, którzy karmili tę kurę. Wielbię Cię za ludzi, którzy siali ziarno i trudzili się przy zbiorach. Niech do ich rodzin zawsze uśmiecha się szczęście, a pokarm, który przygotowuję niech przepełni wdzięcznością ku Tobie tego, który go z moich rąk otrzyma". Tak obmodlony posiłek jest darem nie tylko dla ciała i rozkoszą nie tylko dla podniebienia. Określenie "obmodlony" nie jest powszechnie używane ale najlepiej oddaje to, co nazywam chrześcijańską koszernością pokarmu. Nie chodzi tu o żadne formułki czy zaklęcia lecz o błogosławienie w imieniu Jezusa Chrystusa wszystkim, którzy będą jedli przygotowywane danie.

Aby jajecznica była zdrowa, nie wystarczy świeże jajko i karmiona z miłością kura. Jedzenie jest w pełni zdrowe dopiero wtedy, gdy przygotowane i podane jest z miłością. Tu mógłbym rozpisać się o szczególnym powołaniu kucharza, o potrzebie rekolekcji dla gospodyń domowych i mężów przygotowujących poranną kawę swoim żonom, nie tylko smaczną ale również kochaną. Pominę ten wątek, bo nie chcę być ukamienowany za poglądy kulinarne.

Wspominałem, że psy jedzą z pyskiem zwróconym do ściany. Niektórzy ludzie w Mac Jadalniach próbują niezdarnie je naśladować. Czasem za ścianę robi lustro. Ale to niewielkie ustępstwo na rzecz człowieczeństwa. Nic nie zastąpi ludziom wieczerzy przy jednym stole, gdy siedzą twarzą w twarz, stukają kieliszkiem o kieliszek, łamią chleb i podają sobie przyprawy.

Pamiętam niejeden obiad ugotowany przez mamę - nie tylko moją mamę. Miał on w sobie coś szczególnego, niepowtarzalnego. Grzechem byłoby jeść go w pojedynkę. Gdy podawany był do stołu unosiła się nad nim jakaś cudowna, niewypowiedziana, a może nawet niepomyślana modlitwa do Boga. Smakował miłością.

Warto nadać chrześcijańską koszerność posiłkom przygotowywanym w naszych domach. Modlić się smażąc lub gotując, nawet za nieznanych nam ludzi: rolników, hodowców, sprzedawców. Myśleć z miłością o zaproszonych na obiad gościach obierając ziemniaki i nadziewając farszem kurczaka. Taka koszerność jest modlitwą za osoby, które trudziły się w przeszłości, a zarazem błogosławieństwem dla zasiadających przy wspólnym stole.

Kościół w przeciwieństwie do zaleceń faryzeuszy nie zachęca do częstej modlitwy. Mówi, abyśmy modlili się przez cały czas: "nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was" (1 Tes 5,17-18).

Bóg chce uczestniczyć w każdej chwili naszego życia, również w naszych posiłkach. Pragnie uczynić sacrum z kuchni i jadalni, zamienić stół w ołtarz, a przyjmowany z radością talerz gorącej zupy w część domowej liturgii. Nie chce, byśmy po prostu jedli, spożywali, napełniali żołądek, by zaspokoić głód. Chce, byśmy "łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca" (Dz 2,46). Czasownik "przyjmować" nie jest przypadkowy. Można przyjąć tylko to, co się otrzymuje. Gdy nie ma kogoś, kto z miłością przygotuje obiad, gdy nasi najbliżsi są zbyt zajęci, by zrobić nam rano kanapkę, to chleb (i wszystko, co na nim) będzie jedynie wyprodukowaną profesjonalnie karmą, którą pożremy w pojedynkę podczas krótkiej przerwy na lunch, odwróceni twarzą do ściany, bez świętowania i bez pokrzepiającego słowa.

Z prawdziwą ucztą czeka na nas Chrystus w każdym domu, którego jest Gospodarzem. Pozwólmy Mu gotować z naszych kucharskich książek i podawać naszymi rękoma do stołu, z błogosławieństwem na ustach i z budującym słowem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co ma Bóg do jajecznicy?
Komentarze (39)
B
Barbara
14 lipca 2014, 10:37
Doskonały tekst! Ojcze Wojciechu, proszę o wiecej!
GN
grzegorz nG
13 lipca 2014, 17:34
1/ Tekst świetny. Przesłanie super. Daje "5" .  Na szczegóły spoglądam inaczej lecz cóż to szkodzi; 2/np. widuje w macjadalniach radość zwyczajnych ludzi przy wspólnych posiłkach ery poprzemysłowej; (niewielkie są szanse na  podtrzymanie obrzędowych  ubojów jagniąt, cielców i czego tam jeszcze...); 3/czy słusznie uważam, iż  liturgia oznacza obrzęd? Najstarsze jakie znam wyjaśnienie tego słówka - dotyczyło starożytnego teatru greckiego; 4/i jeszcze śpiewka jak mantra - czy to, że nazwano nas po raz pierwszy chrześcijanami w Antiochii oznacza, że tam powstało chrześcijaństwo? Czy jednak  chrześcijaństwo jest przedwieczne? Objawione? (A tylko percepcja chrześcijan i nasze sposoby nazywania zagadnień ulegają zmianom?); 5/nie gniewam się na kogoś kto woła w rozpaczy - mogę tylko  wskazać błąd: nie spożywamy co niedziela "ścierwa" naszego Boga lecz przyjmujemy ciało  ŻYWEGO Boga. I dzięki temu przezwyciężamy trudności jak tylko to możliwe; 6/Błaha okazja a zapominać nie warto: Pan Bóg wybiera to co niemądre w oczach świata, i to co słabe, i to co nie jest...
S
salvador
13 lipca 2014, 19:38
drogi Grzegorzu nG. Tylko Bóg "jest przedwieczny" a ty jak i ja jesteśmy "czasowi". Tak stworzeni na Jego podobieństwo, ale tego nie da się wyczytać w internecie, są inne wartości po których poznaje się Chrześcijan, podobnie jak i prawdziwych przyjaciół, a tu dotykamy sedna ewangelii (czyli co mówił Jezus?), która jest darem i można ją tylko rozwijać, doglądać itd. (oczywiście jak wpadła w dobrą glebę).
GN
g nG
15 lipca 2014, 09:36
1/Sedno Ewangelii? 2/Co Pan Jezus mówi? "Ja i Ojciec jedno jesteśmy!" "Kto mnie widzi widzi i Ojca." "Dziękuję Ci Ojcze, że objawiłeś te sprawy prostaczkom." "Daj aby i oni byli Jedno jak Ja w Tobie a Ty we mnie, tak i oni niech będą Jedno..." 3/Względem czasowości  i przedwieczności to chyba stosujemy nieco inne brzmienia tych słów: ja przeciwstawiłbym przedwieczności nie czasowość lecz doczesność a może doraźność...
Z
ziomal
13 lipca 2014, 14:40
No tośmy se wczoraj przy grylu odprawili liturgię jak trza. Tylko cóś mi zaszkodziło i mam problem. Względem tego rozszerzania sakrum. Bo nie wiem czy naciskając spłuczkę mam dziękować za stworzenie wody czy to już  będzie przeginka.
E
ech:)
14 lipca 2014, 11:31
Wystarczsy jak podziękujesz za powrót do zdrowia po obrzarstwie i być może opilstwie. A jest za co dziekować bo mogłes wyladowac na ojomie gdyz nieumiarkowanie tez prowadzi do śmierci.
E
ech:)
14 lipca 2014, 11:33
Przepraszam za potworny błąd. ma być oczywiście "obzarstwo" 
Z
ziomal
14 lipca 2014, 13:17
Nie zrzędźcie, abyście nie byli zrzędzeni. Nie było obżarstwa tylko liturgia przypiekania świniny. Puszki z browarem też były błogosławione. Wszystko jak sie należy. Tak żeśmy rozszerzyli sakrum, że laseczki  same sie do nas zaprosiły, i  "przyjmowały posiłek z radością i prostotą serca" (Dz 2,46). Bez kitu.
S
salvador
13 lipca 2014, 11:54
najpierw: zgadzam się że deon powinien pewne wpisy, czy ludzi kasować. To nie jest dyskusja, daleko do jakiejkolwiek merytoryki, a w niektórych wypadkach trąca o coś niebezbiecznego oby nie systemowo. co do wpisówmiedzy "Anią" a "Basia". Dla mnie deon był kiedyś próbą podjęcia innego sporzenia na rzeczywistość, debaty jak i zobaczenia co "redaktorzy" myślą (zresztą takie było zamierzenie, jak wyczytamy w "mowie założeniowej"). Niestety, z biegiem czasu i redaktorzy się często zmieniali, pisali bez odpowiedzialności, a same dyskusje stały sie o dziwo realnym problemem zamiast zalążkiem tych przyszłych, mających znaczenie. Najpewniej czują się obecnie sami autorzy, co potwierdza, że mają kogoś za plecami, gdyby były problemy. Dzis artykuly na deonie, to jak mieszkanie przy Korei Północnej - normalnie bym ich nie czytał, ale (zbyt skomplikowane by wytłumaczyć) po prostu niekiedy trzeba zajrzeć by przygotować się aby bezpiecznie żyć. Wielu tzw."red." nigdy nimi nie powinno być. Większość inspiracji czerpią z obrzucania błotem innych, przez dłuższy czas, widzeniem negatywów, a mają mało pozytywnych, własnych nspriracji, z którymi w sposób ciągły mogliby być kojarzeni. Same wieści też absolutnie nie są niezależne, w wielu wypadkach wręcz propagandowe (też trudno wytłumaczyć). Dlateog choć miał się odrózniać robi obecnie odwrotne wrażenie.
jazmig jazmig
13 lipca 2014, 10:25
Jak widać, sezon ogórkowy w pełni. Stąd tego rodzaju artykuły. Mżna się modlić podczas każdej pracy, także przy sporządzaniu posiłków, ale narzekanie na brak odpowiednich na tę okazję modlitw w modlitewnikach jest absurdalne. Nazywanie tych modlitw liturgią jest śmieszne tym bardziej, gdy coś takiego głosi katolicki kapłan.
R
Rohs
13 lipca 2014, 01:31
Już o jedzeniu to się lepiej nie wypowiadajcie i nie pouczajcie innych jak spożywać posiłki, bo sami jesteście w tym zakresie głęboko patologiczni. Co niedziela spożywają ścierwo swojego boga i to w dodatku z wielkim ukontentowaniem.
E
ech:)
13 lipca 2014, 02:46
Gdyby było mniej zjadliwie, to bym ci może i uwierzyła. A tak chciałeś zabłysnąć i ci się nie udało. Oczekujesz gromów i oburzeń a otrzymujesz tylko politowanie brachu.  Chciałabym twoją wypowiedź zakwalifikować jako objaw patologicznej nienawiści, ale nie mogę gdyż jest to wycie człowieka, któy uznał, że nie otrzymał tego co chciał i ma jakieś tylko sobie znane przeogromne poczucie winy, czy odrzucenia, i na siłę znalazł winnego. To z kolei powoduje to rozdzielające wycie. Jesli uda ci się choć na chwilę przestać wyć to może usłyszysz ciszę, a wniej siebie jako człowieka kochanego, a nie odtrąconego. Ale najpierw musisz pokochać i zaakceptować samego siebie.  i na marginesie poczytaj trochę o patologii, może ci sie przydać przy nastepnych wypowiedziach. Niech Bóg cię błogosławi i  ma dla ciebie dużo cierpliwości i wyrozumiałości. Nie jesteś opetany tylko wściekły. Może nauszysz sie panować nad gniewem. Ale to wielka sztuka, a ty może jesteś zbyt słaby, albo leniwy i wygodny. Wolisz przemijać niż żyć.
.
.......
13 lipca 2014, 06:03
Moderator powinien usunąć ten wpis. Do tego czasu wątpie, aby ktoś cię atakował za ten wpis, bo zdajemy sobie dobrze sprawe coś zrobił i możemy ci tylko współczuć. Ja wolałbym się nie narodzić niż tak się zachować. I przestań zmieniać nicki, bo tchórzem śmierdzi.
TS
twój stary
13 lipca 2014, 07:51
patologia to cię spłodziła i nauczyła pisać , nie mówiąc już o używaniu rozumu
R
Rigel
13 lipca 2014, 12:27
Rohs, taurus to ja Rigel i wiele innych. Pisałem te straszne rzeczy po pierwszej w nocy. Byłem nachlany. Chwyciłem się nawet płynu na rozpałkę do grilla. Nie mogę sobie poradzić z podwójną osobowością. Wydaje mi się,że jednak jestem opętany. Już mam ochotę wyzywać wszystkich. Chyba to zaraz zrobię. To mocniejsze odemnie. Przepraszam.
R
Rohs
15 lipca 2014, 03:48
Koniecznie się pomódl. Bóg da Ci +10 do wieczności za obronę "zbłąkanej duszy" i +5 obronę przed profanacją. Wy katole naprawdę wierzycie w te pierdoły... W kategorii najgłupszej religii moglibyście śmiało stawać w szranki ze scjentologami.
N
Noe
13 lipca 2014, 00:35
ja myślę, że Noe był tym, który zjadł z najbliższymi przed Bogiem właśnie jajecznicę po potopie. Można to porównać z tym co uratowało się z arki jak i zapewne wywnioskować po winie, którym się napił. Bo cóż miał innego?
Janusz Brodowski
12 lipca 2014, 22:55
Poruszający tekst. Lekki w formie, ale ostry w treści. Niby prosta rzecz, ale w ilu rodzinach praktykowany jest wspólny posiłek, nie mówiąc o modlitwie rodzinnej.
A
Ania
12 lipca 2014, 21:31
Przeczytałama na tym portalu wiele różnych artykułów i za każdy z nich jestem bardzo wdzięczna. Ludziom, którzy je zredagowali i opublikowali i Pani Bogu, który im na to pozwolił :) Bądźmy wdzięczni. Jestem wdzięczna, że znalazłam deon.pl :)
A
Ania
12 lipca 2014, 21:05
Bardzo pouczający artykuł. Dziękuję :)
TT
tak tylko
12 lipca 2014, 20:41
"Mam wrażenie, że deonowi pisarze przescigają się kto napisze artykuł o najbardziej głupim tytule. No, przyznaję ma Ojciec duże szanse (..)" (basia) to niestety nie wrażenie, to rzeczywistość i dodam, i często sprawa osobistej kultury. tak tylko.
B
basia
12 lipca 2014, 16:25
Mam wrażenie, że deonowi pisarze przescigają się kto napisze artykuł o najbardziej głupim tytule. No, przyznaję ma Ojciec duże szanse, z Żyłką idziecie łeb w łeb. A tak już bardziej poważnie - tyle się ostatnio w Polsce dzieje, trzeba ludziom pokazywać właściwą drogę, a Ojciec zajmuje się pisaniem arykułów o jedzeniu z jajedznicą w tytule. Brawo!
12 lipca 2014, 17:00
Ależ Pani Basiu!! Pomijając tytuł, to jest w pewnym wymiarze właśnie wskazanie właściwej drogi!! Droga - słowo klucz. Droga - a więc pewien określony, postępujący proces, formacja. Proszę zwrócić uwagę jak to się dokonywało u naszych praojców!! Elementami, które na wspomnianą formację, proces, drogę WIARY i podążania śladem Bożych wskazań, się składały były chociażby codzienna MODLITWA (poranna i wieczorna), znak Krzyża św. czyniony na bochenku chleba, MODLITWA PRZED I PO jedzeniu, modlitwy o urodzaj, żniwo, dobry wybór stanu, akty strzeliste. Całość formacji!!! Jeśli to zatracimy, to dziecictwo zupełnie przepadnie, cóż nam pozostanie?? Potrzeba żyć wiarą!! Potrzeba tę drogę Bożych wskazań w sobie rozwijać, każdego dnia!! Poprzez stały kontakt i uwielbienie Boga!! W tym, co mamy pożywać, co ofiarujemy, z czym się mierzymy. W całej naszej istocie... 
12 lipca 2014, 17:44
Dużo się dzieje, dużo się działo i dużo będzie się działo. Niektórzy zaangażują się w jedne tematy, inni w drugie. Ci sami raz o tym, innym razem o tamtym. Smutny byłby świat, gdyby wszyscy zawsze tylko o jednym. A jest taka mnogość obszarów... Kwestia spożywania posiłków, poruszona przez o. Wojciecha zdawać by się mogła błahostką, gdy jemy, posilamy się, zaspokajamy głód w coraz większym pośpiechu, w pojedynkę, tam gdzie akurat zastał nas głód i jest możliwość szybkiej konsumpcji. Moja żona od zawsze walczyła, żebyśmy dbali o wspólne rodzinne posiłki. Różnie to wychodzi z powodu rozjeżdżających się godzin wzajemnych zaangażowań, lecz jak się uda raz na jakiś wspólnie trójką i tak na spokojnie, zapraszając Boga do tego, bez żadnego pośpiechu, kontemplując, smakując posiłek stwierdzamy potem, że był to bardzo fajny czas zacieśniania się wspólnoty naszego ogniska domowego, wzrastania jedności, większego zrozumienia, wyrozumienia:)
WD
Wujek Dobra Rada, Mistrz Ciętej
12 lipca 2014, 18:12
Ks.Żmudziński już pisywał teksty zaangażowane. Nie wyglądało to dobrze. Nie wywołujmy wilka z lasu! ;-))) Każdy ma swoje powołanie, a ten wpis o jajecznicy dotyka w lekki sposób ważnych spraw. Ode mnie 5 gwiazdek.
A
aka
12 lipca 2014, 19:53
Basiu - jeśli nie widzisz związku jajecznicy z Bogiem oraz znaczenia wspólnego spotkania przy stole ludzi przyjaznych (choć niekoniecznie przyjaciół) - to współczuję. Stawiasz Bogu granice: do kuchni ma nie wchodzić (ciekawe, gdzie jeszcze mu zabronisz), między nami przy stole nie siadać. 
B
basia
12 lipca 2014, 20:15
widzę związek jajecznicy z Bogiem. nie słyszysz jak to głupio i prymitywnie brzmi? zajmowanie się jajecznicą i stawianie takich problemów to poziom szkoły podstawowej. gdyby tytułowe pytanie zadał mi uczeń ze szkoły podstawowej to bym odpowiadała, ale jeśli takim tematem zajmują się ludzie dorośli - to współczuję.  i nie ma to nic wspólnego ze stawianiem Bogu granic, bo ich nie stawiam. ale mam wrażenie, że niektórzy piszący takie artykuły i je zachwalający sami się ograniczają intelektualnie.
12 lipca 2014, 15:22
Dziękuję Ojcu za ten tekst... Wielokrotnie ostatnimi czasy właśnie o tym myślałem i kwestie te w sercu rozważałem. Dzień chrześcijanina jest wielkim darem Pana Boga. Trzeba przeżyć go tak, by wzbogacił on naszą osobowość i stał się krokiem do osiągnięcia szczęścia pełnego, czyli zbawienia. Z Bogiem zaczynajmy każdy nowy dzień, z Bogiem go przeżywajmy, i z Bogiem kończmy. Długość modlitwy nie jest ściśle określona. Tu ważną jest zasada - masz wolny czas, módl się dłużej, nie masz czasu - módl się krócej, ale modlitwy nigdy nie opuszczaj. Przecież powinniśmy pamiętać, że o wartości modlitwy decyduje jakość naszego wewnętrznego zaangażowania. Najpiękniejsza i najlepsza modlitwa to uczestnictwo we Mszy św. Wtedy modlisz się razem z Chrystusem, który ofiaruje siebie Ojcu. Jakże piękną jest zatem modlitwa przy stole rodziny, przy tym swoistym "Ołtarzu", na którym składamy Panu z ufnością dary, które mamy pożywać, oraz nasze wszelkie trudy, bolączki, marności, by On to wszystko przemieniał i ubogacał...  Wzorem uczniów Chrystusowych zwracajmy się często do Boga z prośbą:  "Panie, naucz nas modlić się". (Łk 11 ; 1).  Niech Bóg Trójjedyny udziela Księdzu swego błogosławieństwa!! 
P
purysta
12 lipca 2014, 14:49
>" zastawiony stół do wspólnej liturgii." >" cała kuchnia stała się ołtarzem przedziwnej liturgii." Bez przesady z tą liturgią. Słowo to oznacza publiczną formę kultu religijnego. W Kościele katolickim pojęcie "liturgia" oznacza kult oficjalny Kościoła, a więc liturgię mszy św., liturgię sakramentów oraz liturgię godzin. W Kościołach wschodnich (zarówno katolickich, jak i prawosławnych) termin „Liturgia” oraz Boska Liturgia używane są zamiennie na określenie Ofiary Eucharystycznej. Smażenie jajecznicy w żaden sposób nie przystaje do tych definicji.
Wojciech Żmudziński SJ
12 lipca 2014, 14:57
Liturgia to nie definicja. Całe życie człowieka można przeżywać jako liturgię, jako sacrum. Powołaniem chrześcijanina jest ekspansja sacrum, a nie zamykanie go w jakichś murach, fatałaszkach, pozłacanych pudełkach.
P
purysta
12 lipca 2014, 15:18
Oczywiście, że liturgia to nie definicja. Liturgia to publiczna forma kultu religijnego. Nawet bardzo pobożne samażenie czy spożywanie jejecznicy nie jest publiczną formą kultu religijnego. Nie bardzo rozumiem co oznaczają niektóre użyte przez Ojca słowa. Nawet nie śmiem pomysleć, że może "jakieś mury" oznaczają świątynie, "fatałaszki" - szaty liturgiczne, a "pozłacane pudełka" - tabernakula. Bez przesady też z tą ekspansją sacrum. Co profanum, to profanum. Nie będzie chyba Ojciec nalegał, żeby idąc do domu publicznego dziękować stwórcy za stworzenie Ewy
D
diagnostyk
12 lipca 2014, 15:19
Eee Purysta. Teraz to się zbłaźniłeś bardzo paskudnie. Nie masz kontroli nad własnymi emocjami  Tobie żadne leki nie pomogą. To nie działa na socjopatyczne zaburzenia osobowości.
Wojciech Żmudziński SJ
12 lipca 2014, 15:54
Tak, zrozumiał Pan słowa. "Jakieś mury" oznaczają budynek kościoła. Słowa "fatałaszki" użyłem na określenie szat liturgicznych i innych, powłóczystych strojów, jakie my księża przywdziewamy. A "pozłacane pudełka" to zamykane na klucz tabernakula, by Panu Jezusowi nie przyszło do głowy wyjść kiedyś na spacer poza mury kościoła. 
R
Rigel
12 lipca 2014, 16:05
To czego jeszcze Ojciec szuka w tych szatach, w tych murach, z tym tabernakulum za plecami. Z Ojca gastronomicznymi sentymentami najlepszy byłby Kościól Latającego Potwora Spaghetti.
Z
ziomal
12 lipca 2014, 16:26
A nie da rady wziąć z miłością te powłóczyste szaty, podziękowć Bogu za krawców co je szyli, za murarzy co zbudowali te mury i za dobrych ludzi co zrobili zrzutke na tabernakulum, żeby nie trzeba było Pana Jezusa w szufladzie trzymać?
S
senior
12 lipca 2014, 17:34
Jesteś jeszcze młody ziomalu, to nie wiesz, że mężczyźni na pewnym etapie  przechodzą kryzys wieklu średniego. Wtedy żonatym cudza żona wydaje się lepsza niż własna, a księżom do liturgii bardziej pasuje kuchenny fartuszek i patelnia  niż ornat i patena.
12 lipca 2014, 22:40
Właśnie przez przeniesienie wszelkich chrześcijańskich odruchów wyłącznie do sfery „kościółkowiej” mamy w Polsce taki a nie inny katolicyzm – "niebiańska liturgia" w kościele i "piekło powszdnie" w domu. Wikipedia nie wydaje mi się najlepszym źródłem, a nawet gdybyś doczytał całą notkę, to być się dowiedział, że liturgia w szerszym rozumieniu oznacza „oddawanie czci Bogu”. Uświęcanie czasu przez gotowanie może być nieraz bardziej skuteczne niż odmawianie brewiarza. Nie mylmy porządku. Pierwsi chrześcijanie nie znali brewiarza, nie znali jeszcze psalmów, poza kilkoma najważniejszymi. Postawą serca, oddawaniem czci Bogu i w miłości bliźniego „uświęcali czas”. Wydaje mi się, że można piękniej doświadczyć spotkania Boga i bliźniego przy dobrej jajecznicy niż przy „przespanej” mszy czy różańca.
D
DG
13 lipca 2014, 00:26
Słowo liturgia istniało w grece na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa. Znaczyło mniejwiecej tyle co służba dla dobra publicznego, bliskie znaczeniowo jest łacińskie "missa" (źródło słowa msza).
W
Wojciech
14 lipca 2014, 11:08
"Fatałaszki" ? Kojarzy mi się to z taką mocno zadekowaną odwagą z tego że "karnawał juz się skończył".  Albo więc proszę robić prawdziwą rewolucję albo poproszę o sensowny przepis na ten omlet. Zresztą