Czas na Slow Church

Konrad Sawicki

Jaki jest wasz rekord najszybszej niedzielnej Mszy, w jakiej uczestniczyliście? Mój to 22 minuty, z kazaniem oczywiście. Wtedy po raz pierwszy w życiu przyszło mi do głowy porównanie Kościoła do McDonalda.

Nie tylko żołądek

Idea fast foodów jest prosta. Zjeść w miarę smacznie, a szybko. Menu jest powszechnie znane i nie zmienia się zbyt często, więc można zdecydować w drodze do restauracji. Na kelnera czekać nie trzeba, na szykowanie potrawy też nie, bo przecież wszystko najczęściej jest gotowe. Wystarczy zamówić, zapłacić i już siedzimy przy stoliku ze swoim posiłkiem. Istota zamysłu, czyli przewidywalność i oszczędność czasu, spełniona jest w 100 procentach.

DEON.PL POLECA

Jednak w pewnym momencie ludzie doszli do wniosku, że jedzenie to nie tylko zapełnianie żołądka, że jest w tym coś ważniejszego. Tak w latach osiemdziesiątych XX wieku narodził się ruch Slow Food, a za nim poszły następne: Slow Cities, Slow Living, Slow Travel, Slow Design itp.

Jasne, że czasem faktycznie się spieszymy i można wtedy wpaść na szybkie co nieco. Ale generalnie idea jedzenia jest głębsza. Ważne jest oczekiwanie, ważne to, co jemy, z kim i w jaki sposób. Z czynności trawiennej można łatwo stworzyć czas świętowania i domowego misterium, w którym obok żołądka i jelit pracuje również serce, angażują się emocje, utrwalają więzi.

Nakarmić duszę

Amerykanie zauważyli ostatnio, że współczesne życie w pędzie ma również wpływ na liturgie w chrześcijańskich świątyniach i sposób przeżywania naszej wiary. Szybka modlitwa, szybkie nabożeństwa itp. W protestanckich kręgach zrodziła się więc idea Slow Church. Powstała już nawet książka pod takim tytułem, która za kilka tygodni wejdzie na rynek.

Christopher Smith i John Pattison - autorzy tej książki - zapowiadają ją takim hasłem: Chodzenie do kościoła w naszych czasach może trochę przypominań jedzenie w fast foodach. Szybko i smacznie. Ale to nie zadowoli Twojej duszy!

Niezależnie od tego, co konkretnie proponują twórcy ruchu Slow Church w USA i niezależnie od specyficznej sytuacji amerykańskiej, w której ta idea się rodzi, warto na nią zwrócić uwagę. Na łamach "Washington Post" kilka dni temu ukazała się zapowiedź publikacji, a w niej komentarz pewnego teologa o mniej więcej takiej wymowie: Współczesna kultura szybkiego życia nie sprzyja duchowemu rozwojowi. W kościele natomiast trzeba się zaangażować w miejsce oraz ludzi i dać się porwać Bogu. A do tego potrzebny jest czas.

Godzina dla Pana

Wróćmy do tej 22-minutowej Mszy. Niedzielny obowiązek spełniony? Spełniony. Eucharystia ważna? Ważna. Wszystkie wymagane elementy były? Były. To czego się czepiać? Tego właśnie, że - obrazowo mówiąc - różnica między taką szybką liturgią a liturgią odprawianą i przeżywaną zwolna jest taka, jak między szybką przekąską w McDonaldzie a rodzinnym obiadem z deserem na finał.

Teraz modne są różne akcje ekologiczne, które mają zachęcać do dbania o naszą planetę. Niedawno mieliśmy "Godzinę dla Ziemi". A może by tak w naszym Kościele propagować "Godzinę dla Pana"? Tak, godzina na niedzielną Eucharystię to jest chyba czas w sam raz.

Kochani księża oraz ci, którzy mają wpływ na życie naszych parafii: nie pozwólcie się zwieść temu pędowi XXI wieku. Szybsze wcale nie oznacza czegoś lepszego. I nie chodzi o to, żeby kazanie trwało pół godziny. Wystarczy 10-12 minut. Dajcie czas liturgii, śpiewom i ciszy. Dajcie czas Bogu, żeby mógł w nas działać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czas na Slow Church
Komentarze (42)
C
c.z
2 kwietnia 2014, 10:06
"W protestanckich kręgach zrodziła się więc idea Slow Church. Powstała już nawet książka pod takim tytułem, która za kilka tygodni wejdzie na rynek. Christopher Smith i John Pattison - autorzy tej książki - zapowiadają ją takim hasłem: Chodzenie do kościoła w naszych czasach może trochę przypominań jedzenie w fast foodach. Szybko i smacznie. Ale to nie zadowoli Twojej duszy!" Ale protestanci, choćby nie wiem, jak byli dobrzy, pójdą do piekła. Mamy Mszę Trydencką. Jedyną prawdziwą, poprzez którą i dzięki której można zostać zbawionym.
Grzegorz Kramer SJ
2 kwietnia 2014, 10:13
Skąd c.z. wiesz, kto pójdzie do piekła?
P
Piw
2 kwietnia 2014, 11:45
Wiemy to od św. Augutyna. "Poza Kościołem można wszystko uczynić, poza zbawieniem duszy. Można doznawać czci, można przyjmować sakramenty, można śpiewać Alleluja, można odpowiadać Amen, można głosić Ewangelię, można wyznawać i głosić wiarę w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, ale wyłącznie w Kościele katolickim można odnaleźć zbawienie". Św. Augustyn, Sermo ad Caesareensis ecclesiae, Patrologia Latina, t. 43, kol. 695. Oczywiście o. Kramer jest ważniejszy i mądrzejszy od wsystkich świętych.
P
Paul
2 kwietnia 2014, 12:20
Problem w tym że Św. Augustyn zmarł 28.08.430r. a protestantyzm to XVI wiek czyli dłuuugo po śmierci Św. Augustyna... a niezależnie od tego Św. Augustyn też tylko człowiek i nie Jemu decydować komu piekło a komu niebo. o. Kramer ma rację :)
P
Piw
2 kwietnia 2014, 12:41
A Pan Jezus zmarł 33 r. n.e.więc Jego słowa też są nieaktualne? Św. Augustyn żył w czasach gdy rozmaitych herezji było więcej niż teraz (manicheizm, pelagianizm itp.). Jest nazwany Ojcem Kościoła a jego pisma należą do fundamentów naszej wiary. O. Kramer jest szkodnikiem, niszczy Kościół i tylko sieje zamęt, ale modlę się o światło Ducha Swiętego dla niego.
P
Paulina
3 kwietnia 2014, 12:09
Św. Augustyn nie był Bogiem...
P
Piw
3 kwietnia 2014, 12:59
Ale jako święty jest już "z Bogiem", a jego pisma mówią właśnie o Bogu i Kościół je uznał za prawdziwe. Dla Ciebie Kramer jest bożkiem?
I
Izabela.s
3 kwietnia 2014, 14:14
Ty nie decydujesz o tym kto pójdzie do piekła, ani nikt inny jak Bóg. Nawet" KATOLIK", ktróry nie jest prawdziwym katolikiem tylko z nazwy może pójść do piekła. Żeby nie było, jestem katolikiem. :) Blogosławieństwa. A i jeszcze zbawiony, może zostać kązdy, nawet ktoś kto nie poznał Imienia Jezus, a żyje według sumienia i miłości moze zostać zbawiony! 
M
Mateusz
3 kwietnia 2014, 16:07
Osąd "piekło / niebo" zostawcie Bogu, to nie jest ludzkie zadanie...
Jan Maria
5 kwietnia 2014, 19:46
Może nie jedyną prawdziwą, bo takowa nie istnieje. Msza Święta Trydencka to faktycznie wspaniale wyraża prawdy wiary, jest niezwykle teo centryczna (Chrysto centryczna). A ponadto wspaniałość Rytu Trydenckiego przyciąga umysły kochające ład i porządek. Z pewnością dobrze czyni ten co na Mszę Świętą Trydencką uczęszcza. Niestety NOM (Nowa Msza Św. Współczesna) jest na tyle piękna na ile wiara Kościoła na to pozwala. A z tą jak wiemy wszyscy jest wielki problem. Jak by to rzec człowiek współczesny wierzy w to co widzi, a człowiek wierzący słucha kontempluje i dopiero daje wiarę. Wydaje się że jesteśmy tacy mądrzy i współcześni, a nasza wiara niestety kuleje. Winnym jest brak kontemplacji Słowa Bożego (Jezusa Chrystusa), który jak to przecież nam tłumaczą najpełniej jest obecny w trakcie ofiary Mszy Świętej w komunikancie (ciele Pana Naszego) i winie (krwi Naszego Pana). Więc kryzys wiary jest efektem rozpędzonego do granic możliwości trybu życia, pozbawionego refleksji, co przełożyło się na celebrację Eucharystyczną i naszą wiarę. Już ciężko jest nam wierzyć w obietnice, które spełniają się we właściwym dla Boga czasie, a wolimy żyć według dyktanda świata, według dyktatu chwili, promocji, okazji. Czyż tak nie jest?
E
eNeN
5 kwietnia 2014, 23:56
a kim jest o.Kramer?
M
mm
2 kwietnia 2014, 09:49
Szkoda, że K. Sawicki wiedzę o Kościele i liturgii czerpie z "Washington Post" i ze skrajności w stylu "22 minuty" wyciąga uogólniające wnioski... Może wystarczyłoby poczytać, co o liturgii pisał kard. J. Ratzinger. Przypomnieć sobie liturgie Jana Pawła II. Zajrzeć do dokumentów i ksiąg liturgicznych (np. Mszału), gdzie od dawna jest mowa o tym wszystkim. Nie musiałby się redaktor Sawicki zachwycać spóźnioną refleksją protestantów.
A
AP
2 kwietnia 2014, 00:09
To jest wpis na prima aprilis? Jeżeli to jednak prawda to proszę nie myśleć, że sobie drwię. Naprawdę nie wiedziałem, że istnieją takie miejsca gdzie można tak szybko w niedzielę. Nie przypominam sobie, żebym był na Mszy Św. krótszej niż 45 minut. Co prawda jakoś szczególnie na zegarek nie patrzę, ale jakby było krótko to na pewno bym sprawdził z ciekawości. Hm...
2 kwietnia 2014, 10:11
W jednej z parafii istniała (nie wiem czy nadal istnieje bo już tam nie mieszkam) niedzielna Msza św. zwana przez proboszcza Mszą dla niewierzących... i trawała mniej więcej tyle.
O
Ona_Płock
1 kwietnia 2014, 23:08
 Bardzo rzadko, będąc szczególnie na niedzielnej Mszy Św. sprawdzam godzinę na swoim zegarku, więc nie potrafiłabym nawet odpowiedzieć na pytanie, ile trwa Msza Św. w Parafii, do której uczęszczam. Myślę, że są to chwile tak cenne i ważne, że dla mnie temat czasu jaki im poświęcam jest abstrakcją. Warto skupić się na słowie Bożym, na modlitwie nie tylko tej mówionej ale i śpiewanej, a jeśli komuś jeszcze mało, zawsze można zostać dłużej i w ciszy i spokoju, sam na sam z Bogiem prowadzić swoje ciche konwersacje.
T
tak
1 kwietnia 2014, 19:35
W ostatnich dniach biegli powołani przez prokuraturę zadali dotkliwy cios „antysmoleńskiej sekcie”. Jak podała Rzeczpospolita, nie chcą wydać opinii bez pełnego dostępu wraku i oryginału czarnych skrzynek. Co więcej domagają się też od Rosjan dokumentacji dotyczącej lotniska w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na lotnisku oraz aktów normatywnych regulujących system sprawowania kontroli ruchu lotniczego 10 kwietnia 2010 r. Tyle, że wszystkie te dowody znajdują się w rękach Rosjan. I tak oto dochodzimy do momentu, w którym premier Donald Tusk, w imię rzekomej „przyjaźni” z Putinem (która zresztą po wybuchu sprawy ukraińskiej odbija mu się czkawką) całkowicie oddał śledztwo stronie rosyjskiej. Można powiedzieć, że nie miał wyjścia, że Rosjanie i tak zrobili by co chcieli. Być może, ale nawet nie spróbował negocjować, nie podjął oferty ówczesnego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, aby prowadzić wspólne śledztwo, nie poprosił o pomoc UE i NATO. Po czterech latach okazało się, że ludzie oskarżani o przynależność do „smoleńskiej sekty” w kwestii dostępu do wraku i oryginałów czarnych skrzynek mieli rację i zachowywali się racjonalnie, w przeciwieństwie do wyznawców „antysmoleńskiej sekty”, którzy kierują się ideologią Platformy, a nie rozumem. http://gosc.pl/doc/1942563.Smolenska-sekta-miala-racje
SC
slow Church
1 kwietnia 2014, 21:08
Hm, ale to jest wątek o slow church, a nie slow investigation ;-)
A
Aldi
1 kwietnia 2014, 18:50
A ja dziś byłam na Mszy Św. która trwała ponad 1.20. Księdzu zebrało się na wykład teologiczny w trakcie kazania. Zamiast Bibii miał tablet nad którym wykonywał dziwne dla mnie znaki (ni to krzyża, ni to błogosławieństwa). Tak długi monolog to brak znajomości psychiki ludzkiej. Babcie co chwila zerkały nerwowo na zegarek. Zaczęło się kasłanie. Wychodzenie. Należy zdecydować się na umiar. Nikt nie przyswoi tyle wiedzy i myśli nawet najbardziej pobożnych. Te z kazania raczej odwoływały się do znajomości judaizmu itd. Podczas Mszy Św. nic mnie tak nie denerwuje jak Księża, którzy coś tam mamroczą pod nosem ministrantom. Sami się dziwnie uśmiechają do siebie po np. kazaniu. A Eucharystię odprawiają byle jak. Chyba powinni jechać na rekolekcje - by przypomnieć sobie o istocie Przeistoczenia. Dla mnie najważniejsze jest pokuta, podniesienie i komunia, która również nie jest nabożnie przekazywana. Kto ma ochotę na extra dziękczynienie - może zostać po Mszy w kościele bądź udac się do kaplicy. Msze powinny być dynamiczne. Tak jak my rozmawiamy z sobą. To samo dotyczy różańca. Nie ma nic gorszego jak egzaltowanie się słowami. Nie ma bata - od razu jest rozproszenie.
M
m
1 kwietnia 2014, 19:13
z tym różańcem to sie zgadzam
1 kwietnia 2014, 17:19
Coś w tym jest. A też ważne zdaje się jest rozróżnienie, czy chodzi o msze codzienne, coniedzielne, czy jakieś rzadsze - kwestia codziennych obowiązków rodzinnych, zawodowych potencjalnych uczestników. Dla przykładu - raz w miesiącu znajduję czas, żeby uczestniczyć w nieco dłuższej, niż standardowa, mszy o uzdrowienie, która pomimo iż trwa ponad 2 godziny, jakoś nie dłuży się. Wydaje się, że taki czas jest potrzebny na pełne przeżycie tego, wejście w cały ten wspaniały klimat autentycznego jednoczenia się z Jezusem Chrystusem. Zachęcam do zapisania sobie w kalendarzu tych najbliższych 27 i/lub 28 kwietnia: [url]http://odnowa.jezuici.pl/index.php?page=kalendarz[/url] i przynajmniej pouczestniczenia on-line, coby się samemu przekonać:) Choć zapraszam serdecznie również na przyjechanie po prostu do Łodzi, żeby przeżyć to na żywo - zapewne większa szansa na głębsze uczestniczenie w tym wydarzeniu. Nie powinien to być zmarnowany czas:)
CM
czarna morwa
1 kwietnia 2014, 15:47
A mnie przeszkadza brak dziękczynienia  po Komunii św. Przydałoby się parę chwil ciszy albo choćby i pieśni dziękczynnych. Nim do człowieka dotrze, że właśnie przyjął swego Pana, już mu się do głowy sączą ogłoszenia duszpasterskie:(
M
mim
1 kwietnia 2014, 15:12
tak! ja proszę o zdecydowanie więcej śpiewu przed w trakcie i po mszy i ciszy np przy wyznawaniu grzechów, prośbach itd
B
bebe
1 kwietnia 2014, 14:23
Jezeli msza jest odprawiona z szacunkiem należnym Panu Bogu to może być i krótka, a kazanie w kilku słowach ale zrozumiałe. Najwazniejsze jest przykazanie miłości. Kochaj Pana Boga i ludzi, a jak ich kochasz, to widzisz ich problemy i w miarę mozliwości pomagasz: finansowo, rzeczowo(ciuchy, jedzenie itd.)modlitwą, wsparciem duchowym, usmiechem, dobrym słowem, zrobieniem zakupów, przeprowadzeniem przez ulicę, wejsciem do tramwaju, ustapieniem miejsca, itd. Jezeli tego nie robisz to Twoja wiara jest martwa a Ty jesteś trupem.  Jak umrzemy to Pan Bóg zapyta sie o nasze dobre uczynki wzgledem biliźniego.
Grzegorz Kramer SJ
1 kwietnia 2014, 14:17
Ja w tygodniu dochodzę do 45 min. Bez organisty i śpiewów.  Cisza w liturgii jest mocna. 
W
WMA
1 kwietnia 2014, 14:06
W Mariackim są takie msze w tygodniu, nawet dziś na takiej byłam. Zero śpiewów, brak kazania tylko szybkie "odklepywanie" elementów mszy. Nawet już po Eucharystii nikt nie zaintonował żadnej pieśni i było jakoś tak pusto i... dziwnie.
P
piw
1 kwietnia 2014, 14:03
22 minuty? No to pewnie u dominikanów albo u jezuitów było! Ja uczęszczam na mszę w formie nadzwyczajnej (tzw. trydencką). Jest czas na ciszę, na modlitwę, na kontemplację, na pobożne śpiewy i widać że na tej mszy jest obecny Bóg.
BO
Bella od OP
1 kwietnia 2014, 18:03
Chyba nigdy nie byłeś na mszy u dominikanów! Świadomie piszesz takie kłamstwa? Czy bycie kłamcą to owoc uczęszczania na msze trydencką?
P
piw
1 kwietnia 2014, 18:53
Bywam u dominikanów u mnie w Poznaniu. Jest szybko i wesoło - nawet nie każdy się zorientuje że to Msza Święta, Najświętsza Ofiara. Wskaż mi kłamstwo w mojej wypowiedzi, a jeśli go nie znajdujesz to dlaczego mnie oskarżasz?
Kamila
1 kwietnia 2014, 22:33
skoro bywasz u dominikanów w Poznaniu, to kłamiesz w kwestii jezuitów. CBDU
BO
Bella od OP
2 kwietnia 2014, 00:59
Msze u dominikanów to najtroskliwiej odprawiane liturgie w Polsce, wiec nie gadaj głupot.
P
Piw
2 kwietnia 2014, 11:48
znasz słówko "albo"? Przeczytaj sobie jakikolwiek podręcznik do logiki. I przestań mnie obrażać. Mam nadzieję że się wyspowiadasz z tego, o ile jesteś katoliczką.
D
DG
1 kwietnia 2014, 13:23
Drodzy Chrześcijanie, ręka w górę kto poświęca choć 22 minuty w tygodniu aby wyszukać wokół siebie potrzebujących i im pomóc. Wszelkie rozważania czy msza według właściwego formularza, czy nie za krótka, wydają się być podobne do wiechci słomy. O ile mi wiadomo Jezus w Ewangelii o czym innym mówił. No, ale może się mylę, może najważniejsza jest ilość pokłonów, krzyżyków, technika składania rączek i odwracania się na pięcie.
M
Michał
1 kwietnia 2014, 13:43
Drogi DG, to należy czynić, a tamtego nie zaniedbywać. O ile wiadomo Kościołowi Katolickiemu, Jezus w Ewangelii mówił o relacji miłości z Ojcem, która to dopiero może owocować w postaci miłości inych ludzi. Taka jest kolejność, ale obydwa elementy muszą być zachowane, by można było mówić o chrześcijaństwie. Więc racją jest, że powinniśmy mieć zawsze przed oczami drugiego człowieka, ale ważniejsza jest relacja z Bogiem, która wyraża się także poprzez zewnętrzne gesty, takie jak np. wyśmiane pokłony i krzyżyki. Szalom! :)
P
piw
1 kwietnia 2014, 14:05
Same uczynki nie zbawią. Bez modlitwy i bez Eucharystii wiara jest martwa i zamienia się w filantropię.
D
DG
1 kwietnia 2014, 20:40
Ani uczynki nie zbawiają, ani wiara nie zbawia, Bóg zbawia. No, ale może nie znam się na teologii.  Filantropia (dosłownie: miłość człowieka), wydaje mi się tym samym co miłość bliźniego. Stąd jeśli wiara zamienia się w filantropię to bardzo dobrze. W Kościele w którym codziennie zamienia się chleb w Ciało Jezusa Chrystusa, zamiana wiary w filantropię nie powinna być problemem. No, ale są od tego lepsi fachowcy. Spotykam tu wielu ludzi, którzy są lepszymi chrześcijanami ode mnie. Ogarnia mnie podziw. Czy wasza miłość bliźniego ma jakieś pozainternetowe objawy?
A
Anakin
1 kwietnia 2014, 13:18
no raczej "nie jest czas". Jak wspomniał @jazmig Ojciec Święty raczej promuje przeciwny kierunek. Ja dopowiem o propagowaniu krótkich kazań.
jazmig jazmig
1 kwietnia 2014, 13:05
Nie chcę się czepiać, ale papież Franciszek woli raczej szybkie msze, gdy to on jest celebransem. Omija on sporo elementów mszy, o czym pisano niejednokrotnie. Istnieje trend ku maksymalnemu uproszczeniu mszy i może dojść do tego, że msza będzie się składała z jakiegoś pozdrowienia wiernych, modlitwy w intencji zamawianej dla danej mszy, w intecji papieża i kapłanów, a potem już tylko konsekracje, jakiś krótki hymn, udzielenie komunii, pożegnanie i jazda do domów. Ponieważ mamy komunię na rękę, to wprowadzi się automaty wydające konsekrowane hostie po wrzuceniu jakiejś monety, a wtedy sama msza stanie się zbędna.
T
tomi
1 kwietnia 2014, 22:19
Jazmig za duzo sobie pozwalasz!!!! Jestes madrzejszy od papieza i calego kosciola razem wzietych. Ty wiesz wszystko, umiesz najlepiej, ty bys tak ustawil Kosciol zeby bylo niebo na ziemi. Zakceptuj ze to nie ty rzadzisz Kosciołem, miej troche pokory i wsluchaj sie w glos tych ktorych Pan Bóg powolal do rzadzenia Kosciolem, szczegolnie papieza Franciszka. Zamiast wypisywac tysiace krytycznych komentarzy na deonie, spojrz na siebie, zacznij pracowac nad soba, zrob rachunek sumienia. Nie zajmuj sie wycliwianiem grzechow innym tylko skup sie nad swoim grzechem i slabosciami. A aktywnosc w sieci przenies na na wartosciowe dzialania w realu. 
D
DG
1 kwietnia 2014, 13:00
Czurczu, czurczu.... A co z praktykowaniem chrześcijaństwa w codziennym życiu?  (by nie mowić otzw. milości bliźniego).
MC
Mateusz Cymbała
1 kwietnia 2014, 12:23
Artykuł mnie zaniepokoił i zdziwił, nigdy jeszcze nie spotkałem sie z tak krótką mszą niedzielną.. myśle że ten tekst powinien być skierowany szczególnie do kisęży, drodzy bracia niech niedziela bedzie nadal dniem wyjątkowym dla chrzescijan, niech nie traci na wartości, wręcz odwrotnie! 
B
Beata
1 kwietnia 2014, 12:22
Przykro mi stwierdzić dość często, spoglądanie na zegarek przez księży prowadzących mszę św, i przegadane kazania, często nie nawiązujące do usłyszanej Ewangeliii
K
ksiadz
1 kwietnia 2014, 11:51
Jestem księdzem i dziękuje autorowi za cenne przypomnienie. W naporze ogromnej ilości spraw w ciągu dnia łatwo można stracić to co najważniejsze lub popaść w rutynę.