Czeka u drzwi

(fot. Noborder Network / flickr.com / CC BY 2.0)

Jest taka mocno wyeksploatowana kaznodziejska opowiastka o tym, jako to sam Jezus miał przyjść w odwiedziny do pewnego człowieka. Potencjalny gospodarz przejął się bardzo perspektywą wizyty tak dostojnego gościa. Poczynił wielkie przygotowania. Na stół wydobył wszystko co miał najlepszego, zarówno pod względem zastawy, jak i potraw. W napięciu i pełnej gotowości oczekiwał przybycia Chrystusa. Niestety, czas czekania uprzykrzał mu pewien żebrak, który raz po raz stukał do jego drzwi, prosząc o gościnę lub przynajmniej coś do jedzenia. Poirytowany taką nachalnością przeganiał natręta jak mógł najskuteczniej.

Ku rozczarowaniu wspomnianego człowieka, Jezus nie przybył. Skarżył się więc potem znajomym, jak to został wystawiony do wiatru przez samego Bożego Syna. Aż w końcu ktoś mu uświadomił, że Chrystus wielokrotnie pukał do jego drzwi, czekając na gościnę. Był tym gorliwie przepędzanym żebrakiem.

Kaznodziejski przykład ckliwy i przesiąknięty dydaktyzmem. A jednak jest w nim pewna ważna myśl. Ważna i - moim zdaniem - aktualna.

W pierwszych dniach maja, przysłuchując się rozmowie kilkorga młodych, wchodzących w życie zawodowe i rodzinne ludzi, zwróciłem uwagę na pytanie, po którym zapadła cisza. "Co zrobimy, gdy nagle przybędzie tutaj kilkuset uchodźców gdzieś tam z Afryki czy skądś? Pomyśleliście o tym?". W nieco zmodyfikowanej formie zacytowałem je na portalu społecznościowym. Nie udało mi się wywołać poważnej dyskusji.

Nie minął tydzień, a sprawa "kwot" uchodźców do przyjęcia przez poszczególne kraje Unii Europejskiej stała się jednym z ważnych tematów medialnych. Razem z kwestią przyjęcia w Polsce grupy syryjskich chrześcijan. Wygląda na to, że stanęliśmy przed poważną próbą.

W książce kard. Waltera Kaspera "Papież Franciszek. Rewolucja czułości i miłości" znalazłem informację, której nie znałem: "Papież Pius XII zaliczył prawo do nowej ojczyzny do przysługujących uchodźcom praw człowieka". Poszukałem dokumentu, na który powołał się niemiecki kardynał. To konstytucja apostolska "Exsul familia. O duchowej opiece nad emigrantami", ogłoszona przez Piusa XII 1 sierpnia 1952 roku. Zaczyna się tak: "Tułacza Rodzina Nazaretańska: Jezus, Maryja i Józef, uciekając przed gniewem bezbożnego króla i w drodze do Egiptu, i na wygnaniu w Egipcie stanowi pierwowzór, przykład i ostoję dla wszystkich emigrantów w każdym czasie i miejscu, dla cudzoziemców i wszelkiego rodzaju uchodźców, którzy w obawie przed prześladowaniem lub z powodu niedostatku muszą opuścić rodzinną ziemię, drogich rodziców i krewnych oraz serdecznych przyjaciół i podążać w obce strony". Wynika z niej jasno, że Kościół od wieków rozumie potrzebę troski o uchodźców i zawsze starał się nie pozostawiać ich własnemu losowi.

Dwa lata temu ogromne wrażenie zrobił fakt, że papież Franciszek pierwsze kroki poza Rzym skierował na wyspę Lampedusa, która stała się dla uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu symboliczną bramą do Europy. To wtedy przypomniał, że pytanie "Gdzie jest twój brat" zaadresowane jest do wszystkich wyznawców Jezusa Chrystusa. To wtedy mówił o obojętności i braku poczucia odpowiedzialności za los innych.

W ostatnich dniach kilkakrotnie usłyszałem pytanie o głos Kościoła w Polsce w kwestii przyjmowania uchodźców, którzy tysiącami przybywają wciąż do Europy. Znalazłem dotychczas jedną wypowiedź biskupa w tej materii. Mówiąc o trwających ogromnych prześladowaniach chrześcijan, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, powiedział w zeszłym tygodniu: "Musimy być gotowi, jako Kościół w Polsce, na przyjęcie chrześcijańskich uchodźców".

W adhortacji apostolskiej Franciszka "Evangelii gaudium" znalazły się słowa, które nawet według autora mogą niektórych dotknąć: "Każda wspólnota Kościoła, która nie zamierza w pełni i w sposób twórczy skutecznie współpracować, aby ubodzy żyli godnie i nikt nie był wykluczony, narazi się także na ryzyko rozkładu, chociaż mówi o tematach społecznych lub krytykuje rządy. Łatwo podda się w końcu światowości duchowej, maskowanej praktykami religijnymi, bezowocnymi zebraniami lub pustymi przemówieniami". To nie brzmi tylko jak ostrzeżenie. To brzmi jak proroctwo.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czeka u drzwi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.