Czy Franciszek mógłby być politykiem?

Jacek Siepsiak SJ

Ogromna popularność papieża Franciszka powoduje, że wielu polityków lub dziennikarzy politycznie "określonych" próbuje go wykorzystać, stawiając po swojej stronie lub po przeciwnej. To nie dziwi, ale może wprowadzać niepokój w serca u ludzi słuchających uważnie papieża, zwłaszcza gdy jego słowa budzą sumienia, gdy nie są łatwe do przetrawienia.

Kiedy w Polsce wprowadzono stan wojenny i doszło do pierwszych zabójstw (jak np. w kopalni "Wujek"), papież Jan Paweł II apelował o nieużywanie przemocy. Było wtedy słychać hasło: "Zima wasza, wiosna nasza". I wielu młodych szykowało się na wiosenną partyzantkę. Papież jakoś "schłodził" te zapały do zbrojnego oporu. Wielu to się nie podobało. Czy takie apele Jana Pawła II były uprawianiem polityki? Czy raczej były wskazywaniem na fundamenty, na których powinno być oparte nasze ewentualne zaangażowanie polityczne? (Pisząc "nasze", myślę nie tylko o chrześcijanach, lecz także w ogóle o ludziach dobrej woli).

Jestem przekonany, że podobnie jest w przypadku Franciszka. On nie jest politykiem, choć ma wiele do powiedzenia (i pokazania) politykom. Wskazuje na wspólne fundamenty, na cele czy jak kto woli na wartości. Natomiast polityczne sposoby ich realizacji to już jest inna kwestia, pozostawiona mądrości i doświadczeniu różnorodnych środowisk.

Dobrym przykładem jest kazanie Franciszka wygłoszone w uroczystość świętych Piotra i Pawła. Ludzie zadają sobie pytanie, jak reagować na to, co się dzieje za sprawą Państwa Islamskiego. Jedni jadą np. do Kurdów i chwytają za broń, inni popierają politykę bombardowań wspierających tradycyjne państwa arabskie. Są też tacy, którym się wydaje, że nic nie można zrobić i czują się sparaliżowani przez obrazy fanatycznego okrucieństwa. Jeszcze inni apelują o nadstawianie drugiego policzka i o niewskrzeszanie ducha krucjat.

A papież mówi, by na prześladowania dotykające też chrześcijan reagować modlitwą. Mówi o czymś, co powinno poprzedzić decyzje polityczne. Nie narzuca chrześcijanom takiej czy innej polityki, lecz pokazuje, na jakim fundamencie trzeba ją oprzeć.

Odwołując się do pierwszej wspólnoty w Jerozolimie, prześladowanej przez Heroda, zwraca uwagę, że mogła się ona rozwijać tylko dzięki nieustannej modlitwie, jak np. podczas aresztowania Piotra. Również katakumby były nie tyle miejscem ucieczki przed prześladowaniami, ile miejscem modlitwy podczas nich, miejscem adoracji Boga, który nie zapomina o swoich dzieciach. Bliskość z Bogiem, jaką przeżywa właśnie wśród prześladowań wspólnota chrześcijańska, prowadzi nawet do takich doświadczeń jak owej służącej, która z radości nie otworzyła drzwi uwolnionemu Piotrowi (por. Dz 12,13-14).

Jeżeli chcemy po chrześcijańsku reagować na prześladowania, musimy jednoczyć się z Bogiem w modlitwie (a nie praktykach quasi-magicznych), by poznawać Jego sposób reagowania, by się Nim zachwycić i by Go pokochać, i wtedy dopiero pójść za Nim, naśladować.

Krucjaty wołały "Bóg z nami!". Lepiej (ewangeliczniej) jest wołać: "My z Bogiem!" albo "...za Bogiem!".

Czy Franciszek jest politykiem? Przykładem i słowem bardzo konkretnie pokazuje, jak głosić Ewangelię. Uprawia więc pewną zaangażowaną politykę wewnątrzkościelną. Ale jeśli chodzi o politykę światową, to raczej jest prorokiem niedbającym o "poprawność polityczną".

Malutka, ale charakterystyczna ilustracja: Przed wizytą w Boliwii zapowiedziano Franciszkowi, że zostanie mu przygotowana specjalna herbatka z koki, by mógł znieść duże wysokości w Andach. Na co papież miał się żachnąć i powiedzieć, by mu dali, tak jak wszystkim innym, po prostu liście koki do żucia. To dość "niepoprawne" dla europejsko-północnoamerykańskiej opinii publicznej, ale jakże naturalne w Ameryce Łacińskiej. Udawanie to nie jest styl tego papieża. Strasznie trudno byłoby mu być politykiem.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Franciszek mógłby być politykiem?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.