Czy Kościół wychodzi na ulice?

(fot. Wikimedia Commons)

Monstrancja uroczyście wynoszona na ulice miast, młodzi ludzie maszerujący dla Jezusa, kopia obrazu podróżująca na dachu samochodu. Czy o to chodzi papieżowi Franciszkowi, gdy apeluje, by Kościół wyszedł na ulice?

Gimnazjaliści zapytani na lekcji religii, czy według nich Kościół w Polsce wychodzi do ludzi, odpowiadają: "ksiądz przychodzi do szkoły, chodzi po kolędzie...". Jeden z uczniów mruczy pod nosem: "no tak, i za szkołę i za kolędę dostaje kasę".

DEON.PL POLECA

Nauczyciel religii przypomina, że księża zawsze byli w szpitalach u łóżek chorych i umierających. Zawsze byli w więzieniach i towarzyszyli rodzinom w ich bólu rozłąki z ukochanym zmarłym. Brali i biorą udział w najradośniejszych chwilach, jakie przeżywają nowożeńcy... "No tak - mruczy uczeń - i za to też dostają kasę" i dodaje "tylko misjonarze są w porządku". Na pytanie: "dlaczego tak myślisz?" - odpowiada: "Są w porządku, bo żyją wśród tubylców, a nie tylko wśród nich pracują".

Czy to ma na myśli Papież, gdy wzywa katolików do wyjścia na ulice? Czy chodzi mu o życie z "tubylcami" tego świata, o życie ich życiem, upodabnianie się do nich we wszystkim prócz grzechu? Tak właśnie jego przesłanie rozumiem. Żywego Boga nie można spotkać zamykając się w murach kościelnego budynku, a sklejone ręce na amen nie obmyją nóg strudzonemu Chrystusowi.

"Aby spotkać Boga żywego musimy z miłością ucałować rany Jezusa w naszych braciach głodnych, biednych, chorych, uwięzionych" - powiedział Franciszek w lipcu zeszłego roku, a do młodych Argentyńczyków apelował: "Chcę, abyśmy wyszli na zewnątrz, żeby Kościół wyszedł na ulice, chcę abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem, od tego, co jest wygodą, klerykalizmem, od tego wszystkiego, co jest zamknięciem w sobie. Parafie, szkoły, instytucje stworzone są po to, aby wychodzić na zewnątrz".

Każdy katolik, nie tylko ksiądz, powołany jest do tego, by żyć w realnym świecie kochając go i pielęgnować głęboką relację z Chrystusem obecnym w drugim człowieku, kimkolwiek by on nie był. Potrafimy w Polsce troszczyć się o nasze ludowe tradycje, wznosić okrzyki na cześć Chrystusa Króla, budować robiące wrażenie posągi, organizować procesje i akcje ewangelizacyjne. Czy potrafimy jednak dzielić nasze życie z najbardziej potrzebującymi? Jak to robimy? Na to pytanie każdy powinien sobie sam w sumieniu odpowiedzieć.

A tymczasem przestańmy szpanować pompatycznością religijnych uroczystości. Zacznijmy żyć razem z tymi, którym wiary nie starcza. Wierny Bogu chrześcijanin sam powinien być monstrancją wynoszącą z niedzielnej Mszy realną moc Jezusa Chrystusa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Kościół wychodzi na ulice?
Komentarze (17)
Z
zebin
2 marca 2014, 23:46
Siedząc dziś na Mszy Św słuchałem kazania i zastanawialem się o czym mówi ksiądz. Nie potrafię powtórzyć nawet jednego zdania. Zdania tego artykułu są dla mnie - porównując obrazowo - jak świeża bułka prosto z piekarni. Przekaz  i postawa "funkcjonariuszy religinych" jak nazywam księży swojej parafii to dla mnie suchar bez wody ... Jeszcze walczę, patrząc się na coraz liczniejsze puste ławki wokół. Jem te suchary wierząć i kurczowo trzymając się Eucharystii. Czy wytrwam ?
V
vega
2 marca 2014, 13:20
Vega, mozna prosic troche mniej bełkotliwie?-;) ... Nie można. Bo to nie do ciebie.
W
wer
2 marca 2014, 13:05
Vega, mozna prosic troche mniej bełkotliwie?-;)
V
Vega
28 lutego 2014, 13:41
Jeszcze moja krótka myśl, dotycząca "dostawania kasy" i nie koniecznie "wychodzenia na ulice". Otóż pośród katolików uważających się za "wyjątkowych" i w związku z tym "uprzywilejowanych" spotkałam się z "miłosiernym" i "pełnym wdzięczności" pod adresem bliźniego składaniem  powiedzmy "ofiary" pieniężnej. Po co? Oni właśnie "wysyłają innych na ulice", do walki ze światowością i ateizmem, który rozeznali w sposób egoistyczny - dla własnych interesów i w przeciwieństwie do istniejącej rzeczywistości. A "obdarowany", ma się wywiązać ze swojej misji rozpowszechniając ich kłamstwo. Tak wygląda "dzielenie" życia z potrzebującymi: jednych się przekupuje, a drugich się okrada, chocby z dobrego imienia, bo cóż egoista uzna, że jak zabiera, to może, bo ten drugi nie zasługuje i MUSI się dzielić... Może najpierw trzeba się wybronić przed patologia panoszącą się wśród katolików?
MR
Maciej Roszkowski
28 lutego 2014, 12:33
Zaza. Rozumkiem, Kochanie rozumkiem.
TP
taka prawda
28 lutego 2014, 12:18
Czy Kościół jeszcze istnieje?
T
tomi
27 lutego 2014, 22:49
@jazmig  Słuchaj rowniez zacznij od siebie. Skoro nie chcesz zajmowac sie biednymi, spoko, pracuj, troszcz sie o najblizszych. Wszystko ok, mozesz tez pisac komentarze na deonie. Napisales ich conajmniej kilkaset, a moze juz przekroczyles z 1000, ile z nich bylo pozytywnych, pobudzajacych do dzialania, takich przy nadziei, poruszajacych do glebi, zmuszajacych do czegos dobrego? Jak na moje zdanie kilka, w porywach moze do 10. Cała reszta to narzekanie, zgryzliwosc, polajanie, pouczanie, negowanie, wymadrzanie sie, pycha, zadufanie, rozliczanie innych, bycie madrzejszym  od papieża. Zatem 99% twoich komentarzy na "nie" 1% na "tak". I jak tu z toba pogadac?
M
mm
27 lutego 2014, 22:18
Dzięki, tak mi przychodzi, że i to z serca robić mogę i tamtego nie zaniedbywać. Ile razy czytam takie słowa czuję zaproszenie i lęk, że nie dam rady, ale jestem za...i staram się praktykować
27 lutego 2014, 22:17
Mam zły dzień - to w nawiązaniu do komentarza poniżej :). Więc jadąc tak jakoś po bandzie i od końca. Każdy bez wyjątku katolik wychodzący ze Mszy sw, ale tez każdy katolik omijający kościół jest żywą monstrancją. Każdy katolik jest świątynią. Tak pięknie przecież opisał to św Paweł. Dalej, katolicy czyli de facto Kościół jest jak najbardziej obecny na ulicach naszych miast, katolicy nie musza na nie jakoś specjalnie wychodzić. Codziennie każdy z nas spotyka swoje siostry i swoich braci w wierze. Szczególnie w Polsce, bo przecież innowiercy czy ateiści są u nas w zdecydowanej mniejszości. Natomiast faktycznie jest problem – klerykalizm i klerykalne myślenie. Bo przecież trzeba coś z tym ludem zrobić, pouczyć go, powinien iść na ulice. Tak, to jest ten nieszczęśliwy klerykalizm. Ksiądz (przymuszony w jakiś sposób słowami Papieża) zachęca tym artykułem katolików do wyjścia na ulice, jednocześnie nie zauważając, ze oni w Polsce są jak najbardziej obecni na ulicach miast, miasteczek, czy wsi. Dają na tych ulicach jasne, czytelne świadectwo swojej wiary.
W
weronika
27 lutego 2014, 20:59
Pozdrawiam o. Wojciechu  spotkajmy się na ulicy w Częstochowie z siostrą Biedą.            przecież niebo jest w nas ----- czy to dostrzegam myśląc o Kościele... weronika
AC
Anna Cepeniuk
27 lutego 2014, 19:24
Jak zwykle Ojcze Wojciechu - dokładnie też tak uważam....
V
Vega
27 lutego 2014, 18:05
@jazmig Przynajmniej pierwsze zdanie według mnie jest już nie lada przeholowaniem nie do przyjęcia. Czy może wszyscy losowo tu "zebrani" mają zasiąść w bezruchu i zacząć nasiąkać wylewanym tu na potęgę jadem i agresją? Bynajmniej - powódź nie skutkuje właściwym nawodnieniem zieleni. A czy chociaż ostatnie zdanie w artykule ktoś widział? Może właśnie ono tak naprawdę napędza reakcje oburzenia? Bo w tym wypadku pomiędzy "powinien" a jest (np. w wypowiedziach pod tekstem) istnieje potężna przepaść. A ja, jakoś ubostwa myśli tu nie widzę, ani niedopowiedzeń, chociaż jednocześnie chciałabym przeczytać więcej i znaleźć tu rozwinięcie myśli z innym rozłożeniem akcentów. Więc widocznie ten tekst nie jest dla mnie. I tyle. Nie da się napisać tekstu dla wszystkich. A jak ktoś ma złote mysli na temat, szkoda, że się nimi po ludzku nie dzieli.
Wojciech Żmudziński SJ
27 lutego 2014, 17:25
@ Cortez i @ dać przykład Napisałem: "Na to pytanie każdy powinien sobie sam w sumieniu odpowiedzieć". I również w moim sumieniu odpowiedziałem. Podobnie jak głoszący kazanie powinien sam nawracać się pod jego wpływem, tak też piszący powyższy tekst pisze go nie tylko do innych, ale przede wszystkim do siebie. Nie stać mnie na powiedzenie "przydźcie i zobacznie jak żyję", bo moglibyście trafić na mój "zły dzień". Pozdrawiam
jazmig jazmig
27 lutego 2014, 17:23
Proponuję zacząć od siebie, zarówno autorowi, jak i papieżowi. Dajcie przykład i całujcie rany Chrystusa całując biednych i ubogich oraz mieszkając z nimi w ich norach, zamiast w klasztorach czy  luksusowych hotelach. Być może wasz przykład pociągnie innych i wszyscy będą całowali biednych i ubogich, zamiast pracować, opiekować się swoimi dziećmi i rodziną itp.
K
Klara
27 lutego 2014, 17:22
Śnię o dniu, w którym sięgniemy po jedną cebulę w warzywniaku...
C
Cortez
27 lutego 2014, 16:35
Bardzo lubię czytać ks. Żmudzińskiego, i to co napiszę nie jest żadnym atakiem, ale mam podobne pytanie co powyższy rozmówca. Czy mógłby się ojciec z nami podzielić jak tą Franciszkową zachętę postanowił realizowac w swoim życiu?
DP
dać przykład
27 lutego 2014, 15:29
Czyli co KONKRETNIE w ramach wezwania Franciszka o wyjściu katolików na ulice, (przeciw światowości, wygodzie) czyni (albo ma zamiar zrobić) autor artykułu, aby nie zamykać się w samym tylko faryzejskim wypominaniu medialnym "biciem piany" ?