Czy Synod Biskupów będzie rozczarowaniem

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)

Na Synodzie będą silne napięcia, zacięte dyskusje, ale na koniec będzie wielkie rozczarowanie - powiedział kard. Wilfrid Napier z RPA w wywiadzie dla Radia Watykańskiego. Naturalnie miał na myśli gorącą kwestię ewentualnego dopuszczenia do komunii św. osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach. Postanowiłem zapytać go w e-mailu, skąd to przekonanie o nieuchronnym rozczarowaniu. Odpisał.

"Ostrzegam ludzi przed nierealnymi oczekiwaniami oraz apeluję o chłodne głowy i serca - napisał mi metropolita Durbanu. - Jeśli ktoś ma nierealistyczne oczekiwania wobec wyniku Synodu, to będzie rozczarowany, ponieważ Synod nie wyjdzie im naprzeciw".

Niepotrzebne dyskusje?

DEON.PL POLECA

Z tego listu oraz z wypowiedzi dla Radia Watykańskiego zrozumiałem też, że kard. Napier nie jest zadowolony z tego, iż sprawie komunii dla rozwiedzionych poświęca się tak wiele miejsca. Bo biskupi poświęcą temu wiele czasu, a i tak nic z tego przecież nie wyjdzie, wszak "postępowanie Kościoła względem rozwodników oparte jest na jasnych słowach samego Jezusa i św. Pawła".

Na tę myśl z kolei ja odpisałem metropolicie dwoma uwagami. Pierwsza: wiemy, że wyniki ankiety papieża Franciszka są niepokojące. Luka pomiędzy nauczaniem Kościoła a opiniami katolików jest większa niż myśleliśmy. Jeśli przyszłoroczny Synod nie odpowie na to czymś naprawdę inspirującym, będziemy mieli porażkę. Oczywiście jestem świadom, że kwestia rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach - nawet gdyby została jakoś rozwiązana - nie załatwi wszystkiego. Ale debata, którą mamy teraz przynajmniej pokazuje, że Kościół naprawdę poszukuje nowej drogi na te nowe czasy. Nawet za bolesną cenę kłótni kardynałów.

I druga moja uwaga: jeśli chodzi o sprawę komunii dla rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach, ja sam nie wiem, czy propozycja kard. Kaspera jest dobra. Jako absolwent teologii i katolicki dziennikarz nie mam tak naprawdę zielonego pojęcia, w jaki sposób Kościół powinien pomóc tym ludziom, nie zmieniając podstaw swojej doktryny. Ale z drugiej strony jestem całkowicie pewien, że nie wolno nam zamykać tej sprawy zanim Synod w ogóle się rozpoczął. Kto wie, którędy powieje Duch? Wolę tu przybrać postawę otwartości. Dlatego właśnie słowa o przewidywanym rozczarowaniu tak mnie dotknęły. Może jest jakaś inna droga, której teraz nie widzimy? Może ojcowie synodalni razem z papieżem usłyszą coś nowego, co nie byłoby zmianą fundamentów doktryny, ale jednocześnie dawałoby świeże spojrzenie na ten problem? Jeśli tak by się stało, to nie mielibyśmy do czynienia z rozczarowaniem.

By na nowo poczuli się w Kościele

Kard. Napier podziękował mi w kolejnym e-mailu za tę wypowiedź. I dodał: "Zapewniam cię, że nie chcę by Synod rozczarował Kościół. Tak jak ty mam nadzieję i modlę się o to, by Duch Święty poprowadził Kościół do zrozumienia problemów ludzi po rozwodach i w nowych związkach, którzy w ten sposób złamali swą komunię z Kościołem. By wypracował stosowne rozwiązania, które doprowadzą ich do skruchy i przybliżą do wspólnoty oraz pozwolą im poczuć, że na nowo są w Kościele".

W naszej korespondencji właściwie w każdym liście przewijał się motyw modlitwy: "Proszę, módl się za nas podczas Synodu", "apeluję o wiele godzin modlitwy", "proszę, módl się za nas, tu w Afryce Południowej, gdzie rodziny doświadczają ogromnych trudności, takich jak ubóstwo, bezrobocie i przemoc".

Na tym tle pojawił się też przykład ubiegłorocznego konklawe, które wybrało papieża z Argentyny. "Wierzę, że tak jak to było podczas konklawe, teraz też modlitewne wsparcie całego Kościoła dla biskupów da rezultaty, których Duch Święty dziś chce dla Kościoła" - napisał hierarcha.

Usłyszeć, co mówi Duch do Kościołów

Podsumowując tę wymianę listów, chciałbym powiedzieć, że nie podoba mi się postawa, która z góry zakłada, że nic się nie da zrobić w jakiejś kwestii, więc lepiej nie tracić czasu na debaty. Wręcz przeciwnie, sądzę, że taka burzliwa dyskusja jest Kościołowi potrzebna. I w tej konkretnej i w wielu innych sprawach. O jakieś wydumane zgorszenia, zamieszania czy rozwadnianie nauki w ogóle bym się nie martwił, bo to sam Duch czuwa nad ewentualnymi efektami owych debat.

Z drugiej strony nie podoba mi się również przesądzanie, że papież z pewnością przyjmie tę konkretną propozycję kard. Waltera Kaspera. Niestety sam niemiecki teolog zasugerował niedawno w wywiadzie, jakoby Franciszek osobiście wspierał jego rozwiązania. I jedna i druga postawa jest zamykaniem drogi Duchowi Świętemu, który żyje w Kościele. W marcu ubiegłego roku ten Duch niespodziewanie z dalekiego Buenos Aires wezwał na Piotrową Stolicę 76-letniego kardynała. Wypadałoby wierzyć, że ojcowie synodalni i tym razem usłyszą, "co mówi Duch do Kościołów" (por. Ap 2).

--------------

Konrad Sawicki - absolwent teologii na UKSW, publicysta, redaktor "Więzi", współpracownik Deon.pl, "Tygodnika Powszechnego" i "W drodze", twórca projektu Kościół dla mniej praktykujących. Twitter: @Konrad_Sawicki

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy Synod Biskupów będzie rozczarowaniem
Komentarze (119)
E
ed
2 października 2014, 17:06
I pomyślec że tekścik Sawickiego najemnego dziennikarza Wyborczej, TP i deonu daje taki rezonans w komentarzach. No ale deon z tego żyje
K
krokus
2 października 2014, 15:13
Czy rzeczywiście jest to jądro niepowodzeń kościoła ? Jakimi problemami powinien zajmować się synod ? oczywiście ,że tymi najważniejszymi ALE CO JEST NAJWAŻNIEJSZE ?  jakie są metody stratyfikacji problemów ? same pytania bez odpowiedzi . ot metodologiczna fuszerka .
T
tomtom
2 października 2014, 11:51
Być może zamiast oczekiwać na "zmiany które poszłyby za duchem czasów" i zakładać że te które za nim nie pójdą będą „porażką” należałoby się zastanowić czy „duch czasów” to oby na pewno ten za którym powinniśmy podążać… Mój niepokój co do pewnych kierunków które zostały pośrednio wyznaczone i z pewnością będą prezentowane przez Synod jako jedna z dwóch przeciwstawnych sobie koncepcji „duszpasterstwa rodzin” budzą nie tylko wypowiedzi Kard. Kaspera ale przyznam że nie rozumiem również słów samego papieża który swojego czasu odnosząc się do sytuacji osób rozwiedzionych, które żyją w nowych związkach  raczył powiedzieć: „na przykład tradycja prawosławna rozumie to inaczej. Daje drugą szansę”. Uzasadniając że żyjemy w epoce, która potrzebuje miłosierdzia… Myślę że każdy rozsądnie myślący katolik zdaje sobie sprawę że nie może być mowy o zmianie prawa kanonicznego w zakresie spraw dotyczących sprawowania Sakramentów Świętych. Nie dyskutujmy więc o kwestiach oczywistych bo te (siłą rzeczy) dyskusji nie wymagają i zastanówmy się czy jeśli "duch czasów" chciałby zniszczyć Sakrament Małżeństwa i Pokuty rzeczywiście musiałby doprowadzić do formalnej zmiany doktryny o czym się namiętnie dyskutuje... cdn.
T
tomtom
2 października 2014, 11:52
cd. Wg mnie to nie zmiany w dostępie do Komunii Św. dla "rozwodników" powinny budzić niepokój a kwestia nierozerwalności Sakramentu Małżeństwa jako taka... "Duch czasów" to moim zdaniem sprytna i przewrotna bestia… Czy zmiany w sensie łagodzenia prawa kanonicznego w orzecznictwie stwierdzania nieważności oraz samego uproszczenia procedur zawierania Sakramentu Małżeństwa nie mogą stać się pośrednio afirmacją tzw. "ponownych małżeństw"...? Zakładając że wprowadzenie takich uproszczeń doprowadziłoby do obniżenia poziomu przygotowania przyszłych małżonków do świadomego przyjęcia Sakramentu i uwzględniło zmianę kryteriów w orzecznictwie stwierdzania nieważności Małżeństwa to patrząc przez pryzmat tak pojmowanej  de facto "legalizacji" ponownych związków "problem" Dostępu do Komunii Św. przestaje istnieć i przedstawia się jako "zasłona dymna" a doktryna (tylko formalnie) zostaje "nienaruszona"... nieprawdaż? Tak sytuacja nie wiązałaby się ze zmianą doktryny w formalnych zapisach kościelnego prawa ale spowodowałaby że byłaby ona „martwa”… Uważajmy zatem aby nas nie zwiodło słodkie kadzenie o błędnie pojmowanym miłosierdziu… bo „duch czasów” nigdy nie proponuje nam grzechu bezpośrednio a zawsze przewrotnie i podstępem lub z fałszywą troską… Pozdrawiam serdecznie.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 09:34
Kard. Kasper postawił kilka ciekawych pytań. "Wska­zów­kę dała nam już w 1994 r. Kon­gre­ga­cja ds. nauki wiary, kiedy orze­kła (a Be­ne­dykt XVI pod­trzy­mał to pod­czas świa­to­we­go spo­tka­nia ro­dzin w Me­dio­la­nie w 2012 r.), że osoby roz­wie­dzio­ne w po­now­nych związ­kach nie mogą otrzy­my­wać ko­mu­nii sa­kra­men­tal­nej, ale mogą otrzy­my­wać tę du­cho­wą. Oczy­wi­ście nie do­ty­czy to wszyst­kich roz­wie­dzio­nych, ale tych o od­po­wied­nim na­sta­wie­niu du­cho­wym. Nie­mniej jed­nak wielu bę­dzie wdzięcz­nych za tę od­po­wiedź, sta­no­wią­cą praw­dzi­we otwar­cie.   Ale to budzi sze­reg pytań. W rze­czy samej ten, komu zo­sta­je udzie­lo­na ko­mu­nia du­cho­wa, staje się jed­no­ścią z Je­zu­sem Chry­stu­sem; czy to moż­li­we, żeby za­ra­zem łamał przy­ka­za­nie Chry­stu­sa? Dla­cze­go więc nie może otrzy­mać ko­mu­nii sa­kra­men­tal­nej? Jeśli wy­klu­czy­my z sa­kra­men­tów roz­wie­dzio­nych chrze­ści­jan w no­wych związ­kach, któ­rzy są go­to­wi do nich przy­stą­pić, i ode­śle­my ich na drogę zba­wie­nia po­za­sa­kra­men­tal­ne­go – czy nie po­da­je­my w wąt­pli­wość fun­da­men­tal­nej struk­tu­ry sa­kra­men­tal­nej Ko­ścio­ła? Do czego zatem służy Ko­ściół i jego sa­kra­men­ty?"
K
ka
2 października 2014, 10:57
Masz rację. Pan Jezus zresztą nigdy nie mówił o Komunii "duchowej". Zawsze to miało być realne spożywanie Jego Ciała.
&
<...>
2 października 2014, 11:25
Jest to jedność komunii kościelnej, a nie jedność z Chrystusem Joseph Kard. Ratzinger Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, 14 września 1994 roku List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach [url]http://izajasz.pl/dk,8,,przyjmowanie_komunii_swietej_przez_wiernych_rozwiedzionych_zyjacych_w_nowych_zwiazkach.html[/url] 6. Wierny, który żyje stale na sposób małżeński (more uxorio) z osobą, która nie jest prawowitą małżonką albo prawowitym mężem, nie może przystępować do Komunii św. Jeśli zaś sądzi on, że jest to możliwe, ze względu na ciężkość materii i na to, czego wymaga dobro duchowe osoby 10 oraz dobro wspólne Kościoła, pasterze i spowiednicy muszą pouczyć go, że taki sąd sumienia jawnie sprzeciwia się nauczaniu Kościoła 11. Powinni także przypominać tę naukę w nauczaniu wszystkich wiernych im powierzonych. Nie oznacza to jednak, że Kościołowi nie leży na sercu sytuacja tych wiernych, którzy nie są bynajmniej wyłączeni z komunii kościelnej. Stara się on zapewnić im opiekę duszpasterską i zaprasza ich do uczestnictwa w życiu Kościoła, w takim stopniu, w jakim pozwalają na to przepisy prawa Bożego, od których Kościół nie ma żadnego prawa dyspensowania 12. Z drugiej strony konieczne jest pouczenie zainteresowanych wiernych, że ich udział w życiu Kościoła nie ogranicza się wyłącznie do kwestii przyjmowania Eucharystii. Należy pomagać wiernym w głębszym zrozumieniu wartości udziału w eucharystycznej ofierze Chrystusa, komunii duchowej 13, modlitwy, medytacji Słowa Bożego, dzieł miłosierdzia i sprawiedliwości 14.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 11:41
Komunia duchowa to jest jedność komunii kościelnej, a nie jedność z Chrystusem ? Modlitwa komunii duchowej: 'Panie Jezu, przyjdź przynajmniej duchowo do mojego serca', a nie: 'Kościele, przyjdź przynajmniej duchowo do mojego serca'.
K
ka
2 października 2014, 11:45
Chcesz powiedzieć, że istnieje jakaś nowa forma komunii, tzw. komunia kościelna, a nie Komunia święta będąca Ciałem Pana Jezusa?
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 11:52
"Z drugiej strony konieczne jest pouczenie zainteresowanych wiernych, że ich udział w życiu Kościoła nie ogranicza się wyłącznie do kwestii przyjmowania Eucharystii. Należy pomagać wiernym w głębszym zrozumieniu wartości udziału w eucharystycznej ofierze Chrystusa, komunii duchowej 13, modlitwy, medytacji Słowa Bożego, dzieł miłosierdzia i sprawiedliwości" Ten fragment wywołuje dwa pytania: 1. "Jeśli wy­klu­czy­my z sa­kra­men­tów roz­wie­dzio­nych chrze­ści­jan w no­wych związ­kach, któ­rzy są go­to­wi do nich przy­stą­pić, i ode­śle­my ich na drogę zba­wie­nia po­za­sa­kra­men­tal­ne­go – czy nie po­da­je­my w wąt­pli­wość fun­da­men­tal­nej struk­tu­ry sa­kra­men­tal­nej Ko­ścio­ła?" 2. Po co maja uczestniczyć w życiu Kościoła ? Trafią do Nieba czy nie ? Jeżeli nie, to po co mają sobie głowę zawracać. Jeżeli tak, to jak to się ma do słów Chrystusa: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie." Nic tu nie ma : "Jeżeli nie będziecie spożywali przynajmniej duchowo".
&
<...>
2 października 2014, 12:57
Istotowo innej natury jest obiektywna przeszkoda zewnętrzna, niezawiniona (np. z powodu prześladowań lub braku kapłana) oraz inna obiektywna przeszkoda wewnętrzna zawiniona (uparte trwanie w grzechu) i to decyduje o istotowo różnej naturze komunii duchowej w obu przypadkach. Różny jest skutek samego pragnienia zjednoczenia.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 13:00
Widać wyraźnie, że z powodu nieodpartej chęci kodyfikowania wszystkiego Kościół zaplątuje się we własne nogi.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 13:01
Jakiż to jest 'różny skutek pragnienia zjednoczenia' ? Trafią do Nieba czy nie ? Ma być tak-tak, nie-nie, a nie jakieś ble,ble.
2 października 2014, 13:47
Coś po zamkniętersku Pani tym razam gada. Skoro jest otrzymywanie, to jest słusznie Pani dedukuje, że jest i udzielanie, a więc i udzielający. Kto udziela? Chrystus oczywiście ma być tą osobą, tylko tym razem rzekomo miałby wybrać skrót i udzielać owej komunii bezpośrednio z pominięciem pośrednika w postaci kapłanów. To się oczywiście kłóci ze słowami samego Chrystusa, a skutkuje usunięciem potrzeby kapłańskich pośredników poza nawias Kościoła całkowicie. Ponadto to sprytne porzucenie retoryki, iż to człowiek jest drogą Kościoła, bo nagle człowiek-kapłan, sztafaż sakramentów staje się zbędny. W ten sposób cała konstrukcja Kościoła zmienia się na 'kościół równości', niepotrzebujący podziału na przewodników i prowadzonych, bo każdemu Duch Św. podpowiada', czyli zmienia się profil na protestancko-islamsko-judaistyczny, rozmitych zdecentralizowanych kierunków i szkół. Interpretujta, jak chceca. W odleglejszej perspektywie taki jest efekt doraźnie słodkich słówek o otwieraniu Kościoła w sposób w jaki chce Go otwierać Kościół Otwarty.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 13:52
Mądralo, nie zauważyłeś, że cały mój komentarz jest cytatem.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 13:56
Masz jakieś zastrzeżenia do komunii duchowej, Piotrze S. ?
2 października 2014, 14:00
Ale Pani ten cytat chyba w jakimś celu przytoczyła, czy też bez celu? Jeśli w celu to w jakim: - schować się za autorytetem kard. Kaspera i w ten zawoalowany sposób podpisać się pod postulatem niepotrzebności klechów, a już na pewno nie do przewodzenia, a co najwyżej do zaspokajaczy pewnej kategorii zachcianek? - wskazać na ukryte w słowach kard. niebezpieczeństwa i zdystansować się od takiej opinii? - inne?
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:03
Komunia duchowa jest niebezpieczna czy co ?
&
<...>
2 października 2014, 14:05
Odpowiedz sobie sama, jak to jest z KAŻDYM grzechem ciężkim, nie tylko cudzołóstwa. Bo dlaczego tylko ten grzech ma być uprzywilejowany komunią duchową ? A co z pozostałymi; zbrodnią, kradzieżą itd ? Czy ilość (statystyka) ma decydować o jakości ?
2 października 2014, 14:11
Nie sądzę, żeby komunia duchowa była niebezpieczna, ale pytania z końca cytatu już są. Pani nie odróżnia 'nie jest niebezpieczna' od 'jest tak samo dobra, jak i komunia pełna, zatem w sumie możemy tę pełną olać', co pod koniec uciekając się do formy pytania woaluje kard. Kasper, a Pani za nim.
2 października 2014, 14:13
Mam zastrzeżenia do celu używania komunii duchowej zaprezentowanego w przytoczonym cytacie przez kard. Kaspera.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:16
Do 'olewania Komunii pełnej' prowadzi nie kard. Kasper (wprost przeciwnie, ma zastrzeżenia), ale ci, którzy zalecają ją rozwodnikom w ponownych związkach.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:16
A jakiż to jest cel ? 
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:17
Zauważam nieśmiało, że 'ten grzech ma być uprzywilejowany komunią duchową' z woli Benedykta XVI.
2 października 2014, 14:21
Konstrukcja drugiej części cytatu nie ma charakteru przestrogi, a deklaracji pytań w taki spsoób, że pytający uznaje ja za pytania zasadne, nieobce i jemu.
2 października 2014, 14:22
Trzymajmy się proszę jednego wątku, bo nie ma większego sensu dwukrotne powtarzanie tych samych lub minimalnie zmodyfikowanych odpowiedzi przeze mnie.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:26
Czy możesz odpowiedzieć 'tak' albo 'nie' na pytanie: Czy wg Ciebie praktyka komunii duchowej dla rozwodników jest słuszna ?
2 października 2014, 14:29
Żeby odpowiedzieć konkretnej osobie musze wiedzieć co owa konkretna osoba pod pojęciem o które mnie zapytuje ma na myśli. Co to zatem Pani zdaniem jest 'komunia duchowa'? Podejście do ołtarza ze skrzyżowanymi rękami i otrzymanie zamiast Ciała Chrystusa krzyżyka na czoło? Jeśli tak, to nie widzę w takiej komunii nic nieodpowiedniego. Jeśli natomiast chodzi o coś innego to proszę o wyjaśnienie o co.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:32
Mam na myśli to, co ma na myśli Benedykt XVI. Po dalsze wyjaśnienia zwróć się do niego.
B
bene
2 października 2014, 14:33
To raczej z powodu nieodpartej chęci niszczenia nauki Kk niektórzy rozpaczliwie  udają, że nie rozumieją
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:33
Z całą pewnością nie jest to podejście do ołtarza  i otrzymanie krzyżyka na czoło, nieuku.
2 października 2014, 14:37
To nie Benedykt XVI mnie pyta, tylko Pani, więc chyba wie Pani o co mnie pyta, czy nie wie? Nieuku - czyżby katohejt? Pan Żyłka nie byłby zachwycony ...
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 14:39
Wiem, o co pytam i wiem, że nie uzyskam odpowiedzi. Zoriewntowałeś się, że zabrnąłeś w ślepy zaułek. ;))
2 października 2014, 14:43
Jak zwykle kiedy spoza ładniebrzmiących ogólników trzeba przejść do samodzielnego ich rozumienia i dodatkowo wykazać się poprawnym logicznie operowaniem nim ucieka Pani z rzucaniem jakichś gimbazowatych docinków na odchodne. Szkoda.
&
<...>
2 października 2014, 15:01
Ale Benedykt XVI nie ma takich problemów jak Ty ze zrozumieniem braku równości między komunią duchową cudzołożników, a jednością z Jezusem Chrystusem. 
&
<...>
2 października 2014, 15:48
"Ale to budzi szereg pytań. W rzeczy samej ten, komu zostaje udzielona komunia duchowa, staje się jednością z Jezusem Chrystusem; czy to możliwe, żeby zarazem łamał przykazanie Chrystusa?" Ten kto trwa w grzechu cudzołóstwa (tak samo jak trwając w każdym innym grzechu ciężkim) nie staje się przez komunię duchową jednością z Jezusem Chrystusem. Istotowo innej natury jest obiektywna przeszkoda zewnętrzna, niezawiniona (np. z powodu prześladowań lub braku kapłana) oraz inna obiektywna przeszkoda wewnętrzna zawiniona (uparte trwanie w grzechu) i to decyduje o istotowo różnej naturze komunii duchowej w obu przypadkach. Różny jest skutek samego pragnienia zjednoczenia. "Jeśli wykluczymy z sakramentów rozwiedzionych chrześcijan w nowych związkach, którzy są gotowi do nich przystąpić, i odeślemy ich na drogę zbawienia pozasakramentalnego – czy nie podajemy w wątpliwość fundamentalnej struktury sakramentalnej Kościoła?" Jest dokładnie tak samo z KAŻDYM grzechem ciężkim, nie tylko cudzołóstwa. I twierdząca odpowiedź na to pytanie poddaje właśnie w wątpliwość samą fundamentalną strukturę sakramentalną Kościoła.
Jadwiga Krywult
2 października 2014, 20:52
Jaki jest skutek pragnienia zjednoczenia w przypadku upartych cudzołożników ? Twierdzisz, że żaden. Po co więc BXVI zachęca ich do komunii duchowej ? Proponuje im jakąś lipę ? A fe !
K
kik
3 października 2014, 01:44
Ach te wielkie kwantyfikatory, zawsze pod ręką
T
tak
2 października 2014, 00:18
„Jako absolwent teologii i katolicki dziennikarz” – Szanowny Panie Autorze chyba jest Pan jednak kiepskim  teologiem i niemniej kiepskim dziennikarzem katolickim, bo nie znasz Pan Pisma Świętego! Św. Jan Ewangelista w 14,25 -26 pisze : „ To Wam powiedziałem przebywając  wśród Was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On Was wszystkiego nauczy i przypomni Wam wszystko, co ja Wam  powiedziałem” . W przypisie do tego fragmentu czytamy: „Duch Święty nie da jednak nowego objawienia”. Autorzy powołują się w tym względzie na Ewangelię św. Jana (16,12-15). Wydaje się oczywiste, że Duch Święty nie może zmienić woli Jezusa Chrystusa. Zatem powoływanie się , że Duch Święty okaże swoją wolę w czasie synodu odmienną od jasnego nakazu Jezusa Chrystusa jest  całkowicie nieuzasadnione i wprowadza zamęt w Kościele. To nie Chrystus ani Kościół  jest winien , że rozwodnicy nie mogą przystępować do Komunii św, tylko ludzie, którzy lekce sobie ważą słowa Chrystusa i własne przyrzeczenia.  O zbawieniu nie decydujemy my tylko Pan Bóg i on najsprawiedliwiej osądzi każdego . My się tu nie wymądrzajmy, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Trochę pokory by sie przydało.
Ż
Życzliwy
2 października 2014, 00:04
Konrad Sawicki chce kwadratury koła: rozwiązania, które zmieni doktrynę, pozostawiając ją niezmienioną. Dwa bon moty autora tekstu:  "Jeśli przyszłoroczny Synod nie odpowie na to czymś naprawdę inspirującym, będziemy mieli porażkę." - czyż nauka Kościoła nie jest wystarczająco inspirująca? Czy przyjęcie konsekwencji grzechu jest "porażką"? "Kościół naprawdę poszukuje nowej drogi na te nowe czasy" - jeśli już klepać takie stereotypy, można dodać, że nowa droga niekoniecznie musi być inna od starej. Tak jak czasy choć są nowe, nurzają się w tych samych grzechach od początku. "By na nowo poczuli się w Kościele" - nie wystarczy, że w Nim są?! Koniecznie muszą to czuć! (Ma się rozumieć, jako coś przyjemnego, bo bolesne odczucie będzie wspominaną przez p. Sawckiego porażką). Panie Konradzie, taka postawa także jest zamykaniem drogi Duchowi Świętemu. Ale takiej opcji w swojej otwartości Pan pewnie nawet nie weźmie pod uwagę. 
G
Grzegorz
1 października 2014, 17:37
Uwarzam że należy dopuścić do komuni osoby pożucone, które są w nowych związkach. Komu potrzebn ich samotność ?
R
rada
1 października 2014, 18:06
A ja uważam, że Grzegorz powinien najpierw nauczyć się ortograficznie pisać, a potem zabierac głos.
L
LandHo
1 października 2014, 16:44
Czy Synod Biskupów będzie rozczarowaniem? Wiele wskazuje, że rzeczywiscie wrogowie Kościoła się zawiodą. Potrzebna jest jednak nasza gorąca modlitwa. Papież prosi o nią Polaków: http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2352,papiez-prosi-polakow-o-modlitwe-w-intencji-synodu.html
G
gnG
1 października 2014, 15:01
Artykuł na piątkę. Jedno małe zastrzeżenie: burzliwa dyskusja wcale nie jest potrzebna, wystarczy rozważna.
A
Adam
1 października 2014, 09:36
Jednego możemy być pewni z Niemcami nie ma zmartwychwstania
1 października 2014, 11:16
Benedykt XVI nie jest zachwycony taką opinią ...
WR
Wojtek Rych
1 października 2014, 12:25
Wiesz....? Ta Twoja wypowiedż bardzo koresponduje z polskim wygwizdaniem flagi narodu nam sąsiedzkiego z drugiej strony; na wielkiej imprezie sportowej. Nie zauważasz?
1 października 2014, 09:05
Errata: Jest:: przyszłoroczny Synod powinno być: tegoroczny Synod. Po poprawieniu prosze usunąć tego komcia.
T
tomtom
1 października 2014, 12:05
Zgromadzenie Zwyczajne Synodu Biskupów które odbędzie się rok później będzie podsumowaniem i wskazaniem sposobów działania więc jest siłą rzeczy bardziej wyczekiwane niż sam Synod który już za parę dni będzie się rozpoczynał... Być może autorowi chodziło właśnie o to Zwyczajne Zgromadzenie... choć raczej będzie ono tylko formalnością gdyż zapewne usłużne "jaskółki" na bieżąco będą informować o wszelkich ustaleniach... Tak czy siak przyłączam się do prośby o korektę- drobiazg bo drobiazg ale "daje po oczach" w tekście pisanym przez teologa...
KS
Konrad Sawicki
1 października 2014, 12:27
Drodzy Panowie, nie ma tu pomyłki. Pierwszy Synod (nadzwyczajny) nie może dać żadnych odpowiedzi, bo nie po to jest powołany i nie ma ku temu kompetencji. Dopiero przyszłoroczny (zwyczajny) może wypracować jakiś projekt dla Kościoła. Stąd takie a nie inne sformułowanie w korespondencji z kardynałem.
1 października 2014, 12:37
Dziękuję za wyjaśnienia.
T
tomtom
1 października 2014, 13:20
Panie Konradzie, Synod Biskupów jest instytucją doradczą posiadającą własne struktury organizacyjne, takie jak Sekretariat Generalny etc... Nie twierdzę że Pańskie sformułowanie "przyszłoroczny Synod" jest błędne- uważam jednak że jest nieprecyzyjne chociaż powszechne jest nazywanie następujących po sobie sesji "Synodami" to są to Zgromadzenia Synodu w tym przypadku poświęconego RODZINIE. (w najbliższych dniach będzie Nadzwyczajne a za rok Zwyczajne jego zgromadzenie)... Istnieją też Sesje specjalne Synodu ale nie róbmy z tego drobiazgu elaboratu bo nie w tym rzecz.
E
eva
1 października 2014, 13:26
Od kiedy to najemnik Wyborczej, TP i deonu jest ekspertem w sprawie Synodu. Chyba jest ekspertem w "medialnym KK", gdzie pasterzami nie są biskupi tylko Wielki Brat Michnik. Deonowi jezuici to rozsiewają
Janusz Brodowski
1 października 2014, 08:02
Proponuję za każdy komentarz poświęcić jeden dzień na modlitwę w intencji synodu. :)
1 października 2014, 10:34
Za mało dni już do Synodu pozostało ;)
Janusz Brodowski
1 października 2014, 11:09
Eeeeee, chyba nie będzie jednodniowy? :)))
A
affe
1 października 2014, 08:00
Czy jesteśy rozczarowani pisaniną Sawickiego? Nic podobnego!! Pisze zawsze jak najemnik Wyborczej, TP czy grupki jezuitów prowadzących deon. TAKI PIĘKNY POCIĄGAJĄCY TYTUŁ NADAŁ SWOJEJ PISANINIE. A co dalej napisaL ? - czy to ma znaczenie, skoro wiemy jak zawsze pisze i na czym zależy szefom deonu
K
ktoś
30 września 2014, 22:04
A prawosławni tez słuchają Chrystusa i św. Pawła, a nie są tak bezwzgledni dla osób pokrzywdzonych przez przez niegodnych tego miana mężów czy żony... to daje do myślenia
A
anonim
30 września 2014, 22:30
Piszesz głupstwa bo marzy Ci się aby Kościół dopuszczał rozłączanie tego co Bóg złączył. Ale nie masz również pojęcia o małżeństwie w prawosławiu... Prawosławie ma w swojej doktrynie niekonsenwentny stosunek do małżeństwa. Uważa małżeństwo za nierozerwalny związek na całe życie, który nie przestaje istnieć nawet po śmierci jednego z małżonków! A życie w małżeństwie porównuje do życia Trójcy Świętej. Ale mimo to dopuszcza rozwody i zawieranie kolejnych małżeństw. Jedynie ceremonia zawierania tych kolejnych małżeństw nie jest już tak uroczysta i radosna a zawiera elementy pokutne. Więc niby to są nierozerwalne i trwają pomimo śmierci, ale można rozerwać te nierozerwalne i trwające pomimo śmierci, tyle tylko zawieranie kolejnego już nie będzie uroczyste (pewnie dlatego, że te pierwsze ciągle trwa).
1 października 2014, 09:08
Prawosławie to struktura FSB, (poprzednio KGB), przystosowane do turańskiej mentalności, w której jednostka to tylko trybik maszyny społeczeństwa i w której władca może z jednostą zrobić wszystko.
K
ktoś
1 października 2014, 19:55
Szanowny Anonimie, jestem w szczęśliwym związku małżeńskim od 35 lat i marzy mi się aby i inni, których ktoś zranił, oszukał, nie cierpieli niezasłużenie do końca życia. Doktrynę prawosławną poznałam u źródła, od pewnego popa, który wyrażał się mniej zjadliwie, za to klarowniej. Pozdrawiam
S
strada
1 października 2014, 20:10
Evdokimow w grobie sie przewraca....:)
A
anonim
1 października 2014, 21:38
Wcale nie trzeba być w szczęśliwym związku małżeńskim aby marzyć by ktoś nie cierpiał niezasłużenie do końca. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że marzy Ci się aby Kościół dopuszczał rozłączanie tego co Bóg złączył. A te Twoje marzenia aby ktoś nie cierpiał niezasłużenie do końca życia to dotyczą tylko osób z rozbitych małżeństw? Czy może również tych co stracili ręce czy nogi lub może stracili wzrok lub słuch? Te sytuacje to już nie dają Ci nic do myślenia? Co z tego że poznawałaś doktyrnę prawosławną u źródła skoro jednak tak kiepsko ją poznałaś... Uważasz że wyrażałem się bardziej zjadliwie niż jakiś pop? Być może, ale to nie jego wpis tu się pojawił lecz Twój. A ten Twój wpis był nawet nie zjadliwy lecz zwyczajnie obraźliwy. Skoro jednak twierdzisz że pop wyrażał się bardziej klarownie niż ja, to może zamiast stawiać mi zarzut zjadliwości weź lepiej powiedz czy napisałem coś nieprawdziwego i ewentualnie klarownie wykaż, że prawda (rzekomo) jest inna niż to co napisałem. Czyż prawosławni nie twierdzą iż małżeństwa są nierozerwalnymi związkami na całe życie i nie przestają istnieć nawet po śmierci? I czyż nieprawdą jest iż w związku z tym, zawieranie kolejnych małżeństw już nie jest u nich tak uroczyste a liturgia zawiera wówczas elementy pokutne?
1 października 2014, 23:01
Ok - ściąłem za mocno zakręty. Chodzi o prawosławie w Rosji oczywiście. Choć zaprowadznie turanizmu w Rosji to problem szerszy i starszy, niż same sowiety. Car na wyrażane przez zachodnie media niezadowolenie wobec nonszalanckiego posyłania rosyjskich żołnierzy na śmierć nie bardzo rozumial o co chodzi, bo to przecież 'jego' ludzie. Jego w sensie własności inwentarza.
P
pytająca
1 października 2014, 23:18
A jak poznawałeś doktrynę, to nie dowiedziałeś się przy okazji, ze "pop" to okreslenie obraźliwe? To tak jakbys napisał: poznałem nauczanie Kościoła Katolickiego, bo opowiadał mi o nim pewnien klecha.
S
strada
2 października 2014, 22:12
No! Fajna errata :)
P
poznaniak
30 września 2014, 21:42
Duch Św. żyje w KK, ale hierarchowie nie zawsze go słuchają. Obecnie wielu, łącznie z obecnym papieżem, zdaje się bardziej słuchać innego ducha. Tego, który wydziela ohydny odór.  Kardynałowie Kasper, Baldisseri (sekretarz synodu), cały episkopat Niemiec i Włoch, kardynał Maradiaga - skąd biorą natchnienia do swoich nawoływań, żeby odejść od jasnego nauczania Chrystusa?
A
anonim
30 września 2014, 20:57
Nie bardzo wiem na co liczy autor artykułu. Niby o czym tu nie należy przesądzać? Niby co miałoby się dać zrobić? Sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa... Cudzołożący w konkubinatach marzą by ich dopuszczono do Komunii św. A kibicujący im nie bardzo uświadamiają sobie co to oznacza. Aby w/w cudzołożników dopuścić do Komunii św. to albo trzeba by uznać, że: - do Komunii św. można przystępować w stanie grzechu ciężkiego, - albo uznać, że cudzołóstwo nie jest ciężkim grzechem, - albo uznać że można otrzymać rozgrzeszenie bez wypełnienia warunków Spowiedzi św., tzn bez żalu za grzechy i bez mocnego postanowienia poprawy, bez zamiaru zerwania z grzesznym życiem. To jest wariant zero-jedynkowy. Co by się tu miało dać zrobić? Czy o czymś niesłusznie przesądziłem?
T
tomtom
30 września 2014, 21:17
Wydźwiękiem powyższego tekstu jest nadzieja na "inspirujące odpowiedzi" i "zmiany które poszłyby za duchem czasów"... A któż jest tym "duchem obecnych czasów"...? Oby nie ten który "niesie światło"... Jakakolwiek zmiana doktryny w tym gorącym temacie wiązała by się z ATAKIEM nie tylko na Sakrament Małżeństwa ale również (jak celnie wykazał @anonim) na Sakrament Pukuty i Pojednania zatem dyskusja jest tu jedynie "dokładaniem do pieca" i jątrzeniem... Czym innym wyrażanie obaw które nie są bezzasadne...
A
anonim
30 września 2014, 21:28
Hm... Mam nadzieję, że wszelkie obawy co do wyników Synodu są jednak bezzasadne. Po ludzku patrząc można się niepokoić, ale jako chrześcijanin wierzę że Pan Jezus nas nie wprowadził w błąd i jest z nami tak jak obiecał i bramy piekielne nie przemogą Kościoła. O Synodzie mam takie wyobrażenie, że będzie on odpowiedzią ucinającą na dłuższy czas wszelkie dążenia do aprobowania/tolerowania cudzołożnych konkubinatów.
T
tomtom
30 września 2014, 22:00
Osobiście uważam że "dysputy okołosakramentalne" podsycane przez "katolickie" portale mają dodać jedynie dramaturgii wydarzeniom i dyskusjom jakie będą nam towarzyszyć przez najbliższy rok... Moje obawy dotyczą raczej spraw o których nie mówi się zbyt wiele... Gdyby na Synodzie miało dojść do ataku na Sakramenty Święte oznaczałoby to rozłam na wiernych i niewiernych... Niewierni poprzez swój heretycki czyn sami by się (siłą rzeczy) z Kościoła wykluczyli więc słowa Pana Jezusa o Jego obecności w Kościele nie zmieniłyby sensu choć liczebność Kościoła z pewnością byłaby wówczas mniejsza... (Nie da się wszak być w Kościele zaprzeczając słowom Pana Jezusa) Oby wynikiem Synodu było ustawienie "do pionu" heretyków różnej maści (szczególnie tych zza Odry) a owocem reewangelizacja i nawrócenie w rodzinach...
Z
zs
30 września 2014, 19:55
"Jeśli przyszłoroczny Synod nie odpowie na to czymś naprawdę inspirującym, będziemy mieli porażkę" Pytanie, co Autor rozumie przez porażkę i sukces. Jeśli porażka, to ilość osób zawiedzionych, to juz na samym początku takie porażki były: 'A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?" Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: "To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą". Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: "Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca". Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: "Czyż i wy chcecie odejść?"' Oczywiście jaki by nie był wynik synodu, wielu odejdzie. Ta porażka jest wpisana w sam fakt takiej dyskusji. Czy będzie ważne że więcej przyjdzie czy odejdzie? Jeśli byłoby to aż tak istotne Chrystus inaczej pytałby się Apostołów. Mamy wypełniać wolę Boga, wyrażoną w nauce Kościoła Katolickiego. A jeśli pomylą się, nie usłyszą głosu Ducha, ale swoich pragnień / przemyśleń? Módlmy się, bo może to my nie usłyszymy tego głosu i bedziemy brnąć we własnym błędzie. Jaki by on nie był...
WR
Wojtek Rych
30 września 2014, 19:39
Dla mnie pocieszajace w tym wszystkim (dyskusjach KK) jest jedno: że po XX wiekach od zesłania Ducha; Kościuł zauważył, że rzeczywiście Duch Istnieje. I to Istnieje realnie choćby w oparciu o doswiedczenia rodzin (małżeństw) trwających, rozerwanych i powtórnie zawieranych.  Duch w tych małżeństwach - rodzinach, jak się mawia podstawowej komórce społecznej; jest z Ducha Boga czyli z Miłości  albo z innego ducha co jest Jego przeciwieństwem czyli nienawiscią. Reasumujac: Kościół zauważył; że Duch Boga obdarowuje Miłością tych co tego (Jej) chcą. Chcą żyć w Duchu Miłości. I katolicyzm wyłączności na Ducha Miłości Boga nie posiada. To już postęp, duży postęp, sama radość...
H
H
30 września 2014, 21:23
Naprawdę dopiero po 20 wiekach Kk zauważył istnienie Ducha? A może ten Duch zasnął i po 20 wiekach się obudził? Tak to niektórzy tłumaczą sobie pewne sprawy, nieważne, że tłumaczenie bezsensu. Ważne żeby jakieś było. I tak dorabia się ideologię do postępowania:(
WR
Wojtek Rych
1 października 2014, 07:18
Duch respektuje nasz wybór i czeka byśmy to realne Jego Istnienie zauważyli. Może tak czekać do naszej: "us..... śmierci".  Jak zauważymy zapragniemy jednoczenia; poczynając od rodziny i dalej na narodzie ..... i tak aż do całej ludzkości... Brak Jedności, tworzenie wszelakich podziałów, co to "specjalnością" naszą są; dowodzą, braku w nas wiary. Dowodzą, że wierzymy w tego innego ducha...
W
Wojciech
30 września 2014, 18:20
"Jesli przyszłoroczny Synod nie odpowie na to czymś inspirującym, będziemy mieli porażkę" Ooo , jaki elegancki szantaż . No cóż Panie teologu - byłaby to doprawdy błogosławiona porażka, która dla Koscioła jako całosci może oznaczać tylko wzmocnienie. 
W
wanda
30 września 2014, 16:38
Mam znajomych,którzy po rozwodzie,założyli nowe rodziny,mają w tych starych i nowych rodzinach dzieci.I przystępują do Komuni Św.Twierdzą,że nikt nie może odłączyć ich od Chrystusa,który  jest jedynym,który  rozumie ich zagmatwane relacje.Twierdzą,że podczas Ostatniej Wieczerzy,Pan Jezus powiedział-"Bierzcie i jedzcie Wszyscy"....a nie tylko ,bezgrzeszni.Jakoś to pojmuję.Mogą otrzymać rozgrzeszenie mordercy,złodzieje,zboczeńcy,kłamcy i mieć możność  spożycia Ciała Jezusa,które daje..................no własnie co?Czy   jest nagrodą za bezgrzeszne życie?Czy jest nagrodą dla ukorzonego grzesznika?Czy  też wspomaga zapętlonego  w cierpieniu czlowieka w decyzjach,aby skutki jego grzechu nie wzrastały złem.Jest tyle dzieci,których rodzice są w nowych związkach i mają dzieci.Co tym dzieciom  z nowych mówić?Poczęte jesteście z grzesznego związku mamy i taty?A kobiety w ciąży ,otrzymują w Kościele ślub z ojcem swego dziecka.Dlaczego?Bo chodzi o dobro dziecka.Aby miało mamę i tatę.Dzieci w powtórnych związkach ,są  sierotami Kościoła.Kościół nie uznaje macierzyństwa i ojcostwa ich  grzesznych rodziców.
O
ona
30 września 2014, 17:54
@wanda; Niespełna roczna debata w Kościele o 'miłosiernym' podejściu do rozwodników w ponownych związkach wydaje swój plon. Kard. Kasper byłby z Ciebie dumny;
E
Emissi
30 września 2014, 18:55
Tak, złodziej i morderca może dostać rozgrzeszenie - jeśli tylko żałuje za grzechy i postanawia się porpawić. Cudzołozonik, który nie załuje i nie ma zamiaru się poprawiać (czyli ma zamiar nadal uprawiać seks ze swoją konkubiną) rozgrzeszenia dostać nie może. Tak trudno to pojąć?????
E
Emissi
30 września 2014, 18:58
Kobiety w ciązy nie otrzymują ślubu ze względu na dobro dziecka. Jesli dla kogoś jest to powodem zawarcia małżeństwa, to jest to małżeństwo niewazne. Kościół uznaje macierzyństwo i ojcostwo każdego kto ma dziecko. Nie uznaje "tylko" związku ludzi, którzy zawarli już z kimś innym związek małżeński.
A
anonim
30 września 2014, 20:48
Czy   jest nagrodą za bezgrzeszne życie?Czy jest nagrodą dla ukorzonego grzesznika?Czy  też wspomaga zapętlonego  w cierpieniu czlowieka w decyzjach,aby skutki jego grzechu nie wzrastały złem. --- Komunia św. nie jest zabiegiem magicznym powodującym, że grzech nie będzie wzrastał złem. Nie jest też "usługą" świadczoną dla każdego chętnego wg jego chciejstwa. I nie wystarczy też cierpieć (co to za pustosłowie: zapętlony w cierpieniu?) aby "kwalifikować" się do Komunii św. Aby owocowała dobrem, a nie kolejnym złem, przystępując do Komunii św. trzeba być pojednanym z Bogiem, żyć w łasce uświęcającej. Wówczas jest wspomożeniem. Dla kogoś kto wypiął się na Boga decydując się układać życie wbrew Bogu i bez Boga, przystąpienie do Komunii św. jest dalszym pogrążaniem się w grzechu. Św Paweł w swoim Liście do Koryntian mówi o tym (11,26-29): "Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije."
B
B
1 października 2014, 02:02
Kosciol bardzo sie poprawił. Już nie nazywa tych dzieci bekartami. Postęp cała gębą.
A
anonim
1 października 2014, 10:52
Nie nazywa, bo określenie bękart nabrało pejoratywnego wydźwięku i jako takie generalnie wyszło z użycia. Tak samo jak na współczesne dziewczyny generalnie nie mówi się dziewki czy dziwki... no chyba że tylko na niektóre... Co nie zmienia faktu że dzieci nieślubne są dziećmi nieślubnymi.
GP
Gertruda Perkins
30 września 2014, 15:16
"sądzę, że taka burzliwa dyskusja jest Kościołowi potrzebna. I w tej konkretnej i w wielu innych sprawach. O jakieś wydumane zgorszenia, zamieszania czy rozwadnianie nauki w ogóle bym się nie martwił, bo to sam Duch czuwa nad ewentualnymi efektami owych debat". Duch zapewne czuwa, pytanie tylko, czy święty, czy też może wręcz przeciwnie. No i jaki duch nad kim czuwa, to insza inszość. A niech by już święty, to czy taki dajmy na to pan Sawicki zupełnie nie obawia się najcięższego grzechu - właśnie przeciwko Duchowi Świętemu ? No tak, przecież sam pisze, że trzeba burzliwie rozmawiać "i w tej konkretnej i w wielu innych sprawach". To czemu by np. Duchowi Świętemu tego i owego nie uszczknąć, a sobie dajmy na to nie przypisać. A co ? O tym też warto porozmawiać, może nawet burzliwie. No i przy tym oczywiście nie może być żadnej mowy "o jakiś wydumanych zgorszeniach, zamieszaniu czy rozwadnianiu nauki". Jak sobie wystarczająco długo podialogujemy z Duchem Świętym, to przecież nam nie odmówi. Na zmęczenie Go weźmiemy. No i gdzież by śmiał narażać się na epitety ksenofoba i ostatnio modnego, za sprawą pana Żyłki, katohejtera ! 
D
DK
30 września 2014, 15:47
Dlaczego wielu ludzi ma alergie, na zlepek słów kościół i zmiany. I nie chodzi o zmiany doktrynalne, bo nie ma miejsca na grzech w Kosciele, ale na zmiany które pójdą za duchem czasów w którcy żyjemy, bo Kosciół to nie muzeum, ale źródło wody żywej. Nie można wyjaśniać nauki KK na zasadzie nie bo nie, zawsze tak było, bo to nie pociągnie za sobą ludzi. Problemy rodzin zmieniły się mocno od lat 50 XX wieku. I trzeba pokazać że rodzina musi bazować na żywej relacji z Bogiem i miedzy małżonkami. A co do ludzi którzy mówią że ma zostać tak jak było. To odrzucanie trudu zrozumnienia, prądów myślowych epoki w której się zyje to grzech, ponieważ odrzucamy godność prorocką daną nam podczas chrztu
30 września 2014, 15:58
> Dlaczego wielu ludzi ma alergie, na zlepek słów kościół i zmiany. > I nie chodzi o zmiany doktrynalne, bo nie ma miejsca na grzech w Kosciele. Pan Sawicki uczciwie przyznał (brawo!), że nie wie jak to zrobić, żeby był i wilk syty i owca cała ("Jako absolwent teologii i katolicki dziennikarz nie mam tak naprawdę zielonego pojęcia, w jaki sposób Kościół powinien pomóc tym ludziom, nie zmieniając podstaw swojej doktryny."), czym poniekąd odpowiada na pytanie o alergię: po prostu "to widać, słychać i czuć", że doszło się do granicy poza którą nie można zrobić kroku bez zmiany doktryny.
A
a
30 września 2014, 18:13
Jeśli od początku było wiadome, że opcja jest zero - jedynkowa, to na co ta burza w Kościele ? Czy aby nie dla podsycenia apetytów i tym większego teraz rozczarowania ? Policzenia stanu posiadania? Skuteczności medialnej kontestatorów ? Czy to przyciągnie ludzi, kiedy sam Kk jest niepewny swego i rozreklamował na cały świat wewnętrzne podziały ? Jakie z tego korzyści dla Kk ? Ułatwienie groźby rozłamu z rozgłoszonymi rozbieżnościami wewnątrz samego Kościoła ? Kiedy pewnie i niewzruszenie wyjaśniano naukę Kk wyprowadzaną z dogmatów Kk (nakierowania na Tajemnicę) opartych na Ewangelii i wielowiekowej tradycji magisterium Kościoła, potwierdzaną całymi pokoleniami świętych - wówczas Kościół rósł w siłę. I nie było problemów ze zrozumieniem. Są ku temu wypracowane racjonalne narzędzia i metody z których niestety w szybkim czasie i powszechnie zrezygnowano zastępując nowinkami prądów myślowych epoki. Proszę mi powiedzieć jak np. takim prądem myślowym (metodą i założeniami) niewątpliwie współczesnym, jak genderyzm wyjaśniać prawdy wiary katolickiej ? Absurd. A wszelkie potencjalne tego próby będą tylko potęgować zamieszanie i skuteczne odchodzenie z Kk. Takie błędy popełniono np. z fenomenologią, pozytywizmem, a nawet z marksizmem. Należy w trybie pilnym w ramach nauki religii nauczać wypracowanych i sprawdzonych metod rozumowania z elementami logiki, a nawet z jakąś propedeutyką historii filozofii. Współczesne prądy myślowe (co raz częściej ideologie - nie wyjaśniamy świata, ale go zmieniamy) bazują na ich braku w powszechnej edukacji i tym samym zupełnym braku zdolności samodzielnego (kytycznego) rozumowania człowieka.
B
bene
30 września 2014, 19:35
Czy samo to zdanie: "I nie chodzi o zmiany doktrynalne, bo nie ma miejsca na grzech w Kosciele, ale na zmiany które pójdą za duchem czasów w którcy żyjemy, bo Kosciół to nie muzeum, ale źródło wody żywej". nie jest aby wewnętrznie sprzecznym, zwyczajnym  pustosłowiem ? Konkretnie, jakie to "zmiany które pójdą za duchem czasów w których żyjemy" są możliwe aby nie naruszyć doktryny ? A jakie słowa, taka myśl i sama wiara.
A
anonim
30 września 2014, 20:19
Problemy rodzin zmieniły się mocno od lat 50 XX wieku. I trzeba pokazać że rodzina musi bazować na żywej relacji z Bogiem i miedzy małżonkami. --- Nie da się mówić o żywej relacji z Bogiem i między małżonkami, gdy nie ma małżonków a są konkubenci i to jeszcze cudzołożący konkubenci.
D
DK
1 października 2014, 10:05
Juz spiesze z wyjasnieniami. Nie chodzi o komunie dla ludzi zyjacych pozamałrenstwem, bo to tylko objaw szerszego problemu z jakim borykają się obecne rodziny. Problemy które sydon musi poruszyć wzgledem rodziny to nauczanie społecznie wzgledem rodziny. Od lat 50 XX wieku zmieniło się sporo, Najważniejszym problemem, jest zanik wielopokoleniewych domów, wzrost samotności osób w podeszłym wieku, osoamotnienie młodych, zostajesz młodą matką siedzisz pół roku sama w domu, bez możliwości zostawienia dzieci żeby odpocząć. Brak duszpasterstwa rodzin w wielu parafiach, nawet w dużych osrodkach miejskich trzeba wielkiego samozaparcia by takie znalesc. Odspołecznienie dzieci, dzisiaj na placach zabach srednio przypada 1,5 rodzica na jedno dziecko. Nierealne oczekiwania wzgledem młodych, to jest przyczyna konkubinatu wsród młodych, oczekuje sie nadal że trzba miec np stabilna prace, realia są takie że stabilną pracę to ma się po trzydziesce. Moge wymieniać w nieskonczoność, nad czym trzeba sie pochylić, tyle że po co, zastanawiajmy się ciągle nad rzeczami które naruszają doktryne KK i które nie zostana z cała pewnością zmienione. Brakl przestrzeni
30 września 2014, 14:10
Jak na Pana Sawickiego to nader łagodny i wyważony tekst. Miło. Dałbym 3+, gdyby było. Co do meritum - Synod na pewno okaże się dla kogoś rozczarowaniem, ponieważ sprzeczne oczekiwania mu towarzyszą. Pytanie tylko da kogo będzie to rozczarowanie, a kto będzie zadowolony.
Monika Tomalik
30 września 2014, 12:44
dla osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach, którzy chcą by Kościół zmienił swoje nauczanie i dopuszczał taki osoby do komunii, zapewne będzie wielkim rozczarowaniem. Problem nie leży w tym, że Kościół nie chce dopasować swojego nauczania do widzimisię danego człowieka, ale w tym, że On nie może tego zrobić. Nie może w swoim nauczaniu przyzwalać na grzech, bo Kościół otwarty na grzech, to Kościół zamknięty na Boga. Panna młoda nigdy nie wyprasza pana młodego z wesela, stwierdzając, że woli bawić się bez niego. Pan Bóg jest Oblubieńcem, a Kościół Jego Oblubienicą. Nie da się Go oddzielić i wyprosić. To jest jedność. Kościół bez Boga staje się sektą.
E
eva
30 września 2014, 12:24
Zawsze też jezuici deonowi chętnie widzą jak w komentarzach dowala się innym duchownym, zakonnikom. Wtedy nie ma moderacji. Wbrew papieżowi Franciszkowi prowadzący deon dzielą KK w Polsce
K
Krzychu
30 września 2014, 14:11
Nie będę się wypowiadał w imieniu całego KK w Polsce, ale nie czuję się w żaden sposób podzielony, oddzielony czy wyłączony przez portal Deon.pl z Kościoła. Nie zauważyłem również, by wprowadzał rozłam między mną a moimi znajomymi, którzy również Deon czytają, albo by ten rozłam wprowadzał między tymi, którzy Deon czytają, a tymi, którzy tego nie robią. Może więc, wbrew papieżowi Franciszkowi, większym problemem są nasze postawy, a nie działalność Deonu?  Chociaż nie o tym chyba był ten artykuł ;) 
E
eva
30 września 2014, 17:07
Skoro bez moderacji komentarzy a także w niektórych deonowych artykułach dowala sie wybranym innym duchownym  a często nawet biskupom to nie jest to dzielenie KK? 
A
anonim
30 września 2014, 20:16
Stosując Twój tok "rozumowania" - choć to za wielkie słowo w tym przypadku - to dowalając deonowym jezuitom sama usiłujesz skłócić i dzielić KK w Polsce
Z
zakochany
30 września 2014, 12:21
Jak o Synodzie to najlepiej Sawicki - najemnik Wyborczej i również deonowi jezuici chętnie nim się posługują. Fajne dysydenctwo wobec KEP, biskupów, postmodernizm i liberalizm sa rozsiewane na deoniie. Żałosne 
K
ka
30 września 2014, 11:43
Jeśli zmienią zasady udzielania Komunii sw. to będzie oznaczać, że wszystko można zmienic, również znieść zakaz antykoncepcji, albo uznać związki homoseksualne.
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 11:47
Pewnie, że można znoieść zakaz antykoncepcji.
D
DK
30 września 2014, 13:01
zakaz antykoncepcji, nie jest doktrynalny, co wiecej podczas soboru wywołał wiele emocji.  Polecam http://tygodnik.onet.pl/wiara/malzenstwo-pod-rygorem/780fs
30 września 2014, 14:12
'Znieść' można wszystko, tylko na pewno na tej drodze w którym momencie następuje rozłączenie z wolą Boga. Ponadto generalnie praktyka pokazuje, że im więcej woli ludzi, tym mniej woli Boga.
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 14:23
"Paweł VI zapewne obawiał się, że problem dopuszczalności antykoncepcji ostatecznie podzieli biskupów i zablokuje prace Soboru. Że tak mogło się stać, świadczy wynik głosowania gremium szesnastu hierarchów, powołanego przez Papieża do rozpatrzenia wniosków z prac komisji. Dziewięciu głosowało za tym, że antykoncepcja nie jest wewnętrznie zła. Byli to kardynałowie: Julius Döpfner, Leo Suenens, Lawrence Shehan, Joseph Lefebvre; arcybiskupi: John Dearden, Claudius Dupuy, Jean Zoa oraz biskupi: Alfredo Mendez i Joseph Reuss. Trzech wstrzymało się od głosu: kard. John Heenan, kard. Valerian Gracias i abp Leo Binz. Za utrzymaniem dotychczasowego nauczania głosowali natomiast przedstawiciele Kurii Rzymskiej: prefekt odpowiedzialnego za czystość wiary Świętego Oficjum kard. Alfredo Ottaviani, abp Thomas Morris oraz osobisty doradca teologiczny Pawła VI bp Carlo Colombo. Szesnastym hierarchą, który nie dotarł na obrady, był Karol Wojtyła. Nietrudno jednak domyślić się, jakie by zajął stanowisko." No i co ? Widocznie hierarchowie słabo znali sie na woli Bożej. Nie to co Piotr S.
30 września 2014, 14:33
Pani nie zrozumiała mojego wpisu. Ja nie wiem w którym miejscu dokładnie taki punkt się znajduje, ale na pewno gdzieś na drodze 'znoszenia' on się znajduje, ergo ze 'znoszeniem' trzeba uważać, co nie znaczy, że każde 'zniesienie' jest nieuzasadnione. Per analogiam  - nie można nieskończenie zwiększać prędkości na drodze, ponieważ na pewno w którymś miejscu jest punkt krytyczny poza którym prędkość nie może się skończyć inaczej, niż wypadkiem, a czego nie wynika, że na prostej drodze w suchy dzień nie można przyspieszyć z 40 km/h do 60 km/h.
A
anonim
30 września 2014, 20:12
To że wywołał i wywołuje wiele emocji o niczym nie świadczy. Dochodzenie do formułowania prawd o relacji pomiędzy bóstwem i człowieczeństwem Jezusa Chrystusa czy Osób w Trójcy Świętej wywoływało znacznie więcej emocji. A nie świadczy bynajmniej o nieprawdziwości tych prawd wiary.
S(
stary (dużo już widział)
30 września 2014, 10:59
Fundamentalny problem p. Sawickiego i wszystkich katolickich myślicieli jest następujący: czy naprawdę wierzymy, że żydowski prorok Jezus z Nazaretu był rzeczywiście jakimś wcieleniem Boga najwyższego (mniejsza o konkretną formułę,  i tak nie wiemy co to właściwie znaczy). Jeśli tak, to pozostaje tylko ustalenie właściwego tekstu jego nauk. Tu jednak są problemy, u Marka Jezus bezwzględnie zakazuje rozwodów, u Mateusza dopuszcza wyjątki. Poza tym Jezus patrzy z perspektywy jedynie męskiej, to mężczyzna nie powinien "oddalać" żony. A jednak Kościół uznał równouprawnienie kobiet i nie ślubują już one mężom  posłuszeństwa. Tu jakoś się dało wyjść poza moralność biblijną.  Prawda jest taka, że Kościół zmienia swą doktrynę tam gdzie już dalej się nie da znieść presji społecznej. Litera Ewangelii nie jest taka ważna. Kto czytał ten wie, że Jezus stanowczo odradzał zbieranie dóbr materialnych. No, ale pałace biskupie są potrzebne i samochody są potrzebne aby upowszechniać etykę Kazania na Górze. W obecnej sytuacji biskupi nic nie zmienią w doktrynie, bo nie zaryzykują rozłamu. I to wszystko co trzeba wiedzieć na ten temat. Polscy księża jak zawsze wykażą się pragmatyzmem. Przykład dał nam Rydzyk. Niby wierzy on, że ślub cywilny nie jest prawdziwym małżeństwem, ale jak trzeba to w Radyju jako wdowa po śp. min. Gosiewskim występuje p. Beata Gosiewska.
N
nk
30 września 2014, 11:22
Bo p. Beata Gosiewska ma takie, a nie inne nazwisko i w tym wypadku o. Rydzyk nie jest władny rozstrzygać w sprawie nazwisk, poniważ nie jest urzędnikiem stanu cywilnego, ani sędzią sądów państwowych. Czyż to aż tak trudne?
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 11:39
Nie chodzi o nazwisko, ale o to, że ojczulek dyrektor lansuje cudzołożnicę.
30 września 2014, 12:00
Ale ,,naszą" , to przecież można :)Można też wychwalać Wesołowskiego lub bp.Petza a co nie wolno? :)
B
BellaTini
30 września 2014, 12:12
Nazwisko może mieć, ale nie jest wdową po Gosiewskim.
O
ola
30 września 2014, 12:23
Można też Chazana, a co?
30 września 2014, 12:25
Czyżbyś porównywała Chazana z Wesołowskim czy bp.Petzem ?
30 września 2014, 14:14
Zatem o. Rydzyk jest otwarty na dialogowanie z osobami na peryferiach Kościoła albo i poza nim.
30 września 2014, 14:21
Tu niechodzi o dialog lecz o wspieraniu osoby w której życiorysie jest fakt który u innych przywoływany jest przez medium o.Rydzyka jako dyskwalifikujący(np. u W.Bartoszewskiego) czyli charakterystyczna dla tych mediów mentalność Kalego.
30 września 2014, 14:38
A nie taki sam kalizm wykazał Chrystus łajając Faryzeuszy za relatywnie 'pierdołowate' wykroczenia, a zbawiając św. Dyzmę, który miał jakieś poważne przestępstwo/przestępstwa na sumieniu? Kiedy kończy się dobra otwartość na dialog, a zaczyna zły kalizm? Czy otwartość na dialog z Nergalem przy równoczesnej zamkniętości na dialog z o. Rydzykiem to dobra otwartość, czy zły kalizm?
30 września 2014, 14:50
Nie mam nic przeciwko dialogowi o.Rydzyka (choć moim zdaniem dialog nie jest niestety jego mocną stroną) chodzi mi o gloryfikowanie p.Gosiewskiej przy jednoczesnym twierdzeniu iż fakt ponownego ożenku jest dyskwalifikujący dla W.Bartoszewskiego ,,cóż to z katolik mający drugą żonę", ciekaw też jestem znając Twoje grafomańskie zacięcie jak usprawiedliwisz zaciekłą obronę bp.Petza i  Wesołowskiego ,,Zdaniem o. Tadeusza Rydzyka oskarżenia o pedofilię kierowane pod adresem abpa Józefa Wesołowskiego to element walki z Kościołem.  - Słyszałem od naszych ojców w Boliwii, jaki to szlachetny właśnie ten arcybiskup jest. Oni tego doświadczali, on tam był nuncjuszem - mówił na antenie Radia Maryja."
TS
też stary
30 września 2014, 15:04
Ech ludzie, stary zadał najpowazniejsze pytanie na świecie, ale wszyscy komentują tylko żarcik na końcu.
30 września 2014, 15:10
Zajmuję się tym, co uważam za ważne, a nie tym, co rozpala wyobraźnię fanów 'Tańca z gwiazdami'.
30 września 2014, 15:17
:):):)
30 września 2014, 15:22
Na poważne pytania Pan odpowiadać nie chce, tylko chowa się za 'a u was biją murzynów!' i chce mnie przebiegle wmanewrować w dyskusję o tym, czy biją, czy nie. Pan rzuci jakaś niegimbazjalną podnietę pod umysł, to może podyskutujemy.