Dlaczego boimy się chorych psychicznie?

(fot. shutterstock.com)

Niewiele wiemy o św. Walentym, poza tym, że zginął śmiercią męczeńską w III w. a miejsce jego pochówku szybko zaczęło słynąć cudami. Czuwa nie tylko nad zakochanymi, ale przez wieki był przede wszystkim opiekunem epileptyków i ludzi obłąkanych.

Tych nie brakowało w czasach wojen i okrucieństw, głodu i zaraz. Przez wieki szaleńcy, o ile nie byli zagrożeniem dla otoczenia, byli tolerowani w społeczności. Czasem zyskiwali pozycję wieszczka, czasem pozostawali wioskowymi głupkami (tu "konkurencję" tworzyli im ludzie urodzeni z upośledzeniem umysłowym), czasem zostawali artystami lub filozofami. W prawosławiu do dziś funkcjonują "jurodiwi" - ludzie, którzy wyrzekają się wszystkiego, zachowują się w sposób niezgodny z przyjętymi zasadami i naruszają normy, ale mając zawsze w tym konkretny cel, którym jest obudzenie w drugim czy wspólnocie sumienia i przyjęcia Bożej prawdy o sobie. Wspaniale o takim człowieku opowiada film "Wyspa (Ostrov)" Pawła Łungina. Skoro jest dla szaleńców miejsce w społeczności, skąd lęk przed nimi?

Człowiek chory psychicznie to ktoś pozostający poza wspólnym systemem odniesień i znaczeń, przez co niezrozumiały. Ktoś, z kim komunikacja jest niemożliwa lub bardzo ograniczona. Budzi lęk swoim niestandardowym zachowaniem i nieprzewidywalnością. Przy niektórych typach zaburzeń dłuższy bliski kontakt z osobą chorą jest bardzo wyczerpujący, ponieważ czerpie ona z nas energię lub atakuje: emocjonalnie, werbalnie a czasem i fizycznie. Trzeba przyzwyczaić się do bycia manekinem czy też ekranem, na który projektowana jest jakaś wizja z wnętrza chorego, i zachować do tego dystans.

DEON.PL POLECA

Najtrudniejsza jednak jest chyba bezradność - dopóki osoba chora nie chce się leczyć, jedyne, co możemy zrobić, to być przy niej. A to oznacza częściowe przynajmniej uczestnictwo w jej świecie: płynnym, pozbawionym często ustalonej tożsamości, niespójnym. Trudna jest także świadomość, że druga osoba cierpi i to znacznie, błaga nas - słownie lub swoim zachowaniem - o zrozumienie, o pełne wejście w jej świat, granie dyktowanych jej lękami, obsesjami, euforią bądź podejrzeniami ról. A nam nie wolno tego zrobić - pierwszą rzeczą, którą robi dobry ratownik, jest upewnienie się, że sam jest bezpieczny. W przypadku kontaktu z osobą cierpiącą na chorobę psychiczną oznacza to pozostanie poza jej światem, co z kolei pociąga za sobą oskarżenia z jej strony o nieczułość, bezwzględność a w przypadku schizofrenii czy paranoi może oznaczać także, że zostaniemy uznani za wroga i będziemy atakowani.

Mimo to chory pozostaje człowiekiem, czasem jest to ktoś z naszej rodziny lub bliski nam. Wbrew obawom możliwe jest przy właściwym leczeniu nawiązanie kontaktu i przywrócenie takiej osoby do funkcjonowania w społeczności. Podstawą jest uznanie, że w tej relacji obowiązują odmienne reguły niż w pozostałych - przede wszystkim bezwzględna wierność prawdzie i żelazna konsekwencja w przestrzeganiu zasad - i posiadanie samemu silnej, określonej tożsamości. A także, co bardzo istotne, grupy wsparcia. Tu rozgrywka jeden na jeden (zwłaszcza w przypadku osób z zaburzeniami typu borderline czy tkwiących w nałogach) jest możliwa, ale jej wynik jest boleśnie przewidywalny - nie pomoże się osobie chorej a z czasem samemu będzie się potrzebować pomocy.

I tu ujawnia się jeszcze jedna cecha ludzi zaburzonych, która może budzić w nas odruchową niechęć - odsłaniają przed nami samymi naszą własną słabość. Pisał o tym wiele Jean Vanier, pracujący z ludźmi upośledzonymi. Przy nich wszelkie próby grania kogoś, kim nie jesteśmy, wcześniej czy później nas pogrążą. Więcej - osoba zaburzona genialnie wyczuwa słabe punkty u drugiego i bezwzględnie z nich korzysta lub je wytyka. Trudno jest przyjąć tak bezpośrednio podaną prawdę o sobie. Trudno zaakceptować, że ta brzydka, małoduszna twarz, która się przy takich ludziach w nas ujawnia, to także nasza twarz.

Więc uciekamy od szaleńców. Nie chcemy się przeglądać w ich zwierciadle, nie chcemy słuchać głosów, które budzą w naszych sercach, trudno nam się zmierzyć z emocjami, które w nas budzą. Ale warto przynajmniej przyjąć te ostatnie i wykorzystać je do rachunku sumienia. Może przy kolejnym spotkaniu będzie nam łatwiej zaakceptować obecność i zachowanie takiego człowieka, w końcu i o Jezusie mówiono, że "odszedł od zmysłów" (Mk 3,21).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego boimy się chorych psychicznie?
Komentarze (78)
M
mendoza2
17 lutego 2015, 00:13
dziękuję wszystkim za wpisy (większe i dłuższe niż w innych artykułach) sam cierpię na chorobę afektywną dwubiegunową podjęcie tego tematu nieważne z jakimi opiniami satysfakcjonuje mnie że ktoś o nas rozmawia ja naprawdę mam trudności z życiem poza ,,oficjalnym obiegiem" chorym i słabym- pogody ducha: Roman chad anonimowy
A
andrzej
15 lutego 2015, 21:24
Jakaś część ludzi uznawanych za nienormalnych jest produktem takich wymysłów jak ostracyzm społeczny. Ludzkość od dawien dawna lubi budować bariery i bramy, tworzy irracjonalne trendy społeczne jak np poprawność polityczna, która tak naprawdę zawsze służyła bardzo wąskiej grupie ludzi pragnących zachować jakieś wpływy, stanowiące ukrytą władzę w danej społeczności. Przykład „Król jest nagi”. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu odchyleni od przyjętych norm, które w większości zostały wykreowane sztucznie. Nawet tak szeroko rozpropagowana równowaga psychiczna może zostać w każdym momencie podważona biorąc na warsztat parę zakochanych. Przecież większość ich decyzji jest podejmowanych pod wpływem jedynie emocji, a one same bardzo często zaprzeczają logice. Tym samym, nie ma ludzi normalnych. Takich nie znajdziemy! W obliczu powyższej prawdy bardzo trudno mówić o ludziach psychicznie chorych i naszym strachu przed nimi. Jeszcze trudniej rozpatrywać aspekty chorób psychicznych na konkretnych przypadkach, gdy za chorobą ukrywa się np. zło zniewalające umysł i ciało chorego. Pozornie bardzo trudno te stany odróżnić, jednak wystarczy szklanka wody zwykłej i druga szklanka wody święconej, aby rozeznać co wywołuje dany stan psychiczny. Czasami trzeba ten eksperyment ciągnąć bardzo długo, aż zło się zmęczy udawaniem. Jednak wiele przypadków tych schorzeń stanowi nadal wyzwanie dla obecnej nauki. Być może przyszłość rozwinie technologię pól morficznych i możliwości ingerencji w zasoby pamięci człowieka, tak by można było usunąć negatywne lub sprzeczne bodźce egzystujące w świadomości chorego i implikujące wiele schorzeń psychicznych. Podobnie jest z technologią (przyszłości) nanorobotów, które będą mogły dokonywać fizycznych zmian w strukturze mózgu oraz całego ciała człowieka.
A
andrzej
15 lutego 2015, 21:25
c.d. Tymczasem jest bardzo wiele przypadków uzdrowień ciała, psychiki oraz duszy przez Syna Bożego. Wielu ludziom wciąż trudno uwierzyć, że takie zjawiska mają obecnie miejsce nawet, gdy zobaczą je na własne oczy. Jest to skutkiem posiadania (lub nie) prawdziwej wiary w Boga, pełnego zaakceptowania Jego bytu w naszym życiu. Dlatego wiara u jednych poszerza świadomość oraz możliwości percepcji otaczającego świata, a u innych nie ma większego wpływu na świadomość, albo wręcz ją i je ogranicza.
E
E.
15 lutego 2015, 18:37
Udajemy, że boimy się chorych psychicznie, bo promujemy się kosztem ich choroby. Z teologią nie wyszło, w innych dziedzinach nie wyszło, to przynajmniej pokażmy, że MY jesteśmy normalni i odegrajmy fałszywy strach przed rzekomym zagrożeniem, jakiego oni wcale nie stwarzają. Pewnie byliby zdrowi, gdybyśmy byli dla nich ludźmi i mieli odrobinę empatii. Oni są chorzy z powodu naszej bezduszności i pychy. 
N
Niko
15 lutego 2015, 09:52
BArdzo dobry artykuł.Pokazuje PRAWDĘ jeżeli chodzi o kontakty chorego z otoczeniem (najczęściej rodzina). Problemy są tak duże, że czasami rodzina ma już dosyć, przerasta ją. Każdy ma przecież swoje zycie i nie jest nianką dla kogoś (zwłaszcza, że rokowania są zazwyczaj negatywne). Komentarz nie dotyczy osób psychicznie chorych, którzy się leczą systematycznie, chodzą na jakieś grupy i chcą sami coś zrobić.
FM
Fuks MIrosław
14 lutego 2015, 22:44
To żę mówiono że Jezus odszed od zmysłów uważam  że nie jest oznaką choroby psychicznej, ale mówi coś- co w ludzkiej mentalności się nie mieści- ja to nazywam wąskim syndromem  mentalnym.To co czynił mówił Pan Jezus wykraczało poza sposób mentalny uwczesnago i również nam wspólczesnym świata.Weźmy np.Jezus uwalnia opęntanego z Gerazy.NIekture choroby psyciczne wiążą sie z różnymi formami opętań.Niekture są związane z zranioną głeboą raną serca Jezus leczył złamanych na duchu.Choroba psychiczna wiąże sie też sciśle z grzechem osobistym, jest wiele świadectw  że po spowiedzi ludzie odzyskują spokuj psychiczny .Problem chorób psychicznych narasta im większa bezbożnośc w świecie tym więcej jest z tą sferą problemów Nie jest nazbyt tu znawca problemów ale ten świat nie jast mi obcy ale na pewno ufam Jezusowi że ten problem mo on mocno w swych rękach .Myśle że da nam świałych ludzi którzy sprostają wyzwaniom tej okrutnej przypadłości ludzkiej natury.    
L
leszek
14 lutego 2015, 22:53
Sugeruję wyjść na spacer i trochę przewietrzyć głowę. Zbyt długie wgapanie się w monitor komputera może powodować problemy ze wzrokiem i obsuszenie szarych komórek w mózgownicy.
I
irena
15 lutego 2015, 08:39
Pan Jezus leczy wszelkie choroby, ale najpierwi przede wszystkim odpuszcza grzechy. Paralitykowi najpierw odpuścił grzechy , a potem dopiero jakby przy okazji uzdrowił go. Bo za wieloma chorobami stoi grzech. Tzn. że skutkiem grzechu jest choroba. Najprostszy przykład to: nieumiarkowanie w piciu alkoholu często skutkuje chorobą psychiczną - alkoholizmem. Chyba najczęstszą chorobą psychiczną w Polsce.
K
Kinga
14 lutego 2015, 22:36
Co to ma być? W tym tekście nie ma chyba ani jednego zgodnego z rzeczywistością. Choruję na schizofrenię. Mam męża, pracuję zawodowo, mam przyjaciół, znajomych, pasję. Co więcej, dalsi znajomi nic nie wiedzą, że choruję - myślę, że dlatego, że jestem "zupełnie normalna" w odbiorze, relacjach. Choroba to cierpienie i konieczność leczenia, większego dbania o siebie. Proszę wybaczyć, ale ten tekst to totalna papka rodem z głębokiego średniowiecza. PROSZĘ DEON o wprowadzenie chociaż podstawowej selekcji tekstów pod względem jakości. Robi się tutaj Hydepark.
L
leszek
14 lutego 2015, 22:45
Główny problem autorki polega na tym, że nie rozumie różnicy między upośledzeniem umysłowym (niepełnosprawnością intelektualną) a chorobą psychiczną i w efekcie wytworzyła jakiś groch z kapustą, pomieszanie z poplątaniem.
KS
Krzysztof Sikorski
16 lutego 2015, 09:23
"dalsi znajomi nic nie wiedzą,że choruję" ..........jednak chorobę wyrażnie widać.
FM
Fuks MIrosław
14 lutego 2015, 22:20
Bo to puszka pandory. 
I
iza
14 lutego 2015, 20:14
WSZYSCY JESTEŚMY CHORZY PSYCHICZNIE TYLKO NIE WSZYSCY ZDIAGNOZOWANI :)
D
demokracja.net
14 lutego 2015, 10:28
Czy znacie jakieś  Wspólnoty świeckich w Warszawie posługujące dla osób z zaburzeniami psychicznymi lub ich rodzin ? PS. Wydaje mi się, że pisząc anonimowo posty dłuższe niż kilka linii, niestety autor pisze go dla siebie samego.
K
klara
14 lutego 2015, 14:37
PS. Wydaje mi się, że pisząc anonimowo posty dłuższe niż kilka linii, niestety autor pisze go dla siebie samego. Chciałoby się potwierdzić, ale niestety tak nie jest. Są jacyś masochiści, którzy czytają  - a potem piszą w odpowiedzi kolejne wypracowania.
I
Izyda
14 lutego 2015, 21:43
wg logo masz szerzyć pokój i dobro, a deprecjonujesz wpisy autorow iezarejestrowanych (nie ma takiego obowiazku) oraz dłuzsze nież kilka słów. Zastanów się bracie, siostro......
D
demokracja.net
15 lutego 2015, 16:36
Mam Syna, którego wielu  chciało umieścić w domu  wariatów lub feszerować psychotropami. Dzięki pomocy psycholog z Bednarskiej oraz wierze, dziecko jest dziś normalnym chłopcem. Mógłbym wypisywać subiektywne historie, ale jeśli komuś zależy ?, to może przyjść realnie/Nie anonimowo do Wspólnoty i spróbować zawiązać kolejną posługę np. w szpitalach .
D
demokracja.net
15 lutego 2015, 17:03
PS. Jeśli ktoś ma doświadczenie lub wiedzę, to bardzo dobrze, że  się tym dzieli, ale niech zostawi jakiś Kontakt do siebie aby można było napisać lub zadzwonić, wiele osób może tego potrzebować.
K
KArol
16 lutego 2015, 23:20
Jest organizacja wspierająca rodziny opiekujące się chorymi na alzhaimera.To jest szlachetny wyjatek. NIestety lekarze nie informaumą rodzin osób chorych psychicznie, że pierwsi podają odiarą choroby członkowie rodzin. Wypalenie, nerwice, skrócenie okresu życia (nawet o 10 lat) to konsekwencje współuzaleznienia.
J
Jerry
14 lutego 2015, 10:19
Pani Wiater i innym zachwyconym kontaktami z ludzmi chorymi psychicznie polecam mieszkanie z nimi w jednym mieszkaniu. Zwłaszcza gdy chory przestaje się leczyć, a zmusić go nie można. Mam takie doświadczenia i mogę powiedzieć że w kontaktach z chorymi osobami najbardziej cierpi otoczenie rodzinne. Zwłaszcza, że pomocy z systemu opieki nie ma żadnej.
14 lutego 2015, 10:34
Szczera i prawdziwa prawda ,nie da się mieszkać razem ,pomimo leczenia i dbania przez członków rodziny.Choroba ta jest podstępna i niszczy co nie oznacza że bliscy oddają do zakładów czy szpitali z braku uczuć ...lecz dlatego iż zagrożeniem dla całej rodziny i samego siebie.Chociaż serce się kraje z żalu jednak ...tak trzeba :(
L
leszek
14 lutego 2015, 11:09
Ale jaka choroba i co to znaczy "nie da się mieszkać", "trzeba oddać", "stanowi zagrożenie" ? To ogólny wniosek dotyczący 100% chorych na zaburzenia psychiczne czy indywidualne doświadczenie z jednym chorym. Na schizofrenię w Polsce choruje 250-300 tysięcy ludzi. Z 300 tysiącami ludzi "nie da się mieszkać", "trzeba oddać", bo "stanowią zagrożenie" ?
14 lutego 2015, 12:52
Odpowiadam ,są zagrożeniem dla życia swojego i innych to jest tak siedzisz rozmawiasz naraz atak kubkiem od herbaty bądż tydzień czasu nie spać tylko słuchać  PŁACZU, KRZYKÓW ,DZIKIEGO ŚMIECHU!!! I TA BEZSILNOŚĆ ŻE NIC NIE MOŻESZ POMÓC.Indywidualnie przeżyłam :(Jeśli zaś chodzi o to że jest taka statysktyka dla mnie i mojej oceny jest to.że zależy jaką postać ma choroba,tyle mojej opinii z auropsji.Nie będe opisywać drobiazgowo bo to moja rodzina ,żal mi jest wszystkich a najbardziej samem chorej.
J
Jerry
14 lutego 2015, 14:18
Drogi kolego, zeby sie wypowiadac na ten trudny temat trzeba mieć osobiste doświadczenie z tym zwiazane. A nie czysto teroretyczne, oparte na statystyce.Byłeś chociaż raz na oddziale psychiatrycznym w szpitalu np. F1 czy F2 na Sobieskiego w Warszawie? Nie? To idz tam i pobadz chociż godzinę, to może zrozumiesz chociaz trochę. Ja tam do chorego brata chodziłem przez ponad 20 lat. Jedyny spokój w domu był wtedy kiedy, był hospitalizowany. A gdy był wypisany rodzinę czekała trauma. Krzyki, oskarżenia, nagłe trzaskania drzwiami, również w nocy....... Lekarze psychiatrzy niestety nie ucząrodziny, że są bardzo narazeni na współuzależnienie, nerwica lękowa to raczej standard. Chory uczy się jak manipulować otoczeniem, inni są od jego obsługiwania i tolerowania nicnierobienia i również picia alkoholu. Jak sam nie pójdzie do lekarza, to rodzina nic nie może zrobić. Dopiero gdy sytuacja jest kytyczna, grozi życiem lub zdrowiem chorego lub rodziny karetka zabierze do szpitala. Też się wtedy pytaja, czy chory chce iść do szpitala. Może nie chcieć. Serdecznie pozdrawiam JAGA bo widzę że doświadczenia są podobne.
M
Marek
14 lutego 2015, 16:03
Nie każdy chory psychicznie to człowiek, który się nie chce leczyć. Osobiscie cierpię na pewne dolegliwości i owszem byłem hospitalizowny. Nie mniej nie terroryzuję rodziny. Owszem w stanach "złych" zdarzało siębyć trudnym w odbiorze, ale uwierzcie mi, gdyby człowiek chorujący miał alternatywę, wybrałby zdrowię. Często choroba to jego jedyny świat. I zgodzę się z @joanna.b, że chorzy też się smieją, kochają mają marzenia i dodawanie im łatki "wariata", po prostu szkodzi.
L
leszek
14 lutego 2015, 18:15
Drogi kolego. Na Sobieskiego nie bywałem, ale na Nowowiejskiej bywałem, i to wielokrotnie i znam te sprawy z własnego doświadczenia. Poza tym, to przeczytałem także wiele książek na ten temat, żeby umieć własne doświadczenie odnieść do szerszego kontekstu. Zdecydowanie też zalecam. Każda choroba przewlekła (nie tylko zaburzenie psychiatryczne) jest doświadczeniem nie tylko samego chorego, ale także otoczenia.  Choroby psychiczne to rzecz skomplikowana, i co gorsza, to są często bardzo indywidualne sprawy. Każdy chory choruje trochę inaczej. Trzeba być  bardzo ostrożnym, żeby prywatne wnioski uogólniać, zdecydowanie zalecam czytać książki lub po prostu zapytać się psychiatry, który ma doświadczenia nie z jednym, ale z wieloma chorymi.
L
leszek
14 lutego 2015, 18:17
Ale jaka jest diagnoza, jaka choroba, co jest napisane na wypisce ze szpitala ?
A
aga
14 lutego 2015, 19:48
Jestem pielęgniarką w zakładzie dla nerwowo i psychicznie chorych,wiem jak trudno żyć z chorymi szczególnie na schizofrenię,wiem też że w wielu przypadkach nie da się z nimi mieszkać pod jednym dachem bo jest to niebezpieczne zarówno dla opiekunów jak i samego pacjenta często pacjenci są nieprzewidywalni nawet w okresach remisji,nigdy nie wiadomo kiedy i co wywoła atak agresji...ale wiem też jak moi pacjenci potrzebują kontaktu z rodziną,jak tęsknią szczególnie w święta i wiem jak bardzo brakuje im chociaż namiastki normalności z zewnątrz...
L
leszek
14 lutego 2015, 19:52
Proszę sobie odpuścić to trolowanie i pisanie nieprawdziwych rzeczy.
K
Kamila
14 lutego 2015, 21:40
taka informacja nie jest dla ciebie, może podaj swoje choroby.
J
Jerry
14 lutego 2015, 21:54
Teraz piszesz bardziej rozsądniej.  Truizmem są stwierdzenia, ze każdy choruje inaczej i ma inne zachowania a te choroby to rzecz skomplikowana. To przecież oczywiste. Czy Twoje doświadczenia z tymi chorobami biorą się z opieki nad chorym członkiem rodziny czy są to Twoje osobiste doświadczenia?
J
Jerry
14 lutego 2015, 21:58
100 % racji. W pełni sie zgadzam.
L
leszek
14 lutego 2015, 22:17
Zdecydowanie zalecam nie kłamać i nie  podszywac się pod jakąś "pielęgniarkę" opowiadając rzeczy będące nonsensami.  Kłamanie i zmyślanie to nie jest właściwa metoda pomocy ludziom chorym i ich rodzinom.
BZ
babcia z podkarpacia
15 lutego 2015, 19:43
Marku, tu nikt nie oskarża chorych, bo oni nawet niejednokrotnie nie zdają sobie sprawy ze swojej choroby, a już na pewno nie są jej winni (no może z wyjątkiem alkoholików i narkomanów, którzy na własne życzenie doprowadzili do zmian w mózgu). Rodziny chorych są rozżalone, ponieważ znikąd nie otrzymują pomocy, są psychicznie wykończeni, a otoczenie surowo ocenia każdą próbę zawalczenia o siebie. Większość ludzi nie rozumie, że nie wszyscy starzejemy się jednakowo, że nie każda babcia i nie każdy dziadek to ciepła, bezbronna osoba. Ktoś, kto nie pomieszkał jakiś czas z paranoikiem, czy innym poważnie chorym psychicznie, nie ma prawa oceniać postępowania ich dzieci i wnuków, którzy błagają o jakiekolwiek odciążenie, a napotykają tylko mur obojętnośći lub wręcz krytyki. Bardzo dobrze, że wreszcie ktoś poruszył ten drażliwy temat, bo tacy udręczeni członkowie rodzin osób chorych przynajmniej widzą, że nie są sami i przynajmniej w komentarzach mogą wymienić się swoimi doświadczeniami.
14 lutego 2015, 10:06
Ja tak krytycznie nie podeszłabym do poruszonej kwestji...mam doświadczenie z tą chorobą i szczerze mówiąc wiele spotrzeżeń jest prawdą.Aby zrozumieć ....trzeba mieć kontakt z osobami obdarzonymi tym schorzeniem. I tu ujawnia się jeszcze jedna cecha ludzi zaburzonych, która może budzić w nas odruchową niechęć - odsłaniają przed nami samymi naszą własną słabość. Pisał o tym wiele Jean Vanier, pracujący z ludźmi upośledzonymi. Przy nich wszelkie próby grania kogoś, kim nie jesteśmy, wcześniej czy później nas pogrążą. Więcej - osoba zaburzona genialnie wyczuwa słabe punkty u drugiego i bezwzględnie z nich korzysta lub je wytyka. Trudno jest przyjąć tak bezpośrednio podaną prawdę o sobie. Trudno zaakceptować, że ta brzydka, małoduszna twarz, która się przy takich ludziach w nas ujawnia, to także nasza twarz.
J
Jan
14 lutego 2015, 08:02
Ojciec Święty Franciszek włączy dziś do kolegium kardynalskiego 20 nowych kardynałów. Podczas konsystorza publicznego wręczy każdemu nowo mianowanemu kardynałowi insygnia kardynalskie. W uroczystości, w Watykanie na zaproszenie papieża Franciszka, weźmie udział Benedykt XVI. Otrzymane podczas koncelebrowanej Mszy św. biret i pierścień, oznaczają gotowość do posługi Kościołowi i Chrystusowi aż do przelania krwi oraz umiłowanie Kościoła. Kolegium Kardynalskie tym samym liczyć będzie 227 członków, w tym 125 poniżej 80. roku życia, a zatem mogących wybierać papieża, i 102 liczących 80 i więcej lat. Uroczystości transmitować będzie TV Trwam. Transmisja rozpocznie się o godz. 11.00.
Z
zniesmaczony
14 lutego 2015, 01:25
Nie ma choroby zwanej "paranoją" i tego określenie się współcześnie nie używa w psychiatrii. Urojenia prześladowcze mogą być jednym z objawów schizofrenii. Bardzo rzadko się zdarza, aby człowiek cierpiący na schizofrenię "atakował" kogokolwiek. Jeśli bierze lekarstwa - a wbrew nonsensom jakie autora plecie - zdecydowana większość chorych się leczy, nie ma żadnych powodów do niepokoju.  Poza tym, to nie ma sensu wrzucać wszystkich zaburzeń psychicznych do jednego worka, co innego schizofrenia, co innego choroba dwubiegunowa, depresja, uzależnienie itp itd W relacjach z chorym nie potrzeba żadnych szczególnych protokołów czy zasad w obawie, że zostaniemy "zaatakowani"  - przeciez to nonsensy. Schizofrenia, jak każda choroba przewlekła - to doświadczenie nie tylko chorego, ale także otoczenia. Otoczenie także powinno także posiadać wiedzę o tej chorobie, rozumienie choroby ułatwia relację z chorym i wspiera leczenie. Ale powinno posiadać wiedzę prawidłową - a nie jakiś zestaw strachów, zabobonów i przesądów jakimi raczy tutaj autorka felietonu. Jest rzeczą cenną, ze dzień św Walentego służy także do refleksji nad ludźmi cierpiącymi na zaburzenia psychiczne, często ludzi wyrzuconych na margines, zapomnianych, pogrążonych w izolacji, ale czemu to "przypomnienie" ma polegać na szerzeniu nonsensów i zabobonów.
J
JAn
14 lutego 2015, 14:22
Bardzo rzadko się zdarza, aby człowiek cierpiący na schizofrenię "atakował" kogokolwiek -- poczytaj zgłoszenia na policję i te które nie są zgłaszane.
Z
zniesmaczony
14 lutego 2015, 19:15
Zamiast bajdurzyć i zmyślać lepiej wskaż te policyjne statystyki zawierające takie dane.
A
aga
14 lutego 2015, 20:04
panie Janie mam na oddziale 40 osób ze schizofrenią w różnym wieku od 23 do 78 lat i zapewniam pana że przynajmniej raz w tygodniu któryś z moich pacjentów jest niebezpieczny albo dla siebie albo dla innych.Zapewniam jednocześnie ze leki przyjmują pod nadzorem...Nie chodzi tu jedynie o ataki fizyczne na kogoś,ale sa sytuacje niebezpieczne typu wkładanie różnych rzeczy do kontaktów- bo "ktoś mi kazał, bo tam jest siła",nie wspomnę już o podpalaniu papierosa pod kołdrą...
Z
zniesmaczony
14 lutego 2015, 20:09
Proszę się nie podszywać pod "pielęgniarkę" i nie opowiadać rzeczy nieprawdziwych i zmyślonych.
K
KKK
14 lutego 2015, 22:05
Panie zniesmaczony: zamiiast pisać rzeczywiste nieprawdy o wyjatkowo spokojnym usposobieniu osób chorych psychicznie , zwróć PAn lepiej uwagę Posłom i poltykom wszystkich nurtów, aby nie używali do pyskówek w stosunku do swoich przeciwników słów typu "to schizofrenia". Nikt przecież nie używa w celu upokorzenia przeciwnika słow " to cukrzyca" czy "białaczka".
K
KKK
14 lutego 2015, 22:08
Widzisz w swojej wyobraźni, ze ta Pani nie jest pielęgniarką? Co jeszcze widzisz, co my nie wiemy?
Z
zaza
14 lutego 2015, 00:58
I jeszcze jeden mały komentarz- obecnie nie używa się stygmatyzującego terminu upośledzenie umysłowe tylko niepełnosprawność intelektualna. Nie używa się też terminu obłąkany ani szaleniec w odniesieniu do osoby cierpiącej z powodu trudności natury psychicznej. 
K
klara
14 lutego 2015, 14:30
Nie używa się też terminu obłąkany ani szaleniec w odniesieniu do osoby cierpiącej z powodu trudności natury psychicznej.  Protestuję przeciw okaleczaniu języka w imię jakiejś pieprzonej poprawności politycznej. Sądzisz, że obłąkany będzie mniej obłąkany jeśli się o nim powie "osoba cierpiąca z powodu trudności natury psychicznej" Przypominam, że jednym z podstawowych praw języka jest jego precyzja i wynikająca z niej ekonomia - "odpowiednie dać rzeczy słowo" -  a nie bicie semantycznej piany.
L
leszek
14 lutego 2015, 19:18
Dokładnie dlatego nie używa się pojęć "szaleniec" czy "obłąkany" bo te słowa mają różne znaczenia. "Szaleniec" nie musi wcale oznaczać osoby cierpiącej na chorobę psychiczną, może także oznaczać osobę zdrową, która zachowuje się w sposób gwałtowny czy nieprzewidywalny.
Z
zaza
14 lutego 2015, 19:42
Tu nie chodzi o okaleczanie języka, tylko ludzi...Może jak zachorujesz na cukrzycę albo na nadciśnienie, albo nie daj Boże na raka, będziesz chciała żeby ktoś mówił o  Tobie cukrzyczka, nadciśnieniówka albo rakowata?...Ciekawe czy zakaz przekleństw też jest biciem semantycznej piany wg Ciebie, bo czasem rzeczywiście chciałoby się odpowiednie dać rzeczy słowo wobec ignorancji drugiego człowieka. 
Z
zaza
14 lutego 2015, 00:26
Chciałabym napisać krótki komentarz, ale już wiem, że będzie długi. Chciałabym, aby głównie autorka się z nim zapoznała, i zabrała głos.  Należy się duże PRZEPRASZAM, wszystkim osobom doświadczajacym choroby psychicznej. Oczekuję przeprosin od autorki i DEONU. - za tytuł artykułu-  kto to jest "świr" wg. autorki -za zdjęcie- nad artykułem o ludziach cierpiących i chorujących - co to ma być? Co za okropny stereotyp powielany, nieprawdziwy, uderzający. - pisanie na temat, o którym niewiele ma się do powiedzenia w sposób nieprofesjonalny i za pisanie nieprawdziwych frazesów. Cytaty karygodne: " człowiek chory psychicznie to ktoś pozostający poza wspólnym systemem odniesień", "z kim komunikacja jest niemożliwa lub bardzo ograniczona" - jak można pisać takie bzdury.??? Chorzy "czerpią z nas energię" - szeroko dalej otwieram oczy ze zdumienia- czy można napisać coś bardziej jeszcze absurdalnego i nieprawdziwego- myślałam że nie, ale dalej jest już tylko gorzej... "podstawą jest uznanie, że w tej relacji obowiązują odmienne reguły niż w pozostałych" ---  otóż nie- reguły to reguły, zwłaszcza dla ludzi kochających Boga- i ludzi.. reguły są takie same w stosunku do każdego człowieka.  Artykuł ten dyskryminuje osoby chore, obraża. Brak mi słów, że przeczytałam go na Deonie , a nie w brukowcu. Nie wystarczy chcieć pisać, aby pisać. Wrto poznać temat.  Proszę autorkę, żeby poszła z tym artykułem do psychiatry, i zpytała go, co o tym sądzi, o całosci, wymowie, zdjęciu, tytule. A osobie doświadczajacej kryzysów psychicznych proszę tego nie pokazywać, to pogłębia i tak już stygmatyzujące doświadczenia. Więcej pokory Pani Walter.Nie łączę wyrazów szacunku.
A
Andrzej
14 lutego 2015, 01:00
Do niekompetencji i arogancji Pani Wiater (nota bene tytularnie doktor teologii), zdążyliśmy sie już przyzwyczaić od czasu jej stwierdzenia, że wszystkie kobiety cierpiące na raka piersi, w młodym wieku dokonały aborcji albo stosowały antykoncepcję hormonalną. 
L
Leon
14 lutego 2015, 22:16
Ja rozumiem, że dyskusja o chorobach psychicznych może być niewygodna, mało komfortowa dla osób doświdczonych tą chorobą. Ale jest jedna rczeczywistość i jeden jest zdrowy drugi chory w róznym stopniu. Uznanie przez chorego że jest chory i musi się leczyć jest pierwszym i podstawowym krokiem do wyleczenia czy zaleczenia. Udawanie, ze zaburzenia psychivzne są w ramach normy jest dewiacją, to takie gender w innym obszarze.
R
Rafi
13 lutego 2015, 23:03
A propos chorób psychicznych. Kościół twierdzi, że Bóg do nas mówi. Rózne ruchy w Kościele naciskaja na to, by ich uczestnicy wsłuchiwali się w głos Boga, który jakoś daje się słyszeć. Psychiatria twierdzi, że jeśli ktoś słyszy nieistniejące fizycznie głosy, to jest chory psychicznie. Gdzie leży prawda?
13 lutego 2015, 23:05
W duszy człowieka.
R
Rafi
13 lutego 2015, 23:10
:D Nie zrozumiałaś. Pytam o kwestię słyszenia głosu Boga, dlaczego jest taka rozbieżność i kto ma rację?
13 lutego 2015, 23:26
Każdy ma rację. Do każdego Bóg przemawia we właściwy dla niego sposób. :)
R
Rafi
13 lutego 2015, 23:30
A jak przemawia do psychiatry? Albo do sceptyka?
13 lutego 2015, 23:31
Tak, jak Go o to poproszą.
R
Rafi
13 lutego 2015, 23:33
Ale kobieto, jeśli ktoś wątpi o istnieniu Boga to go nie prosi żeby do niego przemawiał, szczególnie, jesli słyszenie Boga uważa za chorobę psychiczną. Myśl trochę.
13 lutego 2015, 23:41
Ale mężczyzno, Bóg podsuwa nam każdą myśl, słowo, gest - przez Niego wszystko się staje. Nie o to chodzi, co inni o nas powiedzą, co zdiagnozują, jak nazwą, czy nazwą... zawsze chodzi o nasze słyszenie Boga, którego działania doświadczamy w każdej jednej chwili.
L
leszek
13 lutego 2015, 23:42
Żaden psychiatra nie twierdzi, że słyszenie nieistniejących głosów jest dowodem na chorobą psychiczną, bo co te durnoty głosić. Na obraz choroby psychicznej składa się wiele różnych objawów, mogą to być także halucynacje słuchowe. To musi być kilka objawów, utrzymujących się przez pewnie okres czasu i dopiero wtedy można stawiać jakąś diagnozę.
Ż
życzliwy
13 lutego 2015, 23:53
Sadzę Rafi, że prawdziwie Boży Człowiek to taki, którego inni określają  własnie mianem szaleńca. To taki człowiek, który rozmawia z Bogiem tak jakby Bóg był tuż obok. Wsłuchiwanie się w "głos" Boga nie jest tym samym co fizyczne słyszenie jakichś głosów. Ten drugi wariant faktycznie nadaje sie dla psychiatry. Ale pytasz tu o głos Boga do człowieka. Ten głos istnieje, choć zazwyczaj jest bezdźwieczny. Najlepiej się go "czyta" z refleksją po jakimś czasie. To próba szukania Boga jako opiekuna chroniącego swe Dziecko przed różnymi "zakosami życia". Polecam każdemu taką próbę spojrzenia w przeszłość. Jestem pewien, ze każdy we własnej retrospekcji odnajdzie Boga, potrzeba do tego tylko trochę czasu i medytacji.
M
Milosc
13 lutego 2015, 22:26
Święty Walenty nie bez powodu jest patronem i zakochanych i  obłąkanych, bo miłość w pewnym sensie w społeczeństwie uznana została za obłęd. Zapewne wielu z nas będąc zakochanym usłyszało kiedyś „nosisz różowe okulary”, „bujasz w obłokach”, „dajesz się ponieść”, "zapominasz o całym świecie", "rozum ci odebrało" czy właśnie "postradałeś zmysly". Tak, Miłość to przejaw Boga. To najbardziej wzniosły i potężny w swej mocy aspekt, którego wszyscy doświadczamy lub doświadczać pragniemy. To właśnie Ona zmienia wszystko, nadaje sens życiu, sprawia, że przekraczamy własne możliwości i otwieramy się na drugiego człowieka. To dzięki Niej wciąż powstają najwspanialsze dzieła sztuki. To dzięki Niej czujemy się wolni od wszelkich wątpliwości, bo wiemy, że nosząc Ją w sobie, jesteśmy w stanie przezwyciężyć strach i dokonywać prawdziwych cudów. Nie bez powodu tych, których kochamy nazywamy naszym Skarbem czy Aniołem. Nazywamy też te osoby wszelkimi istotami, które kojarzą nam się z Dobrocią, Łagodnością, Wspanialością i Cudownością wszelkiego Stworzenia. Osoba ukochana jest dla nas Wszystkim Co Najpiękniejsze i Szlachetne, ponieważ to Ona wydobywa z nas najbardziej wzniosłe wartości, które nosimy w sobie - te zapisane w naszej duszy. Kiedy kochamy, już tu na Ziemi jesteśmy w Niebie, jesteśmy w Domu... Z okazji zbliżających się Walentynek, życzę Wszystkim, by Wasza Miłość trwała po wsze czasy. Każda miłość - i ta, która jest z Wami i ta, która choć z pewnych przyczyn fizycznie z Wami być nie może, to pozostaje głęboko w Waszych sercach. Bo Miłość nosimy w sobie, bezwarunkowo - niezależnie czy ją widzimy, dotykamy czy po prostu czujemy Jej działanie. Ona JEST i to Ona jest Źródłem wszelkiej inspiracji, stworzenia i tworzenia. To Ona zapoczątkowuje życie i to Ona daje pięknie i prawdziwie żyć... Najdroższa Miłości, wszystko przez Ciebie i dla Ciebie się staje. Miłością pomaga nam Bóg. Miłością i my pomagamy Bogu.
,
,,,
13 lutego 2015, 23:25
Pięknie dziękuję za te słowa! Odwzajemnionej miłości życzę!
13 lutego 2015, 23:30
Dziękuję Ci z całego serca. Bądź Światłem po wsze czasy :)
M
Magdalena
13 lutego 2015, 23:39
… Módl się do Boga, nie do Miłości… Miłość to jeden z przymiotów Boga.
T
tomi04
14 lutego 2015, 08:39
Ladnie piszesz oprocz ostatniego akapitu. Ta miloscia o ktorej piszesz jest Pan Bóg. Nie miloscia pomagamy Panu Bogu, ale to on wlewa w nas milosc, bez Niego nie umiemy kochac.
14 lutego 2015, 13:17
Dziękuję Tomi04. Oczywiście, że Miłością o której piszę jest Bóg - Absolutna Miłość - natura odwiecznej Bożej Esencji, najpotężniejsza, Pierwotna Energia, która w każdej chwili wzywa nas, byśmy wyrażali ją w najczystszej postaci. Dziś jest kolejnym dobrym dniem, by manifestować Ją w swoim życiu. :)
14 lutego 2015, 13:19
Ale za to najpotężniejszy. :)
L
leszek
13 lutego 2015, 21:10
Współcześnie choroby psychiczne się leczy. Nawet schizofrenia, najcięższe zaburzenie psychiatryczne, poddaje się leczeniu.
A
Anulka
14 lutego 2015, 14:14
Tak, Leszku, leczy się. Sytuacja chorych obecnie, w porównaniu do sytuacji sprzed 100, czy kilkudziesięciu lat, jest cudowna. Dzięki lekom przy schizofreni udaje się nawet czasem pracować. Więcej, ja mam to szczęście, że pracuję w wyuczonym zawodzie - a to już ogromnie dużo, to niewyobrażalne dla chorych sprzed kilkudziesieciu lat. Ale ciągle ta choroba zatrzaskuje w pułapce samotności. Nikt nie zrozumie, jak to jest nosić w sobie dwa światy - ten "normalny", utrzymywany lekami, i ten drugi - który nie znika, ale pozostaje, nawet jeśli nie w przeżywaniu w danej chwili, to w pamięci. Jak to jest gubić się w wybieraniu, kryteria którego świata są... prawidłowe (?). No i leczenie. Skutki leków, te uboczne, też mogą wykluczać z normalnego życia - dyskinezy, senność, otępienie, ciągłe znużenie. Niewiele moich przyjaźni przetrwało próbę, i nawet nie chodzi o lęk przed innością, tylko to, że choroba stawia otoczeniu wymóg cierpliwości, akceptację np. tego, że od przyjaciela potrzebuję obecności, kiedy nie jestem w stanie rozmawiać, a mogę tylko posiedzieć z kubkiem kawy, w milczeniu. To okruchy tego, jak to może wyglądać od strony chorego. Choć zapewne każdy przeżywa to trochę inaczej.
L
leszek
14 lutego 2015, 20:30
Właśnie dlatego jest potrzebne szerzenie racjonalnej wiedzy o tej chorobie, a nie straszenie. Nie tylko chory powinien mieć wgląd w swoją chorobę (chociaż często jest to bardzo trudne), ale także otoczenie. Jeśli otoczenie ma zrozumienie, to może wspierać leczenie i także lepiej ułożyć sobie relację z chorym.  Jest niestety wielką szkodą, że autorka tego felietonu zamiast przyłożyć się do tej misji, jeszcze powiększa ten mur niezrozumienia i strachu przez chorymi psychicznie.
A
andrzej
13 lutego 2015, 21:07
to święto ma jakiś sens,bo w ostatnich latach statystycznie w pierwszych połowahch pażdziernika rodzi się najwięcej dzieci. 
M
ministrant
13 lutego 2015, 21:10
Przepraszam bardzo, ale walentynki nic nie mają wspólnego z seksem. 
A
andrzej
13 lutego 2015, 21:20
zgadza śię ,ale statystycznie tak wychodzi .
M
ministrant
13 lutego 2015, 21:25
Statystyka prawdy Ci nie powie.  Święty Walenty oddający życie za Chrystusa przypomina mi o tej najważniejszej miłości, o miłości do Chrystusa.  Walenty z miłosci umarł dla Chrystusa. Jakaż to musiała być miłość :-)
A
andrzej
13 lutego 2015, 21:38
Ale ja się cieszę że Święty Walenty się do tego przyczynia.Bo przecierz narodzenie człowieka to cud.
M
ministrant
13 lutego 2015, 21:42
Moją największą miłością jest Bóg i to on mi wystarczy !
13 lutego 2015, 23:19
Jak to miłość i seks nie idą w parze? Miłość to też sprawianie radości i przyjemności, pełne oddanie, zaufanie, budowanie intymności, uniesienie, ekstaza... Ministrancie, no jak - to wszystko nie idzie w parze? :)
TW
tyle w temacie
13 lutego 2015, 20:39
nie uznaję tego swięta