Dlaczego chwalę faryzeuszów

(fot. Wacław Oszajca SJ)

Faryzeusze, rzadziej uczeni w Piśmie czy Prawie, to symbol wszystkiego, co najgorsze w ludzkim myśleniu i postępowaniu. Dlatego faryzeizm zarzucamy najczęściej innym, a nie sobie. To inni są faryzeuszami, czyli zakłamanymi pobożnisiami, ale ja - nigdy! Przenigdy!

Tyle tylko, że kiedy chrześcijanin, wyznawca jakiejkolwiek religii czy też ateista w ten sposób o sobie pomyśli, tym samym przechodzi na stronę tych, których tak surowo osądza.
Faryzeuszem, do czego sam się przyznaje, był Paweł Apostoł. Nikodem należał do elity ówczesnych uczonych, Pismo mówi także o innych bezimiennych faryzeuszach i zwolennikach Jezusa. Choćby w opowiadaniu o kobiecie pochwyconej na cudzołóstwie. Przeciwnicy Jezusa ze stronnictwa faryzeuszów i znawców Pisma postanawiają skorzystać z nadarzającej się okazji i Go skompromitować. Do osiągnięcia tego celu zamierzają posłużyć się kobietą, której za cudzołóstwo groziła kara śmierci. Sprawiedliwa, naznaczona zarówno przez prawo Boże, jak i ludzkie poczucie sprawiedliwości. Krótko mówiąc, postanowiono na tym samym ogniu upiec dwie pieczenie. Jednego winnego ukarać, a drugiego oskarżyć. Knującym ten podstęp wydawało się, że tym razem Jezus już im się nie wymknie. Nie może przecież sprzeciwić się prawu Boga, dla którego mienił się kimś znacznie więcej niż wyznawcą. Finał tej rozgrywki znamy. Niemniej czasami umyka nam pewien szczegół.
Ewangelista Jan mówi, że kiedy oskarżyciele coraz natarczywiej pytali Jezusa, Ten "rzekł do nich: »Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień«. (...) Kiedy to usłyszeli, wszyscy, jeden po drugim, zaczęli odchodzić, poczynając od starszych". Otóż to, pierwsi odeszli starsi.
Oczywiście, można teraz snuć domysły, dlaczego tak się stało? Dlaczego starsi odstąpili od dalszych oskarżeń? Dlaczego nie poszli w zaparte i nie machnęli ręką na Jezusowe gadanie, na przykład mówiąc: A co ma do rzeczy to, czy jesteśmy grzeszni, czy bezgrzeszni? A nawet jeśli jesteśmy grzeszni, nie zmienia to faktu, że ta kobieta jest sama sobie winna, zła nie możemy tolerować, zgorszenia również, skoro ona ma za nic prawo Boskie i ludzkie. Mogli pójść jeszcze dalej, za jakiś czas inni tak właśnie zrobią, i powiedzieć do Jezusa: A Ty, który mienisz się nauczycielem, skoro nie widzisz w jej postępowaniu niczego niewłaściwego, jesteś taki sam jak ona, albo i gorszy. Od Ciebie należy wymagać więcej niż od zwykłych zjadaczy chleba. Postąpili jednak tak, jak postąpili, czyli zaniechali przeprowadzenia do końca powziętego zamiaru. I to się liczy.
Z jakichkolwiek powodów nie wzięli do rąk kamieni, czy już trzymane z rąk wypuścili, trzeba uznać, że zachowali się uczciwie, gdyż sumiennie podeszli do zaistniałej sytuacji. Nie bijąc się w piersi, uznali siebie za grzeszników. Niełatwa to rzecz, zwłaszcza jeśli przed chwilą jeszcze miało się o sobie tak bardzo wysokie mniemanie, że z wyżyn tejże moralno-religijnej doskonałości wyrokowało się w mieniu Boga i ludzi o życiu i śmierci drugiego człowieka. Ci starsi mieli za sobą prawo boskie i ludzkie, ale nie Boga. Bóg był po stronie rozpustnicy.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego chwalę faryzeuszów
Komentarze (12)
Agamemnon Agamemnon
14 marca 2016, 20:13
ad rafi Niektórzy kapłani sądzą, że im dużo, dużo więcej wolno. Stąd powstała manichejska sekta specjalistów pożycia małżeńskiego. Bardzo nabożna i czysta. Tak dalece czysta, że od tej czystości małżonkom przestało chcieć się żyć. Może umycie rąk coś tu pomorze. W brewiarzu można przeczytać taki oto godny uwagi manicheistyczny tekst: "Nie żenili się albowiem chcieli zachować czystość". Kościół katolicki od trzeciego wieku n.e. nie może sobie poradzić z wpływami synów Manesa.
Rafał Dąbrowa
15 marca 2016, 09:16
Jeśli ktoś uważa że z powodu tej czystości jest kimś lepszym od tego, kto się żeni (lub wychodzi za mąż) to jest to fatalne. Ale sama chęć zachowania czystości ze względu na Jezusa nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie - ja uważam że warto poświęcać różne rzeczy ze względu na Jezusa. Nasze życie jest życiem dla Boga. Miłość przynagla do różnych poświęceń. I tylko miłość ma sens. Święty Paweł nie miał żony, i sam napisał w jednym z listów, "pragnąłbym abyście wszyscy żyli tak, jak ja". Widać jego życie, takie, jakie miał, sprawiało mu wiele radości. Jego listy z resztą są pełne radości. Wiele razy powtarzał w nich: "radujcie się". Tak więc, jeśli ktoś z tego, że nie pobrał się, ma radość, to czemu mu tego zabraniać? Sam Jezus powiedział że niektórzy nie będą się żenić/wydawać za mąż "ze względu na królestwo niebieskie". Można się zastanawiać czy łączenie bezżeństwa z pewnymi funkcjami w Kościele jest dobre. Według mnie nie, taka decyzja powinna być zupełnie prywatna i dobrowolna. Ale to nie mój problem, każdy ma swój rozum i może zadecydować, czy chce się w to pakować.
Andrzej Ak
14 marca 2016, 00:29
Zapewne same te słowa nie wystarczyłyby co niektórym "mocnym w gębie", gdyby Jezus nie dodał przesłania pisząc na piasku. To co tam napisał nie zachowano w przekazach, a były to prawdopodobnie imiona cudzołożnic z którymi owi zebrani mężczyźni grzeszyli albo symbole imion tych (tam zebranych) co z tą oskarżoną cudzołożnicą już zgrzeszyli. Strach i wstyd przed publicznym oskarżeniem był dla niektórych tamtych mężczyzn silniejszy niż poczucie własnej winy, dlatego wszyscy co do jednego odstąpili od oskarżenia.  Same tamte słowa Jezusa nie skruszyłyby zatwardziałych serc niektórych Faryzeuszy. Jezus potrafi czytać w sercach ludzi, więc wiedział doskonale jak ci starsi zareagują, wiedział nawet kiedy przyjdą i kogo przyprowadzą. Boskość Jezusa wielokrotnie zaskakiwała i zadziwiała Żydów.
R
rafi
13 marca 2016, 13:57
Faryzeusze wcale nie byli tak złymi ludźmi jak się może wydawać z Ewangelii. Cała ta rzeczywistość ewangeliczna nie jest wcale banalna. Faryzeusze byli najbardziej pobożnymi, najbardziej religijnymi ludźmi w tamtym okresie. Ludzie się sugerują słowami Jezusa, i dzisiaj Faryzeusz to jest symbol obłudnika. Ale, tak szczerze to reszta ludzi nie dorastała im nawet do pięt.
Kamila
13 marca 2016, 21:18
Nawet dzisiaj nie dorastamy im do pięt - ile razy jemy nieumytymi rękami?
Rafał Dąbrowa
13 marca 2016, 22:54
A ile katolicy wprowadzili różnych zapisów w zamian? Tak samo durne dyskusje mamy we współczesnym Kościele katolickim.
Agamemnon Agamemnon
14 marca 2016, 19:19
Niektórzy kapłani sądzą, że im dużo, dużo więcej wolno. Stąd powstała manichejska sekta specjalistów pożycia małżeńskiego. Bardzo nabożna i czysta. Tak dalece czysta, że od tej czystości małżonkom przestało chcieć się żyć. Może umycie rąk coś tu pomorze. W brewiarzu można przeczytać taki oto tekst: "Nie żenili się albowiem chcieli zachować czystość". Kościół katolicki od trzeciego wieku n.e. nie może sobie poradzić z wpływami manicheistycznymi.
13 marca 2016, 12:09
Gdyby nie owo prawo Boże i ludzkie nie byłoby problemu rozpustnicy a Boże miłosierdzie nie zaistniałoby w tak spektakularny sposób. Artykuł ten to kolejny klin wbity pomiędzy Bożą sprawiedliwość i Boże miłosierdzie. Nihil novi sub solem. 
MR
Maciej Roszkowski
13 marca 2016, 20:00
Dlaczego klin?
14 marca 2016, 10:54
Autor w sposób pogardliwy odnosi się do Prawa Bożego będącego wyrazem Bożej sprawiedliwości przeciwstawiając je Bogu będącemu Miłosierdziem.I to jest główna myśl tego artykułu, przeciwstawienie sprawiedliwości  miłosierdziu a więc "wbicie pomiędzy nie klina".
MR
Maciej Roszkowski
16 marca 2016, 16:49
Chrystus był miłosierny, bo uratował niewiastę, ale i sprawiedliwy, bo żądał przestrzegania prawa Bożęgo - "Idź i nie grzesz więcej". Ciekawe jak to ostatnie zdanie często nam umyka, gdy bronimy się, gdy ktoś nas ocenia "-...niech pierwszy rzuci kamień...."
MR
Maciej Roszkowski
13 marca 2016, 11:44
Myślę, że czasem takie odejście w milczeniu wystarczy, bo zobaczy je Ojciec.