Dlatego adhortacja daje nadzieję wielu ludziom

(fot. shutterstock.com)

Papież w Amoris Laetitia stwierdza, że będą "różne drogi interpretacji niektórych aspektów nauczania Kościoła i wyciągania z tego konkretnych konsekwencji". Jak to rozumieć?

"Istnieje niebezpieczeństwo w spoglądaniu na Boga wyłącznie jako na Tego, który działał w przeszłości lub zacznie dopiero działać w przyszłości. Oczywiście Bóg obecny był w przeszłości, możemy przecież dostrzec Jego «odciski stóp». Będzie również w tym, co nadejdzie, przecież nam to obiecał. Jednak ten «konkretny» Bóg jest w codzienności".

Te słowa padły z ust papieża Franciszka podczas wywiadu, którego udzielił Antoniowi Spadarowi SJ reprezentującemu włoskie czasopismo "La Civiltà Cattolica" oraz magazyn "America". Rozmowę śmiało można uznać za przełomową.

"Bóg ujawnia swoją obecność w dziejowych wydarzeniach. Czas inicjuje procesy, przestrzeń natomiast doprowadza je do krystalizacji. Bóg jest w historii, jest również w procesie", dodaje Franciszek. W konsekwencji "nie możemy skupić się wyłącznie na przebywaniu w danej przestrzeni, gdzie działa siła, ale winniśmy skoncentrować się na rozpoczęciu długotrwałego historycznego procesu.

DEON.PL POLECA

Musimy raczej zainicjować proces, aniżeli zajmować przestrzeń. Bóg manifestuje siebie w czasie, jest również obecny w procesie dziejowym. Prawda ta daje pierwszeństwo działaniu, które rodzi nowy historyczny dynamizm".

Wywiad przeprowadzony został w sierpniu 2013 r. Papież Franciszek kończył wówczas pisanie swojego pierwszego dokumentu, Evangelii gaudium, który poruszał kwestię przepowiadania Ewangelii we współczesnym świecie. Tekst, będący dokumentem programowym nowego papieża, podkreślał potrzebę "uprzywilejowywania działań rodzących w społeczeństwie nowe dynamizmy i angażujących nowe osoby, które je będą rozwijać, aż wydadzą owoc w postaci ważnych wydarzeń historycznych. Bez niepokoju, lecz z jasnymi i mocnymi przekonaniami".

Kryteria, o których mowa, stosowane są również w działalności ewangelizacyjnej, "która wymaga, by brać pod uwagę horyzont, zastosować możliwe procesy i podjąć długą drogę", stwierdza Franciszek.

Przywołuję to wszystko po to, by wskazać, jak ważnym dokumentem jest opublikowana niedawno adhortacja Amoris Laetitia. Stanowi ona prawdziwy kamień milowy w historycznym procesie rozpoczętym w 2013 r. decyzją papieską o zapoczątkowaniu szerokiej dyskusji oraz dwóch Synodów Biskupów poświęconych tematowi rodziny.

Papieski dokument nie kończy tego procesu. Wręcz przeciwnie, otwiera drzwi czemuś znacznie głębszemu i dalekosiężnemu w kwestii katolickiego nauczania o małżeństwie i rodzinie. Dokument stwierdza, że będą "różne drogi interpretacji niektórych aspektów nauczania Kościoła i wyciągania z tego konkretnych konsekwencji", dodając również: "każde państwo lub region mogą szukać rozwiązania, które lepiej będzie odpowiadało ich kulturze, wrażliwości na tradycję oraz lokalnym potrzebom".

Papież Franciszek dokonał już decentralizacji procesu decyzyjnego odnoszącego się do stwierdzania nieważności małżeństwa, przekazując znaczące kompetencje w ręce lokalnych kościołów, teraz idzie o krok dalej, podejmując kwestie inkulturacji.

Reakcja na Amoris Laetitia z pewnością da się odczuć biskupom oraz księżom, jak to zaznaczył kard. Christoph Schönborn podczas prezentacji papieskiego dokumentu w Watykanie. Wymagać się będzie od nich wzmożonej pracy w związku z "towarzyszeniem, rozeznawaniem oraz integrowaniem" trudnych doświadczeń wiernych oraz formowania ich sumienia.

Biskupi zobowiązani zostaną do upewnienia się, czy podlegli im kapłani wyposażeni są w odpowiednie narzędzia do pracy z tak delikatną materią.

W adhortacji Franciszek zaapelował również do wykładowców teologii moralnej, prosząc ich, by przyswoili sobie rozważania Amoris Laetitia, włączając je do swoich programów nauczania. Zaznaczył równocześnie, że "o ile prawdą jest, że musimy dbać o integralność nauczania moralnego Kościoła, to zawsze należy przykładać szczególną uwagę, aby ukazać i zachęcić do najwznioślejszych i centralnych wartości Ewangelii, szczególnie prymatu miłości, jako odpowiedzi na bezinteresowną inicjatywę miłości Boga".

Franciszek stwierdził także, że "trudne jest czynienie miejsca dla bezinteresownej miłości Boga pośrodku naszych duszpasterskich aktywności. Stawiamy bardzo wiele przeszkód i warunków Bożemu miłosierdziu, czyniąc z niego pusty koncept, pozbawiając je realnego znaczenia". Jak dodaje dalej Papież, "to jest najgorsza forma rozcieńczania Ewangelii".

Raz jeszcze Franciszek tłumaczy, że "miłosierdzie nie wyklucza sprawiedliwości i prawdy, ale trzeba przede wszystkim powiedzieć, że miłosierdzie jest pełnią sprawiedliwości i najjaśniejszą manifestacją prawdy Bożej". Dlatego właśnie, kontynuuje Papież, "należy zawsze uznać za nieadekwatną jakąkolwiek koncepcję teologiczną, która ostatecznie kwestionuje wszechmoc Boga, a w szczególności Jego miłosierdzie".

Papież Franciszek, zwracając się do duszpasterzy, zaznaczył: "To właśnie ten sposób myślenia winien zwyciężyć w Kościele, prowadząc nas do otwarcia naszych serc na tych żyjących na obrzeżach społeczeństwa".

Ojciec Święty rozpoczął proces, który daje nadzieję wielu ludziom i który w perspektywie czasu może odnowić oblicze Kościoła.

Gerard O’Connell - watykanista, mieszka w Rzymie, korespondent jezuickiego tygodnika America Magazine; Tekst pierwotnie ukazał się pod tytułem "A Milestone on the Road". Tłumaczenie Jarosław Mikuczewski SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlatego adhortacja daje nadzieję wielu ludziom
Komentarze (15)
A
Andrzej
27 maja 2016, 11:14
"Bóg ujawnia swoją obecność w dziejowych wydarzeniach. Czas inicjuje procesy, przestrzeń natomiast doprowadza je do krystalizacji. Bóg jest w historii, jest również w procesie", dodaje Franciszek. A więc z tego wynika, że Bóg skoro jest w procesie tzn. nie jest Bogiem niezmiennym, bytem absolutnie doskonałym skończonym, któremu nic więcej do doskonałosci nie potrzeba. Czyli - jak mówi ks. prof. Tadeusz Guz w wykładzie o koncepcji Boga według filozofa idealisty niemieckiego Schellinga czy Hegla - nie jest absolutną prawdą. Bóg według ich koncepcji podlega procesowi zmiany doskonalenia, a skoro zmienia się, to wraz z nim również mogą się zmieniać Jego Przykazania i cała Boża nauka może ulegac zmianie. Warto posłuchać wykładu na ten temat ks. prof. Tadeusza Guza: [url]http://www.naszdziennik.pl/galeria/137461,bog-oczami-schellinga.html?t=9[/url]
A
Andrzej
27 maja 2016, 11:11
"Bóg ujawnia swoją obecność w dziejowych wydarzeniach. Czas inicjuje procesy, przestrzeń natomiast doprowadza je do krystalizacji. Bóg jest w historii, jest również w procesie", dodaje Franciszek. A więc z tego wynika, że Bóg skoro jest w procesie tzn. nie jest Bogiem niezmiennym, bytem absolutnie doskonałym skończonym, któremu nic więcej do doskonałosci nie potrzeba. Czyli - jak mówi ks. prof. Tadeusz Guz w wykładzie o koncepcji Boga według filozofa idealisty niemieckiego Schellinga czy Hegla - nie jest absolutną prawdą. Bóg według ich koncepcji podlega procesowi zmiany doskonalenia, a skoro zmienia się, to wraz z nim również mogą się zmieniać Jego Przykazania i cała Boża nauka może ulegac zmianie. Warto posłuchać wykładu na ten temat ks. prof. Tadeusza Guza: http://www.naszdziennik.pl/galeria/137461,bog-oczami-schellinga.html?t=9
P
Piotr
24 maja 2016, 19:04
No nie jest sam - jest z nim Pan Jezus, który Powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż!  A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. 30 I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.
24 maja 2016, 07:21
Relatywizm ubrany w nowomowę pozostaje relatywizmem. Nawet najbardziej naukowo sformułowane wywody tego nie zmienią. Próby unikania nazwanai grzechem tego co jest złe w ludzkim działaniu i próby usprawiedliwnia tego miłosierdziem nie zmienia np. faktu, iż cudzołostwo jest cudzołostwem. Co gorsza, dziś zapomina sie o wezwaniu do bycia doskonałym, ale udowania sie, iż jest to niemożliwe do osiągniecia przez wspólczesnego człowieka.
24 maja 2016, 09:32
CZy masz poczucie, że zostałeś sam na placu boju? Tak tylko pytam.
P
Piotr
24 maja 2016, 19:05
No nie jest sam - jest z nim Pan Jezus, który Powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż!  A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. 30 I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.
.A
. Anakin
25 maja 2016, 11:34
Ja tu nie widzę nawet śladu naukowości. Charakterystyczne dla tego rodzaju nauczania Franciszka (jeśli wywaidy można nazwac nauczaniem, ale jak inaczej?) jest zupełny brak odwołania się do konkretnych cytatów z Pisma Świętego, albo (choć już na to zupełnie straciłem nadzieje) dotychczasowe nauczanie Kościoła. Ciekawe figury retoryczne, choć czasem mam wrażenie, że tworzone na zasadzie jekiegos generatora sentencji (prawdopodobnie z winy skrócenia przez redaktorów).
24 maja 2016, 01:39
Ludzie żyjący na obrzeżach Kościoła mają w "głębokim" poważaniu adhortację bowiem jak żyli w grzechu tak w nim żyć będą. Ci którzy naukę Kościoła szanują i ją stosują nadzieję upatrują w Chrystusowym : "kto wytrwa będzie zbawiony" i żadne " procesy i dynamizmy" zmienić tego nie zdołają. Nadzieją owa adhortacja jest dla wzystkich drani,którzy dla schlebiania własnej gnuśności i pysze treścią swojego życia uczynili czynienie w Kościele rewolucji ze wszelką cenę.Oni karmią się zmianą.Nienawidzą wszelkiej stałosci bo w istocie nienawidzą Boga. W czasie więc kiedy za nadzieję uznaje się proces autodestrukcji  trwajmy przy niezmienej nauce Kościoła -"wiecznym Rzymie", którego żadne modernistyczne ruchawki zmienić nie zdołają.  
KB
Kasia Brzez
25 maja 2016, 15:07
Żyjąc w wyimaginowanym świecie, w którym istnieją tylko dwa kolory: czarny i biały, jest Pan bardzo daleko od prawdy. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, świat jest kolorowy. Na szczęście! I Bogu dziękuję codziennie za te kolory. Po drugie, Pański wzrok jest tylko Pańskim wzrokiem. Naprawdę, człowiek i jego zmysły dalekie są od doskonałości. O jednym i o drugim można przeczytać w Piśmie Swiętym. Jeśli będziemy czytać Słowo Boże, dalecy będziemy od osądzania i dzielenia ludzi, a zbliżymy się ku Prawdzie. Pozdrawiam
MR
Maciej Roszkowski
27 maja 2016, 15:55
Nie osądzam i nie dzielę. Pytam: co ze słowami Chrystusa "kto pojął rozwiedzioną cudzołoży..." A potem powiedział "słowo wasze tak niech tak znaczy,. a nie - nie. A co innego jest od....pochodzi. Jakie tu miejsce dla zmysłów", "interpretacji" etc. I pytam Pasterzy i Arcypasterzy: co z Waszą odpowiedzialnością za owce? Na czym ma polegać ta kolorowość świata?
DP
Danuta Pawłowska
23 maja 2016, 19:21
Ta adhortacja jest zdradą Ewangelii Pana Jezusa i szyderstwem z Przykazań Bożych! ,,Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem.” (741)
QQ
q q
23 maja 2016, 17:27
No i mamy "prawdziwy kamień milowy" w nauczaniu Kk kładący podwaliny dla prawdy i etyki sytuacyjnej, zrelatywizowanych do czasu i miejsca i ostatecznie ograniczonych tylko wyobraźnią i zapotrzebowaniem nowych ewangelizatorów. Benedykt XVI walczył z "duchem" interpretacyjnym SWII, a tutaj mamy niejako samego tego ducha interpretacji podniesionego do rangi nauczania Kk. Chrystus mógł sobie coś tam kiedyś mówić, ale to my będziemy Go interpretować, nadawać sensy i znaczenia jak nam wygodnie, zgodnie z duchem czasu i własną wolą. Doskonale do tego nadaje się leksykalna obróbka pojęć "miłości", "miłosierdzia" oraz "Ducha Św.". Im więcej mgławicowości, bełkotliwości i słowotoku, tym lepiej. Zawsze można się z czegoś wycofać, albo przy braku sprzeciwu sięgać jak najdalej w interpretacji, aż do granic absurdu. Chrystus nie objawił nam prawdy, to my ją sobie samym i wam objawimy w nieustającym procesie. Hulaj duszo piekła nie ma.
PG
Pawel G
23 maja 2016, 16:57
"Dlatego adhortacja daje nadzieję wielu ludziom" -- niewątpliwie daje. Należy jednak postawić pytanie, ale komu? I odpowiedzi nie trzeba daleko szukać: tym, co zawsze używali różnych niejednoznacznych, a czasem mylących, fragmentów dokumentów SWII to siania zamieszania w Kościele. Dlatego kard. Burke wzywa wiernych do czytania AL z wielką ostrożnością, a Franciszka wzywa do wycofania tej adhortacji. Zdania typu "Czas inicjuje procesy, przestrzeń natomiast doprowadza je do krystalizacji. Bóg jest w historii, jest również w procesie" to ani teologia ani filozofia. Brzmią mądrze, ale żadnych ewangelicznych treści nie niosą. Co najwyżej powodują teologiczne zamieszanie. Każdy, kto trochę zna nauki ścisłe tylko głową może pokręcić.
PG
Pawel G
23 maja 2016, 17:03
"W konsekwencji "nie możemy skupić się wyłącznie na przebywaniu w danej przestrzeni, gdzie działa siła, ale winniśmy skoncentrować się na rozpoczęciu długotrwałego historycznego procesu." j.w.
.A
. Anakin
25 maja 2016, 11:39
nie wiem czy nie stoimi przed zrębami Chrześcijańskiej Dialektyki Historycznej? Nie wiem, czy w jej myśli Bóg jest panem czasu. Inicjujemy mysl historiozoficzną, ale nie widze jej rozwinięcia.