Dwa synody o rodzinach zranionych

Konrad Sawicki

Abp Bruno Forte ujawnił, że kwestii rodziny poświęcony będzie nie tylko przyszłoroczny nadzwyczajny Synod Biskupów, ale również zgromadzenie zwyczajne tego gremium zaplanowane przez Franciszka na rok 2015.

Według nowo mianowanego sekretarza specjalnego Synodu na pierwszym spotkaniu papież i biskupi podzielą się swymi doświadczeniami, zdadzą relację o sytuacji rodziny w swych krajach. Rok później przyjdzie czas na wysunięcie wniosków i propozycji.

Tak szeroko zakrojona dyskusja na temat rodziny pokazuje, że obecny biskup Rzymu traktuje tę kwestię absolutnie priorytetowo. W tym kontekście nawet reforma Kurii usuwa się lekko w cień.

Zgodnie z zapowiedzią debaty biskupów z całego świata mają iść w dwóch kierunkach. Po pierwsze zaakcentowany zostanie element pozytywny. Chodzi bowiem o głoszenie piękna Ewangelii rodziny i o pomoc rodzinom, by mogły w pełni realizować zamysł Boga względem nich. Abp Forte nie ukrywa jednak, że podczas obrad będzie też mowa o tak zwanych "rodzinach zranionych", co oznacza rodziny inne niż tradycyjne.

Niechciana rewolucja

Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że na przestrzeni ostatnich dekad jesteśmy świadkami poważnej ewolucji struktur rodzinnych. Liczba rodzin tradycyjnych (małżeństwo z dziećmi z tego związku) maleje, a coraz więcej mamy innych modeli. Samotny rodzic z dzieckiem, małżeństwo z dzieckiem jednego z małżonków, pary żyjące bez ślubu itp. Sam obserwuję to w swoim otoczeniu. Znam na przykład rodzinę, w której jest matka z dwójką dzieci z jej poprzedniego związku, ojciec z dwójką dzieci z jego poprzedniego związku, a teraz urodziło im się piąte, ich wspólne dziecko.

Do tego dorzućmy kilka statystyk. W 2000 roku w Polsce orzeczono 43 tysiące rozwodów cywilnych. W 2007 już 66 tysięcy. To daje jedną czwartą liczby wszystkich zawartych małżeństw. Te dziesiątki, a właściwie już teraz setki tysięcy rozwiedzionych najczęściej wstępuje w nowe związki, tworząc poważną część społeczeństwa. A i tak w Polsce sytuacja w tym względzie wygląda w miarę dobrze, porównując z innymi krajami. W Belgii na 100 zawartych małżeństw rozwodzi się 71, a w Hiszpanii 67 (2007). Jednym z czynników wpływających na te statystyki jest wzrost liczby par żyjących bez ślubu.

Skomplikowane sytuacje

Naturalnie ogromna większość tych ponownych związków jest niesakramentalnych. Abp Forte już na poprzednim synodzie o nowej ewangelizacji (2012) zwrócił uwagę biskupów na sytuację dzieci, które wzrastają w związkach niesakramentalnych, co bardzo często odbija się na ich wychowaniu do wiary i życia sakramentalnego. Czy można temu jakoś zaradzić?

Na równie ważny problem wskazał Benedykt XVI. W 2005 roku podczas spotkania z włoskim duchowieństwem w Aoście zwrócił uwagę na rosnącą liczbę małżeństw zawieranych sakramentalnie w Kościele nie z powodu faktycznej wiary małżonków ale ze względów tradycyjnych. Kościół ich nie odrzuca. Ale problem pojawia się wtedy, gdy te małżeństwa się rozpadają, małżonkowie wchodzą w nowe związki cywilne i wtedy nagle odkrywają prawdziwą wiarę. W ten sposób znajdują się w sytuacji paradoksalnej: gdy ich wiara była tylko wynikiem tradycji, mieli otwarty dostęp do sakramentów. A gdy prawdziwą wiarę odnaleźli, ten dostęp jest im wzbroniony.

Nieważne małżeństwa?

Papież powiedział też wtedy, że jeszcze jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary poprosił niektóre Konferencje Episkopatów oraz ekspertów o przestudiowanie tego problemu. Czy może tamte małżeństwa celebrowane bez wiary są nieważne? Już jako papież potwierdził, że kwestia ta jest bardzo złożona, że to sprawa bolesna zarówno dla małżonków jak i księży, którzy chcieliby im pomóc oraz że wymaga ona dalszych studiów.

Pamiętamy również, że obecny papież podczas słynnej konferencji prasowej na pokładzie samolotu wracającego z Rio de Janeiro także podjął ten wątek. "Kardynał Quarracino, mój poprzednik [w Buenos Aires], powiedział, że jego zdaniem połowa małżeństw to małżeństwa nieważne. Dlaczego tak mówił? Bo pobierają się ludzie niedojrzali, pobierają się, nie zdając sobie sprawy, że to do końca życia, albo biorą ślub, ponieważ powinni się pobrać ze względów społecznych. W to wchodzi także duszpasterstwo małżeństwa. I również problem prawny, orzekania nieważności małżeństwa, wymaga rewizji, ponieważ nie wystarczają do tego sądy kościelne" - mówił wtedy Franciszek.

W poszukiwaniu lekarstwa

To tylko kilka kwestii dotyczących współczesnych rodzin, które zapewne będą dyskutowane na zapowiedzianych dwóch synodach. Biskupi oczywiście w pierwszym rzędzie zmierzą się z wyzwaniami i trudnościami dotyczącymi rodzin tradycyjnych, których to rodzin chcielibyśmy mieć jak najwięcej.

Jednak nie można obrażać się na współczesny świat, że jest jaki jest - pokiereszowany i porozbijany. Właśnie taki jest przedmiotem misji Kościoła. Jednym z charakterystycznych znaków świata XXI wieku są rodziny w jakiś sposób zranione. Może biskupom w jedności z papieżem uda się znaleźć jakieś lekarstwa na te rany?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dwa synody o rodzinach zranionych
Komentarze (11)
A
Agata
18 października 2013, 13:16
@Skalisty - ale już cos takiego jest! Życie na kocią łapę;) Ludzie czasem nawet biorą ślub cywilny po to żeby za dwa lata wziąc kościelny :D @TomaszL - czemu tak pesymistycznie? Wychowanie w katolickim domu plus wieloletnie wychowanie w wierze? Toż apostołowie nie spełniali tych wymogów! Tomaszu, nic nie zbada co się dzieje w sercu młodych przystępujacych do sakramentu. Ani nie wiemy w co uderzy szatan, żeby ich rozdzielić. 
LS
le sz
18 października 2013, 08:49
[...]Być może moja propozycja jest głupia. @Skalisty, gorąco Cię zachęcam i namawiam abyś nie wysyłał tekstów o których sam sądzisz, że mogą być głupie. Nie mogę się zgodzić tylko ze sformułowaniem "małżeństwo na próbę", użytym przez Ciebie. A niby dlaczego nie mozesz się zgodzić? Przecież dokładnie to proponowałeś. Małżeństwo na próbę - jak nie wyjdzie, to się je bez problemu anuluje, a jak wyjdzie, to się zawrze prawdziwe małżeństwo, już nie na próbę lecz na stałe. Czy ślub cywiliny, który wielu wystarcza, jest według Ciebie "małżeństwem na próbę" dla osób go zawierających? Ależ skąd, oni myślą, że tak będzie do końca życia... Tak apropo, to co nazywasz ślubem cywilnym to przede wszystkim nie jest żadnym ślubem... a co najwyżej... oświadczynami... Ślub polega na składaniu ślubowania, np. tak jak przy zawieraniu małżeństwa przez katolików: "ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci". A co robi się przez urzędnikiem USC? Nic się nie slubuje a jedynie składa się OŚWIADCZENIE: "świadom praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". A czy dla zawarcia małżenstwa wystarcza podpisanie kontraktu przed urzędnikiem USC? To zależy jak dla kogo. Bo dla katolików to nie wystarcza. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie twierdzisz, że zawierający związek małżeński w USC nie traktujągojako związku na próbę lecz "myślą, że tak będzie do końca życia"? Znasz jakieś badania na ten temat? Możesz podać źródła? Bo to co twierdzisz nie zgadza się z moimi osobistymi obserwacjami. Owszem, zawierając małżeństwo nikt nie mysli o jego rozwiązaniu. Ale jednocześnie standardem jest dopuszczanie rozwodu! Że gdyby coś nie wyszło to mają możliwość rozwodu! I często jest wręcz tak, że osoby deklarujące się jako katolicy zawierają tylko związek cywilny w USC bez sakramentalnego związku, uzasadniając to tym że jak imnie wyjdzie to się rozwiodą, a w Kościele nie mogliby. I ja w tej luźnej propozycji napisałem, żeby kościelny odbywał się według dotychczasowych zasad. Bo ta cała oprawa tego, tylu świadków, wesele, całość, ma pewne znaczenie utwierdzające i w razie kryzysów, które wkrótce ich dopadną, jakoś trzyma niektórych. A niby gdzie pisałeś o aby było wg dotychczasowych zasad!?!? Chłopie! Ty nie masz pojęcia co piszesz! ZASADĄ jest NIEROZERWALNOŚĆ! A to co wg Ciebie miałoby być rzekomą zasadą to jedynie oprawa. W fundamentalnym założeniu niech będzie tym jedynym ślubem. I miejmy nadzieję, że ostatnim. Tylko, w związku z tym, co się dzieje i nabiera coraz większej skali, jestem za tym, żeby przestać "szastać" sakramentem małżeństwa, w takim wydaniu, jakie jest teraz, które obowiązuje do śmierci jednego z małżonków. Bowiem dla tych, co się mają rozejść i się rozchodzą coraz częściej, nie ma znaczenia, że wzięli ślub tak sakramentalny. Tylko dla niektórych osób, które weszły w taki związek, a który z różnych powodów nie był dojrzałą decyzją dwóch stron - blokuje potem normalne życie sakramentalne jednej ze stron. O to chodzi. A więc normalny ślub, ale nie szastać samym sakramentem. Sakrament (w takim wydaniu jak jest teraz) tylko dla dojrzałych do małżeństwa, świadomych wiary. Sakrament w takim wydaniu jak jest teraz?!? A niby w jakim wydaniu jest teraz?!? I niby w jakim innym wydaniu miałby być? Przestać szastać sakramentem? A niby kto szasta? Księża biegają z jakąś łapanką i szastają?!? Dla dojrzałych i świadomych wiary? Zgoda! Ale powiedz to kandydatom proszącym o ślub! Sądzisz, że jak ktoś jest niedojrzały i nieświadomy, to uzna że jest niedojrzały i nieświadomy? Praktyka pokazuje co innego, że im ktoś bardziej niedojrzały, tym bardziej buńczucznie uważa się za dojrzałego. Wybacz, ale zobacz po sobie - nie masz pojęcia o czym piszesz ale domagasz się zmiany tego co jest.
LS
le sz
18 października 2013, 07:55
[...] Jedynie małą zmianę wprowadzić - ten pierwszy ślub nie zawarty od razu na całe życie. Po kilku latach, takie jakby odnowienie ślubu, z konsekwencją taką, jak obecny, do śmierci jednego z nich. A w dotychczasowym rozwiązaniu, ulżyć tym, którzy chcą w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła. [...] A tym, którym tak się poukładało, jak poukładało, jeśli chcą ułożyć sobie życie na nowo, tym razem w dojrzalszej świadomości wiary, możnaby - przy zachowaniu warunków wierności w nowym związku (i bez wymogów wstrzęmięźliwości seksualnej), pozwolić na nową szansę. Taka luźna idea, może głupia i naiwna - a co mi tam, za to nie zabijają jeszcze Oj, @Skalisty, to że nie zabijają za coś takiego nie oznacza bynajmniej że upoważnia to do wpisów co do których głupoty nawet sam autor ma podejrzenia - choć najwyraźniej nie masz pojęcia ani o czym piszesz ani co oznacza to co piszesz. Bo z tego co piszesz wynika, że nie rozumiesz i nie uznajesz związku małżeńskiego katolików ani za sakrament ani za związek nierozerwalny, a współżycie seksualne uznajesz za uprawnione jak się komu zachce, niekoniecznie w małżeństwie. Jak sobie wyobrażasz różnicę pomiędzy ślubem "nie zawartym na całe życie" od ślubu zawartego na całe życie? Inna formuła?: "Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż Cię porzucę"? A niby co miałoby dawać "takie jakby odnowienie" takiego ślubu? Potwierdzenie nie opuszczenia aż do porzucenia? Jeżeli małżeństwo zawierane byłoby już za pierwszym ślubem, to po co je zawierać ponownie kolejnym ślubem? Jeżeli małżeństwo zawierane byłoby dopiero za drugim ślubem, to po co ten pierwszy ślub, po którym i tak mamy do czynienia z konkubinatem?  A cudzołóstwo to wg Ciebie spanie w cudzym łóżku? ;-] I w swoim łóżku to już można "sypiać" z kim się chce? Niekoniecznie z małżonkiem? Proponujesz więc nie tylko wprowadzenie rozerwalności małżeństw ale i likwidację przykazania "Nie cudzołóż"?
Z
zbysia
18 października 2013, 07:24
TomaszL @Skalisty – czym jest Sakrament Małżeństwa? Czy można realnie budować Jedź człowieku na ryby. Daj spokój z tymi swoimi wywodami. Robisz się bardzo nie przyjemny. Nie zaśmiecaj forum .
18 października 2013, 07:15
@Skalisty – czym jest Sakrament Małżeństwa? Czy można realnie budować małżeństwo bez tego Sakramentu? @Anglia – bez wychowania katolickiego w domu, bez wieloletniego procesu wzrastania w wierze nie nastąpi jakakolwiek poprawa. W dodatku dłuższe kursy przedmałżeńskie, czy też formalne obostrzenia nic nie pomogą, o ile osoby idące do ślubu nie są wierzącymi, lub nie poznały i nie rozumieją, czym jest wiara, traktując ją, jako swoistą emocję.
A
Anglia
18 października 2013, 00:44
Skalisty, Zamiast zmieniac definicje sakramentu, nalezaloby raczej podniesc poprzeczke. Obowiazkowy roczny kurs przedmalzenski, dodatkowa seria pogadanek z ksiedzem jesli jeden z kandydatow jest niewierzacy, innej religii, w nalogu albo wyraznie chwiejny (pogadanka strony wierzacej zeby rozumiala konsekwencje!), jakies rekolekcje ewangelizacyjne dla narzeczonych, grupy modlitewne dla malzenstw. Zeby byla pewnosc ze ludzie stojacy na slubnym kobiercu wiedza po co tam przyszli. Pod innym artykulem na Deonie trwa atak na Pana Dr-a Pulikowskiego bo osmiela sie doradzac malzenstwom choc nie jest psychologiem. Malo kto go tam broni choc jest jednym z nielicznych ktorzy probuja cos dzialac w tej dziedzinie na szersza skale. Zamiast tego mamy "synody" i "reformy". Heh...
A
Anglia
18 października 2013, 00:39
Brawo warta! Ach jakze brakuje prawdziwego nauczania Katechizmu, prawd wiary, moralnosci. Pozdrawiam
W
warta
17 października 2013, 23:58
Aż trudno uwierzyć, że ktoś może pisać tak niemądrze jak Skalisty (21:43:19). Niestety, ale to takie portale jak DEON i tacy księża jezuici, jak ci prowadzący ten portal, przyczyniają się do galimatiasu w głowach użytkowników. Zamiast wykładni wiary katolickiej są jakieś pogaduchy. Jest nieustanne relatywizowanie prawd wiary. Ciągle jakieś "ale" do przykazań. Szanowni księża jezuici, to wy odpowiadacie za to, co wypisuje najaktywniejszy na tym portalu użytkownik o nazwie Skalisty. Ale najgorsze jest podejrzenie , że jego pomysły co do małżeństw na próbę, tak naprawdę podzielają też duchowni (i to najwyższego szczebla), ale na razie mówią o tym tylko półsłówkami.
WM
Wojciech M
17 października 2013, 12:13
Pański komentarz przypomina mi , jako żywo taktykę srodowisk LGTB; " czy może tamte małżeństwa celebrowane bez wiary są nieważne ?" I powiedział to kto ? Pancerny kardynał. A więc udało sie wstawić nogę w drzwi. Z kolei obecny papiez przytoczył słowa swego poprzednika w Argentynie ( jakie to wygodne !) że połowa obecnych małżeństw to małżeństwa nieważne. I wisienka na torcie ponieważ "problem wymaga rewizji" No to do roboty synody !  Bez wątpienia "biskupom w jednosci z papieżem" ( Pastor Aeternus sie kłania ) uda sie znaleźć lekarstwa na te rany. Oby nie było to leczenie dżumy cholerą....
Z
zero
17 października 2013, 11:57
Autor pisze o "rodzinach zranionych", ale znowu cały komentarz poswięca tylko jednej kategorii tych rodzin: zwiazkom niesakramentalnym. Kiedy w końcu problemy rodzin niepełnych (porzuconych małżonków  samotnie wychowujących dzieci), zostaną zauważone przez Kościół? Nadal będziemy czytac tylko o tych, co po rozwodzie żyją w nowych zwiazkach cywilnych?
17 października 2013, 11:40
Synod czy nawet dwa synody najpierw muszą szczerze odpowiedzieć na pytanie, czemu Kościół Katolicki, jako wspólnota, ponosi tak dotkliwą porażkę na polu rodzin, na polu wierności nauczaniu Chrystusowemu o małżeństwie katolików. Skupienie się wyłącznie nad rodzinami zaplatanymi w patologie rozwodów pokaże, iż nauczanie Kościoła dotyczące nierozerwalności małżeństw katolickich jest pustym frazesem. Szczególnie, iż zwiększające się statystyki patologii rozwodowej świadczą dobitnie o jednym – wielu, choć ochrzczonych i wychowanych w środowisku katolickim, dokonało faktycznej apostazji. Tu naprawdę potrzebna jest powtórna katolicka formacja od podstaw, a nie poszukiwanie plastrów na zranione dusze.