Hoax, czyli dzieje jednego apelu

ks. Artur Stopka

W piątek, 25 stycznia br. na stronach internetowych "Naszego Dziennika" o godz. 14.29 pojawił się "Apel o modlitwę". Zaczynał się słowami: "Biskup Gonzalo Duarte zwrócił się z dramatyczną prośbą do wszystkich chrześcijan o modlitwę w intencji prześladowanego Kościoła w Indiach".

Dalej następował cytat zawierający oprócz prośby o modlitwę za Kościół w Indiach, także informację o buddyjskich ekstremistach, którzy podpalili "zeszłej nocy" 20 kościołów, a "po południu" planowane jest "zniszczenie 200 kościołów w prowincji Olisabang". Cytat mówił też o tym, że wspomniani ekstremiści zamierzają "zabić 200 misjonarzy w ciągu najbliższych 24 godzin".

Redakcja "Naszego Dziennika" po sformułowaniu "zeszłej nocy" dodała w nawiasie "23 stycznia - przyp. red". A po cytacie dorzuciła informację, że apel biskup Duarte przesłał "wczoraj". Notatkę uzupełniła go dodatkowo wiadomościami o prześladowaniach chrześcijan w Indiach, podając konkretne stany, gdzie zdarza się to najczęściej oraz powołując się na portal AsiaNews.

Dzisiaj tego apelu nie ma na stronach "Naszego Dziennika". I bardzo dobrze. Ponieważ nie był prawdziwy. Co prawda biskup Duarte istnieje, pracuje w Ameryce Południowej. Ale, jak już w maju ubiegłego roku wyjaśniał na łamach portalu wspomnianej wyżej agencji przełożony prowincji franciszkańskiej w Indiach, żadna prowincja Olisabang w tym kraju nie istnieje.

Niestety, w chwili, gdy piszę te słowa, można rzekomy apel nadal znaleźć na kilku stronach internetowych po polsku i na wielu anglojęzycznych. Tu i ówdzie w komentarzach ktoś próbuje wyjaśnić, że mamy do czynienia z fałszywką. To tzw. hoax, oszustwo, mistyfikacja, głupi kawał, słaby żart.

I to wcale nie taki nowy. Wśród anglojęzycznych chrześcijan dokładnie ten sam apel o modlitwę, mówiący o buddystach, spaleniu 20 kościołów, planach zabicia 200 misjonarzy i prowincji Olisabang, krążył już trzy lata temu. Dotarł też do Polski i był już wtedy prostowany, na przykład przez jednego z gdyńskich pastorów.

A jednak marna prowokacja sprzed lat nagle odżyła między innymi za sprawą uważanych przez wielu katolików za bardzo wiarygodne mediów. To pokazuje, jak skomplikowanym i wymagającym wielkiej ostrożności narzędziem jest Internet.

Ktoś powie, że nie ma się czym przejmować, fałszywkę dość szybko wykryto, usunięto, sprostowano, a przecież modlitwa jednych uczniów Chrystusa za drugich jest potrzebna i na pewno nikomu nie zaszkodzi.

Moim zdaniem sprawa nie jest taka prosta i nie zasługuje na to, aby zbyć ją wzruszeniem ramion. To nie jest kolejny mało szkodliwy "łańcuszek", od których roi się w sieci.

Mamy tu do czynienia z jednej strony z poważnym nadużyciem dobrej woli wielu ludzi. Z drugiej, ten apel fałszuje rzeczywistość, buduje nieprawdziwy obraz konkretnej grupy ludzi. Ten apel w swej istocie usiłuje manipulować ludźmi, podsycać atmosferę wzajemnych podejrzeń i sztucznie podsycać lęk przed prześladowaniami. Stąd już tylko krok do niechęci, uprzedzeń, a wreszcie nienawiści. I to w skali globalnej, ponieważ chociaż jest od lat kolportowany po całym świecie i systematycznie prostowany to - jak się właśnie przekonaliśmy - wciąż znajduje ludzi, którzy traktują go z całą powagą, zarówno w warstwie wzywającej do modlitwy, jak i w warstwie mówiącej o relacjach międzyreligijnych.

To oczywiste, że trudno oczekiwać, iż każdy będzie sprawdzał wiarygodność wszystkich próśb o modlitwę za prześladowanych wyznawców Chrystusa na całym świecie, jakie do niego dotrą. Jednak ze względu na tysiące tych chrześcijan, którzy naprawdę cierpią prześladowania w wielu miejscach świata, nie powinniśmy pozwalać, aby ktokolwiek robił sobie z tej sprawy głupie żarty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hoax, czyli dzieje jednego apelu
Komentarze (7)
D
Dorota
2 lutego 2013, 10:25
Nie interesują mnie ewentualne porachunki między mediami "moherowymi" a "postępowokatolickimi" czy jeszcze innymi. Każdy powinien być na tyle świadomy i odpowiedzialny, żeby sprawdzić newsy, którmi chce się dzielić - sprawdzić tym staranniej, im większej publiczności chce tę wiadomość przekazać. Poprawiamy sobie samopoczucie, dowodząc, jacy to jesteśmy wrażliwi na cudzą krzywdę i klikając "wyślij dalej", a tym samym rozpowszechniamy bzdury, albo kogoś krzywdzimy, jak bywa w wypadku rzekomych zbiórek pieniędzy na rzecz ciężko chorych dzieci. Łańcuszki są w Internecie katalogowane przez rozmaitych zapaleńców i naprawdę nie jest trudno sprawdzić rzetelność otrzymanej do przesłania dalej informacji. Eliminacja fałszywek więcej da ludziom, niż podtrzymywanie w Sieci ciągłego przepływu maili o poparzonych noworodkach, katowanych zwierzętach, męczeństwie kapłanów itp.
1 lutego 2013, 21:32
Osobiście boję się obrońców "niezależnych mediów"...
A
agiornamento
1 lutego 2013, 20:18
No tak. Ksiądz STopka odkrył kolejną"zbrodnię" mediów Rydzyka i nie omieszkał napisać o tym całego artykułu, używając bardzo mocnych słów. A może, drogi zatroskany o "standardy dziennkarskie" księże sprawa jest prostsza i mniej "skomplikowana" Może po prostu jakiś nie zorientowany redaktor portalu potraktował poważnie łańcuszek internetowy, jakich w sieci są miliony. Może chciał dobrze. ALe, ponieważ to "niewiarygodne" źródło, to znakomity Autorytet, ks STopka musiał otworzyć swe wielebne usta. A od siebie dodam - ks STopka jest straszliwie nieobiektywny i, co można wykazać analizując jego publicystykę, zazwyczaj "zbrodnie" znajduje i opisuje tylko po jednej stronie sporu.
A
Anna
31 stycznia 2013, 16:28
Poważne nadużycie jest rzeczywiście nieustannie obecne w poprawnych i liberalnych portalach,w tym na onecie.pl, gdzie  ksiądz się udziela i jak mówi, jest przede wszystkim dziennikarzem a potem księdzem ... fajne? To widać po tym podanym z nazwy przykładzie... Na onet rzeczywiście jest idealny
B
bls
31 stycznia 2013, 13:48
Tym niemniej: "mamy tu do czynienia z jednej strony z poważnym nadużyciem dobrej woli wielu ludzi. Z drugiej, ten apel fałszuje rzeczywistość, buduje nieprawdziwy obraz konkretnej grupy ludzi."
A
Anna
31 stycznia 2013, 09:10
Ciekawy jest tu inny problem. Chyba ksiądz zapomniał się ze pisze nie w onecie. Bo tam bardzo często takie "dobre" opisy Naszego Dziennika i RM występują. A tu nawet opis bardzo szczegółowy, z minutami ... Szkoda że tak nie dba o onet.pl ....... "A jednak marna prowokacja sprzed lat nagle odżyła między innymi za sprawą uważanych przez wielu katolików za bardzo wiarygodne mediów" - ten cytacik wskazuje chyba główny powód użycia tego przykładu Naszego Dziennika. Bo przecież sam pisze że od tego roi się w sieci.
31 stycznia 2013, 08:42
trudno oczekiwać, iż każdy będzie sprawdzał wiarygodność wszystkich próśb o modlitwę za prześladowanych wyznawców Chrystusa na całym świecie Warto jednak przed przesłaniem dalej takiego maila czy SMSa dalej wrzucić jakiś charakterystyczny fragment wiadomości do wyszukiwarki internetowej. To pozwala szybko zidentyfikować większość oszustw.