Ile dawać na tacę?

Konrad Sawicki

W pewnej polskiej parafii parafianie weszli w ostry konflikt z proboszczem. Rozmawiali z nim, prosili o zmianę stylu, słali do biskupa listy ze skargami, ale nie pomogło. Wpadli więc na pomysł, że w ramach protestu na tacę będą wrzucać fałszywe "zabawkowe" banknoty. Oczywiście zamiast prawdziwych. Nikt nie wie na sto procent, co ostatecznie wpłynęło na biskupa, ale niespodziewanie w środku roku duszpasterskiego proboszcza odwołał.

Naturalnie wielu z mieszkańców tego miasta do dziś myśli, że decydujące znaczenie miały pieniądze. Wiadomo przecież, że ustalony procent dochodów parafii idzie do ordynariusza. W tym przypadku suma ustawicznie malała, więc biskup zrozumiał, że faktycznie coś złego się dzieje. I zareagował. Czy tak było naprawdę, pewnie nigdy się nie dowiemy.

Pieniądze w Kościele mają znaczenie. Nie bez przyczyny 5. przykazanie kościelne brzmi: "Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła". Naszym obowiązkiem jest więc regularne wspieranie parafii, a dokładnie świątyń, na których utrzymanie przecież idą grube sumy. Dlatego to, ile daję w niedzielę na tacę, ma znaczenie.

DEON.PL POLECA

Uważam, że usprawiedliwienia typu: "Nie daję na tacę, bo nie lubię tego księdza" lub inne temu podobne są mocno nie na miejscu. Oczywiście wyjątkiem są ci, którym naprawdę na chleb brakuje. Wszyscy inni natomiast zobowiązani są do wrzucania absolutnego minimum, niezależnie od tego jaki jest ksiądz, jakim jeździ samochodem, jaką ma gosposię, jak wygląda liturgia i czy podczas mszy jest ciepło. Ile wynosi to absolutne minimum? Moim zdaniem tyle, co cena bochenka dobrego chleba. Od każdej osoby.

Z drugiej strony jestem zwolennikiem pozytywnego motywowania proboszcza wysokością datków. Czyli: jeśli mam naprawdę mocne powody do tego, by w sprawach finansowych nie ufać proboszczowi, wtedy trzeba dawać minimum. A jeśli widzę dobrą pracę, przygotowane starannie kazanie, postępy, wysiłek, jakiś powiew świeżości w dbałości o duszpasterstwo i liturgię - tak, dawać więcej. Bez obaw, ksiądz to w pewnym momencie zauważy, bo po każdej niedzieli musi podliczyć składkę.

To normalny ludzki mechanizm, który dobrze rozumie każdy, kto dostawał pensję z dodatkiem motywacyjnym lub z premią liczoną od procenta wykonanych zadań. Psychika duchownego jest przecież taka sama. Jeśli ktoś mnie nagradza za dobrze wykonaną pracę, za wysiłek, to jasne jest, że daje mi to dodatkową motywację. Nie jedyną oczywiście - to by było mocne wypaczenie powołania - ale właśnie dodatkową, na ludzką miarę.

Prawdopodobnie już niedługo wierni polskiego Kościoła otrzymają do ręki kolejne narzędzie oceniająco-motywujące. Jeśli wprowadzona zostanie reguła odpisu podatkowego - dobrowolnego przecież - tak naprawdę każde wypełnienie rocznej deklaracji podatkowej będzie jakąś weryfikacją mojego stosunku do mojego Kościoła i jego pasterzy. Jestem na tak: odpisuję pół procenta na księżowskie emerytury. Jestem na nie: decyduję się oddać te pieniądze państwu.

Moja logika jest tu taka: Bóg dał mi życie, zdolności i dary, dzięki którym mogę pracować na utrzymanie siebie oraz rodziny. Zatem nie jest mi obojętne, co dzieje się z zarobionymi w ten sposób pieniędzmi. Nie wydaję ich na głupoty, bo zbyt wiele ważą - można by powiedzieć. Mam suwerenne prawo do mądrego ich wykorzystywania. Stąd również wypływa moja wolność w regulowaniu sumy dawanej na tacę. Będzie ona od dołu ograniczona jedynie tym wspomnianym obowiązkiem wypływającym z przykazania. Reszta zależy ode mnie, zasobności mojego portfela oraz od tych, którzy odpowiedzialni są za liturgię i duszpasterstwo w mojej diecezji i parafii.

Kilkanaście lat temu w jednej z warszawskich, dość bogatych parafii w świątyni, która była w fazie wykańczania, proboszcz stanął przed dylematem, co ma najpierw sfinansować: ogrzewanie (była zima a w nowych murach przeraźliwie zimno), ławki przy ścianach (w niedziele brakowało miejsc siedzących) czy też organy (używano dobrej jakości keyboarda o dźwięku organów). Po jakimś czasie proboszcz zakomunikował wiernym, że najważniejsze są organy, bo niedługo kościół ma odwiedzić miejscowy biskup, a biskupa trzeba przyjąć należycie. Od tamtej pory postanowiłem dawać na tacę absolutne minimum, choć wcześniej dawałem kilka razy więcej. Potem zmieniłem parafię. Kiedyś jednak zdarzyło mi się wrócić do opisywanego kościoła i uczestniczyć w niedzielnej eucharystii. Organy były, ogrzewanie było, ławki boczne też, owszem, ale puste.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ile dawać na tacę?
Komentarze (43)
K
konio
21 września 2013, 06:24
oto wielka tajemnica wiary - zlotowki ,euro i dolary !!!
C
Ciekawski
20 września 2013, 23:17
Do Autora: A co tamten proboszcz powinien wybrać, żeby nie dostać minimum? Ogrzewanie czy ławki boczne?
W
wierny
20 września 2013, 23:04
Ja na razie nie mam pieniędzy i duchowo wspieram księży.
G
Gog
2 września 2013, 11:19
Nie potrafie odpowiedziec na Twoje pytanie. Ale doradzam. Zacznij kłaść bez wzgledu na twoją sytuację materialną dziesięcinę. Po czasie stwierdzisz.... że dziwnie wszystko sie spina, a moze nawet lepiej niz wczesniej. Nie wazne, co wart pleban. Nie Nasza sprawa. Niech się Chrystus martwi, w końcu to on go wybrał.
G
Gog
2 września 2013, 10:58
Zgodnie z przekazem Starego Testamentu należy dawać "dziesięcinę" to znaczy 10 część zysku.   Wszystkie inne kalkulacje to wynik ludzkiej ułomności i najzwyczajniejszej głupoty "wierzącego". Osobiście zrozumiałem to stosunkowo póżno........  pocieszam się, że lepiej póżno, jak wcale.
2 września 2013, 09:43
Ile dawać na tacę? To zalezy od odpowiedzi na pytanie: A ten kościół to mój, proboszcza czy nasz? Jeśli odpowiedź na pytanie drugie jest poprawne: wtedy wystarczy odpowiedzieć na pytanie: ile potrzeba, ile będzie sensowne wykorzystane i czy tyle mogę... Jeśli jest niepoprawna... to i tak szkoda na zastanawianie się...
K
ktoś
2 września 2013, 09:22
Prosta zasada. Godzina mojej pracy.
P
PawełzPoznania
31 sierpnia 2013, 13:54
"Ile wynosi to absolutne minimum? Moim zdaniem tyle, co cena bochenka dobrego chleba. Od każdej osoby." Prosiłbym o informację jakimi obliczeniami sugerował się Pan, podając tą kwotę. Znam parafię liczące mniej niż 2000 osób, znam również takie, które są wielokrotnie większe. Znam takie, które są przesadnie bogate i takie, w których księdza nie stać na ogrzanie kościoła i załatanie dachu na plebanii.  Poprosiłbym autora o odpowiedź, skad wziął owe 3,50 ( koszt dobrego bochenka chleba w Poznaniu ).
A
Aleksandra
30 sierpnia 2013, 20:04
Bardzo mądry ksiądz. Nie dlatego, że był prgmatykiem i najpierw, jak twierdzi jazg, najpierw kupił coś niepraktycznego, bo na ogrzewanie ludzi i tak dadzą. Kupił organy bo jak sądze wie, że piękna liturgia jest najważniejsza. Znam ogrzewane kościoły z wygodnymi ławkami gdzie na liturgię uczęszcza mniej osób niż do zimnych kościołów z twardymi ławkami. A powodem jest liturgia, w tym również muzyka. Poza tym czy idę do kościoła posiedzieć w cieple? Nie, idę się spokać z Bogiem i chciałabym aby to spotkanie raczej odbywało się przy dźwiękach porządnych organów, najlepiej z dobrze szkolonych organistą.
W
wierny
29 sierpnia 2013, 16:36
Ludzie dużo dają na tacę. Są zbiórki na seminarium, co jakiś czas, na misje, teraz stoją kosze na przybory szkolne, na KUL, promocja prasy. Trzeba iść z pełnym portfelem na mszę, czy tak to ma wyglądać???
29 sierpnia 2013, 12:58
Organy były, ogrzewanie było, ławki boczne też, owszem, ale puste. Cóż w tym dziwnego? Spada liczba ludzi w Polsce, spada ich liczba w parafiach, więc i mniej ludzi jest w kościołach. W opisanym przez autora przypadku, wbrew pozorom rację miał proboszcz. Ludzie dają na budowę kościoła tak długo, aż uznają, że wszystko co potrzeba już jest i nie ma po co dalej dawać na ten cel pieniędzy. Dlatego proboszcz kupił organy, a potem pozostałe rzeczy. Gdyby zmienił ich kolejność, w tym kościele nadal byłby keyboard. Wiem coś o tym, bo znam parafie, gdzie tak właśnie jest do dzisiaj.
K
karolina
28 sierpnia 2013, 20:56
Całkiem rozsądne podejście, nie krzywdzące ani parafii ani ludzi, którym czasem jest finansowo ciężko
M
Magdalena
28 sierpnia 2013, 15:35
Wychodząc z założenia, że należymy do Boga, to i nasze siły, zdolności, nasz czas, a także majątek należą do Boga.
O
oszczędna
28 sierpnia 2013, 14:08
Pewnego razu podliczyłam, ile dałam na tacę w ciągu jednego miesiąca. Wyszło mi, że mniej niż przeznaczałam na prasę dla siebie. I wtedy łatwiej mi było wrzucić więcej na tacę. Poza tym taca to inwestycja w skarb w niebie, który nie rdzewieje. A jeszcze Pan Bóg oddaje sto lub więcej krotnie za wszystko, co Mu oddamy.
D
Daniello
28 sierpnia 2013, 13:37
Gdy Kościół stanie się materialnie ubogi na tacę zacznę dawać. ... Wtedy nie będziesz też dawał na tacę, bo stwierdzisz, że to na włąsne życzenie i dobzr eim tak:] "kiepskiej tańcownicy to i rąbek u spódnicy..."
28 sierpnia 2013, 12:20
Głupi artykuł, bo bezsensowny! A nawet powiedziałbym szkodliwy. ...Nie zgadzam się. Temat życiowy,zwyczajny, niektórzy naprawdę zastanawiają się ile  wrzucić do koszyczka i od  czego zależy ilość uzbieranych pieniedzy.Bo jak się okazuje raczej nie od  kryzysu i zubożenia społeczeństwa. A ja bym chciała zwrócić uwagę na taki  drobiazg. Lubię gdy koszyczek z uzbieranymi  pieniedzmi  kładzie się przez ołtarzem ( jako ofiara). To  drobny  gest,ale  mi przypomina,że to nie tylko jakaś tam  "kasa dla księdza",ale coś więcej i mój  wkład  w troskę  się o potrzeby  wspólnoty  Kościoła.
D
DNA
28 sierpnia 2013, 11:28
Głupi artykuł, bo bezsensowny! A nawet powiedziałbym szkodliwy.
U
udana
28 sierpnia 2013, 11:15
Kolejny temat wywoływany nie wiem po co i, oczywiście, kolejne pouczenia, wyliczenia, "dobre rady". Pozwólmy każdemu we własnym sumieniu osądzić ile może dać na tacę, a ile na inne posługi. Faryzeusze i uczeni w Piśmie, nie tędy droga.  Przepraszam, jeśli kogos uraziłem, ale naprawdę poczułem się zniesmaczony. Uważam podobnie. Kto kocha kościół daje z obfitości serca, a kto nie kocha to i tak dawać nie będzie i jeszcze rozlicza. Takie artykuły nic nie wnoszą tylko nakręcają przeciwników kościoła do dyskusji o bogactwie, majątkach itp. A już "ocenianie" pracy i człowieka przez pieniądze to już jakiś koszmar i pomyłka zupełna! ...
O
obserwator
28 sierpnia 2013, 11:14
Za bochenek dobrego chleba w mojej okolicy trzeba dać 10 zł. Wynikałoby z tego, że 3-osobowa rodzina winna dawać co niedzielę 30 zł na tacę. Trochę jakby dużo. Natomiast dziesięcina to jest dobra w takich warunkach, w których innych podatków nie ma. Jeżeli w samych tylko podatkach bezpośrednich obciążających pracę oddaję państwu 30 proc., to na kolejne 10 po prostu nie ma zgody.
28 sierpnia 2013, 09:51
@Penny - "wycena i rozlicznie" kazań księdza przy pomocy ofiary pienieżnej składanej na tacę może spowodować, iz ksiądz w trosce o stan kościoła zmuszony zostanie do głoszenia dobrej nowiny, zamiast Dobrej Nowiny. Zamiast mówienia Prawdy, będzie głosił wygodna dla swoich parafian przemowę. "Tace specjalne", czyli choćby na KUL, to też jest wspieranie Kościoła. Choć może być dla wielu dyskusyjne.
F
F.
28 sierpnia 2013, 09:43
A co u Ciebie Konrad?
A
Agata
28 sierpnia 2013, 09:37
Oczywiście - na tacę dawać należy, fajny artykuł bo w sposób elegancki porusza delikatny problem. Brawo dla autora :) A co do problemu - organy - ogrzewanie - ławki - no cóż, od tego sa rady parafialne żeby ksiądz się radził... A przecież to nie organy modlą się do Boga tylko ludzie. Zapalonym fanom organów polecam odpowiedź na pytanie: jak organy brzmią we współczesnych, słabo akustycznych kościołach? A poza tym - ci wszyscy, którzy się oburzają na odmierzanie atku według oceny kazania - to w takim razie deklaracja, że nie da sie na KUL, bo nie podoba się wiernym sposób nauczania jest w porządku?
T
turysta
28 sierpnia 2013, 09:19
Ja przestałem na tacę dawać. Widzę biskupów żyjących w przepychu, możnie panujących w swoich pałacach. Nie mam najmniejszego zamiaru pomnażać ich bogactwa materialnego. Gdy Kościół stanie się materialnie ubogi na tacę zacznę dawać.
Jadwiga Krywult
28 sierpnia 2013, 08:34
Kościół oprócz wymiaru duchowego ma również ten przyziemny. Ktoś go musi posprzątać, oświetlić, ogrzać itp. Jest naszym współnym dobrem. Posiadanie dobra daje korzyście, ale niesie za soba również koszty. Człowiek uczciwy ponosi te koszty (na tyle na ile może).      A ci którzy korzystaja, a  nie dają "bo księża sa i tak bogaci" to oszuści. Gadanie 'nie daję, bo księża są bogaci' jest bez sensu. Budynek kościoła nie jest prywatną własnością księdza, więc dlaczego ksiądz z własnej kieszeni miałby płacić za oświetlenie, ogrzewanie, sprzątanie itp. ?
A
Alicja
28 sierpnia 2013, 01:42
Tak naprawde nie obchodza mnie samochody ksiezy, organy w kosciele, chlodzenie czy ogrzewanie, itp. Stary Testament mowi o dziesiecinie. I ja trzymam sie tej zasady. Jasna, konkretna, sprecyzowana. Tak chce Bog Ojciec. Tyle, ze mowa tam, aby dawac na SWIATYNIE. Prawdziwa SWIATYNIA, to Dom OJCA, to Dom, gdzie przychodzisz aby JEGO spotkac, JEGO, w Trzech Osobach Boskich, aby ucztowac z Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem, z, i w Duchu Swietym. Aby KARMIC sie Jego Slowem i Cialem w Milosci i Mocy DUCHA. Ksieza powinni to umozliwic, udostepnic, przekazac! Jesli ja idze do SWIATYNI, przychodze glodna i wychodze glodna - to nie jest swiatynia! To budynek, ( ktory aby stac, ma swoje wymagania ), to ksiadz, ktory tylko wykonuje swoja profesje. Nie ma tam DUCHA, ( oczywiscie sa Sakramenty itd. ), ale nie glosi sie Ewangelii, nie glosi sie Jezusa Zmartwychwstalego, Zywego, nie glosi sie SLOWA, ktorym mamy sie karmic. Przychodzac tam, nie moge ucztowac, nie dostaje nic, aby sie najesc... ( Wtedy zostaje tylko wdziecznosc za Sakramenty, ktore Bog, w laskawosci nam darowal, przewidujac, w swej madrosci takie sytuacje ). W okolicznosciach takowych, nie czuje sie zobowiazana aby d a w a c, ewentualnie minimum aby budynek mogl sie utrzymac, pamietajac w modlitwie aby Dobry Bog ozywil to martwe miejsce. Tu, przy okazji, nasuwa mi sie wypowiedz Papieza Franciszka podczas Spotkania Mlodych w Rio: aby ludzie poszli do swoich parafii, proboszczow i zrobili RABAN. ( Kazdy, kto wierzy w Boga jest mlody wiec mysle, ze to poslanie dla kazdego, bez wzgledu na wiek ). I gdzies TU, obie strony sa odpowiedzialne za SWIATYNIE. Bo przeciez Kosciol to MY! Jakkolwiek, to jest moja zasada - ile dawac, ktora sie kieruje. Nie jest latwo, nie jest to malo pieniedzy, w niektorych sytuacjach, ale wiem i wierze, ze jesli oddaje to na SWIATYNIE PANSKA, ze szczerego serca, z tego, co mam, to ON odda mi stokrotnie! Swiecie w to wierze, bo tego doswiadczam! Przeciez wszystko, co mamy, JEGO jest i od NIEGO otrzymalismy! Ta swiadomosc bardzo pomaga. ( Opierajac sie na gloszeniu O. Szustaka, ktorym sie karmie ).
28 sierpnia 2013, 00:05
Kiedyś to pisałem ale powtórzę Dominikanie ogłosili że nie będą zbierali tacy tylko żeby każdy kto ma taką wolę wrzucał do po mszy do skarbony , naprawdę widziałem że ludzie wrzucali hojnie , ale niestety po pewnym czasie ogłosdili nieco zakłopotani że w  wyniku zarządzenia biskupa(w związku z ze skarganmi proboszczów) są zmuszeni do zbierania na tacę
B
Barbara
27 sierpnia 2013, 23:12
Moje zdanie jest takie - chetnie dawałabym na tace gdyby ksiadz przed zbiórką na ofiare podał intencje tacy. Wiele razy byłam w kosciele w Niemczech tam jest wszystko czytelne, sa nawet nieraz dwie tace na jednej mszy np na misje i zakup nowego ekspresu do rady parafialnej i wszystko jasne daje na co chcę. w szaszym kosciele brakuje mi jawnosci śkładki, a chciałabym wiedzieć na co w danym tygodniu idą moje pieniadze. Jak ksiadz nie mówi na co przeznacza pieniadze z niedzielnej tacy wolę dać dla kogoś kto konkretnie w danej chwili potrzebuje pomocy
M
McLeo
27 sierpnia 2013, 22:47
A ja tam nie mam nic przeciwko by dawać na tacę, trzeba dbać o swoje. Ale irytuje mnie danina diecezjalana. I nie, żebym nie chciał jej placić. Ale ani z diecezji, ani mój proboszcz nie odpisali mi (na inne listy odpisywali) ile. A są to jakieś grosze o ile wiem. Normalnie jakby się wstydzili. Nie rozumiem o co chodzi.
MR
Maciej Roszkowski
27 sierpnia 2013, 22:00
        Kościół oprócz wymiaru duchowego ma również ten przyziemny. Ktoś go musi posprzątać, oświetlić, ogrzać itp. Jest naszym współnym dobrem. Posiadanie dobra daje korzyście, ale niesie za soba również koszty. Człowiek uczciwy ponosi te koszty (na tyle na ile może).      A ci którzy korzystaja, a  nie dają "bo księża sa i tak bogaci" to oszuści.  
C
chrystofor
27 sierpnia 2013, 21:38
Stając przed dylematem: ogrzewanie, ławki, organy - najpierwsze powinny być organy. "Organy piszczałkowe jako tradycyjny instrument muzyczny, którego brzmienie ceremoniom kościelnym dodaje majestatu, a umysły wiernych podnosi do Boga i spraw niebieskich." (KL 120). Rozwiązanie tego dylematu poprzez nadanie priorytetowi organów poparte jest doświadczeniem wieków, gdzie w katedrach i kościołach (bogatszych i tych mniejszych wiejskich) organy zawsze znajdowały swoje miejsce. W przeciwieństwie do miejsc siedzących (nigdy nie zaspokoimy wszystkich potrzeb) czy ogrzewania (wynalazek współczesności). Oczywiście organy nie przez wzgląd na biskupa winny rozbrzmiewać... Keyboard to wielce niedoskonały substytut, ale z założenia tymczasowy. W kościele proboszcz uporał się z finalnym wykończeniem, są organy, ławki i ogrzewanie. Szkoda, że w wielu miejskich kościołach nie docenia się ich roli organów i nie formuje się duszpastersko wiernych, nie tłumacząc znaczenia tego instrumentu. Być może organy stoją, ale nie grają? Muzyka sakralna - liturgiczna naprawdę podnosi umysły do Boga! Sprzyja nawróceniu i pozwala zasmakować nieba. Odnoszę wrażenie, że Polska cierpi na jej deficyt, a na Zachodzie niemal próżno jej szukać...
PC
Piotr Chrzanowski
27 sierpnia 2013, 21:17
W tej sprawie mam podbny pogląd - sądzę, że dzieki temu będzie rosła ilośc mszy "trydenckich  :-))) Ciekawym byłbym jednak Pana opinii na tenat rozumienia suspensy w GW (na tle sprawy z Aleksandrowa Łódzkiego). Otóż za każdym razem wspominając o takiej karze autorzy GW zaznaczają, że suspendowanemu kapłanowi nie wolno odptawiać Mszy, udzielać skaramentów i zbierać na tacę.
P
Piotrek
27 sierpnia 2013, 21:12
Dobrze napisane :)
A
aneczka
27 sierpnia 2013, 21:07
osobiście jestem zaskoczona tym co widzę w polskich koszykach-tacach,zaglądając do nich mimochodem w czasie wakacji w Polsce.W Italii takich ofiar nie widać a przecież kryzys w Polsce chyba bardziej daje się we znaki?Polska była zawsze krajem paradoksów,widać to też w "tacy",im mniej mają tym więcej dają....
RG
Rafał Gawlik
27 sierpnia 2013, 20:51
Rozumiem, że 5 przykazania ustawowo zapewnia poboszczowi rodzinny samochód. To śmieszne. Wyszło jak zwykle - źli parafianie, dorby proboszcz. Nie da się zorganizować reguły motywującej na przestrzeni kilku tysięcy ludzi. A jeśłi do takich sytuacji to tak jak w przypadku z artykuły - sytuacje radykalne. Wtedy za niezadbaną światynię winny jest biskup a nie parafianie. Biskum opieszale odwoływał probsozcza. 
S
Skml
27 sierpnia 2013, 20:27
Nie chodzi o to ile dawać, ale żeby dawać. Proboszcz może pławić się w luksusach...trudno. Podchodzę do tego bardzo pragmatycznie - wchodzę do świątyni, ergo: dokładam się do jej utrzymania.
A
aka
27 sierpnia 2013, 20:15
Najważniejsza jest ofiara i przedmioty mające na nią wpływ (w tym organy). Wygoda ludzi nawet tych starszych i zmarzłych ma znaczenie, ale tu w Kościele drugorzędne.  - organy maja wpływ na Ofiarę???? Bo o to chyba chodziło Radiusowi. To jak w kościele nie ma muzyki to Ofiara nieważna???? Moja znajoma, należąca do kościoła Adwentystów, daje dziesięcinę. Tak, 10 % swoich dochodów, skrupulatnie wyliczone, choć nikt tego nie sprawdza. Ale z tych pieniedzy zbór finansuje nie tylko oprawę liturgii, nie tylko pensje pastorów (i utrzymanie ich rodzin), ale także pomaga potrzebującym członkom wspólnoty, o ławkach i ogrzewaniu nie wspominając. Również oddaje stosowna część "wyżej".  
GW
Grzegorz Wąsik
27 sierpnia 2013, 19:20
Pan autor tekstu chyba zapomniał, że chodzi do Kościoła po to żeby złożyć ofiarę Bogu. Najważniejsza jest ofiara i przedmioty mające na nią wpływ (w tym organy). Wygoda ludzi nawet tych starszych i zmarzłych ma znaczenie, ale tu w Kościele drugorzędne. Więcej świętości a mniej egoizmu a proporcje ważności same wskoczą na właściwe miejsce.
27 sierpnia 2013, 18:00
Kolejny temat wywoływany nie wiem po co i, oczywiście, kolejne pouczenia, wyliczenia, "dobre rady". Pozwólmy każdemu we własnym sumieniu osądzić ile może dać na tacę, a ile na inne posługi. Faryzeusze i uczeni w Piśmie, nie tędy droga. Przepraszam, jeśli kogos uraziłem, ale naprawdę poczułem się zniesmaczony. ... Pęłna zgoda Dodam tylko, iż zupełnie nie zrozumiale jest ocenianie homilii, czy zachowania księdza za pomocą mamony. Czyli jak żona ugotuje dobry obiad, to do wspólnej kasy małżeńskiej dam więcej, a jak słaby, to tyle, co bochenek dobrego chleba.
K
kris
27 sierpnia 2013, 17:54
Kolejny temat wywoływany nie wiem po co i, oczywiście, kolejne pouczenia, wyliczenia, "dobre rady". Pozwólmy każdemu we własnym sumieniu osądzić ile może dać na tacę, a ile na inne posługi. Faryzeusze i uczeni w Piśmie, nie tędy droga.  Przepraszam, jeśli kogos uraziłem, ale naprawdę poczułem się zniesmaczony.
D
dantes
27 sierpnia 2013, 17:16
Dlaczego dawać na tacę tyle co cena dobrego chleba? Moim zdaniem to niesprawiedliwe. Jedna rodzina nigdy w życiu nie kupiła dobrego chleba, bo ich nie stać. A druga rodzina wcale nie kupuje chleba, bo ogranicza węglowodany - stać ich na drogą zdrową żywność. Dla pierwszej rodziny taca to będzie poważny wydatek, dla drugiej nic nie znaczący - nawet na napiwki w restauracji wydają więcej. Jeżeli autor artykułu napisał, ile według niego powinno dawać się na tacę, powinien napisać przy jakich zarobkach. Mnie osobiście gorszy widok ludzi, którzy są bogaci, a łaskawie wrzucą 10 zł. Podobnie gorszy mnie widok ludzi biednych, którzy zbytnio czując swoją odpowiedzialność za Kościół wydają 10 zł zamiast zabrać dzieci na lody, żeby miały chociaż tę jedną małą radość. Zresztą te pieniądze wydaliby pewnie na o wiele bardziej niezbędne rzeczy niż lody. 
A
Anka
27 sierpnia 2013, 17:11
Ja zawsze daję na tacę, ale jak mi się spodoba kazanie, daję więcej :D
M
Meg
27 sierpnia 2013, 16:43
A ja wolę zrobić przelew na parafię i darowiznę odpisać od podatku. Taca nie daje takiej możlliwości.
C
Czytelnik
27 sierpnia 2013, 16:40
Sprawa jest dość prosta. Moja rodzina dając na tacę kieruje się zawsze... samochodem jakim jeździ proboszcz: im słabszy tym więcej dajemy. Przykład: W mieście w którym mieszkam jest wiele parafii, w tym zakonne, w tym jezuicka. Ta jezuicka, choć jest średniej wielkości (ok. 4 000 dusz), zbiera ze składek na wyznaczone cele, np. remont,  ok. 6.000 zł, co potem pojawia się na stronie internetowej i jest rozliczane i znów podawane na parfialnej stronie www. Sąsiednia parafia jest ogromna, ok. 15 000 parafian i na wyznaczone skaładki zbierają 4-5 000 zł., nie rozliczają się i nie informują o tym, co z tego zrobiono. Są pewnie jeszcze jakieś inne wyznaczniki tacy. Ale z boku tak to wygląda.