Jak się zachować, co mówić, a czego nie?

Konrad Sawicki

Gdzieś w połowie lat 90-tych razem z przyjacielem ze studiów wybraliśmy się latem do Bretanii. Podróżowaliśmy autostopem. Początkujący studenci teologii, zaangażowani we wspólnoty modlitewne, traktowaliśmy tę drogę nie tylko jak zwykłą turystykę ale również coś w rodzaju pielgrzymki. Pewnego ranka złapaliśmy stopa z dwoma młodymi mężczyznami w samochodzie. Jak się szybko okazało, byli parą gejów.

Dylemat pielgrzyma

Zmierzaliśmy wtedy na pewien urokliwy półwysep, na który prowadziła tylko jedna droga. Jechaliśmy więc we czterech i pomimo ubogiej francuszczyzny, jaką wtedy władaliśmy, nawiązaliśmy niezły kontakt. Na tyle by się dogadać i pośmiać, ale nie na tyle by mówić o sprawach poważniejszych. Na to brakowało nam słownictwa. U końca drogi powiedzieli nam, że będą z półwyspu wracać późnym popołudniem i jeśli chcemy, możemy zabrać się z nimi z powrotem. Umówiliśmy się na konkretną godzinę, rozstaliśmy się i ruszyliśmy zwiedzać okolicę.

Dla obydwu z nas było to pierwsze w życiu tak bezpośrednie i świadome zetknięcie z osobami homoseksualnymi. Nic więc dziwnego, że z całego dnia spędzonego w przepięknej okolicy nie pamiętam prawie nic poza tym, że głównie dywagowaliśmy czy na umówione spotkanie iść, czy nie iść. Wtedy raz na zawsze zrozumiałem, że ludzie o odmiennej orientacji seksualnej to dla chrześcijanina wyzwanie. Jak się zachować, co mówić, czego nie mówić, jakie dawać świadectwo?

Wzajemne świadectwo

Wiedzieli, że jesteśmy heteroseksualni i że jesteśmy zaangażowanymi katolikami, więc każdy nasz ruch będą oceniać w tym kluczu. W końcu po dłuższym rozeznaniu, a także modlitwie w miejscowym kościele, zdecydowaliśmy, że wsiądziemy do tego samochodu. Potem sprawy potoczyły się jeszcze dalej niż nam się pierwotnie wydawało. Nasi nowi znajomi okazali się być ludźmi niezwykle kulturalnymi, miłymi oraz - co dla nas wtedy było ważne - absolutnie unikającymi kontekstów seksualnych. Czuliśmy się wszyscy dobrze w takim towarzystwie. Na tyle dobrze, że zostaliśmy zaproszeni do nich do domu.

Spędziliśmy w tym domu niespełna tydzień czasu, jeżdżąc po okolicach, poznając Bretanię i ludzi. We wszystkim bezinteresownymi przewodnikami byli nasi znajomi. Zorientowaliśmy się w tym czasie, że obydwaj byli katolikami: ochrzczeni, z religijnych rodzin, dawniej blisko Kościoła, teraz wierzący i modlący się na swój indywidualny sposób. Obydwaj nosili na szyi krzyżyki. To była kolejna konstatacja: ich homoseksualizm był nie tylko wyzwaniem dla nas, polskich studentów teologii, ale na pierwszym miejscu był wyzwaniem dla ich osobistej wiary. Widząc swoją orientację, co zrobię ze swoją wiarą?

Oni wybrali drogę stałego, wiernego związku. Naturalnie było to dla nas trudne do ogarnięcia i połączenia z wiarą. Ale nie mogliśmy również zamykać oczu na świadectwo, jakie jako para dawali otoczeniu. Fakty były takie, że podziwialiśmy ich za wiele cech, których nam brakowało.

Miłość rodzicielska

Poznaliśmy też mamę jednego z nich. Była to starsza pani, bardzo religijna i zaangażowana w swojej parafii. Gdy powiedzieliśmy, że jesteśmy z Polski, od razu wymieniła Częstochowę i św. Maksymiliana Kolbe. Już przy pierwszym spotkaniu dostrzegliśmy coś, o czym nigdy wcześniej nie pomyśleliśmy. Że homoseksualizm dzieci jest ogromnym wyzwaniem dla rodziców. Ona zaakceptowała sytuację, mówiła nam, że modli się codziennie za syna oraz jego towarzysza i że kocha go takim, jaki jest. Z tego, co widzieliśmy oraz słyszeliśmy, wydało nam się, że to święta kobieta.

A mieliśmy okazję poznać ją lepiej, bo ni stąd, ni zowąd pojawił się pomysł (z ich strony) by zrobić sobie wakacyjny wypad do Polski. Przystaliśmy na to chętnie i klika dni później w piątkę (z mamą) ruszyliśmy samochodem do Warszawy. Tu obowiązkowymi punktami były wizyty w naszych domach rodzinnych, potem w Niepokalanowie, Częstochowie, Kazimierzu, Auschwitz, Krakowie i Zakopanem. Wszędzie wspólnie wchodziliśmy do kościołów na modlitwę i na Mszę św. To był dobry czas.

Gdy wyjechali, jako dociekliwy student zacząłem szukać, co Kościół o homoseksualizmie mówi, jak traktuje w praktyce osoby o takich skłonnościach. Niewiele materiałów wtedy było dostępnych ale zorientowałem się, że na poziomie teologicznym i duszpasterskim odmienność orientacji stanowi kolejne poważne wyzwanie, z którym długo jeszcze będziemy się zmagać.

Zapis doświadczenia

Piszę o tym wszystkim właśnie teraz, ponieważ po raz pierwszy na polskim rynku pojawiała się książka, która kwestię homoseksualizmu traktuje dokładnie w ten sposób, jaki tu opisałem. "Wyzywająca miłość" pod redakcją Katarzyny Jabłońskiej i Cezarego Gawrysia to pozycja, która kompleksowo pokazuje ten problem jako wielopoziomowe wyzwanie: dla samych osób homoseksualnych, ich dojrzałości i ich wiary; dla ludzi wierzących, którzy ich spotykają; dla duszpasterstwa i osób duchownych; dla nauki Kościoła oraz teologii.

Autorzy nie kwestionują tu nauki Kościoła, bo nie o nauce jest ta książka. Jej lektura prowadzi czytelnika do dotknięcia pewnego rodzaju chrześcijańskiego doświadczenia, które być może do tej pory było nam obce. Na jej kartach znajdziemy zapis niezwykle trudnego, a czasem dramatycznego, zmagania się z wyzwaniem, któremu na imię homoseksualizm.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak się zachować, co mówić, a czego nie?
Komentarze (94)
@
@si@
10 marca 2015, 11:00
Wiem, że temat może być przedawniony ale czuję, że muszę go skomentować. Osoby homoseksualne, czy jak podajecie w komentarzach mordercy itp. to osoby bardzo potrzebujące dobrego świadectwa wierzących! Poczucia, że Bóg ich nie odtrąca i nie przekreśla, "potępiajmy grzech, a nie człowieka" . To jest nowa ewangelizacja! 
IJ
istotnie, jak dziecko
7 grudnia 2013, 10:27
Autor dał się oczarować homoseksualistom, bo byli tacy kulturani, grzeczni, nosili krzyzyki na szyjach i chodzili do kościoła. No chyba tylko dziecko można w ten sposób zmanipulować. Np. Szatan działa tak jak pedofil, który jak sobie upatrzy ofiarę, to nie zaraz ją napada, ale stara się pozyskać jej zaufanie i proponuje słodycze, pieniądze i inne atrakcje, aby wyeliminować wszelkie podejrzenie, a jak dziecko nabierze zaufania i sympatii, wtedy sięga pedofil tam gdzie nie trzeba i dziecko poddaje się, pozwala się molestować, bo słodycze mu w głowie. Gdyby pedofil od samego początku ujawnił dziecku swoje zamiary, to dziecko z krzykiem i wrzaskiem uciekałoby, stawiałoby opór tak, że pedofil nie miałby z tego swojej satysfakcji. Te uczucia zachwytu dla tych chłopców  to forma słodyczy, która ma na celu zatuszować prawdziwe zamiary złego. Fascynacja  obróci się w grzech /cudzy/ czsem nie zaraz, diabeł ma czas, to może nastąpić po kilku miesiącach, latach  ... Ludzie nie planują grzechu, ale są w niego wciągani. Szatan  posługuje się taką manipulacją uczuciowości od wieków, bo to jest jeden z jego najlepszych sposobów na kuszenie do grzechu. /.../
6 grudnia 2013, 13:19
@TomekR > Panie Piotrze, jeśli chciałby Pan coś zarzucić sensowności moich wypowiedzi, zapraszam do odniesienia się (wreszcie) do konkretnego posta lub fragmentu. Sensowność wypowiedzi istotnie zależy od ich celu. Po drodze wyraził Pan coś na kształt żalu, iż komentujący są bardziej skorzy do 'walnięcia pięścią w stół', aniżeli do okazania 'serdeczności' (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Próbowałem zatem dociec charakteru tego żalu - czy bierze się on z przekonania, iż 'serdeczność' będzie skuteczniejsza od 'walnięcia pięścią w stół', czy też to tylko niemerytoryczne wtrącenie 'od czapki'. Jeśli uważa Pan, że wobec problemu P należy się spodziewać większych sukcesów po użyciu metody 'serdeczności', niż po użyciu metody 'walnięcia pięścią w stół', to chciałbym poznać agumenty przemawiające na rzecz takiego stanowiska. Jeśli natomiast Pańskie 'rozżalenie' nie odnosi się do merytorycznego oszacowania skuteczności obydwu metod, a dyskusja zdaje mi się dotyczy reakcji na pewne zjawisko pt. homoseksualizm, to do czego się właściwie odnosi?
6 grudnia 2013, 13:01
@nie W ten sposób wykuwana jest nowa ewangelia, wedle której wilki w owczych skórach należy kochać, a nie się ich wystrzegać. Na dodatek zdaje się, że należy ich kochać bardziej niż wszystkie inne stworzenia.
M
Magdalena
6 grudnia 2013, 12:41
A na przykład może mam tez kochać morderców, czy złodziei lub psycholi, bo w stosunku do mnie zachowują się bez zarzutu? A że innych krzywdzą, to co mnie to obchodzi? ...Kochać mamy wszystkich, niezależnie od tego, kim są w ogóle i jak zachowują się wobec nas samych. Dla chrześcijanina każdy człowiek jest bliźnim.
Jadwiga Krywult
6 grudnia 2013, 11:48
A na przykład  może mam tez kochać morderców, czy złodziei lub psycholi, Zwłaszcza psycholi nie masz kochać. Masz podziękować Panu Bogu, że jesteś zdrowy.
N
nie
6 grudnia 2013, 11:45
Autor dał się oczarować homoseksualistom, bo byli tacy kulturani, grzeczni, nosili krzyzyki na szyjach i chodzili do kościoła. No chyba tylko dziecko można w ten sposób zmanipulować. I czemu właściwie ma służyć ten artykuł? czytelnicy mają uwierzyć, że homosiów ( i ich żądania!) nalezy aprobować w społeczeństwie, bo sa... kulturalni? A na przykład  może mam tez kochać morderców, czy złodziei lub psycholi, bo w stosunku do mnie zachowują się bez zarzutu? A że innych krzywdzą, to co mnie to obchodzi?
Jan Maria
6 grudnia 2013, 11:33
Jeśli więc samozaspakajanie się seksulane jest grzechem, to tym bardziej seks dwóch mężczyzn. Prawo Boże jest proste. Każdy człowiek ma wolną wolę, dwóch mężczyzn może ślubować sobie wierność i uczciwość, nie ma problemu. Ale taki związek nie jest błogosławiony, gdyż nie może być owocny. A owocność związku wynika ze zdolności do poczęcia potomstwa. Podobnie jak Maryja jest Błogosławioną między niewiastami, tak Józef staje się Błogosławiony dzięki swej Żonie Maryji. Dwóch Mężczyzn nie jest w stanie utworzyć związku który będzie Błogosławiony w sensie rozrodczym. Dwóch mężczyzn może ślubować sobie wierność i uczciwość, ale w celibacie. To jest możliwe, ale nie jest to małżeństwo, lecz zakon mężczyzn.
6 grudnia 2013, 09:37
@Kinga > A cóż tak akurat o bokserach musiałbyś więcej wiedzieć ? Przeciez w innych przypadkach doskonale obchodzisz się bez wiedzy. W przypadku boksowania Pan Sawickiego po paru minutach łatwo dostrzec nieczyste zagrywki. Obserwacja kilku sparringów to więcej, niż dość na poznanie 'szkoły' Pana Sawickiego.
Jadwiga Krywult
6 grudnia 2013, 08:34
Musiałbym więcej wiedzieć przynajmniej o bokserach i hali, żeby się odważyć na odpowiedź. A cóż tak akurat o bokserach musiałbyś więcej wiedzieć ? Przeciez w innych przypadkach doskonale obchodzisz się bez wiedzy.
N
NP
6 grudnia 2013, 01:54
Kolejny artykulik przebiegle (emocjonalnie) rozmywający granicę tego co grzeszne od tego co cnotliwe. Czy możliwe były by takie wysublimowane "dylematy" autora w stosunku np. do szóstego albo siódmego przykazania ? ...Oczywiście, że tak! Z największej ohydy i zbrodni można zrobić bijące źródło miłości i cnoty. Wszystko zależy od tego co zostanie odpowiednio wyeksponowane, a co przemilczane. I jakie pobudki temu nadamy, i jak je nazwiemy. NP. Wtedy raz na zawsze zrozumiałem, że złodzieje i mordercy to dla chrześcijanina wyzwanie. Jak się zachować, co mówić, czego nie mówić, jakie dawać świadectwo? Wiedzieli, że jesteśmy zaangażowanymi katolikami, więc każdy nasz ruch będą oceniać w tym kluczu. Nasi nowi znajomi okazali się być ludźmi niezwykle kulturalnymi, miłymi oraz - co dla nas wtedy było ważne - absolutnie unikającymi kontekstów związanych z kradzieżą i zbrodnią. Zorientowaliśmy się w tym czasie, że obydwaj byli katolikami: ochrzczeni, z religijnych rodzin, dawniej blisko Kościoła, teraz wierzący i modlący się na swój indywidualny sposób. Obydwaj nosili na szyi krzyżyki. Naturalnie było to dla nas trudne do ogarnięcia i połączenia z wiarą. Ale nie mogliśmy również zamykać oczu na świadectwo, jakie dawali otoczeniu. Fakty były takie, że podziwialiśmy ich za wiele cech, których nam brakowało. Piszę o tym wszystkim właśnie teraz, ponieważ po raz pierwszy na polskim rynku pojawiała się książka, która kwestię złodziei i morderców traktuje dokładnie w ten sposób, jaki tu opisałem. To pozycja, która kompleksowo pokazuje ten problem jako wielopoziomowe wyzwanie: dla samych złodziei i morderców, ich dojrzałości i ich wiary; dla ludzi wierzących, którzy ich spotykają; dla duszpasterstwa i osób duchownych; dla nauki Kościoła oraz teologii.
TR
Tomek Romaniuk
6 grudnia 2013, 00:26
@TomekR > Choroby psychiczne nie są dziedziczne. Tak samo homoseksualizm. Na jakiej podstawie takie nonensy ? ... Dziedziczy się na przykład silne predyspozycje do schizofrenii. Pozdrawiam Pana. W kwestii formalnej tylko. Nie każda cecha wrodzona jest dziedziczona. Koloklwialnie używa się tych określeń praktycznie zamiennie, ale nabycie cechy w okresie płodowym nie jest tożsame z jej odziedziczeniem. Homoseksualizm może być wrodzony (przynajmniej w niektórych przypadkach; pewne poszlaki np. statystyczne zwiększenie się pstwa z każdą poprzednią męską ciążą za tym przemawiają), ale raczej nie jest dziedziczony. ... Na tym się zupełnie nie znam, więc nic o homoseksualizmie nawet nie chciałem twierdzić. Zainteresowało mnie tylko oburzenie ~veritas z tego, że homoseksualizm mógłby tkwić w genach. Dzięki za to uzupełnienie.
6 grudnia 2013, 00:05
@TomekR > Choroby psychiczne nie są dziedziczne. Tak samo homoseksualizm. Na jakiej podstawie takie nonensy ? ... Dziedziczy się na przykład silne predyspozycje do schizofrenii. Pozdrawiam Pana. W kwestii formalnej tylko. Nie każda cecha wrodzona jest dziedziczona. Koloklwialnie używa się tych określeń praktycznie zamiennie, ale nabycie cechy w okresie płodowym nie jest tożsame z jej odziedziczeniem. Homoseksualizm może być wrodzony (przynajmniej w niektórych przypadkach; pewne poszlaki np. statystyczne zwiększenie się pstwa z każdą poprzednią męską ciążą za tym przemawiają), ale raczej nie jest dziedziczony.
C
chrysorroas
5 grudnia 2013, 22:23
Autor zamiast zachwycać się głupawo rzekomą pobożnością tych kolesiów z Francji powinien raczej się przyznać, czy podczas goszczenia ich w Polsce dał im jeden pokój z podwójnym łóżkiem (małżeńskim). I niech nie udaje, że homosexualiści to mili panowie wyróżniający się tym, że nie pociągają ich kobiety, a poza tym są całkiem OK a może nawet bardziej niż OK. Nikt rozsądny nie potępia ani nie gardzi kimś z tego powodu, że ów ktoś lubi bardziej facetów niż kobiety. Zresztą spora część homosiów woli na co dzień towarzystwo kobiet, a tylko dla sexu dobierają się do facetów. A każdy normalny człowiek, który już nie wierzy w bociany, wie, do czego Pan Bóg stworzył narządy rozrodcze i odbytowe, czyli z pewnością nie do sexu uprawianego przez sodomitów. Proszę więc nie udawać, że oni tylko najwyżej trzymają się za ręce. Równocześnie istnieje - zapewne forsowana przez sodomitów tudzież ich sprzymierzeńców - tendencja sprowadzania każdej, także zupełnie niesexualnej przyjaźni męskiej do sodomizmu. Nawet jeśli zupełnie normalni faceci się przyjaźnią i spotykają, łatwo pada podejrzenie o homosexualizm. Zwłaszcza, gdy nie moją oni swoich kobiet, aczkolwiek dla tych z kobietami może być stosowana kategoria bisexualizmu. Czyli właściwie pansexualizm śmierdzący freudyzmem i tegoż popłuczynami. I jeszcze odnośnie wspomnianej mamuśki. Nie znam tej kobieciny, może to rzeczywiście dobra dusza i szczera katoliczka. Proszę więc nie odnosić poniższego do tej osoby, lecz rozumieć generalnie. Na tyle znam życie, że nasuwa się następująca refleksja: Dość często jest tak, że to właśnie modernistyczne pseudoklerykalne emancypy szarogęsiące się po parafiach (bądź nawet wyżej), będąc same pseudoteologicznym zwyrodnieniem, hodują także nienormalne otoczenie, zwłaszcza rodzinne. Najbardziej rozsądnym wyjaśnieniem genezy homosexualizmu są właśnie niezdrowe relacje rodzinne, w przypadku mężczyzn głównie na linii matka-syn.
5 grudnia 2013, 21:48
@jan Musiałbym więcej wiedzieć przynajmniej o bokserach i hali, żeby się odważyć na odpowiedź.
5 grudnia 2013, 19:20
@Kinga > Jasne, jedynie słuszne jest rozpowszechnianie stereotypu homoseksualisty mającego 1000 stosunków dziennie z każdym kto się nawinie. Hipotetyczna możliwość opisania zagadnienia homoseksualizmu w zbyt ciemnych barwach nie podważa manipulacyjności nazbyt ulukrowanego opisu zjawiska homoseksualizmu. Hipotetyczna kontrmanipulacja nie znosi ładunku manipulacyjności w manipulacji pierwotnej. I to nawet usuwając poza nawias jej rzeczywiste niezaistnienie, w odróżnieniu od opisu Pana Sawickiego, który rzeczywiście zaistniał. > Podejrzeewam, że zdecydowana większość homoseksualistów nie narzuca się ze swoją orientacją. Czyż nie, Panie Piotrze ? Na pewno prawda - przecież Pani najlepiej wie, co Pani podejrzewa.
T
Tomek
5 grudnia 2013, 16:44
cd. Grzech w przypadku stosunków homoseksualnych spowodowany jest przez podobne demony jak przypadku jakiekokolwiek pożycia pozamałżeńskiego. Nie ma tu większej różnicy niszczy dusze człowieka bardzo mocno. Nie ma co tłumaczyć tutaj żadnymi miłostakami, ani dobrym dogadywaniem czy zgodnym życiem. Grzech to grzech. Co do samego ciała, to niestety też jest tak że wiele osób naznaczonych jest homoseksualizmem chyba od poczęcia(tak kobiety jak i mezczyzni), u czesci bardziej mieszane to wszystko, czasem zawinione. Bardzo żadko się zdaża że wina leży wyłacznie po stronie człowieka(przypadki sprzedawania ciała, nadmierna ciekawosc i perwersje). Wniosek: moze i zostales naznaczony homoseksualizmem, ale grzech to twoj wybor, Bóg ci na to przyzwolenia nie dał. Wziołes sobie sam, samowolnie, bez pytania.
T
Tomek
5 grudnia 2013, 16:43
Nie wiem dlaczego ale sposób zaaplikowania tego tematu przez pana Konrada jakoś mi nie leży. Padlo pytanie jak się zachować. Tak jak do każdego człowieka z szacunkiem, zwyczajnie, normalnie, jeśli relacje są bliższe to to ciepło, przyjaźnie. Jeżeli ci zależy żeby taka osoba zmieniła swoje życie, módl sie za nią. Nie nawracaj i opowiadaj wszem i wobec, daj dobry przykład. Czy masz prawo potępiać? A czy ktoś ciebie potepil jak przywlaszczyles/as sobie kilka stowek np, albo dostałaś szaleju na punkcie innego mezczyzny, a nie był to twoj mąż. Jako że sam/a nie chcesz byc petepiana/y nie potepiaj innych. Grzech cieżki  taki czy inny zrywa więzy z Bogiem, nie ma lepszych grzechów ani gorszych. Wszystkie cieżkie niszcza człowieka, a tylko skutki takich grzechow bywaja różne, w zależności od materii. Inna rzecz, jeśli ktoś żyje w zwiazku homoseksualanym, bez woli nawrócenia, to choćby praktykował religijnie, miał pobożnych rodziców, chodził na Mszę Św. a nawet był księdzem, zakonnikiem, zakonnicą, śpiewał w chórze kościelnym czy na organach w kościele, katechizował, to taką postawę można nazwać z lekka pobożną, ale nie jest to wiara. Jest to jakiś dysonans, rozdwojenie jaźni, niezrozumienie istoty życia z Bogiem    
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 15:39
@TomekR > Nic takiego nie napisałem. Ale samego faktu pisania Pan nie neguje, a sam ów fakt implikuje zasadność pytania o cel owego pisania. Czy chce się Pan popopisywać, czy nudzi się Pan i w ten sposób zabija Pan czas, czy chce się Pan czegoś dowiedzieć, czy ... ? Czy jeśli zobaczyłbym Pana prowadzącego samochód i zapytał 'dokąd Pan jedzie' to również odpowiedziałby mi Pan 'nie powiedziałem, że dokądkolwiek jadę'? ... Panie Piotrze, jeśli chciałby Pan coś zarzucić sensowności moich wypowiedzi, zapraszam do odniesienia się (wreszcie) do konkretnego posta lub fragmentu.
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 15:32
Choroby psychiczne nie są dziedziczne. Tak samo homoseksualizm. Na jakiej podstawie takie nonensy ?  ... Dziedziczy się na przykład silne predyspozycje do schizofrenii. Pozdrawiam Pana.
M
Magdalena
5 grudnia 2013, 15:25
Jaka to ta manipulacja ? ...Uleganiem manipulacji jest już postawienie tytułowego pytania „Jak się zachować, co mówić, a czego nie?”, gdy spotkamy jawnogrzesznika miłego i kulturalnego…Ponieważ odpowiedź na to pytanie jest taka sama, jak w przypadku spotkania jawnogrzesznika  opryskliwego.
Jadwiga Krywult
5 grudnia 2013, 14:53
Podejrzeewam, że zdecydowana większość homoseksualistów nie narzuca się ze swoją orientacją. Czyż nie, Panie Piotrze ?
Jadwiga Krywult
5 grudnia 2013, 14:51
Jasne, jedynie słuszne jest rozpowszechnianie stereotypu homoseksualisty mającego 1000 stosunków dziennie z każdym kto się nawinie. Musisz nieustannie uważać, Panie Piotrze.
5 grudnia 2013, 14:48
@Kinga > Jaka to ta manipulacja ? M.in. emocjonalna. Rozpowszechnianie stereotypu fajnych, miłych, kulturalnych, wrażliwych, nie narzucających się ze swoją orientacją gejów.
Jadwiga Krywult
5 grudnia 2013, 14:40
Jaka to ta manipulacja ?
5 grudnia 2013, 14:35
@Magdalena Zdecydowanie możliwe. Powielanie fałszu i manipulacji może być tak samo powodowane cynizmem, jak i przekonaniem o poprawności/prawdziwości manipulacji/fałszu. Nie każde powtarzanie fałszu jest kłamstwem i nie każde powielanie manipulacji implikuje celowe i świadome uprawianie manipulacji.
M
Magdalena
5 grudnia 2013, 13:39
@Magdalena To było pytanie retoryczne wskazujące na prawdopodobną nieuczciwość zagrań Pana Sawickiego (jednego z legiona, niestety). ...…albo raczej podatność Autora na taką lub podobną manipulację…
5 grudnia 2013, 13:08
@Magdalena To było pytanie retoryczne wskazujące na prawdopodobną nieuczciwość zagrań Pana Sawickiego (jednego z legiona, niestety).
M
Magdalena
5 grudnia 2013, 12:52
@Magdalena A co manipulacyjnie sobie można na stereotypie 'miłego grzesznika' ugrać... ...…właśnie zmanipulować prawdę o sobie.
5 grudnia 2013, 12:35
@TomekR > Nic takiego nie napisałem. Ale samego faktu pisania Pan nie neguje, a sam ów fakt implikuje zasadność pytania o cel owego pisania. Czy chce się Pan popopisywać, czy nudzi się Pan i w ten sposób zabija Pan czas, czy chce się Pan czegoś dowiedzieć, czy ... ? Czy jeśli zobaczyłbym Pana prowadzącego samochód i zapytał 'dokąd Pan jedzie' to również odpowiedziałby mi Pan 'nie powiedziałem, że dokądkolwiek jadę'?
5 grudnia 2013, 12:31
@Magdalena A co manipulacyjnie sobie można na stereotypie 'miłego grzesznika' ugrać...
L
leszek
5 grudnia 2013, 11:45
... No to czekamy na kolejnych błaznów, którzy będą wytyczać nowe horyzonty nauce. Czemu się ograniczać tylko do homoseksualizmu? A biedni pedofile to co?  Nie mają tego w genach i w mózgu? A wszelkie pozostałe parafilie? ... A jeśli nawet mają w genach, to co z tego? Choroby psychiczne też bywają dziedziczne - czy może to też błazeństwo? ... Choroby psychiczne nie są dziedziczne. Tak samo homoseksualizm. Na jakiej podstawie takie nonensy ? 
M
Magdalena
5 grudnia 2013, 11:43
Z faktu, że grzesznik jest miły nie wynika, że jego grzech jest cnotą.
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 11:22
A co z tego, że mają w genach? A to z tego, że jesli nawet pedofilia czy zoofilia nie są świadomym wyborem osób nimi dotkniętych,  nie daje im to przyzwolenia na dewiacyjne zachowania. ... No nie daje przyzwolenia, ale zdaje się nie o tym była mowa? Wykpiłeś samą możliwość dziedziczenia dewiacji seksualnej, a teraz zmieniasz temat.
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 11:20
@TomaszR     Skoro nie uważa Pan 'walnięcia pięścią w stół' za metodę wykluczoną, a tak samo dopuszczalną wobec problemu A, jak 'serdeczność', a wypowiada się Pan preferując 'serdeczność', to jeśli wciąż celem pozostaje określenie jak najskuteczniejszej reakcji na problem A, zatem pytam Pana o podstawy merytoryczne opowiadania się za metodą 'serdeczności', a z niechęcią wobec 'walnięcia pięścią w stół'.     Doprawdy nie wiem, czego tu nie rozumieć. No chyba, że chodzi Panu o coś innego, niż dyskutowanie o skuteczności metod, ale wtedy to właściwie o co?     Proponuję Panu prakseologiczny punkt widzenia. ... Nic takiego nie napisałem. Pozdrawiam
5 grudnia 2013, 10:33
@TomaszR Skoro nie uważa Pan 'walnięcia pięścią w stół' za metodę wykluczoną, a tak samo dopuszczalną wobec problemu A, jak 'serdeczność', a wypowiada się Pan preferując 'serdeczność', to jeśli wciąż celem pozostaje określenie jak najskuteczniejszej reakcji na problem A, zatem pytam Pana o podstawy merytoryczne opowiadania się za metodą 'serdeczności', a z niechęcią wobec 'walnięcia pięścią w stół'. Doprawdy nie wiem, czego tu nie rozumieć. No chyba, że chodzi Panu o coś innego, niż dyskutowanie o skuteczności metod, ale wtedy to właściwie o co? Proponuję Panu prakseologiczny punkt widzenia.
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 10:06
... No to czekamy na kolejnych błaznów, którzy będą wytyczać nowe horyzonty nauce. Czemu się ograniczać tylko do homoseksualizmu? A biedni pedofile to co?  Nie mają tego w genach i w mózgu? A wszelkie pozostałe parafilie? ... A jeśli nawet mają w genach, to co z tego? Choroby psychiczne też bywają dziedziczne - czy może to też błazeństwo?
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 09:54
... Ależ jakie znaczenie na forum ma nasz wygląd czy zajęcie? Tu zajmujemy się wyłącznie naszymi opiniami. I moje "niemądre, napastliwe wpisy" (jak raczyłeś je miłościwie podsumować) umieszczam w odpowiedzi na wpisy twoje i tobie podobnych, które szerzą fałszywą naukę chrześcijańską - przefiltrowaną, wykastrowaną i przykrojoną na własną miarę. Przykład - "Bóg, który jest Miłością, nie przemawiał z miłością, lecz z gniewiem? Zabrzmiało jak herezja." Otóż nie tylko przemawiał ale i jeszcze przemówi - "idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny". Ale ty oczywiście będziesz mamił biednych grzeszników, że zapewne powie to "z miłością" :))))) I chociaż nie wiesz kim są - wyrządzasz im krzywdę. ... Bardzo łatwo przychodzi Ci oskarżanie innych o wypaczanie nauki Kościoła, a sama interepretujesz Pismo Św. jak chcesz. Spróbuj może przeczytać artykuł o. Salija o gniewie Bożym i ludzkim. Jeśli i po nim będziesz uważała obrażanie innych za słuszną drogę ewangelizacji, to już będzie tylko Twój świadomy wybór. http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_08.htm
TR
Tomek Romaniuk
5 grudnia 2013, 09:50
A nie przyszło Panu do głowy, że może ci, którzy 'zapierają się rękami i nogami przed serdecznością', zaś są skorzy do 'walnięcia pięścią w stół', postępują tak bo w konkretnej sytuacji uważają 'walnięcie pięścią w stół' za jedyne skuteczne postępowanie? *) ... Panie Piotrze, proszę łaskawie przeczytać, co napisałem na początku i od czego zaczęła sie ta dyskusja, w której wziąłem udział. I nie zamęczać mnie pytaniami o coś, co nie ma nic wspólnego z moimi postami.
A
a
5 grudnia 2013, 07:31
Dziękuję za tekst i za to zmusza do zastanowienia.
A
and
5 grudnia 2013, 00:21
Ten artykuł pokazuje jak skarlałe i chore stało się chrześcijaństwo posoborowych wyznawców. Czeka nas słuszny gniew Boga.
L
leszekk
5 grudnia 2013, 00:05
Bardzo ciekawy jest film pod tym linkiem: ------------ http://vimeo.com/19869748 ----------- Na tym filmie norweski komik Herald Eia wyszydził "naukowców" z Nordic Gender Institute do tego stopnia, że Instytut został zlikwidowany. Jednym z nonsensów jakie ten Instytut głosił było przekonanie, że orientacja seksualna (homo lub hetero) to kwestia indywidualnego wyboru. Ktoś w jakiejś fazie życia postanawia żyć jako "homo", a potem jak mu się znudzi, przerzuca się na "hetero". Tymczasem rzeczywista nauka głosi, że orientacja seksualna to sprawa w częsci genów, a w części pewnych czynników środowiskowych, jakie np. zachodza w fazie życia płodowego. Więc zmiana orientacji seksualnej jest coś jak próba przestawienia osoby leworęcznej na praworęczność. W teorii można wyuczyć zachowań czy wpoić nawyki właściwe dla osoby praworęcznej, ale budowa mózgu pozostaje bez zmian, natomiast forsowanie takich zachować przynosi więcej szkody niż pozytku. Więc - jak autor felietonu pisze - osoby homoseksualne rzeczywiście są i będa wyzwaniem dla katolika, jak się odnosić, zachować czy rozmawiać.
4 grudnia 2013, 23:43
@Boxy Jeśli homoseksualizm byłby muzyką, to czymś całkowicie innym jest słuchanie choćby i Behemotha z najwyższą głośnością na słuchawkach iPoda i czymś całkowicie innym jest nawalanie pięćsetwatowymi kolumnami z odwinklowanymi na maksa basami o trzeciej w nocy na całe osiedle. Rozciąganie tolerancji, czy nawet akceptacji z pierwszego na drugie 'bo i jedno i drugie to muzyka' jest nieporozumieniem.
B
Boxy
4 grudnia 2013, 23:07
Podoba mi się podejście do homoseksualizmu zaprezentowane w tym artykule. Cieszę się że są osoby myślące podobnie
4 grudnia 2013, 21:58
@TomekR > do ostrych słów w ramach miłości wszyscy są tu pierwsi, a przed serdecznością zapierają się rękami i nogami A nie przyszło Panu do głowy, że może ci, którzy 'zapierają się rękami i nogami przed serdecznością', zaś są skorzy do 'walnięcia pięścią w stół', postępują tak bo w konkretnej sytuacji uważają 'walnięcie pięścią w stół' za jedyne skuteczne postępowanie? *) Czy jeśli zobaczy Pan budowlańca z młotem udarowym również się Pan dziwi czemu nie ma ze sobą młoteczka jubilerskiego? Na jakiej podstawie wnosi Pan, że w konkretnym omawianym przypadku korzystniejszy efekt dla wszystkich przyniesie 'serdeczność' zamiast 'walnięcia pięścią w stół', skoro - jak sam Pan przyznaje - i jedno i drugie może czasem wymagać zastosowania? *) Nie tylko dla 'siebie i swojej sprawy', ale również dla tych, wobec których się 'pięścią w stół wali'.
K
klara
4 grudnia 2013, 21:22
@TomekR Mimo to, że nawet nie wiesz, jak wyglądam, kim jestem, czym się zajmuję, już zdążyłaś wyrządzić mi krzywdę. Po to się przychodzi na forum? Musiałem wobec tego źle trafić. Bóg, który jest Miłością, nie przemawiał z miłością, lecz gniewem? Zabrzmiało jak herezja. ... Ależ jakie znaczenie na forum ma nasz wygląd czy zajęcie? Tu zajmujemy się wyłącznie naszymi opiniami. I moje "niemądre, napastliwe wpisy" (jak raczyłeś je miłościwie podsumować) umieszczam w odpowiedzi na wpisy twoje i tobie podobnych, które szerzą fałszywą naukę chrześcijańską - przefiltrowaną, wykastrowaną i przykrojoną na własną miarę. Przykład - "Bóg, który jest Miłością, nie przemawiał z miłością, lecz z gniewiem? Zabrzmiało jak herezja." Otóż nie tylko przemawiał ale i jeszcze przemówi - "idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny". Ale ty oczywiście będziesz mamił biednych grzeszników, że zapewne powie to "z miłością" :))))) I chociaż nie wiesz kim są - wyrządzasz im krzywdę.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 20:57
Faktycznie, to nie był Twój wpis, Ty mnie przywitałaś słowami "jaja sobie robisz????". Zastanów się może, jak wygląda Twoja serdeczność względem grzeszników. Bronisz swoich niemądrych, napastliwych wpisów, jakby na tym polegala Ewangelia. Nie polega. Naszym celem w ogóle jako potencjalnie świętych jest wprowadzanie pokoju i obdarzanie miłością, Ty jakbyś wolała od siebie odtrącać. Nie znam Cię, poza tym, że widzę, że masz piękne imię. Mimo to, że nawet nie wiesz, jak wyglądam, kim jestem, czym się zajmuję, już zdążyłaś wyrządzić mi krzywdę. Po to się przychodzi na forum? Musiałem wobec tego źle trafić. Bóg, który jest Miłością, nie przemawiał z miłością, lecz gniewem? Zabrzmiało jak herezja.
K
klara
4 grudnia 2013, 20:46
... ... @TomekR Nigdzie nie pisałem o gejach afiszujących się ze swoim grzechem. Ale kiedy wspomniałem ogólnie o serdeczności dla grzeszników, napisałaś: "masz rację - grzesznikom (takim np. złodziejom) trzeba ciągle okazywać serdeczność (synonim - czułości, delikatności, przychylności, życzliwości), bo tylko wtedy do nich dotrze kim są i się szybciutko biedaczyska nawrócą. Jednak do czasu jak to się stanie nie będzie rzeczą rozsądną wychodzić na ulicę. A i okna najlepiej zabić deskami." Kwintesencja miłości. Obawiam się o to "dużo serdeczności", które dostają od Ciebie inni ludzie. Jezus przemawiał z miłością. W rozmowie z Tobą nie czuję się kochany, a bezinteresownie wytykany i odtrącany. ... Pomyłka, powyższy cytat nie pochodzi z mojego wpisu. I druga pomyłka - Jezus przemawiał do jednych z miłością a do innych z gniewem. Trzecia pomyłka - nie wchodzi się na forum dyskusyjne żeby poczuć się kochanym. Czwarta pomyłka - polemika na forum nie jest żadnym "bezinteresownym wytykaniem i odtrącaniem".
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 20:24
... A ja chciałbym tobie zwrócić uwagę, że czuję się obrażona twoimi uwagami typu: "do ostrych słów w ramach miłości wszyscy są tu pierwsi, a przed serdecznością zapierają się rękami i nogami".  Oskarżenie bezpodstawne i kłamliwe. Mam dużo serdeczności dla nieszczęśników obarczonych defektem homoseksualizmu, którzy cierpią z powodu swojej ułomności. Ale tzw. geje, którzy afiszują się ze swoim grzechem, siejąc zgorszenie i kpiąc sobie z wartości ważnych dla innych powinni zostać "serdecznie" przywołani do porządku. Nie rób z chrześcijaństwa przesłodzonej leguminy. Jezus też przemawiał łagodnie lub ostro - w zależności od rozmówcy. ... Nigdzie nie pisałem o gejach afiszujących się ze swoim grzechem. Ale kiedy wspomniałem ogólnie o serdeczności dla grzeszników, napisałaś: "masz rację - grzesznikom (takim np. złodziejom) trzeba ciągle okazywać serdeczność (synonim - czułości, delikatności, przychylności, życzliwości), bo tylko wtedy do nich dotrze kim są i się szybciutko biedaczyska nawrócą. Jednak do czasu jak to się stanie nie będzie rzeczą rozsądną wychodzić na ulicę. A i okna najlepiej zabić deskami." Kwintesencja miłości. Obawiam się o to "dużo serdeczności", które dostają od Ciebie inni ludzie. Jezus przemawiał z miłością. W rozmowie z Tobą nie czuję się kochany, a bezinteresownie wytykany i odtrącany.
K
klara
4 grudnia 2013, 18:44
...@TomekR Natomiast Twoje słowa były niepotrzebnie ostre, zupełnie niedopasowane do sytuacji. Kolejne zresztą też. Chciałem zwrócić uwagę, że poczułem się nimi obrażony, jeśli już mowa o nieprzemilczaniu grzechu. ... A ja chciałbym tobie zwrócić uwagę, że czuję się obrażona twoimi uwagami typu: "do ostrych słów w ramach miłości wszyscy są tu pierwsi, a przed serdecznością zapierają się rękami i nogami".  Oskarżenie bezpodstawne i kłamliwe. Mam dużo serdeczności dla nieszczęśników obarczonych defektem homoseksualizmu, którzy cierpią z powodu swojej ułomności. Ale tzw. geje, którzy afiszują się ze swoim grzechem, siejąc zgorszenie i kpiąc sobie z wartości ważnych dla innych powinni zostać "serdecznie" przywołani do porządku. Nie rób z chrześcijaństwa przesłodzonej leguminy. Jezus też przemawiał łagodnie lub ostro - w zależności od rozmówcy.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 16:25
@TomekR > Dla jasności - nie uważam. Uważam natomiast, że z komentarzy przebija wielka potrzeba ciągłego walenia w stół, ale już konieczność rzucenia miłym słowem jest jakimś mission impossible. Czyli wciąż Pan stawia 'walenie stół' w opozycji do 'rzucenia miłym słowem', które to 'rzucenie miłym słowem' jest elementem 'miłości', zatem 'walnięcie w stół' się z 'miłością' wyklucza? Czy może Pan sobie wyobrazić 'walnięcie w stół' z 'miłości' właśnie, czy też są to elementy wykluczające się? ... Ale przecież ja nic takiego nie napisałem! Zgadzam się z Panem (jak wielkimi literami mam to napisać?), zgadzam się, że miłość to zarówno serdeczność, jak i wymagania. Ale podkreślam, że do ostrych słów w ramach miłości wszyscy są tu pierwsi, a przed serdecznością zapierają się rękami i nogami. Dlaczego Pan w ogóle nie czyta tego, co piszą Pańscy rozmówcy?!
4 grudnia 2013, 16:17
@TomekR > Dla jasności - nie uważam. Uważam natomiast, że z komentarzy przebija wielka potrzeba ciągłego walenia w stół, ale już konieczność rzucenia miłym słowem jest jakimś mission impossible. Czyli wciąż Pan stawia 'walenie stół' w opozycji do 'rzucenia miłym słowem', które to 'rzucenie miłym słowem' jest elementem 'miłości', zatem 'walnięcie w stół' się z 'miłością' wyklucza? Czy może Pan sobie wyobrazić 'walnięcie w stół' z 'miłości' właśnie, czy też są to elementy wykluczające się?
4 grudnia 2013, 16:13
@leszek > zalecam z sensem i na temat Pan nie uważa, że wskazanie zamiany miejscami przyczyny i skutku w Pańskiej argumentacji jest na temat?
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 16:10
... Jaki atak? Nie bądź taki delikacik... Pytanie o twoją córkę nie było żadnym atakiem. Ale może tak je odebrałeś, bo boleśnie obnażyło obłudę twojego "okazywania miłości człowiekowi". Wiadomo, że gdyby chodziło o twoje dziecko, wrzeszczałbyś wniebogłosy, żeby je ratować. Ale cudze dzieci? A co cię to obchodzi - mogą sobie iść zatracenie. Trzeba im "okazać miłość" kulturalnym, tolerancyjnym udawaniem, że nic złego się nie dzieje. Przecież nie będziesz się wygłupiał gadając im o Bogu, grzechu, potępieniu. ... Mam niejasne wrażenie, że ze swoim dzieckim znalazłbym jakiś sposób porozumienia, chyba bardzo daleki od Twojego. Natomiast Twoje słowa były niepotrzebnie ostre, zupełnie niedopasowane do sytuacji. Kolejne zresztą też. Chciałem zwrócić uwagę, że poczułem się nimi obrażony, jeśli już mowa o nieprzemilczaniu grzechu.
4 grudnia 2013, 16:06
Wierzący homoseksualista uprawiający aktywnie seks nie rózni sie od głęboko wierzacego męża uprawiajacego seks ze swą drugą, cywilną "żoną" (pierwsza - sakramentalna oczywiscie żyje). Ale nie różni sie tez od innych wierzących, trwajacych uparcie w jakims swoim zwiazku z grzechem. Z naszego (osoby z zewnątrz) punktu widzenia rózni sie jedynie tym, co mozemy sobie domnimywać. Nie naszą sprawą jest osądznie, nasza sprawą jest pokazanie zła odejścia od Boga (nawet jeżeli danej osobie wydaje się iż moze połączyc grzech z pełną wiarą) oraz oczywsitej drogi powrotu do miłosiernego Ojca. Stopniowanie win pozostamy relacji Bóg-grzesznik-spowiednik. Natomiast oczywistym współczesnym błędem jest milczenie złudnie nazywane tolerancją. Mamy wzajemni się miłować, czyli troszczyc się o zbawienie brata w wierze, a nie odwracać oczy. 
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 15:51
@TomekR > Nie mówię, że przyklepywanie grzechu to miłość. Twierdzę, że okazywanie miłości staje się w Waszych komentarzach tym krokiem za daleko. Pan uważa, że okazywanie miłości polega tylko na byciu miłym i słodkich uśmieszkach, ale już nie na walnięciu pięścią w stół kiedy trzeba, prawda? Gdybym za każdego zdurniałego rodzica żywiącego podobne przekonanie wobec wychowania dzieci i w efekcie wychowującego rozkapryszone, roszczeniowo i konsumpcyjnie nastawione potworki ('no bo ja przecież im samą miłość okazywałem, to skąd one takie niewdzięczne?') dostawał dolara, byłbym bogatszy od Billa Gatesa. Ze zdurniałych wyobrażeń miłości biorą się zdurniałe efekty zdurniałej miłości. ... Szukam i szukam, ale nie napisałem tak. Dla jasności - nie uważam. Uważam natomiast, że z komentarzy przebija wielka potrzeba ciągłego walenia w stół, ale już konieczność rzucenia miłym słowem jest jakimś mission impossible.
L
leszek
4 grudnia 2013, 15:40
@leszek > Gdyby to nie stanowiło problemu, to autor by nie napisał tego felietonu Gdyby nie było globalnego ocieplenia, to nie oglądalibyśmy zdjęć misiów polarnych umierających na krach lodowych. Otóż jest dokładnie odwrotnie - zdjęcia misiów polarnych na krach lodowych mają niemerytorycznie przekonywać wrażliwe serduszka, że globalne ocieplenie jest faktem. ... Globalne ocieplenie jest faktem i żaden rozsądny człowiek z faktami nie dyskutuje. Dyskusyjne jest co najwyżej, czy jest spowodowane działalnością cżłowieka i czy można je odwrócić. W ogóle to zalecam z sensem i na temat.
M
modlitwa do Boga
4 grudnia 2013, 15:32
obydwaj byli katolikami: ochrzczeni, z religijnych rodzin, dawniej blisko Kościoła, teraz wierzący i modlący się na swój indywidualny sposób. Obydwaj nosili na szyi krzyżyki. To była kolejna konstatacja: ich homoseksualizm był nie tylko wyzwaniem dla nas, polskich studentów teologii, ale na pierwszym miejscu był wyzwaniem dla ich osobistej wiary. Ona /matka/ zaakceptowała sytuację, mówiła nam, że modli się codziennie za syna oraz jego towarzysza i że kocha go takim, jaki jest. Z tego, co widzieliśmy oraz słyszeliśmy, wydało nam się, że to święta kobieta. Jeżeli tak, to najpewniej modliła się o ich nawrócenie i o świadomość dla nich grzechu sodomskiego, aby nie uprawiali praktyk seksualnych.
4 grudnia 2013, 15:19
@leszek > Gdyby to nie stanowiło problemu, to autor by nie napisał tego felietonu Gdyby nie było globalnego ocieplenia, to nie oglądalibyśmy zdjęć misiów polarnych umierających na krach lodowych. Otóż jest dokładnie odwrotnie - zdjęcia misiów polarnych na krach lodowych mają niemerytorycznie przekonywać wrażliwe serduszka, że globalne ocieplenie jest faktem.
G
grzesiek
4 grudnia 2013, 15:16
Z drugiej strony (odwołując się do treści felietonu) czy uważasz, że Autor jest po wpływem/wrażeniem świadectwa wiernego i trwałego współżycie tych homeseksualistów? I wzywa nas do docenienia tej trwałości i wierności? Może to było tylko niefortunne sformułowanie, ale tak właśnie zabrzmiało i mnie też to razi. "Oni wybrali drogę trwałego, wiernego związku". Że co? Jakiego związku? Brzmi jakby autor był pod pozytywnym wrażeniem. Pod wrażeniem to mógłbym być, powiedzmy, wytrwałego praktykowania modlitwy mimo takiego "związku", ale nie pod wrażeniem samego "związku".
G
grzesiek
4 grudnia 2013, 15:05
Wierzący homoseksualista uprawiający aktywnie seks nie rózni sie od głęboko wierzacego męża uprawiajacego seks ze swą drugą, cywilną "żoną" (pierwsza - sakramentalna oczywiscie żyje). Czy aby na pewno? Różnica wydaje mi się duża i widoczna: w tym drugim przypadku, może to być wierny związek nastawiony na przekazywanie życia (mimo grzechu); w przypadku pierwszym natomiast może to być jedynie wierna przyjaźń z dodatkiem wypaczonych zachowań erotycznych. W przypadku młodej dziewczyny i chłopaka współżyjących przed ślubem, można powiedzieć, że współżycie samo w sobie jest dobre, zgodne z baturą, a złe jest to, że dokonało się to przed ślubem. Trudno jednak stawiać sprawę w ten sposób w przypadku pary homoseksualistów, bo współżycie homoseksualne jest z samej natury złe. Różnicy nie ma tylko co do tego, że jedna i druga sytuacja, jeżeli świadoma i dobrowolna, jest poważnym przewinieniem moralnym.
K
klara
4 grudnia 2013, 15:00
Ty serio tak? Czy może jaja sobie robisz? Przyklepywanie i przemilczanie grzechu, to okazywanie miłości????? Ciekawe czy byś milczał, gdyby twoja córka została tirówką? ... @TomeR Przykre, nie wiem czym zasłużyłem na taki atak. Rozumiem, że zostało to powiedziane w imię obrony wiary katolickiej. ... Jaki atak? Nie bądź taki delikacik... Pytanie o twoją córkę nie było żadnym atakiem. Ale może tak je odebrałeś, bo boleśnie obnażyło obłudę twojego "okazywania miłości człowiekowi". Wiadomo, że gdyby chodziło o twoje dziecko, wrzeszczałbyś wniebogłosy, żeby je ratować. Ale cudze dzieci? A co cię to obchodzi - mogą sobie iść zatracenie. Trzeba im "okazać miłość" kulturalnym, tolerancyjnym udawaniem, że nic złego się nie dzieje. Przecież nie będziesz się wygłupiał gadając im o Bogu, grzechu, potępieniu.
L
leszek
4 grudnia 2013, 14:51
Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. @leszek Czyli według Pana Autor napisał czy nie napisał o świadectwie stałego i wiernego związku homosekualnego dwu chrześcijan nie wstydzących się równocześnie swojej (bo juz indywidealnej a nie katolickiej) wiary i współżycia? ... Wierzący homoseksualista uprawiający aktywnie seks nie rózni sie od głęboko wierzacego męża uprawiajacego seks ze swą drugą, cywilną "żoną" (pierwsza - sakramentalna oczywiscie żyje). Ale nie różni sie tez od innych wierzących, trwajacych uparcie w jakims swoim zwiazku z grzechem. ... Usiłuję znaleźć jakich związek pomiędzy felietonem autora, poprzednim postem mojego polemisty, moim postem i tym postem, ale wymiękam. O ile jednak zauważyłem. to autor felietonu nigdzie nie pisze co by przeczyło myśli wyżej zawartej. Intencją autora nie jest wygłoszenie nauki, co jest grzechem a co nie. 
4 grudnia 2013, 14:49
@TomaszL Zdecydowanie różni sie i to na wielu płaszczyznach. Jedyne niezaprzeczalne podobieństwo to (zakładjąc zwykłe warunki) świadome trwanie w grzechu śmiertelnym. Z drugiej strony (odwołując się do treści felietonu) czy uważasz, że Autor jest po wpływem/wrażeniem świadectwa wiernego i trwałego współżycie tych homeseksualistów? I wzywa nas do docenienia tej trwałości i wierności?
L
leszek
4 grudnia 2013, 14:48
@leszek Panu się wydaje, że geje 'dający świadectwo bycia dobrymi ludżmi' stanowią dla 'katolika dla którego wiara i Kościół są treścią życia' jakiegokolwiek problem? ... Odpowiem pytaniem na pytanie, o ile to preferowana metoda polemiki. Gdyby to nie stanowiło problemu, to autor by nie napisał tego felietonu, matka tego geja by się nie modliła codziennie za niego i jego partnera, zacny kolega by nie pisał kolejnego postu z kolejnym retorycznym pytaniem itp itd. Zgadza się ? Gdyby to było proste jak filozofia cepa, to by się po prostu przywaliło cepem i po  sprawie.
K
klara
4 grudnia 2013, 14:45
... @TomaszL Wierzący homoseksualista uprawiający aktywnie seks nie rózni sie od głęboko wierzacego męża uprawiajacego seks ze swą drugą, cywilną "żoną" (pierwsza - sakramentalna oczywiscie żyje). Ale nie różni sie tez od innych wierzących, trwajacych uparcie w jakims swoim zwiazku z grzechem. ... Może dla ciebie się nie różni. Ale Sodoma i Gomora została potraktowana ogniem i siarką, podczas gdy król Salomon z tysiącem nałożnic jakoś nie:))))
4 grudnia 2013, 14:35
Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. @leszek Czyli według Pana Autor napisał czy nie napisał o świadectwie stałego i wiernego związku homosekualnego dwu chrześcijan nie wstydzących się równocześnie swojej (bo juz indywidealnej a nie katolickiej) wiary i współżycia? ... Wierzący homoseksualista uprawiający aktywnie seks nie rózni sie od głęboko wierzacego męża uprawiajacego seks ze swą drugą, cywilną "żoną" (pierwsza - sakramentalna oczywiscie żyje). Ale nie różni sie tez od innych wierzących, trwajacych uparcie w jakims swoim zwiazku z grzechem.
4 grudnia 2013, 14:27
Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. @leszek Czyli według Pana Autor napisał czy nie napisał o świadectwie stałego i wiernego związku homosekualnego dwu chrześcijan nie wstydzących się równocześnie swojej (bo juz indywidealnej a nie katolickiej) wiary i współżycia?
4 grudnia 2013, 14:15
@leszek Panu się wydaje, że geje 'dający świadectwo bycia dobrymi ludżmi' stanowią dla 'katolika dla którego wiara i Kościół są treścią życia' jakiegokolwiek problem?
NP
no proszę
4 grudnia 2013, 14:12
Kolejny artykulik przebiegle (emocjonalnie) rozmywający granicę tego co grzeszne od tego co cnotliwe. Czy możliwe były by takie wysublimowane "dylematy" autora w stosunku np. szóstego albo siódmego przykazania ? Matka "...zaakceptowała sytuację, mówiła nam, że modli się codziennie za syna oraz jego towarzysza i że kocha go takim, jaki jest. Z tego, co widzieliśmy oraz słyszeliśmy, wydało nam się, że to święta kobieta".
L
leszek
4 grudnia 2013, 14:08
@leszek > Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. No to co takiego konkretnie Autor napisał poza 'spotkałem miłych gejów'? ... Jak się zadaje, napisał dużo więcej. Napisał o gejach, którzy odbiegają od standardowego stereotypu zboczeńców kopulujący na prawo i lewo, ale ludzi zyjących w stałym związku, wyrażających przywiązanie do wiary i  Kościoła, ale z Kościoła wykluczonych, dających świadectwo bycia dobrymi ludżmi.  I pyta się co ma katolik w tej sytuacji zrobić. Oczywiście, katolik dla której wiara i Kościół są treścią życia, a nie pustym ozdobnikim. Mozna wygłosić morał i trzymać się od zboczeńców z daleka. I pewnie tak jest najprościej. Ale gdzieś jest napisane: "Dlaczego wasz Mistrz  ucztuje z celnikami i grzesznikami". Wyraźnie autor chce nam powiedzieć, że wierzy i należeć do Kościoła nie jest prostą sprawą, jest także wyzwaniem na które trzeba czasami szukać odpowiedzi, która nie jest prosta. IWięc wyraźnie autor chce nam powiedzieć coś więcej niż tylko "spotkałem miłych gejów", zgadza się ?
4 grudnia 2013, 13:50
@leszek > Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. No to co takiego konkretnie Autor napisał poza 'spotkałem miłych gejów'?
L
leszek
4 grudnia 2013, 13:39
Czytająć ostatnie felietony Pana Sawickiego przychodzi mi do głowy ciągle ta sama myśl: uwiedzenie/zwiedzenie. - świadectwem stałego (?), wiernego (?) związku homoseksualnego dwu młodych mężczyzn czy - przeświadczenie, że przeciwstaniwe się ideologii gender ograniczy równość kobiety i mężczyzny. A co ze świadectwami związku starszego panów małym chłopcem? że o świadectwie piknej miłości trzeciego męża z czwartą a żona nie wspomnę... PS. Ksiązka nie dyskutuje z nauką Kościoła bo nie jest o nauce ;-) PS.2 Kiedyś mój kolego homo przypadkowo wspomniał o działaniach i rozmowach, które nie były o seksie, a miały na celu złapanie sobie chłopaków, którzy nie opowiedzieli jasno dowiadując się jego orientacji... ... Najprostszą rzeczą jest czytać co autor napisał. A nie tropić spiski  i przypisywać autorowi intencje czy poglądy których nie wyrażał.
I
Iwona
4 grudnia 2013, 13:05
Też znam homoseksualistów, ktorzy tworza parę i są bardzo kulturalnymi, pełnymi taktu, serdecznymi osobami dla siebie nawzajem i dla innych. Dobrze czulam sie w ich towarzystwie. Czy było dla mnie wyzwaniem znać sie z nimi? Pewnie troche tak. Traktowalam ich jak wszelkie inne osoby, ktorych przecież życiem seksualnym sie nie intersuję. Wyzwaniem było też, gdy niektóre osoby z otoczenia naśmiewało się z nich, nie na podstawie jacy są ale na podstawie ich orientacji. Czy sami byli bez winy a w ich zycie seksualne było kryształowe? Szczerze watpię
4 grudnia 2013, 12:48
Czytająć ostatnie felietony Pana Sawickiego przychodzi mi do głowy ciągle ta sama myśl: uwiedzenie/zwiedzenie. - świadectwem stałego (?), wiernego (?) związku homoseksualnego dwu młodych mężczyzn czy - przeświadczenie, że przeciwstaniwe się ideologii gender ograniczy równość kobiety i mężczyzny. A co ze świadectwami związku starszego panów małym chłopcem? że o świadectwie piknej miłości trzeciego męża z czwartą a żona nie wspomnę... PS. Ksiązka nie dyskutuje z nauką Kościoła bo nie jest o nauce ;-) PS.2 Kiedyś mój kolego homo przypadkowo wspomniał o działaniach i rozmowach, które nie były o seksie, a miały na celu złapanie sobie chłopaków, którzy nie opowiedzieli jasno dowiadując się jego orientacji...
TK
takich książek dziś nadmiar
4 grudnia 2013, 12:22
Piszę o tym wszystkim właśnie teraz, ponieważ po raz pierwszy na polskim rynku pojawiała się książka, która kwestię homoseksualizmu traktuje dokładnie w ten sposób, jaki tu opisałem. "Wyzywająca miłość" pod redakcją Katarzyny Jabłońskiej i Cezarego Gawrysia to pozycja, która kompleksowo pokazuje ten problem jako wielopoziomowe wyzwanie: dla samych osób homoseksualnych, ich dojrzałości i ich wiary; dla ludzi wierzących, którzy ich spotykają; dla duszpasterstwa i osób duchownych; dla nauki Kościoła oraz teologii. Najprawdziwsza i najpewniejsza jest historia Sodomy i Gomory, a autorka niech sobie poczyta przełożoną przez ks.I.Kłopotowskiego bajkę Kryłowa pt."Literat i zbój". Homoseksualiści to ludzie, szanować ich trzeba, od nich także wymagać szacunku, ale nie wolno usprawiedliwiać ich praktyk i gorszącego zachowania bo to grzechy sodomskie. Co z tego, że się modlą, noszą krzyżyk, ale jako katolicy nie mogą przyjmować Sakramentów Świętych, bo żyją w grzechu wiążąc się w pary i uprawiając praktyki seksualne. Ostatnimi laty to zachowują się już jak najważniejsza sekta z ciągłymi roszczeniami.
W
Wojciech
4 grudnia 2013, 12:04
Widze że pół swiata łacznie z p.Konradem czekało na słowa : "kim jestem żeby osądzać" . A pomóc w wyjsciu z grzechu, którego konsekwencje mogą się skończyć katastrofą wieczną - to nie łaska ? A panowie całowali krzyzyk codziennie ? O sancta simplicitas !
4 grudnia 2013, 11:08
@TomekR > Nie mówię, że przyklepywanie grzechu to miłość. Twierdzę, że okazywanie miłości staje się w Waszych komentarzach tym krokiem za daleko. Pan uważa, że okazywanie miłości polega tylko na byciu miłym i słodkich uśmieszkach, ale już nie na walnięciu pięścią w stół kiedy trzeba, prawda? Gdybym za każdego zdurniałego rodzica żywiącego podobne przekonanie wobec wychowania dzieci i w efekcie wychowującego rozkapryszone, roszczeniowo i konsumpcyjnie nastawione potworki ('no bo ja przecież im samą miłość okazywałem, to skąd one takie niewdzięczne?') dostawał dolara, byłbym bogatszy od Billa Gatesa. Ze zdurniałych wyobrażeń miłości biorą się zdurniałe efekty zdurniałej miłości.
4 grudnia 2013, 11:00
@Autor > zorientowałem się, że na poziomie teologicznym i duszpasterskim odmienność orientacji stanowi kolejne poważne wyzwanie, z którym długo jeszcze będziemy się zmagać. A co tu do zmagania się - nauka miejsce na jakieś niejasności zostawia?
L
leszek
4 grudnia 2013, 10:45
Zgadza się, autor słusznie pisze, że bycie chrześcijaninem i katolikiem to jednak wyzwanie. Zawsze oczywiście można sprawę sobie uprościć i - jak jeden z dyskutantów poniżej - powtarzać zabony czy miejskie legendy o homseksualistach chodzących od jeden publicznej toalety do drugiej i kopulujących z każdym kto wystawi pewną cześć ciała. Ustawienie  świata w barwach czarno-białych  na pewno mocno upraszcza. Ale znacznie trudniej dojrzeć w grzeszniku człowieka i bliżniego, a jeszcze trudniej dojrzeć katolika i członka tego samego Kościoła. Ale Chrystus nie przyszedł na świat, żeby nam było łatwo. Każdy musi się sam zdecydować. Czy chce być jak ten biblijny faryzusz, który obcował tylko w towarzystwie czystych i bezgrzesznych i trzymał się z dala od pozostałych aby się nie zabrudzić, czy jednak chce naśladować kogoś innego. 
TI
teologia i przewrotność
4 grudnia 2013, 09:09
Oni wybrali drogę stałego, wiernego związku. Naturalnie było to dla nas trudne do ogarnięcia i połączenia z wiarą. Ale nie mogliśmy również zamykać oczu na świadectwo, jakie jako para dawali otoczeniu. Kto miłuje cieleśnie, ten miłuje według swoich pożądliwości, czyli szuka sobie partnera w którym widzi ziszczenia swych namiętności. Miłość według pożądliwości cielesnych i emocjonalnych zaślepia tak, że człowiek robi się nieczuły na to wszystko co Bóg zabronił, i to właśnie jest źródłem cierpienia. Kto szuka zbawienia ten musi zostawić wszystko i zacząć od nowa. To wszystko co do tej pory robił i w co wierzył uzależnia go i utwierdza w niewiedzy, dając mu raczej poczucie potępienia niż zbawienia. Wolność i Prawda prowadzi do zbawienia, a wie o tym tylko ten kto ją odnalazł.
P
P
4 grudnia 2013, 08:59
Doskonała reklama nowej książki i mainstreamowego podejścia. Choć to już trochę przyblakło, wciąż robi pewne wrażenie. Takie opowieści o "dobrych" homoseksualistach i o niezrozumieniu, które ich spotyka, słyszeliśmy przez lata w mediach, w tym z rejonów tzw. "kościoła otwartego". Podkreślano,  że homoseksualistom o nic innego nie chodzi, tylko o tolerancję. I jeszcze sprytnie dodana wskazówka "co robić": Ona [matka] zaakceptowała sytuację, mówiła nam ... że kocha go takim, jaki jest. Ja jednak, nie bardzo wierzę w to wszystko. To było po prostu przygotowanie medialne do nadawania przywilejów i finansowania organizacji. Jakoś tak się składa, że nie słyszeliśmy wcale o przestępstwach popełnianych przez aktywnych homoseksualistów, o brutalności, o chorobach wenerycznych, o problemach natury psychicznej itp. a statystyki są tu jednoznaczne. Ale o tym media liberalne i katolewica milczą jak zaklęte. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Warto obejrzeć film: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,16726,brutalny-atak-feministek-katolicy-bronia-katedry.html
N
nie wystarczy
4 grudnia 2013, 08:46
Zorientowaliśmy się w tym czasie, że obydwaj byli katolikami: ochrzczeni, z religijnych rodzin, dawniej blisko Kościoła, teraz wierzący i modlący się na swój indywidualny sposób. Obydwaj nosili na szyi krzyżyki. To była kolejna konstatacja: ich homoseksualizm był nie tylko wyzwaniem dla nas, polskich studentów teologii, ale na pierwszym miejscu był wyzwaniem dla ich osobistej wiary. Widząc swoją orientację, co zrobię ze swoją wiarą? Czyli to nie "biały związek" gdzie miłość tylko platoniczna, tylko jak wynika z  tekstu bywają praktyki homoseksualne, a to grzech sodomski wołający o pomstę do nieba. Są ludzie, często nawet religijni, którzy nie mają ani bojaźni, ani lęku, oni nigdy nie zrozumieją woli Bożej, ale religijność ich opierać się będzie na własnym rozumowaniu. Szukają  doskonałych przeżyć w sprawach seksualnych pod prawem instynktownego popędu seksualnego.   Szatan poprzez zmysły ma dostęp do wszystkich funkcji duszy człowieka: do myśli, woli, wyobraźni, pamięci i do emocji. On nie posługuje się tymi funkcjami duszy, ale wywiera na nie wpływ.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 07:07
@TomekR masz rację - grzesznikom (takim np. złodziejom) trzeba ciągle okazywać serdeczność (synonim - czułości, delikatności, przychylności, życzliwości), bo tylko wtedy do nich dotrze kim są i się szybciutko biedaczyska nawrócą. Jednak do czasu jak to się stanie nie będzie rzeczą rozsądną wychodzić na ulicę. A i okna najlepiej zabić deskami.  No i zabawne jest to, że nie widzisz zasadniczej dziś różnicy między grzechami sodomii, a innymi przez Ciebie wymienionymi. Czy waćpan to jakieś ufo, co to wczoraj na ziemię przybył ? Bo jak na razie np. globalnie nie forsuje się ustawowego alternatywnie równouprawnionego alkoholizmu albo palenia tytoniu. A raczej wręcz przeciwnie. ... No to gratuluję dobrego samopoczucia. Jak okażemy grzesznikowi ludzkie uczucia, to nas zjedzą. I co ustawy mają wspólnego z tym, który grzech można ignorować, a tóry nie, słowo daję, nie wiem. Katechizm nic nie wspomina o tym, które grzechy wolno przemilczać, a które nie.
V
viki
4 grudnia 2013, 02:40
@TomekR masz rację - grzesznikom (takim np. złodziejom) trzeba ciągle okazywać serdeczność (synonim - czułości, delikatności, przychylności, życzliwości), bo tylko wtedy do nich dotrze kim są i się szybciutko biedaczyska nawrócą. Jednak do czasu jak to się stanie nie będzie rzeczą rozsądną wychodzić na ulicę. A i okna najlepiej zabić deskami.  No i zabawne jest to, że nie widzisz zasadniczej dziś różnicy między grzechami sodomii, a innymi przez Ciebie wymienionymi. Czy waćpan to jakieś ufo, co to wczoraj na ziemię przybył ? Bo jak na razie np. globalnie nie forsuje się ustawowego alternatywnie równouprawnionego alkoholizmu albo palenia tytoniu. A raczej wręcz przeciwnie.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 00:58
Że zwykła serdeczność okazywana grzesznikoi jest już katechizmowym g ... Że zwykła serdeczność okazywana grzesznikowi jest już katechizmowym grzechem cudzym.
TR
Tomek Romaniuk
4 grudnia 2013, 00:57
Ty serio tak? Czy może jaja sobie robisz? Przyklepywanie i przemilczanie grzechu, to okazywanie miłości????? Ciekawe czy byś milczał, gdyby twoja córka została tirówką? ... Przykre, nie wiem czym zasłużyłem na taki atak. Rozumiem, że zostało to powiedziane w imię obrony wiary katolickiej. To może teraz kilka głębszych oddechów i wróćmy do dyskusji bardziej cywilizowanej. Nie mówię, że przyklepywanie grzechu to miłość. Twierdzę, że okazywanie miłości staje się w Waszych komentarzach tym krokiem za daleko. Że zwykła serdeczność okazywana grzesznikoi jest już katechizmowym gTak jakby jedyne kontakty, na jakie można sobie pozwolić z osobami homoseksualnymi, to ciągłe ustalanie "ale wiesz, że potępiam Twój grzech?", "ale pamiętasz, że nie akceptuję tego, co robisz?", "chciałbym się tylko upewnić - zdajesz sobie sprawę, że to, co robisz, obrażasz Boga?"... Z drugiej strony, zabawne, że to akurat czyny homoseksualne są tymi grzechami, na które należy bezustannie zwracać uwagę. Ciekawe, że już nie mamy takich obowiązków wobec osób nadużywających alkoholu, ściągających pirackie filmy, brawurowo prowadzących samochód, palących papierosy, obgadujących innych, złorzeczących na osoby bliskie lub publiczne osobistości. Kumplowanie się z takimi ludźmi już jest OK czy może jednak też jest przemilczeniem grzechu?
K
klara
3 grudnia 2013, 21:38
@niektóre komentarze Wszystko pięknie w teorii. Nie wolno nam milczeć, nie wolno błogosławić grzechu. Ale jakoś tak wychodzi, że błogosławieństwem grzechu staje się nagle okazywanie miłości człowiekowi. Należy tego unikać jak ognia. A skwapliwie przypomnieć grzesznikowi, że grzeszy, to chyba najłatwiejszy z obowiązków katolika. ... Ty serio tak? Czy może jaja sobie robisz? Przyklepywanie i przemilczanie grzechu, to okazywanie miłości????? Ciekawe czy byś milczał, gdyby twoja córka została tirówką?
TR
Tomek Romaniuk
3 grudnia 2013, 21:20
@niektóre komentarze Wszystko pięknie w teorii. Nie wolno nam milczeć, nie wolno błogosławić grzechu. Ale jakoś tak wychodzi, że błogosławieństwem grzechu staje się nagle okazywanie miłości człowiekowi. Należy tego unikać jak ognia. A skwapliwie przypomnieć grzesznikowi, że grzeszy, to chyba najłatwiejszy z obowiązków katolika.
AP
Adrian Podsiadło
3 grudnia 2013, 21:06
@Autor Nie jest to propozycja odkrywcza. W tym momencie nie pamiętam tytułu, ale czytałem książkę o prostytutce (chrześcijanka, choć nie katoliczka), która nie widziała innego sposobu na zapewnienie swoim dzieciom środków na życie niż poprzez najstarszy zawód świata. Było bardzo dobrą i sympatyczną osobą. Chwaloną w lokalnym środowisku (które jednak nie wiedziało czym zajmuje się zawodowo). Wszyscy grzeszymy. Trzeba jednak walczyć, szczególnie z grzechami, od których nie możemy się uwolnić i w których tkwimy niejako z "błogosławieństwiem" świata. Tak jak utkwili Pańscy homoseksualni przyjaciele.
A
and
3 grudnia 2013, 20:09
A czy ta wielce kulturalna i miła para homoseksualnych "katolików" wiedziała jaki jest wielce miły i kulturalny acz stanowczy stosunek katolików i teologów z Polski do czynnego homoseksualizmu i to "katolików" ? Pewnie nie. Bo przestało by być tak sielankowo, miło i kulturalnie. Co jednak ma wspólnego z żywą wiarą odgrywanie ról miłych i sympatycznych facetów uważających na każdy swój ruch oceniany przez homoseksualistów, aby było miło i kulturalnie ? Tam pięknie i wzorowo wszyscy okłamywali siebie nawzajem !
Z
zniesmaczona
3 grudnia 2013, 19:24
Student teologii (!) nie wiedział jak się zachować, co mówić, a czego nie? Nie wiedział, ze stosunki homoseksualne są grzechem? Nie słyszał o "grzechach cudzych"? 6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy. 9. Usprawiedliwiać czyjś grzech.
WR
Wojtek Rych
3 grudnia 2013, 18:07
Nie wiem jak to jest a homoseksualizmem. Wiem jak jest z heteroseksualizmem. Jak to rozumiem? Pociąg cielesny do osób płci przeciwnej. Czy mam dzisiaj taki pociąg. Pragnienie cielesnego obcowania z pięknymi kobietami? NIE!....... (dla wyjaśnienia; do facetów odczuwam zwyczajne obrzydzenie). Jak to sie stało? Kiedy zaszła zmiana? Nawrócenie... Zmiana zaszała oskąd odkryłem w sobie duszę.  I uznałem; że jest cząstką Ducha Boga. Uprosiłem Boga o oczyszcenie jej z grzechów; wołając >Jezu ufam Tobie.< Ale nie jakoś tam; tylko dogłębnie z najpełniejszym przekonaniem o Jego Mocy i Miłości. Oraz po przyznaniu się do grzechu we mnie. >Jezu nie daję rady Ty się tym zajmij.< To proces długotrwały. Badanie siebie samego w cierpliwości. Trwał parę lat... Co dzisiaj? Jak patrzę na piekno kobiet? Jak na cudowne dzieło Boga. Chwaląc Go za Geniusz i Miłość. Czyli proces heteroseksualizmu jako; ciągły problem ciała i dla ciała, we mnie został zatrzymany.  Stąd myslę, że jeżeli odkrycie w sobie duszy u heteroseksualisty zatyrzmać może problem grzechu ciała; To może i podobnie być z homoseksualistą i jego problemami.
jazmig jazmig
3 grudnia 2013, 17:49
Autor spędził jakiś czas z parą homoseksualistów i w oparciu o to doświadczenie próbuje wyrpowadzać bardziej ogólne wnioski. Moja znajoma pracowała przez kilka lat w niewielkiej firmie usługowej z homoseksualistą i miała okazję oglądać wierną sobie parę homoseksualną z bliska i na codzień. Para była niemniej kulturalna, niż francuska, o której pisza autor, ale wierna była tylko umownie. Homoseksualiści mają tę cechę, że często muszą zaspokajać swój pociąg seksualny, a czynią to nie tylko ze "stałymi" partnerami, ale również z przypadkowymi, w tym w kolejowych ubikacjach. Dla partnerów z takiej "wiernej" pary oczekiwanie od współpartnera pełnej wierności byłoby nadużyciem, ponieważ jest to niemożliwe. Dlatego, gdy pisze się o parze homoseksualnej, nie należy w podświadomości zestawiać ich z parą hetero, ponieważ są to dwa zupełnie różne światy. Nie ma między nimi żadnej prawdziwej analogii. Homoseksualizm jest już uleczalny. W USA i wielu innych krajach istnieją kliniki z powodzeniem leczące z homoseksualizmu, dlatego w większości przypadków nie ma żadnego przymusu bycia homosiem. Kościół nie potępia ludzi dotkniętych tą chorobą, ale wyraźnie wskazuje, że homoseksualny seks jest grzechem i tego nie zmieni najbardziej nawet wygadany teolog. Nie można zmienić tego, co głosili apostołowie, a apostoł Paweł jednoznacznie potępił seks homoseksualny.