Kamień na kamieniu nie zostanie

Lektura tekstu Jolanty Szymańskiej "Dlaczego kobiety decydują się na aborcję?" przywodzi na myśl maksymę przypisywaną kardynałowi Richelieu: "Strzeż mnie, Panie, od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam".

Szkoda, że Autorka - zanim zaczęła wyrażać swoje opinie - nie sprawdziła faktów. Skoro jednak tekst się ukazał, nie powinien pozostać bez sprostowania kluczowej kwestii. Szymańska, powołując się na - jako jedyne źródło - wywiad opublikowany w "Newsweeku" pisze: "Jeżeli rzeczywiście prof. Chazan nie porozmawiał z rodzicami, tłumacząc im swoje stanowisko (...) i proponując życzliwą pomoc i wsparcie, trudno zachwycać się jego postawą". I dalej: "Prof. Chazan wybrał pomiędzy pomocą rodzicom, która mogła pomóc zmienić ich zdanie, a życiem dziecka. Nie nam oceniać, czy słusznie. Niemniej, tym wyborem zrezygnował on z rodziców, którzy także potrzebowali pomocy".

Wywiad rzeka z prof. Bogdanem Chazanem - zobacz

W ten sposób Autorka powiela narrację niechętnych prof. Chazanowi mediów, które przez wiele tygodni nie zdobyły się nawet na rzetelną rekonstrukcję tego, co zdarzyło się w kwietniu w Szpitalu im. Świętej Rodziny. Publikując swój tekst w sierpniu, Szymańska miała jednak do dyspozycji szereg wypowiedzi prof. Chazana, w których tłumaczył on, że owszem, rozmawiał z pacjentką na temat jej chęci przeprowadzenia aborcji. Przykład pierwszy z brzegu: wypowiedzi dla mediów po rozmowach w warszawskim ratuszu 21 lipca. Wcześniej: choćby wywiad z Dorotą Gawryluk w Polsat News 11 czerwca. Nota bene, zanim się napisze, że prof. Chazan nie wytłumaczył pacjentce swojego stanowiska, warto by spojrzeć na opublikowane na okładce "Wprost" (24/2014) oświadczenie ginekologa o skorzystaniu z klauzuli sumienia.

Prof. Chazan, ilekroć do jego szpitala trafiała kobieta pragnąca przeprowadzić aborcję ze względu na ciężki stan płodu, rozmawiał z nią, przedstawiając jej alternatywną drogę postępowania. Tak też postąpił w kwietniu. Jak wyglądały takie rozmowy? Oddajmy głos profesorowi. "Kobiecie w takim położeniu, lub obojgu rodzicom, proponuję taki plan postępowania: zajmiemy się przez najbliższy czas panią, pani dzieckiem i całą pani rodziną, która przecież również przeżywa tę trudną sytuację. Zapewnimy fachową opiekę i odpowiednie warunki do porodu. Jeżeli dziecko umrze wcześniej, będziemy wywoływać poród. Zaopiekujemy się ciałem dziecka, żeby było godnie potraktowane i pochowane. Proszę o tym pomyśleć. Będzie mogła pani kiedyś spojrzeć na swoje życie wstecz i powiedzieć, że zrobiła pani to, co było możliwe i właściwe. Będzie miała pani czyste sumienie. Proszę to rozważyć, będziemy czekać na pani decyzję".

Lekarz w takiej sytuacji jest według prof. Chazana "partnerem do rozmowy, doradcą, ale w żadnym wypadku nie jest panem i władcą losu kobiety i dziecka. To sytuacja, w której zadaniem lekarza jest wsłuchanie się w ból pacjentki, poznanie jej samej oraz jej indywidualnej sytuacji. Wtedy nie będzie próbował »załatwić« sprawy jednym spotkaniem... Niestety tak się stało w przypadku kobiety, której los - jej i jej dziecka - wywołał zamieszanie wokół mojej osoby. Żałuję, że rozmawialiśmy tylko raz". (Cytaty pochodzą z książki "Prawo do życia. Bez kompromisu").

Obsadzanie więc prof. Chazana w roli kogoś, kto komunikuje rodzicom "aborcji nie przeprowadzimy", po czym obraca się na pięcie - nie znajduje potwierdzenia w faktach. Jego postępowanie świadczy raczej o głęboko humanistycznej - w pełnym tego słowa znaczeniu - postawie.

Zasadnicza myśl Szymańskiej jest oczywiście słuszna. Czy kobiecie, która - nieraz pod naciskiem rodziny - zmaga się z decyzją o aborcji, pomoże pikieta antyaborcyjna pod szpitalem? Działania ruchu pro-life niestety przyjmują czasem postać "takiej walki o pokój, że nie zostanie kamień na kamieniu". Prof. Chazan podkreśla, że muszą one przyjąć w większej mierze charakter pozytywny. Nieraz więcej niż instytucje czy fundacje mogą zdziałać pojedyncze osoby - towarzysząc kobiecie, dając jej poczucie bezpieczeństwa i wolności od nacisków. Oraz tacy lekarze, jak prof. Chazan, oferujący pełną opiekę medyczną i psychologiczną. Typologia powodów, dla których kobiety decydują się na aborcję, wydaje się w tym świetle drugorzędna. Nie chodzi o to, żeby dla każdego przypadku znaleźć przekonujące argumenty "przeciw" - tylko żeby być obok, współ-odczuwać.

Na koniec: prof. Chazan podkreśla, że rozmawiając z kobietą noszącą w łonie ciężko chore dziecko lub dziecko poczęte w wyniku gwałtu - nie można umniejszać jej tragedii. Nie można też jednak brać w nawias życia dziecka. Ginekolog sprawuje opiekę nad dwojgiem pacjentów. Również my w naszych publicystycznych dyskusjach o aborcji powinniśmy pamiętać, by mieć na uwadze dobro ich obojga.

Maciej Müller jest dziennikarzem, członkiem Laboratorium WIĘZI, autorem wywiadu-rzeki z Bogdanem Chazanem pt. "Prawo do życia. Bez kompromisu", który właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kamień na kamieniu nie zostanie
Komentarze (21)
MT
mord to mord
14 sierpnia 2014, 22:03
Aby stanąć po stronie życia, wystarczy być człowiekiem. Nie trzeba być osobą wierzącą, żeby wiedzieć, iż aborcja to zabijanie, a więc przestępstwo, barbarzyństwo. Agata Rejman, położna ze Specjalistycznego Szpitala „Pro Familia” w Rzeszowie, która odmówiła asystowania przy zabijaniu dzieci poczętych,
S
specjaliści
14 sierpnia 2014, 21:50
Najlepszą ustawą dotyczącą in vitro byłby zakaz wykonywania sztucznego zapłodnienia na terytorium Rzeczpospolitej - uważa dr Tadeusz Wasilewski, znany ginekolog, który przez kilka lat przeprowadzał procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Dr Tadeusz Wasilewski przez 14 lat (od 1993 do 2007 roku) był bardzo aktywnie związany z programem in vitro. Pracował w białostockiej klinice, która jako pierwsza stosowała metodę sztucznego zapłodnienia. Był wśród pionierów medycyny rozrodu wspomaganego w Polsce - zawodowo osiągnął sukces. Jednak w pewnym momencie, w kwietniu 2007 r., radykalnie zrezygnował z in vitro. Zajął się naprotechnologią. Jego decyzja wywołała wielkie poruszenie w środowisku lekarskim oraz wśród pacjentów. W jednym z wywiadów dla lokalnych mediów (tu: Poranny.pl/2012) dr Wasilewski powiedział: "Stanąłem w obronie mojego najmniejszego pacjenta, jakim jest zarodek ludzki. Przez 14 lat tego nie robiłem, chociaż miałem to życie ludzkie przed oczyma, pod mikroskopem, na odległości 15 cm" . Dr Tadeusz Wasilewski skomentował dla KAI projekt Ustawy o leczeniu niepłodności, przekazany przez Ministerstwo Zdrowia do konsultacji społecznych. Zdaniem lekarza, który przez kilkanaście lat zajmował się sztucznym zapłodnieniem od strony praktycznej, ministerialna propozycja jest skrajnie liberalna, nie liczy się z negatywnymi skutkami jej działania i w istocie aprobuje obecny stan działań klinik in vitro.
L
Land
13 sierpnia 2014, 12:44
"Zasadnicza myśl Szymańskiej jest oczywiście słuszna. Czy kobiecie, która - nieraz pod naciskiem rodziny - zmaga się z decyzją o aborcji, pomoże pikieta antyaborcyjna pod szpitalem? Działania ruchu pro-life niestety przyjmują czasem postać "takiej walki o pokój, że nie zostanie kamień na kamieniu". No i mamy kwintesencję całego artykułu. Niby przeciw artykułowi Szymańskiej, a jednak za, ... ALE. Jakbym czytał Obłudnika Powszechnego, albo Więź. Tych tytułów nikt już praktycznie do ręki nie bierze, więc trzeba działać przez nowe-stare media, np. Deon. Względnie nowy tytuł, a metody dokładnie te same. tylko dlaczego firmują to jezuici:(
J
jack
14 sierpnia 2014, 13:24
Czytaj żesz człowieku ze zrozumieniem.
MR
Maciej Roszkowski
12 sierpnia 2014, 16:02
Przydała by sie "Biała Księga"  tej sprawie, kto i co i kiedy zbadał, powiedział, odmówił etc. Bez tego jesteśmy skazani na medialną młóckę. Niestety Autorka tak jak w tym rosyjskim dowcipie chciała by "i cnotę zachować i rubelka zarobić", rozważyć wszystkie racje i nikomu nie zrobić przykrości. Tego się nie da zrobic w jednym niezbyt długim felietonie i generalnie Autorko - wstyd!. Wskazane byloby dochodzenie prokuratorskie i rozprawa sądowa, która wykazała by winy i niewiny
OZ
Objawienia zapomniane
12 sierpnia 2014, 11:28
Teraz, po prawie siedemdziesięciu latach od  Objawień Matki Bożej i Pana Jezusa na Siekierkach, gdy rozpusta , zboczenia i mordowanie dzieci są usankcjonowane, - gdy ludzie już do nich "przywykli", - gdy zaraza "demokratycznych głosowań" nad Prawdą i zwycięstw niejawnych nacisków dotknęła nawet tych, którzy posiadają prawdziwą Sukcesję Apostolską - biskupów, i pozwalają sobie oni na "głosowania" i na głoszenie (np. ustami bpa ...) ewidentnych fałszów teologicznych i błędów logicznych, gdy ci "postępowcy" pozwolili wychować w seminariach nowe pokolenia jeszcze bardziej rozluźnionych, tolerancyjnych i "godnością człowieka" zainteresowanych kapłanów. - o ileż trudniej nam wykrzesać w sobie Nadzieję - o ileż słabsi jesteśmy niż kobieciny roznoszące wtedy "na gospody" warzywa w mieście. A jednak - Pośredniczka Wszystkich Łask zwycięży... "W KOŃCU" 
KZ
koło zatoczone ?
12 sierpnia 2014, 11:24
Objawienia na Siekierkach W lipcu 1943 roku w Orzywole, gdzie pojechałam na rozkaz Matki Najświętszej, po modlitwie, miałam widzenie Pana Jezusa, który trzymał rózgę nad War­szawą. Wiedziałam, że Warszawę czeka wielka kara. W okresie międzywojnia sytuacja moralna społe­czeństwa polskiego była, oględnie mówiąc, nienajlepsza. Dlatego Jezus Chrystus prosił wizjonerów św. siostrę Faustynę, Sługi Boże: Rozalię Celakównę, Leonię Nastał, Kunegundę (Kundusię) Siwiec o modlitwy wynagradzające za grzechy rozwiązłości: Strasznie ranią moje Serce Najświętsze grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji! Nasz Pan szczególnie prosił o modlitwy za warszawian: stolica odrodzonej Polski, nie chciała pamiętać o Dekalogu. Wystarczy zajrzeć do pamiętników i wspomnień z tego okresu. Luminarze życia społecznego i kulturalnego prowadzili ostentacyjnie, nader rozwiązłe życie, zarażając tym stylem życia otoczenie, a szczególnie podatną na wpływy młodzież. Masoni zdawali sobie sprawę z tego, że aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja. Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą. Postarali się także, by swobodę obyczajów lansowali pisarze i dziennikarze, sami żyjący według tego wzorca, tak długo, aż stanie się ona normą i nastąpi wyparcie z powszechnej świadomości zarówno pojęcia grzechu, jak i jego skutków.
P
Poetessa
11 sierpnia 2014, 23:08
Radzę przeczytać to: http://www.wprost.pl/blogi/magdalena_rigamonti/?B=3168
L
leszek
11 sierpnia 2014, 16:34
Obawiam się, że autor trochę pisze okrężnie i niekoniecznie na temat. Profesor Chazan powinien taką rozmowę przeprowadzić z kobietą 27 marca, gdy lekarz prowadzący pacjentkę miał pewność, że uszkodzenia płodu wyczerpują ustawowe wymogi do przeprowadzenia aborcji. Co więcej, powinien także kobietę poinformować, że istnieje ustawowy termin do którego aborcja jest w polskim systemie prawnym możliwa. Ale tego nie zrobił popełniając profesjonalny błąd. Gdyby taka rozmowa odbyła się w tym terminie, gdy pacjentka jeszcze miała możliwość wyboru, to przecież nikt by profesorowi żadnych zarzutów nie stawiał, problem by nawet nie zainstniał, w ogóle by się nawet nie pojawił. Natomiast tej treści rozmowa w dniu 14 kwietnia, gdy ten termin już minął, raczej nie dawał już pacjentce żadnego wyboru. Poza tym, to sama kobieta nie podziela tego samozadowolenia profesora Chazana. W jej relacji po prostu profesor starała się ją przekonać do zmiany decyzji proponując opiekę i ewentualnie hospicjum.  Ale kobieta przecież już wcześniej podjęła decyzję, która wyraźnie komunikowała lekarzowi prowadzącemu i także w Instytucje Matki i Dziecka, więc słowa profesora trafiły w próżnię, gdyż padły za późno, zostały odebrane jako zbędna mitręga.
jazmig jazmig
11 sierpnia 2014, 17:17
Cechą lewice, a zatem i ciebie, jest niechęć do prawdy. Chazan rozmawiał  z kobietą wtedy, kiedy miał wyniki badań i mogl rozmawiać kompetentnie. Na temat aborcji ta pani rozmawiała w klinidce Dębskiego, gdzie zażądała aborcji podczas prowadzonych tam badań. Odmowiono jej, ale udzielono jej wyczerpujących wyjaśnień nt. aborcji. Wystarczy przeczytać protokół komisji, jaką HGW wysłała do szzpitala Chazana i nie ma potrzeby powielania i powtarzania kłamstw, jeżeli nie chce się być określonym mianem Goebbelsa.
L
leszek
11 sierpnia 2014, 18:30
Cos ci dzwoni, chociaż mam wątpliwość czy w dobrym kościele, i czy na pewno na mszę. a może na Anioł  Pański. Co owego "protokołu" to zamiast zalecać innym sugeruję samemu przeczytać i wątpliwości się rozwiążą. [url]http://bip.warszawa.pl/NR/rdonlyres/2A474982-3E6E-43BA-9E49-2633C085BBA5/1010480/projekt_wystapienia_pokontrolnego_z_kontroli_przep.pdf[/url]
jazmig jazmig
12 sierpnia 2014, 16:55
Przeczytałem już dawno i podtrzymuję to co napisałem. Ona dostala dokładna innformacje od aborcji w klinice Dębskiego, a Chazan był tylko konsutowany, prowadził ją lekarz, do którego chodziła wcześniej, od początku ciąży, prywatnie. Ten lekarz wystawił jej skierowanie na aborcję, ale klinika Dębskiego ponownie odmówiła. Takie są fakty, a wszystkko inne, to po  prostu bezczelne, lewackie kłamstwa.
W
WDR
13 sierpnia 2014, 00:27
Badanie miało miejsce w Instytucie Matki i Dziecka i tam ją informowano o procedurze.
Grzegorz Kramer SJ
11 sierpnia 2014, 15:40
Z tego, co wyczytałem u Joli, w Jej tekście nie chodziło o prof. Chazana, ale coś bardziej szerszego i skomplikowanego.  A z tym już autor nie dyskutuje. 
jazmig jazmig
11 sierpnia 2014, 17:19
Autor zajął się kłamstwem Szymańskiej, wyraź nie do tego ogranicza swoją wypowiedź. Nie zajmuje się całym artykułem, lecz pokazuje stale powielane te same kłamstwa lewicy bezbożnej i pobożnej.
Grzegorz Kramer SJ
11 sierpnia 2014, 17:20
Jola nie kłamie. Może rzeczywiście nie przeanalizowała wszystkiego, ale kłamstwo jest działaniem z premedytacją. Tego Jola nie robi w swoim tekście. 
S
Słaba
11 sierpnia 2014, 17:53
Właśnie pochopną wypowiedź, bez przeanalizowania sytuacji, zarzuca pani Jolancie Szymańskiej autor tego tekstu. Pani Jolanta może się bronić w taki sposób, że w kwestii rozmowy prof. Chazana z matką dziecka, mamy "słowo przeciw słowu", a ona jest skłonna raczej dać wiarę słowu pacjentki, niż słowu profesora. Zastanawiałam się, czy nie poruszyć tej sprawy w komentarzu pod artykułem p. Szymańskiej, ale dałam spokój. Być może wybrała ona "wersję pacjentki", aby zrobić maksymalnie dużo w sprawie zrozumienia "kobiet, które decydują się na aborcję"...
T
tomtom
11 sierpnia 2014, 23:31
Wielebny Ojcze Grzegorzu, We wczorajszym komentarzu pisał ojciec o jasnym światopoglądzie Panny Jolanty i właściwej ojca zdaniem postawie zadawania pytań bez narzucania innym swoich poglądów... Dziś pisze ojciec że autorka "nie przeanalizowała wszystkiego" ale w jej tekście chodziło o "coś bardziej szerszego i skomplikowanego"?... Cóż... z nadzieją czekam na dzień jutrzejszy ;-) Tymczasem Pani redaktor raczyła rzeczywiście wyrazić swój jasny światopogląd (tutaj pełna zgoda) tyle że jako "przemądrzały tradycjonalista" czuję się w obowiązku zwrócić uwagę że ów światopogląd podejrzanie licuje z linią śwoatopoglądu Newsweek-a. Pytania natomiast, które autorka formułuje to np: "Czy lekarstwem na te wątpliwości będzie pozbawienie ich możliwości wyboru?" etc. co w połączeniu z subtelną krytyką działań prof. Chazana daje dość czytelny i smutny wyraz tego "letniego" artykułu... Będę oczywiście zobowiązany jeśli raczy wielebny nieco przybliżyć mnie prostemu ten szerszy kontekst który dostrzega ojciec w omawianym tekście. Byłbym zobowiązany. Pozdrawiam serdecznie
I
ism
12 sierpnia 2014, 12:22
Słowo wyleci wróblem, a powróci wołem.
WD
Wujek Dobra Rada
13 sierpnia 2014, 00:20
Wpis Pani Joli zawierał zbędny wątek o Chazanie. Chyba tylko po to, żeby użytkownik Leszek kolejny raz pisał swoje mantry. Przez co zabrakło pytań o rolę mężczyzny w tym wszystkim. Nie można do nich zaliczyć dobranych frag. z wywiadu. Natomiast w komentarzu, który tam ksiądz umieścił pojawiło się poklepywanie po plecach, a zabrakło próby odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie Autorki.
13 sierpnia 2014, 12:52
Pamiętam wielomiesięczny spór w pewną użytkowniczka portalu. Ona tez utrzymywała, że nie kłamie. Powtarza jedynie wiadomości wyczytane gdzei indziej podpisując je swoim imieniem.