Katolicka sztuka, której katolicy potrzebują (ale mogą nie chcieć)

(fot. youtube.com)

"Jestem sprzecznością" - mówi Pius XIII, urodzony jako Lenny Belardo, pierwszy papież Amerykanin. Nowy, prowokacyjny i artystycznie wymuskany serial HBO, "Młody papież", sugeruje, że paradoks stanowi nieodłączną część katolicyzmu. Fikcyjni i prawdziwi papieże wymykają się naszym próbom ich zaklasyfikowania i upraszczania.

Wyreżyserowany przez Paolo Sorrentino serial "Młody papież", w którego obsadzie zobaczyć można Jude’a Lawa i Diane Keaton, przyciąga pod względem wizualnym, niekiedy dając wrażenie surrealizmu. Sceny snów są rozciągnięte do granic możliwości. W pierwszym odcinku Pius XIII wygłasza do tłumnie zgromadzonych na placu Świętego Piotra wiernych długie, heretyckie orędzie. Już po chwili Sorrentino ucina tę szokującą scenę i ze snu wraca do rzeczywistości. Sen spełnia określone zadanie: pokazuje, że Pius będzie przekraczał granice. Zna moc, jaką ma działanie z zaskoczenia.

Mimo że serial jest bardzo prowokacyjny, to nie jest perwersyjny. Bawi się erotyzmem i seksualnością, ale zawsze jest to zabieg uzasadniony. Odgrywający Piusa XIII aktor Jude Law jest przystojny, pewny siebie, zimny i wciąż rzuca aforystyczne wypowiedzi. Wielokrotnie objawia się jego dar krasomówstwa. Kiedy siostra zakonna, będąca wieloletnią kucharką papieską, wita Piusa w rezydencji papieskiej jak syna, papież ją gani. "Relacje przyjacielskie są dwuznaczne - mówi - a relacje oficjalne są czyste jak źródlana woda". Podczas konklawe jest w stanie zmanipulować serca i umysły kardynałów, którzy mieli go za podatnego na ich wybiegi. Kiedy już zaczyna pełnić urząd papieski, pozostaje niewzruszony. Jako dumny tradycjonalista głosi: "Bóg przytłacza, Bóg przeraża", "Nie chcę więcej letnich wiernych, chcę fanatyków Boga" oraz "Od teraz liturgia nie jest już miejscem na angażowanie ludu".

Serial zawdzięcza swój sukces właśnie tego typu soczystym kwestiom. Co ciekawe, "Młody papież" przyciąga zarówno katolicką, jak i niereligijną publiczność z bardzo zbliżonych powodów. Przez nacisk na praktyczne zastosowanie pozycji papieża i teatralność swojej funkcji Pius zmusza wszystkich wokół siebie do tego, aby przestali brać zastaną rzeczywistość za pewnik. On sam nie jest tym, kim chcieliby go widzieć ludzie. W jego obecności nie ma miejsca na rozluźnienie.

DEON.PL POLECA

Serialowy Pius XIII nie reprezentuje papieża Franciszka, ale operowanie takim porównaniem jest pouczające. Wielu świeckich orędowników papieskiej encykliki ekologicznej "Laudato si" jest rozczarowanych Franciszkową wiernością doktrynie katolickiej i tradycji (na przykład temu, że stanął w obronie encykliki "Humanae vitae", podtrzymał zakaz antykoncepcji i zapewnił, że kapłaństwo pozostaje zarezerwowane tylko dla mężczyzn). Jednak Franciszek nie daje tak łatwo przykleić sobie etykietki. Podobnie jest z filmowym Piusem. Mimo że jest młody, ciągnie w stronę tradycji, pompy i drobiazgowości. Przyjmuje na siebie całe widowisko związane ze swoją pozycją, ale odgrywa je według własnych reguł.

Jego przywiązanie do spektakularności może częściowo wynikać z rozdartej przeszłości. Law prezentuje Piusa jako osobę bardzo skomplikowaną i pociągającą, jednocześnie stopniowo odkrywając jego kruchość. "Jestem sierotą - mówi Pius - a sieroty nigdy nie są młode". Lenny dorastał w sierocińcu, do którego trafił w wieku 7 lat. Był wychowywany przez siostrę Mary, która dołącza do niego w Watykanie jako jego prawa ręka. Grana przez Diane Keaton zakonnica jest blisko Piusa i ma tak duży wpływ, że ludzie zaczynają twierdzić, że to ona jest prawdziwym papieżem.

Podatność na zranienia to nie to samo co sentymentalizm. Pius bywa nonszalancki. Kiedy w rezydencji podają mu wystawne śniadanie, odmawia uczty, obwieszczając, że "rano wypija tylko puszkę cherry coke zero." To także postać makiaweliczna: karze za wszystkie zniewagi i przewinienia; podejmuje decyzje, bazując na swoich podejrzeniach co do orientacji seksualnej pracowników Watykanu.

Sposób prezentacji głównego bohatera pod wieloma względami jest fascynujący, mimo to Law nie przekonuje widza, że Pius XIII jest naprawdę pobożny, jak mogłoby sugerować przyjęte przez Lenny’ego papieskie imię. Nie chodzi o to, że Law źle odgrywa bohatera serialu, ale raczej brakuje świadectw świątobliwości Piusa.

Pius nie jest typowym "mężem Bożym". Jest ambitny, zarozumiały, prawdopodobnie heretycki. Swojemu spowiednikowi Don Tommaso mówi: "Nie mam żadnych grzechów do wyznania", a kiedy opisuje głosowanie na konklawe, podczas którego został wybrany papieżem, przyznaje, że modlił się słowami: "Panie, nieważne, czy legalnie czy nielegalnie. Oni wszyscy są miałcy. Niech to będę ja, a nie oni".

Czy można być manipulantem w sprawach ziemskich, takich jak instytucjonalne działania Kościoła, a jednocześnie pobożnym? Czy religijność Piusa jest prawdziwa? Sam nie jestem pewien, a serial pozostawia to pytanie bez odpowiedzi. W jednym z pobocznych wątków kardynał ze starej gwardii Watykanu, Voiello, próbuje wmieszać papieża w skandal i go zdyskredytować. Ester, piękna, świątobliwa kobieta, żona jednego z gwardzistów szwajcarskich, miała wcześniej romans z księdzem, który następnie został asystentem Piusa. Voiello szantażuje Ester jej przeszłością i zmusza ją, by uwiodła papieża.

Nie zdradzając zbyt wiele, powiem tylko, że Pius odpowiada na kuszenie przemawiając zgodnie ze swoim skomplikowanym charakterem, głęboko i w sposób pełen niuansów, co wydaje się zupełnie naturalnym zabiegiem dla tego serialu.

Kinowa fascynacja katolicyzmem skupia w większości na uprzedzeniach i elementach ponadnaturalnych, jak rytuały egzorcyzmów, oraz na prostym przedstawieniu księży w sutannach kroczących między ubogimi. Obawy o kondycję Kościoła wyrażone w "Młodym papieżu" mają więcej wspólnego z materialnymi i cielesnymi sprawami niż z wątkami mistycznymi. Serial HBO sprawia, że sami zastanawiamy się nad tym, jaką relację kształtujemy w swoim życiu pomiędzy wiarą a zmysłowością. Kolejne sceny są kręcone w taki sposób, by eksponować atrakcyjność papieża, aż flirtują z obrazem wyidealizowanego kinowego bohatera. Z drugiej strony, serial pokazuje, w jaki sposób wiara i pragnienia krzyżują się i jak oba te doświadczenia łączą się z ludźmi, którzy szukają czegoś, czego nie są w stanie do końca dotknąć.

"Młody papież" prawdopodobnie z różnych powodów spodoba się wielu różnym frakcjom religijnej publiczności i powinien zostać dobrze przyjęty. W czasach, kiedy duchowni są przedstawiani w telewizji jako skrępowani seksualnie i autorytarni, serial "Młody papież" stanowi nowy, bardziej wyważony głos.

Ubolewając nad tym, że nie ma już dobrej katolickiej literatury, poeta Dana Gioia stwierdził, że większość przedstawień wiary jest banalna. "Katolickie exposé - pisał poeta - stało się gatunkiem literackim głównego nurtu, lądując między farsą a tendencyjnością". Chociaż przyznaje, że dobre katolickie pisarstwo i sztuka istnieją, to zupełnie inną kwestią jest to, czy są one warte zauważenia w granicach szerokiej, pozareligijnej debaty artystycznej.

Wspaniała współczesna sztuka katolicka - prace Hansena czy Alice McDermott, filmy Martina Scorsese i kilku innych - są raczej wyjątkowymi, pojedynczymi tworami, a nie ciągłą tendencją. W naszych czasach to tylko przebłyski, a nie rzeczowa, wpływowa i stała obecność, jak było dziesiątki lat temu. Z tego powodu "Młody papież" może nie być taką sztuką katolicką, której wielu katolików pragnie, ale może stać się sztuką katolicką, której wielu katolików potrzebuje. Serial pokazuje postawy polityczne i podejmuje kwestię układów, zwodzenia i oszustwa, które zdarzają się w Watykanie. Abstrahując od przesady w tworzeniu fikcji, to fascynujące okno na politykę i teatr świata, który orientuje perspektywę tak wielu katolików w całym Kościele. Jednak nie może być postrzegany jako dzieło duszpasterskie - nie jest to okno czy przewodnik duchowy dla osobistej wiary.

"Młody papież" może szokować widzów, ponieważ opowiada z obiektywną dokładnością o katolickim środowisku, jednocześnie pozostając zupełnie poza religijnym kontekstem w sensie pobożności. W tym rozumieniu serial jest podobny do filmowej adaptacji "Egzorcysty" - historii napisanej przez katolika (Williama Petera Blatty'ego), ale wyreżyserowanej przez poszukującego żyda (Williama Friedkina), który powiedział, że "mocno wierzy w nauczanie Jezusa". "Młody papież" jest dobrym przykładem tego, jak katolicka sztuka może wskazywać na moralność i jak powinna być szczera w jej przedstawianiu, ale także jak nie musi pociągać za sobą wymiaru duszpasterskiego. Nie musi być drogowskazem do "wzrostu w wierze".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolicka sztuka, której katolicy potrzebują (ale mogą nie chcieć)
Komentarze (3)
G
Grzegorz
24 kwietnia 2017, 18:53
Stachurski który biegnie zaprzecza wierze w krasnoludki. [url]http://www.plotek.pl/plotek/7,154063,21649929,stachursky-o-swojej-wierze-byt-energetyczny-kreuje-rzeczywistosc.html[/url]
G
Grzegorz
24 kwietnia 2017, 18:29
[url]https://www.youtube.com/watch?v=5DNzX-f8awE[/url]
24 kwietnia 2017, 14:25
Po przeczytaniu artykułu można by jego treść podsumować "barejowskim" "o co się panu rozchodzi?". Są też akcenty humorystyczne, kiedy americoitaliano pisze o Franciszkowej wieności doktrynie katolickiej i tradycji. Kiedy chcę kina katolickiego obejrzę sobie Pasję,Cristiadę a Piusa XIII, to po to by odetchnąć normalnością dworu papieskiego nie zaś jakimiś kolegialnymi szopkami.