Kiedy wspólnota parafialna staje się niebezpieczna?

(fot. shutterstock.com)

Z braku możliwości spotkania bierze się najczęściej myślenie, że poza naszą wspólnotą nie ma już nikogo innego w Kościele. Jak budować jedność w parafii, gdy funkcjonuje w niej tyle grup?

Na szczęście nie brakuje w naszych parafiach grup, ruchów, wspólnot, które dają możliwość do pogłębienia wiary - jej zrozumienia i przeżywania. Niektóre z nich to grupy typowo modlitewne, inne skupiają się na działalności charytatywnej, jeszcze inne to wspólnoty związane z nową ewangelizacją. Nie brakuje też takich, które za cel stawiają sobie po prostu pogłębienie formacji chrześcijańskiej swoich członków - to grupy zarówno dla rodzin, jak i otwarte dla wszystkich, niezależnie od sytuacji życiowej.

Czy warto być w takiej grupie, wspólnocie? Na pewno. Daje to możliwość spotkania osób, które na co dzień też starają się żyć wiarą, można się wspólnie pomodlić, usłyszeć dobrą katechezę czy konferencję, zrobić coś razem, a przede wszystkim przełamywać anonimowość pomiędzy parafianami. Grupa daje też wsparcie, pewną siłę do kształtowania swojej chrześcijańskiej tożsamości, bo przecież w środowisku pracy, a czasem nawet i w rodzinie różnie bywa z wyznawaniem wiary przez kolegów, współpracowników.

Niezaprzeczalne, pozytywne aspekty działalności wspólnot parafialnych budzą też refleksję, czy ich sposób funkcjonowania służy budowaniu jedności. O co chodzi? O kilka niby drobnych niuansów, a przecież mogących przynosić poważne konsekwencje.

Pierwszy. Wydaje się, że niektóre ze wspólnot w swoim sposobnie funkcjonowania zapominają, że są częścią większej całości, parafii, diecezji, Kościoła powszechnego. Ich członkowie najchętniej chodzą np. na Eucharystię sprawowaną tylko dla ich grupy/wspólnoty, a ta, tradycyjna, niedzielna czy inna "zwyczajnie parafialna" już nie daje im takiej radości. Może działa tu tylko aspekt psychologiczny - zna się swoich ze wspólnoty, te śpiewy, ta estetyka liturgiczna danej grupy pomaga. Może to tylko etap przejściowy w rozwoju wiary, kiedy forma odgrywa tak dużą rolę. Ale może jest to też sygnał alarmujący, czy przypadkiem wspólnota nie staje się za bardzo samowystarczalna, oderwana od parafii. Duszpasterze najczęściej nie czują tego niebezpieczeństwa, ponieważ ich posługa przeważnie wiąże się z duszpasterstwem parafialnym, tzw. zwyczajnym, ale świeccy mogą w sumie korzystać tylko z tego, co daje im wspólnota/grupa, i praktycznie dla pozostałych parafian pozostać niewidocznymi. A szkoda, jeśli pogłębiają swoją relację z Bogiem, to chociażby ze względu na świadectwo wobec innych dobrze byłoby, gdyby pokazali się wspólnocie… parafialnej.

Drugi. W działalności grup, wspólnot parafialnych daje się też zauważyć pewnego rodzaju samowystarczalność w działalności przejawiająca się np. w tym, że nie proszą innych o pomoc, ale też nie wychodzą z zainteresowaniem problemami/sprawami parafii (tam, gdzie to zjawisko nie występuje - Bogu dzięki!). Ratunkiem dla przezwyciężania takiego parafialnego odseparowania są organizowane w niektórych parafiach dni wspólnot parafialnych, kiedy jest okazja, by się poznać, zobaczyć i przede wszystkim uczyć jedności w różnorodności form pogłębiania wiary. To chyba najczęściej z braku możliwości spotkania, poznania się bierze się myślenie, że poza naszą wspólnotą/grupą nie ma już nikogo innego w Kościele. A przecież parafia daje możliwość zobaczenia różnorodności charyzmatów, które są po to, by się nimi dzielić, wymieniać, wzajemnie sobie służyć.

Dobrze zobrazuje to chyba prosty przykład: czemu, gdy organizowane są rekolekcje Szkół Nowej Ewangelizacji czy katechezy Drogi Neokatechumenalnej, liderzy i duszpasterze nie poproszą o wsparcie modlitewne np. Róż Różańcowych, Grup Ojca Pio czy innych wspólnot modlitewnych? Dałoby to konkretne wsparcie modlitewne, umocniło poczucie działania we wspólnej sprawie, bo przecież głosimy, katechizujemy, modlimy się za innych nie po to, by w naszej wspólnocie były tłumy i podbijały się statystki, tylko po to, by jak najwięcej osób mogło w końcu doświadczyć żywej obecności Jezusa w swoim życiu. I kwestia, w której to będzie wspólnocie, jest już tutaj naprawdę drugorzędna.

Magdalena Jóźwik - doktor teologii dogmatycznej, od ponad roku pracuje w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej oraz współtworzy Szkołę Katechetów Parafialnych w Katowicach. Wcześniej przez 5 lat pracowała w sekretariacie II Synodu Archidiecezji Katowickiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy wspólnota parafialna staje się niebezpieczna?
Komentarze (2)
Andrzej Ak
25 listopada 2018, 00:24
Zapewne każdą ze wspólnot scala jakiś charyzmat lub kilka charyzmatów. Dobrze by było więc, aby pomiędzy różnymi wspólnotami była aranżowana płaszczyzna wzajemnego dialogu. Taki dialog może pogłębiać wiedzę o Bogu jak również o nas samych ludziach. Dobrze by było również, aby każda ze wspólnot mogła co jakiś czas głosić kazanie na Mszy. To tak odnoście Ducha, no a poniżej napiszę coś dla ciała. Ostatnio znalazłem kilka ciekawych materiałów pozwalających zrozumieć naturę różnych chorób. Jedną z bardzo okrótnych są nowotwory. Cykl odtajniania szkodliwości pierwiastka aluminium podjął jeden z youtuberów, którego polecę ze względu na wysiłek gromadzenia bardzo ciekawych materiałów oraz wnikliwe i rzetelne wnioski. [url]https://www.youtube.com/watch?v=S_LOcKGwcpE[/url] 15 minut materiału być może komuś uratuje życie.
24 listopada 2018, 12:31
Strzał w dziesiątkę. Niestety, niekiedy niektóre grupy wyobcowują się ze wspólnoty parafialnej i nie chcą nawet z parafią, z duszpasterzami współpracować, stając się "samowystarczającymi" i niestety czasami nawet "lepszymi, mądrzejszymi" chrześcijanami, zapominając o Kościele, jako Mistycznym Ciele Chrystusa. Bogu dzięki nie zawsze. Są też wierzący, którzy bardzo czynnie ale ze skromnością na różny sposób wspierają wspólnotę parafialną, będąc przy tym wystawionym na krytkę tych tzw. lepszych, mądrzejszych. Ale to czyste życie, tak jak to czytamy w Listach św. Pawła.