Kogo integruje kolęda?

Małgorzata Bilska

Z uwagą przeczytałam tekst Bartłomieja Parysa SVD - "Kolędowanie na emigracji", w kontekście Orędzia Benedykta XVI na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Był on obchodzony w Kościele po raz dziewięćdziesiąty dziewiąty. W tym roku przypadł na 13 stycznia (druga niedziela po uroczystości Objawienia Pańskiego), a więc dzień, który w Polsce został zdominowany przez WOŚP. Szkoda, że autor tekstu o nim nie wspomniał. Tym bardziej, że przywołał ów dzień jako: "niedzielę, w której liturgicznie zakończył się okres Bożego Narodzenia."

W Orędziu pt. "Migracje: pielgrzymka wiary i nadziei" Papież dostrzega duże różnice między imigrantami. Obok tych, "którzy osiągają dobrą pozycję i żyją godnie we właściwej integracji z otoczeniem, które ich przyjęło, liczni są również ci, którzy żyją w warunkach marginalizacji, a niekiedy wyzysku i pozbawienia fundamentalnych praw ludzkich lub też, którzy przyjmują postawy szkodliwe dla społeczności, w której żyją." Najwięcej problemów mają uchodźcy oraz imigranci nielegalni. Niektórzy padają ofiarami handlu ludźmi. Doświadczają braku pracy, biedy, przymusowej rozłąki z bliskimi. Uciekają przed przemocą i prześladowaniami politycznymi.

Mimo że, niekiedy, "zamiast pielgrzymki ożywionej ufnością, wiarą i nadzieją, migracja staje się «kalwarią» dla przetrwania" Benedykt XVI zaznacza: "Kościół i różne organa, które się nim inspirują w odniesieniu do migrantów i uchodźców, są wezwani do unikania ryzyka zajmowania się zwykłą opiekuńczością i do promowania autentycznej integracji ze społeczeństwem, którego wszyscy członkowie aktywnie i odpowiedzialnie angażują się w dobro innych, hojnie wnosząc swój wkład, z pełnym prawem obywatelstwa i udziału w tych samych prawach i obowiązkach." To ważne słowa. Czym jest integracja? W Polsce bywa mylnie rozumiana. Kojarzy się z debatami nad akcesem do Unii Europejskiej, który był/jest przedstawiany przez radykalnych tradycjonalistów jako zagrożenie dla polskości.

W krajach wielonarodowościowych takich jak Stany Zjednoczone, Kanada, Australia czy Wielka Brytania od lat toczą się spory na ten temat. Integracja jest rozwiązaniem pośrednim między asymilacją (w imię jedności przybysze musieli dostosować się do kultury dominującej), a wielokulturowością (kultury są równe, różnorodność to wartość autoteliczna). Integracja łączy jedność i różnorodność na zasadzie równowagi. Imigranci są aktywnymi obywatelami, włączają się w główny nurt życia społecznego, ale pielęgnują własne, odmienne tradycje, pamięć, religię. Im bardziej są w nich zakorzenieni, tym pewniej wchodzą w nowe otoczenie.

Najwięcej polskich imigrantów przebywa w Wielkiej Brytanii (są tam drugą populacją imigrantów po Pakistańczykach). Tylko w Anglii i Walii ich liczba wzrosła dziesięciokrotnie, do 597 tys. w okresie między 2001 a 2011 rokiem. Następnymi w kolejności krajami, w których Polacy mieszkają, są Niemcy, Irlandia, Holandia i Norwegia.

O. Parys, począwszy od tytułu, konsekwentnie pisze o "polskich emigrantach" i "polskiej społeczności za granicą". Dopiero z biogramu dowiadujemy się, że chodzi o Irlandię - kraj katolicki, w którym pracuje wielu polskich księży. Tych doświadczeń nie można uogólniać na polskich emigrantów, których jest prawie 2 mln. Trudno byłoby je odnieść nawet do Wysp Brytyjskich.

W latach 2005 - 2010 mój znajomy pracował jako architekt w irlandzkim Cavan. Podkreśla, że Kościół irlandzki ma swoją specyfikę, np. msze św. w niedzielę są odprawiane tylko do południa. Potem kapłani mają wolne. Do jego parafii przyjechał polski ksiądz i przywiózł zwyczaj kolędy. Tyle tylko że on w czasie Świąt wyjeżdżał na dłużej do kraju. Po powrocie wracał do zajęć i nie interesował się już kolędą na miejscu. Werbista pisze o rodzinach. Może planując działania duszpasterskie warto uwzględnić potrzeby ludzi młodych i tych, którzy nie mają za granicą rodzin?

W Anglii studiuje prawo Katarzyna Zielińska (St Anne's College, University of Oxford), w latach 2010-2012 stypendystka British Alumni Society do Adcote School for Girls w hrabstwie Shropshire. Nigdy nie spotkała się z kolędą za granicą, nie odczuwa też jej braku. Tam, gdzie mieszka, katolików jest mało. Dzięki temu tworzą autentyczne wspólnoty, a kontakt z księdzem mają na co dzień. Kolęda ma charakter oficjalny, nie pasuje do nowych warunków (w Cavan po wysłuchaniu ogłoszenia z ambony należało udać się do kancelarii parafialnej, umówić na konkretny termin, dotrzymać go; pamiętajmy też o niezbędnych "akcesoriach"). Zapytana przeze mnie o integrację, powiedziała: - Kluczem do integracji jest, paradoksalnie, pozostanie sobą. Kiedy wyjeżdżałam do Anglii byłam rozdarta, bo z jednej strony chciałam "wpasować" się w nowy świat, a z drugiej - nie zgubić tego, kim jestem, co jest dla mnie ważne. Po ponad dwóch latach stwierdzam, że udało mi się to pogodzić. Ba, jestem bliżej Jezusa, niż kiedyś! Nigdy nie spotkałam się tu z lekceważeniem Polaków, traktowaniem jak osób gorszej kategorii. Emigranci, których znam, są pełni zapału, chcą zrobić coś interesującego i naprawdę stać się częścią brytyjskiej społeczności. Nie tylko brać, ale i dawać, wnieść coś od siebie. Dzięki nim widzę, że życie za granicą jest nie tyle walką o obronę wartości, co czasem rozwoju.

Czy kolęda jest tym, co Polacy mogą wnieść do brytyjskiej religijności, aby ją ożywić? Nie sądzę... A z odwrotnej perspektywy? Dla o. Bartłomieja Parysa kolęda ma największy potencjał rozwojowy, kulturotwórczy dla "polskiej kultury religijnej na emigracji". Ze zdumieniem czytam: "Gdyby stworzyć hierarchię praktyk związanych z katolicyzmem i ważnych dla przeciętnego emigranta z Polski, to wyglądać by ona mogła następująco [...]: wielkanocna święconka, chrzest dziecka, pasterka, świąteczna spowiedź, msza niedzielna." Kolęda ma największy potencjał, więc powinna być przed święconką...

Jeśli święcenie pokarmów, kolęda i analogiczne zwyczaje są ważniejsze od mszy św. oraz sakramentów, to coś jest nie tak. Traktowanie sakramentów instrumentalnie może wypaczyć ich sens. Czy nie ma lepszych środków budowania narodowej tożsamości na obczyźnie, niż chrzest czy spowiedź?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kogo integruje kolęda?
Komentarze (7)
MB
Małgorzata Bilska
21 stycznia 2013, 10:43
@ Adrian Podsiadło U Joanny De Chantal, baronowej i świętej? :-) Czy w jej parafii? ;-))))) Są tam wizytki? Pozdrawiam
AP
Adrian Podsiadlo
21 stycznia 2013, 06:02
"W portfelu magiczna "zielona karta" bez języka naprawdę niewiele warta..." ... Widzę, ktoś pamięta jeszcze czasy Funky Polaka i hity amerykańskiej Polonii ;) Jeśli AP jest/był w USA to pozdrawiam. Ciut "liznąłem" tej rzeczywistości kilkanaście lat temu. ... I jak? Mile wspomnienia? Tylko NY? W NY mieszkalem przez kilkanascie m-cy pracujac na WS. Przez pierwsze 3, zanim przenioslem sie do JC, na Brooklynie w dzielnicy ortodoksyjnych zydow ;-) i wtedy najczesciej bywalem u Joanny De Chantal na 58. W Jersey City, kilka minut drogi od domu, MB Czestochowskiej. Zreszta to interesujace miejsce, niedaleko ciekawy pomnik katynski. p.s. Red.Bilska przepraszam za prywate :-)
MB
Małgorzata Bilska
21 stycznia 2013, 01:36
@ Bartłomiej Parys SVD Religia może być jednym z istotnych elementów budowania tożsamości narodowej, podobnie, jak język. Wiedzą o tym doskonale i Polacy, i mieszkańcy Republiki Irlandii oraz Irlandii Północnej. Ale nie mieszajmy sensu pojęć. Ojciec użył określenia "polska kultura religijna na emigracji", a to miesza trzy w jednym. Kościół jest powszechny. Nie jesteśmy bliżej Boga, dlatego, że mamy kolędę, święconkę czy piękną, postną wigilię, a inne nacje nie. Mają swoje zwyczaje, które w ramach integracji warto poznać. Z kolei pielęgnowanie polskości może się obyć bez kolędy, a nawet bez polskiej parafii. Bardziej mnie interesuje zakorzenienie imigrantów w Kościele, w wierze, bo w zlaicyzowanych krajach odczuwają silną presję na deinstytucjonalizację -niż w "polskiej kulturze religijnej". Która często nie jest za głęboka, co kolęda zresztą pokazuje...    Orędzie zostało opublikowane 12 X 2012 r.. Jestem ciekawa, czy było czytane w kościołach, lub rozpowszechniane w inny sposób. Czy adresaci je znają.
A
AP
21 stycznia 2013, 00:03
Z kolei dziewczyna, która mieszka w Belfaście, a której wypowiedź już się tu nie zmieściła, zwraca uwagę na znaczenie znajomości języka. Jej brak może prowadzić do izolacji i depresji. Wyobcowania z mszy św., duszpasterstwa, wspólnoty parafialnej czy jakijkolwiek innej.   ... "W portfelu magiczna "zielona karta" bez języka naprawdę niewiele warta..."
MB
Małgorzata Bilska
20 stycznia 2013, 23:12
@ Kasia Kasia Zielińska, z którą rozmawiałam, mówi podobnie. Z kolei dziewczyna, która mieszka w Belfaście, a której wypowiedź już się tu nie zmieściła, zwraca uwagę na znaczenie znajomości języka. Jej brak może prowadzić do izolacji i depresji. Wyobcowania z mszy św., duszpasterstwa, wspólnoty parafialnej czy jakijkolwiek innej. Tam na pewno polski ksiądz jest bardzo potrzebny. I wsparcie innych osób. Starałam się tym razem napisać o tych, którzy dobrze sobie radzą za granicą, bo tacy są, wspomina o nich Papież i warto o tym pamiętać. Imigranci wiele wnoszą, nie tylko biorą. @Tomek Nie bardzo rozumiem. Czy chodzi o jakieś komentarze, skoro pisze Pan "Ludzie"? Czy o co? Tekst nt Orędzia planowałam od dwóch tygodni, mojej rozmówczyni od 9-ego nie ma już w Polsce. Autor napisał o emigrantach o włos przede mną, wypadało się do tekstu - i wizyty duszpasterskiej, odnieść. Propozycję wyluzowania popieram :-).  
T
Tomek
20 stycznia 2013, 22:34
Przepraszam, ale czuje jakiś niezdrowy najazd na każde zdanie, które napisał o. Bartłomiej. Ludzie wyluzujcie. Dla mnie osobiście robi się to niesmaczne. Proponuje zakończyć temat. 
K
Kasia
20 stycznia 2013, 20:47
Mieszkam w Anglii od 4 lat. Raz zaprosilismy polskiego ksiedza z koleda, bo byla taka okazja. Nie wygladala ta koleda jakos inaczej niz koleda w kraju. Chcialabym dodac, ze do tej pory mielismy msze po polsku raz na miesiac, od tego roku zostala ona zlikwidowana - ksiadz ma wiecej zajec w swojej parafii i nie moze juz nas odwiedzac. Mimo to od poczatku chodze z rodzina na angielska msze i generalnie nie ma dla mnie roznicy czy to polska czy angielska msza. Jak ktos chce chodzic to chodzi, a jak komus nie zalezy, to moze mieszkac obok kosciola, a i tak nie pojdzie. Do tego angielski ksiadz jest bardzo otwarty na imigrantow, np. w czasie I Komunii Sw dzieci zawsze maja modlitwe po polsku, a w tym roku spiewalismy Barke po polsku i po angielsku. Nie sadze, ze brak koledy, oczywiscie przy regularnym kontakcie z kosciolem, moze w jakis razacy sposob wplynac na stan wiary.