Komunia dla rozwiedzionych: czemu jest tak ważna? [WIDEO]

Jacek Siepsiak SJ / DEON.pl

Myślisz, że Komunia dla rozwiedzionych jest mało istotna? Że dotyczy tak niewielu osób? Zobacz, dlaczego jest potrzebna nam wszystkim - mówi Jacek Siepsiak SJ.

#SYNOD2015 to cykl komentarzy wideo. Redakcja DEON.pl trzyma rękę na pulsie i na bieżąco będzie komentować najważniejsze wydarzenia Synodu o rodzinie.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Komunia dla rozwiedzionych: czemu jest tak ważna? [WIDEO]
Komentarze (24)
K
Karmel
24 października 2015, 00:18
 O.Siepsiak postanowił wpisać się w modne ostatnio kulinarne trendy i wystąpił z patelnią licząc na to,że ów gadżet uczyni z niego kucharza.Widać nie był dość przekonywujący, gdyż w tym czasie rozwiedzeni miast obserwować kulinarne męczarnie gościa w koloratce gremialnie oddawali się spełnianiu swych nowomałżeńskich obowiązków.  
23 października 2015, 23:25
Przykład z posiłkiem i patelnia pokazuje dobitnie, czym dla wielu stała się Komunia św. Szczególnie, gdy sie okazuje, iz to my - Kościół zapraszamy. Warto sie zastanowić, jak wielkie spustoszenie spowodowało modernistyczne przyjmowanie Komunii św na stojąca i do ręki. Moze warto też siegnąć do tego, co wskazywał Benedykt XVI. I na koniec, na marginesie - powyciagany t-shirt (czy polo) z koloratką nie wyglada dobrze. Czyżby było juz tak źle, iż nie stać było O. Jacka na przyzwoitą wyprasowaną koszulę plus marynarkę, skoro sutanna nie pasuje. Czy to nie jest brak szacunku dla Komunii św o której mowi, brak szacunku dla słuchacza oraz brak szacunku dla swojej profesjii zakonnika.
23 października 2015, 23:10
Komunia jest relacją człowieka z Bogiem, bycie w grzechu wpływa na tę relację ale kto to może osądzać ? Szczególne wykluczanie rozwiedzionych to tak jakby jedno z przykazań byłoby wazniejsze od pozostałych. Co z tymi którzy zostali porzuceni, czy mają ścigać partnerów ? Co z partnerami rozowiedzionych którzy nie byli w poprzednim związku ? Jaka jest recepta Kościoła ?
23 października 2015, 23:27
Moze przed napisaniem czegoś na formu katolickim warto siegnąć np. do Katechizmu Kościoła Katolickiego. Tam przystępnym jezykiem jest wyjasnione.
N
nk
23 października 2015, 22:22
Te przykłady o. Siepsiaka są moim zdaniem takie ciężkie, jak gdyby używać widły do jedzenia makaronu. Komunia św. to coś tak delikatnego, to dar czystej miłości, który się otrzymuje i to w postaci kruchego chleba. W jednym Ojciec ma racje z tą patelnią, często podchodzimy do Komuni św. tak jak do kotleta. Ale Komunia św. to nie koltet, to nie jest pigułka, ale to czysta miłość, która żąda od nas miłości.  Ojciec z tą patelnią  przywołał mi obraz Kościoła na Zachodzie, gdzie ludzie bez spowiedzi, często nie chodząc do kościoła mieisącami, czy latami, kiedy znają się spradycznie w Kościele przystępują do Komuni św. Mam większy szacunek dla ludzi, którzy z jakiś względów nie przyjmują Komuni św., niż wobec tych którzy bez przygotowania biorą sobie "to co się im należy". W Austrii o księdzu, który przed Komunią św. wspomniał, że aby przyjąć Komunię św.  trzeba być w stanie łaski uświęcającej, opisano w gazetach, więcej, nawet kuria biskupia miała z tym "konserwatywnym" księdzem rozmawiać. Dlatego moim zdaniem, zanim Ojciec znowu posłuży się starą pateliną do wyjaśnienia daru Komuni św., nich zwróci uwagę na jego wartość i kruchość. We mnie to porównanie i obraz jest conajmniej niestosowny. A może brakuje nam właśnie świadomości z Kim mamy do czynienia? Co za DAR jest nam dany i co mamy z nim robić?
PP
Piotr Polmański
23 października 2015, 21:44
Wysłuchałem słów ks. Jacka Siepsiak SJ i jestem pod wrażeniem, że te słowa wypowiada polski duchowny. Jest zatem szansa, że to o czym rozmawia i nad czym dyskutuje Synod, czyli komunia dla rowiedzionych, jest bliżej niż nam sie wydaje. Być może po Synodzie Franciszek napisze adhortacje, która odnowi, czy wzruszy Kościół jako zastaną wodę laguny i pokazę drogę Bożego Miłosierdzia, dla tych, którzy także są drogą Kościoła..:) 
ZJ
Zofia Janiszewska
23 października 2015, 15:20
Czuję, że zaprezentowane porównanie to jednak profanacja, ale nawet jeśli zgodzić się na nie to co począć jeśli zaproszony chce być na diecie, choć lekarz mówi: nie lękaj się, możesz (jeść) wszystko, ja jestem z tobą...?
23 października 2015, 14:51
Przez około 20 lat mojego małżenstwa widząc i słysząc o rozwodach w moim otoczeniu nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się stało.Wydawało mi się , że każdy związek da się postawić na nogi. Tak myślałem do dnia , kiedy moja już "była " żona odesłł do innego i telefonicznie mnie poinformowała ,że rozpoczyna nowe życie. Niech mi powie ktokolwiek co ma zrobić porzucony mężczyzna. Żeniąc się poprostu chciałem mieć przy sobie kobietę, żonę i matkę moich dzieci. Nie odwróciłem się od kościoła, cvhoć jestem postawiony na boku. Jednak jestem wciąż mężczyzną , ktory potrzebuje drugiego człowieka, potrzebuje bliskości i intymności. W młodości uczono mnie , że komunię po to się przyjmuje by móc ją ofiarować w konkretnej intencji. Teraz nie mogę jej ofiarować będąc na pogrzebie kolegi , na uroczystości komunijnej wnuka. Wszystko przez fakt , że w spowiedzi zobowiązujemy się do poprawy. Więc skąd te kolejki na wielkanoc przy konfesjonałach? Nie obrażam się na KK i nie oczekuję ,że cokolwiek się zmieni. Jest jak jest i uczestniczę na tyle na ile mogę. Choć w początkowym okresie czułem się głupio, kiedy cały kościół maszeruje do komunii a mnie  pozostaje tylko obserwacja.
23 października 2015, 16:45
Żyjesz w grzechu więc chodzenie do kościoła nie ma sensu. I żadnych datków na kościół.
23 października 2015, 19:22
"Żeniąc się poprostu chciałem mieć przy sobie kobietę, żonę i matkę moich dzieci." To jest odpowiedź, dlaczego "moja już "była " żona odesłł do innego i telefonicznie mnie poinformowała ,że rozpoczyna nowe życie."
23 października 2015, 19:34
A ja myślałem, że każdy kto za mało się modli może doprowadzić do rozwodu .... a tu jaka trafna ocena po kilku napisanych zdaniach. Normalnie terapia psychologiczna poprzez posty.
23 października 2015, 19:40
Sprawdź na czym polega miłość katolika i co tym konteście oznacza miłośc małżeńska. Jest to opisane w "Hymnie o miłości" św. Pawła. I nie polega to na chceniu posiadania. 
23 października 2015, 20:04
Zgodzę się z Tobą Tomaszu, że związek dwojga ludzi nie polega na tym, że jeden chce, by drugi przy nim był - to może ograniczać wolność człowieka i dlatego wiele par w związku zaczyna się po prostu dusić ("brak powietrza"). Więc wyrywa się z przyjętych na początku ram stałego przebywania ze sobą - nie dlatego, że przestaje drugiego kochać, ale dlatego, że być może nie stworzyli w pełnym oddaniu wspólnemu celowi również i przestrzeni do samorealizacji.  Ale jak wytłumaczysz zatem "chcielibyśmy mieć dziecko" i w ogóle potrzebę zawierania związku małżeńskiego? Czyż nie jest to po prostu uregulowane prawnie zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa i wyłączności?
jazmig jazmig
23 października 2015, 20:41
Ty się nie rozporządzaj cudzymi pieniędzmi.
23 października 2015, 21:31
Szkoda czasu na bezproduktywne pompowanie kolejnej dyskusji - jest tak dużo tekstów o małzeństwie katolickim - poszukaj i poczytaj.
23 października 2015, 22:19
Nie chodzi mi o to, by sobie poczytać o małżeństwie katolickim. Bardziej zależało mi na tym, byś ustosunkował się do "chcenia posiadania" i potrzeby zawierania przez ludzi związku małżeńskiego. No ale to sprawa indywidualna i masz rację - nie ma co dzielić włosu na czworo. :)
24 października 2015, 01:08
A czy to coś innego niż miłość innych ludzi? Co w tym temacie mówi polski episkopat?
24 października 2015, 01:10
Nie mogą w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła to nie powinni dawać jakichkolwie datków na kościół. Zwykła sprawa.
24 października 2015, 06:55
Miłość katolika nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Miłość katolika nigdy nie ustaje, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma. Czy tak jest w swiecie, gdzie dominuje "chciałem mieć przy sobie kobietę, żonę i matkę moich dzieci".
26 października 2015, 22:16
Bądź poważny jedno sformułowanie zapisane na forum nie upowaznia Cię do wyciągania takich wniosków. Czy sądzisz, że ktoś kto kocha inna osobę "nie chce mieć przy sobie jej jako żony i matki swoich dzieci"? A Ty wszystko wiedząca wiedźma ple ple (niedługo Halloween :)) natychmiast wyciagasz niepodważalne wnioski. Dość zabawne są takie uproszczenia. W języku polskim słowo "miłość" odnosi się do wielu różnych uczuć. Bo czym innym jest miłość do matki a czym innym do kobiety. W wielu językach istnieje wiele określeń na to co w Polsce nazywamy miłością. W tym sensie użycie polskiego słowa miłość prowadzi do wielu nieporozumień. Nie wiem, czy wiesz jaki rodzaj miłości miał na myśli autor tego fragmentu (prawdopodobnie Paweł). Idylliczny opis jest nieosiagalny dla jakiegokolwiech człowieka. Pieknie sie to czyta, ale nikt nie jest w stanie osiagnąć takiego "ideału" stąd można wyciągnąć wniosek, że nikt nie przeżył prawdziwej miłości.
T
TomaszM
23 października 2015, 14:10
Nie tylko brakuje drogi pojednania ludzi, którzy już są w nowych związkach ale przede wszystkim brakuje drogi postepowania w przypadku zagrożenia rozpadem małżeństwa.  Co ma zrobić małżonek, jeżeli w jego związku dzieje sie bardzo źle? Jeżeli kryzys jest z jego winy to Kościół zna drogę poprzez nawrócenie, spowiedź pokute i zadośćuczynienie. A co ma zrobic małżonek, gdy kryzys jest nie z jego winy, czyli ta druga osoba dopuszcza sie zła względem jego i ich dzieci, jest sadystą, pedofilem, jest w niewoli zła i nie chce się z tego uwolnić. Co robi Kosciół, gdy ofiara zwraca sie do niego? Jeżeli nierozerwalność małżeństwa jest taka ważna, to czy Kościół nie powinien zostawić wszystkiego i nie walczyć o nią. Czy nie powinien z troską upomnieć sprawcę, użyć całego swego autorytetu, aby wszedł na droge nawrócenia. A jeżeli nie posłuch nawet  Kościoła, to czy nie powinien być jak poganin i celnik a ofiara wolna od węzłów małżeńskich?  Jeżeli Kościół ma mieć jakąś drogę dla osób w nowych związkach to powinna sie ona zaczynać w momencie, gdy jest kryzys a nie gdy sytuacja jest już tak poplątana, że brakuje dobrych rozwiązań.  
23 października 2015, 14:32
Połowiczna zgoda - tak Kosciół powinien nieść realną pomoc tym, których z róznych powodów małżeństwo jest zagrożone.  Ale... Ale może nieść pomoc jedynie tym, którzy chcą tej pomocy. A wielu nie chce pomocy Kościoła, bo przyjaciółka, bo przyjaciel namawia na rozwód. Bo rodzina mówi rozwód, bo znajomi, bo telewizja, bo... - wszyscy proponują jedno rozwiązanie - rozwód. Kto by w takiej sytuacji chciał słuchac pomocy Kościoła, namawiania do wybaczenia zdrady, do odbudowania tego, co małżonek zespsuł. Kto by wierzył, iż najcieższa nawet sytuacje da sie wyprostować, czy naprawić. Ile jest wiary w osobach, które nie wierza Bogu, iż musza nieść swój krzyż, bo to jest jedyna droga. Ilu dziś wybiera tzw. szczęście, to znaczy ucieczkę od krzyża. A później pretensje do wszystkich, do Kościoła, do katoli, do....
PO
Piotr O.
23 października 2015, 13:51
Z calym szacunkiem, co do pierwszej czesci cos sie jednak nie zgadza... Zapraszyamy na uczte, jak najbardziej, i owszem, tylko ze gosc ma chory zaladek i nie moze jesc. Pomozmy najpierw przyjacielowi wyleczyc zaladek. To tutaj tkwi problem - dlaczego nie moze jesc. Rozwiazaniem nie jest karmienie chorego zaladka - wtedy pyszne jedzenie na uczcie zwroci sie w malo estetycznej formie, zepsuje to impreze rowniez dla innych gosci...
23 października 2015, 16:48
To chyba nie odnosi się do wszystkich. Kiedy grzesznikiem jest hierarcha kościelny to nawet gdy jest przestępcą jego pogrzeb odprawia kilku biskupów. Niesmaczne to i psuje imprezę dla wszystkich gości.