Kościół i wybory – trudny egzamin
Wiele tygodni przed formalnym rozpoczęciem tegorocznej kampanii wyborczej polscy biskupi przypomnieli, że „Kościół nie jest po stronie prawicy, lewicy ani po stronie centrum”. Jednak to nie chroni wspólnoty katolików w naszym kraju przed negatywnymi skutkami przedwyborczych działań polityków.
Prezydent RP ogłosił termin tegorocznych wyborów parlamentarnych. Odbędą się za dwa miesiące – 15 października. Niespełna dziewięć nadchodzących tygodni może się okazać trudnym czasem dla Kościoła w Polsce.
Na pozór nie powinno być powodów do niepokoju. Polscy biskupi z dużym wyprzedzeniem, bo już w pierwszych dniach maja br., przedstawili „Stanowisko Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w kontekście nadchodzących wyborów”. Przypomnieli w nim m.in., zgodnie z nauczaniem społecznym Kościoła, że w swej najgłębszej istocie polityka jest powołaniem do miłości bliźniego, która wyraża się w służbie na rzecz prawdy, prawa do życia, praw rodziny, ludzkiej godności, wolności, sprawiedliwości i solidarności.
Upomnieli się o los bezbronnych, chorych i najsłabszych. Szczególnej uwadze polityków polecili budowanie szerokiej narodowej koalicji na rzecz życia, rodziny i przyszłych pokoleń, uwzględnianie słusznych społecznych i zawodowych aspiracji kobiet, ożywianie nadziei młodych, pobudzanie postaw społecznej odpowiedzialności i przedsiębiorczości, troskę o instytucje publiczne oraz bezpieczeństwo państwa. Zacytowali jedynego Polaka na Stolicy Piotrowej, św. Jana Pawła II, który podkreślał, że „Sprawowanie władzy politycznej winno mieć za podstawę ducha służby”. Zwrócili się do polityków, by unikali pokusy demagogii i populizmu, bezwzględnego dyskredytowania oponentów oraz nasycania zbędnymi emocjami i tak głębokich już podziałów.
To nie wszystko. Zachęcili media i dziennikarzy do „odważnego wychodzenia poza pokusę budowania uproszczonego, jednostronnego, zideologizowanego, a czasem zgoła upartyjnionego, obrazu życia społecznego”.
W tekście wspomnianego „Stanowiska” zawarto znacznie więcej istotnych wskazań, przypomnień, zaleceń i apeli. Można je uznać za skrótowy podręcznik uczciwego, rzetelnego i wypełnionego roztropną troską o dobro wspólne prowadzenia kampanii wyborczej.
Do opinii publicznej z cytowanego dokumentu przebiło się przede wszystkim wezwanie skierowane do wszystkich uczestników kampanii wyborczej o powstrzymanie się od instrumentalizowania Kościoła. Co ważne, autorzy „Stanowiska” zwrócili uwagę, że może ono przybierać różne formy. Z jednej strony może polegać na nieuprawnionym wykorzystywaniu Kościoła w partykularnych rozgrywkach poszczególnych partii. Z drugiej może mieć formę niesprawiedliwego, obliczonego wyłącznie na antyklerykalne emocje, piętnowania.
Obserwując wydarzenia ostatnich tygodni, a także pierwsze dni już formalnej kampanii trudno nie zadać pytania, czy skierowane w imieniu całego Kościoła w naszym kraju posłanie do świata polityki i mediów zostało przez adresatów poważnie potraktowane. Mimo jasnej deklaracji, zawartej w „Stanowisku”, że „Kościół nie jest po stronie prawicy, lewicy ani po stronie centrum” można dostrzec intensywne działania zmierzające do powiązania w świadomości wyborców katolickiej wspólnoty tylko z jedną opcją polityczną. Ma to miejsce po różnych stronach sceny politycznej, przybierając m. in. formę „obrony Kościoła” albo ostrych ataków na niego.
Majowe „Stanowisko Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w kontekście nadchodzących wyborów” ma jeszcze jednego bezpośredniego adresata. To wszyscy duchowni. Biskupi zachęcają ich do odważnego podejmowania kwestii społecznych czy etycznych, ale równocześnie przypominają, że „jako świadkowie Ewangelii wezwani są do posługi jedności w podzielonym społeczeństwie i zachowania dystansu wobec partii politycznych”. Przywołane w tym miejscu dokumentu słowa św. Jana Pawła II mówią nie tylko o tym, że partii politycznej nie można nigdy utożsamiać z prawdą Ewangelii. Wskazują, że ksiądz powinien „pamiętać o tej względności również wtedy, gdy obywatele wyznający wiarę chrześcijańską tworzą w sposób godny pochwały partie inspirujące się w sposób otwarty Ewangelią; powinien starać się o to, by światło Chrystusa oświeciło także inne partie i grupy społeczne”. To ważne, podwójne przypomnienie.
Wbrew pozorom, postawione przed duchownymi zadanie jest trudne. Jak zauważył kardynał nominat Grzegorz Ryś w rozmowie z PAP (której omówienie zostało opublikowane 13 sierpnia br.), biskup i ksiądz ma prawo zgodnie ze swoimi przekonaniami oddać głos w wyborach. „Natomiast nie mam prawa uczestniczyć w tzw. realnej polityce”. Metropolita łódzki stwierdził, że mówienie przez kapłana wprost: głosujcie na tę czy inną partię, jest czymś niedopuszczalnym.
Równocześnie abp. Ryś powiedział, że Kościół ma prawo wypowiadać się w kwestiach politycznych, ale wyłącznie wtedy, kiedy chodzi o ich aspekt moralny. Co ciekawe, jako przykład podał anglikańskiego arcybiskupa Canterbury Justina Welby, który otwarcie skrytykował decyzję brytyjskiego rządu dotyczącą migrantów.
Trzeba mieć świadomość, że niejednokrotnie granica między słuszną i potrzebną wypowiedzią duchownego w kwestiach społecznych a polityczną agitacją bywa bardzo cienka. Te same sformułowania jedni mogą odebrać jako głoszenie i przypominanie zasad, a drudzy jako wskazywania na kogo oddać, a na kogo nie oddawać głosu. Czasami sama obecność duchownych na jakimś spotkaniu z udziałem polityków, może być odebrana jako jednoznaczne poparcie, a brak obecności jako negatywny sygnał dla wyborców.
Jeżeli tegoroczna kampania wyborcza w Polsce będzie tak agresywna, brutalna i bezwzględna jak przewiduje część analityków i komentatorów, społeczeństwo może wyjść z niej mocno poturbowane i jeszcze bardziej, niż dzisiaj, podzielone. Poważnie pokaleczony może zostać również Kościół. Trzeba o tym pamiętać.
Skomentuj artykuł